Cienie. Kwestia krwi (opowiadania część pierwsza)

1
„Sidhe – w wolnym tłumaczeniu „lud z cienia” lub też „ludzie kopców”:

WWWNie sposób powiedzieć, skąd sidhe pochodzą, czy też pojąć, kim naprawdę są. Pewne jest jedno - że jest to rasa ludzi, których inne niż nas prawa dotyczą, nam nieznane siły wpływ na życie ich mają i odmienne sprawy ich zajmują. Trudno nam zrozumieć ich odczucia i dążenia, podobnie jak im trudno nasze zachowania pojąć. Wiadomo jedynie, że sidhe w nasze życie nieczęsto się mieszają, własnymi sprawami się zajmując. Czasem tylko koło nas żyją, podobne do naszych cele obierając, ale przypadki to rzadkie, na palcach dające się zliczyć. Częściej kryć się przed nami wolą, a czynią to tak skutecznie, że niejeden sidhe za sąsiada mając, nic o tym nie wie. Temu, kto sidhe by badać zechciał, trzeba wiedzieć, że dzielą się one na trzy różne rasy: Dzieci Nocy, Natury i Powietrza.
WWW Dzieci Nocy wszystkie śnieżnobiałą płeć mają, oczy w dzień czarne i jakoby węglem obwiedzione, zaś w ciemnościach błyszczące mocniej od drogich kamieni. Barwę mieć one mogą szarą...............................bądź zieloną, gdy sidhe niegdyś krew ludzką w sobie nosił, lub złotą, gdy z innego sidhe zrodzony. W gniewie jednak i te kolory szkarłat wypiera, a wtedy biada temu, kto za blisko do Dziecięcia Nocy podejdzie.
Ten rodzaj sidhe odżywia się w sposób dla nas nieludzki, energią bądź krwią istot żywych, acz rzadko kiedy zabija on swojego żywiciela, częściej więź dla nas niepojętą z nim nawiązując.
O Dzieciach Natury wiadomo, że z ludźmi kontaktu unikają, woląc towarzystwo zwierząt i drzew. Kształty przybierają wszelakie, raz do człeka, raz do zwierza podobne, potrafiąc ciału swojemu postaci rozmaite nadawać. Żyją dopóki istnieją siły natury, w niepojęty dla nas sposób energię życiową czerpiąc.
O Dzieciach Powietrza historie praktycznie są nieznane, gdyż trudno takowe ujrzeć, częściej jedynie obecność ich czując bądź głos ich słysząc. Nie wchodzą jednak one w drogę zarówno ludziom, jak i pozostałym sidhe, stąd brak nam wiedzy na temat ich egzystencji i zwyczajów.
Wszystkie sidhe dzielą się na Rody lub Klany, które niższymi klasą pobratymcami rządzą, a ci z jakiegoś powodu potulnie szlachetnym służą, podobnie jak czynią to ludzie.
.............................. Przypadki, gdy człowiek się w sidhe przemienia okryte są tajemnicą, acz wiadome jest, że proces taki zachodzi. ................................................ Niegdyś sidhe tylu, co i ludzi po świecie chodziło, acz wraz z rozwojem chrześcijaństwa tępić ich zawzięcie zaczęto, ignorując fakt, że część z nich podobną wiarę wyznaje. Oskarżanych o herezję bądź konszachty z diabłem sidhe ścigano i mordowano. Do wielu walk między nimi a nami dochodziło, z czego najsłynniejsza z nich odbyła się w Edynburgu, gdzie po śmierci dziesiątek sidhe jedną z dzielnic siły nieczyste nawiedzać zaczęły. ..................................... Sidhe posiadają istotnie wiele zmysłów czy mocy dla nas, śmiertelników, nie do ogarnięcia, dla nich jednak równie zwyczajne co nasz wzrok czy zdolność mowy się zdające…”
WWW Nagły hałas przywrócił ją do rzeczywistości. Zamrugała i przetarła załzawione oczy dłonią. Do biblioteki przyniesiono kilka dymiących, staroświeckich lamp, co i tak ze strony gospodarzy było niezwykłym przejawem gościnności. Gdy zjawiła się w Zamczysku po raz pierwszy, ściany pokrywały grube warstwy kurzu, a pod nogami chrzęściły poniewierające się wszędzie kości, co do których mogła mieć tylko nadzieję, że należały do zwierząt. Za jej namową niezwykłą rezydencję uprzątnięto, acz zajęło im sporo czasu przyzwyczajenie się do siebie. Podniosła wzrok znad stron zapisanych równymi znakami, pochodzącymi najdalej z XVI-go stulecia. Nie wszystko była w stanie rozczytać, po części dlatego, że atrament wyblakł, a po części z braku umiejętności. Dowiedziała się jednak wszystkiego, czego potrzebowała. Przez moment błądziła wzrokiem po skąpanym w półmroku pomieszczeniu, nie dostrzegała jednak nic, poza ulotnymi cieniami regałów z książkami. Kto wie, może w jednej z ciemnych plam czaił się ukryty w ciemnościach sidhe? Zdolności tych istot nadal w tym samym stopniu ją przerażały, co stanowiły dlań źródło nieustannej fascynacji.
- Potrzebujesz czegoś, Mauro? – rozległ się miękki, mroczny głos. Niemalże krzyknęła, gdy zobaczyła opartego o przeciwległy kant stołu mężczyznę. Z ciemnymi, rozpuszczonymi włosami, spiętymi jedynie złotym diademem, mógł śmiało uchodzić za jej rówieśnika. Przynajmniej dopóki patrzyło się na jego bladą twarz, z iskrzącymi złotymi oczyma. Gdy spuściło się wzrok, dało się poznać, że mężczyzna przywykł do zgoła innej mody i stylu bycia. Ubrany był bowiem w dopasowaną, koszulę z czarnego jedwabiu i proste spodnie, co nikogo może by nie dziwiło, gdyby nie długa aksamitna peleryna, zwieszająca się z jego ramion. Na pierwszy rzut oka zdawał się, jak z resztą wszyscy sidhe, delikatną, łatwą do zranienia istotą, jednak ona aż za dobrze miała okazję przekonać się, ile siły drzemie w tym niezwykłym człowieku.
- Nie, dziękuję, Eksc… - pokiwał na nią wąskim, zakończonym ostrym, szarym paznokciem, palcem. – ‘Rad. Znalazłam już wszystko, co chciałam wiedzieć – posłał jej nieco ironiczny uśmiech.
- Wszystko zrozumiałaś? – zamyśliła się.
- Wszystko, co było mi potrzebne – po jego minie poznała, że udzieliła prawidłowej odpowiedzi.
- Gdybyś odparła, że tak, zapewne wygnałbym cię z zamku – aksamit zaszeleścił, gdy obszedł stół dookoła i zajrzał jej przez ramię. – Bowiem są tutaj fragmenty, które nawet dla mnie są trudne do odszyfrowania – wskazał ozdobionym złotym sygnetem palcem na zamazaną linijkę. – Wiesz, co to za księga?
- Nie byłam w stanie rozczytać run, składających się na jej tytuł – przyznała. Zdążyła już nauczyć się, że ‘Rada nie dało się oszukać. Zawsze niepojętym dla niej sposobem rozpoznawał każde, choćby najlepiej ułożone, kłamstwo. A zdecydowanie lepiej było go nie okłamywać. Jego Ekscelencja ‘Rad von Schererei, ostatni z żyjących Mistrzów Rodu Zaćmienia, był co prawda sprawiedliwym, ale nie znał pojęcia litości. Przynajmniej nigdy przy niej takowej nie okazywał.
- „Księga Wiedzy Tajemnej Mistrza Kutberta”, jednego z dawnych przyjaciół sidhe – wyjaśnił. – To ostatni zachowany egzemplarz.
- Doceniam twój szacunek i uprzejmość – odparła, wiedząc, że zwykłe słowa podzięki nie zrobiłyby na władcy najmniejszego wrażenia. – Jeśli jednak pozwolisz, opuszczę waszą gościnę. Noc dla mnie nadaje się tylko i wyłącznie do spania.
- Jeśli zechcesz… - przerwała mu gestem ręki.
- Dziękuję. Jestem ludzką kobietą i moje miejsce jest przede wszystkim między ludźmi – podniosła się i zgarnęła do torby kilka drobiazgów z blatu. Nagle napotkała wzrok ‘Rada. Zadrżała. W jego spokojnych zazwyczaj oczach dostrzegła przedziwny, nieznany jej dotąd wyraz. Jakby mieszaninę pobłażliwości i kpiny.
- Prawdą jest to, w co wierzymy, wielce szanowna poetko – powiedział, składając jej niski ukłon. – Do zobaczenia. Niech cię strzeże noc. Oraz jedna z moich walkirii – z jakiegoś powodu tego wieczoru świadomość, że będzie z nią jedna z zabójczo skutecznych strażniczek Rodu, nie dodała jej otuchy.

