Czerwony punkt c.d.

1
***
- Proszę !- odpowiedziała Anna na pukanie do drzwi jej hotelowego pokoju.
- No ładnie, nie powiem, wszystkich tak zapraszasz ?!- krzyknął Robert, rzucając jej złowrogie spojrzenie.
- O co Ci chodzi? Zawsze musisz się mnie czepiać! - Anna jak zawsze nie pozostała dłużna na pretensje kolegi z pracy.
- Ja się czepiam? Przestań kobieto, nie wiesz kto puka do Twoich drzwi i krzyczysz z łazienki – "proszę". A może ktoś przyszedł Ci sprzedać kulkę w głowę. Nie pomyślałaś o tym? Przyjechaliśmy tutaj nie na wakacje tylko żeby rozpracować siatkę przestępców zajmujący się handlem żywym towarem na skalę europejską.
- Uspokój się Robert, co Cię napadło ?!! - Anna usiadła wycierając ręcznikiem mokre włosy i patrzyła wprost w błękitne oczy Roberta.
Robert nic nie odpowiedział, posłał jej tylko przelotne spojrzenie. W jego głowie znów błysnęła ta dziwna myśl, że zapragnął być blisko niej i jej dotknąć.
- Uspokójcie się to nie czas na kłótnie ale Robert ma racje, nie powinnaś otwierać drzwi jeśli nie wiesz kto za nimi stoi. W ogóle to mamy nowe wytyczne, od Zarządu z Polski. Musimy jechać do niemieckiego biura. Odbędzie się tam wideokonferencja, także trzeba się spieszyć. Operacja czerwony punkt jest ściśle tajna, co nie znaczy, że nikt nas nie obserwuje -powiedział Grzesiek podchodząc do okna.
- Jak to? Sugerujesz, że siatka wie o tym, że są namierzani ? - spytała zdumiona Anna.
- Prawdopodobnie mogą się domyślać, że szykuję się akcja na nich. Zniknął jeden z niemieckich informatorów. Pewnie został uciszony w w najskuteczniejszy możliwy sposób. Niedobrze - Mówiąc to Robert pomyślał, że jego przeczucia odnośnie tej rozpoczętej operacji powoli zaczynają się spełniać.
- Zbieramy się, jedziemy na wideokonferencje na Haupstatstrasse. Będę tłumaczył,jak zawsze do usług.- Robert zamknął za całą trójką drzwi i wszyscy w lepszych już humorach udali się po nowe wytyczne od kierownictwa.
***
W tym samym czasie kiedy trójka funkcjonariuszy CBŚ rozpracowywało siatkę handlu żywym towarem srebrny nieduży bus przyjechał na Aleksanderplatz. To było stałe i jedyne miejsce przyjazdów i odjazdów tej linii połączenia Berlin-Polska. Plac ten rozszerzał się półokrągłą kopułą, na której prawie zawsze lądowały gołębie. Fontany wokół wyglądały niemal dostojnie wśród przefruwających tu nieustannie ptaków, miejskiego gwaru, kurzu i masy różnych ludzi przewijających się przez to miejsce. Można sobie wyobrazić, że nawet w nocy jest tu gwar ze względu na ducha tego miejsca z którego ciągle przybywali i odjeżdżali podróżni. Iwa powoli wygramoliła się z pojazdu, mimo tego, że była ona naprawdę bardzo ładną dziewczyną nie była przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu. Wyglądała po prostu tak jak chciała była szczupła, miała długie brązowe włosy i nie była niska. Te cechy wyglądu w zupełności jej wystarczały, aby czuć się dobrze w swoim własnym ciele. Oczywiście miała kompleksy ale były one niczym znaczącym dla niej samej.Była pod tym względem odmiennością od większości kobiet w jej wieku, które były całkowicie przewrażliwione na punkcie swojego wyglądu. Wyjęła z kieszeni walizki dużą biała kartę z adresem w którym zamieszkiwał dziadek Hans. - Kurczę jak mam tam teraz dojechać chyba wezmę taksówkę, sama nie trafie - pomyślała. Pamiętała, że z tego co mówiła jej pracownica biura pośrednictwa pracy,to było gdzieś bardzo niedaleko centrum. Nagle jej przemyślenia przerwał dzwonek telefonu.
