"Cerave"- pierwsza część pq :)

1
Cierpliwość się opłaca :)
Po TRZYDZIESTU (!) dniach wreszcie się doczekałam i mogę dodać swoją …(odchrząkuje) jedno ze swoich opowiadań.
To właściwie nawet nie jest opowiadanie.
Nazwijmy to początkiem książki (której prawdopodobnie nigdy nie napiszę ;/ )
Wiem- dwa pierwsze akapity są okropne. Na pewno zrobiłam też masę błędów interpunkcyjnych, ortograficznych,
stylistycznych i jakie tam jeszcze istnieją (w końcu moja szalona rodzinka wciąż na wolności :P ).
Mimo wszystko mam nadzieję, iż niżej umieszczony fragment nie jest aż taki zły i, czytając, będziecie go „przeżywać”.

********************************************************

Zamknęła oczy i poczęła wsłuchiwać się w otaczające ją zewsząd dźwięki. Z zadowoleniem stwierdziła,
że wokół panuje idealna cisza, przerywana jedynie delikatnym szelestem liści.
Upewniwszy się, iż nikogo nie ma w pobliżu, podeszła do stojącego nieopodal drzewa.
„To musi być tutaj. Tego miejsca nie da się pomylić z żadnym innym” pomyślała przyglądając się wspaniałemu okazowi cerave.
Jego pień był ogromny; wyrastał prosto z ziemi i piął się w górę na parę jardów. Zaraz potem
wykrzywiał się pod nienaturalnym kątem, by po chwili rozgałęzić się aż na pięć części.
Całość przypominała Tymirze upiorną rękę. Pięciolatka wzdrygnęła się na tę myśl, ale dzielnie podeszła do olbrzyma.
Kucnęła i ostrożnie włożyła długi patyk w niewielkie zagłębienie widoczne na jednym z korzeni.

Nagle rozległ się głuchy odgłos i drzewo zaczęło się lekko trząść.

Po pewnym czasie w pniu cerave pojawił się słabo widoczny zarys drzwi. Dziewczynka przybliżyła się do nich i
zlustrowała je wzrokiem. Wczoraj, kiedy to bawiąc się, dokonała tego odkrycia, wystraszyła się
i biegiem wróciła do swojej wioski. Przeklinała potem swoje tchórzostwo.
Leżąc wieczorem w łóżku, zastanawiała się, czym w rzeczywistości było znalezisko. Domostwo pełne elfów. Skarbiec smoka.
Krasnoludzkie wejście do podziemi… Pomysłów miała naprawdę wiele.
Jej nienasycona wyobraźnia zapragnęła dowiedzieć się prawdy.
Dlatego wróciła. Tylko z tego powodu.
Próbowała sobie wmówić, że powrót nie ma nic wspólnego ze znienawidzonymi snami. Tej nocy pojawił się kolejny z nich.
Stała w komnacie pełnej drzwi. Było jej bardzo zimno i jak najszybciej chciała się stamtąd wydostać.
Szukała kluczy, zamków, klamek. Nic. Wszystkie drzwi były całkiem płaskie, pozbawione jakichkolwiek nierówności.
Każda próba wydostania się na zewnątrz kończyła się niepowodzeniem. Udało się dopiero, gdy zrezygnowana
przyłożyła rękę do jednych z nich i rozkazała im, żeby się otworzyły.

