Złoty kłos

1
WWWCiepłe promienie słońca wlewały się powoli przez okno do pokoju. Wdrapywały się na łóżko, w którym spał potężny mężczyzna. Długa, bujna i majestatyczna broda dodawała co najmniej kilkunastu lat i bystrości właścicielowi. Ogorzała od wiatru twarz mogła świadczyć jedynie o jego bogatym doświadczeniu i pracowitości. Długie i potargane włosy lepiły się ze sobą, jak u każdego szanującego się mędrca.
WWWGdy ciepło ogarnęło go od stóp do głów, zamrugał kilkukrotnie, ziewnął ciężko i spektakularnie. Zsunął się na krawędź łoża i spojrzał w okno, mrużąc oczy od oślepiającego blasku. Trwał długą chwilę w tej pozycji, w tej widowiskowej zadumie. Podniósł się, podrapał po ciężko zwisającym brzuszysku i wsunął na siebie postrzępioną, lnianą koszulę. Skierował dziarski krok ku drewnianemu kubełku w kącie pokoju. Złoty strumień wypełnił go niemalże po brzegi. Chwycił więc owe naczynie, otworzył okno i lunął nim przed siebie. Niewielka tęcza mignęła na moment w tle złocistego deszczu.
WWWPrzed mężczyzną rozpostarł się widok bezgranicznego i falującego na wietrze morza pszenicy. Daleko nad horyzontem wisiał jarzący, pomarańczowy okręg. Rosły mąż zmrużył na moment oczy, pozwalając słońcu opatulić się ciepłym dotykiem. Wiatr przekradł się obok niego do środka, muskając chłodno, acz przyjemnie. Gdy uniósł ponownie powieki spostrzegł łanię, brnącą przez złote kłosy.
WWWTo nie była jednak łania, lecz jego żona. Najpiękniejsza istota, jaka stąpała kiedykolwiek po tej ziemi. Jej figlarny wzrok rozgrzewał każdego mężczyznę od środka, jasne włosy opadały kaskadą na obfity biust, delikatny i malutki nosek aż sam się prosił o pocałunek. Pełne i soczyście czerwone usta działały jak zaklęcie, które omamiało każdego kto na nie spojrzał. Słowem, istna bogini, a nawet więcej, gdyż przyćmiewała urodą Wenus. Nawet kłosy usuwały się przed nią, przed swoją Demeter, by mogła stąpać dalej swymi drobnymi i delikatnymi stópkami.
WWWDumny mąż wpatrywał się w nią przez długi czas, rozkoszując się tym widokiem do granic możliwości. Czar jednak nagle prysnął, gdy tylko przypomniał sobie sen, który Bogowie zesłali mu tej nocy.
- Ach, moja najsłodsza żono. Dla ciebie pokonałbym góry i morza, splunął w twarz wszystkim władcom, przemierzył Hades wzdłuż i wszerz, dlaczego więc ty ranisz mnie tak boleśnie? Widziałem wszystko we śnie, jak wykradasz się nocą do innego mężczyzny. Cóżem ja ci uczynił? Czym zasłużył na ten los? Czy moja miłość nie jest ci wystarczająca? Musisz szukać ciepła w łożu innego, moja słodka Heleno? Ach, co ja biedny mogę począć. Bez ciebie jestem jak kwiat bez wody i słońca, usycham powoli. Twoja miłość jest jedynym, co trzyma mnie przy życiu, moja piękna.
WWWOdwrócił się na pięcie od okna i przeszedł do kuchni. Musiał schylać się, by nie uderzyć o sufit, taki bowiem był wysoki. Tam spoczął na niskim, skrzypiącym złowrogo krzesełku. Zajrzał do glinianego kubka, lecz nic w nim nie znalazł, ani kropli. Wpatrywał się więc przed siebie nieobecnym, zamyślonym wzrokiem. Na twarzy jego rysował się ból i cierpienie, którego zwykły śmiertelnik nie potrafiłby pojąć.
- Mój kochany, cóż to się stało? – podbiegła do niego krokiem lekkim niczym motyl ukochana i przyłożyła drobną dłoń do jego pomarszczonego w zamyśleniu czoła. – Nie, nie jesteś gorący, jesteś zdrów, co więc cię trapi mój słodki?
WWWRosły mąż spojrzał na nią posępnym wzrokiem, lecz nie przemówił.
- Słońce świeci jasno na dworze, rośliny same wyciągają ku niemu szyję, chcąc nacieszyć się przyjemnym ciepłem jak najdłużej. Może wybierzesz się kochany na spacer? Z pewnością nie zaszkodzi, a nawet i pomoże. – Krzątała się w międzyczasie przy zwisających na sznurze suszonych roślinach i grzybach. – Serce mi pęka, gdy widzę cię tak ponurego i wykończonego. Cóż cię trapi, powiedz mi proszę.
- Kwiecie mój złocisty, powiedz mi proszę, zupełnie szczerze, gdzie twoje drobne nóżki zaniosły cię tej nocy?
To pytanie zaskoczyło wyraźnie złotowłosą piękność. Uniosła brwi i odwróciła się plecami do ukochanego, jąkając się już nie tak żywiołowo.
- A cóż to? Gdzie mogłabym być? Doprawy zabawne pytanie.
- Odpowiedz mi proszę.
- Przecież wiesz, spałam u twego boku.
- Czyżby? – Odsunął się wraz z krzesłem, zgrzytając o podłogę, i podniósł się na nogi.
- Czy to jakiś żart, mój najsłodszy? Jeśli tak to z pewnością bardzo udany – pisnęła półgłosem.
Stanął nad nią, wiercąc ją na wskroś swym charakterystycznym, nie znoszącym łgarstwa wzrokiem.
- Gdzie?
Skurczyła się nagle w jego cieniu, jak kwiat po zapadnięciu zmroku.
- Skoro tak nalegasz, wybrałam się nocą na spacer. Nie mogłam zasnąć, było zbyt parno, a na dworze księżyc błyszczał zachęcająco srebrzystą poświatą.
- I do kogo zawędrowałaś?
- Do kogo?
- Są tylko dwie osoby, do których jest wystarczająco blisko, by odwiedzić ich pod osłoną nocy. Jeden, Henry, jest już tak stary, że potyka się o własną brodę, z kolei Ralph…
Kobieta wzdrygnęła się na to imię.
- Bogowie, a więc to prawda! Mój najsłodszy nektar, najpiękniejszy kwiat, moja najmilsza żona mnie zdradza! – ryknął do siebie, rozglądając się pełnym rozpaczy wzrokiem. – Niech ja go złapię w swoje ręce, będzie błagał o prędką śmierć, będzie błagał o dar łaski. Cerber będzie przy mnie potulnym zwierzątkiem. – Ruszył w stronę ściany, o którą stała oparta kosa, obok innych narzędzi rolniczych. – Niech błaga, niech skomle jak zbity pies, niech łka jak bezradne dziecię. Ja mu pokażę! – Chwycił broń i doskoczył do drzwi, przy których zastał ukochaną.
- Mój kochany mężu, wybacz mi proszę, to już się nigdy nie powtórzy, Bogowie mi świadkami, już nigdy nie spojrzę na innego mężczyznę. – Starała się wtulić w jego ramię, lecz odepchnął ją z dziecinną wręcz łatwością.
