Żółte schody.

1
+18

Żółte schody.
wwwDotykam klamki, następnie ściskam ją i pociągając do siebie, odchylam w bok mahoniowe drzwi, by za 0,31 sekund rozpostarł się przede mną krajobraz ubikacji: kran (bateria umywalkowa FOCUS jednouchwytowa DN15 bez kompletu odpływ), brodzik (brodzik akrylowy SIMPLO KOŁO), nad nim brojler (SUPER BROJLER economy pack) pralka (Siemens WM10E464PL - IQ-300), wełniany dywan przysłaniający niewielką część kafelkowej podłogi (kafelki są z terakoty), ciemna toaletowa szafka, pionowe lustro i trzy rybiki cukrowe wspinające się po ścianie, wyłożonej kafelkami (glazurowymi).
wwwWleczę się po podłodzę i raz otaksowawszy spojrzeniem klozet (typu poznańskiego, ergo klozet klasyczny), odtąd nie spuszczam zeń wzroku; moje ciało toczy się z wolna, mozolnie, jak gdyby marsz ten stanowił istną mitręgę. W końcu docieram do celu. Teraz opornie, flegmatycznie, jak gdybym zachowywał przezorność, opuszczam prawą rękę w dół, po czym palcem wskazującym u prawej dłoni rozdzielam deskę klozetową( ROCA NEXO sedes wolnoopadający) od sedesu, podnosząc ją na wysokość 36,06cm. Zupełnie bagatelizując żółtawe smugi gdzieniegdzie osiadłe na rondzie sedesu, palec wskazujący wraz z kciukiem przykładam do rozporka, górną część sztruksowej tkaniny zwyczajnie podnoszę, jednocześnie delikatnie popychając ją w przód, aby w efekcie rozporek rozchełstać i jego dwie rozwarte części uchwycić dwiema dłoniami i jeszcze odrobinę rozewrzeć, by przypadkiem nie narazić ich na poplamienie moczem. Gdy to mam za sobą, dwoma palcami (wskazującym i kciukiem, naturalnie) łapię za gumkę majtek z obu stron, blisko centrum, żeby w następnej kolejności naciągnąć ją na jądra. Jądra mam duże, obwisłe i owłosione. Dolna część członka również poprzetykana jest (choć nieznacznie) włosami łonowymi. Członek ma długość 17, 61 cm, grubość jego mieści się natomiast w granicach 4-5cm. Jest, przyznaję, średni. Teraz pozostało przyłożyć dłoń pod jego wewnętrzną stronę, zupełnie tak, jak bierze się do ręki glistę, aby się jej przyjrzeć, i wykierowuje końcówkę penisa w centrum pierścienia klozetu. Ach, zapomniałbym o najważniejszym! Napletek! Przekładam falusa do lewej dłoni, oczywiście tak, by, jak już wspomniałem, leżał na wewnętrznej stronie dłoni, a prawą dłonią, a ściślej – palcem, jak zwykle, wskazującym i kciukiem – obejmuje jego zwieńczenie z obu stron i pociągam w dół, w rezultacie obnażając czerwoną kopułę na myśl przywodzącą koliste zasklepienie florenckiego el duomo.
wwwGłowę odchylam do tyłu. Czuję, jak członek poczyna nabrzmiewać. W końcu mocz tryska przez otwór cewki moczowej, wypełniając mój organizm nieopisanym uczuciem przyjemnej ulgi. Kieruję wzrok na dolnopłuk, zalewany teraz żółtymi smugami mozaiki przetransformowanych napoi.
wwwGdy karminowy pilaster wypluwa ostatnie krople, powiedziałbym: strzępki moczu, nie czekając, kielekroć potrząsam nim, by ostatecznie schować go na swoje miejsce, to znaczy przyłożyć do skwapliwie oczekujących nań jąder. Powtórnie przykrywam prokreacyjny duet majtkami (burgundowymi w koronki), zescalam rozłączone części rozporka i zapiąwszy go oraz guzik, ignorując machającą ostrzegawczo spłuczkę, zamykam wieko klozetu i odwracam się na pięcie. Wychodzę z palcem przy nosie.
Ostatnio zmieniony ndz 05 sie 2012, 10:29 przez Zapachowy, łącznie zmieniany 4 razy.
Panie, uczyń mnie poważnym.

2
kran (bateria umywalkowa FOCUS jednouchwytowa DN15 bez kompletu odpływ), brodzik (brodzik akrylowy SIMPLO KOŁO), nad nim brojler (SUPER BROJLER economy pack) pralka (Siemens WM10E464PL - IQ-300), wełniany dywan przysłaniający niewielką część kafelkowej podłogi (kafelki są z terakoty), ciemna toaletowa szafka, pionowe lustro i trzy rybiki cukrowe wspinające się po ścianie, wyłożonej kafelkami (glazurowymi).
To może podałbyś jeszcze kto Cię tak urządził i za ile? ;)
Wleczę się po podłodzę
Czytając to wyobrażam sobie takiego zombie, któremu odrąbali (albo zjedli) nogi i się czołga po podłodze (serial The Walking dead s01e01 :P ). Poza tym, chyba poprawnie jest "wlokę się". Chyba że coś mu się wlecze?
rozdzielam deskę klozetową( ROCA NEXO sedes wolnoopadający) od sedesu, podnosząc ją na wysokość 36,06cm.
Chyba bohater ma jakiś nieznany mi mechanizm działania deski klozetowej. Z tego opisu rozumiem, że zamiast ustawić ją pod kątem do sedesu, porusza nią pionowo w górę na wysokość 36,06cm. Z dalszego opisu wnioskuję też, że ta deska tak sobie lewituje na tej wysokości, tak?
łapię za gumkę majtek z obu stron, blisko centrum, żeby w następnej kolejności naciągnąć ją na jądra. Jądra mam duże, obwisłe i owłosione.
Jeśli rzeczywiście tak ma ten bohater, to radziłbym czym prędzej zgłosić się do lekarza. Ponieważ gumka (chyba, że jest stara i luźna), powinna rozciągnąć się po opuszczeniu między nogami, a nie opierać się o worek mosznowy. Jeśli tak rzeczywiście jest, że moszna bohatera opowiadania jest tak duża, że poza oczywistym opadnięciem w dół po zsunięciu majtek, nadal przesuwa się do przodu, może to świadczyć o powiększeniu się jej, a główne przyczyny takiego stanu to przepuklina pachwinowa pośrednia, wodniak jądra i obrzęk moszny. Należy obejrzeć taki worek w poszukiwaniu obrzmień, guzków i widocznych poszerzonych żył. Dobrze, aby bohaterowi wykonano również próbę transluminacji, czyli skrótowo ujmując podświetlenia moszny.
Tutaj (http://www.nlm.nih.gov/medlineplus/ency ... 003909.htm) bohater znajdzie wskazówki, jak samodzielnie bohater zbada sobie jądra.
Członek ma długość 17, 61 cm, grubość jego mieści się natomiast w granicach 4-5cm.
Ponieważ pomiary penisa wykonuje się we wzwodzie, rozumiem, że bohatera podnieca przedstawiona tu sytuacja.
Jest, przyznaję, średni.
A tu bohater okazuje się przesadnie skromny. Jest powyżej średniej europejskiej. Chyba, że to nie jest człowiek.
w rezultacie obnażając czerwoną kopułę, na myśl przywodzącą koliste zasklepienie florenckiego el duomo.
Przecinek.
Czuję, jak członek poczyna nabrzmiewać.
Znaczy się jest we wzwodzie i jeszcze nabrzmiewa?
przetransformowanych napoi.
Przy tak dokładnym opisie, jakoś "przetransformowane" mi nie pasują.
Gdy karminowy pilaster wypluwa ostatnie krople
Pilaster? Myślę, że powinieneś dokładniej opisać tą rasę, bo nie wiem czy to bardziej świat fantasy czy SF. Skoro pilaster, to rozumiem, że prącie na swojej długości do czegoś przyrośnięte, a wręcz nieznacznie z czegoś wystaje. Uważam, że o tym elemencie powinieneś wspomnieć wcześniej. Czy na długość jest przyrośnięte do podbrzusza albo do moszny? Czy może występuje jeszcze jakaś anomalia anatomiczna w stosunku do anatomii ludzkiej?
kielekroć potrząsam nim, by ostatecznie schować go na swoje miejsce
Uważam, że "go" jest już niepotrzebne.
znaczy przyłożyć do skwapliwie oczekujących nań jąder.
Ponieważ do tej pory opis był pozbawiony emocji, domyślam się, że jądra tego stworzenia są obdarzone odrębną świadomością, tak?
burgundowymi w koronki
Rozumiem to jako informację o metroseksualności bohatera.
ignorując machającą ostrzegawczo spłuczkę, zamykam wieko klozetu i odwracam się na pięcie. Wychodzę z palcem przy nosie.
No i ta metroseksualność kłóci mi się z tym, że nie spuścił wody i nie umył rąk.
Już rozumiem, nie umył rąk, ponieważ lubi zapach swojego prącia i dlatego wkłada sobie palec (pewnie ten, którym ściągał napletek) do nosa.

