Tańcząc w ciemnościach

1
WWWGrobowa Cisza rozpierała się na ulicach. Wiła wśród ciemnych zaułków. Wkradała do domów. Żaden kąt nie mógł czuć się bezpiecznie. W odwiecznej podróży towarzyszył jej oddany i wierny kompan – Strach. On nie wchodził do mieszkań, jedynie na nie spoglądał. Uśmiechał się zadziornie ze swoich kryjówek – z krzaków, z lasów, z wąskich uliczek. Oboje strzegli Nocnych Upiorów – nikt ich nie widział, nikt nie znał twarzy, a mimo tego wszyscy, gdy tylko o nich usłyszeli, odwracali wzrok, chowali się w sobie, w ich oczach malowało się przerażenie. Nazywano ich magami, zabójcami, szujami bez serca. A Nocni zabijali po cichu każdego, kto ośmielił się ich obrazić, każdego, kto wszedł im w drogę, każdego, za którego głowę sowicie zapłacono. Więc krew, kiedy tylko księżyc zalśnił na niebie, płynęła rynsztokami.
***
WWWNie znał swojego wieku, pochodzenia i prawdziwego imienia – był tylko Xsem dodatkiem litery do skrótu godności Pana. Wiedział jednak, że jego życie nigdy się nie zmieni. Nie miał szans na poprawę losu. Na zawsze pozostanie nic niewartym śmieciem na usługach wielmożów. Wylewał nocniki, szorował podłogi, nastawiał tyłek do batów, a policzek do narzekań. Jego bito, jego poniżano. Nikt nie liczył się z biedną sierotą. Nie pasował do żadnego ludu, nie miał rysów Ludzi Świętych Źródeł, ze swoją podłużną twarzą, ostrym podbródkiem i przeszywającymi na wskroś błękitnymi oczami, nie mógł uważać się za człowieka z północnych krain, od Karłowatych różnił go wzrost i masywna budowa ciała. Był zawsze obcy. Nie modlił się do boskich wód, do wichrów, do Arso ani do Parwy, w nic nie wierzył. Nie umiał pisać i czytać, z trudem się wysławiał. Kroczył w szeregu tysiąca niewolników. Niewidzialny, niekochany, samotny w zgiełku stolicy Świętych Źródeł, gdzie podobno każdy cieszył się życiem, w kraju, gdzie panował wieczny spokój. Xse wiedział, kto posiadał szczęście – bogacze. Niewolnik to rzecz, to nawet nie zwierzę, to przedmiot, który nie czuje, nie myśli, nie kocha, to tylko zabawka.
WWW- Wypierdku.
WWWPostawny, gruby mężczyzna z kilkoma podbródkami i łysiną na głowie, wskazał na stojącego w rzędzie przy błękitnej ścianie, Xsa. Chłopak nisko schylił głowę, szybkim krokiem podszedł do Pana, ledwo trzymającego się na drewnianym, obitym purpurą krześle. Kompletnie spity. Maślanym wzrokiem przyglądał się młodzieńcowi, jak on pięknie się prezentował! Przystojny i przepełniony siłą. Dzięki ciężkiej pracy jego ramiona zdobiły mięśnie. Czarny, gruby warkocz obijał się o ogorzałe plecy pokryte bliznami. Niemal nagi. Przepaska chroniła jego przyrodzenie przed nienasyconymi oczami Pana. Możnowładca lustrował chłopaka. Ile wiosen przeżył? Siedemnaście? Osiemnaście? Nie więcej. Idealny wiek. Lubił takich. Rarytasy. A ten był szczególnym okazem. Doskonały niewolnik. Śliczniutki.
WWWNikt nie ośmielił się patrzeć na Pana, wszyscy niewolnicy kierowali oczy ku ozdobionemu wytwornymi sklepieniami sufitowi, lampion z kilkunastoma miejscami na świece zwisał tuż nad głową opasłego mężczyzny i jego młodego kochanka. Promienie słoneczne wkradały się do środka przez wielkie okna z kolorowymi witrażami. We wnętrzu panowała posępność. Powietrze wypełniało napięcie. Jeśli Pan wstał tego ranka lewą nogą wszyscy stracą głowę…
WWW- Uklęknij – powiedział, gdy chłopak zbliżył się na odległość ramienia.
WWWXse nie okazywał żadnych uczuć, widział w swoim życiu za dużo, by cokolwiek go obrzydzało. Bez cienia zawahania spełnił prośbę Pana – a miał inne wyjście? Wciąż pozostawał człowiekiem, chciał dalej brnąć w marną egzystencję, bał się śmierci, bał się wyprawionego kata… Widział jak obdzierają ze skóry, jak nabijają na pale, jak ćwiartują ciało, wydłubują oczy… Nie, Xse nie zamierzał jeszcze żegnać się ze znienawidzonym światem. Zbyt pragnął oddychać.
WWW– Wiesz, co masz robić, prawda? – Xse nie mógł się odezwać, pokiwał głową, szkaradny uśmiech zabłysł na pokrytych resztkami jedzenia ustach Pana. Uwielbiał tego chłopca.
WWWXse powoli włożył rękę do spodni rozkraczonego, oddychającego spazmatycznie możnowładcy. Wstręt? Niechęć? Nie. Jedynie dzika żądza mordu w zakrytych długą grzywką oczach. Tak bardzo pragnął zabić Pana. Tak bardzo chciał go ośmieszyć. Tak bardzo… Lecz tylko spełnił rozkaz. Przyglądał się samemu sobie w lśniącej posadce. Nienawidził tego odbicia. Gardził nim. Siebie karał, siebie nękał, gdyby przelał swoją frustrację na kogokolwiek – nie pożyłby długo.
***
WWWXse wpatrywał się w sufit, noc zapadła, dwóch niewolników szeptało pod ścianą, chłopak rozpoznał głosy Ese i Ase – najdłużej służących u Pana Winnic – Serana. Utrzymywali się w dworku ponad pięć lat, chociaż prawdopodobnie obaj byli po pięćdziesiątce, potrafili o siebie zadbać, nikt przecież nie chciał trafić pod nóż, a właśnie tak kończyli niezdatni do pracy. Rozmawiali o błahostkach – o tym, że panienka wyglądała na zasmuconą, o rozkwitających różach w ogrodzie, o niesamowitym smaku nowej breji podawanej w kuchni. W kodeksie Świętych Źródeł ustalono, że niewolnik nie ma prawa odzywania się. Mieli siedzieć cicho. Często obcinano im języki, by na pewno nikt nie łamał rozporządzeń Rady.
WWWTowarzysze Xse dalej mogli mówić, dzięki temu, że Seren lubił pastwić się nad nimi, wykorzystywać do swoich orgii, do mycia podłogi… Gdyby nieproszone uszy podsłuchały konwersację dwójki, wszyscy ponieśliby karę ich lekkomyślnego zachowania, szybko więc zostali uciszeni przez resztę.
WWWXse skupił się na znajdowaniu nowych plam na suficie. Zmęczony powoli zamykał oczy, bał się ciemności, nie lubił ich, ale bez snu nie przetrwałby długo, co noc dręczyły go koszmary…
WWWGrube ściany chroniły niewolników przed szalejącym wiatrem, jednak z wilgocią i smrodem nie sposób zwyciężyć, opatulali się szczelnie zdefektowanymi kocami, modlili do przeróżnych bóstw o lepsze jutro, ale ono dla nich nigdy nie miało nadejść. Nigdy.
***
WWWObudziły go ledwo dosłyszalne trzaski, krzyki i upiorne zawodzenia. Głęboki sen zmorzył innych, ale on wrażliwy na każdy najcichszy dźwięk, zawsze pozostawał gotowy… Podniósł się na równe nogi. Zaczął ostrożnie i po cichu omijać kompanów niedoli. Wreszcie znalazł się przy drzwiach, próbował je otworzyć, lecz jak zwykle zamknięto je na cztery spusty. Wrodzona ciekawość nie pozwalała mu wrócić do sennych mar. Spod jednej z obluzowanych desek wyciągnął cenny dobytek - cienki drucik. Majstrował przy drzwiach, aż wreszcie uległy jego umiejętnościom. Nauczył się czarować zamki, dzięki staremu niewolnikowi, który rok po pojawieniu się Xse w murach Pana Winnic, próbował uciec. Złapali biedaka po trzech dniach nieustannego ścigania, czekała go długa i męcząca śmierć, a wszystko obserwowali, ku przestrodze, współtowarzysze.
WWWWkradł się na ciemny korytarz, stanął na samym środku, mrożący krew w żyłach wiatr wkradał się przez źle zamknięte okno. Xse lubił zimno oplatające niemal gołe ciało, ciepło źle mu się kojarzyło, Pan szukając nowej rozrywki, rozkazał mu biegać po rozgrzanych węglach… Nienawidził gorąca. Szukał źródła niepokojących dźwięków. Gdyby ktokolwiek go zobaczył, zginąłby na miejscu, ale Xse się nie przejmował, był szybki i czujny, ukryłby się w cieniu. Znał doskonale dworek, wiedział o każdym zakamarku, o każdej skrytce, tajnym przejściu. Nasłuchiwał. Przyczaił się. Zwykły człowiek uciekłby, ale Xse zawsze odstawał, fascynowały go sekrety, makabryczne obrazy, strach rzadko rozpalał się w jego sercu. Głosy dochodziły z sali, w której rano odbywał się codzienny rytuał zadowolenia Pana.
WWWSkradał się. Do wyczulonych uszu dolatywały krzyki córek możnowładcy, on sam darł się w niebogłosy, prosił o pomoc. Dopiero po chwili Xse zorientował się, że jeden ze strażników leżał przy ścianie, ukryty koło pomnika ojca Pana Winnic. Idealne cięcie na wychudzonej szyi, rycerz nie miał cienia żadnych szans, nawet nie zdążył wyciągnąć miecza z pochwy… Chłopak wzdrygnął się. Cofnął. Poczuł kołatanie w sercu. Metaliczny zapach w powietrzu. Wszedł w kałużę krwi. Uspokajał oddech. Oblizał wargi. Nie mógł się zdradzić. Powoli, na paluszkach, próbował wracać do pokoju niewolników. Świat nagle zawirował mu przed oczami. Co on sobie myślał, przychodząc tutaj? Że co zobaczy? Że co go czeka? Nie chciał umierać. Nie teraz. Nie przyszedł jego czas. Włosy stanęły mu dęba. Słyszał krew pulsującą w uszach. Całe ciało krzyczało: „Durniu, skazałeś się na śmierć!”.
WWW- A kogóż my tu mamy. – Za jego plecami rozległ się basowy, ochrypnięty głos. Chciał rzucić się do biegu, ale ciężka ręka chwyciła go od tyłu, nie pozwoliła odwrócić, otworzyła przed nim wrota do piekieł.
WWWSale pokrytą krwią doskonale oświetlono – kilkanaście świec stało w każdym kącie. Na pozłacanym lampionie wysiało pokiereszowane ciało młodziutkiej panienki. Xse wybałuszył oczy, stłumił krzyk. Wszędzie posoka. Wszędzie… Na suficie, ścianach, krzesłach, stole. Żona Serana została oberwana ze skóry, trzewia ułożono tuż przed małżonkiem, alabastrowa skóra zwisała na haku. Najmłodsze dziecko potraktowano najgorzej. Cierpiało najdłużej. Paznokcie brzdąca ułożono w geometryczny wzór otoczony przez malutkie paluszki, a potem wylano na niego zapas domowego oleju, podpalono… Spod ściany całemu mordowi przypatrywały się puste oczy ośmiu strażników kąpiących się we własnej krwi. Zbrodni dokonało trzech ludzi w czarnych strojach zakrywających każdą część ciała, chłopak nie dostrzegał nawet ich oczu. Wszystkie ruchy wykonywali machinalne, wyprawili się, idealnie cieli… Nie działali przypadkowo. Umieli zadawać ból. Sprawiać, by ofiara żyła długo i błagała o szybką śmierć. Mistrzowie zabijania. Nawet plamka krwi nie kapnęła na kruczoczarny strój.
WWWPan stracił rękę. Darł się niemiłosiernie. Przestał wierzgać, próbować się wyzwolić z więzów. Prosił o litość. Zeszczał się. A wokół niego stało dwóch ludzi z ostrymi sztyletami. Xse czuł, że to jego koniec. Przestał myśleć. To wszystko wydawało się zbyt absurdalne. Pan i krew? Nie, to on decydował o cierpieniu innych, więc dlaczego teraz tak bardzo wrzeszczy? Dlaczego wyrywają mu paznokcie? Dlaczego nie śmieje się z czyjegoś męczeństwa?
WWWGdyby nie agresywne pchnięcie, nie ruszyłby się z miejsca, prawie się zatoczył, nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Upiorna scena sprawiła, że zemdliło go, ale bał się zwymiotować, krzywiąc się, połknął przetrawiony posiłek. Dwaj mężczyźni nawet na niego nie spojrzeli, nie interesował ich pałętający się niewolnik, Xse czekał, wyglądał ostrza przy szyi, oddychał nerwowo. Łzy napłynęły mu do oczu. Oprawca trzymał go za warkocz. Nie pozwalał się cofnąć, uciec. Xse musiał stać. Patrzeć, jak bez pośpiechu jeden z zabójców obcina kolejne członki Panu i przypala kikuty, by ten się nie wykrwawił. Zawodowo. Bez zawahania. Majstersztyk. Xse nie odrywał oczu, przypatrywał się, jak zawsze mu rozkazywano przy takich okazjach.
WWW- Ozłocę was, dam wam cały mój majątek, kurwa mać, skurwysyny, oddam wam co chcecie, tylko wypuście mnie, albo zabijcie tu i teraz, już! – wrzeszczał stary, lecz nikt nie przejmował się jego tragicznymi nawoływaniami, nie okazano mu łaski, przecież on nigdy się nad nikim nie zlitował. – Aaaaaaaa!
Szaleńczy ból rozdzierał go na strzępy. Nie miał dokąd uciec przed kolejnymi ciosami. WWWUbrani na czarno nawet się nie odezwali. Nie mówili nic. Nie powiedzieli mu, dlaczego, dlaczego musi doświadczać tortur? Chciał umrzeć. Pragnął wydać z siebie ostatni oddech. Skręcić kark. Niech mu pęknie serce! Ale już dość, dość katusz! Patrzył na Xse błagalnie, jakby szukał w nim pomocy. Dlaczego się nie rusza? Dlaczego stoi jak bałwan, gdy jego Pana tak strasznie boli? Całe ciało. Każde najmniejsze miejsce. Wszystko. Śmierć, niech przychodzi do niego, Pan Winnic jej rozkazuje! Nie mógł złapać powietrza. Cierpienie nie malało, nasilało się, a złoczyńcy pozostawali niewzruszeni.
WWW- Chłopcze, chciałbyś dokończyć? – spytał mężczyzna stojący za Xsem, pociągnął go za warkocz. – Chciałbyś zadać ból? A może pragniesz uratować pana? – Milczenie, tym razem nieznajomy potraktował go ostrzej, niemal wyrwał mu połowę włosów, ale Xse nawet nie jęknął, przyzwyczaił się do bólu… - Pytałem cię, więc liczę na twoją odpowiedź, chłopcze.
WWW- Ja… - Xse dawno przestał używać ust do mówienia, język mu się plątał, wziął głęboki wdech. – Panie, ja… Ja nie mam własnego zdania – wyszeptał najciszej, jak potrafił.
WWW- Chcesz zginąć? – Chłopak przełknął ślinę, serce podeszło mu do gardła.
WWW- Nie, panie – odparł, jąkając się.
WWW- Więc masz własne zdanie, a gdyby dane ci było zdecydować o życiu i śmierci tego człowieka, co byś wybrał? – Nawet na moment mężczyzna nie zmienił tonu swojego głosu, mówił tak, jakby właśnie Xse decydował o kupnie wieprzowiny albo jagnięciny.
WWW- Każdemu jest pisana śmierć – powiedział wymijająco, czując chłodny oddech na swoich nagich ramionach. Cichy śmiech rozszedł się po wystawnej sali tortur.
WWW- Dobrze więc, łap za ten sztylet. – Wskazał palcem stół, gdzie chłopak wśród smug krwi, odnalazł ostrze. – Nic nie kombinuj, bo ubijemy cię, zanim mrugniesz, a teraz podejdź do mnie, chłopcze, i przyglądaj się, a potem zakończysz sztukę… - Rozłożył ręce w zapraszającym geście.
WWWBez słowa instruktor Xse zmienił się miejscami z kompanem. Obaj napięci jak struny. Obaj przeraźliwie mroczni. Obaj posiadający władzę nad życiem Pana Winnic. Nie robili żadnych niepotrzebnych ruchów. Chłopak prawie nie oddychał. Bał się nabrać powietrza do płuc. Zmienić pozycję, choćby o centymetr. Wreszcie gestem po odcięciu języka, uszu i nosa, wydłubaniu oczu, zaprosili Xse do zabawy.
WWW- Poderżnij mu gardło, rozpruj brzuch, wbij ostrze w serce, cokolwiek, ale skutecznie zabij. – Chłopak chwycił oburącz za rękojeść, sztylet był lekki, idealnie wyważony. Pan bełkotał, wciąż wrzeszczał, jazgotał, wyglądał, jak jeden ze swoich niewolników, któremu nakazał skoczyć wprost w jezioro wypełnione wygłodniałymi piraniami.
WWWXse spojrzał na broń, potem na Pana. Westchnął. Wreszcie spełniły się jego marzenia. Włożył całą siłę. Całą nienawiść. Całą potęgę nabytą przy niesieniu kamieni, przy ciągnięciu wozu, przy codziennej walce o życie. Uciął za jednym zamachem głowę Seranowi. Krew lała się strumieniem. Chłopak czuł się spełniony, uwolniony od jarzma niewoli, na krótką chwilę szczęśliwy. Nie panował nad oddechem. Nad cichym chichotem szaleńca. Xse nie zauważył, że jego ciało pokryła czerwień. Nie wiedział też, kiedy stracił grunt pod nogami, kiedy ciemność zamajaczyła mu przed oczami, kiedy usłyszał cichy szept:
WWW- Staniesz się jednym z nas, jeśli tylko przeżyjesz.
WWWJego serce przebito na wylot.
Ostatnio zmieniony wt 23 paź 2012, 12:05 przez Cicuta, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Pierwszy akapit to istna wyliczanka. Zdecydowanie za dużo rzeczy idzie ciurkiem za sobą jak na tak krótki fragment:
z krzaków, z lasów, z wąskich uliczek. (...)odwracali wzrok, chowali się w sobie, w ich oczach malowało się przerażenie. Nazywano ich magami, zabójcami, szujami bez serca. (...)każdego, kto ośmielił się ich obrazić, każdego, kto wszedł im w drogę, każdego, za którego głowę sowicie zapłacono
Więc krew, kiedy tylko księżyc zalśnił na niebie, płynęła rynsztokami.
Za wcześnie z tą krwią wyszłaś - przesuń ją za "niebo".
nastawiał tyłek do batów, a policzek do narzekań.
Tyłek moze nadstawić dziecko na klapsa - baty wymierza się w plecy. A do narzekań bardziej nadstawia się ucho.
Nie pasował do żadnego ludu, nie miał rysów Ludzi Świętych Źródeł, ze swoją podłużną twarzą, ostrym podbródkiem i przeszywającymi na wskroś błękitnymi oczami, nie mógł uważać się za człowieka z północnych krain, od Karłowatych różnił go wzrost i masywna budowa ciała
Popatrz na te zdanie: jest rozciągnięte do granic możliwości, a jego części nie są ze sobą ładnie połączone. Nie bój się postawić kropki - lepiej zbudować dwa ładne, zrozumiałe zdania, niż jednego Frankensteina, którego kawałki nie chcą do siebie pasować.
Xse wiedział, kto posiadał szczęście – bogacze
Nie podoba mi się określenie "posiąść szczęście" - po prostu "być szczęśliwym" brzmi wg mnie lepiej.
Niewolnik to rzecz, to nawet nie zwierzę, to przedmiot, który nie czuje, nie myśli, nie kocha, to tylko zabawka.
I znów wyliczanka. Postaraj się unikać czegoś takiego - przez jakiś czas nie używaj podczas pisania takich wyliczeń i sprawdź, czy na prawdę są Ci one w tekstach potrzebne. Czytelnik męczy się przez nie i nuży.
i łysiną na głowie
Łysina raczej nie obejmuje innych części ciała.
przy błękitnej ścianie, Xsa
Fonetyczny zapis Iks byłby zdecydowanie przyjemniejszy dla czytelnika.
Chłopak nisko schylił głowę, szybkim krokiem podszedł do Pana
Znów nie łączysz części zdania. W miejscu przecinka mogłoby znaleźć się "i" - tak mało, a znacznie przyjemniej się czyta.
Kompletnie spity.
Unikaj używania równoważników zdania, kiedy wypowiadasz się jako narrator(jeśli wypowiadasz się jako bohater to lepiej też ich unikaj).
Maślanym wzrokiem przyglądał się młodzieńcowi, jak on pięknie się prezentował!
A tutaj masz przeskok z narratora na Pana, ale nie jest on niczym zasygnalizowany, przez co zdanie jest chaotyczne i "brzydkie".
Niemal nagi. Przepaska chroniła jego przyrodzenie przed nienasyconymi oczami Pana
Nie masz wymieniać tego co się dzieje w opisywanym przez Ciebie świecie tylko masz wciągnąć tam czytelnika i sprawić, żeby nie chciał wyjść. Rzucasz suchymi informacjami, podczas gdy mogłabyś opisać emocje Pana, gdy jego wzrok wędruje po ciele sługi. Możesz opisać reakcje chłopaka. A Ty tylko rzucasz: miał przepaskę, która chroniła mu kuśkę przed wzrokiem Pana i Władcy.
kierowali oczy ku ozdobionemu wytwornymi sklepieniami sufitowi, lampion z kilkunastoma miejscami na świece zwisał
Znów po przecinku mamy zupełnie "z czapy" przeskok na coś innego.
Promienie słoneczne wkradały się do środka przez wielkie okna z kolorowymi witrażami
Staraj się czasem pójść trochę na okrętkę - pokazać kolorowe refleksy tańczące na ścianach - niech czytelnik się domyśli skąd się tam wzięły.
We wnętrzu panowała posępność
We wnętrzu czego? "Panowała posępność" też nie jest zbyt udanym określeniem.

Dalej w tekście nie wyłapywałem wszystkiego co mi zgrzyta, bo w sumie mówiłbym o tym samym - sztywne przekazywanie informacji i zdania, których części nie wynikają z siebie lub się ze sobą nie łączą, albo o niepotrzebnych wyliczeniach.
Teraz takie błędy z innej beczki:
ustalono, że niewolnik nie ma prawa odzywania się. Mieli siedzieć cicho.
"Nie ma prawa odzywać się" - musi pozostać w bezokoliczniku. Drugie zdanie można wyrzucić - do takich wniosków czytelnik dojdzie sam.
dalej mogli mówić, dzięki temu, że Seren lubił pastwić się nad nimi, wykorzystywać do swoich orgii, do mycia podłogi
Pierwsze rozumiem - lubił jak krzyczą, drugie też rozumiem, ale mycie podłogi miałoby w tym miejscu sens(w odniesieniu do nieodcinania języków) tylko wtedy, gdyby brud z niej zlizywali.
opatulali się szczelnie zdefektowanymi kocami
W jaki sposób te koce były uszkodzone?
Podniósł się na równe nogi
Rozbiłaś idiom: "zerwać się na równe nogi" - w takiej wersji powinien występować. Jeśli się podniósł, to podniósł się tak po prostu - nie na równe nogi.
Nauczył się czarować zamki, dzięki staremu niewolnikowi(...)
Z tego zdania wynika, że nie umiał otwierać zamków, później straże złapały kogoś kto umiał i bach X już też potrafi otwierać zamki
Wszedł w kałużę krwi. Uspokajał oddech. Oblizał wargi. Nie mógł się zdradzić. Powoli, na paluszkach
Te "na paluszkach" mnie rozbroiło - ciemność, krew, ktoś krzyczy, a bohater idzie gdzieś "na paluszkach";)
Sale pokrytą krwią doskonale oświetlono – kilkanaście świec stało w każdym kącie
Salę. Świece nie dają mocnego światła, dlatego sala nie była raczej "doskonale" oświetlona.
Wszędzie posoka
Krew - posoka jest u zwierząt.
Żona Serana została oberwana ze skóry
Obdarta.
Cierpiało najdłużej. Paznokcie brzdąca ułożono w geometryczny wzór otoczony przez malutkie paluszki, a potem wylano na niego zapas domowego oleju, podpalono
Obdzieranie ze skóry trwa dłużej i jest bardziej bolesne. Kiedy już dziecko podpalili to długo nie pożyło.
A wokół niego stało dwóch ludzi z ostrymi sztyletami.
Wokół sugeruje na otoczenie czegoś, a w dwie osoby ciężko jest otoczyć cokolwiek. I skąd wiedział, że sztylety są ostre?
Nie robili żadnych niepotrzebnych ruchów
Ruchy się wykonuje, a nie "robi".
Uciął za jednym zamachem głowę Seranowi
Jeśli chcesz aż tak efektownie to daj mu miecz! Przecież sztyletem jest to niewykonalne.

Tekst czytało się bardzo opornie i z przykrością stwierdzam, że z radością przyjąłem jego koniec.
Poćwicz warsztat na krótszych tekstach - postaraj się lepiej ukazywać emocje i poszukać ciekawych sposobów opisu sytuacji.
Zmęczony powoli zamykał oczy, bał się ciemności, nie lubił ich, ale bez snu nie przetrwałby długo, co noc dręczyły go koszmary…
To jest jeden z większych koszmarków całego tekstu i dobrze obrazuje problem chaosu w Twoich zdaniach. Czytaj zdania, które napiszesz i sprawdzaj, czy "dobrze brzmią" i czy każdy wyraz jest na swoim miejscu.

Musisz wyćwiczyć swój styl: dużo czytaj i staraj się zwracać uwagę na sposób budowania zdań. To na prawdę się przydaje! Powodzenia ;)

3
zaqr sporo już napisał o kwestiach językowych, ja zatem poruszę sprawy bardziej ogólne.

Ciężko mi się czytało Twój tekst. Zaczyna się niczym przypowieść albo baśń, z tymi spersonalizowanymi emocjami albo postaciami spoza świata realnego: Grobową Ciszą, Strachem, Nocnymi Upiorami. Po paru zdaniach przechodzisz jednak do całkiem realistycznej opowieści o poniewieranym niewolniku. Niech tam, może to tylko taki wstęp, który na razie ma dość luźny związek z resztą opowiadania. Może później wyjaśni się jego rola.
Sam pomysł na opowiadanie o niewolniku Xsem (fatalnie się odmienia to imię), który przyłączył się, albo został zmuszony do przyłączenia się do zabójców swojego pana, ma sens. To mogłaby być nawet dramatyczna historia, gdyż relacje pomiędzy niewolnikiem a jego właścicielem rzadko bywają proste, w sensie emocjonalnym. U Ciebie jednak wszystko rozmywa się w niejasnościach. Chłopak jest od dzieciństwa poniewierany i zmuszany do ciężkiej pracy, ale nagle okazuje się, że jest śliczniutki. Od tej poniewierki? Uroda może być sprawą genów, ale pociągający wygląd zależy od warunków życia, naprawdę. Sylwetkę wyrabiają ćwiczenia, a nie ciężka, monotonna praca fizyczna. Uwierzyłabym, że jest taki atrakcyjny, gdyby był świeżym niewolnikiem, niedawno schwytanym.
Sprawa druga: jego status. Skoro Pan Winnic tak lubi zabawiać się publicznie z chłopcami, to nic nie stało na przeszkodzie, żebys z Xse zrobiła niewolnika-dworaka. Niewolnicy w każdym społeczeństwie byli grupą niesłychanie zróżnicowaną, niemałą ich część stanowili właśnie faworyci swoich panów. Nie musieli ich kochać, mogli również nienawidzić. Nie warto wszystkich nieszczęść niewolnictwa zrzucać na barki jednego chłopaka. Spełnianie erotycznych zachcianek właściciela, do tego na oczach innych sług, jest sytuacją na tyle upokarzającą, że wzmacnianie jej batami, wynoszeniem nocników, szorowaniem podłóg i perspektywą ścięcia głów wszystkim obecnym w sali po prostu mija się z celem. Jeden dobry powód do nienawiści ma większą wagę, niż takie ich rozmnażanie.
To zresztą odnosi się do całego opowiadania. Nagromadziłaś w nim okropieństw, z Pana Winnic uczyniłaś krwiożerczą bestię, ale te wszystkie opisy poćwiartowanych ciał i krwi zalewającej podłogę na mnie nie zrobiły wrażenia. Za dużo ich i za dużo mocnych słów; brak natomiast sensownego uzasadnienia tej jatki, poza takim dość ogólnym, że trafił swój na swego, a okrucieństwo rodzi okrucieństwo. Okrutny jest Pan Winnic, okrutni są jego oprawcy, chłopak zrobi wszystko ze strachu – brak tu jakiegokolwiek napięcia, które wynikałoby z wewnętrznego konfliktu pomiędzy nienawiścią a współczuciem czy choćby tylko odrazą do zbrodni. Xse nie stoi właściwie przed żadnym rzeczywistym dylematem, a mogłoby tak być, na przykład gdyby oprawcy, zamiast grozić śmiercią, obiecali mu za zabicie pana - wolność. Rozkaz: zabij, bo jak nie, to my cię zabijemy jest wprawdzie skutecznym bodźcem do działania, ale nie buduje dramaturgii utworu.
Do tego, rodziny pana wcześniej nie pokazałaś w ogóle, więc nie mam powodu, by przejąć się losem dzieci czy żony.

I jeszcze parę szczegółów.
Cicuta pisze:Towarzysze Xse dalej mogli mówić, dzięki temu, że Seren lubił pastwić się nad nimi, wykorzystywać do swoich orgii, do mycia podłogi…
Mycie podłogi jest może pastwieniem się nad księżniczką na ziarnku grochu, lecz niewolnicy zapewne inaczej by to ocenili. Do tego, nie widzę związku między możliwością mówienia i pastwieniem się.
Cicuta pisze:Obudziły go ledwo dosłyszalne trzaski, krzyki i upiorne zawodzenia. Głęboki sen zmorzył innych, ale on wrażliwy na każdy najcichszy dźwięk, zawsze pozostawał gotowy…
Jeżeli dźwięki są ledwo dosłyszalne, to trudno wyróżnić wśród nich krzyki i upiorne zawodzenia. A jeśli można je rozróznić, to powinny dotrzeć również do innych osób, tym bardziej, że wszystko rozgrywa się w budynku, który nazywasz "dworkiem", ma więc on niewielkie rozmiary.
Cicuta pisze:Wreszcie znalazł się przy drzwiach, próbował je otworzyć, lecz jak zwykle zamknięto je na cztery spusty. Wrodzona ciekawość nie pozwalała mu wrócić do sennych mar. Spod jednej z obluzowanych desek wyciągnął cenny dobytek - cienki drucik. Majstrował przy drzwiach, aż wreszcie uległy jego umiejętnościom. Nauczył się czarować zamki,
Czarował zamki drucikiem?
Cicuta pisze:Szukał źródła niepokojących dźwięków. Gdyby ktokolwiek go zobaczył, zginąłby na miejscu,
I to jest właśnie przesada. Jeśli pan wstał lewą nogą, to każe wyrżnąć wszystkich niewolników, jeśli chłopak wyjdzie na korytarz, to też go zabiją... Przy takich skrajnościach zacierają się różnice pomiędzy tym, co ważne, a jakimiś głupstwami, czytelnik zaś przestaje wierzyć w sensowność prezentowanej historii.
Cicuta pisze:Znał doskonale dworek, wiedział o każdym zakamarku, o każdej skrytce, tajnym przejściu.
No właśnie: jakim cudem zdołał go tak dobrze poznać, skoro w dzień pracował, a w nocy groziła mu śmierć, gdyby wyszedł na korytarz?
Cicuta pisze:Paznokcie brzdąca ułożono w geometryczny wzór otoczony przez malutkie paluszki, a potem wylano na niego zapas domowego oleju, podpalono…
I po podpaleniu było jeszcze widać te paznokcie ułożone w geometryczny wzór?
Cicuta pisze:Dlaczego wyrywają mu paznokcie? Dlaczego nie śmieje się z czyjegoś męczeństwa?
Z własnego męczeństwa, z własnego.
Cicuta pisze:Wreszcie gestem po odcięciu języka, uszu i nosa, wydłubaniu oczu, zaprosili Xse do zabawy.
Cicuta pisze:Pan bełkotał, wciąż wrzeszczał, jazgotał,
To po odcięciu mu języka i innych? Jest chyba takie zjawisko, które nazywa się utratą przytomności. Trochę dziwna mi się wydaje ta aktywność Pana, który już wcześniej został pozbawiony innych członków.
Cicuta pisze:Chłopak czuł się spełniony, uwolniony od jarzma niewoli, na krótką chwilę szczęśliwy.
To, owszem, przekonuje mnie. Natomiast jest tego za mało, by zastąpić luki w fabule i nieprawdopodobieństwa w samym opisie wydarzeń.
Myślę, że opowiadaniu wyszłoby na dobre, gdybyś, zamiast mnożyć te krwawe efekty, postawiła chłopaka przed jakimś rzeczywistym wyborem moralnym. Gdyby, na przykład, jego pan nie był taką odrażającą kreaturą, namalowaną wyłącznie czarną barwą. Albo gdyby Xse miał jakąś realną szansę na uratowanie mu życia. Bo tak, to całość wypadła trochę... jednowymiarowo.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”