Tylko dla mózgowców

1
UWAGA! TEKST JEST WYPEŁNIONY PRZEMOCĄ PSYCHICZNĄ!
UWAGA! TEKST ZAWIERA SCENY MOGĄCE NARUSZAĆ POCZUCIE DOBREGO SMAKU I GODZIĆ W DOBRE OBYCZAJE
WWW
Obrazek
WWW
WWWTymczasem w Grudziądzu odbywał się turniej jednego wiersza. Pewien mężczyzna, łysy, z kilogramami nadwagi, wyszedł na środek sali. Przyniósł ze sobą żółtą torbę netto.
WWW- Nosi pan wiersze w reklamówce?- zapytał starszy mężczyzna z komisji przypominający morsa.
WWW- Mózg- odpowiedział łysy mężczyzna.
WWW- Mózg?- zapytała ruda kobieta z komisji, której oczy poruszały się w tak nieskoordynowany sposób, że z jej twarzy trudno było odczytywać emocje, ale łatwo było odczytywać ping-pong.
WWWPo nieoczekiwanym wystąpieniu łysego z nadwagą zapanował w sali domu kultury w Grudziądzu klimat jak z programu o rozprawach sądowych, w których grali ludzie po wysłaniu sms-a za pięć złotych, albo jak w telewizyjnym filmie obyczajowym nakręconym za 20 tysięcy dla oddziału regionalnego o szkodliwości seksu w internecie. Naturalne światło i naturalne twarze wyrażające teraz jakby nienaturalny niepokój, reagujące nieadekwatnie, gesty przerysowane i zbędne.
WWWŁysy grubas wyciągnął z torby foliowej netto słoik i postawił przed komisją. Twarz rudej kobiety wydłużyła się, a oczy zatrzymały na słoiku. Po czym zaserwowała prawym okiem w Łysego. Łysy odebrał to spojrzenie ze spokojem.
WWW-Czy w tym słoiku jest mózg?- zapytała ruda kobieta, a twarz wydłużyła jej się jeszcze bardziej. Przez uchylone okno wleciała mucha i wylądowała na brązowym parapecie. Trochę chrząknięć i brak ścieżki dźwiękowej.
WWW- Chcę państwu tylko udowodnić, że nie możecie być pewni czy w słoiku jest mózg.
WWW- Ale dlaczego przyniósł pan mózg w słoiku. Czy to jest ludzki mózg?
WWW- Nie mogą państwo tego wiedzieć, czy to jest ludzki mózg, czy mózg zwierzęcy ani czy w ogóle w tym słoiku jest mózg.
WWWMężczyzna w okularach i wąsach siedzący w pierwszym rzędzie wstał, podszedł bez słowa do stołu komisji, chwycił słoik i rozbił go pod nogami łysego mężczyzny.
WWW- Proszę o spokój, będzie pan teraz sprzątał!- krzyknęła ruda kobieta.
WWW- To żaden mózg, tylko flaki. To jest zupa w słoiku.
WWW- To jest mózg, teraz może pan się przekonać. Co więcej, jest to ludzki mózg- powiedział łysy mężczyzna.
WWWWDo sali wszedł woźny z jakimś cieciem i na rozkaz rudej kobiety z komisji podjęli próbę nakłonienia łysego do wyjścia, ten przeprosił za zamieszanie, wytarł ślinę z ust, spojrzał na rozbity słoik jakby to był jego najlepszy numer w życiu, po czym z dumnym wyrazem twarzy wyszedł.
WWW- Proszę, wybaczą państwo ten incydent, nie wiem, no różne zdarzają się niespodzianki. Możemy zaczynać.
WWW- Ale to było ciekawe- odezwała się młoda dziewczyna w koszulce z narysowanym szympansem jedzącym banana.
WWW- To było chamskie przede wszystkim- odpowiedział z trzeciego rzędu mężczyzna, bardzo szczupły i niemal niewidoczny.
WWW- To byłoby ciekawe, gdyby ten człowiek coś z tym słoikiem zrobił, a nie zrobił nic. To był pusty gest- powiedział mężczyzna z wąsami, który stłukł stolik.
WWW- Proszę państwa, wracamy do programu turnieju. Pani Kalina z wierszem "Woda z młyna"- powiedziała ruda kobieta z komisji.
WWW- Nie!- odpowiedział wielki chłopak w bundeswerze i w czapce z daszkiem z napisem "New York"- Ja chcę się dowiedzieć o co chodzi z tym mózgiem. Co to było?
WWW- To było głupie. Jak pan interesuje się ludzkim mózgiem, to może pan poczytać o tym w internecie- powiedział prawie niewidoczny mężczyzna.
WWW- Proszę pana, ja naprawdę nie chcę być chamski, ale mogę panu w każdej chwili przypierdolić.
WWW- No proszę panów. To jest turniej wiersza! Jakieś wymogi obowiązują. - Ruda kobieta po tych słowach napiła się soku pomarańczowego i okazało się, że szklanka była brudna. Zauważył to mężczyzna z wąsem.
WWW- Mówi mi pani o wymogach, a pije pani sok z brudnej szklanki.
WWW- Proszę nie bredzić, dosyć! Na miejscu by pan usiadł, proszę tu nie robić obstrukcji.
WWWWtedy wrócił łysy tłusty facet, już bez torby netto. Stanął w drzwiach i patrzył na rozbity słoik.
WWW- Proszę wyjść! Jest pan tak bezczelny że jeszcze wraca! Do domu idź człowieku, wytrzeźwiej- krzyczała ruda kobieta z komisji.
WWW- Pani Mario, zignorujmy ten incydent, wracajmy do programu turnieju, a pana zapraszam do kulturalnego wysłuchania wierszy- powiedział pan Mors.
WWWŁysy mężczyzna usiadł na miejscu, obok dziewczyny z szympansem na t-shircie.
WWW- Dobrze tylko cisza, a proszę pana żeby pan również usiadł, sprzątaczka to załatwi- powiedziała ruda kobieta do wąsacza.
WWWWąsacz odchodził od stołu komisji tyłem, jakby spodziewając się, że jeśli tylko się odwróci stanie się coś złego. Podejrzliwie patrzył raz na rudą kobietę raz na pana Morsa.
WWW- W takim razie, czy jest pani Kalina?
WWWZ miejsca wstała młoda kobieta, która wyglądała jak matka czworga dzieci i jak gdyby ubierała się tylko na bazarach. Jeansy idealne na dyskotekę w Żywcu, z białym sztucznym śniegiem czy to może były ślady po piórach anioła. Do tego marynarka w paski jak z lat 90-tych i biały top. Włosy spięte w kok, czyste, ale matowe.
