WWW Namyrus znajdując się na mostku dowodzenia okrętu podniebnego „Furia Magii” stał przed wielką szybą, obserwując śnieżnobiałe chmury, przez które przebijał się dziób jednostki. Przypominało to pływanie po wodzie, tylko że zamiast wody pływali w powietrzu, a zamiast fal mieli chmury. Miało to swoje dobre strony. Okręt nie bujał się jak na otwartym morzu, a jeżeli zapomni się o fakcie, że znajduje się kilkaset metrów nad ziemią, można byłoby poczuć się jak na lądzie. Oczywiście do czasu, kiedy okręt nie zostanie uszkodzony i nie zacznie spadać w dół…
WWW - Nie mamy szans – Usłyszał czarodziej głos Cesarza, który siedział za jego plecami na ozdobnym tronie w asyście dwóch gwardzistów – Naprawdę wierzysz Namyrusie, że wygramy? Widziałeś przecież elfie okręty. To fortece w porównaniu do naszych.
WWW Starzec westchnął spuszczając głowę. Niestety było jak mówił Vincent, ale czemu się dziwić? W końcu Podniebne Okręty były wynalazkiem elfów. Jakimż byli głupcami ufając Errandilasowi, że dotrzyma warunków traktatu i nie będzie wykorzystywać technologii Podniebnych Okrętów do wojny. Tymczasem elfi król wodził ich za nos przez ten cały czas fałszywymi zapewnieniami, budując po drugiej stronie swego królestwa armadę latających fortec. Uciekając przed gniewem Errandilasa z Laszlarum dane było mu zobaczyć flagową jednostkę elfiego króla – Płomień Zemsty.
WWW Wciąż nie mógł uwierzyć, że coś takiego w ogóle było możliwe do zbudowania. Okręt przypominał dwie odwrócone do góry nogami piramidy, które stykały się swymi czubkami, tworząc złociste kłębowisko magii. Dookoła tego wszystkiego unosiło się dwanaście wysokich na sto metrów i szerokich na pięćdziesiąt czarnych obelisków złączonych marmurowym mostem. Nigdy nie zapomni widoku, kiedy Płomień Zemsty zniszczył za jednym strzałem całą flotę generała Adrikosa. Ten ogłuszający huk, od którego ugięły się drzewa w całej okolicy wciąż brzmiał mu w uszach ilekroć o tym pomyslał. Dwanaście obelisków rozszczepiło ujawniając swoje magiczne rdzenie, a obie piramidy uderzyły o siebie szczytami, posyłając w stronę wody promień niszczycielskiej energii. Chociaż oddalony był wtedy kilkanaście kilometrów od morza, to widział błysk i słup wody pod same niebiosa, a następnie pożogę płomieni.
WWW Nikt nie przeżył.
WWW - Wygramy, jeżeli powiedzie się plan twojego syna, wasza cesarska wysokość.
WWW Vincent złączył dłonie, które drżały mu jak u paralityka.
WWW - Ale jeśli Gilbert zawiedzie. Jeśli nie wyłączy Kryształów Harmonii w Złotej Piramidzie z Laszlarum. Mamy cień szansy na zwycięstwo?
WWW Namyrus zerknął przez szybę na niebieski kryształ wystający ze środka pokładu. Magia go wypełniająca napędzała okręt i zasilała wszystkie wieżyczki. Furia Magii miała dużą siłę ognia oraz całkiem silne bariery ochronne, ale w porównaniu do Płomienia Zemsty….Może udałoby im się przetrwać z trzy strzały, lecz reszta? Fala uderzeniowa straciłaby większość ich okolicznych jednostek.
WWW - Żadnych – Odparł półszeptem – Żadnych, wasza cesarska mość.
WWW Wiedział, że ich rozmowie przysłuchują się wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu. Jednak… i tak nie miał po co kłamać. Plan zakładał sukces Gilberta. Jeżeli nie…cóż, przynajmniej szybko umrą.
WWW - Nie pocieszasz mnie profesorze – Mruknął ironicznie Vincent, zerkając na niego ukradkiem z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
WWW - Nigdy nie było to moim zamiarem, wasza cesarska mość.