Tekst jest bardzo ciekawy.
Nie podobał mi się początek, ponieważ jest to niepotrzebny opis. Wolałbym gdyby autor wplótł te same informacje w akcję. Opisy na razie przypominają wyliczankę. Musisz popracować nad ich uplastycznieniem. Zobacz, jak w książkach są opisywane miejsca.
Ten świat jest również bardzo ograniczony. Nie wiem, czy to było zamiarem autora, ale mam wrażenie, że przytłacza bohatera.

Zgrzyta mi ten bohater. Rozumiem, że jest to jakaś obca rasa fantasy czy SF, ale przydałoby się więcej wiadomości o tym gatunku (rasie). Nie za bardzo jest on też dopracowany psychologicznie. Popracuj nad nim i rozwiń go. Jak na razie wiem, że ma dużą świadomość swojej cielesności, ale nie zauważa niepokojących objawów, które mogą świadczyć o groźnych schorzeniach.

Brakowało mi tutaj też jakiegoś dialogu. Widzę duży potencjał w tym, że jego moszna ma własną świadomość. Powinieneś to wykorzystać. Może moszna może uskarżać się na jakieś dolegliwości? To na pewno ułatwi proces diagnostyczny choroby. Niech on z nią rozmawia!

Ponieważ sam proces oddawania moczu był w tym opowiadaniu opisany bardzo krótko w stosunku do innych czynności, mogę się również pokusić o przypuszczenie, że trwał krótko. Może bohater powinien pomyśleć o przebadaniu prostaty? Nie wiem, jak to stworzenie jest zbudowane, ale normalnie będzie to badanie per rectum.

Widzę tu duży potencjał. Autor ma spory zasób słownictwa i ciekawy pomysł. Trzeba popracować nad wykonaniem.
Ja traktuję to opowiadanie bardziej jako szkic i chętnie zobaczyłbym jego pełną wersję. Jestem ciekaw, czy autor rozwinie opowiadanie w stronę bardziej przygodową (rozrywkową) czy może skupi się na głębszej problematyce.

P.S. Tytuł raczej bez kropki.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

3
Czuję w tym jakąś inspirację fragmentem Cortazara przytoczonym w wątku obok
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... c&start=75
Czyżby interpretacja?
Jeśli porównywać - co jest w tekście Cortazara a czego nie ma tutaj? może leciutkiej mgiełki tajemnicy (jak to zwykle u C)? Może ten tekst jest tak dosłowny, że już nic nie zostaje do dodania?
W tym opowiadaniu kompletnie brakuje "drugiego piętra". Bo jeśli nim ma być nawiązazanie do Schodów, to wydaje się komentarzem raczej chybionym. Jeśli jakiś problem egzystencjalny - to nie bardzo wiem jaki
O INNYCH PROBLEMACH WYCZERPUJACO NAPISAL B.A.Urbański :)
tym niemniej ciekaw jestem innych opinii..
http://ryszardrychlicki.art.pl

4
smtk69 pisze:tym niemniej ciekaw jestem innych opinii.
Opuścił deskę ten metroseksualny bohater z pilastrem. Jako płeć żeńska - dziękuję za ten element kształcący.

