Próba
Był dzień, wpatrzona przed siebie czarnowłosa kobieta podążała pewnym krokiem do miejsca spotkania. Pod pachą trzymała zdobioną szkatułę wykonaną z ciemnego drewna. Szkatuła była zamknięta na klucz, nie interesowało ją co znajduje się w środku, swoim klientom zapewniała całkowitą dyskrecję – taką ma zasadę.
Zadanie było proste jak na wysokość zapłaty którą miała wkrótce otrzymać – 10 gram czystego złota – przynajmniej tak jej się z początku wydawało. Zabić, ukraść, oddalić się wszystko bez większej filozofii.
WWWPrzygotowała się najlepiej jak mogła – taki ma nawyk – wybrała odpowiednie miejsce – skąd mogła obserwować ofiarę, sprawdziła broń – giętka i ostra jak zawsze. Droga wiodła prosto przez przerzedzony las, dwukonny powóz zbliżał się do jednego z nielicznych zakrętów.
- To oni – pomyślała. Wyciągnęła z zanadrza malutką buteleczkę ze świńską krwią. Kiedy wóz zbliżył się na odległość dwudziestu kroków, wylała jej całą zawartość na ziemię. Konie ogarnął niepokój, po kilku krokach zaczęły gwałtownie prychać – woźnica nie był pewien co się dzieje - w końcu zaczęły wierzgać jak opętane. Mężczyzna popuścił lejce po czym szarpnął z całej siły próbując uspokoić konie, szatynka siedząca po jego lewej stronie chwyciła za swój krótki miecz, rozglądając się przy tym nerwowo.
Nastał odpowiedni moment.
Wyglądała jak cień który uniósł się z ziemi w powietrze, będąc już na wozie szybkim ruchem zrzuciła z niego mężczyznę uprzednio podrzynąwszy mu gardło wydobytym z pochwy puginałem. To samo ostrze wbiła w oczodół zdezorientowanej kobiety, nim ta zdążyła zrozumieć powagę sytuacji.
- Gdzie to jest ? - mruknęła. Cały wóz piętrzył się od zgromadzonego na nim dobytku.
Znalazła ją. Mahoniowa szkatuła, leżała w kącie tuż za oparciem powożącego. Sięgnąwszy po nią usłyszała cichy stukot, obejrzała się za źródłem dźwięku jednocześnie dobywając krótkiej broni.
Przez jej ciało przeszedł dreszcz - na końcu wozu, tuż za opasłą beczką ujrzała ją – twarz dziecka. Błękitne oczka zastygłe z przerażenia wpatrywały się w jej oczy, dostrzegła w nich usilne pragnienie odpowiedzi na nie zadane pytanie.
- Nie zabiję cię – odpowiedziała. Jej myśli spowił cień przeszłości. - Zabiorę cię do miasta tam zajmie się tobą zakon, ale najpierw coś dokończę – rzekła miękkim głosem. Zabrała ze sobą szkatułę i ruszyła na spotkanie – chłopiec ruszył za nią.
WWWWkroczyli na okrągłą polanę otoczoną wysokimi drzewami. Z bujnej trawy majaczyły łby wapiennych skał, wyglądały jakby nie należały do tego miejsca. Wokół nich z powietrza wyrosły sylwetki czterech uzbrojonych postaci. Odezwała się najniższa z nich.
- Masz to ? - rzekł bezceremonialnie Gawroniec.
- Mam – spod płaszcza wyjęła szkatułę.
- Doskonale – wyciągnął mieszek przed siebie – widzę, że przy okazji dorobiłaś się dzieciaka – rzekł wykrzywiając usta w złośliwym uśmieszku.
Spojrzała na niego obwiniającym wzrokiem.
- Wybacz mi to małe niedopatrzenie – uśmiech poszerzył się – jednakże dopuściłem się jeszcze jednego.
- Jakiego ?
- Nie opuścicie tego miejsca ży... - Gawroniec tkwił już z wbitym ostrzem w tchawicy.
Pozostała trójka przystąpiła do ataku.
Cibora – tak brzmiało jej imię - wypuściła szkatułę z rąk, zamiast niej chwyciła dziecko odpinając przy tym swój stalowy pas. Wykonała pierwszy zamach, giętkie ostrze miecza przecięło powietrze, a zaraz potem głowę drugiego napastnika. Wykonała obrót na lewej nodze, obracając przy tym nad głową prawe przedramię, wijący się jak wąż miecz podciął ostatnie dwa gardła.
Nagle usłyszała za plecami charakterystyczny dźwięk - ktoś zaczął klaskać.
- Imponujące – rzucił bez namysłu mężczyzna.
- Tato, tato. – odezwał się malec, biegnący w stronę ojca.
"Próba" [Low Fantasy] - Fragment.
1
Ostatnio zmieniony wt 18 wrz 2012, 22:40 przez DamSon, łącznie zmieniany 3 razy.