WWW Cesarz wypuścił cicho powietrze i umilkł. W pomieszczeniu zapadła martwa cisza zakłócana jedynie przez szum, który wydawał okręt szybując w niebiosach.
WWW Namyrus wpatrywał się jak dziób niknie w chmurze naprzeciwko, a następnie śnieżne obłoki pochłonęły również i mostek. Na moment wszystko spowiła gęsta biel, a gdy się wynurzyli, ujrzał otwartą przestrzeń pozbawioną chociażby jednej chmury. Złocisty błysk oślepił go na moment w oczy. Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła owego blasku i dostrzegł złocisty, niewyraźny kształt iskrzący na horyzoncie. Zmarszczył brwi sięgając w jego stronę magią i nagle stracił władze nad ciałem zwalając się na podłogę. Uderzyła w niego oszałamiająca potęga, której nie mógł się oprzeć w żaden sposób. Była jak brnąca ściana niszcząca wszystko na swojej drodze. Przytłaczająca i niemożliwa do objęcia śmiertelnym rozumem.
WWW - To on – Szepnął, zbliżając swoją twarz do szyby tak blisko, że dotykał jej czubkiem spiczastego nosa– Errandilas.
WWW Vincent poderwał się z tronu, a wszyscy zgromadzeni zaczęli podchodzić do okna, wypatrując ze strachem wypisanym na twarzy jednostek wroga.
WWW - Czy… - Padło słowo z ust Pelagiusa, lecz Namyrus postrzał gwałtownie głową przerywając wypowiedź.
WWW - Nie wiem.
WWW Wiedział o co chciał zapytać Cesarz. Czy misja Gilberta się udała? Chciał odpowiedzieć twierdząco, oh jak bardzo chciał, aby to była prawda i Gilbert unieszkodliwił Kryształy Harmonii. Jednak nie miał pewności, a poza tym…poza tym ta potężna aura energii magicznej nie dawała wielkich szans na potwierdzenie pytania. Lepiej było wzruszyć ramionami.
WWW Vincent usiadł z marmurowym obliczem nie zwracając na panujący dookoła chaos. Wszyscy biegali, nawoływali, wychodzili, wchodzili…tylko on siedział z założonymi rękoma i pustym wzrokiem wbitym w podłogę.
WWW - Gilbercie – Szepnął.
WWW Errandilas siedząc na swoim tronie w centrum dowodzenia uśmiechnął się mściwie do swych myśli, podpierając głowę na zaciśniętej pięści i zarzucając nogę na nogę. Gładkie ściany ze złota pozbawione okien zlewały się w jedność z jego szatą, cerą i długimi, sięgającymi do pasa włosami. Nie potrzebował okien, aby widzieć. Magia była jego wzrokiem, słuchem i głosem. Sam, sam jeden kontrolował cały Płomień Zemsty ze swego tronu. Magia pozwalała mu sięgać oczami dalej niż zwykłemu śmiertelnikowi. Widział doskonale ruchy jednostek wroga, panikę na pokładach i strach na twarzach żałosnych ludzi…Wspaniałe.
WWW Oto nadchodził kres ludzi. Era elfów właśnie się zaczynała. Zniszczenie wojsk Cesarza z jedynym magiem, który był mu w stanie zagrozić przypieczętuje los Imperium.
WWW - Aventi – Rzekł donośnym głosem, który odbił się od ścian, a przed nim pojawiła się rozmazana sylwetka jego dowódcy wojsk spowita magicznym obłokiem.
WWW - Tak, Boski Królu? – Zakomunikował mężczyzna, spuszczając wzrok w geście uniżenia i całkowitego oddania – Twe rozkazy?
WWW - Zniszczyć ich całkowicie – Szepnął mściwie, wbijając wirujące spojrzenie w iluzję swojego sługi, czytając z jego myśli jak z otwartej księgi. Chociaż byli od siebie oddalenie o kilkaset metrów żadna myśl żołnierza nie mogła się przed nim ukryć. Aventi był jego własnością, jego lalką, jego pionkiem. – Zero litości.
