Dmuchawce latawce [Psychologiczny]

1
WWWMarek popatrzył na swój brzuch. Odstający, owalny jak "gała do nogi". "Ile już nie grałem w piłkę? Chyba ze trzy lata...". Położył się na podłogę. Nogi podsunął pod łóżko. Wykonywał skłon za skłonem. Mięśnie bezpiecznie ukryte w fałdach tłuszczu, paliły okropnie. "Jeszcze jeden. No, jeszcze raz!"
WWWPo setnym padł plecami na ziemię. Dyszał. Mięśnie zaciskały się. Trzeba było je rozciągnąć. Obrócił się na brzuch. Wyprostował ręce i odgiął tułów do tyłu. Czuł się, jakby bebechy rozrywano mu na torturach. Wiedział jednak, że tak trzeba.
WWWWstał, otrzepał plecy, które niczym mop zebrały kurz z podłogi. Popatrzył w lustro. Brzuch wydawał się większy, ale za to na jego piłce pojawiły się małe guzy. Cierpienie było duże, efekt mały. "Jak w życiu" pomyślał.
WWWUsiadł do komputera. Po raz kolejny tego wieczoru wszedł na jej profil. Otworzył piwo i przeglądał zdjęcia. Szczerzyła się do niego z ekranu. Zdająca sobie sprawę, z przewagi jaką obdarzyła ją matka natura oraz dobrodziejstwami "fotoszopa", którego potrafił obsługiwać jeden z jej przydupasów. Cienkie paski ubrań doskonale podkreślały jej krągłości. Jasne kolory koszulek perfekcyjnie eksponowały opalone piersi, które miłośnikowi cytrusów mogły się kojarzyć z bardzo dorodnymi grejpfrutami.
- I do tego blondynka. - powiedział do siebie rozmarzonym głosem. Tylko takie lubił. W mózgu grały mu fanfary zwycięstwa, wypił piwo na hejnał i położył się spać.

***

- Może pójdziemy do ciebie? - Było to pytanie retoryczne. Zadawał je zwykle po kilku drinkach. Wtedy, gdy już pierwsza lina oporu została złamana. Gdy już nie strzelali do siebie pociskami słownymi, mającymi zbudować zainteresowanie, ale kiedy już walczyli na szable swoich języków i tarcze ust. Gdy ich ręce biegały po sobie bardziej chaotycznie niż dzieci na placu zabaw.
- Dobrze.
WWWWolał, gdy nic nie odpowiadały, tylko brały go za rękę i prowadziły do swoich mieszkań. I gdy praktycznie się nie odzywały całą drogę, jakby niczego nie chcąc zepsuć. Później kiedy przekraczały próg, rzucały mu się na naszyję. Całując, zdejmowały ubrania. On je lekko odpychał.
- Sypialnia.
Nic nie odpowiadały, tylko próbowały pocałować go raz jeszcze. Ale fale pocałunków rozbijały się na skale jego życzenia.
- Może napijemy się herbaty? - zaproponowała. Znał te ostatnie próby oporu. Ale rozdarta ze swojej zbroi ubrań, była wręcz zabawna, gdy stała już jedynie w porozpinanej koszuli i majtkach.
- Chodź. - wziął ją za rękę. - Gdzie śpisz? - wskazała palcem na drzwi po lewej. "Dlaczego to zawsze są te po lewej?". Nie miał dużo czasu na myślenie, musiał działać.
WWWRuchy miał wyuczone. Popchnął ją na łóżko. Powoli zdjął koszulę. Nie chciał, żeby się pogniotła lub pobrudziła. Była to w końcu jego najlepsza czarna koszula. Stanął przed nią w całej swojej "nieokazałości". Dziwił im się, co te kobiety o szczupłych, gładkich ciałach w nim widzą. Tak, twarz miał ciekawą. Ale aż tak, żeby zapominać o odstającym brzuchu, zapadniętej klatce i niewysportowanych nogach?
WWWPołożył się obok niej. Był jeszcze w spodniach. Pocałował ją, ona jego. Wciąż nie wiedziała, czy tego chce. Było już za późno. Alkohol co prawda parował i dynamitu we krwi było coraz mniej. Zegar jednak tykał. Jego ręka podążyła do jej lasów równikowych. Przeszył ją dreszcz, a jej ręka skierowała się na jego spodnie. Wstrzymała oddech na ledwie zauważalną chwilkę. Ale on znał te momenty, gdy były pod wrażeniem. Obrócił ją na brzuch, całował jej szyję. Powoli, dokładnie, nie omijał żadnego miejsca. Rozpiął rozporek. Przycisnął jej twarz do poduszki, zakrył jej usta i wpił się w nią. Kłami swojego myśliwskiego noża.

