Tabor śmierci - część I

1
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Tak, słucham – zapytałem, ziewając.
- Szczawicki, naczelny z tej strony. Słuchaj, mam do ciebie ważną sprawę. Kiedy będziesz mógł przyjechać do biura?
- Nie wiem, może za jakąś godzinę, tylko się ogarnę.
- Dobra, bądź na dziewiątą. Słuchaj, jeszcze jedno…
- Tak? – zapytałem z zaciekawieniem, pozbywając się resztek snu.
- A zresztą… Wytłumaczę ci wszystko jak będziesz.

Koniec połączenia. W drodze do łazienki nastawiłem ekspres do kawy. Cały ten poranny telefon od naczelnego strasznie mnie zaciekawił. Był z niego całkiem w porządku facet, dobrze było mieć nad sobą kogoś takiego, ale chyba jeszcze nigdy nie słyszałem go tak tajemniczego. I do tego ta rozmowa, jakby miał mi do przekazania coś naprawdę ważnego. Ciekawie zaczął się ten dzień.

Po dwudziestu minutach byłem gotowy do drogi. Idąc na tramwaj popijałem kawę, myśląc co za interes ma dla mnie naczelny. Półgodziny po tym stałem przed budynkiem, na którego jednym z pięter znajdowała się siedziba naszego pisma. Zmierzając do biura szefa na końcu korytarza, wymieniałem się grzecznościami z mijającymi mnie pracownikami. Co najlepsze, z całej naszej drużyny kojarzyłem może z sześć osób. A było nas w sumie dwudziestu dwóch. Nigdy nie czułem potrzeby poznawania nowych ludzi.

Zapukałem i nie czekając na pozwolenie, wszedłem.
- Dzień dobry, cóż to za pilną sprawę ma pan dla mnie? – zapytałem, siadając na krześle naprzeciw niego. Między nami stało podłużne biurko z ikei.
- Witam, Szczawicki, witam – powiedział swoim grubym, ale mającym iskierkę ciepła, głosem.
Dzisiaj założył czerwoną koszulę, dorzucając do tego kraciastą muchę. Miał swój własny styl, co u niektórych wzbudzało śmiech, a co dla innych, jak na przykład dla mnie, potrafiło być obojętne.
- Słuchaj, jest sprawa i doszedłem do wniosku, że nadajesz się do tego najlepiej – kontynuował. – I dodatkowo nie mam nikogo innego żeby mu to dać – dodał, widząc, że mile połechtało mnie jego poprzednie zdanie. – Pewnie słyszałeś o tym niedawnym morderstwie w pociągu?
- Tak, tak, ciężko było nie usłyszeć, ciągle o tym mówią.
Chodziło o zabójstwo jakiegoś studenta w pociągu. Zwykła napaść, dwa celne pchnięcia nożem. Mówiło się, że jakiś seryjny morderca zaczął grasować na kolei. Strasznie rozbawiła mnie ta jakże śmiała teza.
- No i co w związku z tym? Mam się temu bliżej przyjrzeć?
- No po części tak, ale…
- Od kiedy piszemy artykuły na takie tematy? Szczerze to nie da się z tego za wiele wyciągnąć…
- Możesz dać mi łaskawie dokończyć to co chciałem powiedzieć?
Skinąłem głową, wyczuwając swój nietakt.
- No, więc trochę poszperałem w sieci na ten temat. Czytając któryś z artykułów skojarzyłem wcześniejsze tego typu zabójstwo – nie byłoby w tym nic specjalnego gdyby nie to, że miało miejsce jakieś półtorej miesiąca wcześniej.
- Tego typu czyli jakie? – zapytałem, będąc już zaciekawionym tym co mówi naczelny.
- No zabójstwo w pociągu. Ciało również odkryto w kibelku. Również w nocy. Wyszło nawet na to, że ta sama trasa. Nie powiem, wydało mi to się ciekawe, nawet bardzo. Z tego do czego udało mi się dotrzeć, to oba te zabójstwa mają wiele punktów wspólnych. No to zacząłem szukać dalej. I wiesz co?
- Kolejne morderstwa w pociągach?
Po niezadowolonej minie naczelnego doszedłem do wniosku, że oczekiwał iż powiem coś w stylu „nie, nie wiem, mów dalej, mów dalej, takie to ciekawe”.
- Dokładnie. Przez ostatnie cztery lata siedem takich zdarzeń. Co prawda nie tak często jak te dwa, bo mniej więcej co pół roku i nie na tej samej trasie, ale i tak intrygujące to jest niesamowicie. Wyszukałem sporo artykułów na ten temat, pościągałem ci je na pendrive’a. Przeczytaj to jak najszybciej. Wiesz już mniej więcej o co chodzi, chyba domyślasz się po co jesteś mi potrzebny? Chcę żebyś ogarnął trochę tą całą sprawę, bo czuję, że kroi się coś grubszego. Masz teraz jakieś inne zlecenia?
- Dwa artykuły, ale już na dokończeniu. Kwestia kilku dni i będę czysty.
- Olej to. Wyślij mi je na maila, dokończę za ciebie. Tylko nikomu o tym nie mów, nie chcę żeby reszta wiedziała jak bardzo zależy mi na tej sprawie z pociągami. Ty masz się teraz zajmować się wyłącznie tym. Wystarczą ci trzy dni żeby lepiej się temu przyjrzeć?
- No myślę, że tak, zobaczę jak dużo tego jest. I co potem?
- Daj mi znać jak stoją sprawy. Powęszysz trochę przy tym, liczę że uda się napisać jakiś dobry artykuł. Przyda się nam jakaś bomba, a jeśli moje przypuszczenia są dobre i za tymi mordami stoi ta sama osoba jesteśmy w niebie.
- No ale wtedy to chyba będzie sprawa dla policji, a nie dla nas?
- Jasne, przecież nie karze ci złapać tego kogoś kto zabija. Jeśli to w ogóle ta sama osoba… Masz po prostu dobrze przyjrzeć się całej tej historii. Jakieś pytania?
- Nie, to chyba wszystko. Jakby co będę dzwonił.
Pożegnałem się i wyszedłem. Strasznie zaintrygowała mnie ta rozmowa. Sama historia również. Jak z taniego kryminału, za którymi przepadam. Kiedy wychodziłem z redakcji dochodziła jedenasta. Przypomniałem się, że lodówka świeci pustkami, a mnie czeka sporo roboty. Zamiast do domu, skierowałem się do pobliskiego marketu. Zgrzewka wody, paczka papierosów, chleb, pasztet, dwa pomidory. Z tymi skromnymi zakupami wróciłem do mieszkania.