WWW - Tak jest, O Doskonały.
WWW Sylwetka Aventiego rozproszyła się w powietrzu niczym dym unoszący z knota świecy, natomiast magiczna mgiełka przerodziła się w wielki prostokąt, na którym widać było całą okolicę z lotu ptaka i wszystkie okręty. Płomień Zemsty dominował nad polem bitwy swoimi rozmiarami wydając się gigantem pośród malutkich. Co zresztą idealnie obrazowało rzeczywistość.
WWW Errandilas wyrzucił przed siebie dłoń i uniósł władczo podbródek.
WWW - Słuchajcie mnie! – Zakrzyknął triumfalnym głosem, który w tej samej chwili rozbrzmiewał w przestworzach docierając do każdej istoty w promieniu wielu kilometrów – Oto nadchodzi czas odrodzenia Najświętszego Imperium Dnia i Poranka! Koniec ludzkości jest bliski! Wieczna chwała elfiemu imperium!
WWW Usłyszał w myślach wspaniały krzyk pełen oddania swoich podwładnych i poczuł strach w sercach przeciwników. Czuł się niczym najwyższy Bóg. Na jego skinienie była armia fanatycznie oddanych żołnierzy, na dźwięk jego głosu ludziom odbierało dech w piersiach, zaś swą mocą mógł niszczyć całe państwa. Teraz, gdy w końcu posiadł potęgę Wyższej Magii zesłanej przez bogów, nic nie mogło go zatrzymać. Nic! Jego sen w końcu się urzeczywistni!
WWW W tym samem momencie pojawiła mu się przed oczami iluzja Namyrusa. Człowiek wpatrywał się w niego gniewnie błękitnymi oczami, ale wśród gniewu jawił się również i smutek. Bardzo głęboki.
WWW - Jesteś zadowolony Errandilasie? – Zapytał czarodziej półszeptem z nutką bólu – O to ci właśnie chodziło? O kolejny konflikt? Przecież wiesz, że nawet jeśli nas pokonasz, czekają cię lata wojny. Nie podbijesz Imperium samymi podniebnymi okrętami i magią.
WWW Elf zaśmiał się kręcąc przecząco głową. Miał pewność, że tej rozmowy nie słyszy nikt poza ich dwójką.
WWW - Dałem ci szansę Namyrusie. Mogłeś do mnie dołączyć, ale wolałeś działać przeciw mnie. Twoje wystąpienie w Kolegium, próba zniszczenia Płomienia Zemsty, intrygi z Mrocznymi elfami…- Umilkł, zerkając w bok – To smutne.
WWW - Nie bardziej niż twoje działania – Odparł z odrazą czarodziej – Nie ma w tobie za gorsz współczucia dla tych żyć, które zginą w tej bezsensownej wojnie? Naprawdę jesteś takim potworem?
WWW Westchnął głośno, machnąwszy niedbale ręką.
WWW - Twoje słowa Namyrusie są puste i dobre do kabaretu – Spojrzał na niego miażdżącym wzrokiem – To jest polityka. Tu chodzi o być albo nie być. My mieliśmy swój okres triumfu, upadliśmy, wy mieliście, teraz pora na wasz upadek. Taka jest kolej losów – Uśmiechnął się – Coś się rodzi, coś ginie.
WWW Namyrus zaśmiał się cierpko, a na jego twarzy wykwitł pełen zwycięstwa uśmieszek.
WWW - Więc przyznajesz, że i twoje imperium upadnie.
WWW Nim Errandilas zdążył cokolwiek odpowiedzieć postać czarodzieja rozwiała się znikając w nicości.
WWW Elfi król warknął uderzając gniewnie o podłokietniki tronu.
WWW - Osobiście się z tobą policzę… Namyrusie – Wysyczał nienawistnie.