„Mam nadzieję, że się uda”. Głęboko wciągnęła powietrze i drżącą dłonią dotknęła szorstkiej kory.
Starając się rozluźnić, z całych sił zapragnęła, by chociaż trochę się uchyliły.
Nic się nie stało.
„Może ich wcale nie trzeba otwierać ?” pomyślała Tymira.
Oparła się bokiem o drzewo i wyobraziła sobie, że znajduje się po drugiej stronie wejścia.
Poczuła lekkie szarpanie . Zaraz potem ziemia usunęła jej się spod nóg. Dziewczynka zaczęła
wirować w szaleńczym tempie. Krzyknęła i poczuła że spada w głęboką otchłań.
Przerażona otworzyła oczy i ze zdziwieniem dostrzegła, że stoi w małym, pozbawionym okien,
pomieszczeniu z kamienia, który w niczym nie przypominał komnaty ze snu. Było ciepło.
Dziewczynka czuła się tu bezpiecznie. Czuła, że pierwszy raz w krótkim życiu nic jej nie grozi.
Odwróciła się i z ulgą dostrzegła ledwie widoczną sylwetkę magicznych drzwi. Pokrzepiona ich widokiem zebrała w sobie
całą odwagę i postanowiła zbadać dokąd prowadzi rozległy korytarz, ściśle przylegający do Kamiennej Sali.
Idąc, rozglądała się zafascynowana. Tunel był szeroki na tyle, żeby dorosły
mężczyzna mógł się bez trudu przez niego przecisnąć. Sklepienie wydawało się bardzo odległe- dziewczynka musiała
wysoko zadzierać głowę, żeby je dojrzeć. Pomimo że twardy mur nie miał żadnych okien,
było jasno. Kiedy zastanawiała się nad powodem tego zjawiska, jej wzrok zatrzymał się
na ścianach. Zostały one szczelnie pokryte runami, od których promieniowało niebieskie światło.
Pod znakami znajdowały się różne napisy, które, jak dziewczynka podejrzewała,
objaśniały ich znaczenie. W powietrzu dało się wyczuć jakąś tajemniczą, potężną siłę.
Magia.

Mała szła jak zaczarowana, aż natknęła się na dwa niewielkie, prawie niewidoczne zagłębienia w ścianie.
Ostrożnie podeszło do nich i stanęła na palcach. Spojrzała przez szczeliny.
Jej oczom ukazał się niesamowity widok: ponad tuzin kobiet krzątało się w ogromnej
kuchni. Każda z nich miała na sobie biały fartuszek oraz siatkę okrywającą włosy. Rozmawiały wesoło,
dogadywały sobie i śmiały się głośno, podczas gdy ich ręce dokonywały cudów.
Na stoliku wyłożonym złotym obrusem piętrzyły się gotowe już potrawy, na których widok Tymirze zaburczało w brzuchu.

Gdy ciało jej zesztywniało od stania w niewygodnej pozycji, ruszyła dalej. Co jakiś czas
odkrywała nowe otwory, które ukazywały jej wspaniałe obrazy z życia bogatych i szczęśliwych ludzi.
Pełne wdzięku damy we wspaniałych sukniach, wytworni dżentelmeni odziani w pięknie
skrojone ubrania. Służba gotowa spełnić każde życzenie swoich chlebodawców. Zapragnęła być jedną z nich.
Niestety, jako córka ubogich wieśniaków, mogła co najwyżej o tym pomarzyć.

Nagle zauważyła, że korytarz się rozgałęzia, a ona sama znajduje się w dziwnym pomieszczeniu.
Wzdłuż bocznych ścian pięły się kręte schody. W przedniej części komnaty znajdował się
pięknie rzeźbiony okrągły stół, na którym stały niezliczone ilości szklanych pojemników wypełnionych kolorowymi cieczami.
W kącie stał wygodny fotel i niewielkie biurko. Całą resztę miejsca zajmowały wielkie, drewniane regały wypełnione po brzegi grubymi księgami.
„Szkoda, że nie umiem czytać”- zasmuciła się dziewczynka i zaraz skarciła się za tę myśl.
Tylko bogaci mężczyźni mogą posiadać umiejętność rozumienia tych ciągnących się w nieskończoność znaczków.
Kiedy już wypoczęła i była gotowa wracać do domu, usłyszała podniesione głosy.
Dochodziły z góry. Tymira zamarła ze strachu. Zaraz jednak się uspokoiła –
przecież już wcześniej stwierdziła, że w korytarzach dawno nikogo nie było.
Warstwy kurzu i wszechobecne pajęczyny były tego najlepszym dowodem.
Już w zamierzchłych czasach musiały być tajne, a sam sekret zaginął w ciągu wielu lat.
Teraz już nikt nie wiedział o istnieniu tajnych przejść.

