Osiemnastka

1
___Osiemnastka siedziała przy biurku, trzymając w ręce starą laleczkę z dzieciństwa. Laleczka miała paręnaście centymetrów długości, wełnianą, brązową czuprynę, szerokie barki i wąskie biodra. Wpatrywała się w przestrzeń wzrokiem pełnym nieokreślonej tęsknoty. Rock w tle zestrajał myśli osiemnastki w pięciolinię.

___W pokoju dało się wyczuć zapach tytoniu - osiemnastka znów dała ponieść się nerwom. Wspomnienia z dawnego życia wciąż nawiedzały ją od czasu do czasu, zmuszając do wyciągnięcia papierosa. Pamiętała, jak jej świat zamienił się w puch po to tylko, by uformować z niego nową istotę - twardą, chłodną, zupełnie inną. Miała dość przywiązania. Miała dość uczuć, zaufania, można by rzec - patosu. Osiemnastka należała do tych ludzi, którzy nie zapinają pasów w samochodzie. Bezwiednie przemieszczała się z miejsca na miejsce, pozostawiając po sobie radosny chaos. Była odporna na smutek w ten sposób, w jaki odporni na ból są weterani wojenni - tak przynajmniej o sobie mówiła.

___Obróciła laleczce głowę o sto osiemdziesiąt stopni, rzuciła ją od niechcenia na biurko i podeszła do szafki, na której stało lusterko. Była najpiękniejsza ze wszystkich osiemnastek - rude, pachnące fiołkami loki opadały kaskadami na głęboki dekolt, niebieskie oczy błyszczały fascynująco, a pełne usta wydawały się zachętą do pocałunku. Uśmiechnęła się tak, że zza chmur wychynęło słońce, i zaczęła szykować się do spotkania. Nałożyła warstwę podkładu, tuszem musnęła rzęsy, a szminką - usta. Miała jeszcze godzinę. Zamyśliła się.

___Wydawało jej się, że życie jest wydmuszką. Od dłuższego czasu szukała czegoś, co nadałoby mu sens - biegała, szyła, rysowała, jednak nic nie wypełniało luki. Każdy kolejny dzień łączył się z resztą długą, lepką nocą, pachnącą potem i tanim dezodorantem. Każda minuta była starannie mielona przez nudę na papkę o mdłym posmaku niedoprawionej owsianki. Godzinami przeszukiwała kuchnię w poszukiwaniu odpowiedniej przyprawy, ale zawsze okazywało się, że na blacie leży tylko pieprz. 'Czemu nie?' - myślała wtedy i spoglądała na z powrotem zachmurzające się, jakby zawiedzione niebo.

___Osiemnastka wyrwała się z zamyślenia, ubrała i wyszła. Z radosnym uśmiechem przywitała kolegę i weszła. Była szczęśliwa. Oby tym razem nie musiała szukać skarpetek po spotkaniu. Tak jej dopomóż mózg.
***
___Osiemnastek opierał się na poręczy balkonu i wpatrywał w wirujący nad nim dym papierosowy. Ten dym i jego fantastyczne kształty to wszystko, co mu zostało, więc kontemplował go uważnie, a w głowie kłębił mu się podobny obłok przemyśleń. Osiemnastek był jednym z tych ludzi, którzy przechodząc przez jednokierunkową zawsze patrzą w obie strony. Niejako uwikłany w codzienność starał się przejść przez kolejny dzień, ale każdy z nich był beczką, na której ciężko jest utrzymać równowagę. Żył więc – tragiczny akrobata. Dopalił, posłał ostatnie spojrzenie w stronę nadchodzących nieuchronnie chmur burzowych i rzucił się na łóżko.

___Jego pokój oświetlony był przez pojedynczą żarówkę umocowaną naprędne na suficie. Żarówce przyznano wszelkie atesty Unii Europejskiej – ponoć miała poddać się dopiero po piętnastu latach użytkowania. Osiemnastek nachmurzył się. Ponurą była wizja życia, w którym przyjdzie mu jedynie ze cztery razy wymienić pieprzoną żarówkę.