- Zejdź mi z drogi pókim dobry! – ryknął, wychodząc z domu.
WWWDługimi susami zmierzał w kierunku chatki sąsiada. Pies w oddali ujadał wściekle, lecz umilkł wnet na widok mężczyzny. Kury uciekały przed jego krokami, obawiając się zmiażdżenia. Nawet słońce zdawało się błyszczeć jakoś bladziej z obawy przed jego gniewem. Ziemia drżała pod jego stopami, a wiatr pierzchł naprzód.
- Czym obraziłem Bogów, że taki los okrutny mnie spotyka? Czy to fatum? Czy może plan mizernie uknuty przez moich wrogów? Nikt nie może mi odpowiedzieć, miejmy nadzieję, mój towarzyszu – spojrzał wówczas na kosę – że ty pomożesz mi odkryć stojącą za tą zdradą prawdę.
WWWGdy był już blisko chatki, ujrzał stojącego w drzwiach mężczyznę, który zasłaniając dłonią przed słońcem oczy, wpatrywał się w kierunku nadchodzącego męża. Gdy tylko dostrzegł śmiercionośne narzędzie dzierżonego w jego dłoniach, zatrzasnął się w środku.
- Mój kochany sąsiedzie! Gdzie twoja słynna gościnność? Czyżbyś zapomniał o dobrym wychowaniu? To iście nie w twoim stylu!
Wówczas z okna chatki wyjrzała głową Ralpha.
- Witaj przyjacielu, witaj! Niczego nie zapomniałem, wręcz odwrotnie! Choroba mnie nęka, bardzo, a nawet rzekłbym nadzwyczaj! Troszczę się więc o twe zdrowie mój miły!
- Troszczysz się, oj tak, ale nie o moje zdrowie, co to to nie. Troszczysz się o moją miłość, o Boginię, której przyszło stąpać po tym ziemskim padole.
- Chyba nie dosłyszałem – zająknął się Ralph – mógłbyś powtórzyć?
- Z przyjemnością. – Przetarł rękawem ostrze kosy, aż zabłyszczało. - Mówiłem o tym, z jaką troską opiekujesz się moją żoną.
- Sąsiedzie kochany, twe oskarżenia ranią mnie wielce. Jak mógłbym zachować się tak plugawie i niewdzięcznie względem ciebie?
- Oszczędź sobie, moja piękna żona sama się przyznała. – Ruszył w stronę drzwi.
- Stój! Naprawdę nie chcę byś się zaraził!
- Na choroby jestem odporny, ale nie na zniewagę. Otwieraj czym prędzej.
Ralph zatrzasnął okno i stanął za drzwiami, jedyną przeszkodą, która dzieliła obu mężczyzn.
- Nie każ mi ich wyłamywać.
- Proszę, nie rób mi krzywdy, kochany sąsiedzie, zlituj się nade mną. Jestem samotny, jak sam wiesz, co złego w tym, że chciałem zaznać choć na chwilę szczęścia? Ty masz ją zawsze, a ja miałem zaledwie na chwilę.
Na te słowa mężczyzna zaczął uderzać gniewnie pięściami o drzwi, niemalże wyłamując je z zawiasów.
- Dogadajmy się, zapłacę!
- Co sugerujesz? – spytał drwiącym tonem, wstrzymując się na chwilę.
- Mogę zapłacić za szkodę, którą wyrządziłem. Wiem, że nie mogą cofnąć czasu, choćbym chciał tego jak mało kto, ale za to mogę coś ci podarować.
- Coś, to znaczy co?
Ralph zbliżył się do drzwi, by widzieć przez wąską szczelinę swego sąsiada.
- Kury! – odezwał się po długiej chwili namysłu – Moje kury znoszą najsmaczniejsze i największe jaja w okolicy! Wybierz sobie dziesięć z nich, proszę.
Rosły mężczyzna podpierał się o kosę, spoglądając przed siebie nieobecnym wzrokiem i marszcząc brwi w zamyśleniu. W końcu podjął decyzję.
- Niechaj będzie. Tylko nie myśl sobie mój drogi sąsiedzie, że zdołałeś mnie przekupić, o nie. Twoje słowa wzbudziły moje współczucie i zdecydowałem się zlitować nad tobą. Zauroczenie moją żoną jest całkiem zrozumiałe, jej piękno, nieuchwytne i niepowtarzalne, potrafi każdemu zawrócić w głowie, tylko dlatego ci przebaczam.
- Nie pożałujesz tego łaskawy przyjacielu! Bogowie wynagrodzą twe miłosierdzie!
WWWTak więc udobruchany mąż wybrał sobie dziesięć kur, które najbardziej przypadły mu do gustu i zabrał je ze sobą do chałupy.
- Mój kochany, wróciłeś! – Złotowłosa piękność rzuciła się na szyję męża. – Jak się cieszę, że nic ci nie jest!
- Owszem, nic. Ralph również jest cały i zdrowy, bliźnim należy bowiem okazywać miłosierdzie.
- Och, nie ma drugiego tak łaskawego i prawego męża na tym świecie jak ty! – Wtuliła się w jego szeroką pierś.
WWWŻona nie posiadała się z radości, wychwalając męża za szlachetne postępowanie. Z tej okazji przygotowała nawet ulubione potrawy dla ukochanego. Na początek wyborna zupa cebulowa na rosole, a po niej smażony kurczak z kapustą i rozwodniony ocet na zwilżenie gardła. Nie pamiętali kiedy ostatni raz tak się rozpieścili, więc delektowanie jadłem trwało długi czas, aż do wieczora.
WWWPo zapadnięciu mroku położyli się w końcu spać. Pierwsza zasnęła ukochana, dopiero później jej mąż, choć i tak dzięki pełnemu brzuchowi zapadł w sen znacznie szybciej niż zwykle. Tej nocy zupełnie nic mu się nie przyśniło. Nie wiedzieć jednak czemu, przebudził się niespodziewanie.
WWWMrok wypełniał pokój, w którym spał. Nic nie widział i nie był pewien czy to sen czy jawa. Odruchowo wymacał dłonią miejsce obok siebie. Ukochana zniknęła. Minęła chwila nim ta myśl została przetrawiona i trafiła w końcu do niego. Zerwał się więc prędko na nogi, o mało co nie potykając się o wiaderko obok łoża. Sapał ciężko, a pot lał się z jego twarzy jak po ciężkim dniu pracy w prażącym słońcu. Ruszył stronę okna, by wpuścić do środka chłodny powiew. Gdy tylko się doń zbliżył, zauważył coś poruszającego się wśród pszenicy.
Księżyc świecił jeszcze na wysadzanym gwiazdami niebie, pokrywając pole srebrzystą poświatą. Zakapturzona postać przekradała się pomiędzy bladymi kłosami. Stąpała lekko po ziemi, jakby jej wcale nie dotykała.
Nie było żadnych wątpliwości, to była jego ukochana. Zmierzała w kierunku chałupy sąsiada, Ralpha.
- A więc będę musiał zbudować większy kurnik – stwierdził jeszcze nie do końca wybudzony mężczyzna.
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 01:20 przez Bron, łącznie zmieniany 1 raz.
"Laugh and the world laughs with you, weep and you weep alone." Ella Wheeler Wilcox

2
skoro doczytałem do końca to szkoda żeby spostrzeżenia się zmarnowały
poemat heroikomiczny to dla mnie w zasadzie Monachomachia (mam nadzieję, że tak to się pisze) i pękałem ze śmiechu czytając owo dzieło, z Twoim jest gorzej, choć też się uśmiałem
Bron pisze:Ciepłe promienie słońca wlewały się powoli przez okno do pokoju. Wdrapywały się na łóżko, w którym spał potężny mężczyzna. Długa, bujna i majestatyczna broda dodawała co najmniej kilkunastu lat i bystrości właścicielowi. Ogorzała od wiatru twarz mogła świadczyć jedynie o jego bogatym doświadczeniu i pracowitości. Długie i potargane włosy lepiły się ze sobą, jak u każdego szanującego się mędrca.
tu uśmiechnąłem się ale raczej z politowaniem; proszę Cię- broda- bystrość i ogorzałość- pracowitość - jedno nie wynika z drugiego tak niezaprzeczalnie i niepodważalnie, krótko mówiąc: zmienić np zamiast bystrość dać powagę, a i to lepienie i mędrzec...
Bron pisze:Gdy ciepło ogarnęło go od stóp do głów, zamrugał kilkukrotnie, ziewnął ciężko i spektakularnie.
o tym cieple i mruganiu; nędza, ziew jest dobry :) potem jest gorzej; uryna i tęcza :o
Bron pisze:Słowem, istna bogini, a nawet więcej, gdyż przyćmiewała urodą Wenus.
to subiektywna opinia narratora a Wenus istnieje więc należałoby napisać np. w powszechnej opinii przyćmiewała...
Bron pisze:splunął w twarz wszystkim władcom,
podoba mi się :)
Bron pisze:Na twarzy jego rysował się ból i cierpienie, którego zwykły śmiertelnik nie potrafiłby pojąć.
czemu nie potrafiłby pojąć, wszak bohater nie jest szczególnie uduchowiony, poza tym coś z konstrukcją zdania jest nie teges
Bron pisze:Kury uciekały przed jego krokami, obawiając się zmiażdżenia. Nawet słońce zdawało się błyszczeć jakoś bladziej z obawy przed jego gniewem. Ziemia drżała pod jego stopami, a wiatr pierzchł naprzód.
:D

tyle wystarczy; ogólnie- mogło być gorzej, conajmniej 23% zdań jest zbędnych, zupełnie zbędnych, choć zdarzają się perełki
Skurczyła się nagle w jego cieniu, jak kwiat po zapadnięciu zmroku.
ogólnie styl drewnopodobny- cokolwiek to znaczy :) poza tym brakuje mi opisu jak on prowadza te dziesięć wystraszonych kur przez złociste łany- to mogłoby być dobre, ostatnie zdanie ładnie zamyka całość, jestem na tak ale tylko dlatego, że lubię podobne teksty :)

3
potem jest gorzej; uryna i tęcza
Tego typu kontrasty, wyolbrzymienia i sztuczna pompatyczność to specjalny zabieg ;p
czemu nie potrafiłby pojąć, wszak bohater nie jest szczególnie uduchowiony
Jak wyżej
tyle wystarczy; ogólnie- mogło być gorzej, conajmniej 23% zdań jest zbędnych, zupełnie zbędnych, choć zdarzają się perełki
Mam taki głupi nawyk opisywania logicznych rzeczy, jak np. z tym wstawaniem, nie mogę od tak przejść do ziewania tylko muszę opisać w jaki sposób się przebudził itp.
ogólnie styl drewnopodobny- cokolwiek to znaczy
Z pewnością nic dobrego :D
poza tym brakuje mi opisu jak on prowadza te dziesięć wystraszonych kur przez złociste łany- to mogłoby być dobre
Jakoś nie chciałem niszczyć dynamiki akcji, ale może i masz rację.
"Laugh and the world laughs with you, weep and you weep alone." Ella Wheeler Wilcox

4
Bron pisze:potem jest gorzej; uryna i tęcza

Tego typu kontrasty, wyolbrzymienia i sztuczna pompatyczność to specjalny zabieg ;p
ok, tylko że te specjalne zabiegi albo mają czemuś służyć albo mają być śmieszne, w przeciwnym wypadku są to zabiegi specjalnej troski
Bron pisze:tyle wystarczy; ogólnie- mogło być gorzej, conajmniej 23% zdań jest zbędnych, zupełnie zbędnych, choć zdarzają się perełki

Mam taki głupi nawyk opisywania logicznych rzeczy, jak np. z tym wstawaniem, nie mogę od tak przejść do ziewania tylko muszę opisać w jaki sposób się przebudził itp.
ok, możesz pisać o czymkolwiek, np. o falowaniu firanki w oknie twojego pokoju w lipcowy wieczór (i opisać to na pół strony)- ale czy ktoś to będzie chciał czytać? pisz pamiętnik jak masz taką potrzebę albo pisz na brudno, bo coś takiego z automatu Cię dyskwalifikuje jeśli chodzi o poważne pisanie

styl drewnopodobny- nie martw się, gorsze rzeczy tu czytywałem

a co do kur- ich prowadzanie nie osłabiłoby dynamiki akcji- skąd taka myśl? przeciwnie- to dopiero byłaby dzika akcja (a jest sztampa) zastosowałbyś wobec każdej kury zabieg specjalny- personifikację- każda kura inaczej by się zachowywała- miałbyś miejsce na swoje zabiegi specjalne, śmieszne nawet :)

5

Kod: Zaznacz cały

ok, możesz pisać o czymkolwiek, np. o falowaniu firanki w oknie twojego pokoju w lipcowy wieczór (i opisać to na pół strony)- ale czy ktoś to będzie chciał czytać? pisz pamiętnik jak masz taką potrzebę albo pisz na brudno, bo coś takiego z automatu Cię dyskwalifikuje jeśli chodzi o poważne pisanie 
Sęk w tym, że sam nie potrafię do końca powiedzieć, które zdanie jest zupełnie zbędne, a które nie. Może masz jakąś żelazną zasadę, którą się kierujesz w tej kwestii? :)
a co do kur- ich prowadzanie nie osłabiłoby dynamiki akcji- skąd taka myśl? przeciwnie- to dopiero byłaby dzika akcja (a jest sztampa) zastosowałbyś wobec każdej kury zabieg specjalny- personifikację- każda kura inaczej by się zachowywała- miałbyś miejsce na swoje zabiegi specjalne, śmieszne nawet :)
Myślę, że wtedy najważniejsze w fabule stałyby się kury, a to byłby niechciany efekt. Przez chwilę nawet mi to przeszło przez myśl, ale szybko się rozmyśliłem, bo właśnie napisałem ten tekst zainspirowany poematem heroikomicznym o kurach, a dokładniej "The Nun's Priest Tale" ;)
"Laugh and the world laughs with you, weep and you weep alone." Ella Wheeler Wilcox

6
zacznijmy od prostszej rzeczy
Myślę, że wtedy najważniejsze w fabule stałyby się kury, a to byłby niechciany efekt.
jak na poemat heroikomiczny kury są idealnym tematem i mogłoby się okazać że wątek poboczny przycmił pierwotny zamysł- i byłoby to lepsze,
Sęk w tym, że sam nie potrafię do końca powiedzieć, które zdanie jest zupełnie zbędne, a które nie. Może masz jakąś żelazną zasadę, którą się kierujesz w tej kwestii?
tak, mam taką zasadę ale najpierw mała dygresja; różne rzeczy można powiedzieć o tekstach przyszłych pisarzy ale większość łączy przeładowanie zbędnymi elementami- czy to opisami czy owymi specjalnymi zabiegami

czasem, gdy tekst jest mocno przesterowany to aż bije z niego krzyk autora: zobaczcie jakie złożone zdania potrafię budować! podziwiajcie te skomplikowane konstrukcje, rozbudowane metafory! doceńcie moją erudycje i liczne nawiązania i inne zaawansowane specjalne zabiegi

ok, to pokazuje, że autor coś tam czytał, coś rozumie itd- ale kariery tym nie zrobi, to oczywiste

a teraz jaką zasadą powinieneś kierować się by nie pisać o pierdołach albo nie tracić energii na silenie się na wyszukane formy, które nic Ci nie dadzą;

musisz sobie odpowiedzieć czy to o czym akurat chcesz pisać będzie czemuś służyło czy nie. musi istnieć zasada służebności, zasada funkcji danego fragmentu tekstu; czas jest bardzo cenny a pisząc zbędne zdania marnujesz go a przez to radykalnie zmniejszasz szanse na debiut (jeśli będzie czytał redaktor) lub na sprzedaż książki (jeśli tę weźmie do ręki w księgarni czytelnik i przejrzy parę stron)

konkret: mój bohater jedzie pociągiem (by po dotarciu do celu dokonać czegoś strasznego i nielegalnego)i nawiązuje tam niezobowiązujący flirt, opisałem swojego bohatera, że ma granatową marynarkę i jasne spodnie. po co? ano po to że później świadkowie zgłoszą się że go widzieli tam i tam i przez to policja podejmie pościg (gdybym tego nie planował- to do głowy by nie przyszło pisać jak jest ubrany!)
sam flirt też jest szczegółowo opisany. po co? ano po to żeby czytelnik poznał bohatera (że jest wygadany, miły, ma bajer itp) a po co czytelnik ma to wiedzieć? ano po to żeby wiedział, że bohater nie jest taki jak go będą opisywać po tym co zrobił (że zwyrodnialec itp) - gdyby nie to- nie opisywałbym flirtu tylko napisał jednym zdaniem że dla zabicia czasu zagadał...

podobnie jak nie piszę że kupił bilet w kasie nr 3 - ale napisałbym to gdyby fabuła przewidywała że to kasjerka go rozpozna itp itd

oczywiście nie samą akcją czytelnik żyje i nie można bez końca podkręcać napięcia, ale opis ma w tym przypadku służyć pozostawieniu czytelnika w niepewności, zwolnieniu akcji, jakiejś refleksji- ale to już inny temat

7
Dzięki wielkie za wyczerpującą odpowiedź, wszystko co piszesz zdaje się teraz być tak oczywiste, że nie wiem jak wcześniej o tym nie pomyślałem ;P Ale z kolei jedno mnie zastanawia.
(gdybym tego nie planował- to do głowy by nie przyszło pisać jak jest ubrany!)
Tutaj pomyślałem sobie o Grze o Tron, Martin opisuje szczegółowo wygląd każdej postaci, która się pojawia, nawet jeśli nie ma ona dużego znaczenia w fabule. Twoim zdaniem błędnie postępuje?
"Laugh and the world laughs with you, weep and you weep alone." Ella Wheeler Wilcox

8
czy błędnie postępuje?

tej sytuacji nie można rozpatrywać w kategorii zero jedynkowej- albo dobrze albo źle;
tu na forum wyczytałem że książka Gra o tron to de facto scenariusz serialu- i dlatego jest jaka jest, poza tym w duzym dziele można sobie pozwolić na dwie zbędne linijki a w krótkim- takim jak tu- nie ma miejsca na jakiekolwiek zbędne zdanie

mam nadzieję, że Martin nie jest dla Ciebie wzorem Wielkiego Pisarza (w sensie twórczości, bo jeśli chodzi o popularność itp... :) ), i że rozumiesz iż sukces Gry nie opiera się na opisie postaci lecz na czymś zupełnie innym
gdyby ktoś chciał czytać jak dawniej się ubierano to popularnonaukowe opracowania historyczne miałyby milionowe nakłady

możesz dalej brnąć w opisy skoro tak bardzo chcesz, (zbędne opisy)
czasem u Balzaka czy Flauberta (moi Mistrzowie) są opisy na pół strony pomieszczenia w jakim dzieje się akcja. po co? po to żeby było? że płacili im od ilości znaków? nie- pisali o nędznej izbie na poddaszu przez pół strony by czytelnik mógł się w to wczuć bo parę stron wcześniej opisywana była uczta w ociekających złotem zamkowych komnatach- i rozbudowany opis miał zadanie wytworzenia gwałtownego kontrastu

możesz a nawet powinieneś opisywać postacie- jeśli są charakterystyczne- np. wstyd było się z nim pokazać - po takim czymś czytelnik aż czeka jak opiszesz tego nieszczęśnika

ale nikt nie będzie chciał czytać np. Z. spojrzał przez okno i zobaczył pracujących robotników - i tu opisujesz; pierwszy robotnik miał ciemne spodnie, wysoko sznurowane buty, jasną koszulkę, zółty kask, drugi robotnik miał kask biały i jednolity strój, trzeci robotnik był bez kasku ale miał plecak, czwarty ubrany na granatowo miał buty zabrudzone zaprawą, Z. zamknął okno i poszedł spać dalej to jest oczywiście błąd

pamiętaj- nikt nie płaci od ilości znaków
kiedyś, w latach `80 płacono w Polsce od długości trwania utworu muzycznego- dlatego tak wiele kawałków z tamtego czasu dziwnie długo się zaczyna i kończy
ale te czasy minęły! na szczeście :)

9
Bron pisze: Tutaj pomyślałem sobie o Grze o Tron, Martin opisuje szczegółowo wygląd każdej postaci, która się pojawia, nawet jeśli nie ma ona dużego znaczenia w fabule. Twoim zdaniem błędnie postępuje?
Co prawda nie mnie prosiłeś o zdanie, ale skłoniłeś mnie do refleksji, więc się wypowiem.

Moim zdaniem w tej kwest nie ma dobrze/źle. Po prostu każdy inaczej postrzega świat i ludzi. Jeden zwraca uwagę na ubranie, inny na wygląd, zapach, głos, wypowiadane słowa, mowę ciała itd. Jeśli Ty zwracasz uwagę na ubranie to oczywiste jest, że pisząc coś i wyobrażając sobie swojego bohatera, będziesz widział jego ubranie, i właśnie je opisywał.
To samo tyczy się czytelników. Jednym opis spodni nie jest do niczego potrzebny i nudzi ich (tak jak np mnie), a inni bez informacji o wytartych jeansach i czarnej koszulce nie będą w stanie wyobrazić sobie postaci i dosłownie pogubią się w czytaniu, nie wiedząc kto jest kim.


Chyba nie ma złotego środka. Powinieneś pisać jak czujesz. Wydaje mi się, że to jest element "stylu"; jak autor widzi świat i w jaki sposób go opisuje.

10
mam nadzieję, że Martin nie jest dla Ciebie wzorem Wielkiego Pisarza
Szczerze mówiąc jeszcze nie mam żadnego wzoru do naśladowania, jeśli chodzi o pisanie. A Martina bym nawet nie brał pod uwagę, bo jego styl wydaje mi się jałowy. Przejrzysty, przyswajalny, ale jednocześnie "suchy".
ale nikt nie będzie chciał czytać np. Z. spojrzał przez okno i zobaczył pracujących robotników - i tu opisujesz; pierwszy robotnik miał ciemne spodnie, wysoko sznurowane buty, jasną koszulkę, zółty kask, drugi robotnik miał kask biały i jednolity strój, trzeci robotnik był bez kasku ale miał plecak, czwarty ubrany na granatowo miał buty zabrudzone zaprawą, Z. zamknął okno i poszedł spać dalej to jest oczywiście błąd
Tak zanudzić czytelnika to chyba nawet ja bym nie miał serca.
czasem u Balzaka czy Flauberta (moi Mistrzowie) są opisy na pół strony pomieszczenia w jakim dzieje się akcja. po co? po to żeby było?
Przypomniały mi się Sienkiewiczowskie opisy przyrody, które były przydługie i nużące, a wielkiego znaczenia w sumie nie miały ;p
kiedyś, w latach `80 płacono w Polsce od długości trwania utworu muzycznego- dlatego tak wiele kawałków z tamtego czasu dziwnie długo się zaczyna i kończy
Ta piosenka jest... nagrana dla pieniędzy :D
Chyba nie ma złotego środka. Powinieneś pisać jak czujesz. Wydaje mi się, że to jest element "stylu"; jak autor widzi świat i w jaki sposób go opisuje.
Z tym pisaniem "jak czujesz" to nie jest do końca najlepszy pomysł. Owszem, możesz pisać jak czujesz, ale potem może się okazać, że nikt nie chce tego czytać :) Myślę więc, że trzeba podążać jakimiś utartymi ścieżkami w pisaniu i w międzyczasie wypracować swój własny, poprawny styl.
"Laugh and the world laughs with you, weep and you weep alone." Ella Wheeler Wilcox

11
Bron pisze: Z tym pisaniem "jak czujesz" to nie jest do końca najlepszy pomysł. Owszem, możesz pisać jak czujesz, ale potem może się okazać, że nikt nie chce tego czytać :) Myślę więc, że trzeba podążać jakimiś utartymi ścieżkami w pisaniu i w międzyczasie wypracować swój własny, poprawny styl.
Możesz pisać "tak jak powinno się pisać" i też nikt nie będzie chciał tego czytać ;)
Można podążać utartymi ścieżkami, ale można też przecierać własne szlaki. Gdyby wszyscy trzymali się tego co znane i "dobre" (i sprzedawalne) być może dalej skrobali byśmy obrazki na ścianach jaskiń.

