
TO
Co czujesz budząc się w środku nocy? Jest trzecia nad ranem, tak przynajmniej mówi twój zegar. Wokół panuje cisza absolutna. Cisza, która aż rani uszy swoją głębią. Jedyne co słyszysz to twój przyśpieszony oddech i szaleńcze bicie serca. Czujesz pot na ciele, kołdra zapodziała się gdzieś w cieniu księżyca, a ty leżysz w poprzek łóżka. Coś tu jest nie tak, prawda? Ale co? Przecież teoretycznie wszystko jest dobrze. Może zwyczajnie przyśnił ci się koszmar.
Uświadamiasz sobie jak bardzo przerażony jesteś. Człowieku, ty drżysz! Boisz się spojrzeć w mrok. Nie masz konkretnej przyczyny, czujesz tylko jakąś mroczną obecność na skraju świadomości, na krańcu myśli. To się porusza w ciemności, wije i pełza, ale nie daje ci się zobaczyć. Nie ujawnia się.
Nie umiesz tego nazwać. To jak pierwotny strach. Coś zwierzęcego, przenikającego cię do głębi obdartej z szat duszy. Duszy - istoty twego człowieczeństwa. Co zaś jest istotą strachu? Co? No, powiedz to. Niech to do ciebie dotrze. Czego boisz się najbardziej? Co przenika cię na wskroś, nie pozwala zamknąć oczu i po prostu zasnąć?
To coś na skraju myśli, prawda?
Jak to nazwiesz? Koszmarem, marą senną, wyobraźnią?
Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz… To istnieje naprawdę. Może zapomnisz o tym nad ranem i znów zaczniesz prowadzić normalne życie, ale to wróci. Tej nocy i następnej. I każdej kolejnej. Nie będziesz pamiętał tych spotkań, o nie. One będą kryły się w najciemniejszych zakamarkach twoich myśli, do których boisz się zaglądać. Tak, dokładnie tych, które napawają cię tym zwierzęcym przerażeniem.
Ale co to jest? Czym jest to stworzenie, postać, ten cień? Dlaczego kryje się w mroku, dlaczego nie pokaże ci się w całej swej przerażającej, obślizgłej okazałości? Myślisz o tym? Wiem, że myślisz.
Ale jaka jest odpowiedz? -Tak obudzi w tobie większy strach. Zasieje panikę. A potem zbierze plony twojego szaleństwa...
Nie opuści cię. Zaczniesz pamiętać niektóre nocne spotkania. Niektóre pozostaną w twoim umyśle. Myśl o położeniu się spać będzie cię przerażać. Sen przemiesza się z jawą. Zaczniesz spotykać TO w środku dnia. Idąc zatłoczoną ulicą, dostrzeżesz pochłaniającą światło ciemność… Spojrzysz w puste, czarne oczy bez białka, źrenic i tęczówek… Spojrzysz w otchłań bezkresu czasu…
Ale spokojnie… To jeszcze nie teraz… Teraz leżysz w łóżku i wpatrujesz się w kąt pokoju... Co tam jest? Czemu jest tam tak nienaturalnie ciemno? Dlaczego przeszywa cię strach?
Co powstrzymuje cię przed zaśnięciem? Przecież powtarzasz sobie w myślach, że to twoja wyobraźnia, że tam nic nie ma, że to tylko cień. Dlaczego miałoby tak nie być? Czemu masz nie słuchać własnych myśli!? Idź spać! Zamknij oczy. To twoja wyobraźnia… Która teraz podpowiada ci że to coś się zbliża… Pełźnie w swej niekształtnej masie w stronę łóżka… Pochyla się nad tobą w całej swej szkaradnej okazałości… Czujesz zimny oddech na karku? Obecność tuż za twoimi plecami? Śpij… To TYLKO wyobraźnia…
Myślisz w taki sposób, prawda?
Ale co jeśli to nie jest wyobraźnia? Co jeśli ten dziwny dźwięk brzmiący jak gwałtowne, świszczące zasysanie powietrza, nie jest wytworem twojego zmęczonego umysłu?
Czujesz odór gnijącego mięsa. To niemożliwe…
Otwierasz szeroko oczy. Twój oddech wbrew Tobie przyśpiesza. Nie możesz go opanować. W twoim umyśle tkwi tylko jedna myśl: „Boże… Słyszałem słowo… Boże. Słowo... Słowo. Słowo! SŁOWO!”. Po twoim policzku spływa łza. Boisz się poruszyć, by otrzeć słony ślad.
