Dziunia, czyli mroczna opowieść w trzech odsłonach.

1
Miejsce akcji: budynek sądu rejonowego gdzieś tam
Osoby: ona i taki jeden

Kurtynaaaa!!

I.

Szłam za nim korytarzem w kierunku windy. Szczupły, wysoki, na oko pięćdziesięcioletni mężczyzna dżwigał wypchaną torbę turystyczną w jednej ręce, w drugiej niósł stalowe łomy. Przy windzie przykucnął i zaczął przepakowywać torbę, wykładając z niej rozmaite przedmioty.
Stanęłam w pobliżu i przyglądałam się z zainteresowaniem.
Czego tam nie nie było! Dokładnie, to nie było tam żadnych dzieł sztuki ani tym podobnych. W ogóle wielu rzeczy tam nie było, ale wiele jednak było.

Wyjmował je z torby i kładł w pewnej kolejności na podłodze, skąd następnie starannie układał z powrotem w torbie. Najpierw ubrania, czyli spodnie, koszulę, szelki i skarpetki – wszystko koloru czarnego, na to czapkę i pasek, także barwy czarnej.
To, co następnie pakował z lekka mnie zaskoczyło, bo był to duży nóż myśliwski - skąd wiem, że myśliwski? A znikąd, tak sama z siebie wiem – potem wytrychy, piłka z brzeszczotem oraz wspomniane wcześniej łomy. Chwilę zastanowił się patrząc na resztę przedmiotów na podłodze, po czym sięgnął po leżącą tam chusteczkę higieniczną, co najmniej raz użytą i starannie wygładził ręką. Złożył ją potem w przysłowiową chusteczkę i umieścił na powrót w torbie.
Wzruszył mnie tym gestem...
Sięgnął jeszcze po worek z białej folii, ale rozmyślił się i podniósł coś, co jak się potem okazało, było magazynkiem koloru czarnego. Drugą ręką sięgnął pod kurtkę i zza paska spodni wyjął pistolet. Odłożył go na podłogę i z kieszeni wyjął naboje. Przeliczył je, a ja razem z nim.
Siedem ich było.
Patrzył na broń jakby ważąc jakieś decyzje.
- Załaduje... nie załaduje? - zastanawiałam się.

Westchnął, a potem ponownie umieścił pistolet za paskiem, a magazynek i naboje w kieszeni spodni. Odetchnęłam. Moja ulga musiała być widoczna, bo mężczyzna po raz pierwszy spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Zapiął torbę i podniósł się z kucek.
- Co z tą windą?- zapytał ni mnie, ni siebie.
- Nie wiem – odparłam.
- Ciekawe, czy w tym sądzie zawsze się na nią czeka?
- Raczej nie.


II.

Patrzyliśmy na migające światełka przycisków windy, czwórka, trójka, czwórka, trójka. Raz jeszcze zamigotały i zgasły.
- Kurde – zawołał zniecierpliwiony - stanęła pomiędzy piętrami. Mam się z tą torbą taskać po schodach? Ani mi się śni! Poczekam.
- Ja też. Już tyle czekałam.
Spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- Planuje pan jakieś włamanie? Bo ten bagaż... – zagadnęłam.
- Zgadła pani.
- Ojej – zmartwiłam się. - I tak bez kominiarki? Przecież ja pana wydam zaraz jak mnie zapytają.
- Taak?
- Oczywiście, szczegółowy rysopis podam. Przecież stoi pan tu przede mną jak żywy – mówiłam podniecona, jednocześnie lustrując go od głów do stóp. Mój wzrok niczym kamera rejestrował przerzedzone włosy koloru nijakiego, bladoniebieskie oczy, pełne usta i lekko zapadnięte, gładko wygolone policzki. Potem koszula w czerwono-zieloną kratkę, beżowa kurtka...
- Powiada pani, że mnie pani wyda? - przerwał moje czynności rejestrujące.
- Muszę. Przecież to mój obywatelski obowiązek, proszę pana – zawołałam, nie mogąc ukryć ekscytacji.
- Taak? - wycedził znowu. - No, to ja panią muszę zabić.
- Skoro pan mu...si – wyrwało mi się niechcąco. Powoli opadało ze mnie podniecenie.
- Nie zostawia mi pani wyboru – powiedział.