WWW- Dzień dobry- głos jej zadrżał.
WWW-Chciałabym przecztać swój wiersz. Tytuł "Woda z młyna".
WWWParę osób zaklaskało anemicznie, co zabrzmiało trochę jak odłgłosy z filmu porno. Mucha z brązowego parapetu porwała się do lotu, zakręciła pełne koło w okół koka matki czwórki dzieci, i wylądowała na kawałku mięsa ze słoika.
WWW- Ekhm, Przemierzam drogi, których nie znam/ odwiedzam miejsca, które są/ tylko po to by zapełnić czymś mózg.
WWWWrzawa na trybunach. Jak gdyby matka czwórki dzieci strzeliła bramkę dla drużyny gospodarzy. Ruda kobieta próbuje zapanować nad publicznością, ale brakuje jej gwizdka.
WWW- Proszę o spokój!
WWW- I wyszło na moje- powiedział z uśmiechem ukontentowany łysy grubas.
WWW- O co chodzi z tym mózgiem?- domagał się wyjaśnień chłopak w czapce z napisem "New York"
WWWRuda kobieta uderzyła parę razy szklanką w stół i znowu było cicho.
WWW- Ten wiersz był chamski- powiedział prawie niewidoczny mężczyzna.
WWW- Proszę pana, nie oceniamy, będzie czas na dyskusję później- wymemlał pan Mors.
WWW- Pan jest chamski, tak w ogóle- odparła atak młoda dziewczyna w t-shircie z szympansem jedzącym banana.
WWW- Pani jest chamska.
WWW- Nie, to ten mózg jest chamski- przekonywał wąsacz.
WWW- Chamskie jest to, że ten facet w komisji wygląda jak morświn- powiedział dobrze zbudowany chłopak w czapce z napisem New York.
WWW- Sprzeciw!- krzyknęła ruda kobieta.
WWWMucha poderwała się z resztek mięsa na ziemi, zatoczyła dwa pełne koła nad salą, w której nie było już ani jednej milczącej osoby, i wylądowała w szklance po soku u rudej kobiety z komisji.
WWW- A pani niech w końcu pozwoli nam zadecydować, co jest turniejem jednego wiersza a co nie. Bo dla mnie ta sytuacja jest wierszem- powiedział wąsacz.
WWW- No, nie jest to prawda, bo wiersz to jest miara, to jest system numeryczny w danym języku. Nie ma pan pojęcia.
WWW- Zabierzcie stąd tego polonistę, bo czuję jak puszczają mi hamulce i za chwilę nie powstrzymam całej gamy targających mną emocji i na prawdę mu przypierdole- odgrażał się rozgrzany do czerwoności chłopak w czapce New York.
WWW- Proszę pana, to jest dom kultury, tutaj się czyta wiersze a nie rzuca mięsem.
WWWŁysy grubas, który przyniósł mózg wstał z miejsca i wyszedł z sali.
WWW- No i znowu ten pan poszedł. O co chodzi z tym mózgiem?- drapał się po głowie młody chłopak w czapce NY. Był nerwowy jak po zażyciu kokainy.
WWW- Mam pewien pomysł- powiedziała młoda dziewczyna w t-shircie z szympansem.
WWW- Proszę pani, proszę państwa, ja tu przyszedłem posłuchać, pozastanawiać się nad różnymi sprawami, posłuchać poezji, a nie brać udział w jakiejś awanturze o rozbity słoik z mięsem- powiedział prawie niewidoczny mężczyzna.
WWW- Odpowiem panu w pana stylu. Jak chce pan się pozastanawiać nad różnymi rzeczami to może pan to zrobić w kościele- powiedział wąsacz.
WWW- Jestem przedsiębiorcą.
WWW- Nic mnie to nie obchodzi, proszę sobie iść. Jestem ciekaw o co chodzi z mózgiem.
WWW- Przecież sam pan mówił, że to są flaki.
WWW- Nic pan nie rozumie- z przejęciem wyszeptał dobrze zbudowany chłopak w czapce New York, jakby odgrywał najważniejszą scenę w Stowarzyszeniu umarłych poetów i miał za moment wejść na stół komisji wziąć muchę z brudnej szklanki za zakładnika i przedstawić karpediemowskie żądania.
WWWI wtedy znowu wrócił łysy grubas. Stanął obok wieszaka, ściągnął biały golf, zawiesił, i wszyscy zobaczyli. Był spocony, na zielonej koszulce rozlewały się ciemne plamy potu, ale to było naturalne w przypadku grubasa. Uwagę przykuł rysunek. Na wysokości klatki piersiowej, jakby w paincie narysowany kurczak rozmawiał z nienaturalnie różową świnią. Świnia była niemal fotorealistyczna, gdyby nie przesadna różowość. W dymku przy dziobie kurczaka tłustym drukiem wrzeszczał napis "Gdzie można dostać najlepszą zupę w Gurdziądzu?" na co odpowiedzała różowa świnia dymkiem zawierającym hasło"U pana Gabuły. U Gabuły kiełbasy zjesz do chleba i do buły, zupy gorące, kanikuły".
WWW- U mnie, możecie na hallowyn* zjeść zupę z mózgu, ona naprawdę jest z flaków, ale wygląda jak mózg pociety na kawałki, specjalna receptura, z Węgier przywiozłem. 5.90 za talerz. Na specjalne życzenie organizujemy też przyjęcia na Hallowyn i stypy. Pozdrawiam, Janusz Gabuła, tu na stole kładę wizytówki.
WWWPo tej przemowie Janusz Gabuła wziął golf, ukłonił się komisji i publiczności, po czym wyszedł zamykając bardzo delikatnie drzwi. Ruda kobieta blada jak trup z ping pongiem w oczach i bardzo już długą brodą, wstała, podziękowała skołowanej pani Kalinie, po czym zarządziła 10 minutową przerwę. Wąsacz odezwał się.
WWW- A to ja tam jem, to jest najlepsza zupa w mieście, normalnie się nazywa flakensy po madziarsku. Super sprawa.
WWW- A gdy mózg mam już prawie pełny, idę do tych miejsc/ gdzie umysł jest zbędny/ i to jest ironia mojego życia/ guma do żucia.
WWWTak skończyła swój wiersz pani Kalina. A sala wybuchnęła śmiechem.

* zapis fonetyczny.
Ostatnio zmieniony ndz 26 sty 2014, 17:35 przez zbulwicopyright, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Cześć,

Męczyłem właśnie dwa teksty. Czepiałem się i bruździłem.
I czytam toto i humor jak najbardziej do mnie trafia. I nie na poziomie mózgu ale delikatnie zamykanych przez Gabułę drzwi.
Bardzo mi się podoba to że każdy wyciągnie z tego co chce, ktoś humor, ktoś socjologię, ktoś zabawnie przedstawiony zabieg marketingowy, jest fajnie. Absurdalnie fajnie, choć nie mogłem się pozbyć wrażenia że to mogłoby się wydarzyć. Łapać błędów nie będę bo tekst mnie rozbawił.

No dobra, jeden.
- No i znowu ten pan poszedł. O co chodzi z tym mózgiem?- drapał się po głowie młody chłopak w czapce NY. Był nerwowy jak po zażyciu kokainy.
Po zażyciu kokainy nie jest się nerwowym, jej działanie jest euforyczne i wzmagające pewność siebie.
- Zabierzcie stąd tego polonistę, bo czuję jak puszczają mi hamulce i za chwilę nie powstrzymam całej gamy targających mną emocji i na prawdę mu przypierdole
Być może zostanę oskarżony o fascynację pierwotnym humorem ale strasznie mnie to rozbawiło. Szczególnie jeśli byłoby naprawdę.

Pozdrowienia i czekam na więcej,

Godhand

3
- Nosi pan wiersze w reklamówce?- zapytał starszy mężczyzna z komisji przypominający morsa.
- Mózg- odpowiedział łysy mężczyzna.
- Mózg?- zapytała ruda kobieta z komisji
łatwo było odczytywać ping-pong.
Nawet jeśli wiadomo o co chodzi, ująłeś to niepoprawnie. Ping ponga można obserwować, ale to też za mało. Musiałbyś to rozwinąć, cały żart na tym straci, ale moim zdaniem i tak jest nieszczególny.
zaserwowała prawym okiem w Łysego.
Łysy to jego ksywa? Chyba nie, raczej z małej litery.
wydłużyła jej się jeszcze bardziej
Wcześniej się jej nie wydłużała, nie zasygnalizowałeś też, że jest długa.
z białym sztucznym śniegiem czy to może były ślady po piórach anioła.
Tu nawala interpunkcja i składnia.
mięsa ze słoika.
Czy to był mózg, czy flaki, na pewno nie było to mięso.
w "Stowarzyszeniu Umarłych Poetów"
bardzo już długą brodą
To niestety brzmi jakby miała zarost.

Sama koncepcja zabawna, ale wykonanie nie rozbawiło mnie kompletnie. Jeśli dialogi miały sprawiać wrażenie jędrnych i spontanicznych to moim zdaniem się nie udało. Jeśli chciałeś odtworzyć atmosferę programu o rozprawach sądowych to już prędzej, bo przepychanki słowne rażą sztucznością. Jeśli taki był zamiar, to brawo, mnie to po prostu nie śmieszy. Za to kilka fraz, które zabrzmiały naturalnie, uważam za bardzo udane. Podobają mi się komentarze prawie niewidocznego mężczyzny i to:
- Chamskie jest to, że ten facet w komisji wygląda jak morświn- powiedział dobrze zbudowany chłopak w czapce z napisem New York.
- Sprzeciw!- krzyknęła ruda kobieta.
I wiersz Kaliny. Do tego stopnia, że wyrzuciłbym ostatnie zdania, żeby zwiększyć efekt.

4
Wiesz co?
Czytam ten tekst po raz chyba siódmy, czy ósmy i strasznie mnie ciekawi czy interakcje społeczne zawarte w nim są celowe?
Bo jeśli tak to uważam go za wybitny.
Dodatkowo idealny materiał na sztukę teatralną jaką chciał bym zobaczyć.

Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na więcej, aby zobaczyć czy to jednorazowe, czy też stały błysk abstrakcji jaką uwielbiam,

Godhand

P.S.
barneym
Ależ to były flaczki - a więc mięso.

6
Dzięki wam za uwagi. Cieszę się, że od was bo jak patrzyłem jakie teksty komentujecie to raczej te ciekawsze i zarówno ty jak i barneym to jest ten dobry target. mój cel to teraz z jednej strony wzmocnienie tych dobrych stron, które się spodobały tobie oraz poprawienie błędów, które utrudniają odbiór tekstu i zmniejszają radość z czytania takim czytelnikom jak barney.

Jeśli mam odpowiedzieć na niektóre wątpliwości to będzię to trochę odautorski komentarz do tekstu, ale w żadnym razie żaden drogowskaz czy nakaz takiego akurat odczytania. Zawarłem tu sporo rzeczy i każdy może je przyjąc wedle upodobania, preferencji, nie będę pisał raczej klucza bo to bez sensu.

Jeśli chodzi o celowość interakcji to jasne, że były celowe. Zacznę od samego początku czyli języka.

To jest short przedstawiający dosyć niecodzienną sytuację z dwóch powodów. Sam turniej poetycki w domu kultury to jest niecodzienna sytuacja. Dwa, lokalny restaurator-rzeźnik przynoszący na turniej poetycki coś co mogłoby być ludzkim organem, w słoiku, to jest niecodzienność kwadratowa. Do tego mamy tutaj ścierające się ze sobą zakręcone charaktery. Non- stop o coś kłótnia.

Ta opowieść wymagała lakonicznego, technicznego języka stąd wszelkie poetyzmy nie wchodziły w grę, w narracji liczył się konkret i uproszczenia.

Inna sprawa to charaktery. Ten short jest trochę warsztatowy i chodziło o pokazanie dziwnych ludzi, ale tak naprawdę normalnych bo normalność trochę składa się z takiej nieskończonej ilości dziwnych elementów. Takich prawie niewidocznych mężczyzn, mężczyzn- morsów, lasek w hipsterskich t-shirtach i nadpobudliwych młodych chłopaków szukających swojego miejsca.

Np. facet z tym idiotycznym wąsem (właśnie szkoda że poskąpiłem opisów ale chodziło mi o wartkość akcji). To jest gość który prawdopodobnie dwa lub jedno pokolenie wstecz należał do rodziny inteligentów którzy zbankrutowali gdzieś w okolicach prl-u. Dziadek to może był lekarz albo prawnik, matka z jakiegoś ziemiaństwa. Ale ten gość jest już zabiedzonym inteligentem w polsce 2012, jakimś polonistą, dla którego ostatnią rozrywką są turnieje poetyckie w jego prowincjonalnym nieliczącym się nigdzie mieście, z litości zazanczonym na mapie. I to się przejawia w jego zachowaniu. Raz, że on podważa założenia, on tutaj będzie dyskutował. Zaraz wyjedzie z jakimś Arystotelesem bo zawsze z nim wyjeżdża, albo z jakąś względnością pojęć, chociaż wszyscy już to mają za soba, czyta się raczej Derridę i Freuda niż arystotelesa i ajschylosa. Gość jest z tym swoim wąsem i tekstami jak z lekcji polskiego, on jest sto lat za światem, ale ciągle walczy o czystość myśli i z tymi pseudo-performerami, tym całym lingwizmem i postmodernizmem. On każdą sytuację stara się odczytwać jako sens i przez logikę formalną.
Dwa, jego fobie społeczne. Jak odchodzi od komisji- takiej niby metafory władzy, to nie odwraca się plecami, bo jego pokoleniu władza wbiła nóż w plecy. On i cały jego klan przez władzę stracił. Ale ma demokrację to może pyskować i tłuc słoiki na kulturalno- oświatowych eventach. Oczywiście nie pasuje mu kościół bo narzuca refleksję, a on przecież myśli samodzielnie. On ma własną. tylko to ma. I nie lubi też dorobkiewiczów buraków, takich jak pan przedsiębiorca, prawie niewidoczny mężczyzna.
Naprawdę oni mogli by sobie przybić piątkę.
Przedsiębiorca mówi - ja nie chodzę do kościoła bo jestem przedsiębiorcą.
Czyli też że użyję śmiesznego słowa jest subwersywny ale od innej strony. Jemu kościół nieleży bo on jest pragmatykiem i do wszystkiego doszedł sam. A po pracy w swojej nie wiem hurtowni kleju i papieru chce posłuchać poezji i pozastanawiać się NAD WAŻNYMI RZECZAMI. jego wizja kultury i znów śmieszne słowo sacrum jest czysta i akuratna. Wszystko czego nie rozumie i co wykracza poza jego horyzonty jest chamskie. Czuje się zagrożony każdą improwizacją czy nowoczesnością. Tak naprawdę polonista wąsacz i prawie niewidoczny przedsiębiorca są przedstawicielami tej samej generacji która niedługo, jakby powiedziął koleś w czapce new york zdechnie, którą trzeba dopierdolić.

A ten chłopiec w czapce new- york to już potrójne zagubienie. Z jednej strony jest z Polski bo tu się urodził. Z drugiej z USA i Europy bo to jego kultura. Z trzeciej żyje wśród prawie niewidocznych mężczyzn i polonistów wąsaczy z ambicjami i własną prawdą. On nie wie. Jest nerwowy. Zainteresowany wszystkim. Chłonie po prostu otoczenie.

Z trzeciej mamy kobiety. Ta laska matka dzieciom z matowymi włosami. Prawdopodobnie ciśnie ją w domu albo wąsacz- polonista co miał matkę z majątkiem i ojca lekarza, albo taki burak dorobkiewicz dla którego Warlikowski jest chamski. Ale w telewizji Szczuka ma program o książkach. Ona to ogląda i wkręca sobie- jestem kobietą, moją rolą jest nie tylko podawanie piersi dziecku i walenie w kotlet tłuczkiem. Mam też stronę taką bardziej kreatywną. I ona pisze te swoje wiersze i odwiedza domy kultury i próbuje się jakoś usamodzielnić, zaznaczyć na mapie społecznej.

A po drugiej stronie mamy dziewczynę w hipsterskiej bluzce z małpą. Dla wąsacza i przedsiębiorcy to ona jest taką małpą którą trzeba nakarmić i ubrać. Dla gościa w czapecce new york to jest laską która bierze do buzi banana, może jego banana. A może ona ma duszę i piszę wierszę i go pokocha? Pewne jest jedno. Jej nikt nie dopuszcza do głosu. Ona mówi że ma pomysł ale jej się przerywa, nie dopuszcza do głosu. Ile razy ona się odezwała? Ile razy skierowała dyskusję na nowe tory? Mówili głownie przedsiębiorca, wąsacz polonista który zbił słoik i kobieta z ping-pongiem w oczach.

Kobieta z komisji. Typ woźnej i żandarma. Kobieta jak ze stereotypu wiejskiej biblioteki i małomiasteczkowego domu kultury. Dla niej szutka to porządek i pozamiatane linoleum. Wzywa woźną choć to naprawdę ona jest woźną i tym cieciem i żandarmem w jednym. Jej cała siła to jej krzyk i napady histerii.

A obok niej siedzi człowiek mors, który ma życie wewnętrzne ale go nie ujawnia. Apeluje o spokój. On nie może przemówić to może przemówi poezja?

Mamy też gabułę, cwaniaczka wiejskiego drobnego kapitalistę, który przeczytał w pulsie biznesu o nowych metodach marketingu. Kiedyś pewnie chodził na zebrania piramidy finansowej, bo słyszał że ludzie sprzedają lecznicze herbaty za 14 tysięcy towaru miesięcznie. Zbierał te doświadczenia i tanim sprytem realizuje swój program. Jakaś ilustracja w paincie, córka zrobi fanpejdż jego jadłodajni na facebooku. Córkę wysłał być może na studia do Poznania- marketing i zarządzanie a do tego piar i zarządzanie produktem. Itd.

To jest oczywiście krótkie opowiadanie, ale można zobaczyć całkiem sporo różnych typów ludzi, narracja nie jest nachalna i nie ma wszystiego na tacy, nie traktuję czytelników jak idiotów. Każdy zobaczy może coś trochę innego, ale ogólny wydźwięk i zrozumienie załapie.



Jeszcze uwaga do słów barneya em. Wydaje mi się, że dialogi w cale nie rażą sztucznością. Jedyna zbyt egzaltowana wypowiedź to ta chłopaka w czapce NY
- Zabierzcie stąd tego polonistę, bo czuję jak puszczają mi hamulce i za chwilę nie powstrzymam całej gamy targających mną emocji i na prawdę mu przypierdole
Tylko że ona wynika jakby z niego, ze sposóbu w jaki on mówi. Studencka gwara wymieszana ze slangiem ulicznym.

Poza tym ludzie serio nie mówią jakoś bardzo naturalnie, jakkolwiek to definiować. Ludzie mówią trochę jak z telewizji a torchę jak ze szkoły.
Mimo to wydaje mi się że pozostałe wypowiedzi brzmią raczej naturalnie.

A i jeszcze uwaga do kokainy. Barney, chyba naprawdę nigdy tego nie zażyłeś, ani nie byłeś wśród ludzi którzy zażyli. Może na wikipedii jest napisane że działa euforycznie i rzeczywiście odczuwa się euforię ale paleta odczuć jest bardzo duża i po jakimś czasie każdy rozgląda się na boki, pociąga nosem, drapie, włącza się szczękościsk, oczo pląsy jakieś, nerwowe tiki. Ludzie po tym wyglądają na totalnie niespokojnych i zdenerwowanych.

[ Dodano: Czw 22 Lis, 2012 ]
a on powiedział, ze słoik z mięsem na zasadzie uproszczenia.

jak ktoś np. idzie z plecakiem w tramwaju i nie ściągnie i ktoś krzyczy

panie, ściągnij pan ten neseser z pleców.

[ Dodano: Czw 22 Lis, 2012 ]
"zrozumienie załapie" ale mi wyszło bez sensu. sorry, nie sprawdzałem za bardzo przed wysłaniem.

7
barneym
Niezależnie, do której szkoły kucharskiej się odwołamy, czy do tej uznającej flaczki (flaki) za zupę, czy tej uznającej je za potrawę mięsną, to głównym składnikiem są żołądki wołowe. Nie wiem więc na jakiej podstawie twierdzisz że to nie mięso.

zbulwicopyright

Kolego drogi,

Nie wiem czy barneym "nigdy tego nie zażył" , nie wiem czy był wśród ludzi, którzy zażyli. Do efektów kokainy przyczepiłem się ja. Odpowiadam zatem - nie zażyłem nigdy i nie mam zamiaru, bo uważam że twarde narkotyki są dla idiotów. Natomiast widziałem - z racji przeróżnych środowisk w jakich (mniej lub bardziej) się znajduje raz za czas, mnóstwo ludzi po koce.
Opisane przez Ciebie symptomy...
paleta odczuć jest bardzo duża i po jakimś czasie każdy rozgląda się na boki, pociąga nosem, drapie, włącza się szczękościsk, oczo pląsy jakieś, nerwowe tiki. Ludzie po tym wyglądają na totalnie niespokojnych i zdenerwowanych.
...są jako żywo opisem osoby "nabombionej" amfą.
Nie chce się tu dziecięco się spierać ale nie za bardzo chyba wiesz o czym mówisz/piszesz.
I trochę nieładnej prywaty - przeczytałem, chwaliłem i podświadomie czułem sympatię dla Autora, przeczytałem Twój komentarz teraz i tekst dalej mi się podoba.
Sympatii dla Autora już nie czuję.

Pozdrawiam,

Godhand

8
Panowie, ja tylko nieśmiało przypomnę, że w Tu wrzuć nie omawiamy prywatnych sympatii bądź antypatii, ani nie dyskutujemy o naszych przeżyciach z narkotykami. Od tego są inne tematy.

A komentarze są na tyle ciekawe, że pewnie jeszcze dziś się za tekst wezmę ;)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

9
Adrianno
Ja tylko się nieśmiało ustosunkuję, że odniesienie się do narkotycznych objawów konkretnego specyfiku ma bezpośredni związek z tekstem.
Co do antypatii, bądź sympatii do Autora (aktualnie raczej antypatii) to serdecznie przepraszam.
Czekam na opis Twoich odczuć w stosunku do tekstu.

Pozdrawiam,

Godhand

10
I w co ja się wpakowałam najlepszego? ;)

Próbowałam typowo zacząć od łapanki. Ale nie pójdzie, nie potrafię. Musiałabym pewnie rozpracowywać każde zdanie.
Dużo mi tutaj zgrzyta, bardzo dużo. Ale jednocześnie jest interesująco. Spróbujmy to jakoś uporządkować.

Język. Tutaj przeszkadzało mi najwięcej kwestii... Po pierwsze powtórzenia - wiem, że większość celowa, ale jednak dla mnie to było upierdliwe. Zaczynałam się "potykać" na wciąż takich samych określeniach, powtarzających się co chwilę. I następnie kwestia bezpośrednio się z tym łącząca - atrybucja dialogów. Przy tak wielu rozmówcach trudno tego uniknąć, niemniej... Może warto powalczyć? Ciągłe "zapytał", "powiedział", "odparła" itd. sprawiają po prostu, że tekst nabiera takiego trochę nieporadnego rytmu. Niestety, poprawienie tego wymagałoby pewnie dość gruntownej przebudowy, dodania części opisowych, by trochę rozluźnić dialog itp. (sam musiałbyś wyszukać zabiegów, które pomogą, a nie zepsują tego, co masz). Ostatnia kwestia, to sama konstrukcja zdań. Miejscami masz świetny pomysł na "obraz", ale sam opis jest przedobrzony albo nieskładny:
zbulwicopyright pisze:zapytała ruda kobieta z komisji, której oczy poruszały się w tak nieskoordynowany sposób, że z jej twarzy trudno było odczytywać emocje, ale łatwo było odczytywać ping-pong.
Jak na przykład tutaj.
Drugie negatywne odczucie to przepchanie zdań przyimkami, "się", jakimiś zaimkami momentami. Niby drobiazgi, a jednak drażnią. Tak na przykład:
zbulwicopyright pisze:odpowiedział wielki chłopak w bundeswerze i w czapce z daszkiem z napisem "New York"
zbulwicopyright pisze:Wąsacz odchodził od stołu komisji tyłem, jakby spodziewając się, że jeśli tylko się odwróci stanie się coś złego.

Te rzeczy sprawiały, że nie czytało się gładko. Sama scena jednak... Kurcze, podobała mi się ta abstrakcja. Z tym mózgiem, z gościem tłukącym słoik. W kłótni masz "wzloty i upadki". Niektóre teksty są świetne, kilka wypowiedzi jest rzeczywiście przesadnie usztywnionych, mam wrażenie, niemniej do pewnego stopnia ta dziwaczność koresponduje z sytuacją.
Wiersz Kaliny rozbrajający.

Ogólnie to pomysł i interakcje między postaciami na plus... Język trochę na minus. I tyle ode mnie.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

11
To nie mięso, to podroby! A to narrator powiedział, w dialogu bym się nie czepiał. Ludzie, których przedstawiłeś są akurat ciekawi i bez tych opisów, to rzeczywiście zupełnie niezłe zoo.

12
Komentarz autora dłuższy od tekstu, odważnie. ;)
Mnie się nie podobało zupełnie - rozumiem, że miało być wesoło (łech, łech, łech), abstrakcyjnie (mózg w słoiku) i mieć puentę (twist!).

Wg mnie błąd jest w założeniu: usiądę i napisze coś abstrakcyjnego. Tak się nie da - oczywiście, pewności nie mam (też się uczę). Nie może być tak, jak piszesz w komentarzu:
zbulwicopyright pisze:Ta opowieść wymagała lakonicznego, technicznego języka stąd wszelkie poetyzmy nie wchodziły w grę, w narracji liczył się konkret i uproszczenia.
Uważam, że takie podejście to błąd. Autor musi rządzić tekstem, niepodzielnie. Opowieść niczego nie wymaga - to autor przyjmuje założenia i potem je realizuje (lub nie). To musi być Twój pomysł na tekst - inaczej wychodzą popłuczyny, wtórność.

Szczerze, to najbardziej podobało mi się to, co autor napisał w komentarzu (pomysły na postacie) - szkoda, że tego nie ma w tekście. Gdyby było, komentarz odautorski byłby niepotrzebny.
Czas to nie był jednak stracony, urzekło mnie jedno zdanie:
zbulwicopyright pisze:Parę osób zaklaskało anemicznie, co zabrzmiało trochę jak odłgłosy z filmu porno

13
W cyklu „Głębokie zakamary Tuwrzucia” - niniejszy tekścik. Z braku świeżych dostaw i ogólnego poświątecznego rozmemłania Państwa Pisarzy trzeba sięgnąć do głębokiej prehistorii, tam sobie leżakuje to i owo.

No więc przewrotny to jest kawałek. Na pierwszy rzut oka naskrobany ze starannością równą tej, jaką ma wykończenie mieszkania od „developera”, który w zasadzie zajmuje się produkcją kiszonej kapusty, a budowlanką to tak „przy okazji”. Aż się prosi o zdecydowaną interwencję czerwonym długopisem, jednak... owa interwencja nie jest wcale taka oczywista.

W takim na przykład Eintopfie:
zbulwicopyright pisze:Po nieoczekiwanym wystąpieniu łysego z nadwagą zapanował w sali domu kultury w Grudziądzu klimat jak z programu o rozprawach sądowych, w których grali ludzie po wysłaniu sms-a za pięć złotych, albo jak w telewizyjnym filmie obyczajowym nakręconym za 20 tysięcy dla oddziału regionalnego o szkodliwości seksu w internecie.
liczne składniki potrawy muszą być ułożone warstwami, nie na chybił-trafił, jasna sprawa. Czyli jest źle (szyk poszczególnych zdań) i idzie do poprawki.

Ale tu:
zbulwicopyright pisze:Przyniósł ze sobą żółtą torbę netto.
poprawnościowa językowo prawica skuczy: „ - No przecież żółta torba z Netto”, na co anarchistyczna, programowo cyniczna lewica cedzi z ironią: " - Gościu, masz problem z wyobrażeniem sobie tej torby? Potrzebujesz czegoś więcej? Superpoprawności? Bałwan...”.

No i w efekcie trochę nie wiadomo, którą niestaranność należałoby bezwzględnie usunąć, a którą przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza, żeby nie zepsuć klimatu tekstu. Bo z klimatem czytelnik ma tu do czynienia, choć zaiste inną jest sprawą, czy mu się on spodoba.

Spróbuję zatem wyśledzić ewidentne niedociągnięcia językowe, odpuszczając miłosiernie literówki, interpunkcję i drobne (ale zawsze!) błędy ortograficzne.
zbulwicopyright pisze:- Mózg- odpowiedział łysy mężczyzna.


„Nie” - jako bezpośrednia odpowiedź byłaby na miejscu. „Mózg” byłby dopełnieniem odpowiedzi, a zarazem rzeczową konstatacją.
zbulwicopyright pisze:- Mózg?- zapytała ruda kobieta z komisji, której oczy poruszały się w tak nieskoordynowany sposób, że z jej twarzy trudno było odczytywać emocje, ale łatwo było odczytywać ping-pong.
Kolejne „zapytała” jest niepotrzebne, dałoby się przejść od razu do opisu rudej. No i to „odczytywanie ping-ponga”...
Może tak:
„ - Mózg? - Z twarzy rudej kobiety zasiadającej również w komisji trudno było odczytać emocje, lecz jej oczy najwyraźniej grały ze sobą w ping-ponga.”
zbulwicopyright pisze:Naturalne światło i naturalne twarze wyrażające teraz jakby nienaturalny niepokój, reagujące nieadekwatnie, gesty przerysowane i zbędne.
Dość okropne zdanie. Przymiotnik „naturalny” jest nacechowany pozytywnie, nie przystaje do opisu taniej produkcji, tu chodzi o światło, które nie jest modyfikowane (z braku środków i sprzętu) i twarze naturszczyków, którzy nie mają pojęcia o grze aktorskiej, a tej równie – jak produkcja - tani reżyser nie jest w stanie uczynić swoimi wskazówkami mniej egzaltowaną i drewnianą pospołu.
zbulwicopyright pisze:Do sali wszedł woźny z jakimś cieciem i na rozkaz rudej kobiety z komisji podjęli próbę nakłonienia łysego do wyjścia, ten przeprosił za zamieszanie, wytarł ślinę z ust, spojrzał na rozbity słoik jakby to był jego najlepszy numer w życiu, po czym z dumnym wyrazem twarzy wyszedł.
„Wszedł”, „wyjścia”, „wyszedł”. No niby powtórzenia, niby należałoby coś z tym zrobić, ale sam nie wiem...one też jakoś rytmizują ten akapit, są elementem stylu. Jeszcze wrócę do tych wątpliwości.
zbulwicopyright pisze:- To byłoby ciekawe, gdyby ten człowiek coś z tym słoikiem zrobił, a nie zrobił nic.
„Byłoby ciekawe, gdyby...” Tu nie mam wahań, pogładzenie tekstu nie zmieni melodii.
zbulwicopyright pisze:- To było głupie.
„Coś wyjątkowo głupiego." Zaimkoza lekka.

zbulwicopyright pisze:Z miejsca wstała młoda kobieta, która wyglądała jak matka czworga dzieci i jak gdyby ubierała się tylko na bazarach.


Topornie.
„Z miejsca wstała młoda kobieta, która wyglądała, jak matka czworga dzieci, w odzieniu niewątpliwie bazarowego pochodzenia”. Czy coś w tym stylu.
zbulwicopyright pisze:Włosy spięte w kok, czyste, ale matowe.


„Miała” bym dodał do włosów. Żeby wyszło zdanie, a nie równoważnik.
zbulwicopyright pisze:-Chciałabym przecztać swój wiersz. Tytuł (tu myślnik, jest pauza, nawet przy niechlujnym mówieniu) "Woda z młyna".

zbulwicopyright pisze:Mucha z brązowego parapetu porwała się do lotu, zakręciła pełne koło w okół koka matki czwórki dzieci, i wylądowała na kawałku mięsa ze słoika.
Tu też jest okropnie. „...pełne koło wokół koka matki czwórki dzieci” - toż to jak ćwiczenie logopedyczne. „..okrążyła kok poetki, która była matką czworga dzieci i....” czy jakoś tak, zachowując ironiczne zabarwienie opisu.
zbulwicopyright pisze:- No i znowu ten pan poszedł. O co chodzi z tym mózgiem?- drapał się po głowie młody chłopak w czapce NY. Był nerwowy jak po zażyciu kokainy.


Ponieważ była jakaś drobna kontrowersja co do efektów działania konkretnych substancji odurzających, można spokojnie pójść bokiem, na przykład tak:
„Był nerwowy, jakby wciągnął ścieżkę czegoś bardzo pobudzającego, a to coś właśnie przestawało działać.”
zbulwicopyright pisze:I wtedy znowu wrócił łysy grubas. Stanął obok wieszaka, ściągnął biały golf, zawiesił, i wszyscy zobaczyli.


Ale co i gdzie zawiesił? Bardzo niechlujne zdanko.
zbulwicopyright pisze:Był spocony, na zielonej koszulce rozlewały się ciemne plamy potu, ale to było naturalne w przypadku grubasa. Uwagę przykuł rysunek. Na wysokości klatki piersiowej, jakby w paincie narysowany kurczak rozmawiał z nienaturalnie różową świnią. Świnia była niemal fotorealistyczna, gdyby nie przesadna różowość. W dymku przy dziobie kurczaka tłustym drukiem wrzeszczał napis "Gdzie można dostać najlepszą zupę w Gurdziądzu?" na co odpowiedzała różowa świnia dymkiem zawierającym hasło"U pana Gabuły. U Gabuły kiełbasy zjesz do chleba i do buły, zupy gorące, kanikuły".


A tu jest znowu brak staranności, który niczemu nie służy. Kilka prostych zabiegów szlifująco-polerujących na pewno nie zaszkodzi.

„Był spocony, na zielonej koszulce rozlewały się ciemne plamy potu, co nie dziwiło w przypadku takiego grubasa, jednak uwagę przykuwał rysunek. Na wysokości klatki piersiowej mężczyzny niezdarny - jakby go w paincie narysował komputerowy antytalent - kurczak rozmawiał z nienaturalnie umaszczoną świnią. Świnia dla odmiany byłaby niemal fotorealistyczna, gdyby nie przesadna różowość. W dymku przy dziobie kurczaka tłustym drukiem wrzeszczał napis "Gdzie można dostać najlepszą zupę w Grudziądzu?" na co różowa świnia odpowiadała dymkiem zawierającym hasło"U pana Gabuły. U Gabuły kiełbasy zjesz do chleba i do buły, zupy gorące, kanikuły".
zbulwicopyright pisze:- U mnie, możecie na hallowyn* zjeść zupę z mózgu, ona naprawdę jest z flaków, ale wygląda jak mózg pociety na kawałki, specjalna receptura, z Węgier przywiozłem. 5.90 za talerz. Na specjalne życzenie organizujemy też przyjęcia na Hallowyn i stypy.


Dałbym – bez udziwniania i odnośników do wyjaśnień „hallołyn” (konsekwentnie małą literą), która to wymowa wydaje mi się bardziej prawdopodobna i jest w oczywisty sposób zapisana fonetycznie.
zbulwicopyright pisze:Tak skończyła swój wiersz pani Kalina. A sala wybuchnęła śmiechem.
Tu by się przydało na przykład coś o tym, że pani Kalina na przykład nie wzięła pod uwagę zarządzenia rudej, bo bardzo chciała dokończyć recytację. Inaczej robi się sprzeczna dziura. Że dziura nie może być sprzeczna? Ja taką widzę i już.

„Powiedział”, „powiedziała”, „odpowiedział”. To przykład dialogowych powtórzeń i pytanie za sto złotych – nieporadność Autora, czy zamierzone zastosowanie suchego, niemal urzędniczego stylu? Zdanie relacji w skali 1:1 z utrzymaniem sposobu, w jakim stenografuje się zebrania? Programowy brak literackiej obróbki?

A przy tym występują w tekście opisy. I za diabła nie wiem, czy rozrzucone na chybił – trafił, jak Autorowi w duszy zagrało, czy wręcz przeciwnie, według kompozycyjnego zamysłu.

Do tego wtrącenia o charakterze wyraźnie didaskalnym (ze zmianą czasu narracji), choćby takie:
zbulwicopyright pisze:Trochę chrząknięć i brak ścieżki dźwiękowej.


Albo to:
zbulwicopyright pisze:Wrzawa na trybunach. Jak gdyby matka czwórki dzieci strzeliła bramkę dla drużyny gospodarzy. Ruda kobieta próbuje zapanować nad publicznością, ale brakuje jej gwizdka.


Podtytuł utworu (i owe didaskalia) sugerują proweniencję dramatyczną. Tymczasem bardziej toto przypomina humoreskę z elementami groteski i kabaretowego skeczu, ba, niemal czuje się przez skórę potencjał radiowego, satyrycznego mini-słuchowiska.

Wszystko powyższe prowadzi do stwierdzenia, że utwór ma charakter ma nipsioniwydrowaty, co samo w sobie jest zupełnie nieszkodliwe, jednak w miarę precyzyjne określenie gatunku przydatne byłoby dla ewentualnego określenia, co jest w nim nie tak. I które błędy są rzeczywistymi błędami, a których nie należy tykać pod groźbą zarżnięcia istotnych wartości.

No jeśli humoreska – to dałoby się ją napisać literacko lepiej, mniej topornie, z większą lekkością, błyskotliwością i finezją.

Tylko czy fajniej? Kwestię pozostawiam nierozstrzygniętą, bo przecie weryfikator nie ma - w zakresie czynności koniecznych - napisania tekstu od nowa, to mógłby zrobić tylko sam Autor. Wtedy i tylko wtedy można byłoby się przekonać, czy uładzenie utworu ma sens.

Za to na pewno warto zająć się zająć innymi cechami tekstu.

Na przykład konstrukcją.

Otóż odautorski komentarz zamieszczony w odpowiedzi na pierwsze oceny jest bardzo ciekawy, napisany z pasją, (za którą kryje się niemała wyobraźnia, sporo obserwacji oraz przemyśleń) i posiada wcale dużą wartość literacką. Spokojnie dałby się zszyć z tekstem właściwym (tu nie odkryłem Ameryki), pełniąc na przykład rolę opisu obsady – „dramatis personae w kolejności pojawiania się”.
Lub nieco inaczej, jako appendix pod tekstem, czyli coś takiego, co wykonała na przykład Natasza w bitewnym tekście o zmorze.

Świetnie uzupełniłby wyobrażenie czytelnika (słuchacza), nadając samej humoresce niepozbawionej dowcipu głębi.

A propos dowcipu.
zbulwicopyright pisze:- Ten wiersz był chamski- powiedział prawie niewidoczny mężczyzna.
- Proszę pana, nie oceniamy, będzie czas na dyskusję później- wymemlał pan Mors.
- Pan jest chamski, tak w ogóle- odparła atak młoda dziewczyna w t-shircie z szympansem jedzącym banana.
- Pani jest chamska.
- Nie, to ten mózg jest chamski- przekonywał wąsacz.
- Chamskie jest to, że ten facet w komisji wygląda jak morświn- powiedział dobrze zbudowany chłopak w czapce z napisem New York.
- Sprzeciw!- krzyknęła ruda kobieta.


Mnie coś takiego śmieszy. Okropnie. Choćby dlatego, że rysuje schemat, podle którego odbywają się setki dyskusji z tymi – z udziałem Wielkich Politycznych Postaci – w telewizyjnych studiach, na czele. Schemat wiecznie żywy i komiczny w absurdalności mania-racji-najmojszej przez każdego z dyskutantów, w dodatku wzajemnie się niesłyszących, bądź słyszących całkowicie wybiórczo.
Samo w sobie – niezły kabaret.

Nie zgadzam się z Filipem. Wydaje mi się , że można sobie zadać temat – „A teraz abstrakcyjnie” usiąść i napisać. Jest to wyobrażalne. Jednak, aby tak uczynić, potrzeba nie lada talentu. Autorowi może i nie całkiem wyszło, ale talent – jak sądzę - okazał.

Bo na przykład o tym:
zbulwicopyright pisze:- Zabierzcie stąd tego polonistę, bo czuję jak puszczają mi hamulce i za chwilę nie powstrzymam całej gamy targających mną emocji i na prawdę mu przypierdole- odgrażał się rozgrzany do czerwoności chłopak w czapce New York.


albo o tym:
zbulwicopyright pisze:- Nic pan nie rozumie- z przejęciem wyszeptał dobrze zbudowany chłopak w czapce New York, jakby odgrywał najważniejszą scenę w Stowarzyszeniu umarłych poetów i miał za moment wejść na stół komisji wziąć muchę z brudnej szklanki za zakładnika i przedstawić karpediemowskie żądania.


albo o tym:
zbulwicopyright pisze:Parę osób zaklaskało anemicznie, co zabrzmiało trochę jak odłgłosy z filmu porno.


niezależnie od wewnętrznej nie-całkiem-doskonałości nie da się powiedzieć, że beznadziejny fajans.

Mam takie wrażenie (przy zachowaniu skali, oczywiście, i z pominięciem idiotycznego patosu), że w pobliżu przechodzili Pan Sławomir, Pan Eugene i chłopaki od Monthy’ego. Zwłaszcza oni mogliby się podpisać pod początkiem tekstu: „Tymczasem w Grudziądzu”…który jest zupełnie z haka i bardzo „skeczowy”.

O wiele mnie pamięć nie myli, zbulwicopyright to polish w masce Zorro. Niniejszym wyrażam swój żal (nieukierunkowany osobowo, czy instytucjonalnie, raczej taki ogólny, egzystencjalny), że go na Wery nie ma. Polemiczna pasja – bywało - mocno polisha obezwładniała, ale z całą pewnością takie indywidualności były i są naszemu forum potrzebne. Szkoda.

Zatwierdzam jako weryfikację. dorapa
Ostatnio zmieniony ndz 26 sty 2014, 17:34 przez Leszek Pipka, łącznie zmieniany 1 raz.

14
Śmieję się jak idiotka, kocham taki humor ^^ Świetnie Ci wychodzą absurdalne sytuacje, umiesz dobierać słowa. Tak jak poprzedników, zniszczył mnie wiersz Kaliny i rozmowa o tym, kto jest chamski. A także koszulka pana Gabuły.

W opisach kierujesz się głównie wrażeniami, np. "wyglądał jak mors". To fajnie, bo właściwie każdy może sobie tego faceta wyobrazić, a nie ma długiego opisu spowalniającego akcję. Jednak w niektórych miejscach od nadmiaru wrażeń mózg (xD) trochę wariuje, np. tu:
Po nieoczekiwanym wystąpieniu łysego z nadwagą zapanował w sali domu kultury w Grudziądzu klimat jak z programu o rozprawach sądowych, w których grali ludzie po wysłaniu sms-a za pięć złotych, albo jak w telewizyjnym filmie obyczajowym nakręconym za 20 tysięcy dla oddziału regionalnego o szkodliwości seksu w internecie. Naturalne światło i naturalne twarze wyrażające teraz jakby nienaturalny niepokój, reagujące nieadekwatnie, gesty przerysowane i zbędne.
Niby można rozkminić, o co chodzi, ale ja potrzebowałam na to dłuższej chwili. Zamiast dwóch rozbudowanych porównań, chyba jedno by wystarczyło.

Opisy ludzi, które zamieściłeś później, sporo wyjaśniają i są naprawdę ciekawe. Tylko szkoda, że niewiele z tych rzeczy widać w opowiadaniu. Nie wiem, czy jest sens zakładać, iż każdy czytelnik to socjolog-geniusz i całą "otoczkę" bohatera odkryje na podstawie kilku wypowiedzi. Moim skromnym zdaniem tekst powinien bronić się sam.

Pozdrawiam :]
Jak chce się przyglądać pięknu
Jak chce się oglądać w dzień
Czasami trzeba pokonać sporo lęków
Czasami dostać w łeb
I to jest okej, chociaż czasem to trudne
To nas uczy pokory
Wszystko czasami i dla mnie jest szarobure
Trzeba chcieć ujrzeć kolory

Zeus - "Świt"

http://freakyberry.blogspot.com/

15
fabuła/groteska fajna, ale językowo dla mnie to to kuleje.

1. waga torby to raczej tara niż netto.
więc "torba tara" winno być, ale to i tak bez sensu.

2. brak spacji między znakami przestankowymi

3. "Mózg?- zapytała ruda kobieta z komisji, której oczy"
szyk zdania sugerujący, że komisja ma oczy.

4. "Twarz rudej kobiety wydłużyła się, "
miała gumową twarz? ;)

5. "Przez uchylone okno wleciała mucha i wylądowała na brązowym parapecie. "
a czy fakt, że parapet był brązowy miał jakieś istotne znaczenie dla fabuły?

6.Parę osób zaklaskało anemicznie, co zabrzmiało trochę jak odłgłosy z filmu porno.
to może być za mało zrozumiałe dla postronnego widza. Ja bym to tak napisał:
"Parę osób zaklaskało anemicznie, co zabrzmiało trochę jak wtedy, kiedy aktor na filmie porno klepie kobietę po pupie".
trochę niesmaczne, ale to nie ja wymyślam takie zboczone metafory, więc nie ja się muszę tłumaczyć z obsceniczności.

7. "Ten wiersz był chamski- powiedział prawie niewidoczny mężczyzna. "
Prawie niewidoczny? Tzn. miał jak w Photoshopie, ustawioną właściwość opacity na 10 ze 100?
ja bym tak to napisał "powiedział prawie niewidoczny, ukryty za rzędami ławek, mężczyzna z tyłu sali. "

8."karpediemowskie żądania. "
+1, podoba mi się ten neologizm

9. "Gurdziądzu?" - literówka
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”