WWWZiemia była tu jałowa, jedynie przy brzegu schnącego strumienia rosły niewielkie krzaki, a zieleń trawy była głębsza. Reszta wielkiej równiny po horyzont rodziła najwyżej porozrzucane przypadkowo skały i tylko ich długie cienie urozmaicały bezpłodny krajobraz sawanny w zachodzącym słońcu.
WWWPrzy jednym ze skupisk tajemniczych głazów grupa wyprostowanych już samic gatunku ludzkiego wypatrywała z mężczyzn wracających z polowania. Wokół biegało parę młodych, dokazując dwojgu wyliniałych starców, którzy z nudów iskali się nawzajem. Wszyscy wyglądali dość nędznie, wychudli z od nieustannego głodu. Ich ruchy były nerwowe, z byle powodu ciszę przerywały przenikliwe wrzaski. Nikt nie zwracał uwagi na samca, który konał parę metrów dalej.
WWWLeżał wyprostowany, na plecach. Tęgi i wysoki, musiał wcześniej budzić szacunek grupy, mimo że był najstarszy ze wszystkich i sierść miał brudnoszarą. Jednak to nie starość przykuła go do ziemi, lecz głęboka rana na udzie, wilgotna i cuchnąca. Skrzepnięta czarna krew na obrzeżach przechodziła w ciemny szkarłat, którego drobne grudki mieszały się z żółto-białą ropą. Wokół rany skóra była już trupio blada. Ta część nogi dawno już umarła, a śmierć z niezwykłą prędkością rozchodziła się po nodze znacząc swoją drogę sinym kolorem. Poniżej kolana skóra miała fakturę marmuru, gładka i napuchnięta, pokryta fantazyjnymi, czarnymi wzorami na żółtym tle. Tylko twarz zachowała naturalne, żywe barwy, a rozpalone oczy biły niewyjaśnionym spokojem.
WWWWpatrywał się w niebo i zupełnie nie zwracał uwagi na głośną radość samic. Skakały z wrzaskiem wokół myśliwych wleczących ze sobą małe źrebię. Także młode wybiegły na spotkanie i kręciły się teraz pod nogami mężczyzn spowolniając ostatnią część marszu. Wygłodniałym wzrokiem wpatrywały się w truchło antylopy trzymane pod szyję przez przywódcę stada oraz za tylne kończyny przed dwóch mniejszych samców. Zwierzę musiało być martwe już od kilku dni, wiszący u boku wycięty kawał mięsa obłaziły robaki, ale nikt nie krzywił się na zapach psującego się ciała. Padlina była wielkim szczęściem dla stada, które w ostatnich tygodniach nie gardziło korzonkami i glistami.
WWWGdy tylko dotarli do skupiska skał jedna z samic wskazała przywódcy przygotowane miejsca na ogień. Jednak on nawet tam nie spojrzał. Podbiegł natychmiast do ojca leżącego kilkanaście metrów dalej. Źrebię z plaśnięciem upadło na ziemie wzniecając tuman kurzu.
WWWSamiec przykucnął przy umierającym. Chwilę wodził palcem po chorej nodze, ale ojciec delikatnie odsunął jego rękę. Ich oczy się spotkały. Stary całą energię włożył w to, żeby skupić uwagę syna. Na jego twarzy odmalował się nieludzki wysiłek, każdy mięsień twarzy miał napięty, żyły na skroni zdawały się rozszerzone do granic możliwości. Próbował przekazać coś synowi, jego środki były jednak bardzo ograniczone. Chwilę charczał i bulgotał, starał się nawet gestykulować, wreszcie osunął się na ziemię i już rozluźniony wpatrywał się tylko w oczy syna z mieszaniną bezradności i bezgranicznej czułości i jeszcze czegoś, tylko czego? Trwali tak aż do śmierci starca, nie tracąc kontaktu nawet na ułamek sekundy, mimo że ojcem trzęsła agonalna gorączka i bolesne kurcze wykrzywiały mu nieprzerwanie kończyny lub kazały nagle podnosić głowę. W końcu ostatni już skurcz zakończył życie mężczyzny, a ten zastygł bez ruchu ze spokojnym wyrazem twarzy.
WWWPrzywódca stada spojrzał krzywo w kierunku reszty grupy, skąd dobiegał gwar kłótni, dziecięcych zabaw i mlaskanie tych, którzy odważyli się spróbować surowego mięsa, kiedy mężczyzna zajmował się ojcem. Odwrócił się z niesmakiem i odszedł zgarbiony od grupy, by schować się za jakimś większym głazem.
WWWRozsiadł się wygodnie i zapatrzył w dal, z wyraźnym, choć pewnie nieuświadomionym dobrze postanowieniem, żeby nie wstawać już nigdy. Z głodu głośno zaburczało mu w brzuchu, ale nie ruszył się z miejsca.
WWWHałasy z oddalonego obozowiska wreszcie ustały. Samotny samiec nie mógł i nie chciał spać. Noc była jasna. W świetle połówki księżyca i młodych gwiazd widać było zarys wielkich gór na wschodzie. Między skałami zerwał się silny wiatr, w którym dało się wyczuć daleką zapowiedź wilgoci. Ten delikatny zapach i ruch chłodnego powietrza na policzkach musiał poruszyć w samcu jakieś nieznane struny. Sięgnął ręką przed siebie jakby próbował złapać coś między palce. Wiatr świstał między skałami przez dłuższą niż zwykle chwilę i nagle zamilkł zdziwiony. Oto bowiem spod jednej z tych skał dobiegło go ciche, niepewne mruknięcie - Wiaa…- a potem zapadła kompletna cisza, jakby cały świat przeżywał pierwsze słowo ludzkości. W oczach samca jeszcze chwilę błyszczała jakaś iskra i zaraz zgasła zupełnie, a on przewrócił się na bok i prawie natychmiast zasnął.
WWWObudziły go pierwsze promienie słońca zza gór. Wstał od razu i jak zaprogramowany ruszył w stronę swojego stada. Dwie samice były już na nogach i bez zdziwienia powitały go postękiwaniem, jak każdego dnia. Samiec zaczął jeść poszarzałe mięso, które mu zostawiono. Potem odszedł dwa kroki i napił się bezpośrednio ze strumienia. Twarz oblepiał mu tłuszcz, z brody skapywała woda. Krzykiem pobudził ostatnich towarzyszy. Nie minął kwadrans, a cała grupa ruszyła wraz ze strumieniem na północ, by nie czuć smrodu rozkładającego się ciała i znaleźć nowe, lepsze miejsce na łowy. Przywódca szedł przodem, dumny i bezmyślny jak zawsze. Wszystko odbywało się jak dawniej, jak gdyby nic się nie stało i tylko jeden dzieciak przez moment bystro spoglądał na ojca, ciekaw może, gdzie ten podziewał się w nocy.
2
Muszę przyznać, że tym fragmentem nie zawiodłeś moich oczekiwań w stosunku do twojej osoby. Dobry kawałek.
Zgrzytnęło mi tylko tu:
i tu:
A tak: ładnie napisane i ciekawe jak akcja się rozwinie.
Zgrzytnęło mi tylko tu:
tu:barneym pisze: Wokół biegało parę młodych, dokazując dwojgu wyliniałych starców, którzy z nudów iskali się nawzajem.
nielogiczny obrazbarneym pisze:żyły na skroni zdawały się rozszerzone do granic możliwości.
i tu:
Lepiej będzie, gdy śmierć przestanie wędrować, a ty logiczniej opiszesz to zjawisko.barneym pisze:Ta część nogi dawno już umarła, a śmierć z niezwykłą prędkością rozchodziła się po nodze znacząc swoją drogę sinym kolorem. Poniżej kolana skóra miała fakturę marmuru, gładka i napuchnięta, pokryta fantazyjnymi, czarnymi wzorami na żółtym tle.
A tak: ładnie napisane i ciekawe jak akcja się rozwinie.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
4
Świetne zdanie. Najlepsze.Rozsiadł się wygodnie i zapatrzył w dal, z wyraźnym, choć pewnie nieuświadomionym dobrze postanowieniem, żeby nie wstawać już nigdy.
Poza tym, no cóż, mam słówko na dziś: metempsychoza. Wujek Google uświadomił mi, że to po prostu inna nazwa na reinkarnację. I tak jak po przeczytaniu nie miałem pojęcia, co się właściwie stało, tak tytuł opowiadania przyniósł jakieś hipotetyczne odpowiedzi. Ojciec zreinkarnował się w swoim synu? Wszystko jest cykliczne, syn staje się ojcem, a jego syn też w końcu stanie się ojcem i polowanie musi trwać? Trzeba przetrwać, a przywódcą być może jest jeden byt, reinkarnowany w stadzie od lat. Wieków?
Nie wiem, czy to miałeś na myśli, ale przecież o to chodzi, prawda? Może nawet Ty nie wiesz, co miałeś dokładnie na myśli. Tekst daje pytania i jeśli skłania do szukania odpowiedzi, to znaczy, że spełnia swoje zadanie. Twój spełnia. Jest dobrze napisany, ładnie i z dbałością o szczegóły - na tyle dobrze, że zobaczyłem tę sawannę, byłem tam, za skałą.
Przedstawiona historia może nie zerwała mi ani głowy, ani czapki, ale niewątpliwie była ciekawa i zostawiła po sobie jakiś specyficzny posmak. Myślę, że to wielki plus. No i to zdanie!
Ciekawy obraz oferujący ciekawe pytania. Podobał mi się ten utwór.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
6
Dobry tekst. Przede wszystkim należy docenić ogólny zamysł, ale też talent do opisów. To opowiadanie jest obrazem. Oddziałujesz na zmysły, wspominając o zapachach, fakturach, kolorach itp. Na początku obawiałam się, że przytłoczysz czytelnika nadmiarem przymiotników, ale całe szczęście zgrabnie posługujesz się także imiesłowami. Tak skonstruowany tekst to sprawdzian dla warsztatu. Zaliczony, bo nawet trudno o powtórzenia (choćby fonetyczne) w opisach.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.
7
Grupa była wychudzona, a były przywódca tęgi?barneym pisze:Wszyscy wyglądali dość nędznie, wychudli z od nieustannego głodu. Ich ruchy były nerwowe, z byle powodu ciszę przerywały przenikliwe wrzaski. Nikt nie zwracał uwagi na samca, który konał parę metrów dalej.
WWWLeżał wyprostowany, na plecach. Tęgi i wysoki, musiał wcześniej budzić szacunek grupy, mimo że był najstarszy ze wszystkich i sierść miał brudnoszarą.
Ten fragment przerabiałeś na gorąco, za dużo w nim wpadek.barneym pisze:Przy jednym ze skupisk tajemniczych głazów grupa wyprostowanych już samic gatunku ludzkiego wypatrywała z mężczyzn wracających z polowania. Wokół biegało parę młodych, dokazując dwojgu wyliniałych starców, którzy z nudów iskali się nawzajem. Wszyscy wyglądali dość nędznie, wychudli z od nieustannego głodu.

tajemniczych głazów - samo słowo "tajemniczych" nie czyni niczego tajemniczym. Wyjaśnienie dlaczego te głazy były tajemnicze może to sprawić.
dokazując - dokuczając
Odwróciłabym kolejność zdań. Najpierw upuścił zdobycz, potem pobiegł do ojca.barneym pisze:Podbiegł natychmiast do ojca leżącego kilkanaście metrów dalej. Źrebię z plaśnięciem upadło na ziemie wzniecając tuman kurzu.
Jeszcze jedno - czy ten bohater nie ma za wiele ludzkich odruchów? Martwił się o ojca? Czy tylko sprawdzał jak się ma przywódca stada, bez odruchów uczuciowości? Tym bardziej, że reszta stada ma go w nosie.
Tu mam to samo odczucie. Ojciec umarł, a grupy to nie interesuje. Syn czuje niesmak? Dość wysublimowane uczucie. Może to kwestia nazewnictwa?barneym pisze:Odwrócił się z niesmakiem i odszedł zgarbiony od grupy, by schować się za jakimś większym głazem.
Nie był bezmyślny, przecież wcześniej dałeś mu sporo inteligencji. Oczywiście z naszego punktu widzenia może i taki był, ale...barneym pisze:Przywódca szedł przodem, dumny i bezmyślny jak zawsze.
Poczepiałam się trochę, żebyś nie obrósł w piórka.

"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
9
Z pewnością samiec alfa zjada najwięcej, ale aby odłożyła się mu tkanka tłuszczowa na tyle gruba, by można go nazwać tęgim, to potrzebne są solidne nadwyżki żywności, a z tego co widać, przejedzenie stadu nie grozi. Zawsze istnieje jeszcze inna możliwość - szef głodził stado, a rana powstała podczas bitwy o kawał padliny. 

"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf