Vessen

1
W zasadzie jest to pomysł na przedstawienie bohatera. Nie wiem za bardzo co tu napisać, więc napisze tylko tyle: Ciekaw jestem waszych opinii.
Pozdrawiam, Felik



WWW Vessen wyjął z kieszeni podróżnego płaszcza okrągły płaski kamień niebieskiej barwy, z wyrytą na powierzchni czarną runą. Dotknął znaku opuszkiem palca wskazującego, wymawiając magiczne hasło:
WWW - Ofos.
WWW Kamyk posłusznie uniósł się nieznacznie do góry, zawisnąwszy na wprost jego oczu, a runa zalśniła białym, stłumionym światłem.
WWW - Misja? – Rozległ się w jego głowie cichy męski głos, należący do zleceniodawcy. Nigdy nie widział twarzy ludzi, którzy korzystali z usług Zakonu, co go zresztą wielce nie smuciło. Szczerze powiedziawszy wolał takie rozwiązanie.
WWW - Cel zlikwidowany. Baron nie żyje – zakomunikował głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
WWW - Bardzo dobrze – Ucieszył się głos niczym dziecko i dało się w nim słyszeć wyraźną ulgę – Widać wasz Zakon jest wart swojej opinii.
WWW - Nie Zakon, lecz ja.
WWW Nienawidził, kiedy ktoś przypisywał jego zasługi Zakonowi. To on wykonywał zadania…swoją drogą najlepiej ze wszystkich. Zakon był tylko organizacją – pojęciem.
WWW - Oh, naturalnie, nie chciałem pana urazić – Przeprosił natychmiast zleceniodawca dobrodusznym tonem – Trzydzieści tysięcy złotych monet zostanie przesłanych do ustalonego miejsca.
WWW - Trzydzieści? – powtórzył powoli, wyczuwając haczyk – Umawialiśmy się na dwadzieścia.
WWW Głos zaśmiał się.
WWW - Cenimy sobie pański profesjonalizm. Niech pan uzna te dodatkowe dziesięć tysięcy za…gest w stronę przyszłej, owocnej współpracy. Potrzebujemy takich ludzi. Żegnam i życzę sukcesów.
WWW Kamień poblakł i opadł na jego dłoń, pękając w pół, a następnie obie połówki przemieniły się błyskawicznie w niebieski proszek. Wystawił dłoń przed urwisko, na którym stał, pozwalając, aby nocny wiatr zabrał pył, co też uczynił. Dmuchnął gniewnie jakby sprowokowany, rozwiewając pozostałość po magicznym przekaźniku myśli.
WWW Vessen spojrzał na widniejący w dole las pogrążony w mroku. Z tej wysokości miał piękny widok na całą okolicę aż po horyzont, gdzie niebo stykało się z Oceanem Jadeitowym. Przed wybrzeżem rozpościerał się niczym gigantyczna ściana olbrzymi mur Ebonhearth. Składał się na cztery pierścienie ulokowane pomiędzy dwoma wzniesieniami, wzacniany grubymi baszty, dziesiątkami strażnic i wysokimi, strzelistymi wieżami. Każdą z nich oświetlały pochodnie, a w blasku księżyca trzepotały dumnie majestatyczne chorągwie. Od strony miasta, pomimo dzielącej go odległości, dochodziły wyraźne odgłosy nocnego życia. Wieczne Ebonhearth – Klejnot pośród miast świata.
WWW Cmoknął z niesmakiem, odwracając się do tyłu i zarzucając gwałtownie peleryną. Nienawidził takich wielkich miast. Czuł się w nich…mały. Słaby. Odsłonięty na atak. Tłum był mieczem obusiecznym. Pozwalał się ukryć, ale utrudniał lokalizację celu. W każdej chwili ktoś mógłby pchnąć go niezauważenie nożem. Poza tym w zatłoczonych miejscach nie czuł się komfortowo. Nie lubił być w centrum uwagi. Wolał takie miejsce jak to – z daleka od cywilizacji. Na odludziu pośród wysokich drzew, gęstych trawi i nocnego nieba.
WWW Niestety, trzeba było wracać do siedziby Zakonu. Zdać raport…Oh, bogowie, Jak nienawidził tej papierkowej roboty.
WWW Skierował się w dół wzgórza, idąc powoli polną drogą biegnącą przez środek gęstego lasu. Pod nogami chrobotała mu zalegająca na ziemi ściółka, a wokół rozbrzmiewały dźwięki nocy: pohukiwanie sowy, szelest krzaków i wycie wilków. Wędrówkę do kryjówki spędził na rozmyślaniu – kiedy to się wszystko zaczęło? Kiedy zaczął mordować za pieniądze? Kiedy życie ludzkie straciło dla niego jakiekolwiek znaczenie? Przecież nie miał jakiegoś traumatycznego dzieciństwa. Wychował się na wsi. Miał kochającą matkę, ojca i brata oraz dziadków, którzy zawsze snuli heroiczne opowieści o bohaterach z dawnych czasów. Szczególnie podobały mu się opowieści o smokach wymarłych wiele wieków temu na wskutek straszliwej wojny. Więc czemu ich zabił?
WWW - No tak – mruknął do siebie, uśmiechając się cierpko.
WWW Przecież uznali go za potwora. W wieku ośmiu lat, gdy odkrył w sobie magiczne moce, cała rodzina się od niego odwróciła. Nagle każdy zaczął traktować go jak powietrze. Nikt z nim nie rozmawiał, a najgorsze, że on nie wiedział dlaczego. Starał się jak mógł – pomagał, uczył się pilnie, osiągał najlepsze wyniki. A rodzice nawet nie chcieli go przytulić…okazać odrobinki miłości. Dziadkowie przestali opowiadać historie…wszyscy go zdradzili i wbili nóż w plecy.
WWW Później rodzice oddali go pod opiekę do pobliskiej świątyni. Biskup powiedział, że mu pomoże….i pomagał – „odwiedzając” co noc w zimnej celi, a za dnia wpajając jakiż to litościwy jest ich stwórca – Esseth. I tak w kółko do dwunastego roku życia, kiedy pewnej nocy biskup padł martwy na jego łóżku. Okazało się, że ktoś zażyczył sobie śmierci starego kapłana, a wykonawcą tej woli okazał się być członek Zakonu – jego przyszły mistrz, wtedy zajmujący się jeszcze pracą w terenie.
WWW Enathaniel odkrył w nim umiejętności magiczne i postanowił, że przyjmie do Zakonu. Był jednak jeden warunek – musiał się poddać próbie. Próbie, która wymazałaby jego przeszłość i odcięła od dawnego „ja”, dając narodziny zupełnie czystej, niezapisanej karty. Musiał zabić swoich rodziców, co zresztą uczynił z wielką satyskacji. Wciąż pamiętał obraz płonącej wioski i widok szarpiącej się matki trzymanej przez cienistą mackę. Pamiętał potok krwi, gdy jej tułów został rozerwany. Pamiętał metaliczny zapach wypełniający nozdrza…pamiętał smak…zemsty. Ojciec, brat, dziadek podzielili ten sam los zaś ich rozczłonkowane zwłoki zawisły na drzewach. Babka, jak się okazało, zmarła rok po tym, jak oddano go do świątyni. Chyba tylko ona cały czas czuła do niego jakieś pozytywne uczucia.
WWW Po tym wydarzeniu Enathaniel przyjął go na swojego ucznia i wyszkolił w fachu maga-skrytobójcy. Plus zyskał coś na wzór domu – Zakon…jednak. To wciąż nie było to, czego chciał. Sam dokładnie nie wiedział konkretnie czego chciał, ale nie tego…czegoś innego. Miejsca, do którego mógłby należeć będąc sobą. Nie Vessenem z Zakonu, ale tym z wioski. Tym pierwszym. Jednak…czy wciąż pamiętał jak nim być?
WWW Nawet nie zauważył, kiedy dotarł do celu – wysokiego wodospadu ukrytego pomiędzy potężnymi sosnami i wysoką trawą, przed którym znajdowało się niewielkie jeziorko. Jeżeli dobrzy by się przyjrzeć, można byłoby dostrzec za ścianą spadającej wody wnękę jaskini. Wszedł do niej używając prostego zaklęcia chodzenia po wodzie i wytwarzając wokół siebie czarną strefę chroniącą przed czynnikami zewnętrznymi – specyficzną odmianę magicznej bariery.
WWW Stanął przed wrotami z czarnego kamienia, których powierzchnię zdobiły wystające czaszki i piszczele. Największa, środkowa czaszka, miała szeroko otwarte usta zaś jej oczodoły wypełniała krwista ciecz, o dziwo nie wypływając na przekór prawom natury. Położył dłoń na specjalnie wyrzeźbionej wnęce, wyszeptawszy magiczne hasło:
WWW - Gdy zapada mrok otwiera się droga.
WWW Czerwone oczodoły środkowej czaszki błysnęły złowrogim blaskiem.
WWW- Witaaajjj braaacieee www dooomuuu – odpowiedział mu odległym echem tajemniczy głos, a wrota zajęczały Głuchu, przepuszczając go do środka.
WWW Pamiętał, kiedy pięć lat temu utworzyli tę kryjówkę. Była wówczas niczym więcej niż chłodną, wilgotną jaskinią pełną wody, grzybów…oraz ożywieńców. Teraz, uporawszy się już z trudami, wyglądała jak komnata żywcem wyjęta z jednego z pałaców. Od wrót wejściowych biegł długi, szeroki korytarz wyłożony białym kamieniem z rzędem grubych kolumn wspierających strop. Rozwidlał się w dwie strony, a każda z nich prowadziła do głównego holu w kształcie koła, gdzie w wysokich ścianach wyżłobione zostały cztery piętra krużganków. Pośrodku znajdowały się kręcone schody prowadzące w dół do głębokich korytarzy, w których mieściły się takie miejsca jak: sala tortur, więzienie, arena oraz laboratorium alchemiczne. Na najniższym poziomie w niewielkiej salce stał magiczny portal, dzięki czemu w każdej chwili mogli przejść z jednej bazy do drugiej nie zważając na dzielące ich odległości
WWW Mijając jedną z kolumn poczuł nagle czyjąś obecność. Odwrócił się, dostrzegając wysokiego, szczupłego mężczyznę o czarnych włosach okalających policzki. Twarz miał łagodną i pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu…no, nie licząc tego cynicznego uśmieszku. Mężczyzna, a ściślej rzecz ujmując chłopak, odziany był w szkarłatną szatę z szerokimi rękawami, w których chował dłonie.
WWW - Navox – wypowiedział półszeptem imię siedemnastolatka. Ze wszystkich członków Zakonu jego nie lubił najbardziej. Można powiedzieć, że wręcz go nienawidził, choć nie był zdolny do takich silnych uczuć. Sam nie wiedział dokładnie. Z pewnością pałał do swojego „brata” w fachu niechęcią. Nie rozumiał jego sadystycznej satysfakcji wynikającej z mordowania. Kiedyś był z nim na misji. Mieli za zadanie zabić pewnego szlachcica. Nim biedak wyzionął ducha, Navox pastwił się nad nim parę dobrych godzin, by następnie obedrzeć go ze skóry i wbić na pal. Młodzieńcza buta? Czy też czysty sadyzm? Jednak jakby nie patrzeć chłopak miał duże umiejętności i żal byłoby go likwidować.
WWW - Vessen – odrzekł z uśmiechem skrytobójca – Już wykonałeś zadanie?
WWW Odwrócił się w stronę rozmówcy całym ciałem.
WWW - Czemu cię to interesuje?
WWW - Jestem po prostu ciekaw, nic więcej.
WWW - Więc się nie interesuj – Uciął temat chłodno – Masz do mnie jakąś sprawę? Wątpię, abyś sobie tutaj stał za kolumną, bo nie masz nic lepszego do roboty.
WWW Chłopak wzruszył ramionami, przekrzywiając głowę ze znudzonym grymasem.
WWW - Twoja odpowiedź uświadamia mnie, że się udało, brawo – Uśmiechnął się perfidnie, klaszcząc niedbale – Przecież Veassenowi zawsze się udaje, czyż nie? Skarb naszego Zakonu.
WWW - O co ci chodzi? – zapytał zniecierpliwiony – Mów jaśniej albo daj mi spokój. Nie mam czasu.
WWW - Oh, o nic wielkiego – syknął w odpowiedzi Navoxa – Nic wielkiego.
WWW I to powiedziawszy chłopak rozpłynął się w czarnym obłoku.
WWW Vessen stał przez chwilę zdezorientowany, ale szybko pozbył się tego uczucia machnąwszy dłonią.
WWW - Nie zwracaj na to uwagi – Usłyszał za plecami dobrze znany głos – Ostatnio chłopak przechodzi trudne chwile i szuka ze wszystkimi zaczepki.
WWW Zerknął w tył. Dostrzegł kroczącego powoli ku niemu Enathaniela w białej, długiej szacie, opasanej złotym pasem. Podobnie jak Navox, Mistrz również chował swoje ręce w szerokich rękawach, wyglądając niczym mnich z jednej ze świątyń. Za każdym razem, gdy go widział, zadawał sobie pytanie, czy naprawdę ma tyle lat, ile mówił. Enathaniel podawał, że ma na karku około sześćdziesiątki, a w rzeczywistości przypominał w pełni sił trzydziestoletniego mężczyznę. Wysoki, smukły, o lśniących srebrnych włosach opadających swobodnie na ramiona i czystych, błękitnych oczach. W żadnym wypadku nie przypominał staruszka z siwą brodą.
WWW - Powinien znać swoje miejsce – prychnął pod nosem, krzyżując ręce na piersi – Dobrze byłoby wysłać go na jakąś misję. Najlepiej na drugi koniec Imperium.
WWW Enathaniel zaśmiał się dźwięcznie, odsłaniając swoje białe zęby.
WWW - Nie bądź taki srogi. To wciąż dzieciak…po trudnych przejściach. Trzeba być wyrozumiałym dla naszych braci i sióstr. W końcu jesteśmy rodziną.
WWW Uśmiechnął się cierpko.
WWW Jasne, rodziną – pomyślał z żalem i goryczą, odpowiadając szybko:
WWW - Postaram się.
WWW Mistrz przez moment wpatrywał się w niego badawczym wzrokiem, a gdy odwzajemnił to spojrzenie, Enathaniel machnął tylko dłonią.
WWW - No, ale to nie jest celem naszej rozmowy. Muszę ci pogratulować. Świetnie się spisałeś. Nasz zleceniodawca był nad wyraz zadowolony.
WWW - Dziękuję. Pieniądze zostały przysłane?
WWW - Hmm… taak – mruknął srebrnowłosy, odbiegając jakby na moment myślami w dal – Trzydzieści tysięcy, choć ustaloną kwotą było dwadzieścia. Jako że od nagrody Zakon zawsze odlicza połowę, to zabieramy ci dziesięć z ustalonej puli. Twoją działką jest w takim razie dwadzieścia tysięcy.
WWW Vessen skinął głową zachowując na twarzy grymas bez wyrazu.
WWW - Czy jestem potrzebny? – Zawiesił głos, obserwując mistrza – Jeżeli nie, to pozwolisz, że się oddalę.
WWW - Zaczekaj – rzucił Enathaniel – Mam do ciebie bardzo ważną sprawę.
WWW - O co chodzi?
WWW - Chodzi o kolejną misję… - Mistrz zmrużył oczy, dodając półszeptem – Bardzo ważną. Prawdopodobnie najważniejszą odkąd tutaj przybyłeś.
WWW Po plecach Vessena przebiegły dreszcze ekscytacji.
WWW - Najważniejszą? – powtórzył zaintrygowany, unosząc prawą brew do góry – Zamieniam się w słuch.
WWW Enathaniel zbliżył się do niego tak blisko, że czuł na swoim prawym policzku jego chłodny oddech.
WWW - Słyszałeś kiedyś o niejakim Skarrborze?
WWW - Pierwszy raz słyszę to imię.
WWW Mistrz uśmiechnął się, cofając o jeden krok i łącząc dłonie za plecami.
WWW - Też tak sądziłem. Niezwykle ważna, lecz pominięta przez historię postać, co nie znaczy, że zapomniana. Magowie i historycy bardzo się nim interesują, ale zwykli ludzie już nie, bo i po co, prawda?
WWW - Wyjaśnisz mi, kto to jest, i jaki ma związek z moją misją? – spytał Vessen, nie odrywając wzroku od Enathniela, który zaczął chodzić wokół niego. Nie lubił, gdy ktoś zaczynał owijać w bawełnę. Interesowały go trzy sprawy: Misja, cel i miejsce. Resztę można pominąć.
WWW - Skarrbor to ostatni Najwyższy Mag Najświętszego Imperium Dnia i Poranka – Wyjaśnił powoli mężczyzna, z którego twarzy nie schodził lekki uśmieszek - Według legend to on odpowiada za Kataklizm, który dziesięć tysięcy lat temu rozerwał ówczesny superkontynent, Riti’s i położył kres elfiej dominacji – Srebrnowłosy umilkł, kiwając głową do swoich myśli – Tak, interesująca postać. Jak doprowadził do Kataklizmu? Czemu? Czy komuś służył? Tego nie wiadomo. Wiadomo jednak, że był jednym z najpotężniejszych magów, jakich widział ten świat. Wiele z jego zaklęć wpisanych zostało do trzynastego, zakazanego kręgu magii.
WWW - Pewnie kolejny megaloman – prychnął Vessen pod nosem i spiął brwi – I co w związku z tym?
WWW - Pewna bardzo wpływowa osoba zaoferowała nie tylko bajeczną sumę złota, ale także możliwości poszerzenia wpływów Zakonu. Jako jeden z trzech mistrzów nie mogę przepuścić takiej okazji.
WWW - Ach, rozumiem – odrzekł Vessen zadziornie – Rywalizacja. Kto by pomyślał, że i mistrzowie walczą ze sobą o władzę wewnątrz Mrocznego Syndykatu.
WWW Naturalnie powiedział to z ironią. Wszyscy doskonale wiedzieli, że obecny Wielki Mistrz coraz bardziej oddalał się do bieżących spraw Zakonu, oddając swoim chorym magicznym eksperymentom. Tylko kwestią czasu było nim dojdzie do przewrotu i sporu o władzę zwierzchnią nad organizacją pomiędzy trzema mistrzami. Enathaniel, Inoaelm oraz Tonandil od dawna gromadzili swoich popleczników. On nie miał zamiaru brać w tym udziału. Wolał swoją pozycję wolnego strzelca, choć jeżeli zostałby przyparty do muru to…stanąłby chyba po stronie Enathaniela. Chyba.
WWW Enathaniel zwrócił swoją twarz w jego stronę, błysnąwszy chciwie oczami.
WWW - Taka jest natura ludzi, Vessenie. Ja z nią nie walczę. Akceptuję ją, bowiem wiem, że i tak nie wyjdę zwycięsko z tego konfliktu – Odwrócił głowę, a włosy zakryły mu twarz – Poza tym…Zakon potrzebuje zmian. Poświęciłem mu całe życie i nie pozwolę, aby ktoś inny zajął moje miejsce. Będę walczył aż do końca, by wyjść zwycięsko. Jeżeli przegram…cóż, tylko silniejszy ma rację. Jeśli okażę się słabszy zaakceptuję swoją porażkę.
WWW Nic nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad słowami mistrza. Gdyby był na miejscu Enathniela i Zakon byłby całym jego życiem, to zapewne też walczyłby o zrealizowanie swoich idei. Nie było nic złego w rywalizacji. Zresztą…na tym polegała ta branża. Wygrywał silniejszy, sprytniejszy i mądrzejszy. Tylko najlepszy z najlepszych mógł przewodzić Zakonowi. Naturalna selekcja, prawo natury – życie.
WWW - Nie interesują mnie twoje ambicje, mistrzu – odpowiedział zgodnie z prawdą, wzruszając obojętnie ramionami – Jeżeli będzie mi to pasować, możesz na mnie liczyć, ale jak na razie pozostaję przy swoim wolno strzelectwie.
WWW Enathaniel uśmiechnął się szeroko, ale chłopak dostrzegł w tym uśmiechu mroczny cień. Jak gdyby mężczyzna nałożył na swoją twarz fałszywą maskę.
WWW - Innej odpowiedzi się po tobie nie spodziewałem, Vessenie.
WWW Zapadła cisza.
WWW - Więc, co to za zadanie? – zapytał w końcu.
WWW - Będziesz musiał odnaleźć pierścień zawierający duszę Skarrbora – wyjawił Enathaniel, wyjmując zza kołnierza liścik, którzy rzucił ku niemu sprawnym ruchem. Pochwycił go, przyglądając mu się z uwagą. Nie miał żadnego glejtu, podpisu, nic – W kopercie masz wszystkie podstawowe dane. Informatorów, miejsce, gdzie powinieneś zacząć poszukiwania, podpowiedzi, nieco historii. Radzę się z niej dokształcić, może się przydać.
WWW Vessen schował kopertę do kieszeni.
WWW - A co ty mi możesz powiedzieć?
WWW Enathaniel wypuścił cicho powietrze, potrząsnąwszy głową udając rozbawienie.
WWW - Jak wspominałem będzie to prawdopodobnie najtrudniejsza misja zlecona Zakonowi od…odkąd sięgam pamięcią. Łatwiej byłoby ci zabić Cesarza Vincenta Pelagiusa i króla elfów Errandilasa w jednym miejscu niż zdobyć ten pierścień…tak sądzę.
WWW - Ponieważ?
WWW - Posłuchaj – rzekł z naciskiem mistrz, podchodząc do niego i kładąc mu na ramieniu dłoń – Pierścień wykonany jest z Abdyssu. Bardzo rzadkiego kryształu, który występuje tylko w Otchłani. To samo mówi, że przyjdzie ci zmierzyć się z różnymi potwornościami. Dolicz do tego pewnie grupki żądnych mocy czarnoksiężników, fanatycznych kapłanów chcący wyplenić zło, najemników innych władców i tak dalej. Ten pierścień jest jednym z najbardziej poszukiwanych magicznych reliktów tego świata, więc – Poklepał go po ramieniu, cofając dłoń – Przyda ci się duża, bardzo duża, porcja szczęścia.
WWW - Skoro misja jest aż tak trudna – powiedział, dając nacisk na ostatnie trzy słowa – To czemu wybrałeś mnie?
WWW Enathaniel uśmiechnął się, pstrykając palcami.
WWW - Jesteś pełen pychy, wiesz? Ale to dobrze. Chcesz wiedzieć czemu? Chcesz to usłyszeć? Dobrze. Wybrałem cię, ponieważ jesteś najlepszy. Zadowolony?
WWW Odpowiedział mistrzowi uśmiechem, zdejmując z głowy kaptur zasłaniający czerwone oczy, których tęczówki przypominały złotego węża pożerającego własny ogon.
WWW - To właśnie chciałem usłyszeć.
WWW Enathaniel w milczeniu skinął głową, wpatrując się przed siebie, gdy mijał go Vessen. Czekał aż kroki ucznia umilkną, a kiedy tak się stało, odgarnął teatralnie swoje srebrne włosy za ramię.
WWW - Możesz się pokazać – rzekł, kierując swoje spojrzenie w stronę jednej z kolumn, zza której wyłonił się z ciemności zamaskowany mężczyzna. Był niezwykle chudy i całe ciało zakrywała mu cienka czarna szata z narzuconym na głowę kapturem.
WWW - Interesujący młodzieniec – odezwał się nieznajomy lodowatym półszeptem – Zimny, niedostępny, pozbawiony emocji. Jego twarz przez całą rozmowę nie ujawniała żadnych uczuć. Kamienna maska fałszu…ile ma dokładnie lat?
WWW - Dwadzieścia cztery.
WWW Postać w czerni mruknęła, zerkając w stronę przejścia, w którym zniknął Vessen.
WWW - Młody…bardzo młody, szczeniak, a jednak jego serce zdaje się być skute lodową skorupą.
WWW - Można tak powiedzieć. Sam w końcu zabił swoją własną rodzinę.
WWW - Hmm? – Wydał z siebie nieznajomy głęboki odgłos zainteresowania, zaśmiawszy się cicho pod nosem – Podoba mi się. Szczególnie jego oczy. Dość niespotykane, nie uważasz, Enathnielu?
WWW - Tak – przyznał nie kryjąc swojej radości – To właśnie dlatego on nadaje się do tej misji najlepiej ze wszystkich. Tylko on… - Oblizał wargi - Posiadacz Boskich Oczu.
WWW - Boskich Oczu… – powtórzył głucho nieznajomy jak zahipnotyzowany - Znajdź pierścień. Przynieś go mojemu mistrzowi, a obiecuję, że nie tylko zdobędziesz władzę nad Zakonem, ale otworzy się przed tobą droga do zupełnie innych…możliwości.
WWW - Możesz być pewien. Vessen nie zawiedzie…na pewno.
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 12:23 przez Felik, łącznie zmieniany 4 razy.

2
okrągły(,) płaski kamień niebieskiej barwy, z wyrytą na powierzchni czarną runą
Za dużo cech tego kamienia. Mamy 3 cechy kształtu i 2 kolory: trochę sporawo jak na takie krótkie zdanie.
wymawiając magiczne hasło
Co jak co, ale "hasło" nijak kojarzy mi się z magią. W niej są inkantacje itp.
uniósł się nieznacznie do góry, zawisnąwszy na wprost
"zawisnąwszy" do wymiany. Nijak nie pasuje do zdań, pomiędzy którymi się znajduje. Może być przykładowo "i zawisł".
co go zresztą wielce nie smuciło
Tutaj troszkę inaczej z szykiem jeśli negujesz: "wielce smuciło", ale... w sumie najlepiej by było te "wielce" wyrzucić, albo przerobić na "mało smuciło" - negacja przez "nie" może czasem być kapryśna.
Szczerze powiedziawszy(,) wolał takie rozwiązanie.
Ucieszył się głos niczym dziecko
Szyk. Głos ucieszył się niczym dziecko - w gwoli ścisłości posiadacz głosu lub głos brzmiał jak rozradowany głos dziecięcy.
Zakon był tylko organizacją – pojęciem.
Kilka linijek, a "zakon" ściele się gęsto - niemiłe powtórzenie, nawet jeśli celowe.
Przeprosił natychmiast zleceniodawca dobrodusznym tonem
Koślawo jeśli chodzi o szyk wyszło Ci te zdanie. I "przeprosił" małą literą, bo tyczy się czegoś, co się wypowiada.
Trzydzieści tysięcy złotych monet
Radzę jednak poświęcić moment na wymyślenie nazwy dla monet. Wtedy świat staję się bardziej realny(chyba nie było w historii monety, która nie zawierałaby jakiegoś wzoru na siebie nabitego)
Kamień poblakł i opadł na jego dłoń, pękając w pół, a następnie obie połówki przemieniły się błyskawicznie w niebieski proszek.
"a następnie" jest do wymiany. Tak można opisywać rutynowe czynności człowieka, ale nie coś dynamicznego. Może "moment później" albo coś w tę stronę.
Wystawił dłoń przed urwisko, na którym stał, pozwalając, aby nocny wiatr zabrał pył, co też uczynił.
"przed urwisko" - tutaj nie jestem pewny, ale raczej "za".
Ostatni fragment zdania jest do wyrzucenia. Strasznie drobiazgowy i nadopisowy.
Dmuchnął gniewnie(,) jakby sprowokowany, rozwiewając pozostałość po magicznym przekaźniku myśli
Jeśli usuniesz tamten fragment, to zacznij te zdanie od "ten" i będzie piknie.
na widniejący w dole las pogrążony w mroku
Tutaj można by poinformować czytelnika, czy ten las zawsze jest w mroku, czy mrok jest tam teraz, bo zapadł zmrok.
Przed wybrzeżem rozpościerał się niczym gigantyczna ściana olbrzymi mur Ebonhearth
Znów szyk!
Przed wybrzeżem, niczym gigantyczna ściana rozpościerał się olbrzymi mur Ebonhearth
Musisz czytać swoje zdania na głos i zastanowić się, czy wszystkie wyrazy są na swoim miejscu, a jeśli są, to czy nie można ustawić ich lepiej;)
Składał się na cztery pierścienie ulokowane pomiędzy dwoma wzniesieniami, wzacniany grubymi baszty
"składał się z" - chyba, że miałeś coś innego na myśli - jeśli tak, to nie zrozumiałem i i tak musisz poprawić.
"grubymi basztami"
trzepotały(na nich) dumnie majestatyczne chorągwie
Albo zostawiasz "dumnie" albo "majestatyczne" - te dwa to za dużo na raz.
Wieczne Ebonhearth – Klejnot pośród
"klejnot" małą literą.
odwracając się do tyłu i zarzucając gwałtownie peleryną.
"odwrócił się do tyłu" to bardzo złe połączenie.
Czuł się w nich…mały. Słaby
Widzę, że lubisz wielokropki, ale wstawiasz je w niekoniecznie prawidłowych miejscach. Jeśli czytasz tekst na głos, to wielokropek będzie niedopowiedzeniem, urwanym zdaniem, ewentualnie chwilą wahania. Tutaj przeniósłbym go w miejsce kropki. I będą dwie pieczenie na jednym ogniu, bo zlikwidujesz jednowyrazowe zdanie.
Poza tym w zatłoczonych miejscach
Przecinki człowieku, przecinki. Jeśli masz zdanie podrzędne, to musisz je pooddzielać. Na pewno miałeś na polskim rysowanie takich "schodków" przy rozbiorze zdania - musisz je tak rozebrać w myślach i wiedzieć, która część jest główna, a które są poboczne.
Niestety, trzeba było wracać do siedziby Zakonu. Zdać raport…Oh, bogowie, Jak nienawidził tej papierkowej roboty.
Ważna rzecz!
Jeśli tworzysz świat i przedstawiasz go za pomocą narratora trzecioosobowego, to musisz pamiętać, że jest on obiektywny. Nie ma "ochów" i "achów". Nie powinien też trzymać strony żadnego z bohaterów(akurat ta reguła jest dosyć często łamana nawet w "klasykach"). Jeśli chodzi o uczucia i emocje, to dużo większy wachlarz możliwości jest w przypadku narracji pierwszoosobowej. Tutaj musisz pamiętać, żeby najpierw "wejść w bohatera" kilkoma słowami typu "w tym momencie czuł strach wynikający z bardzo silnej arachnofobii" itp. itd. etc.
Skierował się w dół wzgórza, idąc powoli polną drogą biegnącą przez środek gęstego lasu.
Prrr! Się zagalopowałeś znowu z zarzucaniem informacjami: dostałem wzgórze, pole i gęsty las, a to wszystko skondensowane w pigułkę krótkiego zdania.
Pod nogami chrobotała mu zalegająca na ziemi ściółka
I ty też się przez to pomyliłeś - idzie polną drogą, a nie lasem, wiec nie ma na ziemi ściółki.
dźwięki nocy: pohukiwanie sowy, szelest krzaków i wycie wilków
Do wycia i hukania nic nie mam, ale szelest krzaków? Czy krzaki w nocy zaczynają szeleścić same z siebie, bo...jest noc?
snuli heroiczne opowieści
Ludzie mogą być heroiczni, ale opowieści raczej niezbyt.
W wieku ośmiu lat, gdy odkrył w sobie magiczne moce, cała rodzina się od niego odwróciła.
Faktycznie, to nie jest traumatyczne dzieciństwo.
wszyscy go zdradzili i wbili nóż w plecy
Nie można potraktować milczenia w ten sposób - mamy wtedy do czynienia z postawą bierną, a wbić nóż w plecy jest aktywne-negatywne.
i pomagał – „odwiedzając” co noc w zimnej celi
Kolejne nietraumatyczne wspomnienia.
kiedy pewnej nocy biskup padł martwy na jego łóżku
Że na łóżku biskupim czy chłopca? Bo średnio udało mi się zrozumieć.
musiał się poddać próbie
"być poddany próbie" - próba została raczej stworzona przez kogoś z Zakonu i przezeń oceniana.
przez cienistą mackę
Czyli zbudowaną z cienia? Postaraj się ją bardziej opisać, bo póki co ani rzeź wioski, ani macka nie są wystarczająco opisane.
Ojciec, brat, dziadek
Przed dziadkiem jakieś "i/oraz" albo inny spójnik.
los zaś ich rozczłonkowane
Skąd tu się wzięło "zaś"? Zdecydowanie "a".
CDN.

Do tego momentu akcja rozwija się niemrawo, a fragment, który powinien być mocno rozwinięty, bo ukształtował psychikę bohatera, jest potraktowany zupełnie po macoszemu.
Opowiedz więcej i dokładniej o przebywaniu w świątyni(możesz zrobić podrozdział z narracją pierwszoosobową, w której opiszesz świętobliwy dzień i "biskupią noc".
Podobnie można z wioską(fragmenty przecięte jego dalszymi rozmyślaniami współczesnymi, lub na przykład rozmową z kimś, kto te rozmyślania przerwał)

Jest tu mniej błędów niż w bitwie w przestworzach(przepraszam jeśli pomyliłem tytuł), ale dalej jest ich dużo. Niestety są nawet literówki, które z pewnością podkreśla na czerwono word- to nie jest ozdobny szlaczek tylko błąd: popraw go!

Więcej uwag będę miał po lekturze całego tekstu(prawdopodobnie w niedzielę dokończę;))

3
Felik pisze:Okazało się, że ktoś zażyczył sobie śmierci starego kapłana, a wykonawcą tej woli okazał się być członek Zakonu – jego przyszły mistrz, wtedy zajmujący się jeszcze pracą w terenie.
Enathaniel odkrył w nim umiejętności magiczne i postanowił, że przyjmie do Zakonu.
Najpierw piszesz o Enathanielu jako o zwykłym członku Zakonu, który wykonuje zlecenia i pracuje w terenie, a potem stwierdzasz, że on zadecydował o przyjęciu bohatera do Zakonu. Trochę nierealne - takie decyzje podejmują wyżej postawieni - a oni raczej nie brudzą sobie rąk. Enathaniel mógł się co najwyżej za bohaterem wstawić. Później co prawda opisujesz, że Enathaniel ma duże wpływy. Nie wiadomo jednak, kiedy je zdobył i czy stało się to przed czy po przyjęciu Vessena.
Felik pisze:Pierścień wykonany jest z Abdyssu. Bardzo rzadkiego kryształu, który występuje tylko w Otchłani.
abdyssu - nazwa minerału z małej litery.
Felik pisze:Położył dłoń na specjalnie wyrzeźbionej wnęce, wyszeptawszy magiczne hasło:
WWW - Gdy zapada mrok otwiera się droga.
WWW Czerwone oczodoły środkowej czaszki błysnęły złowrogim blaskiem.
WWW- Witaaajjj braaacieee www dooomuuu – odpowiedział mu odległym echem tajemniczy głos, a wrota zajęczały głucho, przepuszczając go do środka.
Nie kupuję tych gadających wrót. Nie wiem jaki miałeś cel w ich stworzeniu ale tutaj wyglądają kiczowato. Na co komu pohukujące wrota w jaskini ukrytej pod wodospadem?

4
To ja może najpierw zacznę od końca :)
szemeto

Abdyss to nazwa własna, a takie piszemy z dużej.

Co do Enathaniela to jest to tak jak napisałeś tutaj:
. Enathaniel mógł się co najwyżej za bohaterem wstawić. Później co prawda opisujesz, że Enathaniel ma duże wpływy. Nie wiadomo jednak, kiedy je zdobył i czy stało się to przed czy po przyjęciu Vessena.
Stało się to naturalnie później po osiągnięciu przez Ennathaniela tytułu mistrza w czasie nieokreślonym.

Co do drzwi to już obiektywne zdanie i nie będę się spierał :>


zaqr
O, dziękuję ponownie za twój wysiłek :) Doceniam to. Spodobał mi się twój pomysł stworzenia dwóch podrozdziałów z retrospekcjami w I os. - nocka z biskupem i rzeź w wiosce. Rzeczywiście mogłoby to urozmaicić cały fragment. Tylko jak to oddzielić od całości? Dać nowy akapit i zacząć pisać normalnie w I osobie poprzedzając to czymś w tylu "zagłębił się we wspomnieniach tamtej nocy/dnia/ etc."

5
Felik pisze:Abdyss to nazwa własna, a takie piszemy z dużej.
Skoro tak to czemu piszesz:
Felik pisze:Pierścień wykonany jest z Abdyssu. Bardzo rzadkiego kryształu, który występuje tylko w Otchłani.
Wyraźnie zaznaczasz, że abdyss to materiał z jakiego wykonano pierścień, rodzaj kryształu. Coś jak diament albo kwarc. Nazwa własna to np. diament Koh-i-noor.

6
Hmm, ale to jest kryształ fantastyczny. Nieistniejący w naszym świecie. Zmyślony twór. Takie chyba pisze się z dużej. Choć przyznaję, w zasadach pisania nazw własnych nie znalazłem wzmianki o surowcach/minerałach. Jeżeli byłbyś taki miły mógłbyś wyjaśnić? :)
Pozdrawiam, Felik

8
No proszę. Człowiek uczy się całe życie. Dzięki. Na przyszłość będę pamiętał, a przynajmniej się starał :)
Pozdrawiam, Felik

9
Tylko jak to oddzielić od całości? Dać nowy akapit i zacząć pisać normalnie w I osobie poprzedzając to czymś w tylu "zagłębił się we wspomnieniach tamtej nocy/dnia/ etc."
Możesz też na przykład skierować wzrok bohatera na coś, co przypomni mu o tych wydarzeniach.
Takie chyba pisze się z dużej
Zdecydowanie małą literą - czy fantastyczny czy realny to wciąż minerał taki jak diament, rubin czy szafir.
wysokiego wodospadu ukrytego pomiędzy potężnymi sosnami i wysoką trawą, przed którym znajdowało się niewielkie jeziorko
Powtórzenie "wysoki". A trawa musiała by być baardzo wyrośnięta, żeby wodospad ukryć. Podkreślone - powinno odnosić się do wodospadu, a tutaj odnosiłoby się do trawy, bo to ona jest ostatnim podmiotem.
Wszedł do niej używając prostego zaklęcia chodzenia po wodzie i wytwarzając wokół siebie czarną strefę chroniącą przed czynnikami zewnętrznymi – specyficzną odmianę magicznej bariery.
Znów namotałeś z szykiem. To co jest po myślniku niech znajdzie się wcześniej - zamiast tego, ze jest to proste zaklęcie.
Stanął przed wrotami z czarnego kamienia, których powierzchnię zdobiły wystające czaszki i piszczele.
Tutaj też podmiot się zagubił - ostatni był kamień, więc "którego powierzchnię" - jest to szczęście, że powierzchnia kamienia też może być zdobiona;)
wypełniała krwista ciecz, o dziwo nie wypływając na przekór prawom natury
Zdanie a'la ciapente: jeśli ciecz to "niewypływająca", "która nie wypływała", bez "o dziwo"(pamiętaj, ze to narrator 3osobowy), a "na przekór prawom natury" powinno znaleźć się wcześniej.
- krwista ciecz, która na przekór prawom natury z nich nie wypływała - zdanie mogłoby przykładowo wyglądać tak.
Położył dłoń na specjalnie wyrzeźbionej wnęce, wyszeptawszy magiczne hasło:
Musisz uważać. Zapewne chcesz stylizować narrację i stąd wynikają błędy.
Jeśli używasz czasowników zakończonych na -wszy, to musisz pamiętać o tym, że czynność ta będzie wykonywana równocześnie z inną - będzie nią "przecięta"(uśmiechnął się złośliwie, cisnąwszy mordercze zaklęcie) - u Ciebie niby wyszło, ale jednak "-wszy" trwa dłużej od "normalnego" czasownika.
Przekładając z mojego na ludzkie: Najpierw kładzie dłoń, a później szepce - "wyszeptał zaklęcie, położywszy dłoń na wnęce"
Dlaczego? Bo "-wszy" moga być poprzedzone takimi wyrazami nak "uprzednio", "najpierw" itp.
No i "wyszepnąwszy";)
Witaaajjj braaacieee www dooomuuu
Mnie taki zapis bardziej pasuje do pijaka niż do tajemniczych wrót.
Pamiętał, kiedy(,) pięć lat temu(,) utworzyli tę kryjówkę
pełną wody, grzybów…oraz ożywieńców
Mam dla Ciebie radę(tymczasową) - postaraj się pisać bez wielokropków, bo stawiasz je bardzo gęsto, zazwyczaj są tam niepotrzebne, a nawet przeszkadzają.
Tutaj tekst skorzystałby na usunięciu, bo wtedy wypełnienie groty ożywieńcami byłoby tak zwyczajne jak wypełnienie jej wodą - w ten sposób ukazujesz, ze jest to świat fantasy bez zbędnego mieszania i rzucania zaklęciami i minotaurami w oczy czytelnika.
No i nijak ma się on(wielokropek) do narracji trzecioosobowej.
żywcem wyjęta z jednego z pałaców
Czy serio ten "jeden z" jest taki ważny? Nie jest. Dlaczego? Bo jest to uszczegółowienie, a później dajesz ogólnik "pałac"(no i masz powtórzenie "z", które brzydko wygląda) - inaczej ma się sprawa jeśli nie będzie to zwyczajny pałac, ale na przykład pałac elfi, cesarski czy urgotycki.
Rozwidlał się w dwie strony, a każda z nich prowadziła do głównego holu
Gdyby rozwidlał się w dwa tunele/korytarzyki/przejścia, to byłoby okej, ale "strony" nie mogą prowadzić do czegoś.
prowadzące w dół do głębokich korytarzy
"w dół" do usunięcia - jeśli coś jest głębokie, to znaczy, że w dół samo w sobie;)
korytarzy, w których mieściły się takie miejsca jak
Czyli sala tortur znajdowała się na korytarzu? Raczej z tego korytarza można było wejść do pomieszczenia, w którym znajdowała się sala tortur - u Ciebie wynika inaczej.
Na najniższym poziomie(,) w niewielkiej salce stał magiczny portal, dzięki czemu w każdej chwili mogli przejść z jednej bazy do drugiej nie zważając na dzielące ich odległości
1. Można "przejść przez portal", ale jeśli chodzi o jego funkcję, to raczej bardziej stosownym czasownikiem będzie "przenieść się z jednej bazy do drugiej(za pomocą portalu)"
2. I tu jest ważna sprawa. Takie portale są zbyt nierealne w świecie magii - przenoszenie ludzi zawsze będzie wiązało się z użyciem potężnej mocy, a ustalenie stałego portalu takiej samej mocy do kwadratu, o ile nie większej. Co jest więc nie tak? To zbyt potężna zabawka, jej istnienie można ewentualnie wytłumaczyć działaniem "starożytnych ras", ale wtedy portale te znajdować się będą na terenach przez nie zajmowanych. Wyobraź sobie ustawienie dwóch portali: jednego w środku stolicy imperium, a drugiego na obrzeżach miasta - wkracza wroga armia i w kilka chwil jest w centrum.
Pamiętaj, żeby nie tworzyć "artefaktów" nazbyt potężnych, bo jest to a-nierealne, b-oklepane, c-(co idzie w parze z b) nudne.
Odwrócił się, dostrzegając wysokiego, szczupłego mężczyznę o czarnych włosach okalających policzki
Z Twojego opisu wynika, że najpierw zauważył mężczyznę, a później się odwrócił. Byłoby to możliwe, gdybyś dodał, ze zauważył "kątem oka" lub w jakimś lustrze etc.
i pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu…no, nie licząc tego cynicznego uśmieszku.
Ehh. Znów te kropki. Ale poza nimi - jeśli ma jakiś wyraz twarzy, to nie opisuj, że twarz nie ma wyrazu. Możesz za to powiedzieć, że ten cyniczny uśmieszek zawsze gościł na jego twarzy, nie schodził z niej, miał dożywotni karnet na przebywanie w tamtym rejonie itp itd.
Mężczyzna, a ściślej rzecz ujmując chłopak
Później mówisz, że ma siedemnaście lat - tak więc młodzieniec.
Ze wszystkich członków Zakonu jego nie lubił najbardziej
Tutaj stworzyłeś niby poprawne zdanie, ale wydźwięk jest niepoprawny. Wynika z niego bowiem, że nie lubi on(Twój bohater) wszystkich członków Zakonu, a smarka najbardziej. Ogólnie staraj się unikać przeczeń stopnia najwyższego przez "nie", bo rzadko wypada to, na początku, dobrze.
Młodzieńcza buta? Czy też czysty sadyzm?
Zlej to w jedno pytanie.
Kolejna sprawa - czy Twój bohater, jako starszy stażem w Zakonie, nie mógłby zakazać mu pastwienia się nad szlachcicem?
No i możesz tutaj dać "przebłysk"(króciuteńki) - przedstawiony z perspektywy bohatera. Żeby nie było drastycznie, to niech na przykład stoi przed pomieszczeniem, w którym odbywają się tortury i tylko słyszy i dopasowuje jęki do kolejnych tortur.
Odwrócił się w stronę rozmówcy całym ciałem
Niepojęte są dla mnie w tym momencie intencje autora.
stał przez chwilę zdezorientowany, ale szybko pozbył się tego uczucia machnąwszy dłonią
Czyli jeśli nie będę wiedział co robić i co się dzieje, to machnę ręką(bo ręką się macha, a nie samą dłonią) i będę wiedział? Raczej uczucie przeszło, a on machnął tak o, bo tak się robi.
chował swoje ręce w szerokich rękawach, wyglądając niczym mnich z jednej ze świątyń
Chowa dłonie, a nie całe ręce. I znów sytuacja jak z salą pałacu, czyli bez "z jednej" albo jakieś jeszcze określenie do świątyni.
przypominał w pełni sił trzydziestoletniego mężczyznę
"w pełni sił" na sam koniec.
i czystych, błękitnych oczach
No co jak co, ale oczy ciężko ubrudzić.
W żadnym wypadku nie przypominał staruszka z siwą brodą.
A czy w realnym świecie sześćdziesięcioletni człowiek jest staruszkiem z siwą brodą? Zgodziłbym się przy osiemdziesięciu, ewentualnie późnych siedemdziesięciu(chociaż niektórzy trzymają się krzepko po dziewięćdziesiątce).
Powinien znać swoje miejsce – prychnął pod nosem
Wcześniej opisujesz "staruszka", więc "prychnął pod nosem" też odnosiłoby się do niego.
odsłaniając swoje białe zęby.
A mógł odsłonić cudze zęby podczas śmiechu?
Mistrz przez moment wpatrywał się w niego badawczym wzrokiem, a gdy odwzajemnił to spojrzenie, Enathaniel machnął tylko dłonią
Bez imienia mistrza, będzie wiadomo, że on macha
CDN.(chyba Twoje teksty mają u mnie zaklepane po trzy wizyty;))

Akcja dalej się rozkręca, powoli sunie. Dla niewprawnego obserwatora się nie porusza. I następuje nibyprzełom - kilkudziesięciosekundowa wymiana zdań.
Jeśli opisujesz coś, to staraj się wyszczególnić elementy ważne i nieważne - pierwsze opisz szczegółowo, drugie trochę odpuść.
Pamiętaj też, że nie musisz opisać całego pomieszczenia/kryjówki za jednym zamachem. Przecież może by forma: pierwsze wrażenie dla obcego, przerwa na inny element(PNIE), bohater musi odwiedzić salę tortur - opis gdzie się znajduje i co jest obok, PNIE, opis jadalni, bo bohater akurat tam je... - możesz zrobić tak, jeśli wiesz, że część akcji będzie działa się akurat tam i nie zanudzisz przy okazji czytelnika dokładnym opisem stokrotki zwyczajnej, która zasiana została przez słowika niebieskobrzuchego itd., a opisujesz ją, bo bohater w czwartej scenie piątej książki ją zerwie.
Jeszcze tu wrócę;)

[ Dodano: Wto 29 Maj, 2012 ]
skinął głową zachowując na twarzy grymas bez wyrazu
Grymas bez wyrazu? Grymas to już jest jakiś wyraz twarzy przecież.
O co chodzi?
WWW - Chodzi o kolejną misję
Strasznie sztucznie wypadła ta odpowiedź Mistrza.
Bardzo ważną. Prawdopodobnie najważniejszą odkąd tutaj przybyłeś.
WWW Po plecach Vessena przebiegły dreszcze ekscytacji.
WWW - Najważniejszą?
Tutaj to w ogólne nie będę mówił o sztuczności. Może zamiast określeń ważna/najważniejsza, użyj czegoś bardziej pod "trudną", bo przecież dla Zakonu misje byłyby ważne tylko w przypadku gdyby on sam bł zleceniodawcą. Jeśli zlecenia przyjmuje to mogą być tylko bardziej lub mniej dochodowe w zależności od skomplikowania.
unosząc prawą brew do góry
Skoro uniósł to wiadomo, ze do góry.
jego chłodny oddech
Jest to totalnie niemożliwe, jeśli Mistrz jest człowiekiem czy też istotą, która posiada płuca i ma temperaturę wyższą od otoczenia.
cofając o jeden krok
"o krok" - tak samo jak mówisz "miał nóż i widelec", a nie "miał jeden nóż i jeden widelec" - liczbę pojedynczą oznajmiasz przez odmianę rzeczownika, wiec liczebnika tam nie musisz dawać.
Misja, cel i miejsce
Hmm zdaje mi się czy misja składa się z celu i miejsca?
Wyjaśnił powoli mężczyzna, z którego twarzy nie schodził lekki uśmieszek
Chciałeś uniknąć kolejnego słowa Mistrz zapewne, ale wyszło jeszcze gorzej. Twoja obecna konstrukcja zdania "z którego twarzy" zdaje się wskazywać raczej na czynność dłuższą niż kilka sekund wypowiadania tych słów(jakby lekki uśmieszek miał cały czas na twarzy - nawet poza rozmową).
I tak: "mężczyzna" do wyrzutu - można się domyślić bez problemu kto wypowiada te słowa. "z którego twarzy" zamień na "a z jego twarzy" i będzie grała gitara.
Jak doprowadził do Kataklizmu? Czemu?
Jeśli chodzi o pojedynczo występujący wyraz pytający, to polecam zamianę na "dlaczego" - brzmi lepiej, tym bardziej z ust starego Mistrza.
Wiele z jego zaklęć wpisanych zostało do trzynastego, zakazanego kręgu magii
Krąg magii bardziej kojarzy się z czymś w rodzaju działu w bibliotece - nie można tam nic wpisać, ale można tam coś umieścić.
nie tylko bajeczną sumę złota
"złota" do wyrzucenia - nie musisz wszystkiego opisywać słowo w słowo, niektóre skróty myślowe nawet powinny być stosowane przy pisaniu, żeby nie męczyć czytelników.
Tylko kwestią czasu było nim dojdzie do przewrotu i sporu o władzę zwierzchnią nad organizacją pomiędzy trzema mistrzami
Proponowałbym przenieść to trochę bardziej w środek zdania - ten zwrot ciężko użyć na początku zdania tak, aby brzmiał "poprawnie"
Przewrót i spór o władzę(można dodać, że militarny czy też jawny) nad organizacją między trzema mistrzami był tylko kwestią czasu.
jeżeli zostałby przyparty do muru to…stanąłby chyba po stronie Enathaniela
Bez wielokropka - wątpliwość ujawnia w kolejnym zdaniu.
Będę walczył aż do końca, by wyjść zwycięsko. Jeżeli przegram…
"by wyjść z tego zwycięsko"/"by zwyciężyć"
Skoro ma walczyć do końca, to dlaczego mówi o przegranej?

***
wyjawił Enathaniel, wyjmując zza kołnierza liścik, którzy rzucił ku niemu sprawnym ruchem.(Tutaj imię Twojego bohatera) Pochwycił go, przyglądając mu się z uwagą
Bardzo ważna rzecz!
Wiem, że to już mówiłem, ale nie zaszkodzi powiedzieć dwa razy.
Musisz uważać na podmioty - nie zawsze mówisz o swoim głównym bohaterze. Musisz sygnalizować, że to on wykonał jakąś czynność, a nie na przykład różowy kucyk.
Z tych zdań, które cytuję, wynika że: Mistrz wyjmuje list, rzuca go, a później łapie i przypatruje mu się z uwagą - bezsens. Dlaczego tak wyszło? Ano dlatego, że zapomniałeś o przeniesieniu akcji na właściwego bohatera. Póki nie wstawisz określenia dotyczącego Twojego głównego bohatera, czy też jego imienia itp to wykonawcą czynności będzie ten, który jako ostatni pojawił się w tekście.

***
miejsce, gdzie powinieneś zacząć poszukiwania
"miejsce, w którym"
Pierścień wykonany jest z Abdyssu. Bardzo rzadkiego kryształu, który występuje tylko w Otchłani
Okej, materiał jest z Otchłani, ale sam pierścień znajduje się już na "ziemi", więc ten argument do mnie nie przemawia.
Dolicz do tego pewnie grupki żądnych mocy
"pewnie" do wyrzutu.
kaptur zasłaniający czerwone oczy, których tęczówki przypominały złotego węża pożerającego własny ogon
To oczy czerwone czy złote? Przyjęło się, że gdy mówimy "niebieskie oczy" to mamy na myśli tęczówkę. Ty zmieniłeś kolor białek, więc musisz ująć to jakoś inaczej.
zza której wyłonił się z ciemności zamaskowany mężczyzna
"z ciemności" do wyrzucenia - wystarczy, ze stał za słupem.
Był niezwykle chudy i całe ciało zakrywała mu cienka(,) czarna szata z narzuconym na głowę kapturem.
Kolejne zdanie - rzeź. Nie wiem dlaczego połączyłeś części zdania przez "i", przecież jedno nie łączy się z drugim w taki sposób, żeby je zastosować.
Jeśli całe ciało to łącznie z głową, twarzą itd.
Końcówka ma zły szyk: "szata z kapturem, który teraz był narzucony na głowę"
Posiadacz Boskich Oczu.
No niee, teraz przesadziłeś - nie dość, że najlepszy z najlepszych, czarodziej skrytobójca i takie bzdety to jeszcze dodałeś mu jakieś superoczy. Uwierz, czytelnicy nie chcą mieć do czynienia z herosem, którego nic nie powstrzyma, od samego początku książki. Bohater musi urosnąć ze zwykłego szaraczka do osoby wpływowej, mającej znaczenie na świecie - jest to wtedy bardziej realne przez co bardziej się podoba.
Postaraj się jakoś te oczy wyciąć z tekstu.


Po tym tekście pierwsze co chcę powiedzieć to:
Przestań rzucać wielokropkami na lewo i prawo - to strasznie irytuje. Postaraj się je ograniczyć.
Po drugie primo: rozwijaj tekst - ważne elementy są u Ciebie przycięte do granic możliwości. Niech na przykład rozmowa o Bardzo Ważnej Misji ma miejsce w jakimś biurze Mistrza, a nie na korytarzu. Niech posiedzą i na spokojnie porozmawiają. Podobnie z opisami - niektórych jest za dużo, bo chcesz opisać coś wielkiego za jednym zamachem, a za drugim razem nie mówisz prawie nic(np o nieznajomym)
Trzecie: Uważaj na ten podmiot, bo gubisz go i błądzisz we własnych zdaniach.

Z pewnością zasługuje na plus to, że piszesz dużo i widać, ze masz jakiś konkretny pomysł na fabułę i świat, jednak pamiętaj, że zanim zaczniesz biegać musisz nauczyć się prawidłowo chodzić - możesz pisać długie teksty, ale miej świadomość tego, że za rok(a raczej krócej), kiedy znów je przeczytasz, odkryjesz, że zmieniłbyś wszystko, a błędy będziesz wyłapywał gdzie się da.
Proponuję Ci Stworzenie czegoś mniejszego: niech ma objętość wrzuconego tu fragmentu, ale będzie zamkniętą całością. Wtedy zobaczysz jak ciężko umieścić w dobrym momencie punkt kulminacyjny i we właściwy sposób tekst zakończyć.

Jeszcze kilka słów do Twojej historii: pomysł jest fajny ale ma dwa duże ale:
-Wszechpotężny Magiczny Niszczący Wszystko i Będący Obiektem Pożądania Wszystkich Pierścień
-Super Hiper Boskie Patrzałki

Unikaj czegoś takiego, bo to bardziej kojarzy się z jakąś grą, gdzie po zdobyciu odpowiedniego poziomu i uzbieraniu odpowiednich "narzędzi zagłady" wystarczy, że jesteś, a potwory same się zabijają.

PS. mógłby ktoś połączyć te posty? Dzięki;)




Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony pt 06 lip 2012, 18:43 przez Zaqr, łącznie zmieniany 1 raz.

10
Felik pisze:- Bardzo dobrze – Ucieszył się głos niczym dziecko i dało się w nim słyszeć wyraźną ulgę KROPKA– Widać wasz Zakon jest wart swojej opinii.
Głos się ucieszył, czy człowiek nim mówiący. Zawsze się o ten zwrot czepiam. Moja fobia?
- Ucieszył się - mała litera.
Felik pisze:- Oh, naturalnie, nie chciałem pana urazić – Przeprosił natychmiast zleceniodawca dobrodusznym tonem – Trzydzieści tysięcy złotych monet zostanie przesłanych do ustalonego miejsca.
WWW - Trzydzieści? – powtórzył powoli, wyczuwając haczyk – Umawialiśmy się na dwadzieścia.
No sam się przyjrzyj, jak różnie zapisujesz.
- przeprosił natychmiast zleceniodawca dobrodusznym tonem. -
- powtórzył powoli, wyczuwając haczyk. -
Felik pisze:- Misja? – Rozległ się w jego głowie cichy męski głos, należący do zleceniodawcy.
szyk - w jego głowie rozległ się...
Felik pisze:Wystawił dłoń przed urwisko, na którym stał, pozwalając, aby nocny wiatr zabrał pył, co też uczynił. Dmuchnął gniewnie jakby sprowokowany, rozwiewając pozostałość po magicznym przekaźniku myśli.
Jak dla mnie, to za bardzo spersonifikowałeś ten wiatr. Zachował się celowo i rozumnie.
Felik pisze:Vessen spojrzał na widniejący w dole las pogrążony w mroku.
Vessen spojrzał w dół na pogrążony w mroku las.
Może być?
Felik pisze:Przed wybrzeżem rozpościerał się niczym gigantyczna ściana olbrzymi mur Ebonhearth. Składał się na cztery pierścienie ulokowane pomiędzy dwoma wzniesieniami, wzacniany grubymi baszty, dziesiątkami strażnic i wysokimi, strzelistymi wieżami.
przed wybrzeżem - czyli gdzie?
"niczym gigantyczna ściana olbrzymi mur" mur=ściana;
wzacniany grubymi baszty, dziesiątkami strażnic i wysokimi, strzelistymi wieżami. - to jakby cd zdania pierwszego;
grubymi baszty - forma archaiczna, basztami;
Felik pisze:Wędrówkę do kryjówki spędził na rozmyślaniu – kiedy to się wszystko zaczęło? Kiedy zaczął mordować za pieniądze? Kiedy życie ludzkie straciło dla niego jakiekolwiek znaczenie? Przecież nie miał jakiegoś traumatycznego dzieciństwa. Wychował się na wsi. /.../ A rodzice nawet nie chcieli go przytulić…okazać odrobinki miłości. Dziadkowie przestali opowiadać historie…wszyscy go zdradzili i wbili nóż w plecy.
Rozumiem, że powyższy fragment w całości (oczywiście) powstał po to, by zaprezentować przeszłość bohatera i drogę do fachu. Ale czy on musi być taki nachalny? Zabił, zdał relację, zarobił premię i wędruje sobie lasem przy wtórze wycia wilków. Sztucznym wydaje mi się rozważanie o dalekiej przeszłości akurat w tym momencie. I ten biskup dobierający się do chłopca. To już śmierdzi kalką.
Felik pisze: Enathaniel odkrył w nim umiejętności magiczne i postanowił, że przyjmie do Zakonu.
Wcześniej piszesz, że już wiedział o swoich zdolnościach. Musiał je ukrywać, że Enathaniel je odkrył?
Felik pisze:Plus zyskał coś na wzór domu – Zakon…jednak. To wciąż nie było to, czego chciał. Sam dokładnie nie wiedział konkretnie czego chciał, ale nie tego…czegoś innego. Miejsca, do którego mógłby należeć będąc sobą. Nie Vessenem z Zakonu, ale tym z wioski. Tym pierwszym. Jednak…czy wciąż pamiętał jak nim być?
Idea używania wielokropków w takiej ilości jest dla mnie niezrozumiała.
Felik pisze:Był jednak jeden warunek – musiał się poddać próbie. Próbie, która wymazałaby jego przeszłość i odcięła od dawnego „ja”, dając narodziny zupełnie czystej, niezapisanej karty.
Wyrażenie o karcie wydaje mi się jakieś bardzo niezręczne.
Felik pisze: Nawet nie zauważył, kiedy dotarł do celu – wysokiego wodospadu ukrytego pomiędzy potężnymi sosnami i wysoką trawą, przed którym znajdowało się niewielkie jeziorko
Jak można ukryć wodospad w sosnach i trawie? Odwróć kolejność opisu. Najpierw przez wysoką trawę i sosny dotarł do jeziorka, potem zobaczył wodospad. Najpierw może go usłyszeć. Spróbuj to napisać na kilka sposobów.
Felik pisze:w których mieściły się takie miejsca jak: sala tortur, więzienie, arena oraz laboratorium alchemiczne.
Nieładne to wyliczenie. Pokombinuj jakby wymienić te miejsca bez podkreślenia.
Felik pisze:Wątpię, abyś sobie tutaj stał za kolumną, bo nie masz nic lepszego do roboty.
Stoisz tu, bo nie masz nic lepszego do roboty?
Felik pisze:Twoja odpowiedź uświadamia mnie, że się udało, brawo
uświadamia mi
odpowiedź dowodzi, że się udało
Felik pisze:opasanej złotym pasem.
Felik pisze: a w rzeczywistości przypominał w pełni sił trzydziestoletniego mężczyznę.
szyk - przypominał trzydziestoletniego mężczyznę w pełni sił
Felik pisze: - Powinien znać swoje miejsce – prychnął pod nosem, krzyżując ręce na piersi KROPKA – Dobrze byłoby wysłać go na jakąś misję. Najlepiej na drugi koniec Imperium.
Kto prychnął? Mowa była w panu E., a z cd. wynika, że jednak powiedział to pan V. Jeśli zmieniasz podmiot, daj znać czytelnikowi. Dopisz imię, jakieś określenie, żeby było wiadomo.
Felik pisze:W Vessen skinął głową zachowując na twarzy grymas bez wyrazu.
Grymas bez wyrazu? Nie ma czegoś takiego. Grymas to wykrzywienie twarzy. Z bólu, nienawiści, żalu, rozpaczy. Wyraża coś. Musi wyrażać.
Felik pisze:W kopercie masz wszystkie podstawowe dane. Informatorów, miejsce, gdzie powinieneś zacząć poszukiwania, podpowiedzi, nieco historii. Radzę się z niej dokształcić, może się przydać.
Te koperty z super tajnymi danymi. Całkiem jak z filmów szpiegowskich. Magia, kamienie przekazujące myśli i rozpadające się po przekazaniu wiadomości, a do tego koperty, które ktoś może zwędzić? Możesz wymyślić jakiś inny sposób przekazywania informacji?
Wierzę, że możesz.

Masz kłopoty z szykiem wyrazów w zdaniu. Przykład:
Felik pisze:rzekł z naciskiem mistrz, podchodząc do niego i kładąc mu na ramieniu dłoń
Felik pisze:odgarnął teatralnie swoje srebrne włosy za ramię.
Zdarza się, że bohater robi dziwne rzeczy. Przykład:
Felik pisze:prychnął Vessen pod nosem i spiął brwi
Felik pisze:Poklepał go po ramieniu, cofając dłoń
Nie wiem, czy mi się podobało. Walcz. Masz pomysły, masz chęci, czyli wszystko czego potrzeba. Walcz.

:)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”