- Cześć Marek, oczywiście wszystko jest ok, jestem już w Niemczech. Szukam właśnie adresu pod którym mieszka dziadek. Nie mogę za bardzo teraz rozmawiać. Odezwę się później.Pa- powiedziała szybko Iwa i nacisnęła guzik zakończający rozmowę.
- Pa- odpowiedział do milczącego już telefonu Marek.
Napisała jeszcze sms do mamy, żeby się nie martwiła i poszła w kierunki postoju taksówek. Na szczęście pan taksówkarz zrozumiał jej niemiecki na tyle, że bez problemu porozumieli się w sprawie adresu. Wysiadła z samochodu i była już pod dużą, odnowioną kamienicą, swoimi wyglądem uderzały duże wejściowe drewniano-mosiężne drzwi. Obok kamienicy mieściła się dość długa, ruchliwa ulica. Odczuwało się to wrażenie, że budynek jest prawie w samym centrum Berlina,obok pasaże, restauracje sieciowe, butiki. Wokół spacerujący ludzie,gwar, hałas uliczny. Młodzież, która rozweselała swoim śmiechem znajdujący się nieopodal deptak. Samotni ludzie siedzący przy kawie i przy swoim laptopie udający zaczytanych i szczęśliwych w swojej odosobności. Iwa lubiła czasem przysiąść w Polsce w jakiejś małej kawiarni dosłownie schować się za oknem i obserwować ulice, ludzi po prostu miejski gwar miasta. Takie życie lubiła najbardziej tłoczne, głośne i żywe. Drzwi z numerem dwadzieścia dwa otworzył jej mężczyzna w średnim wieku to na pewno nie był dziadek, którym przyjechała się zaopiekować zorientowała się, że musiał to być jego zięć. Iwa zawahała się czy wejść do mieszkania, nie wiedząc dlaczego przez moment poczuła dziwny lęk. Ale odwaga była jej najmocniejszą cechą charakteru dlatego przekroczyła próg mieszkania. Nie wiedziała tylko, że to wiązało za sobą nieodwracalne zmiany w jej życiu.
Niemiecka rodzina, do której trafiła Iwa była na pierwszy rzut oka normalną, poukładaną i kochającą się rodziną. Pozostawał jeden niemiły szczegół, że córka i zięć po prostu nie mieli czasu, głowy i być może również chęci opiekować się dwadzieścia cztery godziny na dobę starym i schorowanym ojcem. Na szczęście język niemiecki Iwy nie był jeszcze tak kulawy jak myślała, była nawet pozytywnie zdziwiona, że może dogadać się z nimi bez problemów. Miała również kontakt z polskim pośrednictwem pracy to też dawało jej pewien komfort psychiczny, że z nimi ma podpisaną umowę o pracę i oni "czuwają" nad nią, że są jej pracodawcą. To dało jej pewność w przekonaniu, że będzie "bezpieczna" i tak też miało być, no właśnie i rzeczywiście było do pewnego momentu.