WWW Gigantyczna armada złocistych okrętów ruszyła przed siebie niczym szarańcza przysłaniając słońce. Okręty Elfiego Królestwa przypominały wydłużone, wąskie prostokąty z czterema lewitującymi wzdłuż pokładu kryształami magii. Płomień Zemsty górował nad nimi wszystkimi rozpychając się wśród niebios, przynosząc na myśl powolnie poruszającą się górę. Monstrum wydawało z siebie przerażające głuche jęk trzaskając naokoło złocistymi błyskawicami.
WWW Namyrus przyglądał się temu wszystkiemu zza szyby. Jeżeli Gilbertowi się nie uda…zostaną zniszczeni. Imperium upadnie. Czy bogowie nie mają litości?! Być może Szayel miał rację mówić, że wiara jest jedynie ucieczką przed bolesną rzeczywistością…
WWW Zacisnął dłonie z bezsilności aż pobielały mu kłykcie. Wtem drzwi do pomieszczenia otworzyły się u ku zdumieniu wszystkich pojawiła się w nich Najwyższa Kapłanka w asyście dwóch swoich służek.
WWW - Kapłanko? – Wykrztusił zszokowany Namyrus – Skąd się tu wzięłaś?
WWW Oblicze kobiety ozdobił ciepły uśmiech pełen dobroci i miłości.
WWW - Esseth słucha głosów swych dzieci, Namyrusie – Otworzyła oczy, które zawsze miała zamknięte i mostek dowodzenia wypełniła niezwykła aura odejmująca niczym za pomocą magicznej różdżki cały smutek i strach z serca – A tak naprawdę to ukryłam się, kiedy opuszczaliście Ebonhearth. Postanowiłam, że nadszedł dzień, w którym Świątynia weźmie udział w wojnie.
WWW Namyrus nie wiedział co odpowiedzieć przyglądając się kobiecie. Ta podeszła do Vincenta i uklęknęła przed nim wraz ze swoimi służkami.
WWW - Przybywam nie jako posłanka świątyni, lecz jako wierna poddana Imperium i waszej cesarskiej mości. Czy przyjmujesz panie mą służbę aż po śmierć?
WWW Vincent miał wrażenie, że wstępuje w niego jakaś obca siła. Wypełniła go i dodaje odwagi. Zabije słabość, smutek i strach. To, czy Gilbertowi powiedzie się misja nie miało już większego znaczenia. Głos wewnątrz duszy coraz głośniej mówił mu, że muszą wygrać tu i teraz. Odeprzeć wroga. Zepchnąć go jak najdalej w czeluść.
WWW - Tak, przyjmuję – Odrzekł z mocą – Czy Esseth nam błogosławi?
WWW Kapłanka uniosła głowę.
WWW - Błogosławi całą swą mocą.
WWW Cesarz wstał i podszedł w milczeniu do szyby. Widział nacierającą flotę Errandilasa. Złociste obiekty z każdą chwilą stawały się coraz wyraźniejsze, a jeden z nich zdawał się być kulą złota i szalejących błyskawic.
WWW Vincent poczuł jak wstępuje w niego jakiś płomień. Gniew i dumna go rozpierały. Brakowało mu słów, aby opisać to uczucie siły, która nim zawładnęła. Nadszedł czas.
WWW - Atakować – Rzekł wbijając wzrok w nadciągającą falę – Na chwałę Imperium, na chwałę Essetha, atakować! – Dodał podniesionym głosem.
Wszyscy na mostku wznieśli okrzyk, a cały strach, którymi nimi zawładnął odszedł w niepamięć.
WWW - Essethcie! – Odezwała się kapłanka wymawiając imię boga ludzkości, siadając na podłodze z założonymi nogami i zamykając oczy – Ześlij na swych wiernych poddanych swe błogosławieństwo. Niechaj twa moc prowadzi nas do boju. Wzywamy cię w chwili próby. Wspomóż nas i dodaj nam sił!
WWW Sylwetkę kobiety pokryła lśniąca bielą i złocista poświata, która rozszerzała się pochłaniając cały okręt, a po nim kolejny i kolejny, aż w końcu cała flota Imperium objęta została błogosławionym światłem. W ciało każdego żołnierza wstąpiła siła, odwaga i wiara zdolne przenosić góry. W jednej chwili ze strachliwych słabych śmiertelników przerodzili się w natchnionych boskim dotykiem posłańców światłości.