Na pendrivie od naczelnego znalazłem siedem folderów ponumerowanych od 1 do 7, jakiś plik tekstowy i… dwa kilkuminutowe pornosy. Ups, chyba ktoś zapomniał czegoś usunąć, pomyślałem wyobrażając sobie… nieważne co.

Każdy folder odpowiadał jednemu z morderstw. Najpierw przyjrzałem się temu najnowszemu, z numerem siódmym. Masa artykułów, ale nic o czym bym wcześniej nie czytał lub nie słyszał. Przy kolejnym zaczęło się już robić troszkę ciekawiej. Tak jak mówił naczelny, oba zabójstwa miały podejrzenie dużo punktów wspólnych – dwa pchnięcia nożem, w nocnym pociągu, do tego na tej samej trasie, co prawda w nieco oddalonych od siebie miejscach. Ale już samo to było intrygujące. Ciekawym było również to, że nikt wcześniej tego nie zauważył. Albo po prostu nie chciał zauważyć… Na zapoznanie się z dwoma najświeższymi sprawami zeszło mi ponad trzy godziny, podczas których spaliłem już pięć papierosów. Miałem to rzucić, ale przy moim fachu trudno z tym skończyć.

Kolejna zbrodnia miała miejsce prawie rok wcześniej. W całkiem innym miejscu, ale morderstwo w tym samym stylu – kilka pchnięć nożem podczas nocnej podróży pociągiem. Podobnie z pozostałymi czterema. Tak samo jak naczelny, zacząłem wyczuwać, że coś tu się nie zgadza. Wiedziałem, że z samych artykułów i kilku reportaży nie zdołam dowiedzieć się czegoś więcej. Trzeba było sięgnąć głębiej, a od sięgania głębiej miałem swoich ludzi.
- Cześć, tu Szczawicki.
- Czego chcesz? – odparł bezczelnie damski głos po drugiej stronie słuchawki.
- Mam sprawę, chodzi o wejście do bazy danych Policji i wyszukaniu kilku spraw. Długo ci to zajmie?
- Pięć tysięcy złotych.
- Na razie nie pytam o cenę, tylko o czas. Jak długo?
- Muszę wiedzieć czego szukać, ale jutro do południa powinno być. Pięć tysięcy.
- Powiedz to jeszcze raz, a zapamiętam lepiej niż imię matki.
- Dobra, co dokładnie chcesz?
Wytłumaczyłem pokrótce czego ma szukać.
- Myślałam, że będziesz chciał coś więcej. W takim razie możesz po to wpaść nawet dzisiaj przed północą.
- Nie, na razie mam dosyć. Jutro o dwunastej się o to do ciebie zgłoszę.
- Weź ze sobą całą sumę, chwilowo nie mogę nic rozkładać na raty.
Domyśliłem się, że cienko u niej z kasą.
- Okej, postaram się.