Dni Iwie schodziły głównie na zajmowaniu się staruszkiem, który ledwo chodził o własnych siłach. Był bardzo słabiuteńki, schorowany i wątły ale w jego oczach tliło się wciąż życie. Wspomnienia w jego głowie co jakiś czas przychodziły do niego w czasie dnia i wtedy zaczynał opowiadać Iwie o swojej miłości do zmarłej już żony, spoglądając na ulicę miasta za oknem. Zawsze o tej samej porze kiedy zachodziło słońce i jego promienie w pięknym złotym kolorze wpadały do mieszkania, staruszek siadał w fotelu i patrzył w dal. Zachodzące słońce jest niesamowite można patrzeć na cały wachlarz barw zaczynając od koloru blado żółtego, który wpadał w złoty a po paru minutach z pomarańczowy. Wraz z upływającym czasem kolor pomarańczowy stawał się coraz bardziej ciemniejszy w swej barwie. Właśnie to zjawisko jest niezwykłe w zachodzie słońca, zdajemy sobie sprawę, że siła słońca uzależniona jest już tylko od jednego - płynącego nieuchronnie czasu. Dziadek wiedział o tym, że "jego słońce" również zachodzi wraz z upływającym życiem, z tą myślą po jego zmarszczonym policzku spływała maleńka łza.
Oprócz takich niezwykle barwnych wieczorów,kiedy staruszek opowiadał swoje życiowe historie, wypominał żonę oraz pouczał Iwę, codzienność prozy życia niestety przeważała nad tą barwną ucieczką w przeszłość. Iwa cały dzień miała zajęty i starała poukładać swoje zajęcia równomiernie w czasie, aby móc zdążyć ze wszystkim. Praca ta owszem nie była łatwa ale wiedziała o tym jadąc tutaj i nie przypuszczała, że da jej to zajęcie tyle satysfakcji. Nie chodziło bynajmniej o pieniądze czuła, że pomaga komuś kto jej potrzebuje i jest za to wdzięczny, ciepłe spojrzenie bezbronnego staruszka w chwilach jego bezsilności fizycznej było dla niej największą zapłatą. Jej do gruntu dobre serce nie miało sobie równych w promieniu stu kilometrów. Czuła, że musi i przede wszystkim chce pomagać temu staremu, schorowanemu człowiekowi.
Wieczorem kiedy Iwa szykowała kolacje dla siebie i dziadka niespodziewanie zadzwonił jej telefon. To był jej Marek.
- Cześć Iwuś, co słychać kochana? Wszystko w porządku?
- Tak, zajmuje się dziadkiem, nie sprawia większych problemów. Tęsknie za Tobą i kocham Cię, wiesz? - zapytała z uśmiechem Iwa.
- To kiedy wracasz? Czekam na Ciebie w utęsknieniem. Nie musisz tam siedzieć - Marek był przekonany, że jego ukochana przystanie na jego pomysł.
- Zostaje tutaj.
- Jak to chcesz nadal zostać w Berlinie?
- Nie mogę teraz wrócić, jestem tutaj w pracy. Mam zostawić dziadka? - zapytała Iwa zupełnie poważnie.
- Ale dziadek może znaleźć sobie inną opiekunkę, prawda? - Marek czuł, że coraz bardziej nie rozumieją się w tym dialogu.
- Ale ja przywiązałam się do niego.
- Słucham?
- Po prostu zżyłam się z nim.
Marek słyszał co mówiła Iwa ale nie mógł wydobyć dźwięku, jego głos był przez chwilę niemy. Po dłuższej chwili ciszy obojga zdołał powiedzieć tylko jedno słowo:
- Do widzenia - odłożył służbową słuchawkę telefonu na biurko. Spojrzał przed siebie, często miewał takie reakcje. W tej chwili po prostu "bił się" ze swoimi myślami.
- Co jest stary? - kolega z pracy wszedł pewnie do pokoju i zajął swoje stanowisko przy radiostacji.
- Nie rozumiem jej - odpowiedział cicho, chyba bardziej do siebie Marek.
- Kogo?
-Mojej...dziewczyny.
-Masz dziewczynę? Nie wiedziałem.
-Sam już nie wiem, czy mam - W tym samym momencie kolega podskoczył na krześle z hukiem trzaskających za Markiem drzwi.
Ostatnio zmieniony czw 12 lip 2012, 14:04 przez smerfetka1602, łącznie zmieniany 2 razy.

2
smerfetka1602 pisze:O co Ci chodzi?
smerfetka1602 pisze:A może ktoś przyszedł Ci sprzedać kulkę w głowę.
smerfetka1602 pisze: Uspokój się Robert, co Cię napadło ?!!
To nie list, nie trzeba wielkiej litery.
smerfetka1602 pisze:Robert nic nie odpowiedział, posłał jej tylko przelotne spojrzenie. W jego głowie znów błysnęła ta dziwna myśl, że zapragnął być blisko niej i jej dotknąć.
Sporo zaimków.
Dlaczego myśl, że chciałby dotknąć kobitkę, która dopiero wyszła spod prysznica i się na niego gapi wycierając włosy, ma być dziwna? Na mój gust jest normalna. Chyba, że są jakieś przeciwwskazania - "Nie poznajemy bliżej panienek z firmy", "Ta suka strzela lepiej ode mnie". :) Chodzi mi o to, byś umotywowała ten opór gościa.
smerfetka1602 pisze:Odbędzie się tam wideokonferencja, także trzeba się spieszyć.
Forma "także" oznacza "również, też". Chodziło ci o "tak, że".
smerfetka1602 pisze:Operacja czerwony punkt jest ściśle tajna,
Nazwę operacji zapisz z wielkiej litery.
smerfetka1602 pisze:Mówiąc to Robert pomyślał, że jego przeczucia odnośnie tej rozpoczętej operacji powoli zaczynają się spełniać.
Niepotrzebne to tej, tej. Wiadomo o jakiej operacji mowa.
Uspokójcie się KROPKA to nie czas na kłótnie KROPKA/PRZECINEK ale Robert ma racje, nie powinnaś otwierać drzwi PRZECINEK jeśli nie wiesz PRZECINEK kto za nimi stoi.
Panna Interpunkcja - zołza jedna.
smerfetka1602 pisze:W tym samym czasie kiedy trójka funkcjonariuszy CBŚ rozpracowywało siatkę handlu żywym towarem srebrny nieduży bus przyjechał na Aleksanderplatz.
trójka funkcjonariuszy (ona) rozpracowywała siatkę handlarzy żywym towarem ( a nie handlu...)
smerfetka1602 pisze:To było stałe i jedyne miejsce przyjazdów i odjazdów tej linii połączenia Berlin-Polska.
Myślę, że za bardzo udziwniasz. "Miejsce przyjazdów i odjazdów" to po prostu przystanek, stacja. Linia Berlin-Polska (cała Polska)? Wybierz może jedno większe miasto. Będzie lepiej brzmiało Warszawa-Berlin.
smerfetka1602 pisze:Plac ten rozszerzał się półokrągłą kopułą,
Coś tu jest nie tak. Plac się rozszerzał kopułą? Czyli plac przechodził w kopułę? Robił się w jednym miejscu szerszy i podnosił jako kopuła?
smerfetka1602 pisze:miejsca z którego ciągle przybywali i odjeżdżali podróżni.
Przybywa się do miejsca. Odjeżdża z niego.
smerfetka1602 pisze:Iwa powoli wygramoliła się z pojazdu,KROPKA mimo tego, że była ona naprawdę bardzo ładną dziewczyną nie była przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu.
Zdanie- z dwoma nieprzystającymi do siebie informacjami. Jedna o wysiadaniu, druga o urodzie panny.
Jakim pojazdem podróżowała Iwa? Była niezdarą, że się gramoliła?
Zaimki w ogóle niepotrzebne.
smerfetka1602 pisze: ...wyglądała. Wyglądała po prostu tak PRZECINEK jak chciała KROPKA była szczupła, miała długie brązowe włosy i nie była niska.
powtórzenie
Znowu w jednym zdaniu są dwa. Mogłaś też wsunąć między nie myślnik.
smerfetka1602 pisze:Oczywiście miała kompleksy ale były one niczym znaczącym dla niej samej
Po pierwsze logika - jeśli one nic dla niej nie znaczyły, to nie miała kompleksów.