Zmarkotniałam. Popatrzyłam w okno pełne wiosennego słońca.
- Kurczę, akurat teraz, kiedy taka wiosna się robi? Kwiatki, ptaszki, słonko... i ja właśnie teraz mam umrzeć? - pomyślałam. Ogarnął mnie niewesoły nastrój.
- Panie mają pierwszeństwo – usłyszałam głos mężczyzny, który miał mnie wkrótce zabić. Staliśmy przed otwartą windą, a on szerokim gestem wskazywał mi wejście.
- Ja na parter – wyrwałam się mimo woli, wchodząc.
- He, he, he, to się wie – zaśmiał się rubasznie i zaczął bawić się przyciskami. Winda ruszyła w dół, zatrzymała się i ruszyła w górę. Tak ze dwa lub trzy razy, aż stanęła pomiędzy piętrami.
- O, tak jak przedtem - zaczęłam, ale zamilkłam pod jego kpiącym spojrzeniem.
Znowu dopadł mnie smutek. Zwiesiłam głowę.
- Głupio jest umrzeć na początku wiosny – myślałam.- Najlepiej jakby tak jesienią – kombinowałam - byłoby już po wakacjach, a tak... No, głupio. Normalnie głupio.


III.

Zapragnęłam spojrzeć w oczy mojego zabójcy, ale jego wzrok utkwiony był teraz wysoko w rogu ściany, tuż pod sufitem. Popatrzyłam, róg jak róg, żeby chociaż pajęczyna, albo pleśń, ale nic. Zerknęłam znowu na niego.
- A daleko ma pan do miejsca włamania? - zagadnęłam.
- Niedaleko.
- O, to fajnie – ucieszyłam się niepotrzebnie.
Uśmiechnął się. Zapadła niezręczna cisza. Gorączkowo zastanawiałam się, co powiedzieć, bo wydawało mi się wielką niegrzecznością tak po prostu milczeć. W końcu coś już nas łączyło, a wkrótce miało jeszcze bardziej.
- A winda nadal stoi – zaczęłam.
- To ruszamy – powiedział i jakby nigdy nic wcisnął guzik. Po chwili byliśmy na parterze.
- Tak w ogóle, to Bulaj jestem – zwrócił głowę w moim kierunku.
- Ła..a.dnie – wykrztusiłam.
Opuszczaliśmy budynek sądu, kiedy zadzwoniła komórka Bulaja.
- Tak, Łysy – powiedział, ręką nakazując mi zatrzymanie się. - No, co tam? Cooo? Dlaczego? To ja dziś z depozytu worek gratów odebrałem i co? Na darmo je taszczę? Że co? Bonżur nawalił? Kurde. No, dobra, jak jutro to jutro. Tak, czekam tu. Podjeżdżaj.
Usiadł potem na kamiennym słupku ze wzrokiem wbitym w ziemię.
- Czyli jutro? - spytałam.
- No – przytaknął ponuro. Zrobiło mi się go żal.
- To ja może jutro tu przyjdę – powiedziałam, by coś powiedzieć.
- Co takiego? - popatrzył na mnie z roztargnieniem.- Co? Aa – roześmiał się nagle.
Ładny był, kiedy tak się śmiał, ale mnie nie było do śmiechu.
- Co ma wisieć, nie utonie – pomyślałam, przypominając sobie przysłowie, co jest mądrością narodów, a głośno powiedziałam: Mówił pan przecież, że mnie musi...
- Oj tam, oj tam, czego to człowiek nie mówi – przerwał mi bezceremonialnie.- O, Łysy przyjechał.
Z samochodu wysiadł chłopak z fryzurą a'la Hendrix.
- Dawaj graty do kufra – zawołał.
Patrzyłam, jak pakowali torbę, a potem wsiedli do samochodu.
- Bywaj... miła – zawołał do mnie Bulaj, machając ręką.
- Bywam – szepnęłam.


- Co to za jedna?
- Która?
- No, ta.
- Ta? – roześmiał się Bulaj.- A, taka jedna... dziunia...

[ Dodano: Wto 13 Lis, 2012 ]
Ps. Tekst ten napisałam kilka miesięcy temu będąc pod wrażeniem czytanych ogłoszeń sądowych. Jest w nim trochę - piszę trochę, żeby nie napisać kilka albo wiele - niezręczności językowych, jak ja to nazywam, ale pomimo uplywu czasu nie mogę sobie z nimi poradzić.

Tak w ogóle zarobiona jestem po kokardki i niewiele mam czasu, by aktywnie bywać na weryfikatorium. Częściej wpadam po prostu, by sobie poczytać.

Pozdrawiam :-)
Ostatnio zmieniony wt 04 gru 2012, 21:58 przez Anna_, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Witaj,

To może ja zacznę.
Doczepiając się strasznie i pewnie nie w każdym przypadku mając rację.
Jak zawsze.
Wyjmował je z torby i kładł w pewnej kolejności na podłodze, skąd następnie starannie układał z powrotem w torbie.
Jakoś tak... nie za bardzo, nie?
Może: "Wyjmował je z torby i kładł w pewnej kolejności na podłodze, po czym podnosił i ponownie umieszczał w torbie'?
Najpierw ubrania, czyli spodnie, koszulę, szelki i skarpetki – wszystko koloru czarnego, na to czapkę i pasek, także barwy czarnej
"Również czarne, także czarne" , wystarczyłoby chyba.
o, co następnie pakował z lekka mnie zaskoczyło, bo był to duży nóż myśliwski - skąd wiem, że myśliwski? A znikąd, tak sama z siebie wiem
Z jednej strony to lekko niezręczne, z drugiej rozumiem że jest częścią kreacji narracji bohaterki. W każdym razie mogłaby poznać choćby po rękojeści z poroża. Taką mają w 99% tylko myśliwskie noże.
po leżącą tam chusteczkę higieniczną, co najmniej raz użytą i starannie wygładził ręką. Złożył ją potem w przysłowiową chusteczkę
Nie. To nie przejdzie. Wystarczy że na przykład złoży ją potem "starannie".
było magazynkiem koloru czarnego
Było czarnym magazynkiem. Chyba że znów stylizacja celowa.
Drugą ręką sięgnął pod kurtkę i zza paska spodni wyjął pistolet.
Zdecydowanie za długie kurtki nosi.
Odłożył go na podłogę i z kieszeni wyjął naboje. Przeliczył je, a ja razem z nim.
Tu będę się czepiał. Nie ma żadnego powodu, dla którego facet miałby wkładać pociski do magazynka już na miejscu. Ani to logiczne, ani wygodne. Noszenie luźnych kul w kieszeni, też wygodne ani bezpieczne dla niego nie jest. Stuka to... Klekocze... Uwagę zwraca...
Siedem ich było
Też będę się czepiał. Na dzień dzisiejszy w pistolecie pół-automatycznym standard ilości pocisków zamyka się w przedziale 12-16 sztuk. Z popularnych pistoletów tylko Desert Eagle ma magazynek pudełkowy na siedem pocisków. Jeśli Bulaj wybrał ten pistolet to wybrał dziwnie - ciężki, duży, huk wystrzału jeden z najgłośniejszych.
Rozumiem że nie jesteś operatorem ze służb, ale zawsze warto takie rzeczy sprawdzić.
W końcu coś już nas łączyło, a wkrótce miało jeszcze bardziej.
Brzydko to brzmi.
- Co ma wisieć, nie utonie – pomyślałam, przypominając sobie przysłowie, co jest mądrością narodów, a głośno powiedziałam: Mówił pan przecież, że mnie musi...
Zły zapis.
Patrzyłam, jak pakowali torbę
Ciągle się pakuje, przepakowuje i rozpakowuje tą torbę. Nie mógł po prostu wrzucić wszystkiego do bagażnika?

Co dziwne, bardzo mi się podoba. Charakterystyczny humor i styl mnie akurat odpowiadają, choć zapewne nie każdy czytelnik tak to odbierze. Mam wrażenie że skądś taką narrację już znam, co nie zmienia faktu że mi pasuje.

Pozdrowienia,

Godhand

3
Anna_ pisze:Czego tam nie nie było! Dokładnie, to nie było tam żadnych dzieł sztuki ani tym podobnych. W ogóle wielu rzeczy tam nie było, ale wiele jednak było.
Zaciekawiłam się..
Najpierw ubrania, czyli spodnie, koszulę, szelki i skarpetki – wszystko koloru czarnego, na to czapkę i pasek, także barwy czarnej.
to że nie stylistycznie zauważył przedmówca - ale dla mnie dodatkowo nudne, po zdaniu poprzednim spodziewałam sie czegoś bardziej orginalnego
Anna_ pisze:- Ojej – zmartwiłam się.
Ojej. – Zmartwiłam się
Anna_ pisze:Zmarkotniałam. Popatrzyłam w okno pełne wiosennego słońca.
zbyt duży przeskok myślowy
Anna_ pisze:Popatrzyłam, róg jak róg, żeby chociaż pajęczyna, albo pleśń, ale nic.
Popatrzyłam. Róg jak róg, żeby chociaż pajęczyna,

Raczej wczytaj się w ten tekst, bo jednak wymaga poprawy - wczytaj, skupiając się na tekscie. Mogło z tego wyjść coś bardzo fajnego.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

4
(...) mężczyzna dżwigał wypchaną torbę turystyczną w jednej ręce, w drugiej niósł stalowe łomy.
Niefortunny szyk. Zmieniłbym to, uprościł, w deseń "mężczyzna w jednej ręce dźwigał x, a w drugiej y".
Przy windzie przykucnął i zaczął przepakowywać (...)
Mam wrażenie, że o jedno "prz" za dużo :D Może "kucnął" zamiast "przykucnął"?
- Załaduje... nie załaduje? - zastanawiałam się.
Jeśli w głowie się zastanawiała, to pisanie tego w dialogu jest średnim pomysłem.

Kurczę, mimo że tekst trochę leży na poziomie stylistyczno-technicznym, podobał mi się! Był ciekawy, był zabawny, to był klimat, który trafił dokładnie pod adres mojego serduszka. Chyba wszystko dzięki temu, że opko oparte jest na dialogach, a widać, że masz do nich słuch. Rozmowa bohaterki i Bulaja po prostu brzmiała, a jeśli dodać do tego absurdalny sznyt, wychodzi naprawdę interesujący klimat.

Początek za to jest kiepski. Męczysz straszniście ten opis z torbą i tak dalej, brzmi to nieporadnie, niezgrabnie, nieładnie. Tak jakby zamiast iść na językowe skróty, błądzić krętymi, dziwnymi uliczkami. Popracuj nad opisami, nad estetycznością i przystępnością przekazu. Nie staraj się wszystkiego dokładnie przedstawić - opisy mają stymulować wyobraźnię, a nie ją wyręczać. Nie obchodzi mnie, jakiego koloru koszulę nosi Bulaj i jakiego koloru ma to, tamto, siamto i co on dokładnie wyjmuje z tej torby, i ile tego jest. Minimalizm. Przedstawiaj to, co konieczne i to, co będzie miało jakąś wartość - będzie fajnie brzmiało albo coś. Unikaj pustosłowia.

To chyba tyle. Dialogi i klimat fajne. dłuższe opisy brzydko. Tak czy inaczej, tekst zdecydowanie na plus, bo rozmowa była urocza. Trochę mi się kojarzyło z Murakamim i Tarantino, a to zdecydowanie zaleta. Także pracuj nad stylem, szlifuj go i pracuj nad błędami, bo wyobraźnia i słuch są. Dzięki za kilka szerokich uśmiechów i powodzenia w doskonaleniu się. :)

Jesienną, zabójczą porą pozdrawia
Praktyk
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

