WITAJCIE FORUMOWICZE
Potrzebuje koniecznie waszej opinii, krytykę przeżyje. chodzi o opowiadanie, które piszę w wolnych chwilach, poniżej zamieszczamy fragment. Chce wiedzieć czy pisanie moje ma sens czy to grafomania. Jestem gotowa na krytykę (tak mi się zdaje)
Rzuciła się do ucieczki. Lawirując pomiędzy drzewami gęstego lasu starała się zgubić pościg, lecz wciąż czuła na sobie ich cuchnący, zgrzybiały oddech. Na szczęście przez swoje ciężkie zbroje nie poruszali się tak zwinnie i szybko. Zerknęła kątem oka na niebo. Zachodzące krwistą czerwienią słońce plamiło horyzont. Biegła na zachód, coraz szybciej i szybciej, nieumiejętnie rozgarniając dłońmi gałęzie. Im dalej tym lepiej. Jeszcze trochę, kilka chwil i oddali się wystarczająco daleko. Wolała raczej błąkać się w nieskończoność po tym wygwizdowie niż być zdana na łaskę tych potworów. Gra cieni i odgłosy pościgu tworzyły w jej głowie jeszcze bardziej przerażający obraz prześladowców, niż byli oni w rzeczywistości.
Roślinność stawała się coraz gęstsza i bardziej dzika. Aliento nie rozpoznawała tych gatunków drzew, ani ziół. Nie rósł tu ostrożeń, paproć, zioło goblińskie czy barsaliść. Wszędzie wiły się pędy jadowitego bluszczu i cierniowe rozłogi nieznanej rośliny. Dziewczyna nie zatrzymywała się. Nagle runęła na ziemię raniąc sobie dotkliwie twarz i parząc ręce o liście bluszczu. Zaklęła w myślach gdy zobaczyła poranioną kostkę, uwięzioną między kolczastymi gałęziami. Uwolniła się i znów usłyszała ciężkie kroki. Podniosła się niezgrabnie.
Wtem nie wiadomo skąd, wyrósł przed nią potężny mężczyzna zakuty od stóp do głowy w żelazo. Złapał Aliento za ramię metalową dłonią, przebijając jej skórę. Dziewczyna syknęła, a ten wykręcił jej ramię i obrócił w przeciwną stronę. Wtedy zobaczyła goniący ją oddział. Na jego czele jechał konno żołnierz, wyróżniający się tylko hełmem z czarnym pióropuszem, który trzymał pod pachą. Rozpoznała go od razu. Kykris Cyld, jeden z ulubieńców Lorda Darvorina. Wyjątkowy brutal, choć teraz mówi się na nich inaczej. Cyld uśmiechnął się chłodno widząc swoją zdobycz. Czerwone słońce oświetliło mu twarz. Blinza przy prawym oku wyglądała teraz jakby była świeża. Zeskoczył z wierzchowca, wręczył wodze jednemu z piechurów i podszedł do dziewczyny.
- No pięknie - zacmokał zadowolony przyglądając się jej- potrzebna była ta ucieczka? Mogłaś sobie oszczędzić wielu nieprzyjemności. Widać taka wasza natura.- Aliento zaczęła się szarpać, ale żołnierz skutecznie ją przytrzymywał, wbijając rękawice jeszcze głębiej sprawiając dziewczynie straszny ból.
-Nie rób tak, bo się pokaleczysz- kontynuował Kykris, łapiąc ją za brodę. Wtedy zauważył naszyjnik zwisający z szyi dziewczyny.
- Proszę, proszę. Nasz trud się opłacił. Skąd to masz? - Aliento nie odpowiedziała. Cyld zerwał wisiorek i rzucił za siebie. Nie posiadał się ze szczęścia widząc, jak jego ludzie walczą o mały diamencik. Tłum wprost oszalał na widok małego świecidełka. . Kykris ponownie zwrócił się do Aliento, która tym razem poczęstowała go soczystym splunięciem, prosto w czarne jak węgiel oko. Cydl zdjął rękawicę i przetarł twarz.
-Zabrać ją! - rozkazał, nie patrząc na swoją zdobycz.
***
Po paru godzinach marszu dotarli do obozowiska. Rany wciąż piekły, ale Aliento nie dała tego po sobie poznać. Żołnierz nawet na chwilę nie zwolnił uścisku, a czasem nawet trzymał jeszcze mocniej. Na żelaznej dłoni zaschła mu krew. Mężczyźni siedzący przy ognisku, którzy nie mieli okazji brać udziału w łapance, na widok Aliento w potarganej sukni i rozczochranych włosach, zaczęli gwizdać i skandować. Kykris Cyld podniósł rękę aby ich uciszyć, lecz gdy nie przyniosło to zamierzonego skutku, uderzył żelazną pięścią w stojącą nieopodal drewnianą beczkę, rozbijając ją na kawałki i rozlewając przy tym resztę ukochanego trunku.
-Spójrzcie co dziś upolowaliśmy towarzysze. Piękna zdobycz. Lord gdy tylko ją zobaczy obsypie nas wszystkich szczerym złotem, że będziemy mogli pić, jeść i bawić się w zamtuzach do końca życia. - znów rozległy się gwizdy i wyuzdane żarty na temat dziewczyny. - Jednakże. Ona trafić ma prosto do Frykt Ofn. Ten, który śmie ją choćby tknąć, zostanie nabity na pal nim wzejdzie słońce, zrozumiano?- oczy żołnierzy z niedowierzaniem wodziły za dowódcą, który dotychczas pozwalał im robić z dziewkami na co tylko mają ochotę. Potem zazwyczaj je zabijali. Zawsze je zabijali. Cyld wprowadził Aliento do pustego namiotu. Pchnął ją w stronę masztu i kopnął tak, aby uklękła. Wtedy przywiązał ją i zakneblował, blokując jej ruchy głową. Jeszcze raz na nią spojrzał, i z całą siłą uderzył w twarz, tworząc od kłykci trzy szramy na policzku. Ulżywszy sobie w gniewie wyszedł i zawiązał płachty namiotu odcinając całkowicie światło.
Aliento siedziała w ciemnościach, słysząc dobiegający z zewnątrz obrzydliwy rechot przerywany głośnym bekaniem i wrzucaniem metalowych przedmiotów do ognia.
Starała odpędzić od siebie najgorsze myśli, pocieszając się faktem, że wciąż żyje. Ale we Frykt Ofn mogą spotkać ją dużo gorsze rzeczy niż śmierć. Dziwne, że jeszcze jej nie zabili. Ciężko było by im się powstrzymywać, ale perspektywa kary najwyraźniej skutecznie gasi ich zapał.
Nagle usłyszała coś, co nie pochodziło od strony ogniska, tylko zza jej głowy. Nie mogła nią ruszyć, zresztą, nic by to nie dało. Czyli ktoś się odważył, mimo konsekwencji? pomyślała i zacisnęła mocno powieki. Był coraz bliżej, tuż przed nią. Czuła jego oddech, który o dziwo, nie śmierdział pleśnią i alkoholem.
- Nie bój się, jeszcze moment- usłyszała męski głos i szelest materiału. Wyciągnął coś z kieszeni. Wtedy zabłysło światło. Aliento ostrożnie otwarła oczy,ale nie oślepił jej blask, wydobywający się, z... błękitnego diamentu.
- To chyba należy do ciebie- rzekł i po sekundzie zauważył, że dziewczyna nie może odpowiedzieć. Ostrożnie wyjął knebel z jej ust - przepraszam cię za to.-
Mimo to nie odezwała się. Choć poszukiwała odpowiedzi na wiele pytań to nie był najlepszy moment. Patrzyła prosto w jego głębokie, zielone oczy, gdy zawiązywał jej łańcuszek na szyi.
-Morrok...-zaczęła, lecz mężczyzna musnął przypadkiem jej poranione ramię. Syknęła tylko. Ten przyjrzał się jej uważnie. Aliento ujrzała w jego oczach ten sam ból, który sama odczuwała.
-Wybacz mi. Zaraz się tym zajmę- dotknął szram na jej policzku. Ból jakby zniknął, teraz czuła jego ciepłą dłoń. Teoretycznie nic się nie zmieniło. nadal siedzieli w ciemności, pijackie wrzaski z zewnątrz nie ucichły ani trochę, jednak Aliento czuła się o niebo lepiej...inaczej.
-Przepraszam. Bardzo cię za to przepraszam.- szepnął cicho.
-To nie twoja wina, nie przepraszaj.- odparła
-Nie o tym mówię. Ja..
Aliento ocknęła się. Morrok rozpłynął się i równie szybko powrócił ból i dyskomfort spowodowany całonocnym klęczeniem ze skrępowanymi rękami. Do namiotu wszedł Cyld wpuszczając ze sobą ostre poranne słońce, przebijające się przez rozłożyste gałęzie. Podszedł bliżej, niosąc naczynie z dziwną cieczą. Zdjął dziewczynie knebel i ścisnął policzki, wlewając jej gorzką ciecz prosto do gardła. Aliento zaczęła się krztusić. Efekt okropnego wywaru był piorunujący. Poczuła jak cała wiotczeje, powieki ciężko opadły, nie umiała wydobyć żadnego odgłosu. Straciła całą siłę.
-Niesamowite działanie listków kruczego oka, nieprawdaż? Nie umrzesz, ale przez parę godzin będziesz czuła się jak włóczytrup. Przytomna, a bezsilna. -zacmokał- Tego samego używacie do otruwania naszych wojowników, więc wiesz już jak to jest.- przeciął więzy, złapał za gęste włosy tuż przy skórze i wyprowadził na plac. Nie umiała się przeciwstawić. Jak bezwolna marionetka, do której przywiązuje się sznurki. Ktoś ją podniósł i położył na wozie. Sądziła, że uderzy głową o jakąś ostrą krawędź, ale to nie nastąpiło. Ułożył ją starannie i więcej nie dotknął.CDN?
escape to whiff- fragment
1
Ostatnio zmieniony ndz 06 sty 2013, 16:19 przez Halien, łącznie zmieniany 2 razy.