Wpisy z mojego życia

1
17 maja 2039 Góry Kałbińskie, Kazachstan
Przedzieraliśmy się przez góry Kałbińskie położone na wschodzie Kazachstanu, do stacji radiolokacyjnej. Góry wchodzą w skład pasma Ałtajskiego, który rozciera się na terenie, aż czterech krajów. Takich dużych jak Rosja i Chiny oraz Kazachstan i Mongolia. Od pięciu lat prowadzone są tu potyczki zbrojne, pomiędzy państwami wchodzącymi w skład Północy a tymi z Zachodniego Paktu Wyzwolenia. Głównym celem, są bardzo bogate w diamenty złoża, które technologia wojskowa (w porównaniu do przynajmniej tego co było jeszcze piętnaście lat temu), wykorzystuje do swoich celów. Dotychczas w tym regionie świata, diamenty były wydobywane na terenie Rosji, w Jakucji, Uralu i na Półwyspie Kola, ale do nich żadne państwo z zewnątrz się nie dowalało. Lecz teraz produkcja - nie tylko Rosjan, ale całego paktu Północy, mogła polecieć w statystykach w górę, o nawet sto dwadzieścia procent. Jakiś czas temu, nikt by nie powiedział - nawet z ręką na sercu -, że diamenty będą używane do produkcji jednych z najlepszych osprzetów wojskowych. Ale wkońcu, nie tylko świat idzie z duchem czasu, ale również postęp technologiczny. Chociaż on idzie już od samego początku, od Adama i Ewy.
To już nie jest ten sam świat, który człowiek znał jeszcze ćwierć wieku temu. Teraz coraz większą rolę odgrywa cyfryzacja i elektronika. Choć tak się dzieje, na polu walki nadal bezkonkurencyjny jest ludzki umysł i jego wyszkolenie. Wyszkolenie, którego nie jest wstanie zastąpić obecnie najnowszej generacji robot wywodzący się z Japonii. Na razie tylko jeden, ale prawdopodobnie to kwestia tygodni jak wejdzie do produkcji masowej. Robot, który w swoich możliwościach, które może wykonywać (nawet do pięciu jednocześnie), ma ich tak dużo, że nie będę się bawił tutaj w speca i nie wymienię ani jednej z jego cech. Nie łatwo jest wymienić je wszystkie, przy tym nie popełniając błędu powtórzenia. Owszem, roboty pomagają w wielu sytuacjach, nie raz ratują życie, nie raz ostrzegają przed atakiem - nie tylko armii wroga, ale też matki natury. Ale gdy przychodzi do ważniejszych i bardziej złożonych w wiele zadań misji, robot nadal nie jest w stanie zastąpić (nawet w 80%) człowieka. A więc czy obawy, że ludzkość zostanie wyparta przez roboty, są słuszne? I jak niedaleka moze to być przyszłość?

1 stycznia 2012 Salome, Stany Zjednoczone/Arizona
Przesiadywałem wtedy na dwutygodniowej przepustce świątecznej. Trzy tygodnie wczesniej, wróciłem zaledwie z XII zmiany w Afganistanie. Spędziłem w bazie jeszcze tydzień w ramach wartownika, w najbardziej wysuniętej na zachód wartowni. wraz z żółtodziobem z rejonu „C”. Dzieciak, nie mający pojęcia o wojnie, z oddziału pod dowódctwem majora Clovisa. Byłem co prawda nie wiele od niego starszy, ale w raz z moim starzeniem, przybywało mi rozumu oraz wyszkolenia. Niestety mu nie. Zaciągnął się do wojska bo myślał, że pole bitwy przypomina te z gier komputerowtch, ale się mylił. Przekonał się o tym, zostając na kolejnej zmianie rannym, a następnie trzy dni później umierając w szpitalu polowym.
Przepusta kończyła mi sie tydzień później, ósmego stycznia. Wróciłem wtedy do bazy i dalej przechodziłem szkolenia - jeszcze podstawowe, potem wyrabiałem sobie specjalistyczne pod to co chcę robić i te, które doprowadziły mnie tam gdzie doprowadziły. Czyli do gór Kałbańskich w paśmie Ałtaj na terenie Kazachstanu w 2039 roku. Odkąd sięgam pamięcią, od dziecka dziadek wszczepiał we mnie miłość do ojczyzny, poczucie patriotyzmu i by nie bać się wylać każdej kropli krwi dla wolności swojego narodu. Przed śmiercią opowiedział mi jak służył podczas II Wojny Światowej, jakie widział okropności na froncie.

17 maja 2039 Góry Kałbińskie, Kazachstan
Za tym jak na złość sypiącym śniegiem, jedyne co mogę w tej sytuacji powiedzieć – satelita stacji badawczej bardzo ładnie się prezentuje. Ale przecież nie chodzi o wygląd, jak to zajebiście się prezentuje tylko o to w jakim celu tutaj została postawiona i do czego jest używana. A tego nie wiemy; sztab uważa, że im mniej wiemy, tym lepiej. Ale jebie mnie to. Cisnę po wąskiej ścieżce, krótkiej, że w łbie mi się zaraz zakręci do cholery, wraz ze swoim oddziałem, będąc na jej dowodzeniu, sztab siedzi bezpiecznie na dopiero co przejętym kompleksie budynków w zachodniej części Pakistanu, a ja gówno wiem. Gówno, poza tym, że mam przejąć kontrolę na tym zasranym terytorium.
Idę na samym przodzie, za mną kaemista Jeyden, za nim nasi snajperzy Rocco i Jefferson, a na samym końcu, łamiąc wszystkie stereotypy o „arabach terrorystach”, Mohamedt. Spec od ładunków wybuchowych.
Dostał się do naszej elity, gdy wysadził gubernatorstwo dwadzieścia trzy kilometry na południowy-zachód od stolicy Kuwejtu. Było to 11 lat temu, gdy wykonywaliśmy nocną akcję. Wtedy okazał się zdrajcom naszych przeciwników. Baliśmy się, że wobec nas też nie będzie lojalny, ale zamazał wszystkie te obawy swoimi czynami w wszystkich kolejnych misjach. M.in.; w Libii 2030r. i 2033r., Egipcie w 2031r., Arabii Saudyjskiej 2035r. oraz w Boliwii podczas naszej ostatniej nieudanej misji w 2037r. A to tylko te, które miały największy priorytet, do tego dochodzi setki innych o mniejszym znaczeniu strategicznym.
Jesteśmy jak bracia, każdy jest jak brat, przyjaciel, który ratuje dupę z nieciekawej opresji, a ty mu się potem tym samym odwdzięczasz gdy masz okazję. Wojsko jest jak jedno, wielkie, zgrane państwo podzielone na rodziny, które najczęściej spotykają się na froncie, gdzie nie dążą do wyeliminowania się, nie dąży do rozbicia jej, a co najważniejsze wspiera w boju.
Za to właśnie kurwa kocham wojsko.

7 stycznia 2012 Salome, Stany Zjednoczone/Arizona
Choć spędzenie świąt z najbliższymi jest całą magią tego wszystkiego, ja tego wcale nie czułem.. A teraz nie koniecznie tego żałuję, do teraz nie czuję tej magii. Jeszcze mniej, nie mam już ich z kim spędzać. Byłem już cholernie stęskniony za służbą, za wojskową „rodziną”. Ale wiecie co? Miałem to, kurwa gdzieś. Nigdy nie byłem typem rodzinnego przydupasa, nie byłem typem imprezowicza i nie doceniałem ciepła rodzinnego. Tak było i tak jest dalej. Mogę tego żałować, ale nie mam sobie za złe podjętych decyzji. Bo były przemyślane. Robiłem to w imię dziadka i swojego narodu.
Byłem rok po wojskowym „ślubie”. Ślubowałem swoją wierność i że będę walczył za swój kraj do ostatnich moich posranych dni życia. Byłem pewny swojej decyzji i dzięki niej czuję się teraz sobą, w duszy jestem z siebei zadowolony i spełniony. Niektórzy postawieni w obliczu zła, wysłani na front, stając oko w oko z przeciwnikioem, poprostu się rozklejają i proszą, modlą się o powrót. Nie tylko do bazy, ale do domu, by już tam nie wracać. Tak się działo i tak się dzieje po dzień dzisiejszy. Poznawają smak czystego zła diabła i im się odechciewa. Ale nie mnie. Nie chcą tam juz nigdy wracać, a ja chcę, za każdym pierdolonym razem. Siada im to na psychice i ich wyniszcza od środka. Mnie nie, mnie jeszcze bardziej umacnia. Chcę tam wracać i walczyć w imię dobra, bo ono zwycieży zawsze.

17 maja 2039 Góry Kałbińskie, Kazachstan
Zatrzymuje swoją drużynę gestem ręki, klękając na stromym zboczu. Śnieg troche ustał, ale dalej przeszgadza w dostrzeżeniu jakiegokolwiek żywego celu. Ale i na to mamy sposón, włączamy podczerwień w naszych celownikach nahełmowych rodem tych z załóg lotniczych.
Celowniki nahełmowe z zamontowanymi na specjalne życzenie klienta modułami to już mająca parę lat technologia wprowadzona w drugim kwartale roku trzydziestego czwartego, przez amerykańską firmę PBW. Bardzo dobrze spisuje się na polui walki, całkowicie pozbawiając uzbrojenia celowników. Dzięki wiazkom przekazywanym z bronii do satelity a następnie do hełmu, prawie wcale nie musimy angażować swoje ciało w walce, a przy tym ograniczajac liczbę rannych do minimum. Pod tym względem przewyższami siły Północy lecz i oni mają się czym pochwalić.
Ruchem ręki nakazałem drużynie zająć swoje pozycje i powolnym krokiem zaczęliśmy spokonuywać ostatnie metry tego striomego odcinka, na końcu którego znajdowały się na nasze szczeście sporej wielkości głazy. Ukryjemy się za nimi, a nasi niezawodni snajperzy będą mogli zająć pozycje i pozbawić życia parę dusz. Rocco i Jefferson są w tym perfekcyjni, a dochodzi do tego nahełmowy zoom o możliwości trzydziestodwu krotnego przybliżenia obrazu. Z taką perfekcją i możliwością sprzętowoą oraz zamontowanymi tłumikami ognia i hałasu, możemy całkowicie oczyścić teren z zewnątrz bez ruszania się z miejsca.

8 stycznia 2012 Salome, Stany Zjednoczone/Arizona
Była godzina czwarta nad ranem. Nie spałem już od paru minut, zdążyłem wziąć ciepły szybki prysznic i przygotować sobie jedzenie. Skromne, parę jajek na miękko i kromi chleba. Za oknem, tak jak teraz pruszył lekko śnieg, lampa oświetlała ganek nadając temu wszystkiemu bajeczną atmosferę. Ale nie u mnie. Nie umiałem kurwa doceniać takich momentów. Tak było i w pewnym sensie choć lekko zatarte, jest nadal. W ręku trzymałem jedną z nakładu tysiaca paru sztuk gazet informacyjnych, darmowo rozdawanych przez nastoletnich mieszkańców miasteczka. Raczej ich z super dokładnością nie czytałem, ale miałem słabość do rubryk sportowych, politycznych, horoskopu i umieszczanej na końcu krzyżówki. No i cholernie szkoda było mi, by ci jeszcze nie pełnoletni mieszkańcy stali na mieście w tym mrozie nic nie zyskując. Gazeta nie była jakoś super rozrywana, nie była jedną z tych, którą bys czytał w każdym miejscu. Raczej tą do podcierania dupy.
Do przyjechania sierżanta, który miał mnie odwieźć do bazy, pozostała jeszcze godzina. Miałem czas się pożegnać z rodziną (choć nie lubiłem tego) oraz na inne mniejsze sprawy.

17 maja 2039 Góry Kałbińskie, Kazachstan
Skryliśmy się za skałami. Jefferson i Rocco rozstawili się przy najmniejszym z nich. Zaczęli wyszukiwać cele. Trzech ochroniarzy przy bramie, po jednym na wieżach strażniczych i dwóch przy głównym wejściu do stacji. Podczerwień w celownikach nahełmowych działa cuda, ja gówno widzę, przez ten sypiący śnieg. Jak na obszar, który chronią, bardzo mało ochroniarzy. Ale co się im dziwić, sypiący śnieg przy minus piętnastu stopniach - poprawka, minus siedemnaście. Ewenement, tak niska temperatura przy sypiącym śniegu, komu matko naturo jesteś na korzyść? Jesteś chyba sprawiedliwa, nam dałaś skały im pogodę. Ale my posiadamy przewagę zaskoczenia i obiecuję z ręką na sercu, że wszystkie cele wyeliminujemy. Ale komu to obiecuję? Tobie matko naturo? Tobie sztabie? Tobie mamo? Tobie tato? Tobie Boże? Nie, sobie i swoim ludziom.
Celowniki nahełmowe nacelowane na cele, broń odpezpieczona, przygotowana do strzału. Pal. Dwóch mniej. Kolejnych dwóch. Wieże i wejście odbezpieczone. Pozostała brama. Jest ich trzech, naszych dwóch, zaskoczymy ich i wypróbujemy nasze wyszkolenie do walk wręcz i ataku z zaskoczenia. W ruch pójdą bagnety.

8 stycznia 2012 Salome, Stany Zjednoczone/Arizona
Była godzina siódma dwadzieścia. Równo, co do minuty. Sierżant podjechał po mnie, ostatnie pożegnania z rodziną i znikłem w otchłani samochodu. Spokojnie, bez pośpiechu udaliśmy się do bazy.
ROZDZIAŁ I
17 maja 2039 Góry Kałbińskie, Kazachstan
Mohamedt zakłada ładunki wybuchowe na drzwiach do stacji radiolokacyjnej, zaraz je wysadzi, a my będziemy mogli dalej wykonywać nasze zadanie. Które do tej pory poszło bezszelestnie i bez żadnych najmniejszych kłopotów. No może pomijając tę pierdoloną pogodę i to, że z minuty na minutę robi się coraz bardziej ciemno. Ale nam to zbytnio nie przeszkadza, bo dodaje nam, tak myślę, tylko kolejne punkty do zaszkoczenia. Nawet jeżeli posiadają gogle noktowizyjne, nie mają prawa nas wykryć. Posiadamy specjalne zagłuszajace sygnału przekazu obrazu chipy, porozmieszczane w trzech różnych częściach naszego ciała. Są tak doskonałym przykładem technologii lat trzydziestych dwudziestego pierwszego wieku, że samego mnie zaskakują. Tak małe, że prawie nie widoczne, tak małe, że prawie nie odczuwalne. Jakby ich wcale nie było.
- Mohamedt, możemy wkraczać do akcji.
Stoimy po obu stronach drzwi, trzech po prawej, dwóch po lewej (obecnie tylko ja po tej stronie przebywam). Jefferson trzyma w ręku granat zaczepny błyskowy i czeka na wysadzenie. Mohamedt ustawia zegar na ładunku i ustawia się za mną po lewej. 3.. 2.. 1.. Wchodzimy, zdejmując przeciwników jednym, dwoma celnymi trafieniami w głowę. Nieprzyjemna śmierć od pocisków dum-dum. Dodatkowo, jeden z nich leży przygnieciony cieżkimi żelaznymi przeciwpancernymi drzwiami na swoim ciele. Zostawiamy go i kierujemy się dalej - niech kurwa zdycha.

29 lipca 1899, Haga
Deklaracja o zakazie używania na wojnie kul rozszerzających się lub rozpłaszczających
Haga, 29 licpa 1899
Niżej podpisani Pełnomocnicy państw reprezentowanych na Międzynarodowej
Konferencji Pokojowej w Hadze, należycie do tego upoważnieni przez swoje Rządy,
kierując się uczuciami, które znalazły wyraz w Deklaracji Petersburskiej z 29
listopada/11 grudnia 1868 roku,
Oświadczają:
Umawiające się Państwa ustanawiają zakaz używania kul, które rozszerzają się lub
rozpłaszczają łatwo w ciele ludzkim takich, jak kule o twardej powłoce zewnętrznej nie
osłaniającej całkowicie jądra bądź pokrytej nacięciami (...).
[/center]
Ostatnio zmieniony czw 10 sty 2013, 18:18 przez oficerpavlo, łącznie zmieniany 3 razy.

2
oficerpavlo pisze: Przedzieraliśmy się przez góry Kałbińskie położone na wschodzie Kazachstanu, do stacji radiolokacyjnej. Góry wchodzą w skład pasma Ałtajskiego, który rozciera się na terenie, aż czterech krajów. Takich dużych jak Rosja i Chiny oraz Kazachstan i Mongolia.
Będę złośliwa. Ten fragment to z Wikipedii? Taki encyklopedyczny... :wink:
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

3
oficerpavlo pisze:Głównym celem, są bardzo bogate w diamenty złoża, które technologia wojskowa (w porównaniu do przynajmniej tego co było jeszcze piętnaście lat temu), wykorzystuje do swoich celów.
A ja się pytam, co to za informacja w nawiasie? Pożegnajmy przynajmniej tego, a całość wrzućmy do innego zdania, o rozwoju technologii.
oficerpavlo pisze:Dotychczas w tym regionie świata,BEZ PRZECINKA diamenty były wydobywane na terenie Rosji, w Jakucji, Uralu i na Półwyspie Kola, ale do nich żadne państwo z zewnątrz się nie dowalało.
Znowu encyklopedia, a potem kolokwializm "dowalać się". Gryzie się.
na Uralu
oficerpavlo pisze: Lecz teraz produkcja - nie tylko Rosjan, ale całego paktu Północy, mogła polecieć w statystykach w górę, BEZ PRZECINKA o nawet sto dwadzieścia procent.
oficerpavlo pisze:Jakiś czas temu,BEZ PRZECINKA nikt by nie powiedział - nawet z ręką na sercu -,BEZ PRZECINKA że diamenty będą używane do produkcji jednych z najlepszych osprzeĘtów wojskowych.
PYTANIE OGÓLNE DO CAŁOŚCI:
Stawiasz znaki interpunkcyjne według jakiegoś schematu, jakiejś reguły, czy walisz jak leci?
oficerpavlo pisze:Ale wkońcu,BEZ PRZECINKA nie tylko świat idzie z duchem czasu, ale również postęp technologiczny. Chociaż on idzie już od samego początku, od Adama i Ewy.
w końcu
Drugie zdanie odnosi się do świata czy postępu? Czy technologia nie jest częścią świata?
oficerpavlo pisze:Wyszkolenie, którego nie jest wstanie zastąpić obecnie najnowszej generacji robot wywodzący się z Japonii.
być w stanie - ort.
oficerpavlo pisze:Na razie tylko jeden, ale prawdopodobnie to kwestia tygodni jak wejdzie do produkcji masowej.
Jeden robot ma zmienić oblicze armii?
oficerpavlo pisze:Robot, który w swoich możliwościach, które może wykonywać (nawet do pięciu jednocześnie), ma ich tak dużo, że nie będę się bawił tutaj w speca i nie wymienię ani jednej z jego cech.
Przeczytaj to zdanie i napisz od nowa, bo w obecnym kształcie jest potworkiem.
oficerpavlo pisze:Nie łatwo jest wymienić je wszystkie, przy tym nie popełniając błędu powtórzenia.
niełatwo - ort.
Podkreślona część zdania - do poprawy.
oficerpavlo pisze:Owszem, roboty pomagają w wielu sytuacjach, nie raz ratują życie, nie raz ostrzegają przed atakiem - nie tylko armii wroga, ale też matki natury.
nieraz (często, wielokrotnie); nie raz, nie dwa; - która wersję wybierzesz do twojej wypowiedzi?
oficerpavlo pisze:bardziej złożonych w wiele zadań misji,
złożonych - składających się z wielu;
robot nadal nie jest w stanie zastąpić (nawet w 80%) człowieka.
Znowu informacja w nawiasie. Do tego niezrozumiała.


Odpowiedz:
1. Kto to mówi?
2. Czy to mózg elektronowy, że mówi w takim stylu?


Nie przebrnęłam dalej. Źle się czytało. Robisz wiele podstawowych błędów. Dużo pracy przed tobą.

Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Podejmę dalej:
oficerpavlo pisze:Spędziłem w bazie jeszcze tydzień w ramach wartownika, w najbardziej wysuniętej na zachód wartowni. wraz z żółtodziobem z rejonu „C”.
W ramach jest błędnie użyte. Tutaj: w roli wartownika lub w ramach służby wartowniczej.
Pogrubienie - powt.
Podkreślenie - albo bez kropki albo z wielkiej litery.
oficerpavlo pisze:Byłem co prawda nie wiele od niego starszy, ale w raz z moim starzeniem, przybywało mi rozumu oraz wyszkolenia.
niewiele - ort.
Z moim starzeniem? Przybywało rozumu? Wyjątkowe niezręczności językowe. Chyba: wraz z wiekiem przybywało doświadczenia i umiejętności.
Wyszkolenie jak nazwa wskazuje, nie może przybywać samo przez się, tylko w wyniku szkolenia (przez innych) i ćwiczenia.
oficerpavlo pisze:Zaciągnął się do wojska bo myślał, że pole bitwy przypomina te z gier komputerowtch, ale się mylił. Przekonał się o tym, zostając na kolejnej zmianie rannym, a następnie trzy dni później umierając w szpitalu polowym.
To po prostu jest źle napisane.
komputerowych - literówka.
Jednak szkolenie wojskowe skutecznie i szybko wybija z głowy podobieństwa do gry - nie wiem, kilka godzin na warcie w prażącym słońcu i inne takie nadają mu dość dużo realizmu. Jeżeli stała za tymi dwoma zdaniami jakaś głębsza myśl, to nie została poprawnie wyrażona. I nie tylko ze względu na nieporadność językową, ale i absolutne wyzucie z jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego. Jakiś dzieciak został ranny i umarł. Sens wspominania o tym mi umyka, bowiem sam bohater/autor dziennika nie poświęca temu faktowi większej uwagi.
Tutaj od razu zauważę problem z formą: czegoś na kształt dziennika. Ni to raport ni dziennik. Na ten pierwszy za mało faktów, za dużo w sumie nieistotnych wydarzeń (z czego składało się śniadanie, co mówił dziadek), na dziennik znów za mało osobiste i emocjonalne - są spisane luźno wybrane wydarzenia z kilku losowo wybranych dni, przemyślenia bohatera albo trywialne (święta są niefajne, wojsko to taka wielka rodzina, sztab jest durny ) albo trudne do powiązania z tym co aktualnie opisuje (ten kawałek o matce naturze???). Bohater jest zaprezentowany jako sztampowy i płytki. Co chwilę wulgaryzmy, bo wiadomo, żołnierze klną. A jednak, ja się będę upierać, że wulgaryzm trzeba stosować przemyślanie, zwłaszcza w narracji.
Dziennik jednak kojarzy mi się z większą zawartością osobistych przemyśleń, przeżyć, doświadczeń. Wyobraź sobie, że to muszą być takie rzeczy, które się człowiekowi chce zapisać. Takie, które z jakiegoś powodu zapadły w pamięć, gnębią, powracają, zadziwiają, wzruszają. A tu... takie pitu-pitu troszkę. Brak autentyzmu, trochę takie naiwne wyobrażenie o wojsku.
Polecam zrobić takie ćwiczenie: Zapisz kilka dni swojego życia. Nie, nie na forum. Dla siebie. Zobacz, co zapisałeś i dlaczego. W jaki sposób różne rzeczy się ze sobą łączą: jak zapach czy widok potrafi obudzić wspomnienie, myśl. A potem to wszystko trzeba jeszcze przetransferować na język literacki.

Warsztatowo słabo: błędy różnej maści, interpunkcyjne, ortograficzne, gramatyczne, leksykalne, utrudniają odbiór tekstu. W sumie prawie w każdym zdaniu się coś znajdzie. Z tym oczywiście można popracować, ale musisz zacząć ćwiczyć konkretne elementy warsztatu i dużo czytać, nie tylko wystukiwać znaki na klawiaturze. Może spróbuj zerknąć na zadania z Dzikości? Warto je wykonać chociażby dla siebie.
Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”