WWW Dawno już wybiła północ, gdy przekręciła klucz w zamku. Drzwi do jej mieszkania uchyliły się bezszelestnie. Nie zapalając światła weszła do środka i rzuciła torbę na podłogę. Koło niej wylądowały szpilki i sweter, mający chronić ją przed chłodem sierpniowej nocy. Była zmęczona, nie na tyle jednak, by od razu kłaść się spać. Nie, miała zamiar spędzić resztę wieczoru przy kubku herbaty i z dobrą książką w ręku.
Otworzyła kuchenną szafkę w poszukiwaniu odpowiedniego pudełka. Czajnik prychał rytmicznie, powoli wypluwając niewielkie obłoczki pary. Zamrugała. Coś wydawało jej się niecodzienne w dobrze znanym jej pomieszczeniu. Przez moment nie potrafiła zrozumieć, co. Nagły przebłysk świadomości sprawił, że porcelanowy kubek malowany w kwiatowe wzory nieomal wyleciał jej z ręki. Uszko jednak dziwnym sposobem nadal pozostało przy jej palcach. Przerażona odstawiła naczynie, przyglądając się jednobarwnym malunkom. Nie rozróżniała ich kolorów, wcześniej tak dobrze jej znanych. Widziała jednak biały kłąb pary, unoszący się nad kuchenką. Mogła przeczytać napis na pudełku herbaty. Drżącą ręką sięgnęła do włącznika światła. Jaskrawy blask zmusił ją do zmrużenia oczu. Kuchnia nagle nabrała barw. Ignorując wściekłe pomruki czajnika, opadła na krzesło. Rozumiała już, co wydało jej się tak niezwykłe.
Jakimś cudem widziała w ciemnościach.