Koniec połączenia. Szczerze, nie miałem pojęcia skąd wytrzasnąć w ciągu nocy pięć tysięcy złotych. Ale jest osoba, która powinna to wiedzieć.
- Dobry wieczór, Szczawicki z tej strony.
- No co tam, jakieś pytania? Znalazłeś już coś ciekawego? – zapytał redaktor naczelny mojego pisma.
- Ciekawe rzeczy kosztują. Potrzebuję pięć tysięcy, najlepiej na teraz.
- Na Boga, po co ci od razu tyle kasy?
- Szefie, wie pan jak to jest – chce się znaleźć coś faktycznie dobrego, trzeba zapłacić komu trzeba. A jeśli moja kobieca intuicja nie zawodzi to warto będzie wydać te kilka tysięcy.
- Nawet nie pytam na co to. Zgłoś się u mnie jutro na dziesiątą. Chłopaku, liczę na ciebie. Gdyby nie to wyśmiałbym od razu tą twoją prośbę.
- Nie zawiedzie się pan, do jutra.
Po dziesięciu godzinach gnicia przed laptopem zrobiłem się troszeczkę senny. Zasnąłem w chwili, kiedy moja twarz wyczuła pod sobą poduszkę.
***
- Miałeś być o dziesiątej, jakbyś nie wiedział właśnie dochodzi jedenasta.
- Przepraszam szefie, coś mnie zatrzymało.
Zaspałem rzecz jasna.
- W kopercie masz te pięć tysięcy, w banknotach po sto – naczelny wskazał ręką na chudą kopertę leżącą na jego tanim biurku z ikei. – Jak tam postępy w sprawie?
- Na razie jestem w punkcie wyjścia, wiem tyle samo co i pan, ale te pieniądze pozwolą nam ruszyć z miejsca. Jeśli oczywiście jest tak jak pan od początku przypuszcza. Bo jeżeli nie, to jeszcze dzisiaj będzie można zapomnieć o całej sprawie.
- Uwierz mi, na pewno tak nie będzie. Za wiele lat w tym spędziłem, żeby nie wyczuć takiego gówna pod butem.
Cóż za poetyckie stwierdzenie. Muszę to zapamiętać.
- Mogę wiedzieć na co ci ta suma?
- Jeśli mogę, nie odpowiem na to pytanie.
- Chyba faktycznie tak będzie lepiej. Bądź tutaj jutro po południu i powiedz co jest grane. A teraz żegnam.

Ściskając gorączkowo kopertę w torbie ruszyłem na drugi koniec miasta, oczekując że dostanę prawdziwą bombę.
Głośno sapiąc wdrapałam się w końcu na to szóste piętro. Zapukałem.
- Miałeś być o dwunastej – w drzwiach stanęła niska kobieta, na pierwsza rzut oka nie mająca więcej niż szesnaście lat. Miała dwadzieścia sześć. Gestem ręki zaprosiła mnie do środka.
- Jest za dziesięć. Jeśli robi ci to jakąś różnicą mogę przyjść innym razem.
- Nie bądź taki wrażliwy. Skołuj sobie jakieś krzesło i usiądź, daj mi pendrive’a, skopiuje ci te twoje dokumenty.

Podałem jej malutkie urządzenie i zdjąłem stertę pustych pudełek po pizzy z taboretu. Znajdowałem się w małym, dwupokojowym mieszkanku. Ile razy tu nie byłem, rolety zawsze były zasłonięte, a w powietrzu unosiły się chmury dymu papierosowego. Sam wystrój też nie był specjalnie zachęcający – pomijając masę papierków walających się po podłodze i stosy krzywo poukładanych gazet, w salonie znajdowały się dwa fotele, dziurawy w kilku miejscach tapczan i wiecznie wyłączony telewizor. W drugim pokoju nigdy nie było dane mi być i strasznie intryguje mnie co tam jest. Sugerując się tym co ta dziewczyna potrafiła dla mnie znaleźć, dzieją się tam pewnie magiczne rzeczy przy udziale jakiegoś sprzętu komputerowego nie z tej ziemi. Czarodziejka wróciła po kilku minutach, z papierosem w ustach.
- Najpierw kasa – powiedziała, widząc ekscytację w moich oczach na widok małej, czarnej rzeczy w jej dłoni.
- A skąd mam mieć pewność, że nie dajesz mi pustego pendrive’a? – skontrowałem.
- Chyba to nie pierwsza rzecz którą dla ciebie robię? Zresztą, w każdej chwili możesz wyjść.
- Spokojnie, nie bądź taka wrażliwa. W kopercie masz pieniądze – na stole położyłem białe zawiniątko.
Wzięła je, nie sprawdzając nawet co w nim jest, jednocześnie kładąc na blacie pendrive’a.
- Mogłabyś czasem posprzątać – zasugerowałem, stojąc już na klatce.
- Chcesz się wprowadzić?
- Nie, ale tak tylko… A, nieważne. W każdym razie dzięki za to – pomachałem jej małym czarnym prostopadłościanem i wyszedłem.
Jak to dobrze poczuć trochę świeżego powietrza, pomyślałem będąc już pod blokiem i odpalając papierosa. Byłem podniecony tym co mogę dzisiaj odkryć.
***
Wiedziałem, że jeśli przypuszczenia moje i naczelnego okażą się tylko przypuszczeniami, z naszego małego detektywistycznego epizodu koniec, a zaczęło mi się to strasznie podobać. Zawsze chciałem być dziennikarzem śledczym, niestety nie było okazji abym mógł pracować w tym charakterze.