***

Adwokat zapytał go:
- Czemu pan to zrobił? Czemu pan zabił te sześć kobiet? Przecież oboje wiemy, że nie jest pan pierdolnięty, mimo że to było kompletne szaleństwo. Musiał pan sobie zdawać sprawę z tego, że policja pana namierzy!?
- Zdawałem.
- No więc czemu na miłość boską!?
- Wie pan jak to jest, jak dostrzega się tę głupotę w koło? Jak, po drugie, ciężko to zaakceptować. A po trzecie, rozumie się, że nie można z tym nic zrobić?
- Chyba każdy rozumny człowiek to wie?
- Tak, każdy. A co jak człowiek myśli, że jest mądrzejszy od innych i że te trzecie go nie dotyczy? Ja długo myślałem nad sensem życia. Moim sensem, moim prawem jest poprawa społeczeństwa. Myślałem trzy lata i wymyśliłem. Wyrwałem słoneczne mlecze, zanim stały się księżycowe i rozsiały swoje nasiona tępoty dalej. Szkoda, że zostało ich jeszcze tyle. Ale przecież zawsze lepiej coś zrobić, niż przyglądać się z boku?
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:57 przez bartizzit, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Hej,
Wstał, otrzepał plecy, które niczym mop zebrały kurz z podłogi.
Mop służy do mycia podłogi a nie do zbierania z niej kurzu.
Szczerzyła się do niego z ekranu. Zdająca sobie sprawę, z przewagi jaką obdarzyła ją matka natura oraz dobrodziejstwami "fotoszopa", którego potrafił obsługiwać jeden z jej przydupasów.
Kiepskie.
"Zdająca sobie sprawę" chrobocze, czemu nie po prostu "zdawała sobie sprawę"?
Dalej wymieniasz dwie rzeczy z jakich zdawała sobie sprawę, jeśli wyrzucisz pierwszą wymienianą to zostanie:
"Zdająca sobie sprawę z dobrodziejstwami "fotoszopa"...
Chyba nie za bardzo.
Zdawała sobie sprawę z przewagi jaką obdarzyła ją matka natura, urodę poprawiał dodatkowo - za pomocą photoshopa - jeden z jej przydupasów. (photoshopa kursywą w zwykłym tekście, ale nie "spolszczałbym").
Może jakoś tak?
W mózgu grały mu fanfary zwycięstwa, wypił piwo na hejnał i położył się spać.
W mojej subiektywnej opinii bardzo kiepskie metafory. Dodatkowo fanfary zwycięstwa zagrały bo? Wszedł na jej profil? Gdzie to zwycięstwo? Sygnał fetujący podjęcie decyzji, w kontekście tekstu zrozumiałbym.
Gdy ich ręce biegały po sobie bardziej chaotycznie niż dzieci na placu zabaw.
Kiepskie porównanie, bardzo kiepskie. Ręce "łowcy" kobiet, a za takiego bohatera uważam, nie biegają (biegające ręce - Rodzina Addamsów) chaotycznie a zgodnie z jasno określonym (przez doświadczenie) planem.
Później kiedy przekraczały próg, rzucały mu się na naszyję.
Na szyję.
Przycisnął jej twarz do poduszki, zakrył jej usta(...)
Dłonią? Jeśli mocno przycisnął jej twarz do poduszki to nie miał możliwości zakryć jej ust dłonią.
Przecież oboje wiemy, że nie jest pan pierdolnięty, mimo że to było kompletne szaleństwo.
Nawet kiepscy adwokaci się tak nie wyrażają do klienta.


Ogólnie.

Najpierw może to co najbardzie przeszkadzało mi w pozytywnym odbiorze tekstu:
(...)które niczym mop zebrały kurz z podłogi.
(...)które miłośnikowi cytrusów mogły się kojarzyć z bardzo dorodnymi grejpfrutami.
W mózgu grały mu fanfary zwycięstwa, wypił piwo na hejnał(...)
Gdy już nie strzelali do siebie pociskami słownymi, mającymi zbudować zainteresowanie, ale kiedy już walczyli na szable swoich języków i tarcze ust.
Gdy ich ręce biegały po sobie bardziej chaotycznie niż dzieci na placu zabaw.
Ale rozdarta ze swojej zbroi ubrań(...)
Alkohol co prawda parował i dynamitu we krwi było coraz mniej(...)
Wyrwałem słoneczne mlecze, zanim stały się księżycowe i rozsiały swoje nasiona tępoty dalej.
Może komuś powyższe się podoba, ale ja te fragmenty uważam niestety za fatalne i jestem zdania, że po "znormalizowaniu" ich tekst zyskałby. To co miało zdobić tekst po prostu go psuje. Historia też mnie nie porwała, niemniej jakąś zręczność w pisaniu da się wyczuć.

Pozdrawiam,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

3
Dziękuję za poświęcony czas :)

W mózgu grały mu fanfary zwycięstwa, wypił piwo na hejnał i położył się spać.
W mojej subiektywnej opinii bardzo kiepskie metafory. Dodatkowo fanfary zwycięstwa zagrały bo? Wszedł na jej profil? Gdzie to zwycięstwo? Sygnał fetujący podjęcie decyzji, w kontekście tekstu zrozumiałbym.
Zagrały bo jutro miał odnieść zwycięstwo :)
Przycisnął jej twarz do poduszki, zakrył jej usta(...)
Dłonią? Jeśli mocno przycisnął jej twarz do poduszki to nie miał możliwości zakryć jej ust dłonią.
Hmmmm a dlaczego?
Przecież oboje wiemy, że nie jest pan pierdolnięty, mimo że to było kompletne szaleństwo.
Nawet kiepscy adwokaci się tak nie wyrażają do klienta.
Myślę, że po usłyszeniu historii, która wywarłaby odpowiednie wrażenie na kimś, dosyć łatwo zapomnieć się w swoim języku.

4
Krótki tekst, generalnie nie jest jakiś za bardzo odkrywczy, zwrot wydarzeń też nie wali młotem w łeb - przy takich krótkich formach czytelnik czytając wręcz spodziewa się jakiegoś dziwnego zwrotu, jakiegoś twistu na koniec, trudno więc go czymś zaskoczyć.

W takich formach zazwyczaj trzyma się tylko tego, co konieczne. Tutaj sam początek, pokazujący zapuszczonego bohatera, który postanawia coś ze sobą zrobić - nie bardzo jest sen, żeby on tyle zajmował. Na poziomie samego opisu ten fragment nie jest najlepszy, dodatkowo nie wnosi wiele. Nawet jeśli przyjrzymy się temu jakoś głębiej: że bohater postanawia wziąć sprawę w swoje ręce, postanawia coś zmienić? Tutaj oczywiście odniesienie też do jego ostatniej kwestii - zmienia siebie i społeczeństwo, wychodzi nam porównanie tak jakby - jednak mimo wszystko, nawet jak byśmy takie porównania wysnuwali, ten fragment mi jakoś nie pasuje taki duży. Mógłby być krótszy, za dużo go jest w stosunku do reszty opowiadania. Można by go skrócić choćby dla rozwinięcia sceny ostatniej, dać trochę więcej ekspozycji. Tak żeby było więcej psychologii, skoro to ma być psychologiczne.

Co do stylu, widzę jakiś zamysł, widzę, że stara się to wszystkie ze sobą współgrać. Nie do końca jednak to współgranie tekstowi wychodzi - w tandemie styl z fabułą - są zgrzyty, zarówno na poziomie zdań jak i na poziomie wydźwięku, trzebaby to jeszcze wygładzić.
One day nearer to dying...

5
Moi poprzednicy naprawdę solidnie wypowiedzieli się na temat tego tekstu. Godhand słusznie wyeksponował metafory, który są nieciekawe i przekombinowane. Za plus uznałbym fakt, że starasz się urozmaicać swój styl. Jak widać jeszcze nie wychodzi to tak jak powinno, ale to absolutnie nie jest powód, żeby się zniechęcać; z czasem - im więcej rzeczy przeczytasz i napiszesz - metafory będą coraz ładniejsze i pomysłowe, gwarantuję. Najważniejsze, że próbujesz. Wielu o tym zapomina.

Fabularnie tekst jest nudny: zapuszczony koleś uwodzi kobiety i je zabija, a wszystko dlatego, że społeczeństwo jest głupie. Rys psychologiczny jest praktycznie zerowy (bo co my wiemy o tym gościu poza tym, że ma kompleksy?), akcja kończy się, zanim na dobre się zacznie, i o. Boli ten słabo naszkicowany bohater oraz brak szkicu bohaterki, która jest tylko pionem fabuły. To opowiadanie wygląda mi na wprawkę, zaledwie pole treningowe dla warsztatu. Nie ma w sobie żadnych walorów, czy to merytorycznych, czy estetycznych. Wątek wtórny i opowiedziany po łebkach.

Nie sądzę, żeby z tego tekstu coś mogło wyjść - jest to po prostu konieczny krok w Twojej ewolucji. Za bardzo niedługo sam/a spojrzysz na to opowiadanie z pobłażliwym uśmiechem. Wyciągnij z niego odpowiednie wnioski, pisz dalej, trenuj i, ponownie gwarantuję, będzie coraz lepiej. Powodzenia!

Pozdro 600,
Patryk
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”