Zapętlone [miniatury] [obyczaj?]

1
Proszę pani, a Tośka chce zniknąąąć!
Tośka zawsze lubiła zabawę w chowanego. Lubiła kryjówki, w których czuła, że nikt przenigdy jej nie znajdzie. Siedziała tam godzinami, aż wreszcie wychodziła, szczerząc krzywe zęby. Ale nie miała do kogo się uśmiechać, wszyscy już się rozproszyli, poszli do przytulnych domów. Tylko ona w ukryciu czekała, aż wreszcie ktoś krzyknie, aż wreszcie ktoś sobie o niej przypomni, ale nikt nigdy tego nie robił…
Kiedy Tośka skończyła piętnaście lat, postanowiła kategorycznie zniknąć.
Zaczęła od tłuszczu na brzuchu, potem zmalały jej ledwie wyrośnięte piersi, potem przyszła pora na uda, a potem Tośki już niemal nie było. Już blisko, blisko rozsypania ledwie przetrzymywanych przez skórę kości. Aż wreszcie żebra się przebiły, aż wreszcie Tośka zażyła babciną morfinę i zniknęła.
Zniknęła na zawsze.
Jest w miejscu, w którym nikt jej już nie znajdzie, z którego ona już nie wyjdzie, w którym nikt jej nie skrzywdzi, w którym już nie poczuje smaku głodu, w którym krew nie będzie mieszać się ze łzami, w którym Tośka będzie już zawsze szeroko uśmiechnięta.
parkowa ławka, 12/06



Kółko i krzyżyk
- Jak wygram z tobą w kółko i krzyżyk, pójdziesz ze mną do łóżka – powiedział, uśmiechając się zbójecko, chłopak w ciemnym garniturze.
Szczupła, ale nie przesadnie, dziewczyna uniosła znudzony wzrok znad wymiętolonej kartki papieru z jakimiś datami, zmierzyła nieznajomego spojrzeniem gotowym ściąć wodę w lód.
- Że co? – wydukała w końcu, gdy Łysy wciąż pozostawał w jej polu widzenia i najwyraźniej nie zamierzał z niego zniknąć.
- Jak wygram…
- To już wiem, ale ty myślisz, że się na to zgłodzę?
- Tak, bo inaczej zaciągnę cię w krzaki i po prostu zmuszę, a tego byś nie chciała, prawda?
Kolejny uśmieszek, a kiedy dziewczyna próbowała uciekać, chusteczka nasączona chloroformem zawędrowała na jej smukłą twarzyczkę.
Nikt nie widział. Nikt nie słyszał. Biały dzień. Pośrodku parczku, krzaki, bez świadków i krzyków.
„Skatowano maturzystkę… Seryjny morderca-gwałciciel wciąż na wolności.”
centrum, 13/06


Był sobie chłopiec
Nie zwracał uwagi. Zwyczajny. Bardzo zwyczajny. Przemykał przez miasto niepostrzeżenie. Znał każdy zaułek. Każdy mostek. Ścieżkę. Dom. Zapamiętywał wszystko i wszystkim. Wiedział o ludziach więcej niż oni, by chcieli. Chudy, umorusany farbą, delikatne rysy twarzy, nieokreślony kolor włosów ni to brązowy, ni blond. Jednak posiadał w sobie coś niezwykłego – bystre, czarne oczy, które potrafiły przeszywać na wskroś, wydawało się, że sięgają do głębi duszy, do jej najciemniejszych odmętów i wyłapują, co gorsze cechy. Wszyscy podświadomie go unikali, instynktownie obawiali się jego spojrzenia. Dzieci nie chciały się z nim bawić. Dorośli traktowali go niczym szczura, a czasem nawet gorzej. Jedynie w ramionach ukochanej matki mógł liczyć na chwilę ciepła, na zrozumienie, inni potrafili tylko nim pogardzać… On jakby nie przejmował się słowami rzucanymi w jego stronę, wiedział, że zawsze będzie tylko zwyczajnym chłopcem, który nigdy nie posiądzie mocy… Który nie zawładnie pogodą. Który nie wzbudzi płomieni sięgających najwyższego drapacza chmur. Który na zawsze pozostanie dzieckiem złodzieja. Nawet, jeśli udało mu się zawiązać jakiekolwiek więzi i tak musiał opuszczać miejsce, w którym już się zadomowił, które już rozgryzł, w którym poczuł się przez krótką chwilę swojsko…
On wszędzie był obcy. Czuł przeraźliwą pustkę. Jakby czegoś mu brakowało. Samotny. Bez przyjaciół. Znajomych… Zawsze sam.
Z rosnącą rządzą mordu w oczach.
podwórko, 11/06
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:54 przez Cicuta, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Zaczęła od tłuszczu na brzuchu, potem zmalały jej ledwie wyrośnięte piersi, potem przyszła pora na uda, a potem Tośki już niemal nie było.
Powtórzenie.

