
Cóż więcej mogę napisać... Itadakimasu!
.oOo.
- Jeszcze jedno pociągnięcie... Skończone.
Odsunęłam się od ściany. Brzoskwinia idealnie pokryła arbuza. Przytarłam wierzchem dłoni czoło. Byłam zmęczona malowaniem całego pokoju. Teraz pozostało jedynie poodklejać taśmy z sufitu, listw podłogowych, kontaktów, włącznika...
Przestawiłam drabinkę bliżej ściany, wspięłam się na nią i sięgnęłam po końcówkę taśmy.
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.
Byłam niezmiernie ciekawa, kto to mógł być. Nie schodząc na podłogę, z ręką wyciągniętą w górę, spojrzałam w stronę wejścia.
- Hej. Nie przeszkadzam?
Zbyszek. Ostatnia osoba, której mogłam się tutaj spodziewać. Po co przyszedł?
- Jestem trochę zajęta, jakbyś nie zauważył - odpowiedziałam po chwili.
Najlepiej byłoby, gdyby się wyniósł. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Nie zważając na jego obecność, wróciłam do odklejania taśmy.
- Chciałem tylko porozmawiać.
Westchnęłam. Jednak nie odpuszcza. Muszę go jakoś spławić.
- Nie mam czasu, naprawdę. - Nawet na niego nie spojrzałam. - Jak tylko skończę malowanie...
- Ale to nie zajmie ci dużo czasu - przerwał mi.
Zrezygnowana, zamknęłam na chwilę oczy. Zeszłam powoli z drabinki, przesunęłam ją w prawo, weszłam z powrotem, pociągnęłam za taśmę.
- Dobrze, mów.
Nie miałam ochoty słuchać jego głosu. Ani przebywać w jego towarzystwie. W ogóle nie chciałam mieć z nim jakiegokolwiek kontaktu.
Tak jak to było przez ostatnie trzy lata.
Dostrzegłam kątem oka, że wszedł w głąb pokoju. Najprawdopodobniej stanął na wprost okna.
Przez dłuższą chwilę nic nie mówił. W tym czasie udało mi się odkleić taśmę wzdłuż całej ściany. Zaczęłam ją zgniatać w kulkę, gdy zapytał:
- Pamiętasz, kiedy przestałaś do mnie dzwonić?
Pamiętałam. Choć tego nie chciałam. Wolałam zapomnieć, że Zbyszek istnieje.
Zrzuciłam kulkę na podłogę. Nie schodziłam jednak z drabinki.
- Po twoich siedemnastych urodzinach - wydusiłam z siebie.
- A pamiętasz, jak próbowałem później z tobą porozmawiać?
Nie odpowiadałam. Patrzyłam tylko na moje dłonie zaciśnięte na metalowej poręczy.
- Dzwoniłem, pisałem, wysłałem ci nawet życzenia na święta...
- Do czego zmierzasz? - Nie chciałam, aby mi o tym przypominał.
- Do czego zmierzam? - W jego głosie usłyszałam złość. - Nie domyślasz się jeszcze?
Opuściłam głowę jeszcze niżej. Włosy całkowicie zasłoniły moją twarz.
Dlaczego Zbyszek musiał się pojawić właśnie teraz? Miałam nadzieję, że odetnę się od przeszłości, spalę za sobą wszystkie mosty.
Usłyszałam, jak staje po mojej lewej stronie. Czułam na sobie jego wzrok pełen pretensji.
- A nasza ostatnia rozmowa? Ja ją bardzo dokładnie zapamiętałem. Każde słowo. Każdą chwilę milczenia. Nawet to, że moje serce szybciej zaczęło bić, gdy powiedziałaś...
- Zbyszek! - krzyknęłam.
Po pustym pokoju rozszedł się pogłos.
Mimo otwartego okna nie miałam czym oddychać. Spojrzałam na jego wpół otwarte usta. Jego oczy... Nie mogłam... Jego oczy...
- Czy jeszcze mnie kochasz?
Zacisnęłam mocno powieki.
Dlaczego znów pojawił się w moim życiu? Dlaczego?
Powoli zeszłam na podłogę. Słyszałam jego oddech. Widziałam oczyma wyobraźni, jak wszystkie moje plany na przyszłość wracają do strefy marzeń, które nigdy się nie spełnią.
- Ja... - zawahałam się.
Przecież nie mogłam wrócić do punktu wyjścia!
- Nic już do ciebie nie czuję - wyszeptałam.
Czyżbym przed chwilą wypowiedziała najgorsze zdanie, jakie kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić?
- Powtórz, patrząc mi prosto w oczy!
Wzdrygnęłam się. Nie z powodu jego krzyku. Mam to powtórzyć? Patrząc... w jego oczy...
Powoli podniosłam głowę. Stał naprzeciwko. Zatrzymałam wzrok na jego ustach. Nie potrafiłam spojrzeć wyżej.
- Milena! - znowu krzyknął.
Spojrzałam. W te bursztynowe oczy. W które kiedyś uwielbiałam się wpatrywać. W które kochałam się zatapiać. Które kochałam...
- Już cię nie kocham.
Rozczarował się. Nie przypuszczał, że będę w stanie to powiedzieć jeszcze raz.
Odwrócił się powoli w stronę okna. Promienie słońca przedarły się przez gęste chmury, wiszące na niebie od samego rana.
Zapach farby zaczął mi teraz przeszkadzać. Powietrze stało się niezwykle gęste.
Staliśmy tak dłuższą chwilę. W końcu odwrócił się do mnie.
- Powiedz mi - szeptał - dlaczego ci nie wierzę?
Cisza. Pustka w głowie. Szum w uszach. Szalejące serce.
- Kłamca - wycedził przez zaciśnięte zęby.