A poważnie - o ile umiem w kontekście tej miniatury - językowo niedorobione (nawet błędy ortograficzne!) - kompozycyjnie niespójne - dwudzielność szkodzi, bo za ciężkie na początku i tak naprawdę zapamiętujesz tylko fakt, że opisuje armaturę. Brakuje spójności stylistycznej.
Można to potraktować jako strumień (a to zbieg okoliczności!) świadomości, metaforyzowany przez strumień moczu.
Ja bym uznała ten tekst za próbę ukazania, że istnieje całkowicie MĘSKA literatura, wynikająca z płci fizjologii, nie z płci mózgu. Z mózgu zresztą nie wynika w ogóle (mówię o mózgu bohatera).
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
To ja się zabawię w poszukiwanie, gdzie ewentualnie "drugie piętro" kryć się może. W świecie przedstawionym (tutaj: kiblu przedstawionym) raczej nie. W akcji też nie. No nie ma wyjścia: musi w bohaterze.

Pierwszy akapit: kto to mówi? Maszyneria? Kosmita? Cyborg?
Zapachowy pisze:Wleczę się po podłodzę
Coś/ktoś się wlecze czy bohater? Bo jeśli bohater w pierwszej osobie, to wlokę.

Maszyna by się wlokła po podłodze? Chyba zepsuta, a ta komentuje rzeczywistość całkiem nieźle, więc raczej sprawna. Zostaje kosmita. Albo cyborg.
Zapachowy pisze:moje ciało toczy się z wolna, mozolnie, jak gdyby marsz ten stanowił istną mitręgę.
Ciało ma! I czuje! Czyli może być istotą ludzką! Ale myśli jak cyborg. Albo kosmita. Gdyby jednak był człowiekiem, to dlaczego się wlecze po łazienkowej podłodze? I w dodatku odczuwa marsz (jaki to marsz, te kilka kroków?) jako mitręgę. Chory? Albo... kaca ma! Może bohater jest człowiekiem, który jest tak skacowany, że myśli jak cyborg! Albo kosmita...
Zapachowy pisze: blisko centrum, żeby w następnej kolejności naciągnąć ją na jądra. Jądra mam duże, obwisłe i owłosione.
Facet. Nawet jeśli kosmita, to facet.
Zapachowy pisze:Członek ma długość 17, 61 cm, grubość jego mieści się natomiast w granicach 4-5cm. Jest, przyznaję, średni.
Nie kosmita. Facet z krwi i kości. Ziemski. Przyziemny. Uziemiony.
Zapachowy pisze:zupełnie tak, jak bierze się do ręki glistę,
Nie mam pojęcia, jak się bierze glistę. On wie. To dla niego całkiem normalna czynność. Jest biologiem? Albo może wędkarzem?
Zapachowy pisze:obnażając czerwoną kopułę na myśl przywodzącą koliste zasklepienie florenckiego el duomo.
Hm. To nie taki sobie zwykły wędkarz, zbieracz glist. To człowiek wykształcony!
Zapachowy pisze: Powtórnie przykrywam prokreacyjny duet majtkami (burgundowymi w koronki),
O nie! To nie jest zwyczajny facet! Faceci nie odróżniają turkusowego od niebieskiego i liliowego od śliwkowego, a ten jest świadomy, że ma majtki koloru burgundowego! W koronki? To znaczy, że małe korony? Na burgundowym tle? Czy koronki ma doszyte do burgundowej tkaniny, a zatem majtki są damskie? Mniejsza z tym. Facet jest szemrany! Jeżeli nosi majtki w małe korony, to albo je od kogoś dostał, albo jest megalomanem, może małym Hitlerkiem? Co dalej zrobi? A jeżeli to są majtki damskie z koronką, to... co mu się dalej przydarzy?