WWW - Nie obawiajcie się – Zabrzmiał głos kapłanki na każdym okręcie – Jesteście żołnierzami Imperium. Prowadzi wam honor, miłość od ojczyzny i wiara w Essetha. Pamiętajcie, wiara ochroni was przed nawet najpotężniejszym wrogiem. Esseth patrzy miłościwym wzrokiem na swe dzieci. Naprzód! Po zwycięstwo!
WWW Namyrus opuścił mostek wychodząc na pokład. Dopiero teraz zrozumiał, co uczyniła kapłanka. To nie była boska interwencja. To była bitewna medytacja – starożytna technika wspomagającą ducha żołnierzy. Jak długo będzie kontemplować, tak długo nawet w obliczu śmierci żaden z żołnierzy nie zadrży ze strachu. Bardzo przydatna umiejętność.
WWW Z podziwem obserwował, jak cała flota rusza przed siebie. Olbrzymie żagle zdobione cesarskim orłem trzepotały gniewnie w rytm gwałtownych podmuchów wiatru. Nagle całą podniosłą chwilę zakłócił złocisty promień, który przeciął powietrze trafiając prosto w jeden z okrętów. Eksplodował w kuli pomarańczowych płomieni niknąć w postaci ognistych odłamków, które z sykiem spadały na ziemię. Nikt nawet nie krzyknął. Nie słychać było nic poza ogłuszającym hukiem.
WWW Na ten atak odpowiedziały dziesiątki wystrzałów. Od strony floty Imperium pomknęły ogniste kule i energetyczne promienie zamieniając błękitne niebo w scenerię wyjętą z koszmaru. Rozbłyski i eksplozje rozdzierały okolicę wypełniając ją czarnym, gęstym dymem, który natychmiast zamienił się w smoliste obłoki pożerające okręty. Co chwila o magiczne bariery Furii Magii roztrzaskiwały się wrogie pociski wskrzeszając snopy niebieskiego światła. Jedna z ognistych kul rozmyła się niczym fala uderzająca o klif, wydając przy tym straszliwy huk. Obie armady zbliżały się w swoją stronę coraz szybciej i szybciej, by po chwili zetknąć się w czołowym starciu. Jedynie okręt flagowym elfów utrzymywał odległość nie atakując.
WWW Namyrus podbiegł do burty i wystawił dłoń posyłając przed siebie mackę czystej energii, która zanurzyła się w pokładzie elfiego okrętu niczym nóż w maśle, by po chwili rozerwać go na strzępy. Wynurzyła się spod nóg zszokowanych elfów i jak żywa rzuciła we wszystkie strony siatkując wrogów jakby byli woskowymi żołnierzykami. Elfi magowie z sąsiedniego statku widząc zagładę swych pobratymców nie byli dłużni. Na Furię Magii opadł ognisty ogień, jednak dzięki barierom magicznym nie wyrządził on żadnych poważnych szkód. Jeden z żołnierzy imperium wycelował z wieżyczki w spód elfiej jednostki i wystrzelił magiczną wiązkę. Niebieski promień zalśnił w rozbłyskach bitwy, trafiając prosto w jeden z magicznych kryształów znajdujących się na okręcie. Dało się słyszeć krzyk, buczenie, a następnie okręt podzielił los swego poprzednika przeistaczając się w ognistą kulę.
WWW Namyrus podtrzymywał zaklęcie, obserwując jak kolejne jednostki wroga zostają rozszarpane przez jego magiczną mackę, która od każdego pokonanego wroga doskakiwała do następnego, rozrywając okręt na kawałeczki. Cały czas zastanawiał się czemu Errandilas ich nei atakował Promieniem Zemsty. Czyżby Gilbertowi udało się zniszczyć Kryształy Harmonii w Laszlarum?
WWW W sercu zatlił mu się płomyk nadziei. Być może jest jakaś szansa, szepnął w myślach.