___Na stole w jego kuchni nie było żadnych przypraw – Osiemnastka wszystkie zabrała. Więc turlał się – od beczki do beczki, każda tak samo pusta jak poprzednia i następna. Pochłaniał owsiankę w zatrważającym tempie, licząc na jakąkolwiek reakcję, ale jedyną, na jaką mógł liczyć były mdłości. Dekadent i pesymista, zanurzony w apatii nie mógł zająć się czymkolwiek. Chciał tylko uciec od świata, więc zapadł w sen zimowy, a gdzieś w głębi jego duszy zatliło się ekscytujące przeczucie, że ten sen ponownie zapełni jego szafkę całą gamą przypraw.

Zasnął, a promyki słońca wychynęły nieśmiało zza chmur.
Ostatnio zmieniony czw 27 cze 2013, 14:50 przez Pyszalek123, łącznie zmieniany 3 razy.

2
tuszem musnęła rzęsy, a szminką - usta
Dziwnie byłoby, gdyby muskała tymi przyborami inne części twarzy.
Każdy kolejny dzień łączył się z resztą długą, lepką nocą
O co chodzi ze "z resztą"?
wyrwała się z zamyślenia, ubrała i wyszła. Z radosnym uśmiechem przywitała kolegę i weszła
Nie przekonuje mnie aż taki skrót w narracji. Wyszła i weszła są zdecydowanie zbyt blisko.
pojedynczą żarówkę umocowaną naprędne na suficie
Literówka - naprędce. Dlaczego musiał naprędce umieszczać żarówkę na suficie? Sam proces wkręcania nie jest przecież długi.

W tekście dużo jest nieprzyjemnych powtórzeń: osiemnastka przewija się najczęściej.
Trochę rozwinąłbym na Twoim miejscu "owsiankę" Osiemnastka - jest mało zrozumiała.

Nie pasuje mi też połączenie pachnących fiołkami loków z tanim dezodorantem w nocy.

Brakuje tutaj rozwinięcia - jest początek, a później od razu koniec. Brakuje środka - czytelnik wie, ale przydałoby się napisać o tym chociaż kilak słów.

3
spankie pisze:Pamiętała, jak jej świat zamienił się w puch po to tylko, by uformować z niego nową istotę - twardą, chłodną, zupełnie inną.
Puch to coś lekkiego, delikatnego, przyjemnego, milusińskiego. Nie za bardzo pasuje do opisu zagłady.
spankie pisze:Zamyśliła się.
Jak na twardą weterankę to coś za często się zamyśla, wpatruje i analizuje. Jak dla mnie, to postać Osiemnastki jest nielogicznie zaprezentowana. Ma być rozdartą nastolatką, która walczy ze wstrętnym światem? Przygnębiona czarnymi myślami i wspomnieniami o szczęściu co odeszło raz na zawsze... I dlatego dba o siebie, maluje się kusząco, itd?

Bohaterowie szukają celu, przyprawy, smaku w życiu. I może znajdą je w tym drugim. To kupuję. Każdy szuka sensu w życiu, czy to osiemnastolatek czy stulatek.
Jednak za dużo upchałeś w tak niewielkim kawałku. Pływasz po falach, w głębi przelewa się ocean ludzkich pragnień, ale my ślizgamy się tylko po wierzchu, bo za szybko, za krótko...
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Przeczytałam i ... nic. Nie rozumiem opowiadania, wzoru, w którym ułożono motywy i symbole. Niby niby niedoinwestowane pokolenie, brak sensu, niby poczucie przeciekania przez palce czasu i życia, ale nie składa się opowiadanie w całość - jak niewprawna robótka na drutach jest pozoracją ściegów i wzorów. W wielu momentach - zbyt wielu - wkrada się między wełnę sznurek kiczu. Gadanie zamiast mówienia.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron