Pan Kowalski krwawi [+18]

1
„Pan Kowalski krwawi”


Pan Kowalski kieruje wzrok na swoją dłoń. A dokładniej rzecz ujmując na brud zagnieżdżony pod paznokciami. Świadomie przyodział się dziś w świetnie skrojony czarny garnitur, czarną koszulę i takiż krawat (przyozdobiony niemal niezauważalną srebrną spinką) zostawiając za każdym paznokciem grubą smugę o nieokreślonej barwie. Nie jest do końca pewien, czy to akt symboliczny, ale zdecydowanie podoba mu się – skrzętnie oczywiście skrywany – grymas obrzydzenia, jaki zauważa na twarzy swej szwagierki wpatrującej się w okolice jego dłoni.

Święta to bardzo ważny i święty czas dla całej rodziny Kowalskich.

W trakcie dzielenia się jajkiem i składania życzeń Pan Kowalski stoi nieco z boku, jakby na marginesie całej uroczystości. Podobnie, jak i skrupulatnie przygotowany wygląd jego paznokci, jest to również swego rodzaju manifestacja Pana Kowalskiego – choć sam przyznaje w myślach, że mało skuteczna, a już na pewno dość infantylna. Uśmiecha się pod nosem, choć skóra mu cierpnie, kiedy jego dziadek zbliża się doń z talerzykiem wypełnionym kawałkami poświęconych ugotowanych na twardo jajek. Pan Kowalski zauważa z niesmakiem, iż widok talerza jest dla niego dziwnie groteskowy, jakby wulgarny. Bierze jednak niemy, bierny udział w tym – dla niego jałowym – rytuale. Tłumaczy to sam sobie nie tyle brakiem konsekwencji w swojej nonkonformistycznej postawie, co irytującym przyzwyczajeniem. Drży.

Rozmowy przy stole Państwa Kowalskich toczą się głownie wokół awansu brata Pana Kowalskiego, ostatniego wyjazdu integracyjnego oraz, co chyba oczywiste, alkoholu. Bez specjalnego zaskoczenia bohater niniejszej opowiastki zauważa, iż fakt posiadania kochanki przez jego młodszego brata zostanie całkowicie przemilczany i zamieciony pod przysłowiowy dywan. Na samą myśl wybucha nagle śmiechem, wprowadzając resztę zebranych w stan sporej konsternacji. Krztusi zatem rechot w sobie, przeprasza i kieruje myśli na zupełnie inne tory. Pan Kowalski czuje się zmęczony.

Kierując kroki do łazienki uśmiecha się do siebie. W sposób niemal rytualny powoli szczotkuje, a później płucze zęby. Następnie kilkakrotnie masturbuje się nad umywalką, zostawiając szare plamy nasienia na jej brzegu. Pan Kowalski spogląda w swoje lustrzane odbicie. Wygląda zabawnie z przyklejonym uśmiechem i opuszczonymi spodniami. Przez chwilę studiuje zmarszczki i siwe włosy, po czym uśmiecha się sam do siebie po raz kolejny i szybkim, niezwykle sprawnym ruchem otwiera żyły staromodną brzytwą z drewnianą rączką, która należała kiedyś do jego pradziadka. Robi to dobrze – wzdłuż, a nie w poprzek – toteż bardzo szybko upada i umiera w kałuży krwi. Konając przypomina sobie kilka mało znaczących obrazów sprzed lat.

Pan Kowalski ulega dekonstrukcji.
Ostatnio zmieniony pt 05 kwie 2013, 01:10 przez kamaitachi, łącznie zmieniany 2 razy.
Uccidiamo il chiaro di luna!

2
Sprawnie napisane. Obrazowo. Przekonująco. Każdy Kowalski za chwil parę będzie tkwił nad jajkiem na twardo i zastanawiał się, po kiego bierze udział w tym "jałowym rytuale".... No, może nie każdy, ale wielu Kowalskich pomyśli jak bohater. I co z tego? Ani ten tekst, ani pomyślenie niczego nie zmienią w ich życiu. I niekoniecznie dlatego, że nie w każdej łazience jest naostrzona brzytwa.

Tekst mnie nie porusza.

Wrzucisz coś większego? Żebym mogła poczuć?
Również to czy lubię takie pisanie?
Wrzuć, co? :)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

3
Nie. To nie jest tekst dla mnie. Ostatnie zdanie burzy jeszcze bardziej jasność wcześniejszych wypowiedzi. Czy chodziło o formę? Li tylko o formę? Jeśli tak, to nie udało Ci się na żadnej linii. Chwała za chęć.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

4
czarny garnitur, czarną koszulę i takiż krawat (przyozdobiony niemal niezauważalną srebrną spinką)
Wg mnie taka spinka będzie właśnie zauważalna i to bardzo.

o nieokreślonej barwie
Dziwne... Skoro jest jakaś barwa, to raczej powinna dać się określić. Dlaczego akurat tej nie da się określić? Jeśli barwa nie ma znaczenia, to chyba nie ma sensu o niej nawet wspominać. Zwłaszcza w takim krótkim tekście.

Nie jest do końca pewien, czy to akt symboliczny, ale zdecydowanie podoba mu się – skrzętnie oczywiście skrywany – grymas obrzydzenia, jaki zauważa na twarzy swej szwagierki wpatrującej się w okolice jego dłoni.
Akt symboliczny? Kobieta patrzy na jego dłonie i się obrzydziła, bo uważa że gość jest fleja.
Dopisywanie takich rzeczy nie pogłębia tekstu, a raczej powoduje, że staje się śmieszny.

zdecydowanie podoba mu się – skrzętnie oczywiście skrywany – grymas obrzydzenia
Dwa zdania z dziwnymi wtrąceniami wybijają z rytmu. A jeśli już musi być, to wywaliłbym „oczywiście”, bo to jedno słowo rozwala nawet samo wtrącenie.

Święta to bardzo ważny i święty czas dla całej rodziny Kowalskich.
Powt.

W trakcie dzielenia się jajkiem i składania życzeń Pan Kowalski stoi nieco z boku
Dlaczego „pan” dużą literą? I dalej jest to samo.

kawałkami poświęconych, ugotowanych na twardo jajek
Przecinek.

Krztusi zatem rechot w sobie
Wiem, o co chodzi, ale “krztusi rechot” to jak dla mnie za duży skrót myślowy. Ale chętnie dowiem się, co na ten temat mają do powiedzenia czarni.

przeprasza
? Nonkonformista przeprasza za takie zachowanie? Jakoś mi się nie widzi.

kieruje myśli na zupełnie inne tory. Pan Kowalski czuje się zmęczony.
Kierując kroki do łazienki uśmiecha się do siebie
Powt.

Następnie kilkakrotnie masturbuje się nad umywalką, zostawiając szare plamy nasienia na jej brzegu
Szare? A jak się takie robi? Trzeba coś zjeść czy coś? To wszystko przez kolację!

Pan Kowalski ulega dekonstrukcji.
Dobrze, że nie inne strukcji ;)


Nie podobało mi się. Widać, że nieźle piszesz, ale jeśli o mnie chodzi, to ten tekst jest przekombinowany. I to już na poziomie słów i zdań.
Jeśli chodzi o bohatera, to jego los był mi kompletnie obojętny. Ani w jedna stronę, ani w drugą. No i tak jakoś mało nonkonformistyczny jak na nonkonformistę.
Fabuła też jakaś taka nijaka.
Ćwicz dalej.

Pozdrawiam,
B.A.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

5
Mnie również ten tekst nie przekonał, niestety. Bohater bez właściwości, za to w kontrze wobec rodziny ceniącej sukcesy i dobra materialne.
kamaitachi pisze:Bez specjalnego zaskoczenia bohater niniejszej opowiastki zauważa, iż fakt posiadania kochanki przez jego młodszego brata zostanie całkowicie przemilczany i zamieciony pod przysłowiowy dywan.
A właściwie dlaczego posiadanie kochanki miałoby zostać wyciągnięte i maglowane przy świątecznym stole? Ludzie chcą zjeść i wypić sobie w spokoju.
Znasz jakieś przysłowie o dywanie? Bo ja nie. Zamieść pod dywan to związek frazeologiczny, którego nie należy rozbijać.
kamaitachi pisze:Krztusi zatem rechot w sobie,
To już raczej dusi. Krztusić można się czymś, niechby nawet śliną, ale nie rechotem. Nio i raczej nie jest to działanie zamierzone.
kamaitachi pisze:masturbuje się nad umywalką, zostawiając szare plamy nasienia na jej brzegu.
Podobnie jak B. A. Urbańskiego, też zastanowił mnie ten kolor. Szary człowiek, szare życie, ale żeby aż tak...
Cóż, o panu Kowalskim dowiedziałam się tyle, że:dba o ubiór, nie podobają mu się święta wielkanocne, rodzina oraz życie. Życie najbardziej, więc się z nim rozstaje bez emocji. We mnie, jako czytelniczce, też emocji nie wzbudził.
Piszesz całkiem sprawnie - zgrzytnęły mi ze dwa przekombinowane zdania, nie są to jednak poważne potknięcia. Jeśli jednak autor dystansuje się od bohatera, a bohater od świata, to czego oczekiwać po czytelniku?
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”