WWW Wtem całą nadzieję skruszył ten sam sam dźwięk, który usłyszał, gdy Płomień Zemsty unicestwił flotę Adrikosa. Podniebne Okręty elfów rozstąpiły się, robiąc wolne miejsce ku jednostce flagowej Errandilasa. Dopiero teraz to do niego dotarło. Taki był plan elfów – wciągnąć ich w wir bitwy i odciągnąć uwagę od Płomienia Zemsty.
WWW - Wycofać się! – Ryknął, ale jego krzyk zagłuszył grzmot. Rozszedł się on echem błyskawicy i całą okolicę wypełniło złociste światło. Od strony styku obu wierzchołków piramid pomknęło złociste spojrzenie, niszczące każdy okręt, który wszedł w jego zasięg. Nie miało znaczenia czy był to statek elfów, czy ludzi. Każdy z nich podzielał ten sam los. Nawet nie było wybuchów czy eksplozji. Wszystko co weszło w pole promienia dosłownie się rozmywało. Niszczycielska siła, której nie w sposób było opisać zbierała swoje żniwo, zaś w przestrzeni rozbrzmiewał okrutny śmiech elfiego króla.
WWW Czarodziej wyczuł, że bitewna medytacja kapłanki traci swoją moc. W przeciągu sekundy rozprysneła się jak bańka mydlana. Cała odwaga i wiara, które w sobie miał nagle uciekły zastąpione strachem i przerażeniem. Widział to na twarzach otaczających go żołnierzy. W chwilę ich twarze – pełne oddania i wierności sprawie, przerodziły się w grymasy przerażenia. Zaczęli panikować. Gdyby tylko mogli zapewne by wyskoczyli z okrętów. Parę z nich nawet zaczęło zawracać i uciekać.
WWW – Głupcy – Rozległ się pełen wyższości głos Errandilasa wypełniający niebiosa – Przeznaczeniem ludzi jest zagłada! Nic was nie ocali! Zaznacie gniewu niebios!
WWW Kolejny promień…i kolejne śmierci…Żaden elfi okręt nie strzelał. Wszystkie zachowywały odległość i przyglądały się w milczeniu zagładzie ludzkiej floty, która rozpływała się w palącym spojrzeniu płynącym od strony piramidy.
WWW - Namyrusie! – Usłyszał mag za plecami głos kapłanki, która wybiegła z mostka wraz z Vincentem – Musimy uciekać. Nie damy im rady! Ta moc jest zbyt wielka! Otwórzymy portal i uciekajmy!
WWW – Ale Gilbert – Starał się zaprzeczyć rzeczywistości, lecz widok rozpościerający się przed nim uniemożliwiał mu to zadanie.
WWW Gilbercie, zawiodłeś? Spytał sam siebie w myślach. Naprawdę zawiodłeś?
WWW Na jego pytania odpowiedział mu złocisty błysk, który raz jeszcze zabrał swe żniwo.
WWW – Więc to koniec – Szepnął sam do siebie – Naprawdę…koniec. Imperium…przegrało – Zerknął na Vincenta i kapłankę, uśmiechając się w ich stronę słabo – Zostaję.
WWW Cesarz wystąpił naprzód
WWW – Nie wygłupiaj się! Jesteś potrzebny! Martwy nie ocalisz Imperium!
WWW – Zamierzam pozbyć się Errandilasa, ale jest to misja samobójcza. Nie chcę waszej pomocy.
WWW Wyraz twarzy kapłanki złagodniał. W jej oczach pojawiła się iskra zrozumienia.
WWW – Chcesz to uczynić, Namyrusie? – Spytała łagodnie opanowanym tonem zupełnie niepasującym do otaczającej scenerii.
WWW Mag nie miał pojęcia czy czytała w jego myślach, ale to w tej chwili nie miało znaczenia. Odpowiedział jej kiwnięciem głowy.
WWW – Tak.
WWW – O czym wy mówicie?! – Zapytał krzykiem Vincent patrząc to na Namyrusa, to na kapłankę – Musimy uciekać!
WWW – Odeślę waszą wysokość do Ebonhearth – Powiedział Namyrus podchodząc do Cesarza – Niech wasza cesarska mość walczy, bo to i tak nie będzie koniec wojny. Musi pan przeżyć!
WWW Dotknął ramienia Vincenta, który chciał coś powiedzieć, jednakże w tym samym momencie zniknął w słabym rozbłysku niebieskiego światła.
WWW – To jest szalone Profesorze Nauk Magicznych – Rzekła kapłanka zbliżając się do niego – Uda się?
WWW Spojrzał z zawziętym wyrazem na twarzy ku Płomieniowi Zemsty.
WWW – To się okaże. Jeżeli Errandilas jest takim arogantem, za jakiego go uważam, to tak.
WWW Plany był samobójczy. Nie wyjdą z tego cało ,ba, spotka ich los gorszy niż śmierć, ale…Płomień Zemsty i Errandilas zostaną zniszczeni.
WWW – Zróbmy to więc – Zadecydowała kapłanka łapiąc go za ręce – Spotkamy się w królestwie Essetha Namyrusie.
WWW Uśmiechnął się blado
WWW – Wciąż w to wierzysz?
WWW Errandilas z uśmiechem przyglądał się upadkowi Imperium. Oto wybił ten dzień. Złocisty blask wypełniał niebo jako zapowiedź nowego ładu. W tej chwili rodził się nowy świat. Specjalnie nie atakował Furii Magii i Namyrusa. Dawał mu możliwość napatrzenia się na upadek tego, co tak bardzo kochał. Co tak bardzo starał się ochronić. Całe marzenia Namyrusa na jego oczach obracały się w perzynę. I on, Errandilas, król elfów i przyszyły Boski Imperator całego świata był tego sprawcą.
WWW Wtem ujrzał jak okręt, na którym znajdował się Namyrus rusza w jego stronę. Wyglądało to komicznie na tle uciekających jednostek z płonącymi masztami i rozerwanymi pokładami. Nie miał zamiaru zabijać ich wszystkich od razu. Niech uciekną. Zaniosą nowinę swej porażki i wzbudzą w ludziach strach. Niechaj całe Imperium drży, gdy jako nowy władca świata wyląduje Płomieniem Zemsty na pałacu cesarskim w Ebonhearth. Zniszczy stolicę Imperium. Zrówna ją z ziemią i na jej miejscu postawi olbrzymi pomnik ku chwale elfiej rasy. Wzniesiony z czaszek mieszkańców Imperium.
WWW – Jesteś głupcem Namyrusie – Zaśmiał się, upewniając, że usłyszy ich rozmowę każdy w promieniu wielu kilometrów – Myślałeś, że wygrasz? Przecież wiedziałeś, że nie macie szans. Najmniejszych. A teraz co? Chcesz wyjść na wielkiego bohatera ludzkości? Na męczennika? Nic z tego, nie dam ci tej satysfakcji. Pojmę cię i zrobię z ciebie swego sługę. Obdarzę nieśmiertelnością i pozwolę podziwiać upadek własnej rasy.
WWW – Nie ma czegoś takiego jak nieśmiertelność, Errandilasie – Odparł mu głos Namyrusa – Powinieneś to wiedzieć. Wy elfy jesteście słabe, bo boicie się śmierci. Nie macie odwagi, aby żyć w świecie, w którym ona istnieje i dlatego chowacie się w swoich kryształowych miastach. My ludzie, chociaż żyjemy krócej i jesteśmy zmuszeni na powtarzanie swych błędów, dumnie i z honorem witamy koniec życia. Bo czymże ono jest bez śmierci? Marnym trwaniem. I to właśnie nas różni. My ludzie żyjemy, zaś wy elfy trwacie w przeszłości. My przezywamy swe życie i umieramy, zaś wy w swym trwaniu rozsypujecie się w proch ze starości.
WWW Errandilas zmarszczył gniewnie brwi i zacisnął palce na tronie.
WWW – Tylko głupiec nie boi się śmierci. Przeznaczeniem nieśmiertelnych jest władanie nad śmiertelnikami, bowiem oni w swej głupocie jak sam powiedziałeś będą powtarzać swoje błędy bez końca. Idealność może być tylko wtedy, kiedy wszystko jest nieskończone. My – elfy – reprezentujemy ład i porządek. Natomiast wy – ludzie – chaos i zniszczenie. Aby nastąpił ład w miejsce chaosu musi stąpić wieczny porządek i oddanie.
WWW – Oddanie tobie jako tyranowi! – Sprzeciwił się z gniewem Namyrus, a jego głos rozszedł się echem pośród chmur – Ukrywasz się za podniosłymi słowami, a tak naprawdę jesteś zgniłym tyranem żądnym władzy. Powiedz co zrobiłeś ze swoim ojcem! Powiedz swoim poddanym, jak go zabiłeś i oskarżyłeś o to własnego syna, bo bałeś się utraty władzy. Powiedz jak sam nakazałeś wymordowanie połowy swego miasta, aby wzbudzić nienawiść w sercach swych podwładnych do ludzi! Przyznaj się, że zawarłeś pakt z demonami, na mocy którego otrzymałeś moc Wyższej Magii! Przyznaj się!
WWW Errandilas poczerwieniał słysząc pełne niepewności myśli swych podwładnych. Mnożyły się w ich umysłach pytania i wątpliwości. Tracił nad nimi kontrolę! Nie może na to pzoowlić!
WWW – Zginiesz za swoje zuchwalstwo śmiertelniku! – Ryknął wstając z tronu, a jego tęczówki skupiły się na Furii Magii, która była tuż przed Płomieniem Zemsty – Zaznaj boskiego gniewu i przepadnij w nicości!
WWW - To ty zginiesz!
WWW Okręt, gdzie znajdował się Namyrus i kapłanka uderzył w miejsce styku obu czubków piramid. Złocista kula energii wypełniająca wolną przestrzeń pomiędzy piramidami zafalowała, pochłaniając okręt, który eksplodował w wybuchu czerni. Płomieniem Zemsty wstrząsnął straszliwy wstrząs. Nagle Errandilas zdał sobie sprawę, że traci władzę nad okrętem. Dwanaście obelisków lewitujących dookoła piramid zwolniło, a następnie zgasło, opadając w dół. Marmurowy most je łączący pękł, a wraz z nim zaczęła kruszyć się dolna piramida.
WWW – To niemożliwe!! – Ryknął Errandilas szarpiąc się na tronie, ale coś go do niego wsysało…wszystko wokół było wsysane i wchłaniane przez wyrwę, która powstała w miejscu styku obu piramid. Potężne bloki złotego kamienia odrywały się od siebie wchłaniane przez ziejący otwór – Portal do pustki?! – Szepnął z przerażeniem – Otworzył portal do pustki?!
WWW Po raz pierwszy w życiu król elfów poczuł strach. Najprawdziwszy. Pustka była miejscem, gdzie czas i materia nie miały miejsca. Najstraszliwszy z wymiarów. Jeśli zostanie tam wessany, jego umysł będzie rozpadał się w nieopisanym cierpieniu przez całą wieczność. Czy to mogło go spotkać?! Jego?! W chwili triumfu?!
WWW – NIE!!! – Warknął demonicznym głosem krzycząc na całe gardło, a jego wrzask niósł się wśród chmur sięgając uciekających jednostek Imperium – Przeklinam cię Namyrusie! Przeklinam cię w imię Starożytnych Bogów! Bogowie….Chrońcie mnie! Byłem waszym sługą! Wszystko co robiłem…robiłem dla WAS!!! JA…
WWW Jego głos umilkł. Wyrwa prowadząc do pustki w przeciągu sekundy wchłonęła całą górą i dolną piramidę oraz wszystkie otaczające jednostki, niknąć jak zły sen. Zwyczajnie. Bez żadnej eksplozji czy widowiskowego efektu. Na jej miejscu pojawiły się śnieżnobiałe obłoki wędrujący jak gdyby nigdy nic dalej wśród błękitu nieba.
Bitwa w niebiosach
1
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 11:07 przez Felik, łącznie zmieniany 3 razy.