Wbiegła lekko po schodach. Na samej górze było bardzo ciemno – światło padało
tylko przez wąski przesmyk w ścianie. Ostrożnie spojrzała przez niego. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała
czemu się przygląda. To była prawdziwa lekcja. Podekscytowana usiadła gwałtownie,
tym samym wprawiając drobinki kurzu w ruch.
Kichnęła.
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 01:12 przez BezAtux, łącznie zmieniany 2 razy.
Jeżeli za­bałaga­nione biur­ko jest oz­naką za­bałaga­nione­go umysłu, oz­naką cze­go jest pus­te biur­ko? Albert Einstein

2
spróbuję "poprzeżywać", zobaczymy, jak mi pójdzie.
Zamknęła oczy i poczęła wsłuchiwać się w otaczające ją zewsząd dźwięki.
zbędne, że "ją" otaczały dźwięki, to jasne, skoro "zamknęła" no i jak "otaczające", to "zewsząd".
wokół panuje idealna cisza, przerywana jedynie delikatnym szelestem liści.
albo idealna cisza, albo szelest.
Upewniwszy się, iż nikogo nie ma w pobliżu, podeszła do stojącego nieopodal drzewa.
„To musi być tutaj. Tego miejsca nie da się pomylić z żadnym innym” pomyślała przyglądając się
łatwiej było się rozejrzeć ;-)

a druga sprawa - podeszła z zamkniętymi oczami czy je otworzyła wczesniej, bo to niejasne jest.
drzewo zaczęło się lekko trząść.
drżeć.
Po pewnym czasie w pniu cerave pojawił się słabo widoczny zarys drzwi.
zarys to niezbyt wyraźny kształt, czyli masz tautologię.
Jej nienasycona wyobraźnia zapragnęła dowiedzieć się prawdy.
ciekawosc, nie wyobraźnia. przynajmniej w tym kontekscie.
Wszystkie drzwi były całkiem płaskie, pozbawione jakichkolwiek nierówności.
większosć drzwi ma tę dziwną własciwośc ;-)
Poczuła lekkie szarpanie . Zaraz potem ziemia usunęła jej się spod nóg. Dziewczynka zaczęła wirować w szaleńczym tempie. Krzyknęła i poczuła że spada w głęboką otchłań.
powt.
poza tym nie można poczuć, ze się spada w głęboka otchłań, można poczuć, ze się spada, jak głęboko, to raczej mozna tylko zobaczyć albo usłyszec, jak coś wrzucisz, np. kamień do studni.
stoi w małym, pozbawionym okien(,) pomieszczeniu z kamienia, który w niczym nie przypominał komnaty ze snu.
int.
a druga sprawa - piszesz o pomieszczeniu, więc 'które' i 'nie przypominało'.
Dziewczynka czuła się tu bezpiecznie. Czuła, że pierwszy raz w krótkim życiu nic jej nie grozi.
powt.
dla dziewczynki jej życie nie jest "krótkie", moze takie być dla ciebie, bo masz porównanie.
zebrała w sobie całą odwagę
podkreslenie zbędne.
Zostały one szczelnie pokryte runami, od których promieniowało niebieskie światło.
Pod znakami znajdowały się różne napisy, które, jak dziewczynka podejrzewała,
objaśniały ich znaczenie.
skąd dziecko ma wiedzieć które napisy są nadrzędne? moze wystarczy zwrócić uwagę, że ściany były pokryte napisami w dwóch róznych, bo ja wiem, językach? alfabetach?
Już w zamierzchłych czasach musiały być tajne, a sam sekret zaginął w ciągu wielu lat.
Teraz już nikt nie wiedział o istnieniu tajnych przejść.
a to wiemy, bo...?

hm, technicznie przydałoby się popracować nad tym kawałkiem, jest nieco zaplątany, opisujesz rzeczywistośc wtedy, gdy wydaje się, ze wyczerpuje się jeden pomysł - następny z niego nie wynika, często nawet nie pasuje - jak stół z naczyniami - ot, pojawił się jak diabeł z pudełka, nic nie wniósł do opowieści, i zniknał.

skojarzenie z 'alicją w krainie czarów' jest tak silne, że ciezko się od niego uwolnić i zza każdej litery czytelnik spodziewa się wyskakującego białego królika.

no cóż, pewnie po tym, jak dziewczynka kichneła coś sie zacznei dziać - odkryją ją, naucza czytać i...? zostanie "chlebodawczynią"?

w każdym razie tragicznie nie jest ;-)

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 01:12 przez ravva, łącznie zmieniany 1 raz.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

3
Za dużo do "przeżywania" tutaj nie ma : ).
Nie trzymało mnie w napięciu (może nie miało?), ale też nie wynudziło. Narrator nieco naiwny, ale rozumiem, że wszystko jest opisywane z perspektywy dziecka, więc nic dziwnego ;). Technicznie nie ma tragedii, ale fabuła średnio wciąga, ma się wrażenie, że "kiedyś, gdzieś, było już coś podobnego...".
Jak dla mnie, za mało opisów tych cudownych sal i emocji dziewczynki - a to są chwile, kiedy autor może pochwalić się warsztatem i językiem.
Podsumowując - nie jest źle, ale z chęcią poczytałabym coś nieco bardziej rozbudowanego językowo.
Pozdrawiam serdecznie ;)

4
@ ravva

Dziękuję za weryfikację :)
Wiedziałam, że w tym fragmencie znajdziecie całkiem dużo błędów.
Oczywiście masz rację w tym, co napisałaś. Wezmę to pod uwagę i jak najszybciej wszystko poprawię ;)
ravva pisze:
bezatux pisze: Dziewczynka czuła się tu bezpiecznie. Czuła, że pierwszy raz w krótkim życiu nic jej nie grozi.

powt.


Powtórzenie tego słowa było tutaj celowe...
Źle to wygląda? Mam je usunąć?
ravva pisze: no cóż, pewnie po tym, jak dziewczynka kichneła coś sie zacznei dziać - odkryją ją, naucza czytać i...? zostanie "chlebodawczynią"?
Niet. :P
Banał=ble


@KaiCyz
KaiCyz pisze:Narrator nieco naiwny, ale rozumiem, że wszystko jest opisywane z perspektywy dziecka, więc nic dziwnego ;)


Tak właśnie miało być :D próbowałam się trochę wczuć w pięciolatkę.
Niestety nie do końca mi to wyszło:
ravva pisze:
bezatux pisze:Zostały one szczelnie pokryte runami, od których promieniowało niebieskie światło.
Pod znakami znajdowały się różne napisy, które, jak dziewczynka podejrzewała,
objaśniały ich znaczenie.
skąd dziecko ma wiedzieć które napisy są nadrzędne? moze wystarczy zwrócić uwagę, że ściany były pokryte napisami w dwóch róznych, bo ja wiem, językach? alfabetach?
I oczywiście- muszę popracować nad warsztatem. Zawsze miałam problem z długimi opisami.
Jak dla mnie jedno zdania wystarczy w zupełności. Niestety reszta świata uważa inaczej :(
Jeżeli za­bałaga­nione biur­ko jest oz­naką za­bałaga­nione­go umysłu, oz­naką cze­go jest pus­te biur­ko? Albert Einstein

5
BezAtux pisze:@ ravva

Dziękuję za weryfikację :)
cała przyjemnośc po mojej stronie.
ravva pisze:
bezatux pisze: Dziewczynka czuła się tu bezpiecznie. Czuła, że pierwszy raz w krótkim życiu nic jej nie grozi.
powt.
Powtórzenie tego słowa było tutaj celowe...
Źle to wygląda? Mam je usunąć?
własciwie oba zdania mają to samo znaczenie, usunięcie jednego rozwiaze problem.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

6
ravva pisze:
bezatux pisze:
ravva pisze: powt.
Powtórzenie tego słowa było tutaj celowe...
Źle to wygląda? Mam je usunąć?
własciwie oba zdania mają to samo znaczenie, usunięcie jednego rozwiaze problem.


hmm... Chciałam dyskretnie nakierować czytelnika na to, że życie dziewczynki wcale nie było przyjemne.
Pewnie masz rację i powinnam usunąć jedno z nich. Po prostu nie satysfakcjonuje mnie zdanie:

Dziewczynka czuła, że pierwszy raz w krótkim życiu nic jej nie grozi.

Jest całkiem nie w moim stylu :/





Włąśnie wstawiłam do tekstu poprawiony fragment i doszłam do wniosku, że jednak pasuje :)
Takie szarpane zdania tylko ukazują mój chaotyczny sposób myślenia...
Jeżeli za­bałaga­nione biur­ko jest oz­naką za­bałaga­nione­go umysłu, oz­naką cze­go jest pus­te biur­ko? Albert Einstein

7
BezAtux pisze:Pewnie masz rację i powinnam usunąć jedno z nich. Po prostu nie satysfakcjonuje mnie zdanie:

Dziewczynka czuła, że pierwszy raz w krótkim życiu nic jej nie grozi.

Jest całkiem nie w moim stylu :/
nie przejmuj sie, nie jestem pisarzem, nawet nie weryfikatorem, te korekty to zabijanie czasu.
byle do poniedzialku :-D
Włąśnie wstawiłam do tekstu poprawiony fragment i doszłam do wniosku, że jednak pasuje :)
Takie szarpane zdania tylko ukazują mój chaotyczny sposób myślenia...
ok.
każdy pisze inaczej.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

8
ravva pisze:
BezAtux pisze: wokół panuje idealna cisza, przerywana jedynie delikatnym szelestem liści.
albo idealna cisza, albo szelest.
Mogłabym uratować powyższe zdanie dopisując słówko "prawie"?

(...)wokół panuje prawie idealna cisza, przerywana jedynie delikatnym szelestem liści.
ravva pisze:
BezAtux pisze:Po pewnym czasie w pniu cerave pojawił się słabo widoczny zarys drzwi.
zarys to niezbyt wyraźny kształt, czyli masz tautologię.
Naprawdę? Czyli nie można mówić "wyraźny zarys"? Ani nic podobnego?
ehh... Nie wiedziałam :(
ravva pisze:
BezAtux pisze:
Jej nienasycona wyobraźnia zapragnęła dowiedzieć się prawdy.

ciekawosc, nie wyobraźnia. przynajmniej w tym kontekscie.
Rzeczywiście. Masz (jak zwykle zresztą) rację.
ravva pisze:
BezAtux pisze: Wszystkie drzwi były całkiem płaskie, pozbawione jakichkolwiek nierówności.
większosć drzwi ma tę dziwną własciwośc ;-)
A klamki? Dziurki od kluczy? Szybki? Judasze?
ravva pisze:
BezAtux pisze:Poczuła lekkie szarpanie . Zaraz potem ziemia usunęła jej się spod nóg. Dziewczynka zaczęła wirować w szaleńczym tempie. Krzyknęła i poczuła że spada w głęboką otchłań.
powt.
poza tym nie można poczuć, ze się spada w głęboka otchłań, można poczuć, ze się spada, jak głęboko, to raczej mozna tylko zobaczyć albo usłyszec, jak coś wrzucisz, np. kamień do studni.
Prawda, prawda :)



ravva pisze: a to wiemy, bo...?
ravva pisze:hm, technicznie przydałoby się popracować nad tym kawałkiem, jest nieco zaplątany, opisujesz rzeczywistośc wtedy, gdy wydaje się, ze wyczerpuje się jeden pomysł - następny z niego nie wynika, często nawet nie pasuje - jak stół z naczyniami - ot, pojawił się jak diabeł z pudełka, nic nie wniósł do opowieści, i zniknał.
Chyba odkryłam na czym polega mój problem! :D
Moja (nienasycona :P ) wyobraźnia działa zbyt... szybko? chaotycznie?
Mam za dużo pomysłów i nie potrafię ich dobrze przekazać.
Zakładam, że Czytelnik "widzi" to samo co ja. A tak przecież nie jest! :(
Jeżeli za­bałaga­nione biur­ko jest oz­naką za­bałaga­nione­go umysłu, oz­naką cze­go jest pus­te biur­ko? Albert Einstein

9
Jego pień był ogromny; wyrastał prosto z ziemi i piął się w górę na parę jardów.
To oczywiste chyba, że wyrasta z ziemi?
Dziewczynka przybliżyła się do nich i
zlustrowała je wzrokiem.
Przyjrzała się im. Prościej - lepiej.
„Może ich wcale nie trzeba otwierać ?” pomyślała Tymira.
Albo kursywa, albo cudzysłów. Naraz się ni da.
Poczuła lekkie szarpanie .
Krzyknęła i poczuła że spada w głęboką otchłań.
A co z drzwiami? Po co one były?
Było ciepło.
Dziewczynka czuła się tu bezpiecznie. Czuła, że pierwszy raz w krótkim życiu nic jej nie grozi.
Za mało. Wypadałoby więcej napisać o tym, jak się dziewczynka czuje.
...ściśle przylegający do Kamiennej Sali.
...do kamiennej śali. Nie ma powodu, by używać dużej litery.
Kiedy zastanawiała się nad powodem tego zjawiska, jej wzrok zatrzymał się
na ścianach.
Piszesz tak, jakby ich wcześniej nie zauważyła. Mało prawdopodobne zważywszy na to, że są na nich świecące runy. Powinno to być pierwsze, co zauważyła a nie ostatnie.
Pod znakami znajdowały się różne napisy, które, jak dziewczynka podejrzewała,
objaśniały ich znaczenie.
Jakbym widziała karty Kulejewskiej...
Mała szła jak zaczarowana, aż natknęła się na dwa niewielkie, prawie niewidoczne zagłębienia w ścianie.
Czemu jej uwagę przykuły te niewidoczne zagłębienia a nie runy?
Spojrzała przez szczeliny.
No to zagłębienia czy szczeliny?
Służba gotowa spełnić każde życzenie swoich chlebodawców. Zapragnęła być jedną z nich.
Zechciała być służącą?
Nagle zauważyła, że korytarz się rozgałęzia, a ona sama znajduje się w dziwnym pomieszczeniu.
Trudno mi sobie to wszystko wyobrazić. Jest nadal w korytarzu czy w komnacie?
...na którym stały niezliczone ilości szklanych pojemników wypełnionych kolorowymi cieczami.
...na którym stały niezliczone szklane pojemniki wypełnione...
W kącie stał wygodny fotel i niewielkie biurko.
Skąd wie, że wygodny?
Kiedy już wypoczęła i była gotowa wracać do domu, usłyszała podniesione głosy.
Jak i gdzie wypoczęła? Ominęłaś tu część opowieści.
Tymira zamarła ze strachu. Zaraz jednak się uspokoiła –
przecież już wcześniej stwierdziła, że w korytarzach dawno nikogo nie było.
Nielogiczne. W końcu kogoś słyszy. Informacja, że nikogo od wieków w tych korytarzach nie było nie ma znaczenia. Właśnie się pojawił.
Już w zamierzchłych czasach musiały być tajne, a sam sekret zaginął w ciągu wielu lat.
Skąd to wie?
Wbiegła lekko po schodach.
Jakich schodach?
Na samej górze było bardzo ciemno – światło padało
tylko przez wąski przesmyk w ścianie.
Przesmyk - wąskie, ciasne przejście. A tu mamy szczelinę.

Masz wyobraźnię, pomysł na opowiadanie też jest. Ale jak na razie jest to bezbarwny szkic a nie porządne opowiadanie. Popracuj nad językiem. Niech będzie on bogatszy i bardziej opisowy. Nadaj tekstowi głębi. Pozwól czytelnikowi wyraźniej zobaczyć świat który stworzyłaś. Bohaterka też jest mało przekonywująca. Ma imię. Czemu tak mało go używasz? Pozwoli to czytającemu spojrzeć na nią przychylniejszym okiem. Dziewczynka brzmi bardzo bezosobowo... Nie piszesz też wiele o jej uczuciach, a taka podróż przecież musi wywoływać. Zamiast tego Tymira idzie i idzie a ty opisujesz tylko przebytą drogę. Za mało. Podobało mi się, ale czuję niedosyt.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”