O co chodzi z tą krwią i łzami? Jeżeli coś działo się w jej życiu złego, tak bardzo, że zapragnęła zniknąć, warto byłoby to zasygnalizować na początku. Czytelnik może być lekko zdziwiony widząc takie zakończenie.
Szczupła, ale nie przesadnie, dziewczyna uniosła znudzony wzrok znad wymiętolonej kartki papieru z jakimiś datami, zmierzyła nieznajomego spojrzeniem gotowym ściąć wodę w lód.
Zbyt dużo szczegółów.
gdy Łysy wciąż pozostawał w jej polu widzenia
Łysy to przezwisko? Dlaczego z dużej? Możesz napisać po prostu "chłopak". Zbyt dużo określeń może być mylące a i niepotrzebne w tak krótkim tekście.
chusteczka nasączona chloroformem zawędrowała na jej smukłą twarzyczkę.
Powędrowała do nosa.
Seryjny morderca-gwałciciel wciąż na wolności.
Morderca i gwałciciel.
Nie zwracał uwagi.
Nie zwracał niczyjej uwagi.
Zapamiętywał wszystko i wszystkim.
Wszystko i o wszystkich.
Wiedział o ludziach więcej niż oni, by chcieli.
Bez przecinka.
Nawet, jeśli udało mu się zawiązać jakiekolwiek więzi
Powtórzenie.

Ta ostatnia miniaturka jest najmniej dopracowana. Wiele informacji, nie wiadomo za bardzo, jak się ze sobą one łączą. Zwyczajny chłopiec, który jednak potrafił przejrzeć ludzką duszę? Dlaczegóż miałby móc zawładnąć pogodą? No i ta miniatura nie ma zakończenia.

Tak ogólnie, to zabrakło mi jakiegoś przesłania w tych miniaturkach. Wszystkie one są jakby szkicem, pomysłem na tekst. Ot, impresje, z których może wyjść coś ciekawego. Jak na razie, pozostawiają poczucie niedosytu.

3
Słuchaj, dawno tego nie robiłem, więc sorry jeśli gdzieś się wywrócę. Nie bij.
Cicuta pisze:Siedziała tam godzinami, aż wreszcie wychodziła, szczerząc krzywe zęby. Ale nie miała do kogo się uśmiechać, wszyscy już się rozproszyli, poszli do przytulnych domów.
A weź to wywal. Albo zwolnij, pokaż jak bardzo przytulne były - może i Tośka na tym skorzysta, jeśli skontrastujesz to z np. jej NIEPRZYTULNYM domem. Może?
Cicuta pisze:- Jak wygram z tobą w kółko i krzyżyk, pójdziesz ze mną do łóżka – powiedział, uśmiechając się zbójecko, chłopak w ciemnym garniturze.
Moglibyśmy nie bawić się tymi przecinkami i zbudować zgrabniejsze zdanie? To tylko góralska propozycja, nic zobowiązującego - jeden numerek. Jedyny. Jak wygram z tobą w kółko i krzyżyk, pójdziesz ze mną do łóżka – powiedział chłopak w ciemnym garniturze. Uśmiechał się zbójecko. Moim zdaniem raz, że lepiej się czyta - bo jest zgrabniejsze, dwa: taka konstrukcja wrzuca czytelnika w jakiś tam schemat tempa czytania. Ta zabawa dłuższymi i krótkimi zdaniami jest całkiem spoko.
Cicuta pisze:Jedynie w ramionach ukochanej matki mógł liczyć na chwilę ciepła, na zrozumienie, inni potrafili tylko nim pogardzać… On jakby nie przejmował się słowami rzucanymi w jego stronę, wiedział, że zawsze będzie tylko zwyczajnym chłopcem, który nigdy nie posiądzie mocy… Który nie zawładnie pogodą. Który nie wzbudzi płomieni sięgających najwyższego drapacza chmur. Który na zawsze pozostanie dzieckiem złodzieja. Nawet, jeśli udało mu się zawiązać jakiekolwiek więzi i tak musiał opuszczać miejsce, w którym już się zadomowił, które już rozgryzł, w którym poczuł się przez krótką chwilę swojsko…
A gdyby dokładniej opisać jego relacje z matką? Jakiś dialog, ewentualnie jakiś monolog. Trochę plastyczności nie zawadzi. Tak mnie się zdaje.

Ebru fajnie i zgrabnie wyłapała resztę. Warto zwrócić uwagę na jej rady. Warto poprawić ten tekst. Warto spróbować napisać go jeszcze raz. Naprawdę warto. W końcu wszyscy jesteśmy po to, by robić coś, co później warto oglądać, czytać czy jeść.