Przy założeniu, że ten tekst rozwinąłby się dalej, będę przez cały czas próbowała dociec, kim jest bohater. Się, skubany, wysiusiał i zaintrygował. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

6
Odebrałem to jako eksperyment, ćwiczenie o prostym pomyśle: opiszmy wszystko bardzo szczegółowo. A skoro przy tym jesteśmy:
rozpostarł się przede mną krajobraz ubikacji: kran (bateria umywalkowa FOCUS jednouchwytowa DN15 bez kompletu odpływ), brodzik (brodzik akrylowy SIMPLO KOŁO), nad nim brojler (SUPER BROJLER economy pack) pralka (Siemens WM10E464PL - IQ-300), wełniany dywan przysłaniający niewielką część kafelkowej podłogi (kafelki są z terakoty), ciemna toaletowa szafka, pionowe lustro i trzy rybiki cukrowe wspinające się po ścianie, wyłożonej kafelkami (glazurowymi).
Czemu szafka, dywan, lustro i rybiki (co to są rybiki? O.o Okeeej, już sprawdziłem, to ich nie liczymy ;) ) nie mają specyfikacji? Te rzeczy też mają swoje rodzaje, firmy i tak dalej. Trochę się to kłóci ze wcześniejszą dokładnością - albo w tę albo we w tę. Poza tym bardzo ładny zwrot: krajobraz ubikacji (najładniejszy moment w tekście dla mnie).

Tak samo proces sikania - w porównaniu do wyciągania siusiaka, został potraktowany bardzo po łebkach. Czyżbyś już stracił tam zapał, czy może nie miałeś pomysłu na uszczegółowienie tego procesu?
Gdy karminowy pilaster (...)
Nie wiedziałem, co to pilaster, więc sprawdziłem:
pilaster, pilastr «płaski filar przyścienny pełniący funkcję dekoracyjną i konstrukcyjną»
"Płaski" i "przyścienny" utrudniają mi zaakceptowanie tej metafory.
kielekroć
Nie pasuje tutaj nagle taki archaizm.

Używasz też dużo imiesłowów, chyba po to, żeby rozciągać zdania na jak najdłuższe, ale radziłbym je trochę ograniczyć. Spiętrzenie imiesłowów nie jest ładne stylistycznie, a na dłuższą metę (i na krótszą też) może nużyć. Szukaj innych rozwiązań.

No dobra, o samej treści nie wiem, co powiedzieć. Powtórzę: dla mnie to jedynie ćwiczenie. Jeśli jest tutaj ukryty sens, to ja go nie dostrzegam zupełnie. Ot, hiperdokładny opis sikania z perspektywy faceta. O stylu też ciężko pisać, bo to tutaj, to stylizacja (a ta prezentuje się nieźle, opis wyciągania narządu był naprawdę dokładny i plastyczny, plus za to, tylko te imiesłowy...). Ogółem: taka wydmuszka, na którą można rzucić okiem, uśmiechnąć się i zapomnieć.

Pozdrawiam! :)
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

7
O języku już sporo powiedziano. Ogólnie jak dla mnie sporo było zdań zbyt pokręconych, dziwnie skonstruowanych. Wiem, że chciałeś pokazać każdy szczegół, ale momentami dobierałeś do tego kiepsko słowa. Krótki tekścik, ale czytało mi się ciężko.

Co do treści. Nie lubię opisów fizjologicznych. I nie chce mi się w takowych szukać głębi. Przyjmuję tekst jako ćwiczenie.
Zabieg na początku z podawaniem modeli produktów całkiem ciekawy, chociaż na dłuższą metę zamordowałbyś czytelnika ;) Niemniej nawet ok. A dalej zaczęłam podsypiać. Pomysł z tak dokładnym opisywaniem każdej czynności po prostu mnie zamęczył. Nie chciało mi się tego śledzić, język nie był w stanie zrekompensować nudy.

Nie spodobało mi się po prostu. Na pewno nie jestem też targetem takich zabaw.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”