Jako, że z dwoma ostatnimi sprawami zdążyłem się już zapoznać, od razu wszedłem w folder dotyczący wcześniejszego. W aktach, oprócz tego co przeciętny człowiek może znaleźć na własną rękę w sieci, znajdowało się też kilka ciekawych szczegółów – ofiara została pozbawiona dwóch górnych siekaczy oraz odnotowano, że na szyi zamordowanego widniały dwa małe ślady ugryzienia. Czytając to, od razu cofnąłem się do dwóch ostatnich przestępstw. To samo – pozbawienie ofiary górnych siekaczy oraz dziwne znamiona w okolicach szyi. Ciekawsze miało dopiero nadejść. O ile między morderstwami numer sześć i siedem, a numer pięć jest niecałe pół roku różnicy, to już między piątym, a czwartym ponad dwa lata. Dodatkowo, sugerując się tym co zawierały akta czwartego zabójstwa, morderca mógł zostać przyłapany na gorącym uczynku i przez to na jakiś czas schował się w cieniu – zabity został pozbawiony tylko jednego zęba, drugi był tylko złamany. Samo miejsce zbrodni również nie było tak czyste jak te późniejsze – całą kolejową toaletę pokrywała warstwa świeżej, rozmazanej krwi. Niestety, nie znaleziono żadnych odcisków palców ani materiału genetycznego podejrzanego. Osoba, która odkryła zwłoki zarzekała się, iż wchodząc do toalety przez krótki moment zobaczyła plecy czarnej postaci wyskakującej przez okno wagonu. Był nawet numer kontaktowy do świadka. Zapisałem go, może na coś się przydać.

Czytając kolejne rewelacje narastało we mnie zdumienie oraz podniecenie z faktu, że raczej na pewno jestem na tropie prawdziwego seryjnego mordercy. Jak rasowy dziennikarz śledczy, ba, może nawet detektyw. W następnych aktach znalazłem to samo czyli brak górnych siekaczy u zamordowanych oraz tajemnicze znamię na szyi. Chciałem zadzwonić do naczelnego, ale zorientowałem się, że minęła właśnie północ. Zanotowałem to co miałem do zanotowania i zasnąłem, nie mogąc doczekać się porannego spotkania z szefem.[/center]
Ostatnio zmieniony czw 10 sty 2013, 18:24 przez Valrim, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Witaj,

Moim i tylko moim zdaniem (dopisek standardowy)
Jedziemy.
Cały ten poranny telefon od naczelnego strasznie mnie zaciekawił.
Niepotrzebne (tym bardziej że tak niesamowicie intrygującego w telefonie naczelnego nic nie było)
...ale chyba jeszcze nigdy nie słyszałem go tak tajemniczego. I do tego ta rozmowa, jakby miał mi do przekazania coś naprawdę ważnego.
Bohater wysnuwa ten wniosek na podstawie tego że naczelny przerwał wypowiedź i dodał że wyjaśni sprawę na miejscu? Nie za bardzo się ten nasz (Twój) bohater rwie do czegoś niesamowitego?
Półgodziny po tym stałem przed budynkiem
Pół godziny później brzmi lepiej.
na którego jednym z pięter znajdowała się siedziba naszego pisma
Niezręcznie. Od kropki "Na jednym z jego pięter znajdowała się siedziba naszego pisma". A w tym akurat wypadku, określenie, na którym konkretnie wyszłaby zdaniu na plus.
"Na drugim piętrze znajdowała się siedziba naszego pisma."
Zmierzając do biura szefa na końcu korytarza,
...znajdującego się na końcu...
A było nas w sumie dwudziestu dwóch
Sami mężczyźni? Bo tak sugeruje zdanie.
cóż to za pilną sprawę ma pan dla mnie
Sprawę do mnie. Sprawę można mieć dla detektywa, lub dziennikarza oczywiście, ale bohater nie może w tym momencie wiedzieć że szef ma dla niego zlecenie, wie tylko że "coś od niego chce."
a co dla innych, jak na przykład dla mnie, potrafiło być obojętne
Niezręcznie. "Było obojętne" i wystarczy.

No i właśnie wystarczy.
Mam mnóstwo czasu, którego ja (lat trzydzieści dwa) już nie mam i Ci zazdroszczę. Czasu na naukę. Na naukę, czytanie, naukę i znów czytanie.
To co napisałeś rokuje, więc trochę ciężkiej pracy i będziesz zapewne pisał na solidnym poziomie,

Pozdrawiam,

Godhand

[ Dodano: Pon 19 Lis, 2012 ]
Oczywiście chodziło mi o to że Ty masz mnóstwo czasu (czego zazdroszczę) na naukę i doskonalenie warsztatu.

3
- Tak, słucham – zapytałem, ziewając.
O nic nie pyta.
Cały ten pierwszy dialog jakiś sztuczny. Trudno wyjaśnić dlaczego, ale obaj mówią i reagują w sposób niewiarygodny. Czemu on się tak zaciekawił? "Słuchaj, jeszcze jedno" to dość standardowy tekst.
Był z niego całkiem w porządku facet, dobrze było mieć nad sobą kogoś takiego, ale chyba jeszcze nigdy nie słyszałem go tak tajemniczego.
Czemu "ale"? Jedno z drugim zupełnie nie stoi w sprzeczności. W ogóle nie ma związku.
Co najlepsze, z całej naszej drużyny kojarzyłem może z sześć osób. A było nas w sumie dwudziestu dwóch.
To bardzo niewiarygodna sytuacja. Chcąc nie chcąc musiał poznać wszystkich, a już na pewno kojarzyć.
grubym, ale mającym iskierkę ciepła
Znowu to "ale". Ten spójnik coś oznacza.
Miał swój własny styl, co u niektórych wzbudzało śmiech, a co dla innych, jak na przykład dla mnie, potrafiło być obojętne.
Miał swój własny styl, który u niektórych wzbudzał śmiech. Dla mnie to było obojętne.
morderstwie w pociągu? (...)
Chodziło o zabójstwo jakiegoś studenta w pociągu.
Powtórzenie. Całe to ostatnie zdanie niepotrzebne.
Szczerze to nie da się z tego za wiele wyciągnąć…
Niby czemu? Morderstwo studenta, wszyscy o tym mówią. Przyzwoity temat.
Po dziesięciu godzinach gnicia przed laptopem zrobiłem się troszeczkę senny.
Gnicie to nie jest właściwy czasownik.
- Mogę wiedzieć na co ci ta suma?
- Jeśli mogę, nie odpowiem na to pytanie.
Powtórzenie.

Jakoś trudno mi skomentować szerzej ten tekst. Niezły jak na Twój wiek, to na pewno.

4
barneym pisze:Jakoś trudno mi skomentować szerzej ten tekst.
hm, no mnie zawiesiło. wracam tu po raz 4.