Czy podobało mi się? Pewniak, że zachęciło. Zaciekawiło. Jest zbyt krótkie, żeby mówić coś więcej.

Pozdro.

4
Cześć

Także... nie wiem czy stać mnie na konstruktywną krytykę, ale chyba nie. Nie mam nic do miniatur. To znaczy prawi nic, bo jak dla mnie jako takie powinny być tylko krótki oddechem w dorobku każdej osoby piszącej, ale to nic; może u Ciebie właśnie nim były.

Nie będę zawracał sobie i Ci głowy wypisywaniem błędów interpunkcyjnych, ortograficznych itd., bo są od tego osoby po prostu lepsze, a poza tym, w tych mini miniaturkach wydaje mi się to wręcz małostkowe.

Nie rozumiem, po co? Po co je napisałeś - i zaznaczam, że nie jestem ignorantem; przed napisaniem tego postu przeczytałem, co nieco. Chociażby: HISTORIA O KIEROWCY AUTOBUSU, KTÓRY CHCIAŁ BYĆ PANEM BOGIEM. Polecam.

Tak więc nie rozumiem, po co? Pomijając fakt, że nawet miniaturki nie muszą być tak zminimalizowane to po prostu, te Twoje, niczego nie zawierają. Żadnej treści. Po każdej zadawałem sobie pytanie, ale po co w ogóle pisać coś takiego. Lepiej gdybyś poświęcił ilość znaków zawartych w tych trzech miniaturkach na jakąś jedną, która coś wnosi, a czytelnik nie musi czuć, że te trzy minuty były zupełnie... puste. Bo nawet nie można powiedzieć, że zmarnowane. Nawet na kwejku zdarza się, że ktoś zawrze więcej treści (:

Jedynym plusem jest chyba to, że ani ja-czytelnik ani ty-autor chyba nie musieliśmy wkładać zbyt wiele wysiłku.

Powodzenia w dalszej pracy.
„Prawdziwa mądrość zaczyna się, kiedy przestajesz cytować innych ludzi...”

5
Hej,

Tośka jest w porządku, podoba mi się.
Ładnie pokazałaś brak uwagi, ograniczenia poświęcanego jej czasu.
Czytałem i rozumiałem, że Tośka podrosła i znowu się schowała, a obok nie ma nikogo kto chciał by ją odnaleźć. I ona już nigdy się nie odnajdzie, ani nie zostanie odnaleziona.

I pomijając:
w którym nikt jej nie skrzywdzi, w którym już nie poczuje smaku głodu, w którym krew nie będzie mieszać się ze łzami
czego nie rozumiem, bo z wcześniejszej partii tekstu przebija tylko samotność, a tu nagle głód, krzywda, ból i łzy, jest ok.

Niestety dalej jest mniej fajnie.

Druga miniatura jest kiepska. Nie w niej nie wciąga, nic nie daje po głowie i co najgorsze - nic z niej nie wynika.
Drażni "wymiętolona kartka" oraz "pośród parczku".
Dźga w oczy "To już wiem, ale ty myślisz, że się na to zgłodzę?".

Ostatnia miniatura miała potencjał, ale coś go zabiło.
Może był to nadmiar wielokropków.
Może wtrącone zupełnie z kosmosu zdania, że nie posiądzie mocy.
Ogólny wizerunek miniatury kompletnie zepsuła żądza.
A było blisko do czegoś fajnego.

Nie umiem się zdecydować czy jakaś wrażliwość tych tekstów jest kreowana czy naturalna.
A to niedobrze, bo nie powinienem się zastanawiać.
Napisz coś dłuższego.
Proszę.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

6
Pierwsza miniatura jest naprawdę ciekawa. Bardzo ładne przejście z zabawy w chowanego w wątek anorektyczny. Pomysłowe, na pewnym surrealistycznym poziomie logiczne. Klimatyczne.

Druga miała fajny początek, zapowiadało się humorystycznie z tą grą w kółko i krzyżyk, niestety pojawił się nagły zwrot na wątek gwałciciela-mordercy i zrobiło się mocno bezpłciowo. Nudno. Nie wystarczy wprowadzić czegoś brutalnego, żeby przykuć uwagę.

Trzecia wydaje mi się zlepkiem jakichś wątków, z których finalnie niewiele wynika. Szczególnie ostatnie zdanie zabija klimat, jest zbyt wymuszone, pseudomroczne.

Gdyby te wszystkie miniatury łączyło coś więcej poza enigmatycznymi podpisami na końcu, i gdyby ta druga i trzecia były inaczej zaprojektowane, mogłoby z tego wyjść coś interesującego. Bo naprawdę fajnie się zaczęło. Za wątek Tośki szacun. Ładnie napisany i pomyślany. Potem - tak mi się wydaje - zaczęło brakować pomysłów na tę koncepcję.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron