"Urodziny" [obyczajowe(?)] [+18]

1
Tak jak pisaliście 30 dni minęło szybciej niż się spodziewałem. Byłem pewien, że to jeszcze z półtorej tygodnia, ale przez przypadek zobaczyłem datę swojej rejestracji.
Początkowo zamierzałem wrzucić fragment dłuższego tekstu nad którym pracuję. Jednak ostatnio pewne zdanie z serialu "Pitbul" zainspirowało mnie do napisania pierwszego w życiu opowiadania. Chyba opowiadania. Tak więc wrzucam takie o to swoje badziestwo pisane w pośpiechu.




„Czemu on zawsze się spóźnia?” myślałem po raz nieskończony, siedząc jak zwykle na tej samej peronowej ławce. Letnie słońce dawało mi się we znaki. Paliło skórę, oślepiało oczy i podsycało rosnący we mnie, bezsensowny gniew.
Na stacji pojawił się on. Szary człowiek, odziany w szarość. Zauważyłem go dopiero gdy siadał obok mnie. Trzymał w ręku flaszkę i dwa plastikowe kubeczki. To dziwne, bo butelka wódki była jedynym szczegółem jego wyglądu, jaki zapamiętałem. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie wyglądu jego twarzy, nie jestem już nawet pewien czy był blondynem, czy brunetem, ani jak długie miał włosy.
Najpierw poczułem na sobie spojrzenie, a zaraz potem z jego ust wypłynęło najbardziej abstrakcyjne zdanie, jakie w życiu usłyszałem. Spokojny, wyprany z emocji głos zmroził mnie:
-Słuchaj, nie zabiłbyś ze mną człowieka? – Zaskoczony zerknąłem w jego stronę, a nasze spojrzenia spotkały się. – Mam dzisiaj urodziny. – Dodał beznamiętnie.
Pozbawione wyrazu, martwe oczy, chyba one przerażały mnie najbardziej. Słowa mogły być tylko żartem, głupią zaczepką, ale oczy mówiły, że nie są. Na początku chciałem uciec, tylko dokąd? A jeśli pójdzie za mną? Bałem się. Na szczęście właśnie podjechał mój pociąg.
- Nie, dziękuję. – Odpowiedziałem, próbując zamaskować przerażenie, sztucznym uśmiechem. – Właśnie podjechał mój.
Wsiadłem jak najszybciej do najbliższego wagonu. Wszystkie przedziały były puste, skład dopiero się podstawiał. Jak zawsze wybrałem ten najbardziej w środku i zająłem miejsce przy oknie. Wewnętrzne rozedrganie nie pozwalało mi zebrać myśli. „Jedź, jedź, jedź” odbijało się w głowej pustce.
Dopiero gdy po peronie rozszedł się gwizd zawiadowcy i pociąg zaczął leniwie odpływać od stacji, odważyłem się wyjrzeć przez okno. Ławka była pusta. Czy to możliwe, że wszystko mi się uroiło, że to tylko wytwór mojej wyobraźni, efekt zbyt długiego wyczekiwania w pełnym słońcu?
Expres nabierał prędkości, a moje serce zwalniało. Powoli wracałem do równowagi. Nagle drzwi przedziału otworzyły się i do środka wszedł jakiś chłopak. Kontem oka dostrzegłem trzymaną przez niego butelkę wódki i choć bałem się spojrzeć mu w oczy, wiedziałem, że to zjawa.
- Napij się ze mną. – Powiedział tym samym tonem.
- Nie dziękuje. Nie piję. – Odparłem zakłopotany.
- Mam dzisiaj urodziny.
Zamkną za sobą drzwi, usiadł naprzeciwko i bez słowa rozlał wódkę do kubeczków.
Brat zawsze mówił, żebym pierwszy walił w mordę. Że pewne sytuacje są nie uniknione i lepiej mieć element zaskoczenia po swojej stronie. Mi jednak zawsze brakowało jaj. Miałem nadzieję, że jak będę miły, wszystko rozejdzie się po kościach, i ze sztucznym uśmiechem czekałem na inicjujący cios.
Wziąłem kubeczek.
- No to twoje zdrowie. – Wymamrotałem.
Uniósł delikatnie swój w geście toastu i przechyliliśmy. Rozgrzany słońcem alkohol sprawił, że na mojej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia. Popatrzył na mnie i parafrazując tekst piosenki wycedził:
-Smak życia. Smak jak ciepła wódka z plastikowego kubka.
-Nie lubię wódki. – Skłamałem.
Zupełnie ignorując moje słowa, polał następną kolejkę.
-No to na drugą nóżkę.
-Sto lat.– Znowu pożyczyłem.