cieżko się to czyta, chociaz gdy wziąc poprawkę na wiek, faktycznie ujdzie, niestety robisz błedy, ktore na tyle wybijaja z rytmu, że trudno się przez tekst przebic:
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
dzwonek telefonu. po co jeszcze dodawać, ze dzwoniącego, jakby telefon miał szansę np zastukać z podłoge.
- Tak? – zapytałem z zaciekawieniem, pozbywając się resztek snu.
zaciekawienie nie zmusiło go do spytania o co chodzi?
Cały ten poranny telefon od naczelnego strasznie mnie zaciekawił.
ale nie na tyle, zeby się dowiedzieć, w czym rzecz, prawda?
Był z niego całkiem w porządku facet, dobrze było mieć nad sobą kogoś takiego, ale chyba jeszcze nigdy nie słyszałem go tak tajemniczego. I do tego ta rozmowa, jakby miał mi do przekazania coś naprawdę ważnego. Ciekawie zaczął się ten dzień.
1) całkiem porzadny facet, 2)był, było - powt., 3)tajemniczosć rozmowy jakoś umknęła mojej uwadze, 4)w ogóle ten kawałek sprawia wrazenie, jakby referował dialog. po co?
Idąc na tramwaj
do tramwaju, na przystanek.
Po dwudziestu minutach byłem gotowy do drogi. Idąc na tramwaj popijałem kawę, myśląc co za interes ma dla mnie naczelny. Półgodziny po tym stałem przed budynkiem, na którego jednym z pięter znajdowała się siedziba naszego pisma. Zmierzając do biura szefa na końcu korytarza,
aż się prosi, zeby to zebrac do kupy w jedno zdanie, bo wydzielanie co bohater robił minuta po minucie, szczególnie w ten sposób i gdy nie wnosi to nic do fabuły, jest nudne.
Nigdy nie czułem potrzeby poznawania nowych ludzi.
yyyy? dziennikarz? to chyba zły zawód wybrał. powinien zostac kamieniarzem. albo entomologiem, miałby zapewnioną karierę w polityce.
- Dzień dobry, cóż to za pilną sprawę ma pan dla mnie? – zapytałem, siadając na krześle naprzeciw niego. Między nami stało podłużne biurko z ikei.
no, facet faktycznie jest duszą towarzystwa. a mebel z ikei istotny jest, bo...?
Miał swój własny styl, co u niektórych wzbudzało śmiech, a co dla innych, jak na przykład dla mnie, potrafiło być obojętne.
zaraza, az nie wiem, co powiedzieć na takie dictum.
Szczerze to nie da się z tego za wiele wyciągnąć…
- Możesz dać mi łaskawie dokończyć to co chciałem powiedzieć?
int.
Skinąłem głową, wyczuwając swój nietakt.
rozumiejąc?
miało miejsce jakieś półtorej miesiąca wcześniej.
półtora.
Z tego do czego udało mi się dotrzeć,
paskudnie to brzmi.
Przez ostatnie cztery lata siedem takich zdarzeń. Co prawda nie tak często jak te dwa, bo mniej więcej co pół roku i nie na tej samej trasie, ale i tak intrygujące to jest niesamowicie.
poziom zaintrygowania mnie omija szerokim łukiem, mozliwe, ze chodzi o styl i brak jakichkolwiek emocji w sposobie przedstawienia sytuacji.
- Miałeś być o dziesiątej, jakbyś nie wiedział właśnie dochodzi jedenasta.
- Przepraszam szefie, coś mnie zatrzymało.
Zaspałem rzecz jasna.
zabawne :-D
Wiedziałem, że jeśli przypuszczenia moje i naczelnego okażą się tylko przypuszczeniami,
powt.

trochę się boje, ze wejdziemy w oklepany motyw wampiryczny, chociaz na plus dodam, ze nie przypominam sobie opowieści, w której wampiry walczą w pociagu - było metro w którejś części blade'a, rzeź wampirów w underworldzie, ale ale poza tym nic.

no cóż, pisz.
i dużo czytaj.

postaraj się pogłębic bohaterów, spojrzeć na sceny okiem kamery, tak, jakbys chciał, żeby to wygladalo w filmie - zastanów sie, jak sie ludzie ruszają, co się dzieje z ubraniami, bohaterowie gdy biegna, jak wygladają rozmowy, czasem warto zrezygnowac z detalicznego opisywania kto co zrobił, szczególnie, gdy nic to w akcję nie wnosi, itd.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
No trzymajcie mnie, bo sam zaraz przydzwonię!
Cobyśmy tyle pisali, co o pisaniu piszemy.

7
Ależ to było pomocne, tyle że lakoniczne.

Grimzon: Jeżeli chcesz dawać uwagi na temat tekstu to jasno, konkretnie i kulturalnie. Innego rodzaju wypowiedzi będą karane.
Ostatnio zmieniony wt 27 lis 2012, 19:50 przez Adam Nakiel, łącznie zmieniany 1 raz.

8
Valrim pisze:Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
Obudził mnie telefon.
Valrim pisze:- Tak, słucham – zapytałem, ziewając.
zapytałem = znaczek zapytaczek, czyli: - Tak, słucham? - zapytałem, ziewając.
Valrim pisze:- Szczawicki, naczelny z tej strony. Słuchaj, mam do ciebie ważną sprawę.
Powstało pytanie, który z nich jest Szczawicki.
- Naczelny z tej strony. Słuchaj, Szczawicki, mam dla ciebie...
Valrim pisze: Cały ten poranny telefon od naczelnego strasznie mnie zaciekawił. Był z niego całkiem w porządku facet, dobrze było mieć nad sobą kogoś takiego, ale chyba jeszcze nigdy nie słyszałem go tak tajemniczego. I do tego ta rozmowa, jakby miał mi do przekazania coś naprawdę ważnego. Ciekawie zaczął się ten dzień.
Widoczny nadmiar?
Valrim pisze:Idąc na tramwaj popijałem kawę, myśląc co za interes ma dla mnie naczelny.
Za dużo imiesłowów. Idąc na tramwaj, popijałem kawę i rozmyślałem...
Valrim pisze:Półgodziny
pół godziny
Valrim pisze:Półgodziny po tym stałem przed budynkiem, na którego jednym z pięter znajdowała się siedziba naszego pisma.
Wiadomo, że na jednym z pięter. Ta informacja jest całkiem zbędna. Chyba, ze podasz na którym piętrze.
Valrim pisze:wymieniałem się grzecznościami
wymieniać grzeczności
Valrim pisze:Co najlepsze, z całej naszej drużyny kojarzyłem może z sześć osób. A było nas w sumie dwudziestu dwóch. Nigdy nie czułem potrzeby poznawania nowych ludzi.
Było nas dwudziestu dwóch, ale ja kojarzyłem może z sześć osób. Nigdy nie czułem potrzeby poznawania nowych ludzi.