5
Anna_ pisze:Czego tam nie nie było! Dokładnie, to nie było tam żadnych dzieł sztuki ani tym podobnych. W ogóle wielu rzeczy tam nie było, ale wiele jednak było.
Wykrzyknik jest świetnym zabiegiem. Kolejne zdania niepotrzebne. Pożegnaj je bez żalu.
Anna_ pisze:Wyjmował je z torby i kładł w pewnej kolejności na podłodze, skąd następnie starannie układał z powrotem w torbie. Najpierw ubrania, czyli spodnie, koszulę, szelki i skarpetki – wszystko koloru czarnego, na to czapkę i pasek, także barwy czarnej.
W kontekście tego co dalej, podkreślony fragment wydaje się niepotrzebny. Poza tym w pewnej kolejności rodzi pytanie w jakiej?, a na nie nie mamy odpowiedzi. Może pozbyć się tego?
Anna_ pisze:To, co następnie pakował z lekka mnie zaskoczyło, bo był to duży nóż myśliwski - skąd wiem, że myśliwski? A znikąd, tak sama z siebie wiem
Ależ mądra ta dziunia. :lol:
Zaskoczył mnie duży nóż myśliwski
Anna_ pisze:Drugą ręką sięgnął pod kurtkę i zza paska spodni wyjął pistolet.
Naprawdę faceci noszą w tym miejscu broń? Przecież to niewygodne, plecki obciera, wyjąć trudno...
Anna_ pisze:- Planuje pan jakieś włamanie? Bo ten bagaż... – zagadnęłam.
- Zgadła pani.
Podobieństwo brzmienia spowodowało, że przeczytałam te słowa tak samo: zagadnęłam, zagadła pani.
Anna_ pisze:Przecież stoi pan tu przede mną jak żywy – mówiłam podniecona, jednocześnie lustrując go od głów do stóp.
Coś się tu pomieszało z frazeologią. wyglądać jak żywy, stać jak wryty, stać jak malowany. Myślę, że trafniejszym wyrażeniem byłoby:w całej okazałości.
Anna_ pisze:- Ja na parter – wyrwałam się mimo woli, wchodząc.
raczej: wyrwało mi się mimo woli
Anna_ pisze:- Kurczę, akurat teraz, kiedy taka wiosna się robi? Kwiatki, ptaszki, słonko... i ja właśnie teraz mam umrzeć? - pomyślałam.
Skoro to myśli to inny zapis. "Kurczę, akurat teraz, kiedy taka wiosna się robi? Kwiatki, ptaszki, słonko... i ja właśnie teraz mam umrzeć?", pomyślałam.
Anna_ pisze:W końcu coś już nas łączyło, a wkrótce miało jeszcze bardziej.
Sens jest zabawnie ironiczny, ale napisane tak sobie. Znowu pytanie: co jeszcze bardziej?
Anna_ pisze:powiedział, ręką nakazując mi zatrzymanie się.
powiedział i gestem nakazał, bym się zatrzymała.

Bardzo dziękuję za ten tekst. Wprawił mnie w dobry nastrój, jest żywy, radośnie ironiczny i dowcipny. Masz zmysł obserwacji i niezłe pomysły.

A potknięcia? Wszystko przed tobą. Pisz , poprawiaj, Pisz, poprawiaj. Trening czyni mistrza.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

6
dorapa pisze:
Anna_ pisze:Czego tam nie nie było! Dokładnie, to nie było tam żadnych dzieł sztuki ani tym podobnych. W ogóle wielu rzeczy tam nie było, ale wiele jednak było.
Wykrzyknik jest świetnym zabiegiem. Kolejne zdania niepotrzebne. Pożegnaj je bez żalu.
Dla mnie te zdania nadają klimatu, mówią wiele o narratorce. Nie usuwaj ich pod żadnym pozorem.
dorapa pisze:
Anna_ pisze:Wyjmował je z torby i kładł w pewnej kolejności na podłodze, skąd następnie starannie układał z powrotem w torbie. Najpierw ubrania, czyli spodnie, koszulę, szelki i skarpetki – wszystko koloru czarnego, na to czapkę i pasek, także barwy czarnej.
W kontekście tego co dalej, podkreślony fragment wydaje się niepotrzebny. Poza tym w pewnej kolejności rodzi pytanie w jakiej?, a na nie nie mamy odpowiedzi. Może pozbyć się tego?
Zostaw, jak jest. Za uzasadnieniem patrz wyżej.

Fajny tekst. Widać, że czujesz pisanie, choć jeszcze długa droga przed Tobą. A rady cedź przez sito zdrowego rozsądku i nie pozwól odebrać sobie indywidualnego stylu. To on wyróżnia/wyróżni Cię spośród setek piszących.

Pozdro.

7
Zodiak:

W pierwszym wypadku masz absolutnie rację.

W drugim ewidentnie się mylisz (przynajmniej jeśli chodzi o pogrubiony fragment).

Pozdrawiam,

Godhand
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

8
Zodiak, zdecydowanie powinniśmy mówić o tekście Anny_ a nie o uwagach pod nim. Możesz napisać, co jest dla ciebie w tekście indywidualnym stylem, co ci się podoba i dlaczego. Pewnie taka recenzja byłaby dla autorki cenniejsza. :)
Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”