- Dzwonił?-
- Nie. Powiedziałam, że jak tylko da znać pierwszy będziesz wiedział. Uspokój się, kochanie. –
Mężczyzna stał przy kuchennym oknie. Przyglądał się, jak grupka dzieci na asfalcie zawzięcie rysuje coś kredami. Obok artystów przemknęły dwa rowerki. Wiosna wciskała się w każdy kąt. Zieleń młodych liści była jeszcze blada, a trawa dopiero przeciskała swoją grzywę przez pozimową martwotę zielonych skwerków, jednak zapach wiosny, taki specyficzny aromat ciepłej ziemi, pierwszych kwiatów, słońca z zaplątanymi w ten bukiet resztkami zimowego chłodu, ten zapach już coraz intensywniej przenikał dzień.
Kobieta podeszła i z czułością wtuliła się w pochylone lekko plecy męża.
- Nie martw się. Będzie dobrze. Wiesz najlepiej jaki z niego twardziel. –
Palcami dłoni przeczesywała włosy z tyłu jego głowy.
- Taaa, wiem. Moja krew w końcu… - Przerwał na chwilę.
Do grupki dzieci podszedł uroczy kudłaty chłopiec, trzy-, czteroletni. Za nim niespiesznie kroczył ojciec rozmawiając z kimś przez komórkę.
- Jak nasz księciunio, popatrz, tam. – Mężczyzna nagle przylgnął do szyby i zamknął oczy.
Podwórkowy gwar, szelest wiatru w koronie niedalekiego drzewa, wszystko to otuliło jego zmęczony umysł. Nagle zaczęły mu błyskać pod powiekami obrazy, odległe, wytarte, zakurzone wspomnienia.
…
Stoją na osiedlowym parkingu, mały zagląda z zaciekawieniem pod jakiś samochód osobowy trzymając jedną ręką dłoń ojca.
- Tato, a co to za juja?
- To? Rura wydechowa… -
- A czemu ona ją chowa?...
…
Wieczorem czytał mu jak zwykle do poduszki. Ostatni etap czytana wyglądał tak, że obaj leżeli w łóżku chłopca. Mały otulony kołdrą, ojciec na krawędzi jedną nogą opierając się o podłogę. W pewnym momencie syn przysunął się bokiem do ojca, wsunął głowę tak, że policzkiem leżał na jego ramieniu i szepnął.
- Ale kochasz mnie?....
Ojciec aż się zachłysnął. Przestał czytać. Spojrzał na synka. Ten odpowiedział takim przeraźliwie dojrzałym spojrzeniem, a w oczach miał troskę i czułość maźnięte cieniem uśmiechu.
-Oczywiście, synku... bardzo... bardzo... – Przytulili się do siebie.
…
Ojciec siedzi przy komputerze, słyszy idącego przez pokój malca, odwraca głowę w jego stronę i kątem oka widzi jak mały zaplatał się o stojący przy kanapie plastikowy kosz, pada jak długi. Ojcu serce zamiera, ale ostatkiem siły wstrzymuje oddech, z wysiłkiem powstrzymuje się przed panicznym biegiem w kierunku chłopca. Przygląda się dyskretnie. Mały najpierw leżąc zaczyna standardowe
- eeeeeEEEEE! – Jednak tak zawodząc rozgląda się uważnie, a zauważywszy, że nikt nie wpadł histerię kończy – EEEeeee tam! – I wstaje.
Dopiero wtedy ojciec odwraca się na obrotowym fotelu, woła synka, wyciąga ręce a ten wpada mu w ramiona jak małe tornado.
- Uderzyłeś się? –
- Taa, o, tu – mały pochyla głowę a paluszkiem pokazuje na strzechę zwichrzonych włosów .
Ojciec wtula się w głowę i całuje czubek głowy jednocześnie wciągając z lubością zapach dziecka.
- No i po krzyku.-
…
- Kochanie? Zamyśliłeś się.. –
- Bo on taki podobny…- Mężczyzna odsunął się lekko od okna, zobaczył odciśnięty na szybie swój policzek i mokre ślady. Przeciera dłonią twarz. Mokrą twarz.
- Jezu! Mężu, płaczesz? –
- Aaaa, bo by zadzwonił, cholera jasna, do starych i powiedział, że wszystko w porządku jest i tyle. –
Kobieta troskliwie obejmuje mężczyznę w pasie i odciąga go od okna
- Chodź, napijemy się herbatki. –
W salonie oboje usadowili się na kanapie.