Po drugie sformułowanie - nic dla niej nie znaczyły. Wydaje się mniej zagmatwane.
smerfetka1602 pisze:Była pod tym względem odmiennością od większości kobiet w jej wieku, które były całkowicie przewrażliwione na punkcie swojego wyglądu.
Pod tym względem różniła się od większości kobiet w jej wieku, które były przewrażliwione na punkcie wyglądu.
smerfetka1602 pisze:Wyjęła z kieszeni walizki dużą biała kartę z adresem PRZECINEK w którym zamieszkiwał dziadek Hans.
Czy to był jej krewny? Takie jest pierwsze wrażenia. Jeśli nie to dlaczego mówi o nim dziadek? Prędzej "staruszek, pan, Niemiec, którym miała się opiekować".
smerfetka1602 pisze:- Kurczę jak mam tam teraz dojechać ZNAK ZAPYTANIA chyba wezmę taksówkę, sama nie trafie TRAFIĘ - pomyślała.
Zapisz od nowej linii, skoro w ten sposób wyróżniłaś. Możesz też wziąć w cudzysłów i pozostawić w tekście ciągłym, bez akapitu. A najlepiej opowiedzieć o tym, co myślała.
smerfetka1602 pisze:Pamiętała, że z tego co mówiła jej pracownica biura pośrednictwa pracy,to było gdzieś bardzo niedaleko centrum.
Jeśli wyrzucimy zaznaczone, to będzie już całkiem przyzwoite zdanie. Choć nie doskonałe. :)

Temat nośny, współczesny, kryminalny. Może być ciekawie. Intryga zarysowuje się interesująca, choć przewidywalna.
Jednak MUSISZ pracować nad poprawnością wypowiedzi. To takie ważne, żeby po prostu czytać, a nie przebijać się przez kolejne zdania. Pracuj nad tym, czytaj, obserwuj jak piszą Wielcy.
I nie zniechęcaj się. Wszystko przed tobą.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
- Proszę(BEZ SPACJI) !- odpowiedziała Anna na pukanie do drzwi jej hotelowego pokoju.
- No ładnie, nie powiem, wszystkich tak zapraszasz(BEZ SPACJI) ?!- krzyknął Robert, rzucając jej złowrogie spojrzenie.
Drzwi hotelowe mają to do siebie, że jeśli osoba która jest w środku ich nie otworzy, to bez karty nie wejdziesz. Nie da się ot tak nacisnąć klamki i wejść.
- Uspokój się Robert, co Cię napadło ?!! - Anna usiadła wycierając ręcznikiem mokre włosy i patrzyła wprost w błękitne oczy Roberta.
Robert nic nie odpowiedział, posłał jej tylko przelotne spojrzenie.
Nie domyśla się, że jak facet tak się awanturuje, to najprawdopodobniej jest zazdrosny?
Skoro Anna patrzy w błękitne oczy kolegi z pracy, to Robert w tym samym czasie nie może przesyłać jej przelotnego spojrzenia.
- Uspokójcie się(KROPKA) to nie czas na kłótnie(PRZECINEK) ale Robert ma racje, nie powinnaś otwierać drzwi jeśli nie wiesz kto za nimi stoi.
...powiedział Grzesiek podchodząc do okna.
A skąd on się wziął?
W tym samym czasie kiedy trójka funkcjonariuszy CBŚ rozpracowywało siatkę handlu żywym towarem srebrny nieduży bus przyjechał na Aleksanderplatz.
Przecinki!
To było stałe i jedyne miejsce przyjazdów i odjazdów tej linii połączenia Berlin-Polska.
Berlin-jakieś miasto w Polsce. Nie można tak ogólnie. No i rzeczywiście jedyne? Autokary na trasach zazwyczaj mają kilka takich punktów przystankowych w mieście, a na pewno w takim wielkim jakim jest Berlin.
Fontany wokół wyglądały niemal dostojnie wśród przefruwających tu nieustannie ptaków, miejskiego gwaru, kurzu i masy różnych ludzi przewijających się przez to miejsce.
Już abstrahując od faktu, dlaczego to fontanny mają wyglądać dostojnie: jeżeli coś opisujesz, do unikaj osłabiających wypowiedź słówek typu "chyba".
Można sobie wyobrazić, że nawet w nocy jest tu gwar ze względu na ducha tego miejsca z którego ciągle przybywali i odjeżdżali podróżni.
Koślawe zdanie. Aleksanderplatz nie jest przystankiem autobusowym i nie tylko podróżni tam przebywają.
Iwa powoli wygramoliła się z pojazdu, mimo tego, że była ona naprawdę bardzo ładną dziewczyną nie była przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu.
Naprawdę uważasz, że informacje na temat wyglądu dziewczyny tu pasują?
Wyglądała po prostu tak jak chciała była szczupła, miała długie brązowe włosy i nie była niska.
Interpunkcja. Nie była niska, czyli była jaka?
Te cechy wyglądu w zupełności jej wystarczały, aby czuć się dobrze w swoim własnym ciele. Oczywiście miała kompleksy ale były one niczym znaczącym dla niej samej.Była pod tym względem odmiennością od większości kobiet w jej wieku, które były całkowicie przewrażliwione na punkcie swojego wyglądu.
Po co te wszystkie dziwaczne informacje na temat jej wyglądu w tekście? Po co mi to wiedzieć?
Zaprzeczasz samej sobie. Wpierw czuje się dobrze sama ze sobą, potem informujesz czytelnika, że ma kompleksy. Kompleksy nie świadczą o tym, że się czuje dobrze we własnym ciebie. A to ostatnie zdanie to czemu ma służyć? Moralizatorstwo niczego tu nie wnosi a bardzo szkodzi.
Wyjęła z kieszeni walizki dużą biała kartę z adresem w którym zamieszkiwał dziadek Hans.
Dziadek zamieszkiwał w adresie?
Kurczę jak mam tam teraz dojechać chyba wezmę taksówkę, sama nie trafie - pomyślała.
Śmiesznie to zabrzmiało, bo Aleksanderplatz to jednak węzeł komunikacyjny z mnóstwem autobusów i metrem.
Nagle jej przemyślenia przerwał dzwonek telefonu.
Nie przemyślenia ale rozmyślania.
...swoimi wyglądem uderzały duże wejściowe drewniano-mosiężne drzwi.
Może bardziej łagodnie - zwracały uwagę.
Obok kamienicy mieściła się dość długa, ruchliwa ulica.
Kamienica może się mieścić przy ulicy a nie odwrotnie.
Odczuwało się to wrażenie, że budynek jest prawie w samym centrum Berlina,obok pasaże, restauracje sieciowe, butiki.
No bo przecież napisałaś że dziadek mieszkał niedaleko centrum. Te pasaże i butiki można znaleźć również na przedmieściach, nie potrzeba do tego centrum Berlina.
Młodzież, która rozweselała swoim śmiechem znajdujący się nieopodal deptak.
Młodzież rozweselająca deptak?
Drzwi z numerem dwadzieścia dwa otworzył jej mężczyzna w średnim wieku to na pewno nie był dziadek, którym przyjechała się zaopiekować zorientowała się, że musiał to być jego zięć.
Interpunkcja! Skąd wniosek, że to jest zięć a nie sąsiad z naprzeciwka?
Iwa zawahała się czy wejść do mieszkania, nie wiedząc dlaczego przez moment poczuła dziwny lęk. Ale odwaga była jej najmocniejszą cechą charakteru dlatego przekroczyła próg mieszkania.
Nielogiczne. Przecież przyjechała do nich.