Jechaliśmy chwile w milczeniu. Cały czas zastanawiałem się czego chce ode mnie ten czubek. Patrzył ślepo w swój pusty kubeczek, a ja bałem się wstać. W końcu polał kolejny raz i zaczął coś do mnie mówić. Gadał jakieś głupoty o pogodzie, o tym co wczoraj było w telewizji, o jakiejś babie z warzywniaka. Polewał i gadał. Początkowo tylko mu grzecznie przytakiwałem, ale w miarę gdy ilość promili we krwi rosła, zacząłem wchodzić w te bezsensowne dyskusje.
Zacząłem podejrzewać, że na peronie po prostu się przesłyszałem. Sprawiał wrażenie samotnego człowieka. „Słuchaj, nie napiłbyś się ze mną człowieku?” Może chciał się tylko ze mną napić, a nie zabić. Szukał kogoś, kto zrobi z nim urodzinową flaszkę.
Dyskusję przerwał nam mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni, na ekranie wyświetlało się zdjęcie mojej dziewczyny. Zerkną na nie.
-Odbierz. – powiedział stanowczym tonem.
Przeciągnąłem palcem po wyświetlaczu i przyłożyłem telefon do ucha. Dorota pytała jak podróż, za ile będę i czy mam coś dla niej. Opowiedziała jak miną jej dzień na uczelni i pożegnała wyznaniem miłości. Odpowiedziałem tym samym.
Chłopak nieznany mi z imienia patrzył na mnie z wyrzutem. Sądziłem, że ma żal, że Dorota przerwała nam rozmowę.
-Przepraszam.
-To twoja dziewczyna? – Zapytał kierując martwy wzrok za okno.
-Tak, spotykamy się trzy miesiące.
-Aż trzy? – Wydał się być zaskoczony. – Ciężko teraz znaleźć fajną, wolną dziewczynę.
-Pewnie, że ciężko. Dorota też spotykała się z jakimś frajerem jak ją poznałem.
Spojrzał na mnie. Jego oczy, rozmyte alkoholem, wydały mi się teraz jeszcze bardziej martwe. Gapił się w milczeniu, a we mnie na nowo budził się lęk. Po chwili zerkną na butelkę i znowu napełnił kubeczki. Przechyliliśmy.
-Czytałeś „Cierpienia” Goethego? – Przerwał nagle milczenie.
-Nie czytam, ale ostatnio widziałem teledysk w MTV.
-Dał byś radę popełnić samobójstwo?
-Co? – Odpowiedziałem zdezorientowany.
-Pytam czy dałbyś radę się zabić? Jak Werter. Odebrać sobie życie, gdybyś stracił wszystko.
-Chyba nie. – Moja odpowiedź jednak go nie interesowała.
-Powiesić się, podciąć sobie żyły, - ciągnął dalej – strzelić sobie w łeb, skoczyć pod pociąg, albo z mostu. – Wymieniał jak mantrę wszystkie możliwości.
-Nie zastanawiałem się nad tym. Czasem się boję, że po pijaku coś mi odjebie i skocze z balkonu. To chyba dlatego, że mam lęk wysokości.
-Ja nie.
Znowu popatrzył na mnie. Rozlał ostatnią kolejkę. Wypiliśmy, wstał i podszedł do drzwi.
-To jak, zabiłbyś ze mną człowieka? – zapytał identycznym beznamiętnym tonem.
-Chyba Cię pojebało! – Zerwałem się z przerażeniem. – Człowieku odpierdol się!
Spokojnie zasłonił okna przedziału i ponownie odwrócił w moją stronę. Oczy mu się zaszkliły, przełkną ślinę i rzucił się na mnie jak dzikie zwierzę.
Dalej niewiele pamiętam. Jedna myśl „muszę go zabić, bo on zabije mnie”. Biała gorączka.
Pamiętam tylko końcówkę, jak przez mgłę. Siedzę na nim, dłonie ściskają jego gardło w szaleńczym uścisku. „Mocniej. Mocniej. Mocniej. Zdychaj!” Po chwili jego ręce przestają stawiać opór, spływają na podłogę. Na twarzy maluje się lekki uśmiech, a w martwych oczach pojawia nikła iskierka życia. Ostania iskierka.
Zeskakuje z niego przerażony, odpełzam w drugi koniec przedziału. Siedzę na podłodze oparty o drzwi. Ręce mi się trzęsą, nie mogę złapać oddechu. „Co się stało? Co się stało? Co teraz?” Odruchowo sięgam do kieszeni i wyciągam zmiętą paczkę papierosów. Wyjmuję jednego pokrzywionego papierosa. „Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Kurwa!”
W połowie peta drżę już trochę mniej. Dostrzegam, że zjawa zdołał jeszcze wsunąć prawą dłoń do kieszeni, wystaje z niej kawałek kartki. Rozkładam list.