WWW W korytarzu panował półmrok. Pochodnie na ścianach rzucały migocące cienie na kamienną podłogę i w dół spiralnych schodów. Dla każdego sidhe było tu jednak wystarczająco dużo światła, by widzieć dokładnie każdy szczegół otoczenia. ‘Rad von Schererei dostrzegał więc każdą pojedynczą rysę na kamieniu i kłaczki kurzu, zalegające w korytarzu. Bez wysiłku pokonał ostatnie stopnie i znalazł się na najwyższym piętrze Baszty. Wieża ta górowała nad pozostałymi częściami Zamczyska i stanowiła ścisłe jego centrum. Na samym jej szczycie znajdował się gabinet Jego Ekscelencji, a w nim kroniki i dokumenty Rodu z ostatnich dziesiątek lat. Położył dłoń na rzeźbionej klamce. Zamek w zgrzytnął cicho, zwalniając blokadę, gdy tylko złoty pierścień na palcu Mistrza znalazł się dostatecznie blisko mechanizmu.
- Ekscelencjo! – odwrócił się, spoglądając na klatkę schodową, z której wyłoniła się dobrze znana mu postać, niemalże niewidoczna w półmroku, a to za sprawą jej niecodziennego stroju. Ubrana była w ciemną koszulę szermierczą, na którą wcisnęła czarny napierśnik z wyrytym nań herbem Rodu; skrytym na chmurą półksiężycem w otoczeniu dziesięciu gwiazd. Mimo nagolenników i wiszącej u paska husarskiej szabli poruszała się bez najmniejszego hałasu. Gdy ściągnęła z głowy czarny szyszak, na jej ramiona opadły ciemnokasztanowe loki, okalające niewieścią twarz o ostrych rysach. Jej oczy, których barwa jasno wskazywała na to, że płynęła w niej niegdyś ludzka krew, przygasły nieco w blasku pochodni, a lekko pionowe źrenice zwęziły się od nadmiaru światła. Nie ulegało wątpliwości, że stoi przed nim jedna z walkirii. Skinął jej głową na powitanie. W odpowiedzi dziewczyna dobyła szabli, dotknęła jej grzbietem napierśnika, po czym wskazała bronią na ‘Rada, kreśląc jej końcówką krąg w powietrzu.
- Wzywałeś mnie – odezwała się ponownie.
- Wejdź, ‘Dair – gestem zaprosił ją do środka.
WWW Trzeba było przyznać, że gabinet Jego Ekscelencji należał do miejsc ciekawych. Naprzeciw drzwi stało masywne biurko z ciemnego drewna, którego blat zaścielały rozmaite przedmioty oraz niezliczone arkusze papieru, zarówno czystych, jak i zapisanych całymi rzędami znaków. ‘Rad siadywał zwykle na wyściełanym czerwonym aksamitem fotelu, czytając raporty poddanych, analizując doniesienia z całej okolicy i przydzielając poszczególnym sidhe zadania lub też zwalniając ich z obowiązków. Sam rzadko kiedy dawał się od nich oderwać, pilnując, by życie Zamczyska biegło odpowiednim torem. Jeśli ktokolwiek odwiedzał Mistrza w jego królestwie, zajmował miejsce na stojącym przed biurkiem fotelem lub staromodnej sofie obok drzwi. ‘Dair miała jednak swoje ulubione miejsce koło huczącego wesoło kominka, skąd mogła obserwować zarówno wejście do samego gabinetu, jak i łuk prowadzący do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie przetrzymywano niezwykłe przedmioty, o których przeznaczeniu nawet ona nie miała pojęcia. I prawdę mówiąc, mało ją ono interesowało, gdy miała do dyspozycji całe regały książek z każdej epoki, zapisanych w większości ludzkich języków. Czasami, gdy znudziło jej się wertowanie starych kart, spoglądała w okno, co noc dostrzegając tam dobrze znane jej konstelacje gwiazd. Przerywała jednak każde ze swoich zajęć, gdy otrzymywała wiadomość do dostarczenia. Stąd też znała każdy zakątek starej budowli, podobnie jak i okolicznych lasów czy miast. Miała wiele lat, by je poznać.
- Można wiedzieć, co takiego się wydarzyło, że nakazujesz mi wybiegać z placu ćwiczeniowego? – zapytała, rzucając szyszak na kanapę, a samej lokując się na swojej poduszce obok kominka. ‘Rad gestem nakazał jej wstać, co walkiria uczyniła z wyraźną niechęcią. Sidhe wskazał na grubą, starą księgę, spoczywającą na biurku.
- Znasz ją? – zapytał, wpatrując się w dziewczynę z nieodgadnionym wyrazem złotych, kocich oczu.
- Księga Kutberta, czytałam ją dziesiątki razy – wzruszyła ramionami. – Napisana przez pewnego XVI-wiecznego uczonego, który postanowił poznać sidhe i zapisać swoją wiedzę w mocno zniekształconym Futharku, moim zdaniem oryginalnego zwyczajnie nie znał – spojrzała na niego pytająco. – Czy wyrywasz mnie z ćwiczeń tylko po to, żeby sprawdzić, czy wiem, co mamy w archiwach?
- Nie obrażaj mnie – prychnął. – Jeśli wzywałbym was dla własnych zachcianek, wkrótce do Zamku mógłby wejść każdy, kto by tylko zechciał, bo nie byłoby kogo obsadzać na wieżyczkach strażniczych. Nie, nie o to mi chodzi – nie zdążyła zadać kolejnego pytania. – Pokazałem ją dzisiaj Maurze, na jej wyraźną prośbę.
- Tak, wiem. Wspominała mi o tym – odparła. – I…?
- Przeczytała znaczną część interesujących ją tekstów – walkiria uniosła pytająco brwi. – Co nie byłoby niczym zaskakującym, gdyby nie fakt, że nie jest sidhe – ‘Dair opadła ciężko na swoją poduszkę. Fragmenty zbroi zazgrzytały, gdy oparła się plecami o ścianę kominka.
- Kiedy masz zamiar jej powiedzieć? – zapytała z rezygnacją. – Kazałeś mi milczeć, a przysięga luckenbooth nie pozwala mi przerwać mojego milczenia – przy jej źrenicach zaczynała rosnąć szkarłatna plamka. – A powinna o tym wiedzieć, do jasnej cholery! – w milczeniu przyglądał się wściekłości dziewczyny. – Dlaczego jej nie powiesz? I po co mnie właściwie wzywałeś? Tylko po to, żeby powiedzieć, że krew zaczyna dochodzić do głosu i u niej? Dlaczego więc przed trzema miesiącami pozwoliłeś mi pójść na jej wykład i ujawnić swoje istnienie, skoro wiedziałeś, jak to się skończy? Ma skończyć jak ja, nie radząc sobie…
- Starczy, ‘Dair – powiedział spokojnie. – Maura nie jest tobą, a ty nie jesteś nią. W tobie nie płynęła ani kropla naszej krwi, gdy podjęłaś decyzję. Tak miało być i nie wydaje mi się, żebyś kiedykolwiek narzekała na taki obrót spraw. Odpowiadając na twoje pytania, pozwoliłem ci skontaktować się z Maurą, bo wiedziałem, że twoja krew wywrze na nią wpływ, czy tego chcesz, czy nie. Nie pomyliłem się, bo stało się to szybciej, niż się spodziewaliśmy. Jak na razie to tylko wyostrzony wzrok. Może zmiany poprzestaną tylko na tym, a może nie. Nie powiedziałem jej o tym i tobie również zabroniłem mówić, bo wyobraź sobie jej reakcję na takie słowa. Wiesz, że Maura nie uważa się za naszą przyjaciółkę. Po prostu wpadła na pomysł napisania o nas artykułu do jakiegoś swojego czasopisma czy innej gazety, która ją zatrudnia. Nie mam nic przeciwko temu, każdy wie, że sidhe istnieją, a dobrze byłoby choć raz przeczytać o nas coś innego niż stek bzdur. Wiadomość o tym, że może przejmować część naszych cech, skończyłaby się dla Maury tragicznie. Mogłyby ją dopaść doppelgaengery albo gorzej, Bractwo Życia – czerwień powoli znikała z oczu walkirii.
- Wybacz – odezwała się. – Nie lubię znać tylko części prawdy i nikomu nie życzę tego samego. Fakt, że wykonuję zadania bez zadawania pytań, nie oznacza, że mi się to podoba. Acz wiesz, że nie odmówię. Więc? Czemu dzisiaj tu jestem?
- Zapewne już się domyślasz – zdjął z biurka kawałek papieru i zapisał nań kilka słów zdobnym, gotyckim pismem. – Obserwuj ją. Jesteś zwolniona ze wszelkich patroli i ćwiczeń. Raporty masz zdawać tylko i wyłącznie mi, kapitanowi straży masz powiedzieć, że wykonujesz moje prywatne rozkazy – podniosła się. Przycisnęła dłoń w czarnej, skórzanej rękawicy, do napierśnika.
- Co z dniami? Obydwoje zdajemy sobie sprawę, że nie poradzę sobie w tak jaskrawym świetle – sięgnął po kolejną wiadomość.
- Nie będziesz sama – odpowiedział. – Niech cię strzeże noc.
- Wzajemnie – odparła, zamykając drzwi za sobą.
Ostatnio zmieniony czw 03 kwie 2014, 02:17 przez Sternlicht, łącznie zmieniany 2 razy.
"Kein kommen ohne geh'n"

2
przeczytałam.
w tamtym roku pod choinkę dostałam coś, co się podobnie zaczyna (panna w bibliotece, szukajac informacji, spotyka mrhocznego faceta, który okazuje się wampirem... ), straszna nedza to była, do tego autorce udało się bredzić przez dwa tomy, ledwo przez to dziadostwo przebrnęłam, więc poczatek twojego textu mnie zjeżył.

troszkę.

w kopalni siedzę, ale wróce.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

3
Mnie się podoba. Klimatyczne jak dla mnie.

Sidhe posiadają istotnie wiele zmysłów czy mocy dla nas, śmiertelników, nie do ogarnięcia, dla nich jednak równie zwyczajne co nasz wzrok czy zdolność mowy się zdające…”

Zamiast ogarnięcia może dać - pojęcia, zrozumienia?
http://emthorhall.kawerna.pl/

4
uff, nie wiem, jak to powiedziec...
no dobra:
Pewne jest jedno - że jest to rasa ludzi, których inne niż nas prawa dotyczą, nam nieznane siły wpływ na życie ich mają i odmienne sprawy ich zajmują.
ostatnie "ich" zbędne.

całośc stylizacyjna cytowanego kawałka z ksiegi jest męcząca. Za dużo powtórzeń, rozumiem konwencję, ale umiar warto zachować, bo cieżkostrawne to dośc. Poza tym, skoro mamy stylizację, co tu robią kawałki jak np. ten: "Wiadomo jedynie, że sidhe w nasze życie nieczęsto się mieszają" - co to znaczy: "nieczęsto się mieszają"? po jakiemu to?

Temu, kto sidhe by badać zechciał, trzeba wiedzieć, że dzielą się one na trzy różne rasy: Dzieci Nocy, Natury i Powietrza.
druga rasa, to "natury", a trzecia "powietrza"?
czepiam sie, ale - imo - mozna było wykazac się cieniem wyobraźni i wykombinowac ciekawsze nazwy niz dzieci natury, dzieci nocy i dzieci powietrza, taki, np., które by odzwierciedlały specjalne zdolnosci poszcz. ras tej odmiennej rasy ( :-P ) ludzkiej.
Barwę mieć one mogą szarą...............................bądź zieloną,
możliwe, ze tępieję już o tej porze i głebi symboliki nie łapię, ale o co chodzi z tymi kropkami?
częściej więź dla nas niepojętą z nim nawiązując.
więź nawiązując? a jak by to było z synonimem jakimś?
Kształty przybierają wszelakie, raz do człeka, raz do zwierza podobne, potrafiąc ciału swojemu postaci rozmaite nadawać.
tu mam kłopot, bo w sumie zdanie ok, ale naciągane - moze by tak wywalić "ciało"? -> "potrafiąc postaci rozmaite udawać"
Zamrugała i przetarła załzawione oczy dłonią.
"dłonią" zbędne, przecież wiadomo, ze nie stopą te oczy przetarła ;-)
acz zajęło im sporo czasu przyzwyczajenie się do siebie.
im? komu "im"?
Nie wszystko była w stanie rozczytać, po części dlatego, że atrament wyblakł, a po części z braku umiejętności. Dowiedziała się jednak wszystkiego, czego potrzebowała.
powt.
Zdolności tych istot nadal w tym samym stopniu ją przerażały, co stanowiły dlań źródło nieustannej fascynacji.
"dlań" zbędne.
Z ciemnymi, rozpuszczonymi włosami, spiętymi jedynie złotym diademem, mógł śmiało uchodzić za jej rówieśnika.
no tak, bo wiek określa się dlugościa włosów :twisted:
Przynajmniej dopóki patrzyło się na jego bladą twarz, z iskrzącymi złotymi oczyma. Gdy spuściło się wzrok, dało się poznać,
hmm?
Przynajmniej dopóki patrzyło się na jego bladą twarz, z iskrzącymi złotymi oczyma. Gdy spuściło się wzrok, dało się poznać, że mężczyzna przywykł do zgoła innej mody i stylu bycia.
aaaa, no tak, styl bycia poznajemy po ubraniu :-D
no prosze, czego to się człowiek dowie z mrhocznych opowiadań :-)
Ubrany był bowiem w dopasowaną, koszulę z czarnego jedwabiu i proste spodnie, co nikogo może by nie dziwiło,
no, mnie zdziwiło - facet, a nosi spodnie, ZONK!! :shock:
zobaczyła opartego o przeciwległy kant stołu mężczyznę. (...)Przynajmniej dopóki patrzyło się na jego bladą twarz, z iskrzącymi złotymi oczyma. Gdy spuściło się wzrok, dało się poznać, że mężczyzna przywykł do zgoła innej mody i stylu bycia. Ubrany był bowiem w dopasowaną, koszulę z czarnego jedwabiu i proste spodnie, co nikogo może by nie dziwiło, gdyby nie długa aksamitna peleryna, zwieszająca się z jego ramion. Na pierwszy rzut oka zdawał się,
jakoś dużo tego paczania...
słaby ten kawałek jest.
pokiwał na nią wąskim, zakończonym ostrym, szarym paznokciem, palcem.
w górę i w bok? czy w dół? w prawo czy w lewo? no sorrrry, ale prawie się kawą udławiłam ze śmiechu, jak mi wyobraźnia ruszyła :twisted:
- Nie, dziękuję, Eksc… - pokiwał na nią wąskim, zakończonym ostrym, szarym paznokciem, palcem. – ‘Rad. Znalazłam już wszystko, co chciałam wiedzieć – posłał jej nieco ironiczny uśmiech.
- Wszystko zrozumiałaś? – zamyśliła się.
- Wszystko, co było mi potrzebne – po jego minie poznała, że udzieliła prawidłowej odpowiedzi.
to jest deko poodwracane atrybucjami dialogowymi, gośc pyta, panna się zamyśla, jakby to ona mówiła.
gdy obszedł stół dookoła
a co, jak stół był prostokątny? "dookoła" zbędne.
Bowiem są tutaj fragmenty, które nawet dla mnie [/b]są[/b] trudne do odszyfrowania
pogrubienia do wywalenia.
hm, rymło mi sie :shock:
wskazał ozdobionym złotym sygnetem palcem na zamazaną linijkę.
:roll:
to masakra jest. jak już chcesz złoty sygnet na palcu, to moze tak: "złoty sygnet zalśnił, gdy sidhe wskazal cośtam cośtam".
Jego Ekscelencja ‘Rad von Schererei, ostatni z żyjących Mistrzów Rodu Zaćmienia, był co prawda sprawiedliwym, ale nie znał pojęcia litości.
sprawiedliwym... KIM?
Przynajmniej nigdy przy niej takowej nie okazywał.
sy-no-ni-my!!
wyrazy bliskoznaczne ogarnęłyby większośc tego, co tu się plącze w sposówb wręcz niemiłosierny.
opuszczę waszą gościnę.
jak mozna opuścić "goscinę"?
serio pytam.
Jestem ludzką kobietą i moje miejsce jest przede wszystkim między ludźmi
nie chce się czepiac, ale czy to nie ty pisałas, że, cyt.: "sidhe (...) jest to rasa ludzi,", wiec co za problem nasza bohaterka nagle ma?
Oraz jedna z moich walkirii – z jakiegoś powodu
po "walkirii" kropka, potem, po myślniku z wielkiej litery.
- Prawdą jest to, w co wierzymy, wielce szanowna poetko – powiedział, składając jej niski ukłon.
no nie wiem, to sensu nie ma, że niby, gdy uwierze, ze mój kredyt sam się spłaci, to tak bedzie? coś mi się nie wydaje :-(
Nie zapalając światła weszła do środka i rzuciła torbę na podłogę(...)Jakimś cudem widziała w ciemnościach.
masz cały kawałek o tym, jak to panna łazikuje po ciemnym, jak studnia domu, zeby załapac, ze ma magicznie widzace oczy, naciągane to, bo już na poczatku czytelnik prycha z kpiną, zastanawiając się, jak maura u diabła ma zamiar czytać po ciemku, etc. prosciej by było, gdyby jak biały człowiek zapaliła lampkę i okazało sie, ze światło jej szkodzi, ze jest za jasne, że oczy bolą od blasku, etc.
Pochodnie na ścianach rzucały migocące cienie
migoczące.
Wieża ta górowała
"ta" zbedne.
gabinet Jego Ekscelencji,
po co z wielkiej litery?
kroniki i dokumenty Rodu z ostatnich dziesiątek lat
dziesiatek? nie setek?
tysięcy?
jak juz zostatnich, to tylko "lat", jak chcesz więcej, to bez "ostatnich", no i nie "dziesiatek", historię rodu mierzy się w setkach lat, no, chyba, ze ród się własnie zaczyna...
skrytym na chmurą półksiężycem
za?
W odpowiedzi dziewczyna dobyła szabli, dotknęła jej grzbietem napierśnika, po czym wskazała bronią na ‘Rada, kreśląc jej końcówką krąg w powietrzu.
cud, że mu oka nie wydłubała...
zajmował miejsce na stojącym przed biurkiem fotelem
fotelu.
nakazujesz mi wybiegać z placu ćwiczeniowego
jakiego placu?
zapytała, rzucając szyszak na kanapę, a samej lokując się na swojej poduszce obok kominka.
źle. -> "zapytała, rzucając szyszak na kanapę i lokując się na poduszce obok kominka." za dużo zaimków masz, zbędne sa.
przysięga luckenbooth
czy nazwa przysiegi nie powinna byc napisana z wielkiej litery?
- Kiedy masz zamiar jej powiedzieć? – zapytała z rezygnacją. – Kazałeś mi milczeć, a przysięga luckenbooth nie pozwala mi przerwać mojego milczenia – przy jej źrenicach zaczynała rosnąć szkarłatna plamka. – A powinna o tym wiedzieć, do jasnej cholery! – w milczeniu przyglądał się wściekłości dziewczyny. – Dlaczego jej nie powiesz? I po co mnie właściwie wzywałeś? Tylko po to, żeby powiedzieć, że krew zaczyna dochodzić do głosu i u niej? Dlaczego więc przed trzema miesiącami pozwoliłeś mi pójść na jej wykład i ujawnić swoje istnienie, skoro wiedziałeś, jak to się skończy? Ma skończyć jak ja, nie radząc sobie…
nie masz wrażenia, ze bohaterka kłóci sie sama ze sobą, do tego zupełnie bez powodu ów monolog narasta, przy biernej obecnosci 'Rada? jak już dziewczyna ma się zagotowac, warto, zeby miała powód.
- Starczy, ‘Dair – powiedział spokojnie.
"wystarczy", mamy do czynienia z jego ekscelencją, badź, co bądź ;-)
Maura nie jest tobą, a ty nie jesteś nią.
yyy? az nie wiem, co powiedzieć na taką oczywistą oczywistosc.
Może zmiany poprzestaną tylko na tym
zatrzymają się?
wpadła na pomysł napisania o nas artykułu do jakiegoś swojego czasopisma czy innej gazety
?? jakiegoś czasopisma czy innej gazety? jużlepiej było uciąc zdanie przy "artykułu".
Acz wiesz,
nieładnie to brzmi.
Raporty masz zdawać tylko i wyłącznie mi, kapitanowi straży masz powiedzieć
powt.

bez watpienia masz pomysł, świat, w którym obok ludzi istnieją stworzenia niezykłe, magiczne, piękne i fascynujące, z tym, ze gubisz się w szczegółach, za dokladnie starasz się opisac, co się dzieje, zaimki zabijaja konstrukcję zdań, ty się gubisz i cieżko sie to czyta.

mamy maurę, która pewnie zaraz zmieni się w sidhe, do tego, jak znam świat nasz cudny 'Rad się w niej zakocha, etc.

wprowadzasz 3 osoby, niby tylko poczatek, ale ksieciuniowi przydałoby się nieco meskich cech, bo jak na razie mam wrazenie lalki w aksamitnym płaszczu.

btw - koncepcja, ze gośc, jakim jest maura namawia gospodarzy do sprzątania jest tak abstrakcyjna, ze głowa boli, a w "niezwykle ciekawym" gabinecie 'Rada jest biurko, dwa fotele, sofa, kominek, przejscie do drugiego pokoju, regały z ksiazkami i przedmioty - jakie, nie wiem, bo autor nie raczył ich opisac.

reasumując - tekst jest do korekty, ale ma w sobie urok - mimo wszystko wyłazi fascynacja autora tajemniczymi elfo/wampiropodobnymi mrocznymi istotami, mozliwością dołączenia do nich i ucieczki z nudnego swiata ludzi, obowiązków i prozy zycia.
kazdy chyba marzył kiedyś o czyms takim ;-)

pisz dalej :-)

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony czw 03 kwie 2014, 02:16 przez ravva, łącznie zmieniany 1 raz.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
ravva, dziękuję za listę cennych uwag, część z tego najzwyczajniej mi umknęło podczas pisania, z częścią moich błędów po prostu nie wiedziałam, co zrobić. Teraz jasno orientuję się, co z tym tekstem jest nie tak.

Odpowiadając na kilka Twoich komentarzy, tak jakby w ramach przypisów ;) :
Nazwy Dzieci Nocy, Dzieci Natury i Dzieci Powietrza, podobnie jak i sami sidhe nie są moim wymysłem - zaczerpnęłam je z celtyckich legend.

luckenbooth z małej litery - Słowo "luckenbooth" odnosi się do dwóch różnych pojęć, poniekąd związanych ze sobą. Zapisane z wielkiej litery oznaczałoby dzielnicę Edynburga (o której wspominam w opowiadaniu), uznaną za najbardziej nawiedzoną w Europie (przynajmniej nawiązując do "Legendy o Lady Fair"). Z małej litery - oznacza swego rodzaju przysięgę krwi, a właściwie uznanie kogoś za członka rodziny (chociaż w legendach mówi się, że ta przysięga stwarza pewien rodzaj więzi magicznej)

Wiem, że nie zdradza się zakończenia tekstu, ale nie, 'Rad nie zakocha się w Maurze, a ona nie zmieni się w sidhe. Takie klimaty są raczej dla mnie zbyt cukierkowe i pasujące bardziej do "Zmierzchu" niż do tego, co chciałabym nauczyć się tworzyć.

6
Sternlicht pisze:Gdy zjawiła się w Zamczysku po raz pierwszy, ściany pokrywały grube warstwy kurzu, a pod nogami chrzęściły poniewierające się wszędzie kości, co do których mogła mieć tylko nadzieję, że należały do zwierząt.
Uważam, że to przesadzone i w ogóle do mnie nie przemawia. Kości walające się gdzie nie bądź?
Sternlicht pisze:Za jej namową niezwykłą rezydencję uprzątnięto, acz zajęło im sporo czasu przyzwyczajenie się do siebie.
Przyszła z prośbą do istot, których się obawia i zarządziła wielkie sprzątanie? Może z powodu tego sprzątania trudno było o porozumienie? ;)
A całkiem serio - jak się ma treść pierwszego zdania do treści drugiego?
Sternlicht pisze:Nie wszystko była w stanie rozczytać, po części dlatego, że atrament wyblakł, a po części z braku umiejętności.

W sprawie czasownika rozczytać SJP podaje:
rozczytać — rozczytywać «wzbudzić w kimś zamiłowanie do czytania»
rozczytać się — rozczytywać się «znaleźć przyjemność w czytaniu»
Dlatego w twoim zdaniu powinno być: odczytać.
Tekst pochodzi z XVI w., mogła mieć kłopoty z odcyfrowaniem wyblakłego atramentu, ze znaczeniem słów, ale jak widać z rozległego cytatu powyżej - szło jej całkiem nieźle, skąd więc uwaga o braku umiejętności?
Sternlicht pisze:Zdolności tych istot nadal w tym samym stopniu ją przerażały, co stanowiły dlań źródło nieustannej fascynacji.
Przegadałaś. ...w tym samym stopniu ją przerażały, co fascynowały... i starczy.
Sternlicht pisze:- Nie, dziękuję, Eksc… - pokiwał na nią wąskim, zakończonym ostrym, szarym paznokciem, palcem. – ‘Rad. Znalazłam już wszystko, co chciałam wiedzieć – posłał jej nieco ironiczny uśmiech.
- Wszystko zrozumiałaś? – zamyśliła się.
Mamy tu zabawę o nazwie "I kto to mówi?" Kiedy mówi ona, narrator opisuje jego, a gdy głos zabiera on, opisywana jest ona. Do tego polecam postudiowanie zapisu dialogów. http://www.ekorekta24.pl/proza/130-inte ... ac-dialogi szczególnie cz. III
Sternlicht pisze:Zdążyła już nauczyć się, że ‘Rada nie dało się oszukać. Zawsze niepojętym dla niej sposobem rozpoznawał każde, choćby najlepiej ułożone, kłamstwo. A zdecydowanie lepiej było go nie okłamywać. Jego Ekscelencja ‘Rad von Schererei, ostatni z żyjących Mistrzów Rodu Zaćmienia, był co prawda sprawiedliwym, ale nie znał pojęcia litości. Przynajmniej nigdy przy niej takowej nie okazywał.
Skąd ona to wie?
Sternlicht pisze:- Doceniam twój szacunek i uprzejmość – odparła, wiedząc, że zwykłe słowa podzięki nie zrobiłyby na władcy najmniejszego wrażenia. – Jeśli jednak pozwolisz, opuszczę waszą gościnę. Noc dla mnie nadaje się tylko i wyłącznie do spania.
opuszczę wasz gościnny zamek,
Sternlicht pisze:Noc dla mnie nadaje się tylko i wyłącznie do spania.
szyk wyrazów;
A może według mnie, zamiast dla mnie?
Sternlicht pisze:- Jeśli zechcesz… - przerwała mu gestem ręki.
Najpierw składa uniżone dzięki, by go nie urazić, a teraz przerywa w połowie zdania? Niegrzeczna dziewczynka.
Sternlicht pisze:Oraz jedna z moich walkirii – z jakiegoś powodu tego wieczoru świadomość, że będzie z nią jedna z zabójczo skutecznych strażniczek Rodu, nie dodała jej otuchy.
Walkiria to strażniczka? Zdegradowałaś je.
Znowu ten sam problem - kto inny mówi (on), a po myślniku czytamy o kim innym (o niej). To wprowadza czytelnika w błąd.
...Oraz jedna z moich walkirii – dodał spokojnie.
Z jakiegoś powodu tego wieczoru świadomość, że będzie z nią jedna z zabójczo skutecznych strażniczek Rodu, nie dodała jej otuchy.

Dlaczego zdanie rozpoczyna się od oraz?
Sternlicht pisze:Nie, miała zamiar spędzić resztę wieczoru przy kubku herbaty i z dobrą książką w ręku.
Myślę, że północ to nie wieczór, a noc.
Sternlicht pisze:Coś wydawało jej się niecodzienne w dobrze znanym jej pomieszczeniu. Przez moment nie potrafiła zrozumieć, co. Nagły przebłysk świadomości sprawił, że porcelanowy kubek malowany w kwiatowe wzory nieomal wyleciał jej z ręki. Uszko jednak dziwnym sposobem nadal pozostało przy jej palcach. Przerażona odstawiła naczynie, przyglądając się jednobarwnym malunkom. Nie rozróżniała ich kolorów, wcześniej tak dobrze jej znanych. Widziała jednak biały kłąb pary, unoszący się nad kuchenką. Mogła przeczytać napis na pudełku herbaty. Drżącą ręką sięgnęła do włącznika światła. Jaskrawy blask zmusił ją do zmrużenia oczu. Kuchnia nagle nabrała barw. Ignorując wściekłe pomruki czajnika, opadła na krzesło. Rozumiała już, co wydało jej się tak niezwykłe.
jejejejej...
Sternlicht pisze:odwrócił się, spoglądając na klatkę schodową, z której wyłoniła się dobrze znana mu postać, niemalże niewidoczna w półmroku, a to za sprawą jej niecodziennego stroju. Ubrana była w ciemną koszulę szermierczą, na którą wcisnęła czarny napierśnik z wyrytym nań herbem Rodu; skrytym na chmurą półksiężycem w otoczeniu dziesięciu gwiazd. Mimo nagolenników i wiszącej u paska husarskiej szabli poruszała się bez najmniejszego hałasu. Gdy ściągnęła z głowy czarny szyszak, na jej ramiona opadły ciemnokasztanowe loki, okalające niewieścią twarz o ostrych rysach. Jej oczy, których barwa jasno wskazywała na to, że płynęła w niej niegdyś ludzka krew, przygasły nieco w blasku pochodni, a lekko pionowe źrenice zwęziły się od nadmiaru światła. Nie ulegało wątpliwości, że stoi przed nim jedna z walkirii. Skinął jej głową na powitanie. W odpowiedzi dziewczyna dobyła szabli, dotknęła jej grzbietem napierśnika, po czym wskazała bronią na ‘Rada, kreśląc jej końcówką krąg w powietrzu.
jejejejej..
Ale nie tylko!
1. Zapis. Ktoś krzyczy "Ekscelencjo!", ale tym kimś nie jest on, dlaczego więc po myślniku piszesz o nim?
2.koszula szermiercza - znalazłam w opisie jakiejś gry, tuż obok kurtki włamywacza. Jesteś pewna, że coś takiego istnieje?
3. Dlaczego wciskała napierśnik?
4. napierśnik z wyrytym nań herbem Rodu; skrytym na chmurą półksiężycem w otoczeniu dziesięciu gwiazd. Zdecydowanie poproszę o myślnik zamiast średnika.
5. Nie za wiele macha szablą na powitanie? Na wąskich schodach gotowa odrąbać Panu głowę!
Husarska szabla, szyszak i napierśnik - rycerka rodem z odległych czasów, gdzie się uchowała? Sidhe nie mogą nowocześniej zabijać? Ale to tylko moje widzimisię, inni pewnie będą uważać, że z bazuką wyglądałaby idiotycznie. :D

Zostawię kawałek dla kolejnego sępa. :)

Nie zapowiada się porywająco, trochę ograne postacie, wydarzenia... Może jednak wybrnęłaś z tego schematyzmu i powstało coś na prawdę interesującego?

Koniecznie postudiuj zapis dialogów.

Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

7
Dziękuję za wytknięcie mi błędów, które mi w toku pisania zwyczajnie umknęły... Zdecydowanie ułatwi mi to pracę nad następnymi tekstami! :)
"Kein kommen ohne geh'n"

8
Sternlicht pisze:Mimo nagolenników i wiszącej u paska husarskiej szabli poruszała się bez najmniejszego hałasu.
A dlaczego szabla miałaby robić jakiś hałas?
Sternlicht pisze:W odpowiedzi dziewczyna dobyła szabli, dotknęła jej grzbietem napierśnika, po czym wskazała bronią na ‘Rada, kreśląc jej końcówką krąg w powietrzu.
Co to jest grzbiet szabli?
A z ta końcówką to przypadkiem nie chodzi o sztych ? Brzmi o wiele lepiej niż końcówka.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

9
Grimzon pisze:
Sternlicht pisze:Mimo nagolenników i wiszącej u paska husarskiej szabli poruszała się bez najmniejszego hałasu.
A dlaczego szabla miałaby robić jakiś hałas?
No, może, może:))
Pobrzękiwać, stukać, szorować, jak szabla długa a woj mikrej postury;))
ogólnie może:)
Nie jest to jakoś szczególnie zwyczajowe dla szabel, ale gdybym się skradał gdzieś to bym szabelkę ciasno zamocował, na plecach chyba, albo w rękach trzymał, ale nie dyndałaby mi w pochwie:)... No jakoś tak:)
Grimzon pisze: Co to jest grzbiet szabli?
A z ta końcówką to przypadkiem nie chodzi o sztych ? Brzmi o wiele lepiej niż końcówka.
Ja w takich przypadkach klikam na wikipedię i jestem do przodu, wybieram ten kawałek, który chcę i go biorę. Czytelnik powinien się postarać wiedzieć, co to jest grzbiet, lubo też tylec:)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Szabla

10
ExSilentio pisze:No, może, może:))
Pobrzękiwać, stukać, szorować, jak szabla długa a woj mikrej postury;))
ogólnie może:)
Nie jest to jakoś szczególnie zwyczajowe dla szabel, ale gdybym się skradał gdzieś to bym szabelkę ciasno zamocował, na plecach chyba, albo w rękach trzymał, ale nie dyndałaby mi w pochwie:)... No jakoś tak:)
A czym ma pobrzękiwać? Drewnianą pochwą obciągnięta skórą ? I przed wypowiedzią radzę poczytać jak się szablę mocowało do pasa czyli o rapciach i żabkach.
ExSilentio pisze:Ja w takich przypadkach klikam na wikipedię i jestem do przodu, wybieram ten kawałek, który chcę i go biorę. Czytelnik powinien się postarać wiedzieć, co to jest grzbiet, lubo też tylec:)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Szabla
Mnie już się znudziło poprawiać błędy wpisane w wikipedie dotyczącą broni białej. Także jakby nie patrzeć powoływanie się na nią jest chybione.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

11
Bo w sprawach szabelek, pochew, rapci, zbroi i sztychów to trzeba Grimzonpedię wygooglować, a nie jakąś poczciwą ciotkę Wikipedię, co się tylko na garnkach zna.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

12
Grimzon pisze: A czym ma pobrzękiwać? Drewnianą pochwą obciągnięta skórą ? I przed wypowiedzią radzę poczytać jak się szablę mocowało do pasa czyli o rapciach i żabkach.
Tu jest link
http://www.knives.pl/forum/index.php?to ... ;topicseen

gdzie widać, co może pobrzękiwać, więc:
- okuty koniec pochwy, o kamienie, o ćwieki (jak są) w butach, przy spodniach (zależy jak kto ubrany:)
- pierścienie mocujące pochwy - mogą pobrzękiwać w oczku przy pochwie, moga uderzać w strój

etc:)
Sa możliwości. Oczywiście to nie będą dzwony, ani zestaw metalowych garnków spadających po schodach, ale jak się ktoś skrada, to najlżejszy dźwięk jest istotny. Dlatego myślę, że takie dopowiedzenie nie jest bez sensu. Podkreśla sam akt skradania i cichego zachowania:)
Grimzon pisze: Mnie już się znudziło poprawiać błędy wpisane w wikipedie dotyczącą broni białej. Także jakby nie patrzeć powoływanie się na nią jest chybione.
Owszem, Wikipedia to nie wyrocznia, ale nie mówimy o wikipedii, tylko o szabli i jej grzbiecie... Więc miała go? Tak wynika z wikipedii...
Ale to może być akurat błąd:)

Pozdrawiam

13
ExSilentio pisze:gdzie widać, co może pobrzękiwać, więc:
- okuty koniec pochwy, o kamienie, o ćwieki (jak są) w butach, przy spodniach (zależy jak kto ubrany:)
- pierścienie mocujące pochwy - mogą pobrzękiwać w oczku przy pochwie, moga uderzać w strój

etc:)
Sa możliwości. Oczywiście to nie będą dzwony, ani zestaw metalowych garnków spadających po schodach, ale jak się ktoś skrada, to najlżejszy dźwięk jest istotny. Dlatego myślę, że takie dopowiedzenie nie jest bez sensu. Podkreśla sam akt skradania i cichego zachowania:)
Bardzo mi się podoba jak wymyślasz rzeczy, o których nie masz zielonego pojęcia. Poproś kiedyś rekonstruktora żeby pozwolił ci przypasać sobie szablę a zrozumiesz jak ciężko uderzyć się trzewikiem lub ostrogą pochwy o but.

Wracając do samego grzbietu szabli. Zakładając krzywiznę głowni około 5 cm i ostre pióro samo wykonanie gestu jest co najmniej ciekawe.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

14
Szabla zdecydowanie może robić hałas, ja jak się z moją przy pasku uczyłam chodzić, to zdarzało mi się nią nawet o drzwi zawadzać, o częściach stroju nie mówiąc. Po 3 latach mi już nie przeszkadza, ale ExSilentio ma rację - skradać bym się z nią na pewno nie skradała ;)
"Końcówka" i "grzbiet" napisałam, bo dla większości ludzi są ona bardziej zrozumiałe niż "tylec" i "sztych", choć faktycznie brzmią one dużo lepiej i w przyszłości mam zamiar ich używać. Dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi.
"Kein kommen ohne geh'n"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”