Mężczyzna trzymał gorący kubek, popijał powoli herbatę i spoglądał na wyłączony telewizor.
- Boli to bycie rodzicem, jak cholera boli, nie? –
- Szczególnie jak ich nie ma i nie wiesz co się z nimi dzieje, to rzeczywiście piecze. A pamiętasz, że chcieliśmy jeszcze więcej dzieci? … A może do siostry dzwonił? –
Mężczyzna skrzywił się
- Nie, córunia już z dwadzieścia razy dzwoniła i tak go obsobaczyła za to milczenie, że mówię ci, jak stary marynarz, i to do mnie, do ojca, takimi strzelała tekstami, że na jego miejscu sam bym się wykastrował. – Oboje roześmiali się głośno. Kobieta pokiwała głową ze zdumienia.
- Jakim cudem ma taką niewyparzoną buzię?! Do dziś się zastanawiam. Przecież od kiedy rozumieli już pierwsze sylaby w domu nie usłyszeli złego słowa… chyba, że tatuś coś pod nosem walnął? Przyznaj się... –
- No przestań. Nawet na budowie się śmiali ze mnie, że kląłem jak przedszkolak… Kurka wodna, holenderrr. Taki charakterek ma dziewczyna po prostu, przynajmniej potrafi odszczeknąć cwaniaczkom. Piękna i groźna. Cała mamusia… -
- Ty, ty, kolego, uważaj sobie – Kobieta złapała za poduszkę i udała, że rzuca.
Zamilkli. Po chwili mężczyzna zgrzytnął zębami.
- Szlag by to, nie mógł księgowym zostać? Tylko ratownik, cholera, górski i strażak się zrobił. Po diabła mu puszczałaś tego strażaka Sama? Co?... –
Kobieta spojrzała niepewnie na męża. Potem uśmiechnęła się pod nosem
- Taa, ja puszczałam. Tatusiu. –
Odłożyła kubek, podeszła do męża, delikatnie wyjęła z jego dłoni kubek i też odłożyła na stolik. Potem usiadła mężowi na kolana i wtuliła się w jego głowę.
- Im bardziej się je kocha, tym bardziej człowiek się boi… To co mamy robić? Odkochać się?
Mąż objął ją serdecznie i głaskał.
- Nigdy w życiu. Za nic. Niech boli. A co mamy cenniejszego od tego bólu, kochana żono i matko moich dzieci? –
- No to o co chodzi? O ten ból? Mężu?... O niego chodzi? To ma być nagroda? Cel?... Mężu mój mądry, powiedz, czy o to chodzi?...
Ktoś zapukał do drzwi mieszkania.
- Dobra, kochanie, nie zasypiaj mi na kolanach. Pójdę otworzyć. Może przesłał telegram, albo co… -
Kobieta ożywiła się. Wstała i rzuciła idąc do kuchni
- Dobra, ty otwórz, a ja zrobię coś do jedzenia. –
Mąż podszedł do drzwi. Otworzył.
Na klatce stał wysoki, postawny, młody mężczyzna. Ogorzała, brudna, nieogolona twarz, zmierzwione włosy, zakurzona, mocno wyeksploatowana skórzana kurtka, brezentowa torba. Wyglądał jak połączenie Indiany Jonesa i członka motocyklowego gangu. Na jednym uchu miał założony opatrunek, też mocno zabrudzony, a bandaż podtrzymujący opatrunek, jak opaska tenisisty, wdzięcznie zadzierał mu grzywę na czole. Usta szczerzyły się w uśmiechu.
- Cześć tato. Niespodzianka.-
Ojciec złapał go w ramiona, ściskał z całej siły, głowę oparł na ramieniu syna i klepiąc go z całych sił po plecach krzyknął
- Kobieto zrób więcej jedzenia, gościa mamy! Księciunio!.... Synku!... Łobuzie…-
Ta wybiegła z kuchni, a z jej oczu łzy płynęły ciurkiem, choć usta zdobił szeroki uśmiech.
Szarpnęła za mężowskie plecy wciąż wciśnięte w stojącego roześmianego syna.
- Stary, daj się przywitać.. –
Mąż oderwał się od gościa, odwrócił do żony, chwycił ją w pół i śmiejąc się głośno powiedział gromkim głosem
- O TO chodzi, kochanie! O TO WŁAŚNIE CHODZI!... –
Herbatka na dwa serca
1
Ostatnio zmieniony ndz 09 gru 2012, 12:16 przez ExSilentio, łącznie zmieniany 2 razy.