Ja niżej podpisany oświadczam, że nie wnoszę zażalenia w sprawie mojego zabójstwa. Zdarzenie wynikło w wyniku moich zamierzonych działań. Sprawca jest pozbawiony świadomości, wiedzy i winy o całej sprawie.
Jedyną jego zbrodnią jest to, że odebrał mi życie już dwa miesiące temu. Zniszczył cały mój świat, zabierając w ten sposób sens mojego istnienia. Ukradł mi miłość, ukradł mi kobietę, ukradł mi ją, ukradł mi Dorotę.


Za plecami czuje walenie w drzwi.
-Zakaz palenia!



P.S.
Jak wstawić na forum akapit? Z worda się nie przekopiował, tab przełącza mi okienka, a podwójna spacja jest nie widoczna. Bez akapitów tekst nie dość, że jest kupiasty, to jeszcze kupiasto wygląda :/
Ostatnio zmieniony pn 15 lip 2013, 11:00 przez TomaszGofrowicz, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: "Urodziny" [obyczajowe(?)] [+18]

2
TomaszGofrowicz pisze:Jednak ostatnio pewne zdanie z serialu "Pitbul" zainspirowało mnie do napisania pierwszego w życiu opowiadania. Chyba opowiadania. Tak więc wrzucam takie o to swoje badziestwo pisane w pośpiechu.
Jest początek, rozwinięcie i odpowiednio mocne zakończenie, więc to opowiadanie. :)

Niepotrzebnie piszesz, że "badziestwo" i że pisane w pośpiechu. Miałeś czas, żeby dopieścić szczegóły. Jakby brak szacunku dla czytelnika. :(
TomaszGofrowicz pisze:Letnie słońce dawało mi się we znaki. Paliło skórę, oślepiało oczy i podsycało rosnący we mnie, bezsensowny gniew.


"mi" do wyrzucenia; "...podsycało rosnący we mnie, bezsensowny gniew."- przekombinowany opis, przez co brzmi niewiarygodnie. Należy założyć, że czytelnik jest osobą inteligentną i wystarczająco obeznaną ze światem, aby móc wyobrazić sobie w jaki sposób letnie słońce może dawać się we znaki. "Letnie słońce dawało się we znaki." - takie zdanie jest już lepsze, a i tak zamienił bym to na inną formę. Mniej w opisie zwykle znaczy lepiej.
TomaszGofrowicz pisze:Szary człowiek, odziany w szarość.


Poważnie? :D Śmieszne zdanie.
TomaszGofrowicz pisze:To dziwne, bo butelka wódki była jedynym szczegółem jego wyglądu, jaki zapamiętałem. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie wyglądu jego twarzy, nie jestem już nawet pewien czy był blondynem, czy brunetem, ani jak długie miał włosy.


Rzeczywiście dziwne. Pamiętaj, że czytelnik musi wierzyć w to co czyta. Powtórzenie.

Twój bohater najpierw jest tym człowiekiem przerażony, potem chce się z nim bić, jeszcze później pije z nim wódkę a na końcu go morduje. Cóż, bardzo trudno jest stworzyć spójny obraz postaci od strony psychologicznej. Sam coś o tym wiem.

Lichy ten dialog w wagonie, a to w końcu oś utworu. Niewiele z niego wynika.
TomaszGofrowicz pisze:Za plecami czuje walenie w drzwi.
-Zakaz palenia!
A to już zupełnie niepotrzebne.


Generalnie nie jest najgorzej. Nawet mi się podobało, w odpowiednich miejscach było utrzymane napięcie. Tylko że ani przez moment nie uwierzyłem, że coś podobnego mogło się wydarzyć naprawdę.

3
Joł,
ja tylko chciałam napisać, że dla mnie ostatnie dwa zdania są właśnie bardzo dobre. Dzięki nim mamy powrót do rzeczywistości, a do tego otwarte zakończenie ;) Na dodatek bez nich opowiadanie kończyłoby się straszliwie patetycznie :P

A tak ogólnie, to przeciętne to jest. Można wycisnąć więcej, tylko trzeba by mieć czas i ochotę ;)

Pozdro,
Lena
"Gdybym była deszczem, który łączy niebo z ziemią, mogłabym złączyć się z jego sercem i uspokoić je..."

"The stab of stilettos
On a silent night
Stalin smiles and Hitler laughs
Churchill claps Mao Tse-Tung on the back"

4
TomaszGofrowicz pisze:„Czemu on zawsze się spóźnia?” myślałem po raz nieskończony, siedząc jak zwykle na tej samej peronowej ławce.
1. Po raz nieskończony? Po raz setny - ok. Ale nie może być "raz" nieskończony i jednocześnie być ich wiele.
2. tej samej ławce - tej samej co...? Co kiedyś? Co zawsze? Dalsza część tego nie wyjaśnia.
TomaszGofrowicz pisze:oślepiało oczy
Pleonazm. Jak oślepia, to wiadomo, że oczy.
TomaszGofrowicz pisze:„Czemu on zawsze się spóźnia?” ... ]Na stacji pojawił się on.
Powtórzenie zaimkowe szczególnie mocno daje po uszach.
TomaszGofrowicz pisze:Szary człowiek, odziany w szarość.
Mnie to zdanie również się nie podoba. Wymuszony poetyzm.
TomaszGofrowicz pisze:Zauważyłem go dopiero gdy siadał obok mnie.
1. Na początku mamy (a narrator jest pierwszoosobowy), że wszedł. A potem, że zauważył bohater dopiero gdy siadał.
2. Kiedy mamy do czynienia z połączeniami wyrazowymi typu: dopiero gdy, podczas gdy, przecinek stawiamy przed całym połączeniem, a nie przed gdy.
TomaszGofrowicz pisze:To dziwne, bo butelka wódki była jedynym szczegółem jego wyglądu, jaki zapamiętałem.
Butelka wódki jest szczegółem wyglądu?!
TomaszGofrowicz pisze:Mam dzisiaj urodziny. – Dodał beznamiętnie.
Ok. Zapis dialogowy leży, więc nie będę wskazywał każdego zdania.
TomaszGofrowicz pisze:Pozbawione wyrazu, martwe oczy, chyba one przerażały mnie najbardziej.
1. Wywalić "one". A może tak: "Najbardziej przerażały mnie pozbawione wyrazu, martwe oczy."?
2. Ale że jak - martwe oczy? Jakieś atrapy? ;)
3. Niepotrzebnie potem jeszcze się pastwisz nad tym wzrokiem. W takim krótkim tekście tyle razy to samo opisywać?
"
TomaszGofrowicz pisze:Słowa mogły być tylko żartem, głupią zaczepką, ale oczy mówiły, że nie są.
To zdanie do gruntownego remontu. Po prostu źle brzmi jako całość.
TomaszGofrowicz pisze:Na szczęście właśnie podjechał mój pociąg.
- Nie, dziękuję. – Odpowiedziałem, próbując zamaskować przerażenie, sztucznym uśmiechem. – Właśnie podjechał mój.
1. Skasować przecinek po "przerażenie".
2. Podwójne powtórzenie.
3. Jeszcze się zastanawiam, jak zareagowałbym na takie słowa. Przerażeniem?
TomaszGofrowicz pisze:Jak zawsze wybrałem ten najbardziej w środku i zająłem miejsce przy oknie.
Zgubił Ci się podmiot domyślny. Miałeś na myśli przedział, wyszedł skład.
TomaszGofrowicz pisze:„Jedź, jedź, jedź” odbijało się w głowej pustce.
"głowej pustce"? Że "głowej" to przymiotnik od "głowa", tak? Co za wynalazki?
TomaszGofrowicz pisze:Expres nabierał prędkości, a moje serce zwalniało.
Express albo ekspres.
Nagle drzwi przedziału otworzyły się i do środka wszedł jakiś chłopak.
1. Kiedy przeczytałem "jakiś chłopak", wydawało mi to jakaś nowa osoba. Myślałem wcześniej, że to jakiś żul stary. Stereotypem poleciałem. Mogłeś wcześniej wspomnieć, że nie ma wielu wiosen na koncie.
TomaszGofrowicz pisze:Kontem oka dostrzegłem trzymaną przez niego butelkę wódki i choć bałem się spojrzeć mu w oczy, wiedziałem, że to zjawa.
1. Ajajaj. Kątem.
2, Leży logika tego zdania. Wiedział, że to zjawa nawet bez patrzenia w oczy!
3. I skąd ta zjawa? Nie rozumiem.
TomaszGofrowicz pisze:Zamkną za sobą drzwi, usiadł naprzeciwko i bez słowa rozlał wódkę do
zamknął
TomaszGofrowicz pisze:Brat zawsze mówił, żebym pierwszy walił w mordę. Że pewne sytuacje są nie uniknione i lepiej mieć element zaskoczenia po swojej stronie. Mi jednak zawsze brakowało jaj.
1. Powtórzonko.
2. Nieuniknione.
3. Masz element po swojej stronie?
TomaszGofrowicz pisze:Miałem nadzieję, że jak będę miły, wszystko rozejdzie się po kościach, i ze sztucznym uśmiechem czekałem na inicjujący cios.
1. O czym on nawija? Przecież tamten nawet się nie zamachuje. Dlaczego spodziewa się ciosu?
2. Część zdania po trzecim przecinku jest doklejona i psuuuje. Daj kropkę, skasuj "i" i po problemie.
TomaszGofrowicz pisze:Uniósł delikatnie swój w geście toastu i przechyliliśmy.
Chyba nie jestem zorientowany w kulturze picia (olaboga!), ale to tak się mówi? "Przechylamy"? Pojawia się to jeszcze parę razy i nie jestem pewien.
TomaszGofrowicz pisze:Rozgrzany słońcem alkohol sprawił, że na mojej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia.
To nie alkohol sprawia, że na twarzy pojawiają się grymasy. Jego smak.
TomaszGofrowicz pisze:-Sto lat.– Znowu pożyczyłem.
Pożyczyć coś od kogoś. Wiem, tu o co innego chodzi, ale trzeba mieć świadomość, że czytelnik będzie na początku wybierał znaczenia bardziej intuicyjne.
TomaszGofrowicz pisze:Jechaliśmy chwile w milczeniu.
chwilę
TomaszGofrowicz pisze:Cały czas zastanawiałem się czego chce ode mnie ten czubek.
1. Wskoczył Ci czas teraźniejszy.
2. Przecinek po się.
3. Szyk drugiej części zdania.
Szukał kogoś, kto zrobi z nim urodzinową flaszkę.
Tak jak wyżej. Tak się mówi? Zrobić flaszkę?
Zerkną na nie.
Zerknął.
Przeciągnąłem palcem po wyświetlaczu i przyłożyłem telefon do ucha. Dorota pytała jak podróż, za ile będę i czy mam coś dla niej. Opowiedziała jak miną jej dzień na uczelni i pożegnała wyznaniem miłości. Odpowiedziałem tym samym.
Dawno nie przeczytałem bardziej suchej relacji z rozmowy telefonicznej. :)
Sądziłem, że ma żal, że Dorota przerwała nam rozmowę.
Powtórzenie.
Po chwili zerkną na butelkę i znowu napełnił kubeczki.
zerknął
-Czytałeś „Cierpienia” Goethego? – Przerwał nagle milczenie.
-Nie czytam, ale ostatnio widziałem teledysk w MTV.
-_-'
-Dał byś radę popełnić samobójstwo?
-Co? – Odpowiedziałem zdezorientowany.
-Pytam czy dałbyś radę się zabić?
Powtórzenie i błąd.
Jego oczy, rozmyte alkoholem, wydały mi się teraz jeszcze bardziej martwe.
oczy rozmyte... niii. I jeszcze martwe na dodatek.
Czasem się boję, że po pijaku coś mi odjebie i skocze z balkonu.
skoczę
Oczy mu się zaszkliły, przełkną ślinę i rzucił się na mnie jak dzikie zwierzę.
przełknął


No nie mogę powiedzieć, że mi się podobało. Pomysł niby jest, twist też (choć przewidywalny - domyśliłem się zakończenia jak bohater wspomniał o eks-chłopaku), ale daję głowę, że jutro o tym tekście już nie będę pamiętał. Albo będę, ale tylko dlatego, że robiłem weryfkę ;).

Podstawowa rzecz - sprawdź, jak zapisuje się dialogi.

Zastanawiałem się, co napisać o stylu. Ale siedzę i siedzę i nic nie mogę wymyślić. To chyba dobrze oddaje moje odczucia. Nijakość jest silna w Twoim tekście. ;) Brakuje mi... wszystkiego. Pazura, emocji. Czegoś, co sprawiłoby, że zapamiętam tekst na dłużej.

Proszę, daj mi Coś!

Pozdrawiam.

Weryfikacja zatwierdzona przez rubię.
Ostatnio zmieniony pn 15 lip 2013, 10:56 przez Erythrocebus, łącznie zmieniany 1 raz.
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!

5
TomaszGofrowicz pisze:takie o to swoje badziestwo pisane w pośpiechu.
uwielbiam takie teksty - badziewie pisane w pospiechu. Od razu odhaczam jako "nie chce mi się tego czytać".
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
Wiem, że to nie jest temat do dyskusji, ale:

Dla mnie takie zdanka są tylko samobiczowaniem się Autora. Chce nam pokazać jak niegodnym jest człowiekiem, w nadziei, że może spojrzymy łaskawiej. Nie wie jeszcze, że efekt odwrotny. Też chyba coś takiego przechodziłem. ;)

Ok, to tyle. Nie ciągnijmy tego wątku tutaj. A. będzie już wiedział, żeby tego nie robić. ;)
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!

7
Na wstępie baaardzo dziękuję za czas poświęcony na lekturę i weryfikację - strasznie tego potrzebowałem.

"badziestwo" to nie tyle samobiczowanie, co mój pieszczotliwy sposób określania własnych wytworów. "Badziewie" w życiu bym nie powiedział, ale "badziestwo" brzmi w moich uszach jakoś tak słodko i pieszczotliwie :)
Natomiast "pisane w pośpiechu" to już niestety szczerość, ale nie brak szacunku do czytelnika. Przyszedł pomysł, a że niebawem musiałem wyjść z domu, pędziłem palcami po klawiaturze na złamanie karku :) Owszem później miałem czas na poprawki... tylko tu jest mój problem, a zarazem powód mojej tu bytności. Ja nie dostrzegam żadnych błędów. Czy tekst jest mój, czy cudzy, po prostu nie widzę. W mojej głowie od razu rodzą się obrazy (nawet gdy nie wynika to z treści) i całość po prostu żyje własnym życiem. Nie wiem, może to znak, że trza wybrać innych fach? Jednak puki co nie odkładam pióra do kałamarza, licząc, że Wasze weryfikacje moich tekstów (z którymi łączy mnie jakaś więź, a jednocześnie zakładam, że są dobre) nauczą mnie innego spojrzenia na swoje zdania :)

Co do wskazanych przez Was błędów. Większości nie da się zaprzeczyć - biję się w pierś. Ale z kilkoma się nie zgadzam. Zaś "głowej pustce" to takie moje słowotwórstwo. Wiem, nie powinienem... ale lubię i już :P
Wczoraj w Shoutboxie wydało się, że wszyscy uznali, iż "on" z pierwszego zdania to ten sam "on" co w drugim akapicie. (Podczas gdy pierwszy jest pociągiem, a drugi szarym szarakiem.) I takie zrozumienie tekstu zniszczyło fabułę, zabiło klimat i ogólnie uczyniło całe opowiadanko bezsensownym, dlatego rozumiem czemu nikomu się choć trochę nie spodobało, jednocześnie zdając sobie sprawę, że to tylko moja wina.

Raz jeszcze dziękuje i pozdrawiam.[/b]

8
TomaszGofrowicz pisze:Wypiliśmy, wstał i podszedł do drzwi.
-To jak, zabiłbyś ze mną człowieka? – zapytał identycznym beznamiętnym tonem.
-Chyba Cię pojebało! – Zerwałem się z przerażeniem. – Człowieku odpierdol się!
Spokojnie zasłonił okna przedziału i ponownie odwrócił w moją stronę.
Pytanie, owszem, dość dziwaczne, może facet ma jakąś swoją idee fixe, lecz cała wcześniejsza rozmowa była prowadzona w tonie neutralnym, bez zaangażowania emocjonalnego któregokolwiek rozmówcy. I tu właśnie jest pewien problem.

Pomysł był karkołomny: facet, któremu ktoś odbił dziewczynę, postanawia umrzeć. Ale nie popełni samobójstwa, o nie, lecz doprowadzi do tego, żeby zabił go ten krzywdziciel-uwodziciel. Który zresztą nie ma pojęcia o jego istnieniu, żadne osobiste konflikty nie wchodzą więc tutaj w rachubę.
Prawdopodobieństwo nikłe, ale pole do wyobraźni – ogromne. Aż się prosi o jakąś wyrafinowaną intrygę, bo jak tu z najzupełniej zwyczajnego człowieka zrobić własnego zabójcę, i jeszcze wyjaśnić mu przed śmiercią, że wszystko zostało perfidnie uknute?
Niestety, wariant, który wybrałeś, kumuluje tyle nieprawdopodobieństw czysto życiowych, że słabo się sprawdza jako tworzywo literackie w opowiadaniu, było nie było, realistycznym. Pociąg jako miejsce akcji? Przecież do przedziału w każdej chwili może ktoś wejść. Co więcej, sam nagabywany narrator - główny bohater - może po prostu wyjść, zmęczony natarczywością współpasażera. Nie ma żadnej konieczności, żeby tam siedział. A jeśli nieznajomy wzbudził jego przerażenie już na peronie, to dlaczego nie poszukał przedziału, gdzie siedzą inni pasażerowie? Przecież to zachowanie najbardziej naturalne.
Brak jest też napięcia pomiędzy protagonistami, narastania emocji, które nieuchronnie prowadzą do konfliktu, a ten znajduje kulminację w czynach gwałtownych. Piją, gadają, ani sympatii pomiędzy nimi nie ma, ani antypatii, w sensie emocjonalnym nie dzieje się nic.
No i wreszcie sam finał – uśmiercenie napastnika w obronie własnej jest, oczywiście, możliwe, lecz bardzo mało prawdopodobne. Tego się nie da wykalkulować. Zaatakowany może próbować uciekać, zacznie krzyczeć, ściągnie tym ludzi z sąsiednich przedziałów – i tyle z planów samobójstwa cudzymi rękami.
Im bardziej wymyslny punkt wyjścia – a samobójstwo-zabójstwo niewątpliwie jest takim konceptem – tym staranniej powinny być dopracowane wszystkie realia. Tak, żeby czytelnik mógł uwierzyć, że inaczej naprawdę być nie mogło. Przedział w pociągu, otwarty dla wszystkich, nie jest dobrym miejscem do prowadzenia takiej gry. Podobnie jak założenie potencjalnego samobójcy, że jeśli rzuci się na faceta, to ten ze strachu udusi go gołymi rękami.
O języku sporo pisali już moi poprzednicy, dorzucę więc tylko, że zdarzają Ci się błędy, których edytor tekstu nie wychwytuje. Jak tu:
TomaszGofrowicz pisze:Oczy mu się zaszkliły, przełkną ślinę
przełknął. On przełknął - 3 os. l. poj. czasu przeszłego. Oni/one przełkną - 3. os. l. mn. czasu przyszłego. Obie formy są poprawne, ale w tym zdaniu - tylko pierwsza.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”