Dla mnie różnica miedzy pisaniem jak się czuje, a pisaniem zgodnie z panującym trendem, jest jak różnica między tworzeniem, a wytwarzaniem. Zgadzam się, że to pierwsze nie musi być dobre, a możne nawet na ogół będzie złe (choć nie wiem kto i jak miał by to oceniać), ale drugie może być co najwyżej przeciętne.
Oczywiście nie popieram przypadkowego kaleczenia języka, wynikającego z niewiedzy, ale już świadome i celowe naginanie zasad - czemu nie :) Język tworem żywym jest i to właśnie ludzie "tworzący" zmieniają go przez zapisywanie zmian. Czy te zmiany są dobre? Kwestia sporna, ale na pewno są (i były, i będą) nieuniknione

I na koniec, bo jak zwykle się zapętlam, trochę o Twoich opisach postaci w kontekście tego co napisałem. Jeśli opisujesz na siłę, bo Martin opisywał, to nawet dla tych co to lubią, będzie to do porzygania. Jeśli opisujesz, bo tak czujesz książki i świat, i oczywiście umiesz to robić, to jednym się to bardzo spodoba, innym wręcz przeciwnie. Ale jeśli na siłę zaczniesz na siebie wkładać dyby utartych ścieżek i wbrew sobie wymazywać część tych opisów, to jedni będą czuli niedosyt, a drugich będzie tylko trochę mdlić. W konsekwencji i jedni i drudzy uznają twój tekst za średni.
Trzeba się uczyć i przyjmować/analizować każdą krytykę, ale z pewnym dystansem (nie mylić z betonem), bo inaczej doznasz "rozczłonkowania-jaźni". Jeszcze się nie zdarzyło, by coś podobało się wszystkim.

UWAGA: mogę się mylić i to grubo ;)

12
Czytam tak sobie krytykę opisów "bez konkretnego celu", że zbędne, że nużące, nie wnoszące istotnego wkładu w całokształt - i jedno mnie w tych rozważaniach poważnie zastanawia. Gdyby przyjrzeć się literaturze z dużej odległości, dało by się zauważyć, że tak naprawdę każde napisanie zdanie realizuje jakiś cel. Jeśli dostarcza szczegółów opisu, wykorzystywanych w następnym rozdziale, cel jest natychmiast dostrzegalny i nie ma z nim problemu. Ale nawet gdy pokaże, że trzeci robotnik ma plecak, to służy przynajmniej temu, by czytelnik odnotował w pamięci, że autor widzi świat. Czasami, owszem, potrafi to nawet zdenerwować. Mnie trochę wkurzało w różnorakich "lekkich" kryminałach czy powieściach sensacyjnych rozpisywanie się o używanej broni czy jakimś tam szczególe taktyki oddziału. Ale z drugiej strony - gdyby powieść została całej tej otoczki pozbawiona, stała by się zupełnie płaska. Umiejętnie zaś stosowane, opisy dodatkowe mogą zbudować nastrój, który poczuje przynajmniej część czytających. Nie zapominajmy bowiem, że czytelnicy danej książki w większości czytają ją, bo chcą, a nie muszą ją przeczytać. Czyli odpowiada im styl, jaki jest tam zaprezentowany.

Każdy może jednak przesadzić. Zdarzają się zdania niestrawne. Istnieją czytacze, którym nie podobają się "raźno trzaskające ognie" ;) Ale przychylam się do zdania Kolegi, że trzeba eksperymentować i szukać odpowiednich środków. Wolę takie podejście, niż spłycanie tylko po to, "żeby się sprzedało". Nie sprzeda się, to trudno. Ważne, żeby wyrażało coś we właściwy autorowi sposób.

Bron, Twój tekst czytało mi się całkiem znośnie, chociaż gdzieniegdzie coś tam lekko zgrzytało. Styl dialogów jest lekko sztywny. Wypadałoby zastanowić się nad zestrojeniem użytego w nich języka z naturą przedstawianej sceny. Niektóre zdania lepiej było by nieco poskracać. Ale z opisów nie rezygnuj, bo samą akcją niewiele da się zdziałać. Jeśli zerkałeś do "Eragona", wiesz co mam na myśli.
W skrócie - twórz ciekawe opisy i wartkie dialogi :)

13
Chyba trochę źle mnie zrozumieliście. Nie chodzi mi o to żeby iść na łatwiznę i kopiować sposób pisania znanych pisarzy, tylko po to żeby się sprzedało. Chodziło mi o to, żeby brać przykład z ludzi, którym się udało, bo jest ku temu jakiś powód i w procesie szukania własnego stylu musimy eksperymentować z różnymi autorami. A ludzie, którzy wychodzą z założenia, że będą pisali jak im się podoba najczęściej źle na tym wychodzą i tak rodzą się grafomani :D Wszystkie uwagi postaram się zapamiętać na przyszłość i z pewnością niektóre z nich będę miał na względzie w trakcie tworzenia kolejnych wypocin.
"Laugh and the world laughs with you, weep and you weep alone." Ella Wheeler Wilcox

14
Bron pisze:Ciepłe promienie słońca wlewały się powoli przez okno do pokoju.
Wiesz, że nie można bardziej sztampowo rozpocząć tekstu, prawda? A nie, można napisać dwie linijki dalej, że bohater się budzi. ;)
Bron pisze:Ciepłe promienie słońca wlewały się powoli przez okno do pokoju. Wdrapywały się na łóżko, w którym spał potężny mężczyzna.
To wlewają się, a potem wdrapują? Jaka jest, w takim razie, "substancja" tych promieni?
Bron pisze:Długa, bujna i majestatyczna broda dodawała co najmniej kilkunastu lat i bystrości właścicielowi.
Co ma bystrość do długiej brody? Dla porównania:
Często spotykam takie zdanie:
"Wysokie czoło świadczyło o dużej inteligencji iksa". Co? Co ma piernik...?
Bron pisze:Ogorzała od wiatru twarz mogła świadczyć jedynie o jego bogatym doświadczeniu i pracowitości.
Tutaj związku można się domyślić. Że on mieszka w wietrznym kraju i pracuje na dworze. Doświadczenie... hmm. W czym?
Bron pisze:Długie i potargane włosy lepiły się ze sobą, jak u każdego szanującego się mędrca.
Wiem, że się nabijasz z konwencji. Ok. Problem w tym, że bohater nie jest mędrcem. Nie wykreowałeś go na mędrca. Nawet nie na pseudo-mędrca.
Bron pisze:Gdy ciepło ogarnęło go od stóp do głów, zamrugał kilkukrotnie, ziewnął ciężko i spektakularnie.
1. Ciepłe powtórzenie.
2. Jak się ziewa ciężko?
Bron pisze:Zsunął się na krawędź łoża i spojrzał w okno, mrużąc oczy od oślepiającego blasku.
1. Ma łóżko pod skosem, że się zsuwa na jego krawędź?
2. To zwykłe słońce świeci na dworze, prawda? Nikt mu halogenami po oknach nie daje, prawda? To skąd ten oślepiający blask?
Bron pisze:Trwał długą chwilę w tej pozycji, w tej widowiskowej zadumie.
Widowiskowa zaduma?
Bron pisze:Podniósł się, podrapał po ciężko zwisającym brzuszysku i wsunął na siebie postrzępioną, lnianą koszulę.
1. Ciężkie powtórzenie.
2. Może coś zwisać ciężko?
Bron pisze:Skierował dziarski krok ku drewnianemu kubełku w kącie pokoju.
1. Dopiero co się obudził, ziewał i drapał po brzuchu i już ma dziarski krok?
2. kubełkowi
Bron pisze:Złoty strumień wypełnił go niemalże po brzegi.
1. Ciecz wypełnia, nie strumień.
2. Oddał wiaderko moczu? Co on ma za pęcherz, słoniowy?
Bron pisze:Chwycił więc owe naczynie, otworzył okno i lunął nim przed siebie.
1.To naczynie, owo naczynie.
2. Lunąć = chlusnąć czymś. Facet chlusnął cieczą. Ciecz lunęła.
Bron pisze:Niewielka tęcza mignęła na moment w tle złocistego deszczu.
1. "mignęła na moment":
a) przez moment
b) Jeśli mignęła to wiadomo, że przez moment. Masło maślane.
Bron pisze:Daleko nad horyzontem wisiał jarzący, pomarańczowy okręg.
Miałeś na myśli okrąg, ale to też by było źle. Okrąg - linia o kształcie koła. Okręg - wydzielony teren.
Bron pisze:Rosły mąż zmrużył na moment oczy, pozwalając słońcu opatulić się ciepłym dotykiem.
To facet pozwolił słońcu się opatulić? Słońce potrzebuje pozwolenia.
Bron pisze:Gdy uniósł ponownie powieki spostrzegł łanię,brnącą przez złote kłosy.
1. Brnąć - iść z trudem. Mnie się widzi, że łanie wśród kłosów poruszają się dość lekko.
2. Wywalić przecinek po "łanię".
Bron pisze:To nie była jednak łania, lecz jego żona.
Przesunąłbym jednak za "to".
Bron pisze:Najpiękniejsza istota, jaka stąpała kiedykolwiek po tej ziemi.
Przesunąłbym "kiedykolwiek" za "jaka".
Bron pisze:Pełne i soczyście czerwone usta działały jak zaklęcie, które omamiało każdego kto na nie spojrzał.
1. Usta działały? Może działały na kogoś?
2. Przecinek przed "kto".
Bron pisze:Słowem, istna bogini, a nawet więcej, gdyż przyćmiewała urodą Wenus.
1. Jeśli istna bogini to nie "a nawet więcej".
3. Nie podoba mi się taka egzaltacja. Niedaleko już do osoby która będzie piękniejsza od osoby piękniejszej od bogini. :P
Nawet kłosy usuwały się przed nią, przed swoją Demeter, by mogła stąpać dalej swymi drobnymi i delikatnymi stópkami.
1. Specjalnie mieszasz mitologie?
2. Po co piszesz "przed nią, przed swoją Demeter", a nie po prostu "przed Demeter"?
3. Zastanawiałem się jeszcze, jak to jest, że one się same odsuwały, ale dobra, niech będzie.
Bron pisze:Dumny mąż wpatrywał się w nią przez długi czas, rozkoszując się tym widokiem do granic możliwości.
1. Skasować "tym".
2. Rozkoszować się widokiem do granic możliwości - jakie są granice możliwości rozkoszowania się widokiem?
Bron pisze:Dla ciebie pokonałbym góry i morza, splunął w twarz wszystkim władcom, przemierzył Hades wzdłuż i wszerz, dlaczego więc ty ranisz mnie tak boleśnie?
1. Kropka po "wszerz" i od nowego zdania.
2. Wykasować "ty".
Bron pisze:Czy moja miłość nie jest ci wystarczająca?
Czy moja miłość Ci nie wystarcza?
A jak już koniecznie chcesz utrzymać taką stylistykę, to "wystarczającą".
Bron pisze:Ach, co ja biedny mogę począć.
Znak zapytania.
Bron pisze:Musiał schylać się, by nie uderzyć o sufit, taki bowiem był wysoki.
Który to już raz piszesz, że on wysoki?
Bron pisze:Tam spoczął na niskim, skrzypiącym złowrogo krzesełku.
To brzmi, jakby krzesełko skrzypiało zanim na nim usiadł.
Bron pisze:Zajrzał do glinianego kubka, lecz nic w nim nie znalazł, ani kropli.
Nie lepiej "nie znalazł w nim ani kropli"?
- Czyżby? – Odsunął się wraz z krzesłem, zgrzytając o podłogę, i podniósł się na nogi.
1. Mężczyzna zgrzytał o podłogę? Rozumiem o co chodzi (że to przesunięcie spodowało zgrzyt), ale... nieee.
2. "podniósł się na nogi" zamieniłbym na krótsze, ładniejsze i mniej masłomaślane "wstał".
Bron pisze:Wpatrywał się więc przed siebie nieobecnym, zamyślonym wzrokiem.
Jeśli wzrok jest nieobecny, znaczy, że delikwent oślepł. :)
Bron pisze:Stanął nad nią, wiercąc na wskroś swym charakterystycznym, nie znoszącym łgarstwa wzrokiem.
1. nią, ją - nie powtórzenie, ale i brzydko brzmią tak blisko siebie.
2. "charakterystyczny" to słowo-wytrych. Jak nie wiadomo jaki, można wrzucić, że charakterystyczny.
Bron pisze:Nie mogłam zasnąć, było zbyt parno, a na dworze księżyc błyszczał zachęcająco srebrzystą poświatą.
1. Zdanie pączkowe (babcia - rower, a dziadek też pączki).
2. Słońce świeci na dworze i księżyc błyszczy też na dworze.
Bron pisze:Chwycił broń i doskoczył do drzwi, przy których zastał ukochaną.
"zastać zawiera "znaleźć". To tak jakby ona się tam teleportowała, albo jakoś nieoczekiwanie pojawiła. Btw. Ona w ogóle jakoś tak znikąd się pojawia na scenie. W jednym momencie jest między kłosami, a w drugim - już w kuchni.
Bron pisze:Długimi susami zmierzał w kierunku chatki sąsiada. Pies w oddali ujadał wściekle, lecz umilkł wnet na widok mężczyzny.
Skoro był w oddali, to jak go zobaczył?
Bron pisze:Ziemia drżała pod jego stopami, a wiatr pierzchł naprzód.
1. Mając na uwadze, że wiatr to poruszające się masy powietrza... co to znaczy, że wiatr pierzchł?
2. "naprzód" sugeruje, że wiatr był tam gdzie facet. I że pobiegł do przodu.
Bron pisze:Nikt nie może mi odpowiedzieć, miejmy nadzieję, mój towarzyszu – spojrzał wówczas na kosę – że ty pomożesz mi odkryć stojącą za tą zdradą prawdę.
1. Musi być kropka po "odpowiedzieć", inaczej robi się kogel-mogel.
2. Skasować "ty".
Bron pisze:- Mój kochany sąsiedzie! Gdzie twoja słynna gościnność? Czyżbyś zapomniał o dobrym wychowaniu? To iście nie w twoim stylu!
Pierwszy uśmieszek! To nawet zabawne. :D
Bron pisze:Troszczysz się o moją miłość, o Boginię, której przyszło stąpać po tym ziemskim padole.
1."Bogini" z małej.
2. "ziemski padół" to sformułowanie co najmniej zużyte.
- Oszczędź sobie, moja piękna żona sama się przyznała.
"Oszczędź sobie" brzmi bardzo nowocześnie. Nie pasuje do obranego stylu.
Jestem samotny, jak sam wiesz, co złego w tym, że chciałem zaznać choć na chwilę szczęścia?
Nie umiem wskazać, co tu źle. Posklejane to zdanie różnych kawałeczków.
Bron pisze: Na te słowa mężczyzna zaczął uderzać gniewnie pięściami o drzwi, niemalże wyłamując je z zawiasów.
A co się stało z kosą, którą trzymał w ręce?
Bron pisze:Rosły mężczyzna podpierał się o kosę, spoglądając przed siebie nieobecnym wzrokiem i marszcząc brwi w zamyśleniu.
Znów ten nieobecny wzrok.
Bron pisze:- Nie pożałujesz tego łaskawy przyjacielu!
Przecinek po "tego".
Bron pisze:- Mój kochany, wróciłeś! – Złotowłosa piękność rzuciła się na szyję męża. – Jak się cieszę, że nic ci nie jest!
- Owszem, nic. Ralph również jest cały i zdrowy, bliźnim należy bowiem okazywać miłosierdzie.
- Och, nie ma drugiego tak łaskawego i prawego męża na tym świecie jak ty! – Wtuliła się w jego szeroką pierś.
Żona nie posiadała się z radości, wychwalając męża za szlachetne postępowanie.
1. "Złotowłosa piękność" już była.
2. Powtórzenia: "jest" i "mąż".
Bron pisze:Z tej okazji przygotowała nawet ulubione potrawy dla ukochanego.
Ulubione - czyje? Przez kogo? Może "Z tej okazji przygotowała nawet jego ulubione potrawy"?
Bron pisze:Nie pamiętali kiedy ostatni raz tak się rozpieścili, więc delektowanie jadłem trwało długi czas, aż do wieczora.
"Rozpieścić się" znaczy coś innego niż "dogodzić sobie". Gdyby codziennie sobie pozwalali na takie uczty, to w końcu by się rozpieścili.
Bron pisze:Minęła chwila nim ta myśl została przetrawiona i trafiła w końcu do niego.
1. Przecinek po "chwila".
2. Przed chwilą było o jedzeniu i to trawienie jakoś niechcący nawiązuje.
Bron pisze:Zerwał się więc prędko na nogi, o mało co nie potykając się o wiaderko obok łoża.
1. "na nogi" niepotrzebne.
2. Podobało mi się to wspomnienie o wiaderku. Bo nie powiedziałeś wprost, co to za wiaderko, a wszyscy i tak wiedzą.
Bron pisze:Ruszył stronę okna, by wpuścić do środka chłodny powiew.
Zrozumiał, dlaczego nie ma w łóżku żony i leci otwierać okno?
Bron pisze:Stąpała lekko po ziemi, jakby jej wcale nie dotykała.
To można stąpać i nie dotykać?
Bron pisze:- A więc będę musiał zbudować większy kurnik – stwierdził jeszcze nie do końca wybudzony mężczyzna.
Hihihi. Jak dowcip rozciągnięty w tekst. Koledze streściłem w czterech zdaniach, a pointę zachowałem.

