Kola nie patrzył mi w oczy.
„Ukradłem ten pierścionek ze Srebrenicy. Chyba powinnaś wiedzieć, że nie jestem tak kryształowy, jak Ci się wydaje… - uciekł wzrokiem. – Owszem, mam na koncie kilka osiągnięć, przez siedem lat byłem korespondentem wojennym, dostałem kilka nagród za reportaże, skończyłem LSE…Ale przed tym, jak zamieszkaliśmy w Novi Pazar, mieszkaliśmy w małej miejscowości przygranicznej, nieopodal Srebrenicy. Byłem członkiem, a można by nawet powiedzieć, że szefem bandy chuliganów i złodziei zarazem, w czasie wojny w Bośni korzystaliśmy z chaosu i szabrowaliśmy, często na zlecenie wysokiego dowództwa … - zawiesił głos. – Napadaliśmy nieraz na konwoje pomocy humanitarnej, sprzedając to, co nam się udało zdobyć na czarnym rynku za kilkakrotnie wyższą cenę…Głównie żywność, zdarzało nam się też przechwycić przemyt broni…oficjalne embargo zakazywało legalnego handlu bronią, więc..- znowu zawiesił głos. – Kiedyś przypadkowo zginęła przez nas cała rodzina…szabrowaliśmy akurat dom, który wydawał się nam opuszczony….okazało się, że ukrywała się tam cała muzułmańska rodzina. Doszło do szamotaniny, dwoje dzieci zginęło, Bośniak rzucił się na nas, więc Darko go zastrzelił…matka wybiegła na ulicę, nie wiem, co się potem z nią działo, pewnie ją zabili…Nie byliśmy mordercami, Darko popełnił samobójstwo…”
Chwila milczenia.
Kontynuował z nadal wbitym wzrokiem głęboko w ziemię.
„Ten pierścionek, który znalazłaś….razem z Tomašem i Milošem plądrowaliśmy trupy ofiar ze Srebrenicy…To znaczy, wziąłem ten jeden pierścionek, należał do młodej dziewczyny, bardzo pięknej…. – kolejne zawieszenie głosu. – Ona patrzyła na mnie takim martwym wzrokiem, przeraziłem się i uciekłem,. Ojciec znalazł ten pierścionek i pobił mnie. Dosłownie. Ukrywaliśmy się wtedy u bośniackiej rodziny, która uniknęła pogromu ze względu na trudnienie się przemytem i kolaborację z poszczególnymi stronami wojny….
Powiedział:
„Ci ludzie nas ukrywają, a Ty plądrujesz łajdaku trupy? Jedynie fakt, że jesteś moim synem wstrzymuje mnie od przegnania Cię na cztery wiatry…”
Milczałam. Nie spodziewałam się tego typu wyznania po Koli.
Nie patrząc mi w oczy, kontynuował:
„Trzy tygodnie później uciekliśmy przez granicę do Serbii. Stwierdzili, że „wojna nas wszystkich wystarczająco wykoleiła”, ale mieli na myśli głównie mnie. W Novi Pazar mielismy zacząć nowe życie. Nie mieli odwagi przyznać, że udało się nam uciec głównie dzięki moim kontaktom w światku przestępczym – ojciec Tomaša na przykład był wysoko postawionym oficjelem. Po przyjeździe do Serbii miałem się nawrócić na „drogę praworządności”, ale przez większość czasu wagarowałem. Ojciec tolerował mnie przez wzgląd na matkę. No, a kiedy dwa lata później wybuchła wojna w Kosowie, ojciec znów zdecydował o przeprowadzce, tym razem do Anglii. Z tym, że gdy już tam się znaleźliśmy, zapowiedział mi twardo, że jestem już prawie dorosły, dość napsułem im krwi, więc odtąd mam pracować sam na siebie, skoro do tej pory notorycznie łamałem zasady, narażając życie swoje i ich. No, to poszedłem do redakcji the Independent, że pojadę jako korespondent wojenny, jestem Serbem, a sprawę Kosowa znam jak mało kto. Marudzili, ale w końcu przystali. W domu bez ogródek oznajmiłem, że zostałem korespondentem wojennym i jadę do Kosowa robić materiał. Nikt normalny by się nie porwał na takie coś, ale mi było już jakby wszystko jedno. Rodzice jakby zmiękli, ojciec powiedział, że przez zarabianie na siebie rozumiał raczej pracę jako ślusarz, spawacz, czy ktoś taki, że nie po to uciekaliśmy stamtąd, żebym tam teraz wracał i dał strzelić sobie w łeb. Tyle, że ja miałem już dość etykietki wykolejeńca, a kariera cieśli mi się nie marzyła. Pojechałem tam i zobaczyłem, ilu ludzi cierpi przez typów, jak ja. Kiedy wróciłem stamtąd niedługo po rokowaniach pokojowych w czerwcu 1999 roku. Dostałem nawet jakąś nagrodę za ten materiał, nie żaden Pulitzer, ale jakaś tam ich, pomniejsza i raczej znana tylko wąskiemu gronu. Przez cztery lata jeździłem po świecie, relacjonując wojny, konflikty, aż do 2002 roku, kiedy poznałem Emmę. Ona namówiła mnie, żebym zajął się czymś nieco mniej ekstremalnym, choć równie zapewniającym adrenalinę. W międzyczasie zrobiłem brytyjską maturę, potem zrobiłem studia magisterskie, potem doktoranckie. W innym międzyczasie wyjechałem na rok z Emmą do Stanów, resztę znasz. Widzisz więc, że daleko mi do ideału. Byłem przestępcą i do tego jeszcze hieną cmentarną.
Milczałam przez moment:
„A Emma wiedziała?”
Potrząsnął głową odpowiadając, że wolał się przy niej nazbyt nie otwierać pod tym względem. Sam nie wie, czy mnie powinien o tym mówić, jednak ponieważ znalazłam pierścionek, a co więcej, pragnie się ze mną ożenić, chce mii dać wybór, czy związać się na całe życie z kryminalistą.
- Nie widzę w Tobie kryminalisty. – odpowiedziałam po prostu. – Nie widzę też w Tobie byłego kryminalisty, ani nic w tym stylu. Wydaje mi się, że jeżdżąc po świecie i ukazując okrucieństwa wojny, narażając życie i ratując wtedy życie tym dzieciom…”
- Skąd wiesz? – zdziwił się. – Ach, tak. Emma.
Skinęłam głową., ciągnąc dalej:
„…..moim zdaniem odkupiłeś błędy młodości, choć nie mnie to oceniać. – dodałam z wahaniem. – Jednak jeśli ten ukradziony pierścionek Ci ciąży, powinniśmy odnaleźć rodzinę tej dziewczyny, choć po tylu latach to może być trudne i zwrócić pierścionek. Zobaczysz, że poczujesz się lepiej.
- Masz rację, tak powinienem zrobić.
Tania telenowela, fragment nr 2
1
Ostatnio zmieniony pt 11 sty 2013, 21:31 przez sunlight, łącznie zmieniany 2 razy.