Pozostawał jeden niemiły szczegół, że córka i zięć po prostu nie mieli czasu, głowy i być może również chęci opiekować się dwadzieścia cztery godziny na dobę starym i schorowanym ojcem.
Niemiły szczegół czy proza życia?
To dało jej pewność w przekonaniu, że będzie "bezpieczna" i tak też miało być, no właśnie i rzeczywiście było do pewnego momentu.
Po pierwsze w przypadku problemów, z tą pomocą i wsparciem to bywa bardzo różnie. Po drugie po co to zdanie jest? Zapowiada coś, co się wydarzy? Po trzecie: przeczysz sama sobie. Miała być bezpieczna, bezpieczna była do pewnego momentu.
Dni Iwie schodziły głównie na zajmowaniu się staruszkiem, który ledwo chodził o własnych siłach. Był bardzo słabiuteńki, schorowany i wątły ale w jego oczach tliło się wciąż życie.
Życie tli się w ciele. Nie musisz opisywać pracy Iwy, czytelnik jest w stanie sobie wszystko dopowiedzieć.
Wspomnienia w jego głowie co jakiś czas przychodziły do niego w czasie dnia i wtedy zaczynał opowiadać Iwie o swojej miłości do zmarłej już żony, spoglądając na ulicę miasta za oknem.
Bardzo dziwne zdanie. Czasem wspominał swoje przeszłe życie, zmarłą żonę, opowiadał wszystko Iwie, gdy razem siedzieli przy oknie. Coś w tym stylu.
Zawsze o tej samej porze kiedy zachodziło słońce i jego promienie w pięknym złotym kolorze wpadały do mieszkania, staruszek siadał w fotelu i patrzył w dal. Zachodzące słońce jest niesamowite można patrzeć na cały wachlarz barw zaczynając od koloru blado żółtego, który wpadał w złoty a po paru minutach z pomarańczowy. Wraz z upływającym czasem kolor pomarańczowy stawał się coraz bardziej ciemniejszy w swej barwie. Właśnie to zjawisko jest niezwykłe w zachodzie słońca, zdajemy sobie sprawę, że siła słońca uzależniona jest już tylko od jednego - płynącego nieuchronnie czasu.
Kolejne dziwne, długie i niepotrzebne.
Nie chodziło bynajmniej o pieniądze czuła, że pomaga komuś kto jej potrzebuje i jest za to wdzięczny, ciepłe spojrzenie bezbronnego staruszka w chwilach jego bezsilności fizycznej było dla niej największą zapłatą. Jej do gruntu dobre serce nie miało sobie równych w promieniu stu kilometrów.
Interpunkcja! Taka Matka Teresa? I czemu to tylko w promieniu stu kilometrów?
... jego głos był przez chwilę niemy.
Zatkało go.
Spojrzał przed siebie, często miewał takie reakcje.
Patrzenia przed siebie?
W tym samym momencie kolega podskoczył na krześle z hukiem trzaskających za Markiem drzwi.
Podskoczył na krześle bo drzwi trzasnęły. Z twojego opisu wynika, że podskoczył z hukiem.

Opowiadanie zaczęło się ciekawie, jednak im dalej, tym gorzej. Wiele błędów ortograficznych i logicznych, niepotrzebne wtręty i dłużyzny. Nie wiem za bardzo czemu się tak upierasz przy tym centrum Berlina. Berlin jest dosyć duży o owo centrum rozpościera się na niezłych kilometrach kwadratowych. Z twoich opisów wygląda to jednak tak, jakby Berlin był miastem zbudowanym na prawie magdeburskim. Niestety opisy kuleją bardzo. No i po co ta opowiastka o Iwie? Zaczęło się od policjantów, czy kim oni byli, skończyło się na opiekunce dla osób starszych. Albo za mało napisałaś o Annie i jej kolegach, albo za dużo o Iwie. Nie podobało mi się. Jedynym plusem opowiadania są przekonywujące dialogi, ale to za mało, by nazwać tekst udanym.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”