Miniaturka ta jest, w moim przekonaniu, nieudaną próbą opowiedzenia dość zwyczajnej historii w humorystyczny sposób. Dlaczego nieudany?
Raz: Masa błędów wynikających z próby ubrania języka w staromodno-żartobliwe szatki. Więcej ich było niż wyszczególniłem, ale stwierdziłem, że wystarczy, że o tym napiszę. Zamieniałeś szyk, dorzucałeś niepotrzebne słowa i udziwniałeś zdanka, co w rezultacie dało tekst, po którym widać, że Autor stara się budować śmieszne zdanka, ale nie bardzo mu to wychodzi. Jeden z wyraźniejszych przykładów:
Cóżem ja ci uczynił? Czym zasłużył na ten los? Czy moja miłość nie jest ci wystarczająca?
Dwa: Sam pomysł ciężko wyeksploatować tak, żeby rozpisać go na tyle znaków. Już napisałem: Taki rozciągnięty kawał.

Jeszcze odwołam się troszkę do dyskusji.
Sęk w tym, że sam nie potrafię do końca powiedzieć, które zdanie jest zupełnie zbędne, a które nie. Może masz jakąś żelazną zasadę, którą się kierujesz w tej kwestii?
To częsty problem. Wstaje, idzie, spogląda, robi. I to wszystko w jednym zdaniu. Zamiast po prostu "robi". Twój tekst też na to cierpi. Przywołam już po raz któryś myśl, że każde kolejne zdanie powinno albo rozwijać bohatera, albo popychać fabułę do przodu. Nie jest to jakiś dogmat, ale warto mieć z tyłu mózgu.
Zbędne - zdanie, albo jego fragment, którego wykasowanie nie szkodzi tekstowi. ;)
jak na poemat heroikomiczny kury są idealnym tematem i mogłoby się okazać że wątek poboczny przycmił pierwotny zamysł- i byłoby to lepsze
Nie sądzę, żeby to była dobra rada. Rozciągnięty kawał stałby się jeszcze bardziej rozciągnięty, a te kury nic by ciekawego nie dodały. Może jedno zdanko, jak to bohatersko starał się nad nimi zapanować, ale bez przesad.

Pozdrawiam.

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 01:20 przez Erythrocebus, łącznie zmieniany 1 raz.

15
Problemem tego tekstu jest język - coś w rodzaju biegunki frazeologiczne, nadprodukcja stylistyczna - piszesz, Bronie, piękniej niż umiesz, nie myślisz tym językiem, którym piszesz.
Nie pomoże benedyktyńskie poprawianie frazeologii, Żebyś zaczął pisać lepiej - wydaje mi się, że powinieneś opowiedzieć tę historię, płacąc za każde słowo.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”