Jerozolima (fragment)

1
(Zapraszam do kawałka mojej Jerozolimy. Rzecz nazywa sie "Przypowieść o psach" i nie wiem, czy spodoba się Tym, którzy do Jerozolimy nie sięgnęli. Zobaczymy.


PRZYPOWIEŚĆ O PSACH

„- Zadziwiające, jak bardzo psy przypominają ludzi, prawda?
W moim mieście to ludzie podobni są psom. Raz do roku, na placu zwanym Dużym Kotłem zbierają się kobiety i mężczyźni, starcy i staruszki, a także chromi, zwani przeze mnie werenami lub, po prostu szaleńcami. Na plac nie mają prawa wstępu dzieci. Nie mogą też podglądać rytuału. Przywiązuje się je zatem do łóżek, z dala od okien, dla pewności zawiązując oczy.
Na plac nie mają wstępu także psy, czy to bezpańskie, chuderlawe, czy też te mające domy oraz te przywiązane do bud przy domostwach. To bardzo ważne, by żaden pies nie zagościł na placu. To najważniejsze, mój panie.
Nastaje chwila, kiedy moje miasto cichnie.
W czas letniego przesilenia Duży Kocioł zaczyna się wypełniać. Jako, że wszystkie ulice mają w nim swój kres, z lotu ptaka Plac wygląda jak implodująca gwiazda. To oczywiście pozór, wrażenie. Nigdym bowiem nie latał, a opowieści o zapadających się w sobie, implodujących słońcach znam li tylko ze zwojów kilku bibliotek, które miałem okazję zwiedzić.
Ach! Nie nazwałem mojego miasta, wybacz. Musi zostać nazwane, albowiem tylko rzeczy nazwane można sobie wyobrazić. Zatem miasto, o którym piszę, moje miasto, nazywa się Fathah. Miasto śmiechu i ogłady, miasto ze ścian, miasto – potwór oraz rodzaj odgłosu, jaki czyni kamyk wrzucony do głębokiej studni. To wszystko znaczy Fathah, panie.
Na skraju Dużego Kotła, po jego wschodniej stronie wznosi się największa świątynia mojego miasta, Bahia. Posiada ona trzy wieże sięgające chmur i każda z nich ma swoją nazwę. Wieża od strony serca to Wieża Złudzeń, Wiret. Określa ona to, na co czekamy i to, jakiego doświadczamy zawodu. Wieża środkowa, zwana Wieżą Głowy symbolizuje uległość, poddanie i strach – to Khanaam. Trzecia to Fatir, Wieża Wyboru pomiędzy dobrem a złem.
Zatem, kiedy przychodzi odpowiedni moment, ci wszyscy zgromadzeni w Wielkim Kotle zaczynają wpatrywać się w Bahię. Postronnemu obserwatorowi zdawałoby się, że ludzie w ciszy na coś czekają. Jakby miało się zdarzyć za chwilę coś naprawdę ważnego, monumentalnego. Wyobraź sobie panie chwilę, kiedy zatrzymuje się czas. Wyobraź sobie świat bez ruchu, tak bardzo przynależnego cywilizacji i ludziom. Nie słychać nawet oddechów, czy tchnień wiatru. Lecz Fathah, czy cały świat nie umiera. To nie śmierć, ni rozpad, upadek. To rodzaj oczekiwania na to, co zdarzy się już za chwilę.
Wyobraź sobie to wszystko, o panie.
I nagle ci wszyscy zgromadzeni zapominają ludzkiej mowy. Jakby cały ludzki aparat służący do artykułowania głosek, modulowania i barwienia słów emocjami nagle zanikał w ludzkich gardłach. Błony, zwane przez Egipcjan strunami, grubieją i stają się delikatne, lecz twarde. Ludzie podnoszą lekko głowy do góry i szeroko otwierają usta. Nie… Teraz są to pyski, nie usta. Ludziom – psom wyrastają kły, a oczy zachodzą krwią. W tej nagłej i przerażającej przemianie setek ludzi nie ma jednak zła. Nazywamy to Zewem lub Oczekiwaniem. To także rodzaj Prośby przekazywanej Bahii. Po chwili Wielki Kocioł zapełnia się szczekaniem i wyciem. Ściana tego dźwięku odbija się jednak od murów świątyni. Nie ma ona drzwi, ni okien, które ten przeciągły i drżący psi śpiew mógłby wprowadzić w rezonans i rozbić. Wiret, Khanaam i Fatir milczą.
Trwa to nie za długo, nikt nie określa, ile czasu ma trwać ten rytuał. Czy przyszedł do Fathah, czy przynieśli go do nas jacyś kapłani, czy też trwał i powstał tutaj, stworzony przez coś, na co kiedyś czekaliśmy? Potem na powrót nasze zęby stają się ludzkie i odzyskujemy głosy. Wracamy do swoich domów, uwalniamy z więzów i opasek nasze dzieci. Kobiety zaczynają szykować wieczorny posiłek, a mężczyźni spotykają się, by porozmawiać o pracy na roli.
Raz w roku zamieniamy się w psy, mój panie i szczekamy na naszą świątynię. Jeśli miałbym określić symbolikę tego dziwacznego postronnym rytuału, nie znalazłbym odpowiednich słów. Pozostawiam to tobie, albowiem jesteś kimś więcej, niż człowiekiem.”

Popatrzałem na Mehmeda Zdobywcę i w duszy uśmiechnąłem się. Moja opowieść, tak bardzo fantastyczna, niczym wymyślona legenda, była jednak prawdziwa. Wiedziałem, że pozwoli mi przeżyć. Nie ma bowiem nic piękniejszego niż historie, które sprawiają, że nie chce się używać słów. A on nie chciał. Gestem tylko kazał odprowadzić mnie do mojej komnaty, a wychodząc, widziałem jego pochyloną sylwetkę zadumaną nad prawdą, z którą go zostawiłem. Zanim zamknęły się za mną ciężkie drzwi, ostatkiem zapamiętałem przeraźliwie chudego i kulejącego psa, który, poszukując zapewne resztek ochłapów, wbiegł do Hagii Sophii, popatrzał na zamyślonego władcę i zaszczekał. Odgłos ten odbijał się jeszcze długo echem. Umilkł dopiero wtedy, gdy zamknęły się drzwi mojej komnaty. Wtedy już nic nie słyszałem.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

2
No tym razem kanadyjczyk w swej prawdziwej, naprawdę dobrej odsłonie.
Tekst czyta się lekko, przyjemnie, z zaciekawieniem. Tyle ode mnie.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

3
Podoba mi się ta historia. Zajmowałam się kiedyś zawodowo psiogłowcami starożytnymi i średniowiecznymi, lecz to było takie typowe plemię wędrowne, przemieszczające się gdzieś od Hyperborei po Scytię, a później widziane nawet w Ameryce - nie zetknęłam się natomiast z taką chwilową, rytualną przemianą. Twoja opowieść ma w sobie tajemnicę i wdzięk, a przy tym jest - nie znajduję lepszego określenia - kompletna. Dobrze, że nie wyjaśniasz wszystkiego, nie uzasadniasz szczegółowo, dlaczego tak się dzieje.
Jak to mi się zdarza przy wciągających opowieściach, nie mam ochoty urządzać łapanki redaktorskiej. Jeden tylko obraz wydał mi się nietrafiony:
kanadyjczyk pisze:Ściana tego dźwięku odbija się jednak od murów świątyni.
Ściana odbijająca się od murów? A nie mogłoby być trochę mniej architektonicznie?
I to by było na tyle.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

4
Mała perełka, bardzo mi się podoba.
Pierwsze skojarzenie – kynoskephalai o których pisała rubia – i jeszcze św. Krzysztof. http://www.wga.hu/art/m/master/zunk_y/14icon.jpg

Zdradzisz, czy legenda jest Twoją inwencją, czy wzorowałeś się na jakimś podaniu?

Jeszcze się zastanawiam nad jednym – nazwa Hagia Sophia w czasach Mehmeda Zdobywcy. Turcy nazywali świątynię Ayasofya. Jeśli rzecz jest pisana z perspektywy nie-Greka, raczej nie miał możliwości użycia chrześcijańskiej nazwy w jej późnoantycznym brzmieniu. Czyste czepialstwo z mojej strony, ale może Ci się do czegoś przyda – chyba, że to świat alternatywny, wtedy możesz czerpać z nazw, z jakich chcesz.
Pozdrawiam!

5
Raz w roku zamieniamy się w psy, mój panie i szczekamy na naszą świątynię
Tu odpadłem od ściany - Kan, na tym jednym zdaniu, można spokojnie oprzeć książkę. Ilość możliwych interpretacji poraża. Pisz, pisz, bo to dobre jest. Myślę, że już złapałeś tę swoją Jerozolimę, teraz tylko trzeba utrzymać ją w dłoniach.
Co można poprawić? Mnie raziły wtrącone, pojedyncze słowa, niepasujące do tej opowieści (implodująca, artykułowania głosek, w poprzednim przedrostek).

Ogólnie, to chyba motyw człowiek-zwierzę (pies) często pojawia się w Twoim pisaniu - nigdy nie był jednak tak mocno zaakcentowany. Napisz, czy w tekście będziesz starał się unikać dialogów? Interesuje mnie to bardzo.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

6
Dziękuję, Wam bardzo za te pyszne posty. Nie ma nic lepszego, niż przeczytać coś takiego zwłaszcza, kiedy autor myśli podobnie... :)
Myślałem, ze zaniecham tego tekstu, ale kontynuacja przyszła do mnie zupełnie przypadkiem i jakoś poszło. To znaczy na razie jakoś idzie.
Oczywiście Pierwsza, obszerniejsza część już podległa zmianie, ale nad "Przypowieścią o psach" nie będę się długo zastanawiał.
Myślę, że na razie dość będzie o Bogu, czy Bogach. Pora na trochę ciepła, humoru i zejścia na ziemię. Romek Pawlak pomógł mi bardzo i, nie wiedząc o tym zapewne, podsunął kilka fajnych pomysłów. Ale to sprawa między mną a Nim. :)
Co do dialogowania to fragmenty już są, Filip. Niestety są to chyba rozmowy pomiędzy "solą tej ziemi", a może podziemi. Wyobraź sobie myszy plotkujące na temat piramidy klas społecznych Jerozolimy... W sobie tylko znanym języku.
Nie mam jeszcze pomysłów na całość. Mam pomysły na konkretne odcinki tej historii. Czy stanie się z tego całość? Zobaczymy. W każdym razie jest to tekst, który będzie powstawał bardzo długo.
Jeszcze raz dziękuję za posty.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”