Ale jak brzmiało to słowo? Boisz się je pomyśleć, czyż nie? Ja wiem… Syczące sanguis. Uczyłeś się kiedyś łaciny. Niewiele pamiętasz już z tego języka, ale akurat to dobrze rozumiesz. Krew.
Co robić? Co robić? Czyżby to panika zawitała w twoich myślach? Skoro teraz panikujesz, to co stanie się za chwilę? Oh, ludzie są tacy zabawni…
- Ssstabit – zasyczało w ciemności. Wstań.
Zamierasz w bezruchu. Ucicha nawet twój oddech. Po twoich policzkach płyną łzy. Z głośnym, pustym dźwiękiem spadają na poduszkę. W myślach układasz naprędce modlitwy. Marzysz by było to sen. Doprawdy myślisz, że to pomoże? Ludzie bawią i zadziwiają… Nie rozumiem was…
Ale TO czeka. Niecierpliwi się…
Lepiej wstań... Lepiej rób co ci każe…
Obślizgła, koścista łapa zaciska się na twoim ramieniu i szybkim szarpnięciem zrzuca cię z łóżka. Nie zdążyłeś nawet krzyknąć. Z obrzydzeniem odsuwasz się jak najdalej... Płaczesz… Płaczesz jak małe dziecko po tym co zobaczyłeś. Już nigdy nie zapomnisz tego widoku…
TO oświeca nagle blask bladego księżyca. Wykrzywione, obślizgłe, czarne stworzenie… Zgarbione, pokryte łuskami, śmierdzące zgnilizną. Zbyt długie, wykręcone kończyny opadające prawie do ziemi. Szpony. Kolce. Paszcza pozbawiona warg. Pożółkłe kły tak długie, że zahaczają o coś, co mogło być brodą tego monstra. I oczy… Oczy ziejące czarną, nieustępliwą pustką. Spojrzenie wbite właśnie w ciebie.
TO przekrzywia coś, co powinno był łbem i stawia dwa kroki. Zbliża się. Wyciąga ku tobie swe zbyt długie łapy…
A Ty? Ty drżysz z przerażenia. W głowie masz pustkę. Jedyne co czujesz to STRACH. Przenika on najgłębsze obszary twojego ciała, duszy i umysłu. Nie masz już nic poza strachem…
Co czujesz patrząc w pustkę tych ohydnych oczu? –Strach.
Co czujesz, gdy wiesz, że nie możesz uciec? – Strach.
Co tkwi w głębi ciebie? – Strach…
Łeb TEGO jest już na wysokości twojej głowy. Odór gnijącego mięsa wydobywa się z rozwartej paszczy i wypełnia twe nozdrza. Poza strachem zaczynasz też czuć chęć zwrócenia kolacji. Spomiędzy zębów wydobył się cichy syk – Mori. Mori…
Wciąż pamiętasz łacinę. Ten wykład… Memento Mori, prawda? Pamiętaj, że umrzesz.
Mori. Umrzesz.
Zaczynasz błagać. Łkając wypluwasz z siebie szybkie, niezrozumiałe słowa. To żałosne, wiesz? Ludzie przestają śmieszyć. Po prostu okazujecie się żałośni…
TO przejeżdża szponem po twoim policzku. Krzyczysz. Krew wyznacza ścieżkę po twojej twarzy. Dlaczego krzyczysz? Nikt cie nie usłyszy. Nikt ci nie pomoże. Wiesz o tym. Jesteś tego boleśnie świadom. Więc czemu krzyczysz?
Obślizgłe łapy zaciskają się na twojej szyi… Próbujesz się wyrwać. Nie masz na to siły, jesteś zbyt słaby. Nie wygrasz tej walki. Uścisk wzmacnia się… Dusisz się. Brakuje ci powietrza. Łzy mieszają się z krwią. Patrzysz w bezdenne oczy.
Twoim ostatnim słowem jest bezgłośnie wycharczane dlaczego? …
***
Przerażony podnosisz się z łóżka. To był sen… To był tylko sen… Spokojnie…
Chowasz twarz w dłoniach. W końcu się uspokajasz.
Idziesz do łazienki, by zmyć z siebie resztki snu.
Ochlapujesz twarz lodowatą wodą. Sięgasz po ręcznik. Wycierając dłonie spoglądasz w lustro. Coś nie zgadza się w twoim odbiciu…
Uświadamiasz sobie że twój policzek przecina podłużna rana…
Nie, to nie był sen…
Przypomina ci się coś? - Zaczniesz pamiętać niektóre nocne spotkania…
Pamiętasz. Dobrze pamiętasz. Teraz wróciło do ciebie wszystko.
Pytanie tylko… Jak długo przeżyjesz?