Dziennikarz samotnik? Dziennikarz stroniący od ludzi? Dziwak.
Valrim pisze:Miał swój własny styl, co u niektórych wzbudzało śmiech, a co dla innych, jak na przykład dla mnie, potrafiło być obojętne.
Miał swój własny styl, który u jednych wzbudzał śmiech, a u innych, na przykład mnie, ...
potrafiło być obojętne - potworek słowny.
Valrim pisze:– I dodatkowo nie mam nikogo innego żeby mu to dać – dodał, widząc, że mile połechtało mnie jego poprzednie zdanie.
I dodatkowo dodał?
Valrim pisze:- Od kiedy piszemy artykuły na takie tematy? Szczerze PRZECINEK to nie da się z tego za wiele wyciągnąć…
Szczerze - to jakieś współczesne wyrażonko, które można sobie odpuścić.
Myślę, że nie da się z tego wiele wyciągnąć.
- Możesz dać mi łaskawie dokończyć to co chciałem powiedzieć?
Wiadomo, że dokończyć to co chciał powiedzieć, a nie grzebanie w uchu. Podkreślone wyrzuć!
Valrim pisze: półtorej miesiąca
półtora miesiąca;
Liczebnik oznaczający jeden i pół to półtora dla rzeczowników rodzaju męskiego i nijakiego, a półtorej dla rzeczowników rodzaju żeńskiego: półtora tortu; półtora jajka; półtorej strony.
- Tego typu czyli jakie? – zapytałem, będąc już zaciekawionym tym co mówi naczelny.
zapytałem, bo zainteresowało mnie to, co mówił naczelny.
Valrim pisze:Z tego do czego udało mi się dotrzeć, to oba te zabójstwa mają wiele punktów wspólnych.
Z informacji jakie zebrałem, wynika...
Z tego co wiem, wynika...

Valrim pisze:Tylko nikomu o tym nie mów, nie chcę PRZECINEK żeby reszta wiedziała PRZECINEK jak bardzo zależy mi na tej sprawie z pociągami. Ty masz się teraz zajmować się wyłącznie tym. Wystarczą ci trzy dni PRZECINEK żeby lepiej się temu przyjrzeć?
Zapowiada się naprawdę ciekawa historia, ale MUSISZ ZAPANOWAĆ NAD JĘZYKIEM. Koniecznie.

Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

9
Dzisiaj, tak z rozpędu, drugie Twoje opowiadanie. O fabule niewiele można na razie powiedzieć, gdyż to dopiero początki, więc skupiam się na innych sprawach. Przede wszystkim językowych.
Nie chodzi mi w tej chwili o wyłapywanie konkretnych błędów (sporo ich znalazła dorapa i inni moi poprzednicy), ile raczej o sposób prowadzenia narracji. Podobnie jak w innych swoich opowiadaniach, za bardzo skupiasz się na opisywaniu czynności bardzo prostych i banalnych. W ten sposób, pisząc jakąś dłuższą historię, albo sam się nią znudzisz i przerwiesz w połowie, albo zagadasz czytelnika na śmierć.
Valrim pisze:Cały ten poranny telefon od naczelnego strasznie mnie zaciekawił. Był z niego całkiem w porządku facet, dobrze było mieć nad sobą kogoś takiego, ale chyba jeszcze nigdy nie słyszałem go tak tajemniczego. I do tego ta rozmowa, jakby miał mi do przekazania coś naprawdę ważnego. Ciekawie zaczął się ten dzień.

Po dwudziestu minutach byłem gotowy do drogi. Idąc na tramwaj popijałem kawę, myśląc co za interes ma dla mnie naczelny.
Tutaj w pięciu zdaniach przekazujesz tę samą informację: że naczelny ma do bohatera jakąś sprawę, o której nie powiedział przez telefon (co zresztą zostało pokazane w poprzednim akapicie) i że chłopaka to zaciekawiło. Wystarczyłoby napisać raz, a dobrze.
Do tego, tak się zastanawiam:wyszedł z domu z kubkiem kawy?
Valrim pisze:1. Półgodziny po tym stałem przed budynkiem, na którego jednym z pięter znajdowała się siedziba naszego pisma. 2. Zmierzając do biura szefa na końcu korytarza, wymieniałem się grzecznościami z mijającymi mnie pracownikami. Co najlepsze, 3. z całej naszej drużyny kojarzyłem może z sześć osób. A było nas w sumie dwudziestu dwóch. Nigdy nie czułem potrzeby poznawania nowych ludzi.

Zapukałem i nie czekając na pozwolenie, wszedłem.
- 4.Dzień dobry, cóż to za pilną sprawę ma pan dla mnie? – zapytałem, siadając na krześle naprzeciw niego. Między nami stało podłużne biurko z ikei.
Rety...
1. Wystarczyłoby: Pół godziny później byłem już w redakcji. Budynek, siedziba, piętro mogą mieć znaczenie w innej sytuacji, np. napadu na redakcję. Wiadomo, że dziennikarze raczej nie pracują w piwnicy czy w kiosku, więc takie szczegóły są zbędne.
2. Też właściwie niepotrzebne. Wiadomo, że w pracy jakieś tam maniery obowiązują.
3. I ten facet jest dziennikarzem? To bardziej pasuje do archiwisty. Zwracaj uwagę na wiarygodność postaci.
4. Z samego zdania pytającego wynika, że zapytał. A w ogóle, lepiej zabrzmiałoby zwykłe Dzień dobry, już jestem, skoro stawia się na wezwanie szefa. I, do licha, nie powinien siadać, jeśli szef go do tego nie zachęcił. Są ze sobą na stopie oficjalnej, bo na "pan". Z takimi manierami, to można szefowi podpaść.
Najlepiej byłoby, gdybyś nie wdawał się w podobne detale. Dla akcji nie mają żadnego znaczenia, tak samo jak biurko z ikei, a przy okazji możesz zaliczyć sporo wpadek.
Valrim pisze:Masz teraz jakieś inne zlecenia?
- Dwa artykuły, ale już na dokończeniu. Kwestia kilku dni i będę czysty.
- Olej to. Wyślij mi je na maila, dokończę za ciebie.
Akurat. Raczej kazałby mu skończyć to do wieczora.
Valrim pisze:- No co tam, jakieś pytania? Znalazłeś już coś ciekawego? – zapytał redaktor naczelny mojego pisma.
Szef zapytał, SZEF!
Valrim pisze:naczelny wskazał ręką na chudą kopertę leżącą na jego tanim biurku z ikei.
Co Ty z tym biurkiem? Napisz raz, że redakcja była marnie umeblowana, i będzie spokój.
Valrim pisze:- Najpierw kasa – powiedziała, widząc ekscytację w moich oczach na widok małej, czarnej rzeczy w jej dłoni.
A gdyby na tę małą czarną rzecz patrzał ze znudzeniem, to wtedy nie zażądałaby kasy?
Valrim pisze:Zawsze chciałem być dziennikarzem śledczym, 1. niestety nie było okazji abym mógł pracować w tym charakterze.

2.Jako, że z dwoma ostatnimi sprawami zdążyłem się już zapoznać, od razu wszedłem w folder dotyczący wcześniejszego.
No i znowu za dużo słów, do tego raczej urzędniczych. Nie pracuje się w charakterze!
1. Wystarczyłoby: ale jeszcze nie miałem okazji
2. Dwie ostatnie sprawy już znałem, więc... Do tego, jako że jest spójnikiem złożonym, a zatem przed że nie stawia się przecinka.
Prowadzisz narrację w pierwszej osobie, więc Twój bohater ma prawo do rozmaitych zwrotów potocznych, skrótów myślowych, nawet kolokwializmów. Nie wrabiaj go jednak w takie rozwlekłe, urzędnicze referowanie. W dialogach też by się przydało trochę więcej swobody. Choćby tu:
Valrim pisze:Kiedy będziesz mógł przyjechać do biura?
Redakcja to nie biuro. Znam takich, co wychodząc do pracy mówią, że idą do burdelu albo do kopalni, ale na pewno nie do biura. Do tego, szef raczej nie zapyta kiedy będziesz mógł, tylko powie: przyjeżdżaj jak najszybciej (w wersji oględnej). A poza tym: naczelny zwraca się do Twojego bohatera per ty, on natomiast do szefa per pan. Przecież nie jest uczniem! Albo szef jest jakimś sędziwym starcem, że tyka podwładnych (chociaż to raczej mało prawdopodobne), albo relacja powinna być równorzędna.
Zwracaj uwagę na takie detale, gdyż osłabiają wiarygodność tego, co piszesz.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron