WWWUderzenie w gong oznaczało koniec medytacji. Powrót przebiegał bardzo powoli. Kolejno do świadomości dołączały zmysły – najpierw dotyk, a wraz z nim zdrętwienie mięśni i stawów. Słuch i delikatny szmer wody ze strumienia. Zapach i smak wróciły równocześnie z zapachem kadzidełka z shaazi. Na końcu powrócił zmysł psioniczny i świadomość obecności drugiej istoty w pomieszczeniu. Wzrok był na razie niepotrzebny.
WWW- Jesteś gotów, Sifuelu. - Usłyszał.
WWWKiwnął głową, mimo że nie było to pytanie. Siedział na piętach i próbował się ruszyć. Zaczynając od szyji, poprzez tułów doprowadzał czucie przez szczupły tułów, wychudzone kończyny, aż do opuszków palców. Pojawił się ból. Po kilku minutach wysiłku potrafił już stać prosto, choć niepewnie. Ból mijał, a świat wokół niego powoli zaczynał nabierać tempa.
WWW- Przejdźmy się chwilę, ból minie. - Powiedział Mistrz.
WWWOtworzył oczy, by wzrok przyzwyczaił się do półmroku panującego w ogrodzie. Kroczyli jakiś czas po starannie dobranych kamieniach, wśród kwitnących dendroidów loi, paprotników keloth o korzeniach pokręconych niczym runy proroka, krzewów jarizi z liśćmi w kształcie tulejek oraz dziesiątek lub setek innych roślin, których nazwy nie zaprzątały teraz jego myśli. Światło wzbierało na intensywności, a otaczająca go gęstwina przerzedzała się. W końcu, między gałęziami, zobaczył Gwiazdę. Oddzielała ją tylko upiorytowa szyba i próżnia, lecz niebawem i te bariery miały zniknąć. Na końcu ścieżki, zawieszona w powietrzu dryfowała ognista kula.
WWW- Podejdź Sifuelu. Ogień to najstarszy z żywiołów, nad jakim udało nam się zapanować. Nie ma przed naszą rasą tajemnic. Czy jest jakaś, którą chciałbyś jeszcze poznać?
WWW- Powiedz, na czym będzie polegać moja... Próba, Mistrzu.
WWW- Tak, to jest właściwe pytanie. Niektóre tajemnice ognia są zbyt trudne do pojęcia dla każdego. Poznać największe, dane jest tylko egzarchom Ognistych Smoków.
WWWOto Gwiazda, Sifuelu. Nie ważna jest teraz jej nazwa. Wiesz już wszystko czego trzeba, byś pomógł dokonać jej swego losu. Słońca, jak żywe stworzenia, rodzą się, żyją, dając z siebie ciepło i energię, a potem umierają. Wszystkim rodzajom śmierci towarzyszy tragedia tych, co pozostają żywi i tak też jest w tym przypadku. Materia zapada się pod własnym ciężarem i tworzy osobliwość - brzeg czasoprzestrzeni, za którą czeka pustka przeraźliwsza jeszcze od próżni - Immaterium. Grawitacja, siła ostateczna w tym wszechświecie, sprawia że wszystko w promieniu wielu selachii zostaje wciągnięte do środka - nawet światło. Jest jednak sposób, by się jej przeciwstawić - fuzja.
Mistrz odwrócił się i ruszył dalej kamienną ścieżką, która prowadziła dalej przez środek szklanej tuby, odchodzącej z kadłuba niczym rękaw. Na końcu znajdowała się niewielka kapsuła, z której doskonale było widać Gwiazdę. Usiedli na piętach po dwóch stronach niewielkiego piedestału. Nad nim, zawieszona nieruchomo, unosiła się pika fuzyjna.
WWW- Fuzja to moc bogów, Sifuelu, a żeby ci to uświadomić wysyłam cię na misję ratowania gwiazdy. Który inny aspekt Khaeli Menshera Khaine'a obdarzy cię podobną mocą?
WWWSifuel nie dowierzał w to co słyszy. Czy Mistrz oszalał? Jak jeden Eldar mógłby uratować słońce przed zapadnięciem? Czy to jakiś żart? Mimo to wyjście zostało zaplombowane i szklana kapsuła odbiła się od statku w kierunku masy czystego ognia.
WWWMistrz trzymał go w niepewności do momentu, w którym dostrzegł cel swojej podróży.
WWW- Witaj w Kuźni Khaine'a, Sifuelu. - rzekł, nie bez nuty dramatyzmu.
WWWRozmiarami dorównywała Światostatkowi, jednak architektonicznie nie była tak jednolita. Rozmaite segmenty i moduły różniły się kształtami, zdobieniami, a nawet runami jakie na nich wyryto. Musiała być budowana przez wiele tysiącleci przez pokolenia Eldarów, z których każde miało nieco odmienne wyobrażenie o tym jak powinna wyglądać i działać. Ściągnięto ich do jednego z bram, posępnej i naznaczonej zębem czasu, w kształcie otwartej paszczy smoka. Na korytarzach nie było wielu załogantów, a ci napotkani nie byli w nastroju do rozmów. Wszyscy dokądś się spieszyli. Nagle coś szarpnęło nimi w kierunku podłogi. Przełączono sztuczną grawitacją na antygrawitację, co oznaczało, że przyciąganie Gwiazdy jest już silniejsze od naturalnego. Spadali.
WWWSifuel zaprzągł swoją pikę do jednego ze wzmacniaczy i zajął stanowisko. Spektakl miał zacząć się już niebawem. Wokół słońca zaczęły otwierać się bramy osnowy - jedne z tych, których nie otwiera się nigdy, prowadzące prosto do najgorszych czeluści Immaterium. Smużki plazmy zaczęły odpływać z Gwiazdy po spirali - w ten sposób traciła swoją masę. Sifuel czuł jak fuzja pokonuje grawitację. Powoli, lecz sukcesywnie odbierał moc i ciskał ją z powrotem do wnętrza, sterując starożytną aparaturą. Stracił poczucie czasu. Zresztą, czas przestał być istotny - egzarcha był teraz kowalem gwiezdnego losu, czy jego upływ może dotyczyć tak potężnej istoty?
W którymś momencie Sifuel zawahał się. Zobaczył kres swojej wytrzymałości. Granicę, poza którą nie będzie już mógł kontrolować fuzji. Nadszedł szybciej niż się tego spodziewał. Ocknął się z przygnębienia, gdy gigantyczna eksplozja odrzuciła większość materii Gwiazdy, zmiatając falą uderzeniową Kuźnię Khaine'a. Kadłub został przebity, wielu Eldarów porwanych w próżnię. Ostatnią rzeczą jaką widział Sifuel był portal osnowy. Ktoś wyszedł z jej bezpiecznego azylu i uklęknął przy nim.
WWWNie mógł już zobaczyć, że ten ktoś niósł mały flakonik, który po śmierci egzarchy odkorkował i polał czymś jego ciało. Nie trwało długo, nim całe uległo dekompozycji. Została tylko egzarsza zbroja, a w niej... Klejnot duszy wielkości kciuka. Przybysz dotknął zbroi i pozwolił jej przejść na nowego właściciela. Klejnot Sifuela zajął miejsce na piersi. WWWZniknął za bramą osnowy tuż przed tym, jak kolejna fala uderzeniowa zmiotła ją całkowicie. Bramę, dendroidy loi, paprotniki keloth i krzewy jarizi.
"Gwiezdny Kowal" [fanfiction Wh40k, SF] na konkurs
1
Ostatnio zmieniony pt 07 wrz 2012, 23:46 przez El Commediante, łącznie zmieniany 3 razy.