Śmierć...

1
12.30 słyszę krzyk sąsiadki, jakieś szybkie kroki, podniesione głosy…. Otwieram drzwi na
korytarz… słyszę i widzę, że coś się stało…
Nie zamykam za sobą nawet drzwi… zbiegam piętro niżej na dole drzwi sąsiadki otwarte… wchodzę.
Sąsiad leży w kuchni cały czerwony… żona błagalnym wzrokiem prosi pomóż mu…
Schylam się, pytam drugiego sąsiada, który już tam jest:
- Ma puls!
- Nie! – Mówi zdenerwowany.
Próbuję robić sztuczne oddychanie… nie mogę rozchylić szczęk… są ściśnięte. Podnoszę się i mówię:
- Wynosimy go do pokoju!
Za ręce ciągniemy sąsiada do pokoju, biodra zahaczają o futrynę… ciągnę mocniej byle szybko….
…Cały czas liczę i uciskam… dwadzieścia dziewięć, trzydzieści….. szybko dwa wdechy i od nowa.
….Jest załapał poruszał szczęką, na jego twarzy pojawił się ogromny grymas bólu… jeden, drugi…
czerwoność z twarzy trochę ustępuje, oddycha…
- Jest tętno – Pytam sąsiada, który klęczy.
- Strasznie słabe, prawie wcale…
Czuję ulgę… myślę będzie żył tylko niech to pogotowie jak najszybciej przyjedzie…
Mijają sekundy, minuty…
…Cały czas masuję – pot leje mi się już z czoła.
- Jak to dobrze, że to na Pana trafiło Panie Jakubie – Mówi żona sąsiada.
Cały czas masuję… mówię do niej:
- Będzie dobrze oddycha…
Słyszę głos karetki. Kolejna ulga.
…Cały czas masuję i wdechy… po każdym wdechu sąsiad charczy….
Za sobą słyszę fachowe głosy lekarki i ratowników kobiety i mężczyzny… masuję… piętnaście,
szesnaście…
Lekarka próbuje się intubować… nie może… mostki przeszkadzają… usuwa dolny.
Podłączają kroplówkę… wkłuwają się w rękę… jedną… drugą…. W tętnicę szyjną… jedną… drugą…
Cały czas masuję….
- Zmienić Pana – Słyszę głos ratownika.
- Tak – Proszę z ulgą.
Podłączają defibrylator…
- Proszę się odsunąć - Słyszę głos lekarki.
Akcja trwa.
Zmieniam ratownika.
Żona sąsiada słabnie, musi usiąść… cały czas powtarza… rano jechał na rowerku, później zjadł
pomarańczkę w kuchni i nagle…
Ci ludzie naprawdę się starają… adrenalina…. Chyba już piąty komplet….
Przyjeżdża syn, musi zapalać. Wychodzą z matką do pokoju.
Pytam lekarkę - Odpowiada na moje pytanie:
- Nie jest dobrze.
Ratownik mnie zmienia….
Czas płynie…
Zmieniam ratownika….
Cały czas masuję, dawno przestałem liczyć patrzę w ekran defibrylatora….
…Ratownicy sprzątają…
Przenosimy martwego sąsiada na łóżko, żona płacze…
Ściskam sąsiadkę i syna składam kondolencje… szukam pantofli… wychodzę.
Zapomniałem podziękować i pożegnać się z ratownikami…
Wychodzę na swoje piętro…
Sąsiadka z ostatniego piętra przechylona przez barierkę pyta:
- Doszedł do siebie!?
- Nie żyje – Odpowiadam.
Wchodzę do swojego mieszkania, zamykam drzwi, głęboko oddycham i liczę swoje wdechy i
wydechy.
Ostatnio zmieniony pn 25 lut 2013, 22:26 przez Kuba Senior, łącznie zmieniany 3 razy.
dzień bez treningu to dzień stracony

2
Witaj,
Schylam się, pytam drugiego sąsiada, który już tam jest:
- Ma puls!
Pytania kończymy pytajnikiem.
Próbuję robić sztuczne oddychanie… nie mogę rozchylić szczęk… są ściśnięte.
"Próbuję..." sugeruje że bohater już zaczął, a w następnej części zdania dowiadujemy się że nie może. Więc albo "spróbuję" albo "chciałbym zrobić...ale..."
Za ręce ciągniemy sąsiada do pokoju, biodra zahaczają o futrynę… ciągnę mocniej byle szybko….
Dwóch facetów nie może go przenieść? Muszą ciągnąć? I dlaczego nie mogą reanimować go w kuchni? I jak podczas ciągnięcia bohater "cały czas uciska"?
czerwoność z twarzy trochę ustępuje, oddycha…
Czerwień raczej.
- Jest tętno – Pytam sąsiada, który klęczy.
Pytajnik. Po półpauzie mała litera.
Za sobą słyszę fachowe głosy lekarki i ratowników


Głos nie może być fachowy, za to temat rozmowy jak najbardziej.
- Zmienić Pana – Słyszę głos ratownika.
Pytajnik.
rano jechał na rowerku
Rowerek sugeruje pojazd dziecięcy.
Przyjeżdża syn, musi zapalać.
Chodzi o to że zdenerwowany musi zapalić? Kompletnie nie zrozumiałem zdania.
Ratownik mnie zmienia….
Czas płynie…
Zmieniam ratownika….
Cały czas masuję, dawno przestałem liczyć patrzę w ekran defibrylatora….
…Ratownicy sprzątają…
Przenosimy martwego sąsiada na łóżko, żona płacze…
Ściskam sąsiadkę i syna składam kondolencje… szukam pantofli… wychodzę.
Zapomniałem podziękować i pożegnać się z ratownikami…
Wychodzę na swoje piętro…
Sąsiadka z ostatniego piętra przechylona przez barierkę pyta:
- Doszedł do siebie!?
- Nie żyje – Odpowiadam.
Wchodzę do swojego mieszkania, zamykam drzwi, głęboko oddycham i liczę swoje wdechy i
wydechy.
To jest najlepszy fragment i wystarczyłby za cały tekst.

Ogólnie. Mnóstwo błędów. Interpunkcyjnych, gramatycznych, stylistycznych.
Metoda zapisu jest chaotyczna, i wiem że miała trochę taka być żeby przedstawić dynamikę i chaotyczność zastanej sytuacji.
Ale ten tekst jest do przerobienia, cały.
I usuń dziewięćdziesiąt procent wielokropków.

Pozdrawiam,

Godhand

P.S.

Znam dokładnie to miasto (Cz-Dz).
Nie wiedziałem że tu ktoś pisze ;)
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

4
Tekst jest okropny, skandaliczny wręcz, pod względem technicznym. Brak jakiejkolwiek interpunkcji i zatrzęsienie, ogrom, inwazja wielokropków sprawiają, że bez sensu cytować błędy krok po kroku, bo równie dobrze mógłbym zacytować całą miniaturę.

Te rzeczy znacząco wpływają na odbiór utworu, szczególnie gdy złe wykonanie wręcz przysłania pozostałe elementy. Trudno wejść w świat, źle użyte przecinki (lub ich brak) zmieniają sens zdań, opowiadanie trzeba rozszyfrowywać, a nie czytać. Do tego interpunkcyjnego bałaganu trzeba dorzucić zły zapis dialogów i braki w spacjach po wielokropkach. No i właśnie: te straszne wielokropki...

Piszesz od niedawna? Bo charakterystyczną wadą "świeżych" pisarzy jest nadużywanie wielokropków. Też tak miałem, gdy zaczynałem, wsadzałem ich dużo, bo łudziłem się, że symbolizują zadumę, tajemnicę jakąś, głębię. No cóż, wcale nie symbolizują, nie w takich ilościach, w takich są śmieszne. Raz a dobrze użyty wielokropek zrobi swoje, ale tutaj one zastępują chyba cały interpunkcyjny ekosystem. Ich nadużycie jest rażące. Musisz nad tym popracować, wyplenić je, zastąpić zdrowymi przecinkami i kropkami. One też zasługują na trochę uwagi. ;)

Ale, kurczę, kiedy odgarnąć błoto paskudnego wykonania i braku dbałości o techniczne detale, ukazuje się naprawdę niezły narracyjny sznyt. Wrażliwość obserwatora. Uwierzyłem w Twoją historię i, co najważniejsze, zobaczyłem ją bardzo wyraźnie, te sceny, te emocje, chaos, one tutaj są, pod tym błockiem. Tempo tego tekstu, jego rytm, one są prawdziwe i bardzo ważne, pasują do opisywanego wydarzenia, tworzą przekonujący świat. Jeśli chciałbyś popracować nad tym tekstem, zdecydowanie zostawiłbym ten chaos i rozedrganie, ba, ten tekst aż się prosi o lepsze traktowanie, o odkurzenie i wypolerowanie, żeby mógł świecić jakością, a nie tylko nią błyskać spod błota.

Jeszcze jedno słowo, które ciśnie mi się na usta to: wyczucie. Po przeczytaniu tego czuję, że masz wyczucie do ujmowania subtelnych niuansów rzeczywistości. To bardzo ważna umiejętność, dbaj o nią (chociaż pewnie trudno o nią dbać, bo podejrzewam, że przychodzi naturalnie). W każdym razie: jak na mój nos, w tym błocie jest dużo dobra.

Tylko, błagam, zapodaj temu tekstowi redakcję, na jaką zasługuje!

Pozdrawiam i życzę powodzenia,
P-p-patryk
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

5
Patren, aleś mnie rozszyfrował, wszystko co piszesz o tekście i o mnie jest prawdą, i ta ocena, gdzie Ty się tego tak dobrze i szybko nauczyłeś... Ta młodzież dzisiaj! Nauczenie się oceniania ludzi i przekazywania tej oceny mi jako pedagogowi zajęło piętnaście lat a Ty masz raptem 20 i proszę. Gratuluję! Nie myślałeś zostać wychowawcą albo nauczycielem. Potrzeba takich jak ty. Wracając do mojego tekstu, interpunkcja w trakcie przelewania emocji na papier gdzieś mi umyka a później już nie chce mi się poprawiać bo jestem wypompowany i wydaje mi się, że stworzyłem nie wiadomo co. Poza tym brak mi praktyki, doświadczenia, przede wszystkim wyczucia i lekkości w kwestii tworzenia formy tekstu, sprawia mi to ogromną trudność i to widać, wiem o tym. To jest masakryczne "błoto" jak to określiłeś, będę nad tym pracował obiecuję ale powolutku tak, żeby mnie to nie przygięło. Patren w każdym razie dziękuję i zdrowia życzę.
dzień bez treningu to dzień stracony

6
Jej, strasznie miłe słowa, dziękuję. Jeśli dobrze wychodzi mi przekazywanie oceny, to właśnie dzięki temu forum. Sześć lat mnie tego uczyło. :)

Jeśli mówisz, że jesteś wypompowany, to odkładaj napisany tekst, niech on sobie odleży, Ty odreagujesz, a potem na chłodno go poprawiaj. I oczywiste błędy wyeliminujesz, i zobaczysz te, których byś nie zauważył od razu. Myślę, że na to zasługują te utwory. Należy im się. Teraz do mnie piszesz i widzę, że i interpunkcja jest, i tylko jeden wielokropek. ;) Da się.

Zdecydowanie pisz dalej i pisz jak najwięcej - stosuj się do sentencji z Twojego podpisu. ;) Trening czyni mistrza, a mistrz czyni wspaniałe historie. I czytaj też jak najwięcej, ja np. ostatnio zauważyłem, że jak czegoś nie czytam długo, to trudniej mi zebrać się do kupy przy własnym pisaniu.

Pozdrawiam jeszcze raz!
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

7
Generalnie zgadzam się z poprzednimi wypowiedziami, zwłaszcza jeśli chodzi o wielokropki. Jest ich zdecydowanie za dużo, poza tym, przynajmniej na mój gust, spowalniają one akcję.
Osobiście poprawiłabym tu interpunkcję następująco:

12.30. Słyszę krzyk sąsiadki, jakieś szybkie kroki, podniesione głosy… Otwieram drzwi na
korytarz. Słyszę i widzę, że coś się stało.
Nie zamykam za sobą nawet drzwi. Zbiegam piętro niżej, na dole drzwi sąsiadki otwarte… wchodzę.
Sąsiad leży w kuchni cały czerwony. Żona błagalnym wzrokiem prosi: pomóż mu…
Schylam się, pytam drugiego sąsiada, który już tam jest:
- Ma puls?! [Tu powinien być znak zapytania. Jeżeli pytanie jest wykrzyczane, można do tego dorzucić wykrzyknik]
- Nie! – Mówi zdenerwowany.
Próbuję robić sztuczne oddychanie. Nie mogę rozchylić szczęk… są ściśnięte. Podnoszę się i mówię:
- Wynosimy go do pokoju!
Za ręce ciągniemy sąsiada do pokoju, biodra zahaczają o futrynę. Ciągnę mocniej, byle szybko.
…Cały czas liczę i uciskam: dwadzieścia dziewięć, trzydzieści….. szybko dwa wdechy i od nowa.
….Jest, załapał, poruszał [nie wiem, czy lepiej nie pasowałoby: poruszył] szczęką, na jego twarzy pojawił się ogromny grymas bólu… jeden, drugi…
czerwoność z twarzy trochę ustępuje, oddycha.
- Jest tętno? – Pytam sąsiada, który klęczy.
- Strasznie słabe, prawie wcale…
Czuję ulgę… myślę: będzie żył, tylko niech to pogotowie jak najszybciej przyjedzie…
Mijają sekundy, minuty…
Cały czas masuję, pot leje mi się już z czoła.
- Jak to dobrze, że to na Pana trafiło, Panie Jakubie – mówi żona sąsiada.
Cały czas masuję. Mówię do niej:
- Będzie dobrze, oddycha…
Słyszę głos karetki. Kolejna ulga.
…Cały czas masuję i wdechy… po każdym wdechu sąsiad charczy.
Za sobą słyszę fachowe głosy lekarki i ratowników, kobiety i mężczyzny… masuję. Piętnaście,
szesnaście…
Lekarka próbuje się intubować… nie może… mostki przeszkadzają. Usuwa dolny.
Podłączają kroplówkę… wkłuwają się w rękę. W jedną… drugą… W tętnicę szyjną… jedną… drugą…
Cały czas masuję.
- Zmienić Pana? – słyszę głos ratownika.
- Tak – proszę z ulgą.
Podłączają defibrylator.
- Proszę się odsunąć - słyszę głos lekarki.
Akcja trwa.
Zmieniam ratownika.
Żona sąsiada słabnie, musi usiąść. Cały czas powtarza: rano jechał na rowerku, później zjadł pomarańczkę w kuchni i nagle…
Ci ludzie naprawdę się starają. Adrenalina…. Chyba już piąty komplet.
Przyjeżdża syn, musi zapalać. [zapalić faktycznie byłoby lepiej] Wychodzą z matką do pokoju.
Pytam lekarkę - Odpowiada na moje pytanie:
- Nie jest dobrze.
Ratownik mnie zmienia.
Czas płynie…
Zmieniam ratownika.
Cały czas masuję, dawno przestałem liczyć, patrzę w ekran defibrylatora.
…Ratownicy sprzątają.
Przenosimy martwego sąsiada na łóżko, żona płacze…
Ściskam sąsiadkę i syna, składam kondolencje… szukam pantofli… wychodzę.
Zapomniałem podziękować i pożegnać się z ratownikami.
Wychodzę na swoje piętro.
Sąsiadka z ostatniego piętra przechylona przez barierkę pyta:
- Doszedł do siebie?!
- Nie żyje – odpowiadam.
Wchodzę do swojego mieszkania, zamykam drzwi, głęboko oddycham i liczę swoje wdechy i
wydechy.

Opowiadanie, pomijając błędy interpunkcyjne, całkiem mi się podobało. Cała akcja wydała mi się bardzo naturalna, w żaden sposób nie przesadzona. Brakuje mi jednak jakiejś głębszej refleksji na końcu. Przez całe opowiadanie przewija się pośpiech i presja, kiedy sąsiad umiera, to zanika. To dobry czas, przynajmniej w opowiadaniu, na jakieś przemyślenia.
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.

9
Kuba Senior pisze:Nefryt całkowicie zgadzam się z twoimi sugestiami. Dzięki za ocenę i zdrowia życzę.
Dziękuję :) Cieszę się, że mogłam pomóc.
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.

10
Tekst technicznie jest słaby, niestety, ale mam wrażenie, że lepszy od tego, co poprzednio zaprezentowałeś. Wtedy, pamiętam, że zdania były przekombinowane, emocje ginęły w gąszczu błędów. Tutaj nie zginęły. To już plus.

Łapanka (starałam się nie powtarzać za wiele po poprzednikach, ale pewnie, zwłaszcza z Godhandem, coś się powielić musiało). Bez interpunkcji itd. - te rzeczy musisz sobie spokojnie przyswoić tak trochę od podstaw. Wielokropki odpuść na razie zupełnie. Takie pourywane, pocięte zdania, zawieszone i w ogóle, bynajmniej nie nabierają, ani głębi, ani uroku.
Kuba Senior pisze:Otwieram drzwi na korytarz… słyszę i widzę, że coś się stało…
Nie zamykam za sobą nawet drzwi… zbiegam piętro niżej na dole drzwi sąsiadki otwarte…
Takie powtórzenia sprawiają, że tekst wygląda nieporadnie, gorzej się czyta. Trzeba albo szukać zamienników, albo pokombinować tak ze strukturą zdań, żeby te "drzwi" nie były nawet potrzebne.
Zastanawia mnie też to "słyszę i widzę, że coś się stało" - jeżeli jest piętro wyżej, rzecz nie dzieje się na klatce schodowej, tylko w mieszkaniu, to chyba nie widzi...

Jeśli chodzi o jakiś ruch na klatce (innych sąsiadów zbiegających z wyższych pięter), to wtedy należałoby jednak poświęcić temu zdanie czy dwa. Tak, żeby czytelnik miał to przed oczami :)
Kuba Senior pisze:Za ręce ciągniemy sąsiada do pokoju, biodra zahaczają o futrynę… ciągnę mocniej byle szybko….
…Cały czas liczę i uciskam…
dwadzieścia dziewięć, trzydzieści….. szybko dwa wdechy i od nowa.
Ten gwałtowny przeskok (tam, gdzie podkreśliłam) sprawia, że czytelnik może się pogubić. Na zasadzie: "że jak? ciągnie i uciska jednocześnie?"
Kuba Senior pisze:- Jak to dobrze, że to na Pana trafiło Panie Jakubie – Mówi żona sąsiada.
W dialogach nie używamy wielkiej litery przy zwrotach do osoby.
Poza tym powinieneś zapoznać się z tym, jak poprawnie zapisywać dialogi (kiedy wielka litera itd.) - w Internecie łatwo to znaleźć.
Kuba Senior pisze:Lekarka próbuje się intubować…
Może tak jest w żargonie (tu wymiękam), ale jeśli nie, to to "się" zdecydowanie powinno wylecieć, bo sugeruje, że pielęgniarka pakowała tę rurkę sobie, nie temu facetowi.
Kuba Senior pisze:Przyjeżdża syn, musi zapalać.
Chyba chodziło Ci o "zapalić".

Tekst ma swoją dawkę emocjonalną. Nie silisz się na przesadę w opisie, bohater-narrator wychodzi realistycznie.
Wykonanie miejscami burzy klimat, ale są i niezłe pomysły. To powtarzanie: "Cały czas masuję..." jest klimatyczne, do tego narzuca pewien rytm ("męczący" rytm), oddający powtarzalność, ale i wagę czynności. To jest dobre. Byłoby lepsze, gdyby to, co znajduje się "pomiędzy" było sprawniejsze, bardziej wyraziste. Momentami miałam wrażenie, że było tam cokolwiek.

Co do odłożenia tekstu do późniejszych poprawek itd. - Patren dobrze Ci radzi. Spróbuj tak z następnym opkiem - będzie lepiej.

Ogólnie powiedziałabym, że jeśli chodzi o warsztat (a on bardzo rzutuje na odbiór emocji, więc jest niezbędny), to jeszcze wiele przed Tobą. Ale warto powalczyć ;)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

11
Dzięki Adrianna za trafną ocenę. Cóż mi pozostaje oczywiście będę walczył.

Zdrowia i wytrwałości życzę.
Kuba
dzień bez treningu to dzień stracony
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”