Bitwa w niebiosach

1
WWW Namyrus znajdując się na mostku dowodzenia okrętu podniebnego „Furia Magii” stał przed wielką szybą, obserwując śnieżnobiałe chmury, przez które przebijał się dziób jednostki. Przypominało to pływanie po wodzie, tylko że zamiast wody pływali w powietrzu, a zamiast fal mieli chmury. Miało to swoje dobre strony. Okręt nie bujał się jak na otwartym morzu, a jeżeli zapomni się o fakcie, że znajduje się kilkaset metrów nad ziemią, można byłoby poczuć się jak na lądzie. Oczywiście do czasu, kiedy okręt nie zostanie uszkodzony i nie zacznie spadać w dół…
WWW - Nie mamy szans – Usłyszał czarodziej głos Cesarza, który siedział za jego plecami na ozdobnym tronie w asyście dwóch gwardzistów – Naprawdę wierzysz Namyrusie, że wygramy? Widziałeś przecież elfie okręty. To fortece w porównaniu do naszych.
WWW Starzec westchnął spuszczając głowę. Niestety było jak mówił Vincent, ale czemu się dziwić? W końcu Podniebne Okręty były wynalazkiem elfów. Jakimż byli głupcami ufając Errandilasowi, że dotrzyma warunków traktatu i nie będzie wykorzystywać technologii Podniebnych Okrętów do wojny. Tymczasem elfi król wodził ich za nos przez ten cały czas fałszywymi zapewnieniami, budując po drugiej stronie swego królestwa armadę latających fortec. Uciekając przed gniewem Errandilasa z Laszlarum dane było mu zobaczyć flagową jednostkę elfiego króla – Płomień Zemsty.
WWW Wciąż nie mógł uwierzyć, że coś takiego w ogóle było możliwe do zbudowania. Okręt przypominał dwie odwrócone do góry nogami piramidy, które stykały się swymi czubkami, tworząc złociste kłębowisko magii. Dookoła tego wszystkiego unosiło się dwanaście wysokich na sto metrów i szerokich na pięćdziesiąt czarnych obelisków złączonych marmurowym mostem. Nigdy nie zapomni widoku, kiedy Płomień Zemsty zniszczył za jednym strzałem całą flotę generała Adrikosa. Ten ogłuszający huk, od którego ugięły się drzewa w całej okolicy wciąż brzmiał mu w uszach ilekroć o tym pomyslał. Dwanaście obelisków rozszczepiło ujawniając swoje magiczne rdzenie, a obie piramidy uderzyły o siebie szczytami, posyłając w stronę wody promień niszczycielskiej energii. Chociaż oddalony był wtedy kilkanaście kilometrów od morza, to widział błysk i słup wody pod same niebiosa, a następnie pożogę płomieni.
WWW Nikt nie przeżył.
WWW - Wygramy, jeżeli powiedzie się plan twojego syna, wasza cesarska wysokość.
WWW Vincent złączył dłonie, które drżały mu jak u paralityka.
WWW - Ale jeśli Gilbert zawiedzie. Jeśli nie wyłączy Kryształów Harmonii w Złotej Piramidzie z Laszlarum. Mamy cień szansy na zwycięstwo?
WWW Namyrus zerknął przez szybę na niebieski kryształ wystający ze środka pokładu. Magia go wypełniająca napędzała okręt i zasilała wszystkie wieżyczki. Furia Magii miała dużą siłę ognia oraz całkiem silne bariery ochronne, ale w porównaniu do Płomienia Zemsty….Może udałoby im się przetrwać z trzy strzały, lecz reszta? Fala uderzeniowa straciłaby większość ich okolicznych jednostek.
WWW - Żadnych – Odparł półszeptem – Żadnych, wasza cesarska mość.
WWW Wiedział, że ich rozmowie przysłuchują się wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu. Jednak… i tak nie miał po co kłamać. Plan zakładał sukces Gilberta. Jeżeli nie…cóż, przynajmniej szybko umrą.
WWW - Nie pocieszasz mnie profesorze – Mruknął ironicznie Vincent, zerkając na niego ukradkiem z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
WWW - Nigdy nie było to moim zamiarem, wasza cesarska mość.
WWW Cesarz wypuścił cicho powietrze i umilkł. W pomieszczeniu zapadła martwa cisza zakłócana jedynie przez szum, który wydawał okręt szybując w niebiosach.
WWW Namyrus wpatrywał się jak dziób niknie w chmurze naprzeciwko, a następnie śnieżne obłoki pochłonęły również i mostek. Na moment wszystko spowiła gęsta biel, a gdy się wynurzyli, ujrzał otwartą przestrzeń pozbawioną chociażby jednej chmury. Złocisty błysk oślepił go na moment w oczy. Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła owego blasku i dostrzegł złocisty, niewyraźny kształt iskrzący na horyzoncie. Zmarszczył brwi sięgając w jego stronę magią i nagle stracił władze nad ciałem zwalając się na podłogę. Uderzyła w niego oszałamiająca potęga, której nie mógł się oprzeć w żaden sposób. Była jak brnąca ściana niszcząca wszystko na swojej drodze. Przytłaczająca i niemożliwa do objęcia śmiertelnym rozumem.
WWW - To on – Szepnął, zbliżając swoją twarz do szyby tak blisko, że dotykał jej czubkiem spiczastego nosa– Errandilas.
WWW Vincent poderwał się z tronu, a wszyscy zgromadzeni zaczęli podchodzić do okna, wypatrując ze strachem wypisanym na twarzy jednostek wroga.
WWW - Czy… - Padło słowo z ust Pelagiusa, lecz Namyrus postrzał gwałtownie głową przerywając wypowiedź.
WWW - Nie wiem.
WWW Wiedział o co chciał zapytać Cesarz. Czy misja Gilberta się udała? Chciał odpowiedzieć twierdząco, oh jak bardzo chciał, aby to była prawda i Gilbert unieszkodliwił Kryształy Harmonii. Jednak nie miał pewności, a poza tym…poza tym ta potężna aura energii magicznej nie dawała wielkich szans na potwierdzenie pytania. Lepiej było wzruszyć ramionami.
WWW Vincent usiadł z marmurowym obliczem nie zwracając na panujący dookoła chaos. Wszyscy biegali, nawoływali, wychodzili, wchodzili…tylko on siedział z założonymi rękoma i pustym wzrokiem wbitym w podłogę.
WWW - Gilbercie – Szepnął.


WWW Errandilas siedząc na swoim tronie w centrum dowodzenia uśmiechnął się mściwie do swych myśli, podpierając głowę na zaciśniętej pięści i zarzucając nogę na nogę. Gładkie ściany ze złota pozbawione okien zlewały się w jedność z jego szatą, cerą i długimi, sięgającymi do pasa włosami. Nie potrzebował okien, aby widzieć. Magia była jego wzrokiem, słuchem i głosem. Sam, sam jeden kontrolował cały Płomień Zemsty ze swego tronu. Magia pozwalała mu sięgać oczami dalej niż zwykłemu śmiertelnikowi. Widział doskonale ruchy jednostek wroga, panikę na pokładach i strach na twarzach żałosnych ludzi…Wspaniałe.
WWW Oto nadchodził kres ludzi. Era elfów właśnie się zaczynała. Zniszczenie wojsk Cesarza z jedynym magiem, który był mu w stanie zagrozić przypieczętuje los Imperium.
WWW - Aventi – Rzekł donośnym głosem, który odbił się od ścian, a przed nim pojawiła się rozmazana sylwetka jego dowódcy wojsk spowita magicznym obłokiem.
WWW - Tak, Boski Królu? – Zakomunikował mężczyzna, spuszczając wzrok w geście uniżenia i całkowitego oddania – Twe rozkazy?
WWW - Zniszczyć ich całkowicie – Szepnął mściwie, wbijając wirujące spojrzenie w iluzję swojego sługi, czytając z jego myśli jak z otwartej księgi. Chociaż byli od siebie oddalenie o kilkaset metrów żadna myśl żołnierza nie mogła się przed nim ukryć. Aventi był jego własnością, jego lalką, jego pionkiem. – Zero litości.
WWW - Tak jest, O Doskonały.
WWW Sylwetka Aventiego rozproszyła się w powietrzu niczym dym unoszący z knota świecy, natomiast magiczna mgiełka przerodziła się w wielki prostokąt, na którym widać było całą okolicę z lotu ptaka i wszystkie okręty. Płomień Zemsty dominował nad polem bitwy swoimi rozmiarami wydając się gigantem pośród malutkich. Co zresztą idealnie obrazowało rzeczywistość.
WWW Errandilas wyrzucił przed siebie dłoń i uniósł władczo podbródek.
WWW - Słuchajcie mnie! – Zakrzyknął triumfalnym głosem, który w tej samej chwili rozbrzmiewał w przestworzach docierając do każdej istoty w promieniu wielu kilometrów – Oto nadchodzi czas odrodzenia Najświętszego Imperium Dnia i Poranka! Koniec ludzkości jest bliski! Wieczna chwała elfiemu imperium!
WWW Usłyszał w myślach wspaniały krzyk pełen oddania swoich podwładnych i poczuł strach w sercach przeciwników. Czuł się niczym najwyższy Bóg. Na jego skinienie była armia fanatycznie oddanych żołnierzy, na dźwięk jego głosu ludziom odbierało dech w piersiach, zaś swą mocą mógł niszczyć całe państwa. Teraz, gdy w końcu posiadł potęgę Wyższej Magii zesłanej przez bogów, nic nie mogło go zatrzymać. Nic! Jego sen w końcu się urzeczywistni!
WWW W tym samem momencie pojawiła mu się przed oczami iluzja Namyrusa. Człowiek wpatrywał się w niego gniewnie błękitnymi oczami, ale wśród gniewu jawił się również i smutek. Bardzo głęboki.
WWW - Jesteś zadowolony Errandilasie? – Zapytał czarodziej półszeptem z nutką bólu – O to ci właśnie chodziło? O kolejny konflikt? Przecież wiesz, że nawet jeśli nas pokonasz, czekają cię lata wojny. Nie podbijesz Imperium samymi podniebnymi okrętami i magią.
WWW Elf zaśmiał się kręcąc przecząco głową. Miał pewność, że tej rozmowy nie słyszy nikt poza ich dwójką.
WWW - Dałem ci szansę Namyrusie. Mogłeś do mnie dołączyć, ale wolałeś działać przeciw mnie. Twoje wystąpienie w Kolegium, próba zniszczenia Płomienia Zemsty, intrygi z Mrocznymi elfami…- Umilkł, zerkając w bok – To smutne.
WWW - Nie bardziej niż twoje działania – Odparł z odrazą czarodziej – Nie ma w tobie za gorsz współczucia dla tych żyć, które zginą w tej bezsensownej wojnie? Naprawdę jesteś takim potworem?
WWW Westchnął głośno, machnąwszy niedbale ręką.
WWW - Twoje słowa Namyrusie są puste i dobre do kabaretu – Spojrzał na niego miażdżącym wzrokiem – To jest polityka. Tu chodzi o być albo nie być. My mieliśmy swój okres triumfu, upadliśmy, wy mieliście, teraz pora na wasz upadek. Taka jest kolej losów – Uśmiechnął się – Coś się rodzi, coś ginie.
WWW Namyrus zaśmiał się cierpko, a na jego twarzy wykwitł pełen zwycięstwa uśmieszek.
WWW - Więc przyznajesz, że i twoje imperium upadnie.
WWW Nim Errandilas zdążył cokolwiek odpowiedzieć postać czarodzieja rozwiała się znikając w nicości.
WWW Elfi król warknął uderzając gniewnie o podłokietniki tronu.
WWW - Osobiście się z tobą policzę… Namyrusie – Wysyczał nienawistnie.




WWW Gigantyczna armada złocistych okrętów ruszyła przed siebie niczym szarańcza przysłaniając słońce. Okręty Elfiego Królestwa przypominały wydłużone, wąskie prostokąty z czterema lewitującymi wzdłuż pokładu kryształami magii. Płomień Zemsty górował nad nimi wszystkimi rozpychając się wśród niebios, przynosząc na myśl powolnie poruszającą się górę. Monstrum wydawało z siebie przerażające głuche jęk trzaskając naokoło złocistymi błyskawicami.
WWW Namyrus przyglądał się temu wszystkiemu zza szyby. Jeżeli Gilbertowi się nie uda…zostaną zniszczeni. Imperium upadnie. Czy bogowie nie mają litości?! Być może Szayel miał rację mówić, że wiara jest jedynie ucieczką przed bolesną rzeczywistością…
WWW Zacisnął dłonie z bezsilności aż pobielały mu kłykcie. Wtem drzwi do pomieszczenia otworzyły się u ku zdumieniu wszystkich pojawiła się w nich Najwyższa Kapłanka w asyście dwóch swoich służek.
WWW - Kapłanko? – Wykrztusił zszokowany Namyrus – Skąd się tu wzięłaś?
WWW Oblicze kobiety ozdobił ciepły uśmiech pełen dobroci i miłości.
WWW - Esseth słucha głosów swych dzieci, Namyrusie – Otworzyła oczy, które zawsze miała zamknięte i mostek dowodzenia wypełniła niezwykła aura odejmująca niczym za pomocą magicznej różdżki cały smutek i strach z serca – A tak naprawdę to ukryłam się, kiedy opuszczaliście Ebonhearth. Postanowiłam, że nadszedł dzień, w którym Świątynia weźmie udział w wojnie.
WWW Namyrus nie wiedział co odpowiedzieć przyglądając się kobiecie. Ta podeszła do Vincenta i uklęknęła przed nim wraz ze swoimi służkami.
WWW - Przybywam nie jako posłanka świątyni, lecz jako wierna poddana Imperium i waszej cesarskiej mości. Czy przyjmujesz panie mą służbę aż po śmierć?
WWW Vincent miał wrażenie, że wstępuje w niego jakaś obca siła. Wypełniła go i dodaje odwagi. Zabije słabość, smutek i strach. To, czy Gilbertowi powiedzie się misja nie miało już większego znaczenia. Głos wewnątrz duszy coraz głośniej mówił mu, że muszą wygrać tu i teraz. Odeprzeć wroga. Zepchnąć go jak najdalej w czeluść.
WWW - Tak, przyjmuję – Odrzekł z mocą – Czy Esseth nam błogosławi?
WWW Kapłanka uniosła głowę.
WWW - Błogosławi całą swą mocą.
WWW Cesarz wstał i podszedł w milczeniu do szyby. Widział nacierającą flotę Errandilasa. Złociste obiekty z każdą chwilą stawały się coraz wyraźniejsze, a jeden z nich zdawał się być kulą złota i szalejących błyskawic.
WWW Vincent poczuł jak wstępuje w niego jakiś płomień. Gniew i dumna go rozpierały. Brakowało mu słów, aby opisać to uczucie siły, która nim zawładnęła. Nadszedł czas.
WWW - Atakować – Rzekł wbijając wzrok w nadciągającą falę – Na chwałę Imperium, na chwałę Essetha, atakować! – Dodał podniesionym głosem.
Wszyscy na mostku wznieśli okrzyk, a cały strach, którymi nimi zawładnął odszedł w niepamięć.
WWW - Essethcie! – Odezwała się kapłanka wymawiając imię boga ludzkości, siadając na podłodze z założonymi nogami i zamykając oczy – Ześlij na swych wiernych poddanych swe błogosławieństwo. Niechaj twa moc prowadzi nas do boju. Wzywamy cię w chwili próby. Wspomóż nas i dodaj nam sił!
WWW Sylwetkę kobiety pokryła lśniąca bielą i złocista poświata, która rozszerzała się pochłaniając cały okręt, a po nim kolejny i kolejny, aż w końcu cała flota Imperium objęta została błogosławionym światłem. W ciało każdego żołnierza wstąpiła siła, odwaga i wiara zdolne przenosić góry. W jednej chwili ze strachliwych słabych śmiertelników przerodzili się w natchnionych boskim dotykiem posłańców światłości.
WWW - Nie obawiajcie się – Zabrzmiał głos kapłanki na każdym okręcie – Jesteście żołnierzami Imperium. Prowadzi wam honor, miłość od ojczyzny i wiara w Essetha. Pamiętajcie, wiara ochroni was przed nawet najpotężniejszym wrogiem. Esseth patrzy miłościwym wzrokiem na swe dzieci. Naprzód! Po zwycięstwo!
WWW Namyrus opuścił mostek wychodząc na pokład. Dopiero teraz zrozumiał, co uczyniła kapłanka. To nie była boska interwencja. To była bitewna medytacja – starożytna technika wspomagającą ducha żołnierzy. Jak długo będzie kontemplować, tak długo nawet w obliczu śmierci żaden z żołnierzy nie zadrży ze strachu. Bardzo przydatna umiejętność.
WWW Z podziwem obserwował, jak cała flota rusza przed siebie. Olbrzymie żagle zdobione cesarskim orłem trzepotały gniewnie w rytm gwałtownych podmuchów wiatru. Nagle całą podniosłą chwilę zakłócił złocisty promień, który przeciął powietrze trafiając prosto w jeden z okrętów. Eksplodował w kuli pomarańczowych płomieni niknąć w postaci ognistych odłamków, które z sykiem spadały na ziemię. Nikt nawet nie krzyknął. Nie słychać było nic poza ogłuszającym hukiem.
WWW Na ten atak odpowiedziały dziesiątki wystrzałów. Od strony floty Imperium pomknęły ogniste kule i energetyczne promienie zamieniając błękitne niebo w scenerię wyjętą z koszmaru. Rozbłyski i eksplozje rozdzierały okolicę wypełniając ją czarnym, gęstym dymem, który natychmiast zamienił się w smoliste obłoki pożerające okręty. Co chwila o magiczne bariery Furii Magii roztrzaskiwały się wrogie pociski wskrzeszając snopy niebieskiego światła. Jedna z ognistych kul rozmyła się niczym fala uderzająca o klif, wydając przy tym straszliwy huk. Obie armady zbliżały się w swoją stronę coraz szybciej i szybciej, by po chwili zetknąć się w czołowym starciu. Jedynie okręt flagowym elfów utrzymywał odległość nie atakując.
WWW Namyrus podbiegł do burty i wystawił dłoń posyłając przed siebie mackę czystej energii, która zanurzyła się w pokładzie elfiego okrętu niczym nóż w maśle, by po chwili rozerwać go na strzępy. Wynurzyła się spod nóg zszokowanych elfów i jak żywa rzuciła we wszystkie strony siatkując wrogów jakby byli woskowymi żołnierzykami. Elfi magowie z sąsiedniego statku widząc zagładę swych pobratymców nie byli dłużni. Na Furię Magii opadł ognisty ogień, jednak dzięki barierom magicznym nie wyrządził on żadnych poważnych szkód. Jeden z żołnierzy imperium wycelował z wieżyczki w spód elfiej jednostki i wystrzelił magiczną wiązkę. Niebieski promień zalśnił w rozbłyskach bitwy, trafiając prosto w jeden z magicznych kryształów znajdujących się na okręcie. Dało się słyszeć krzyk, buczenie, a następnie okręt podzielił los swego poprzednika przeistaczając się w ognistą kulę.
WWW Namyrus podtrzymywał zaklęcie, obserwując jak kolejne jednostki wroga zostają rozszarpane przez jego magiczną mackę, która od każdego pokonanego wroga doskakiwała do następnego, rozrywając okręt na kawałeczki. Cały czas zastanawiał się czemu Errandilas ich nei atakował Promieniem Zemsty. Czyżby Gilbertowi udało się zniszczyć Kryształy Harmonii w Laszlarum?
WWW W sercu zatlił mu się płomyk nadziei. Być może jest jakaś szansa, szepnął w myślach.
WWW Wtem całą nadzieję skruszył ten sam sam dźwięk, który usłyszał, gdy Płomień Zemsty unicestwił flotę Adrikosa. Podniebne Okręty elfów rozstąpiły się, robiąc wolne miejsce ku jednostce flagowej Errandilasa. Dopiero teraz to do niego dotarło. Taki był plan elfów – wciągnąć ich w wir bitwy i odciągnąć uwagę od Płomienia Zemsty.
WWW - Wycofać się! – Ryknął, ale jego krzyk zagłuszył grzmot. Rozszedł się on echem błyskawicy i całą okolicę wypełniło złociste światło. Od strony styku obu wierzchołków piramid pomknęło złociste spojrzenie, niszczące każdy okręt, który wszedł w jego zasięg. Nie miało znaczenia czy był to statek elfów, czy ludzi. Każdy z nich podzielał ten sam los. Nawet nie było wybuchów czy eksplozji. Wszystko co weszło w pole promienia dosłownie się rozmywało. Niszczycielska siła, której nie w sposób było opisać zbierała swoje żniwo, zaś w przestrzeni rozbrzmiewał okrutny śmiech elfiego króla.
WWW Czarodziej wyczuł, że bitewna medytacja kapłanki traci swoją moc. W przeciągu sekundy rozprysneła się jak bańka mydlana. Cała odwaga i wiara, które w sobie miał nagle uciekły zastąpione strachem i przerażeniem. Widział to na twarzach otaczających go żołnierzy. W chwilę ich twarze – pełne oddania i wierności sprawie, przerodziły się w grymasy przerażenia. Zaczęli panikować. Gdyby tylko mogli zapewne by wyskoczyli z okrętów. Parę z nich nawet zaczęło zawracać i uciekać.
WWW – Głupcy – Rozległ się pełen wyższości głos Errandilasa wypełniający niebiosa – Przeznaczeniem ludzi jest zagłada! Nic was nie ocali! Zaznacie gniewu niebios!
WWW Kolejny promień…i kolejne śmierci…Żaden elfi okręt nie strzelał. Wszystkie zachowywały odległość i przyglądały się w milczeniu zagładzie ludzkiej floty, która rozpływała się w palącym spojrzeniu płynącym od strony piramidy.
WWW - Namyrusie! – Usłyszał mag za plecami głos kapłanki, która wybiegła z mostka wraz z Vincentem – Musimy uciekać. Nie damy im rady! Ta moc jest zbyt wielka! Otwórzymy portal i uciekajmy!
WWW – Ale Gilbert – Starał się zaprzeczyć rzeczywistości, lecz widok rozpościerający się przed nim uniemożliwiał mu to zadanie.
WWW Gilbercie, zawiodłeś? Spytał sam siebie w myślach. Naprawdę zawiodłeś?
WWW Na jego pytania odpowiedział mu złocisty błysk, który raz jeszcze zabrał swe żniwo.
WWW – Więc to koniec – Szepnął sam do siebie – Naprawdę…koniec. Imperium…przegrało – Zerknął na Vincenta i kapłankę, uśmiechając się w ich stronę słabo – Zostaję.
WWW Cesarz wystąpił naprzód
WWW – Nie wygłupiaj się! Jesteś potrzebny! Martwy nie ocalisz Imperium!
WWW – Zamierzam pozbyć się Errandilasa, ale jest to misja samobójcza. Nie chcę waszej pomocy.
WWW Wyraz twarzy kapłanki złagodniał. W jej oczach pojawiła się iskra zrozumienia.
WWW – Chcesz to uczynić, Namyrusie? – Spytała łagodnie opanowanym tonem zupełnie niepasującym do otaczającej scenerii.
WWW Mag nie miał pojęcia czy czytała w jego myślach, ale to w tej chwili nie miało znaczenia. Odpowiedział jej kiwnięciem głowy.
WWW – Tak.
WWW – O czym wy mówicie?! – Zapytał krzykiem Vincent patrząc to na Namyrusa, to na kapłankę – Musimy uciekać!
WWW – Odeślę waszą wysokość do Ebonhearth – Powiedział Namyrus podchodząc do Cesarza – Niech wasza cesarska mość walczy, bo to i tak nie będzie koniec wojny. Musi pan przeżyć!
WWW Dotknął ramienia Vincenta, który chciał coś powiedzieć, jednakże w tym samym momencie zniknął w słabym rozbłysku niebieskiego światła.
WWW – To jest szalone Profesorze Nauk Magicznych – Rzekła kapłanka zbliżając się do niego – Uda się?
WWW Spojrzał z zawziętym wyrazem na twarzy ku Płomieniowi Zemsty.
WWW – To się okaże. Jeżeli Errandilas jest takim arogantem, za jakiego go uważam, to tak.
WWW Plany był samobójczy. Nie wyjdą z tego cało ,ba, spotka ich los gorszy niż śmierć, ale…Płomień Zemsty i Errandilas zostaną zniszczeni.
WWW – Zróbmy to więc – Zadecydowała kapłanka łapiąc go za ręce – Spotkamy się w królestwie Essetha Namyrusie.
WWW Uśmiechnął się blado
WWW – Wciąż w to wierzysz?


WWW Errandilas z uśmiechem przyglądał się upadkowi Imperium. Oto wybił ten dzień. Złocisty blask wypełniał niebo jako zapowiedź nowego ładu. W tej chwili rodził się nowy świat. Specjalnie nie atakował Furii Magii i Namyrusa. Dawał mu możliwość napatrzenia się na upadek tego, co tak bardzo kochał. Co tak bardzo starał się ochronić. Całe marzenia Namyrusa na jego oczach obracały się w perzynę. I on, Errandilas, król elfów i przyszyły Boski Imperator całego świata był tego sprawcą.
WWW Wtem ujrzał jak okręt, na którym znajdował się Namyrus rusza w jego stronę. Wyglądało to komicznie na tle uciekających jednostek z płonącymi masztami i rozerwanymi pokładami. Nie miał zamiaru zabijać ich wszystkich od razu. Niech uciekną. Zaniosą nowinę swej porażki i wzbudzą w ludziach strach. Niechaj całe Imperium drży, gdy jako nowy władca świata wyląduje Płomieniem Zemsty na pałacu cesarskim w Ebonhearth. Zniszczy stolicę Imperium. Zrówna ją z ziemią i na jej miejscu postawi olbrzymi pomnik ku chwale elfiej rasy. Wzniesiony z czaszek mieszkańców Imperium.
WWW – Jesteś głupcem Namyrusie – Zaśmiał się, upewniając, że usłyszy ich rozmowę każdy w promieniu wielu kilometrów – Myślałeś, że wygrasz? Przecież wiedziałeś, że nie macie szans. Najmniejszych. A teraz co? Chcesz wyjść na wielkiego bohatera ludzkości? Na męczennika? Nic z tego, nie dam ci tej satysfakcji. Pojmę cię i zrobię z ciebie swego sługę. Obdarzę nieśmiertelnością i pozwolę podziwiać upadek własnej rasy.
WWW – Nie ma czegoś takiego jak nieśmiertelność, Errandilasie – Odparł mu głos Namyrusa – Powinieneś to wiedzieć. Wy elfy jesteście słabe, bo boicie się śmierci. Nie macie odwagi, aby żyć w świecie, w którym ona istnieje i dlatego chowacie się w swoich kryształowych miastach. My ludzie, chociaż żyjemy krócej i jesteśmy zmuszeni na powtarzanie swych błędów, dumnie i z honorem witamy koniec życia. Bo czymże ono jest bez śmierci? Marnym trwaniem. I to właśnie nas różni. My ludzie żyjemy, zaś wy elfy trwacie w przeszłości. My przezywamy swe życie i umieramy, zaś wy w swym trwaniu rozsypujecie się w proch ze starości.
WWW Errandilas zmarszczył gniewnie brwi i zacisnął palce na tronie.
WWW – Tylko głupiec nie boi się śmierci. Przeznaczeniem nieśmiertelnych jest władanie nad śmiertelnikami, bowiem oni w swej głupocie jak sam powiedziałeś będą powtarzać swoje błędy bez końca. Idealność może być tylko wtedy, kiedy wszystko jest nieskończone. My – elfy – reprezentujemy ład i porządek. Natomiast wy – ludzie – chaos i zniszczenie. Aby nastąpił ład w miejsce chaosu musi stąpić wieczny porządek i oddanie.
WWW – Oddanie tobie jako tyranowi! – Sprzeciwił się z gniewem Namyrus, a jego głos rozszedł się echem pośród chmur – Ukrywasz się za podniosłymi słowami, a tak naprawdę jesteś zgniłym tyranem żądnym władzy. Powiedz co zrobiłeś ze swoim ojcem! Powiedz swoim poddanym, jak go zabiłeś i oskarżyłeś o to własnego syna, bo bałeś się utraty władzy. Powiedz jak sam nakazałeś wymordowanie połowy swego miasta, aby wzbudzić nienawiść w sercach swych podwładnych do ludzi! Przyznaj się, że zawarłeś pakt z demonami, na mocy którego otrzymałeś moc Wyższej Magii! Przyznaj się!
WWW Errandilas poczerwieniał słysząc pełne niepewności myśli swych podwładnych. Mnożyły się w ich umysłach pytania i wątpliwości. Tracił nad nimi kontrolę! Nie może na to pzoowlić!
WWW – Zginiesz za swoje zuchwalstwo śmiertelniku! – Ryknął wstając z tronu, a jego tęczówki skupiły się na Furii Magii, która była tuż przed Płomieniem Zemsty – Zaznaj boskiego gniewu i przepadnij w nicości!
WWW - To ty zginiesz!
WWW Okręt, gdzie znajdował się Namyrus i kapłanka uderzył w miejsce styku obu czubków piramid. Złocista kula energii wypełniająca wolną przestrzeń pomiędzy piramidami zafalowała, pochłaniając okręt, który eksplodował w wybuchu czerni. Płomieniem Zemsty wstrząsnął straszliwy wstrząs. Nagle Errandilas zdał sobie sprawę, że traci władzę nad okrętem. Dwanaście obelisków lewitujących dookoła piramid zwolniło, a następnie zgasło, opadając w dół. Marmurowy most je łączący pękł, a wraz z nim zaczęła kruszyć się dolna piramida.
WWW – To niemożliwe!! – Ryknął Errandilas szarpiąc się na tronie, ale coś go do niego wsysało…wszystko wokół było wsysane i wchłaniane przez wyrwę, która powstała w miejscu styku obu piramid. Potężne bloki złotego kamienia odrywały się od siebie wchłaniane przez ziejący otwór – Portal do pustki?! – Szepnął z przerażeniem – Otworzył portal do pustki?!
WWW Po raz pierwszy w życiu król elfów poczuł strach. Najprawdziwszy. Pustka była miejscem, gdzie czas i materia nie miały miejsca. Najstraszliwszy z wymiarów. Jeśli zostanie tam wessany, jego umysł będzie rozpadał się w nieopisanym cierpieniu przez całą wieczność. Czy to mogło go spotkać?! Jego?! W chwili triumfu?!
WWW – NIE!!! – Warknął demonicznym głosem krzycząc na całe gardło, a jego wrzask niósł się wśród chmur sięgając uciekających jednostek Imperium – Przeklinam cię Namyrusie! Przeklinam cię w imię Starożytnych Bogów! Bogowie….Chrońcie mnie! Byłem waszym sługą! Wszystko co robiłem…robiłem dla WAS!!! JA…
WWW Jego głos umilkł. Wyrwa prowadząc do pustki w przeciągu sekundy wchłonęła całą górą i dolną piramidę oraz wszystkie otaczające jednostki, niknąć jak zły sen. Zwyczajnie. Bez żadnej eksplozji czy widowiskowego efektu. Na jej miejscu pojawiły się śnieżnobiałe obłoki wędrujący jak gdyby nigdy nic dalej wśród błękitu nieba.
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 11:07 przez Felik, łącznie zmieniany 3 razy.

2
W całości przeczytałam pierwsze dwa fragmenty, więcej nie zdzierżyłam, chociaż próbowałam. Tak więc do nich będzie się odnosił komentarz.
Masz, przynajmniej na pierwszy rzut oka, całkiem ciekawy pomysł na uniwersum. Fabuła niestety – a raczej zarys fabuły - mnie odrzuciła. Jest pan Wielki Zły Mag z przerośniętym ego, marzy o zniszczeniu rasy ludzkiej. I jest „jedyny mag, który jest mu w stanie zagrozić”. I oczywiście ten dobry miał możliwość dołączenia do złego króla, jednak odmówił, wobec czego tamten poprzysięga mu zemstę. Wielkie plany, wielkie słowa, wielki patos. (notabene misja Gilberta trąci mi trochę „Gwiezdnymi wojnami”, ale już mniejsza z tym) Dialogi sztampowe.
Starzec westchnął spuszczając głowę. Niestety było jak mówił Vincent, ale czemu się dziwić? W końcu Podniebne Okręty były wynalazkiem elfów. Jakimż byli głupcami ufając Errandilasowi, że dotrzyma warunków traktatu i nie będzie wykorzystywać technologii Podniebnych Okrętów do wojny. Tymczasem elfi król wodził ich za nos przez ten cały czas fałszywymi zapewnieniami, budując po drugiej stronie swego królestwa armadę latających fortec.
Nie jakimż, tylko jakimiż.
Ano fakt, byli głupi. Zastanawiam się tylko, czy nie przesadziłeś, robiąc z szefów, było nie było, Imperium, zupełnych naiwniaków. Nie wiem, czego dokładnie dotyczył ten ich traktat, ale ciężko mi wyobrazić sobie jakiekolwiek okoliczności, w których umowa pt. Gdybyśmy kiedyś chcieli was wymordować, to obiecujemy nie użyć naszej najgorszej broni, ok? by przeszła.
I jeszcze pchełka techniczna: na samym początku tekstu „Podniebny Okręt” napisałeś od małych liter, teraz przerzuciłeś się na wielkie.
Okręt przypominał dwie odwrócone do góry nogami piramidy, które stykały się swymi czubkami, tworząc złociste kłębowisko magii. Dookoła tego 2)wszystkiego unosiło się dwanaście 1) wysokich na sto metrów i szerokich na pięćdziesiąt czarnych obelisków złączonych marmurowym mostem. Nigdy nie zapomni widoku, kiedy Płomień Zemsty zniszczył za jednym strzałem całą flotę generała Adrikosa. Ten ogłuszający huk, od którego ugięły się drzewa w całej okolicy [przecinek] wciąż brzmiał mu w uszach [przecinek] ilekroć o tym pomyslał. 3)Dwanaście obelisków rozszczepiło [się]ujawniając swoje magiczne rdzenie, a obie piramidy uderzyły o siebie szczytami, posyłając w stronę wody promień niszczycielskiej energii. Chociaż oddalony był wtedy kilkanaście kilometrów od morza, to widział błysk i słup wody pod same niebiosa, a następnie pożogę płomieni.
1) Bohater ma miarkę w oczach czy przeglądał gdzieś plany tego całego Płomienia Zemsty? Nie mówię, że nie mógł przeglądać, ale jak tak, to wypadałoby jakoś to zaznaczyć…
2) wywalić
3) Stań na wieży widokowej i spójrz na budynek oddalony o kilkanaście kilometrów. Maciupci. A teraz odnieś to do obelisków – rdzenie musiałyby zajmować większość ich wnętrza, by dało się je dojrzeć i zidentyfikować. Jeśłi tak właśnie miało być, to, trzeba Ci przyznać, znacząco odbiegłeś o stereotypu magicznej laski. XD

Wiesz, nie do końca potrafię to sobie wyobrazić. Jak bym nie próbowała, obeliski lądują w oddaleniu od piramid – tak, jak napisałeś, dookoła nich. A skoro „działem” są szczyty piramid, to o co chodzi z rozszczepianiem się obelisków tuż przed atakiem?
I znowu umknął Ci szczególik: na początku piramidy stykały się czubkami, a potem zderzenie ich szczytów powoduje uwolnienie pocisku. Więc albo na początku były tylko do siebie zbliżone, albo przed wystrzałem się rozsunęły – to trzeba opisać!
Żadnych – Odparł półszeptem – Żadnych, wasza cesarska mość.
WWW Wiedział, że ich rozmowie przysłuchują się wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu. Jednak… i tak nie miał po co kłamać. Plan zakładał sukces Gilberta. Jeżeli nie…cóż, przynajmniej szybko umrą.
Nie kupuję. Obniżanie morale i sianie defetyzmu, nawet w takich okolicznościach, jest nieprofesjonalne do bólu.
Btw. „odparł” od małej litery.

I po co w ogóle Namyrus się ziluzjował przed Errandilasem? Żeby go odwieść od jego zamiarów? Nie, bo za szybko odpuścił. Żeby odwrócić jego uwagę? Nie czytałam całości, ale raczej nie, gadali góra dwie minuty. Więc po co?

Gosh, nie lubię, jak potknięcia autora robią z bohaterów kukły. Twoi są sztuczni, brakuje im czegoś, dzięki czemu mogłabym uwierzyć, że naprawdę żyją, czują i myślą.

Powtórzę to, co napisałam na początku: tu jest potencjał, masz wyobraźnię. Tylko musisz dokładnie sobie wszystko uporządkować, dopiero potem pisać. I jeszcze drażni mnie u Ciebie nagromadzenie patetycznych haseł – co zresztą jest zmorą większości opowiadań fantasy. Imperium dnia i poranka, kres ery ludzi, zero litości – to może i robi klimat, kiedy takie coś pojawi się raz na pięć stron, ale w za dużym stężeniu to wygląda po prostu śmiesznie.
Co do strony czysto technicznej – niektóre zdania mają karkołomną składnię, czasem kuleje też interpunkcja, ale to już może inni wypunktują, sama nie jestem specem. :wink:

3
Dziękuję za komentarz. Patetycznie jest, prawda, ale w zamyśle tak miało być. Nad warsztatem tekstu nadal pracuję i zmieniam, a tekst umieściłem w celu pokazania pomysłu i czy coś z niego może być. Chodzi o te Podniebne Okręty i całą sytuację opisaną.

Działania dokładnego piramidy specjalnie nie opisywałem, bo to jest tajemnica. Chociaż wspomniane było, że Namyrus był świadkiem jej działania, to osobiście nie mógł wiedzieć po co są obeliski, jak działają itp. Co się tyczy wielkości - obiekt jest naprawdę ogromny. Dalej porównany do góry i tytana pośród malutkich. Kiedy patrzymy na góry oddaleni o parę kilometrów to widzimy porastające je drzewa, wystające nierówności, formacje skalne, szczyt, etc. Przecież nie będę wspominał co chwila jakie wielkie bydle z tej piramidy.

Na bohaterach się nie skupiałem, bo to nie oni byli tutaj najważniejsi, a wydarzenie. Mógłbym, ale to nienaturalne poświęcać x stron dla pojedynczych postaci podczas bitew. Zazwyczaj moment zastanowienia i przemyśleń przychodzi po bitwie, nie w trakcie.

A że głupi byli władcy Imperium. Cóż, Francja i Anglia też była głupia sądząc, że Hitler zadowoli się Austrią. Łatwo posądzać po fakcie, ale ciężko przed.

4
Pewnie, warsztat z czasem się wyrabia.
A, skoro patos był zamierzony, to się zamykam w tej kwestii. Jak mówią, Twój cyrk, Twoje małpy. :wink:

Co do rozmiarów tej machiny – właściwie masz rację, jakoś źle to sobie przeliczyłam. Przepraszam.
Ale widzisz, my nie wiemy, czy Namyrus zdawał sobie sprawę, jak toto działa, czy nie. Prawda, nie napisałeś nigdzie, że miał jakiekolwiek wykształcenie pod tym kątem – tylko że ja, jako ktoś niemający bladego pojęcia o stworzonym przez Ciebie świecie, zasugerowałam się opisami statków (i Płomienia, i Furii) wplecionymi między jego przemyślenia. Podświadomie. I dałam o tym znać. Na sugestywność tekstu trzeba uważać, bo czasem sugestie potrafią zrobić czytelnikom w mózgu niezły bigos.

I wiesz, Felik, ja nie twierdzę, że o bohaterach jest mało. Imo, jest wystarczająco, nie piszesz przecież charakterystyk, to po zachowaniu postaci w codziennych sytuacjach najlepiej widać jej charakter. (ok, bitwę podniebnych okrętów trudno nazwać codzienną sytuacją, ale ufam, że rozumiesz, o co chodzi) Znudził mnie tylko schemat – Errandilas w tej swojej potędze i pysze wręcz, wybacz, komiczny, Namyrus skrzywdzony przez podkreślanie non stop, że mają z głównym złym na pieńku. Czytelnik nie idiota, wystarczy raz to zasygnalizować. Namyrus w tym fragmencie został sprowadzony do figurki, którą stawia się na szali naprzeciw Errandilasa. Daj mu trochę własnego charakteru.

Ale jak to jest fragment, a nie sam początek czegoś dłuższego, to inna sprawa; może, przeczytawszy całość, nie wysnułabym takich wniosków, jakie wysnułam – tak więc patrz na mój komentarz przez odpowiedni pryzmat, w porządku? :wink:

5
Urok oderwanych fragmentów od całości - niedopowiedzenia. Chociaż fakt, mogłem bardziej sprecyzować w tym fragmencie działanie piramidy, bo tu nie chodzi o mnie, ale o czytelników. Co do twojego komentarza - ja nie mam żadnej urazy czy czegoś tam, nawet tak nie myśl. Wyraziłaś swoje zdanie i muszę, choćby było nie wiadomo jak nieprzychylny, się z nim pogodzić :D

Postaram się nieco ubarwić Namyrusa (Erradnilas to schemat złego, opętanego wizją potęgi władcy-maga, więc nic nie mogę zmienić. On musi być głupi i arogancki w swojej pyszy), ale nie bardzo wiem jak mogę w takiej sytuacji.
Jeżeli Namyrus znając możliwości swoje i przeciwnika widzi, że nie mają szans, , a jedyną opcją w przypadku porażki Gilberta jest jego samobójcze zaklęcie...to cóż. Nie tryskałbym optymizmem :D

6
Namyrus(,) znajdując się na mostku dowodzenia okrętu podniebnego „Furia Magii”(,) stał przed wielką szybą,
Cudzysłowie też jest niepotrzebne, wystarczą wielkie litery. Swoją drogą nazwa okrętu niezbyt przypada do gustu - jakbyś chciał jak najbardziej naszpikować tym, że będzie to utwór fantasy.
Przypominało to pływanie po wodzie, tylko że zamiast wody pływali w powietrzu, a zamiast fal mieli chmury.
Ble... Strasznie łopatologiczne i nudne. Możesz powiedzieć to samo, ale przez porównanie(do statku morskiego) dzięki czemu fragment stanie się ciekawszy i lepiej przyswajalny.
Okręt nie bujał się jak na otwartym morzu, a jeżeli zapomni się o fakcie, że znajduje się kilkaset metrów nad ziemią, można byłoby poczuć się jak na lądzie. Oczywiście do czasu, kiedy okręt nie zostanie uszkodzony i nie zacznie spadać w dół…
1. Wprowadziłbym osobową narrację, pozwoli to czytelnikowi bardziej wczuć się w fragment; jeśli zapomnisz...znajdujesz się itd.
2. Nie da się spadać w górę!!
Usłyszał czarodziej głos Cesarza, który siedział za jego plecami na ozdobnym tronie w asyście dwóch gwardzistów
Yoda gramatykę pochwala taką. Po kolejne: zamieniając "który siedział" na "siedzącego" sprawisz, że zdanie będzie bardziej klarowne i składne. Po trzecie primo za dużo informacji: pojawia się Cesarz, pojawia się ozdobny tron i jeszcze gwardziści. Niech pojawiają się stopniowo, tak aby czytelnik mógł więcej uwagi poświęcić ważnym zagadnieniom(ważny jest władca, a nie tron - przynajmniej zazwyczaj)
To fortece w porównaniu do naszych.
Przeczytaj te zdanie na głos. Czujesz jakby było niedopowiedziane? Albo dodaj wyraz, najlepiej zdrobniony, który będzie statkiem cesarskim, albo przemodeluj zdanie tak, aby nie było tego ucięcia zdania.
Niestety(,) było jak mówił Vincent, ale czemu się dziwić? W końcu Podniebne Okręty były wynalazkiem elfów
Jak blisko był ten czarodziej z Cesarzem, że pozwala sobie mówić do niego po imieniu?
Wielkie litery przy okrętach są zbędne, to wynalazek taki sam jak samochód czy telewizor.
Jakimż byli głupcami
Jakimiż.
Tymczasem elfi król wodził ich za nos przez ten cały czas fałszywymi zapewnieniami
Tymczasem on, przez cały ten czas, wodził ich za nos fałszywymi ...
Kolejna sprawa, która rzuciła mi się w oczy do tego momentu: powtórzenia. Podniebne okręty, elfi król, fortece... Możesz tego uniknąć przez m. in. wycięcie niektórych zdań, dodatkowo ograniczając chaos nadmiaru informacji.
Okręt przypominał dwie odwrócone do góry nogami piramidy, które stykały się swymi czubkami, tworząc złociste kłębowisko magii.
Jestem szarym czytelnikiem, ty osobą piszącą. Ja powinienem wiedzieć co opisujesz, ty starać się żebym potrafił odnaleźć przekazywany obraz. Tutaj ci to nijak nie wyszło. Jeśli za czubek przyjąć szczytowy element piramidy, to tylko jedna może być odwrócona do góry nogami jeśli mają się stykać tymi elementami.
"Tworząc złociste kłębowisko magii" - czyli te piramidy były zbudowane z magii czy jak?
wysokich na sto metrów i szerokich na pięćdziesiąt
"Metrów" daj za "pięćdziesiąt".
Nigdy nie zapomni widoku, kiedy Płomień Zemsty zniszczył za jednym strzałem całą flotę generała Adrikosa
...widoku Płomienia niszczącego jednym strzałem...
wciąż brzmiał mu w uszach ilekroć o tym pomyslał
"Wciąż" - do wycięcia. Literówka - pomyślał.
Dwanaście obelisków rozszczepiło ujawniając swoje magiczne rdzenie, a obie piramidy uderzyły o siebie szczytami, posyłając w stronę wody promień niszczycielskiej energii. Chociaż oddalony był wtedy kilkanaście kilometrów od morza, to widział błysk i słup wody pod same niebiosa, a następnie pożogę płomieni.
1. Obeliski rozszczepiły co?
2. Jeśli siebie to co wtedy stało się z marmurowym mostem je łączącym?
3. Ujawniając zmieniłbym na rzecz odsłaniając.
4. W stronę wody czyli pionowo w dół? Bo przecież to okręt latający, a woda zawsze jest na dole. Czyli flota tamtego generała była morska?
5. Słup wody pod same niebiosa - trochę średnio to wyszło, bo woda zazwyczaj styka się optycznie z niebem tworząc horyzont.
6. Pożoga płomieni to trochę masło maślane.
Vincent złączył dłonie, które drżały mu jak u paralityka
Ważna rzecz(dlatego zrobiłem rzeź z linijkami odstępu)!
Przestań tak często używać który/która/które, to naprawdę nie jest potrzebne i nie jest najlepszym sposobem łączenia części zdań.
...dłonie drżące jak u paralityka. Nie dość, że zdanie prezentuje się wtedy ciekawiej(przynajmniej wg mnie), to usuwasz niepotrzebne "mu"
Ale jeśli Gilbert zawiedzie(?). Jeśli nie wyłączy Kryształów Harmonii w Złotej Piramidzie z Laszlarum(?). Mamy cień szansy na zwycięstwo?
1. Czy mamy choć cieć szansy na zwycięstwo?
2. Znowu pokazujesz, że chcesz nasycić tekst zwrotami magicznymi/ fantastycznymi. To serio denerwuje czytelnika, który musi czytać co linijkę o nowym superartefakcie mogącym odmienić losy świata(koniecznie dwuczłonowa, epicka nazwa)
Magia go wypełniająca napędzała okręt i zasilała wszystkie wieżyczki. Furia Magii miała dużą siłę ognia oraz całkiem silne bariery ochronne, ale w porównaniu do Płomienia Zemsty….Może udałoby im się przetrwać z trzy strzały, lecz reszta? Fala uderzeniowa straciłaby większość ich okolicznych jednostek.
1. Pierwsze zdanie to gramatyczna rzeź(znowu). Wypełniająca go magia napędzała - tutaj też można się zastanowić nad tym czy nie użyć zwrotu moc/siła magiczna, bo magia to ogół zjawisk, a nie sama energia(choć tutaj wszystko zależy od kreacji uniwersum)
2 "z" jest niepotrzebne; "lecz reszta" zamieniłbym na coś w rodzaju "ale co dalej/później?"; "ich okolicznych" na "otaczających ich/ będących w pobliżu"
3. Literówka(chyba) - strąciłaby.
Żadnych – Odparł półszeptem
Odparł małą literą. Jeśli po myślniku pojawia się czynność, która odpowiada za mowę(powiedział, krzyknął, szepnął itd.) to piszemy małą literą, jeśli coś innego(Jej głos był...) to wielką.
i tak nie miał po co kłamać.
Strasznie niskopoziomowe zdanie. Jeśłi jest magiem/czarownikiem, to i jego sposób wysławiania się powinien być wysoki, wszak jest to osoba uczona, zapewne przebywająca w towarzystwie "grubych ryb" intelektualnych.
Nie pocieszasz mnie profesorze – Mruknął ironicznie Vincent, zerkając na niego ukradkiem z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
Profesor czy czarodziej?
Nie wiem jak ma się ironia do tego zdania. Zerkając na kogo? Uśmieszek zazwyczaj jest na twarzy.
Namyrus wpatrywał się jak dziób niknie w chmurze naprzeciwko, a następnie śnieżne obłoki pochłonęły również i mostek.
Musisz być konsekwentny w sposobie użycia czasowników: jeśli niknie(bezokolicznik), to drugi czasownik też musi być bezokolicznikiem, czyli "pochłaniają"
Na moment wszystko spowiła gęsta biel, a gdy się wynurzyli, ujrzał otwartą przestrzeń pozbawioną chociażby jednej chmury
Pozbawioną chociażby jednej chmury - czyli nikt nie zabrał chmurek do plecaka i nie wywiózł do Meksyku. To dobrze. Ale tobie bardziej chyba chodziło o to, że nie ma ani jednej chmury na niebie.
Przez moment wszystko spowite było gęstą bielą. Gdy się z niej wynurzyli, ujrzał otwartą, zupełnie bezchmurną, przestrzeń.
Złocisty błysk oślepił go na moment w oczy
1. Powtórzenie "na moment"
2. Po zamienniku "na moment" daj kropkę - jeśli oślepił to wiadomo, że oczy, a nie uszy.
Zmarszczył brwi sięgając w jego stronę magią i nagle stracił władze nad ciałem zwalając się na podłogę.
1. Jeśli sięga magią, to opisz co dokładnie robi, czy potrzebuje inkantacji zaklęcia, czy może wystarczy, że zamknie oczy i skupi swoją myśl na tamtym kształcie. Jakiej magii używa i w jakim celu?
2. Stracić kontrolę, nie władzę, nad ciałem.
3. Jeśli twój bohater-narrator mdleje, nie kontroluje ciała, zostaje ranny, to musisz pamiętać o tym, żeby wspomnieć o tym coś więcej, przecież nie dzieje się to codziennie(tutaj jednak musi to być minimalistyczne, bo późniejsze gadanie o potędze jest ważne)
Była jak brnąca ściana niszcząca wszystko na swojej drodze
Jeśli coś porównujesz to zadbaj o realia - ściany nie brną. Wybierz coś dużego co się porusza i może niszczyć wszystko na swojej drodze i do tego porównaj tamtą moc(np superwalec drogowy)
To on(...) – Szepnął, zbliżając swoją twarz do szyby tak blisko, że dotykał jej czubkiem spiczastego nosa– Errandilas(...).
Strasznie koślawo ci to wyszło - ważne jest to co mówi, a ty zakłócasz to gadaniem o dotykaniu szyby nosem.
wypatrując ze strachem wypisanym na twarzy jednostek wroga.
Podkreślone do wyrzucenia - bo nieprzydatne i bruździ.
Czy… - Padło słowo z ust Pelagiusa, lecz Namyrus postrzał gwałtownie głową przerywając wypowiedź.
1. Jeśli chcesz urywać jakieś zdanie, to musisz pamiętać o tym, że czytelnik musi potrafić je sobie sam dopowiedzieć/ mieć kilka wariantów rozwinięcia go. Tutaj ni chu chu nie wiem co chciał(ani kto i komu) przekazać.
2."słowo" - do wyrzucenia
3. "Postrzał gwałtownie"? Jakaś literówka.
Wiedział o co chciał zapytać Cesarz
I teraz opisujesz to, co czytelnik powinien sam się domyślić - czyli będzie nudno.
poza tym ta potężna aura energii magicznej nie dawała wielkich szans na potwierdzenie pytania
Nie rozumiem o co ma chodzić w tym zdaniu.
nie zwracając(uwagi) na panujący dookoła chaos
To kolejny taki zjedzony wyraz. Poprawiałeś chyba tekst i wycinałeś różne rzeczy, później zapominając o poprawkach pokorekcyjnych.

Jeśli chcesz mogę wyłapać błędy w trzech dalszych "fragmentach", ale to tak w okolicach weekendu(choć nie obiecuję). Miałem Dzisiaj przebrnąć przez całość, ale błędów jest niestety dużo. Musisz przysiąść nad tym tekstem, sprawdzić literówki, przeczytać na głos i sprawdzić jak brzmią zdania i wczuć się w rolę czytelnika - ty wiesz wszystko o tym świecie, a my nic(co oczywiście nie znaczy, że masz nas zalewać lawinowo informacjami, broń ręko pańska).

PS. Nie przejmuj się, że błędów jest dużo, prawie zawsze jakieś się popełni.


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony czw 17 maja 2012, 20:37 przez Zaqr, łącznie zmieniany 1 raz.

7
Oh, dzięki za takie wyczerpujące przeanalizowanie i wytknięcie błędów. Tekst robiłem pod wpływem wpadnięcia na pomysł z całą ta bitwą i rzeczywiście dużo jest literówek oraz pomieszanych szyków zdania, gdyż cały czas coś poprawiałem i zmieniałem. Pisałem na szybko, może niezbyt profesjonalne, ale nie chciałem aby mi uciekł pomysł...z drugiej strony mogłem się wstrzymać z wrzuceniem tego tutaj :D

Jeżeli mógłbyś wyłapać resztę byłbym wdzięczny, bo prowadzę kolejną korektę tekstu i zmieniam pewne aspekty, ale chcę zobaczyć na czym się najbardziej skupić. To co jest tutaj to szkic mający na celu, jak wspominałem powyżej, zarysować jedynie pomysł - Podniebne Okręty, Płomień Zemsty i ogólnie całą bitwę. Szczegóły wciąż "dopieszczam" :)

8
Hmhm, rozumie że to dalsza część tej samej historii którą niedawno wrzuciłeś? Jedno muszę przyznać, zastosowałeś się do niektórych rad jakie tam dali Ci ludzie. Czytało mi się to zauważalnie przyjemniej niż to co wrzuciłeś ostatnio i przeczytawszy całe, mam siłę by wracać do fragmentów i coś od siebie o nich powiedzieć - dobry znak.
Tak na początku może trochę ogólnie. Podoba mi się pomysł na świat, ale opisujesz go ze zbytnim patosem no i fabuła jak tu wyżej ktoś już skomentował, lekko nadmuchana i tak odgrzewana że myślę że olej do frytek w Macu jest świeższy :) Ogólnie przyczepiłbym się do motywu magii... Ona jest jak na mój gust trochę za potężna aby mogła wytrzymać próbę realizmu... Elfi król posiadający taką moc że sam jeden steruje ogromnym tworem, rozwala wszystko, kontroluje swoich poddanych (tak że jak sam zauważyłeś są jego lalkami) a tutaj nie potrafi zamknąć portalu... ale o tym napisze jeszcze za chwilę.
No ale...
Okręt nie bujał się jak na otwartym morzu, a jeżeli zapomni się o fakcie, że znajduje się kilkaset metrów nad ziemią, można byłoby poczuć się jak na lądzie.
Zasadniczo wiszący w powietrzu okręt będzie się bujał według mojej opinii, a na sto procent nie będzie to "jak na lądzie". Chyba że masz jakieś magiczne bajery które utrzymują go bez chwiania, tylko że nie za bardzo wyobrażam sobie w tym momencie żeglugę bez przechyłu nawet minimalnego... no ale w opowiadanku opisałeś to tak jakby brak chwiania wynikał z bycia w powietrzu a to w mojej opinii jest nonsens.
Jakimż byli głupcami ufając Errandilasowi, że dotrzyma warunków traktatu i nie będzie wykorzystywać technologii Podniebnych Okrętów do wojny. Tymczasem elfi król wodził ich za nos przez ten cały czas fałszywymi zapewnieniami, budując po drugiej stronie swego królestwa armadę latających fortec
Oż. To aż boli... zasadniczo magia wymaga inteligencji... no nie powiesz mi że ktoś inteligentny uwierzy w to że przeciwnik będzie grał czysto? No proooszę Cie...
- Żadnych – Odparł półszeptem – Żadnych, wasza cesarska mość.
Wiedział, że ich rozmowie przysłuchują się wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu. Jednak… i tak nie miał po co kłamać. Plan zakładał sukces Gilberta. Jeżeli nie…cóż, przynajmniej szybko umrą.
Nie ma to jak odrobina negatywnego myślenia przed walką :) w sumie nie rozumie jednej rzeczy... po co w ogóle stają do walki, nawet jeśli ten Gilbert odniesie sukces to z takim morale to każdy by ich pokonał.
Na jego skinienie była armia fanatycznie oddanych żołnierzy, na dźwięk jego głosu ludziom odbierało dech w piersiach, zaś swą mocą mógł niszczyć całe państwa
Po kiego grzyba w ogóle buduje flotę w takim razie? Skoro ma taką moc by niszczyć całe państwo to dlaczego po prostu nie zniszczy imperium?
Teraz, gdy w końcu posiadł potęgę Wyższej Magii zesłanej przez bogów, nic nie mogło go zatrzymać.
Pod poprzednim tekstem zarzuciłem Ci że skoro On jest tak mega, niesamowicie potężny to dlaczego elfy upadły etc etc. Jeśli to jest odpowiedź to masz plusa, rozwiązanie proste, łatwe i przyjemne :) Jednak nadal uważam że magię to Ty za potężną robisz, no ale Twój gust :D (w mandze Hellsing autor ciągle dawał do zrozumienia w komentarzach że to jego świat więc jak będzie chciał to zrobi Alucardowi spluwę wielkości dawnego WTC ^^)
Bardzo przydatna umiejętność.
Szczególnie jak ma się na pokładzie maga który sieje defetyzm.
Olbrzymie żagle zdobione cesarskim orłem trzepotały gniewnie w rytm gwałtownych podmuchów wiatru.
Zasadniczo może powietrzne żaglowce obowiązują inne zasady, ale żagle w łopocie to są żagle które nie pracują :) Żagle które pracują, i ciągną łódź do przodu to są żagle tak napięte że nie mają prawa łopotać :)
A i tak a propos tego że te żaglowce się nie kołysały, weź sobie kulkę na sznurku i wystaw ją na silny wiatr, albo po prostu popatrz na liście, jak na mój gust to przy silnym wietrze to powinno nimi niesamowicie rzucać...
- Namyrusie! – Usłyszał mag za plecami głos kapłanki, która wybiegła z mostka wraz z Vincentem – Musimy uciekać. Nie damy im rady! Ta moc jest zbyt wielka! Otwórzymy portal i uciekajmy!
Skoro później był w stanie otworzyć portal dla statku flagowego elfów, czemu nie mógł otworzyć portalu teraz i uratować całej floty imperium?
– Zamierzam pozbyć się Errandilasa, ale jest to misja samobójcza. Nie chcę waszej pomocy.
Wyraz twarzy kapłanki złagodniał. W jej oczach pojawiła się iskra zrozumienia.
– Chcesz to uczynić, Namyrusie? – Spytała łagodnie opanowanym tonem zupełnie niepasującym do otaczającej scenerii.
Nie ma to jak stara, dobra i pełna patosu scena w której bohater decyduje się oddać życie za sprawę <3 zastanawia mnie zawsze jak taką widzę czy gdzieś w internecie jest generator takich scen, czy co? Bo One zawsze są podobne... A i taki drobiazg, tekst że ton zupełnie nie pasował do scenerii brzmi dziwnie... zastąpił bym słowo "sceneria" słowem "sytuacja" i już jest trochę lepiej :)

I teraz! :
Errandilas poczerwieniał słysząc pełne niepewności myśli swych podwładnych. Mnożyły się w ich umysłach pytania i wątpliwości. Tracił nad nimi kontrolę! Nie może na to pzoowlić!
Aventi był jego własnością, jego lalką, jego pionkiem. – Zero litości.
Na jego skinienie była armia fanatycznie oddanych żołnierzy, na dźwięk jego głosu ludziom odbierało dech w piersiach, zaś swą mocą mógł niszczyć całe państwa
To jak to jest. Po pierwsze spójrz na Polskę, tutaj masz dużo fanatyków... powiedz mi jak reagują na opozycyjną gazetę opowiadającą im jak źli są ich idole? Falą przekleństw, protestów i nabijania się z głupoty opozycyjnych do nich ugrupowań. Więc co to za fanatycznie oddana armia która usłyszawszy w czasie bitwy, jak WRÓG! ZDESPEROWANY!, wykrzykuje oskarżenia w kierunku ich króla od razu zaczyna rozmyślać o buncie ?
Dalej, skoro Oni są jego własnością, lalkami i pionkami to jakim cudem może tracić nad nimi kontrolę? Btw literówka... używaj worda :) on poprawia literówki :)
Jego głos umilkł. Wyrwa prowadząc do pustki w przeciągu sekundy wchłonęła całą górą i dolną piramidę oraz wszystkie otaczające jednostki, niknąć jak zły sen. Zwyczajnie. Bez żadnej eksplozji czy widowiskowego efektu. Na jej miejscu pojawiły się śnieżnobiałe obłoki wędrujący jak gdyby nigdy nic dalej wśród błękitu nieba.
Magia była jego wzrokiem, słuchem i głosem. Sam, sam jeden kontrolował cały Płomień Zemsty ze swego tronu. Magia pozwalała mu sięgać oczami dalej niż zwykłemu śmiertelnikowi.
Ok, nie ogarniam. To to był portal czy implozja? Ten imperialny mag otworzył go i potem co, zamknął od środka? Skoro dało się go zamknąć - bo jakby się nie dało to rozumie że koniec świata bo pustka wchłonie wszystko? - to dlaczego ten straszliwie potężny mag posiadający Boską moc nie zamknął go tylko dał się wciągnąć? Dlaczego ten straszliwie potężny mag nie zdeportował się z tamtąd, a jak przy tym jesteśmy to dlaczego mag imperium i kapłanka nie uciekli deportując się po tym jak otworzyli portal?!

Ogólnie w paru miejscach ostro naciągane, w innych zbyt nadmuchane a gdzieniegdzie trochę naiwne... ale ! Nie zmęczyło mnie przeczytanie tego, czytało się umiarkowanie przyjemnie i jakbyś popracował nad fabułą byłoby to bardzo ciekawe. W porównaniu z tym co wrzuciłeś ostatnio, według mnie... niebo a ziemia. :) nawet pasuje bo to w końcu "podniebna" bitwa :D

Pozdrawiam
Tarmas

Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony czw 17 maja 2012, 20:41 przez Tarmas, łącznie zmieniany 1 raz.
Stałem ze zdumieniem w oku, sny śniąc, jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić.

9
Dziękuję Tarmas :> Właśnie chodziło mi o taki komentarz odnośnie konstrukcji z punktu fabuły, pomysłu, etc. Ogólnie czy coś z tego da się wykluć i warto poświęcić temu więcej czasu. Warsztatowo, technicznie to wciąż szkic, który pisałem pod wpływem i byłem jedynie ciekaw opinii odnośnie pomysłu :D


Odnośnie niemożności Errandilasa co do zamknięcia portalu do pustki - w zamyśle pustka (tego tutaj nie opisałem, bo to jedynie fragment. W całości wszystko jest wyjaśnione) to przestrzeń poza czasem, gdzie nie ma materii ani pojęcia przestrzeni. Czysta, niemożliwa do pojęcia pustka, która wszystko zniszczy, ale wymaga czasu...bardzo dużo czasu. Jest to miejsce, gdzie człowiek trwałby eony niczym sparaliżowany i powoli, kawałek po kawałku rozpadał się w nicość :D Taka wizja artystyczna. Portalu nie można było zamknąć, bo pustka "oderwała" całą okolicę od rzeczywistego świata i pochłonęła cały Płomień wraz ze statkami (efekty wybuchów, itp to tylko wizualizacje :D)
Jak to było możliwe? Moc Errandilasa, plus moc maga imperium, plus kapłanki i Płomienia Zemsty dała "paliwo" do otwarcia portalu. Wessało całą ich moc w przeciągu ułamka sekundy. Tak szybko, że nawt się nie zorientowali. I dlatego nie mogli uciec.

A potęga elfiego króla wynika właśnie z Wyższej Magii - daru, a raczej przekleństwa Starożytnych Bogów, którzy podszywając się pod dobre bóstwa manipulują śmiertelnikami, chcąc doprowadzić do całkowitej anihilacji wszystkich ras i przerobienia ich na "papkę" do pożywienia się :D

No, ale to jak wspominałem fragment oderwany od całości, a raczej zarys planu tego fragmentu :)

Dziękuję i pozdrawiam
Felik

10
Errandilas(,) siedząc na swoim tronie w centrum dowodzenia(,) uśmiechnął się mściwie do swych myśli, podpierając głowę na zaciśniętej pięści i zarzucając nogę na nogę.
1. Przecinki tam gdzie je dałem, bo jest to zdanie wtrącone, dodatkowo jest ono niezbyt tutaj potrzebne, to że znajduje się w centrum dowodzenia możesz czytelnikowi przekazać w bardziej wyrafinowany sposób(np przez opis, w którym znajdzie się mapa z oznaczonymi jednostkami) to po raz, a po dwa nie przesadzaj z tymi tronami. Władca władcą, ale królewski tyłek też można usadzić na fotelu czy innym zydelku.
2. Co do podkreślenia: to by znaczyło, że podpierał głowę, a nogę zarzucał i zarzucał, i znów ją zarzucił.
Gładkie ściany ze złota pozbawione okien zlewały się w jedność z jego szatą, cerą i długimi, sięgającymi do pasa włosami
1.Czy musisz wszędzie wrypać przepych i bogactwo? To centrum dowodzenia, a nie pałacowy burdel, mogą być tu najzwyczajniejsze w świecie ściany. Co do gładkości, to ściany raczej nie są zbyt szorstkie, więc wspominać o gładkości nie ma co.
2. Podkreślenie - zlać się w dwie rzeczy nie da, więc zlały się wystarczy.
3. Sięgającymi pasa (tutaj dodałbym przymiotnik, czy falowane, czy proste etc(ale jeden!))
Nie potrzebował okien, aby widzieć
Ja też nie potrzebuję. Potrzebuję tylko oczu i trochę światła.
Magia była jego wzrokiem, słuchem i głosem
Leć po chłopsku - magia zastępowała wszystkie jego zmysły(oczywiście w ładnych słowach).
Sam, sam jeden kontrolował cały Płomień Zemsty ze swego tronu. Magia pozwalała mu sięgać oczami dalej niż zwykłemu śmiertelnikowi
1) Jedno "sam" wystarczy. Powtórzenie słowa "tron"
2) Fraz. sięgać wzrokiem, a nie oczami.
Oto nadchodził kres ludzi. Era elfów właśnie się zaczynała
Znów będzie przeskok w linijkach, bo ważna rzecz będzie!
Jeśli chodzi o opisy, które nie mają być dynamiczne(ważne!) to staraj się budować bardziej rozwinięte zdania. Krótkie przydają się do scen walk, ucieczki, pościgu, a długie, ze zdaniami podrzędnymi do opisów przyrody, pomieszczeń, zaznajamiania czytelnika z historią świata, czy jego zasadami.
Inna uwaga do tego zdania: jest one mocne, to fakt, ale jako zakończenie akapitu. Niech król spojrzy na statek, przypomni sobie jakieś zwycięstwo, czy też snuje plany na przyszłość i wtedy je wypowie.
Zniszczenie wojsk Cesarza z jedynym magiem, który był mu w stanie zagrozić przypieczętuje los Imperium.
Paaatos i nuuudy! Strasznie oklepany motyw, przez co jest zniechęcający. Niech wie, że mag jest potężny, ale niech też ma świadomość, że na świecie może być jeszcze jeden, dwóch takich. Niech uzna pokonanie tego maga za początek podboju na wielką skalę przykładowo, mag będzie kamieniem milowym jego wojny.
- Aventi – Rzekł donośnym głosem, który odbił się od ścian, a przed nim pojawiła się rozmazana sylwetka jego dowódcy wojsk spowita magicznym obłokiem.
1)Moja fanaberia. Tę imię jest kłopotliwe, bo początkowo przeczytałem je jako "avanti", czyli "naprzód". Pasuje do sytuacji zbliżającego się ataku.
2)Chyba chodzi Ci tutaj o rodzaj magicznego hologramu - jest to coś, czemu możesz poświęcić trochę opisu, wszak to coś niezwykłego(i będzie wiadomo, że to hologram, a nie elf który rozmazuje się z niewiadomych przyczyn)
Tak, Boski Królu? – Zakomunikował mężczyzna, spuszczając wzrok w geście uniżenia i całkowitego oddania – Twe rozkazy?
Powiem jeszcze raz, żeby mieć pewność, że zapamiętasz. Jeśli po myślniku jest czasownik "gadany" to pisz go małą literą.
"Zakomunikował" niezbyt pasuje do pytania. Samo spuszczenie wzroku jest raczej odczytywane jako strach i niepewność, jako uniżenie można potraktować głęboki ukłon.
Pamiętaj, że przy rozmowie z władcą liczą się słowa, a ty prawdopodobnie zabiłeś żołnierza przechodząc na Ty. Przy takich rozmowach lepiej mówić bezosobowo(Jakie są rozkazy)
Zniszczyć ich całkowicie – Szepnął mściwie, wbijając wirujące spojrzenie w iluzję swojego sługi, czytając z jego myśli jak z otwartej księgi. Chociaż byli od siebie oddalenie o kilkaset metrów żadna myśl żołnierza nie mogła się przed nim ukryć. Aventi był jego własnością, jego lalką, jego pionkiem. – Zero litości
1) Znów mściwie? Już mściwie się do swoich myśli uśmiechał.
2) Jakie to jest wirujące spojrzenie?
3) "Iluzja" to zdecydowanie złe słowo na określenie magicznego hologramu. Iluzją można nazwać ogólnie pojmowane sztuki magiczne mające przechytrzyć zmysły i tak będzie ten wyraz odbierany przez czytelników.
4) Po co ta wstawka o czytaniu w myślach, skoro żadnej nie przeczytał? Niech wyczyta o radości z nadchodzącego zwycięstwa, czy też o tym, że władca jest najlepszy.
5)Podkreślenie - ZA DUŻO OKREŚLEŃ! I to nie pierwszy raz się u Ciebie pojawia, że zamiast napisać wyraz czy dwa porównania, ty trzaskasz tam pięć. To nie jest dobre, bo czytelnik szybko się nudzi(wyjątkiem jest takie wymienianie prześmiewcze, ale to wyższa szkoła jazdy)
6)"Zero" brzmi sztucznie. Bez litości - takie zdanie można usłyszeć na przykład w massmediach i będzie zrozumiałe i niekolizyjne.
7)Co do "zniszczyć ich całkowicie" sytuacja jest podobna.
Tak jest, O Doskonały.
Nie przesadzaj ze zbytnim lizodupstwem i wazeliniarstwem służby. Stwórz złą kreację bohatera, która nie potrzebuje na każdym kroku pochlebstw, bo po a jest to denerwujące dla czytelnika, a po be jest to oznaką jego słabości(zakochaj czytelników w złym bohaterze, a będą Cię uwielbiać)
Sylwetka Aventiego rozproszyła się w powietrzu niczym dym unoszący z knota świecy, natomiast magiczna mgiełka przerodziła się w wielki prostokąt, na którym widać było całą okolicę z lotu ptaka i wszystkie okręty
Kiedy nie trzeba to dajesz przecinek i jedziesz dalej, ehh;)
Powinno być unoszący się - zapewne "się" nie dałeś, żeby uniknąć powtórzenia(to tak nie działa). Dym zgaszonego knota - wg mnie nawet taka wersja byłaby poprawna i "komunikatywna"
Przeobraziła to lepsze określenie będzie. Prostokąt zamień na mapę - będzie od razu wiadomo do czego pijesz.
Całą i wszystkie to wyrazy bardzo podobne do siebie, więc raczej nie stawiaj ich tak blisko, bo po prostu źle oddziałują na czytelnika.
bitwy swoimi rozmiarami wydając się gigantem pośród malutkich.(,) Co zresztą idealnie obrazowało rzeczywistość.
Skoro w pierwszym zdaniu masz "wydaje się", to w drugim niezbyt pasuje, że jest to idealne odzwierciedlenie rzeczywistości. No i te porównanie jest kulawe - gigant wśród malutkich... Zadziałaj porównaniami, metaforami i opisami na czytelnika. Niech czuje smak gruszki, płacze po śmierci bohatera i cieszy się klęską złego(chyba że to jemu będzie kibicował). Niech poczuje ciepły, morski wiatr na twarzy, chociaż siedzi na zimowej pustyni pośrodku gór.
uniósł władczo podbródek.
Unieść podbródek można z wyższością czy pychą, ale żeby władczo?
Słuchajcie mnie! – Zakrzyknął triumfalnym głosem, który w tej samej chwili rozbrzmiewał w przestworzach docierając do każdej istoty w promieniu wielu kilometrów – Oto nadchodzi czas odrodzenia Najświętszego Imperium Dnia i Poranka! Koniec ludzkości jest bliski! Wieczna chwała elfiemu imperium!
1) Słuchajcie! Wystarczy, będą wiedzieli, że to jego mają słuchać.(Tak jak napisałeś można krzyknąć podczas głośnych obrad, czy w sytuacji chaosu i zamętu, gdzie ktoś próbuje ogarnąć tłum)
2)Triumfalnym głosem mówił później, krzyknął raczej donośnie, może grubym/niskim głosem(chociaż w sumie to elf)
3)Zaz: "który docierał do każdej istoty w promieniu kilkuset(nie ograniczajmy się) kilometrów(zastanów się czy pozostajesz przy europejskiej metodzie mierniczej - większość tego typu tekstów preferuje system calowy)
4)Nazwa imperium jest...no słaba po prostu, nie ma innego określenia na to.
Usłyszał w myślach wspaniały krzyk pełen oddania swoich podwładnych(.) i poczuł strach w sercach przeciwników. Czuł się niczym najwyższy Bóg
Brak określenia czasu - po chwili/sekundzie/ moment później itp - tutaj się przyda.
"Wspaniały" do wyrzucenia. "swoich oddanych podwładnych" - brzmiałoby wg mnie lepiej. Po kropce: Poczuł też strach... Jeśli najwyższy to pośród czegoś, więc uznajesz istnienie kilku bogów, czyli małą literą(jeśli chodzi o określenie jedynego boga jako najwyższy, to wtedy obydwa wyrazy wielką)
Na jego skinienie była armia fanatycznie oddanych żołnierzy,(.) na dźwięk jego głosu ludziom odbierało dech w piersiach,(.) zaś swą mocą mógł niszczyć całe państwa
Na, na, na... Po pierwsze kropki. Tutaj nie będą pasowały długie zdania(tzn będą, ale trochę inaczej).
Masz tu trzy informacje, które powinieneś rozwinąć. Najpierw powiedz o żołnierzach, którzy pod wpływem głosu bez wahania rzucą się ze skały, później o strachu cywili, a na koniec o potędze ogólnej(ale bez tych państw - gdyby to była prawda, to nie potrzebowałby statku do wojny)
Teraz, gdy w końcu posiadł potęgę Wyższej Magii zesłanej przez bogów, nic nie mogło go zatrzymać. Nic! Jego sen w końcu się urzeczywistni!
Potęgę zesłaną(musisz uważać na takie błędy)! Nic? A tamten cesarski mag, o którym wcześniej rozmyślał? Prawda, może Cycorz mówić takie rzeczy, ale niechże narrator wspomni, że nastrój jego się zmienił z nagła czy cuś.
Sen się spełni - taki oklepany zwrot, a z takimi lepiej nie kombinować i wklejać jak stoją.
W tym samem momencie pojawiła mu się przed oczami iluzja Namyrusa. Człowiek wpatrywał się w niego gniewnie błękitnymi oczami, ale wśród gniewu jawił się również i smutek. Bardzo głęboki.
Inaczej z kolejnością wyrazów: przed oczami pojawiła mu się ... "Ale" zamieniłbym na "lecz"(mimo tego samego znaczenia wyrazy te inaczej oddziałują na czytelnika) Dwa powtórzenia celowe w jednym miejscu to co najmniej o jedno za dużo.
Jesteś zadowolony Errandilasie? – Zapytał czarodziej półszeptem z nutką bólu – O to ci właśnie chodziło? O kolejny konflikt? Przecież wiesz, że nawet jeśli nas pokonasz, czekają cię lata wojny. Nie podbijesz Imperium samymi podniebnymi okrętami i magią.
Chyba raczysz żartować. Największy wróg pojawia się w wizji i zaczyna prawić kazania złemu? Liczy, że nawróci go na właściwą ścieżkę czy o co chodzi?
że tej rozmowy nie słyszy nikt poza ich dwójką
"tej" niepotrzebne.
To smutne.
WWW - Nie bardziej niż twoje działania – Odparł z odrazą czarodziej – Nie ma w tobie za gorsz współczucia dla tych żyć, które zginą w tej bezsensownej wojnie? Naprawdę jesteś takim potworem?
1) Riposta czarodzieja jest bardzo słaba. Jeśli chce przekonać elfa do zmiany planów, to niechże chociaż będzie złym gliną, a nie dobrym posterunkowym.
2)Życia nie giną tylko ludzie - ludzie tracą życie(giną), lub ludzie żegnają życie i umierają. Jak zwał tak zwał, życia zabić się nie da(jeśli nie brać pod uwagę ogólnej destrukcji wszystkich żywych istot)
Ostatnie pytanie. Zaprawdę powiadam wam, Zły chyba tylko z szacunku do dawnego kolegi śmiechem nie zabił.
My mieliśmy swój okres triumfu, upadliśmy, wy mieliście, teraz pora na wasz upadek. Taka jest kolej losów – Uśmiechnął się – Coś się rodzi, coś ginie
Okres tryumfu(poprawne są obie formy, ale niech się wypowiada patetycznie).
Zdecydowanie temu zdaniu potrzeba przebudowy: (...)tryumfu i wy go mieliście, my upadliśmy, a teraz pora na was. Taka jest... - kumasz o czym mówię? Musisz starać się tworzyć zdania przejrzyste i zrozumiałe za pierwszym podejściem. "ginie" zastąpiłbym "umiera" - brzmi lepiej ze względu na równowagę sylab dwóch części zdania(nie, nie licz sylab w całym tekście, to przydaje się tylko czasem;P).
pełen zwycięstwa uśmieszek.
To jest?
Więc przyznajesz, że i twoje imperium upadnie.
Pierwsza dobra riposta czarodzieja! I epickie wyjście w rozmowy, szacun(mogło zabrzmieć ironicznie, ale takie nie jest)
rozwiała się znikając w nicości.
Albo rozwiała się, albo zniknęła, albo odpłynęła w nicość. Bez przesady, żeby użyć trzech na raz;)

No cóż, ten fragment powinien być dłuższy, ale to już zdecydowanie później się tym zajmij. Jest tu wiele kwestii wymagających rozwinięcia, a Ty ich nie zmieściłeś. Ogólnie mimo tego, że elf i czarodziej są niezbyt wyraźnymi postaciami, to bardziej sympatyzuję ze Złym, musisz zastanowić się, czy chcesz żeby tak było.
Co Ci powiem jeszcze? Pisz wprawkowo krótsze teksty, są łatwiejsze do logicznego rozwinięcia i zakończenia, a wtedy będzie można Cię ocenić pod względem fabuły i sposobu prowadzenia historii.
Ogólnie czuję, ze z tym tekstem będę miał zażartą walkę;)

PS.Kolejny akapit przeanalizuję jak wyrwę trochę czasu;)
PS II.Tak ogólnie, po tym fragmencie widać, że jesteś "umysłem ścisłym". ;)


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony czw 17 maja 2012, 20:42 przez Zaqr, łącznie zmieniany 1 raz.

11
Wiesz co, powiem Ci, już kompletnie abstrahując od technicznej strony, że naprawdę widać, że się uczysz. Przejrzałem z ciekawości parę Twoich poprzednich opowiadań i muszę powiedzieć, że naprawdę się rozwijasz. Może nie jakoś szybko, ale "widać progres!" jak to powiedział jeden mój znajomy na siłowni (Pan Marian). Fabułę masz oklepaną jak wdzięki striptizerki na wieczorze kawalerskim, ale sam pomysł ze statkami powietrznymi jest dość świeży i ciekawy, mógłbyś to rozwinąć, bo opis lotu taką machiną daje radę. Czytałem sobie Twoje opowiadanie wczoraj do poduchy tak swoją drogą :P
To, co mi się w Tobie podoba to to, że bierzesz sobie uwagi ludzi do serca i robisz coś w kierunku, żeby się rozwinąć. Na razie oceny nie wystawię, czekam na coś lepszego, bo wierzę, że Ciebie na to stać :) Patetyzm nie musi być zły, dawno już nie czytałem prawdziwego epic fantasy, wszyscy teraz wzorują się na "wiedźminie" >.> Ale fakt faktem, że bohaterowie wydali mi się równie pełni jak stojący obok mnie kubek (który jest pusty) :]. Trzymaj się, stawiam na Ciebie parę monet, napisz na privie jak napiszesz coś nowego.

[ Dodano: Wto 15 Maj, 2012 ]
Wiesz co, powiem Ci, już kompletnie abstrahując od technicznej strony, że naprawdę widać, że się uczysz. Przejrzałem z ciekawości parę Twoich poprzednich opowiadań i muszę powiedzieć, że naprawdę się rozwijasz. Może nie jakoś szybko, ale "widać progres!" jak to powiedział jeden mój znajomy na siłowni (Pan Marian). Fabułę masz oklepaną jak wdzięki striptizerki na wieczorze kawalerskim, ale sam pomysł ze statkami powietrznymi jest dość świeży i ciekawy, mógłbyś to rozwinąć, bo opis lotu taką machiną daje radę. Czytałem sobie Twoje opowiadanie wczoraj do poduchy tak swoją drogą :P
To, co mi się w Tobie podoba to to, że bierzesz sobie uwagi ludzi do serca i robisz coś w kierunku, żeby się rozwinąć. Na razie oceny nie wystawię, czekam na coś lepszego, bo wierzę, że Ciebie na to stać :) Patetyzm nie musi być zły, dawno już nie czytałem prawdziwego epic fantasy, wszyscy teraz wzorują się na "wiedźminie" >.> Ale fakt faktem, że bohaterowie wydali mi się równie pełni jak stojący obok mnie kubek (który jest pusty) :]. Trzymaj się, stawiam na Ciebie parę monet, napisz na privie jak napiszesz coś nowego.
Bo lubię pisać.

12
III
przerażające(,) głuche jęk trzaskając
Literówka - jęki.
Musisz poćwiczyć nad przecinkami, które często zjadasz, utrudniając czytelnikowi zrozumienie tekstu.
Jeżeli Gilbertowi się nie uda…zostaną zniszczeni
Wydaje mi się, że można odpuścić wielokropek, bo wspominałeś o tym wcześniej, więc i tak nie sprawisz czytelnikowi niespodzianki.
miał rację mówić, że wiara jest jedynie ucieczką
"mówiąc, że wiara..." kiedy zaczynać stosować czasowniki w formie osobowej(miał), to później musisz się tego trzymać, a "mówić" dąłeś w bezokoliczniku.
Otworzyła oczy, które zawsze miała zamknięte
Jest to kolejny przykład zdania, w którym coś nie pasuje, ale nie wiem co zaliczyć jako błąd. Mam nadzieję, że coś wykombinujesz.
Postanowiłam, że nadszedł dzień
Uznałam - postanowić mogłaby, że czas, aby świątynia zaczęła wtrącać się w wojnę, lecz nadejścia dnia nie może postanowić.
Wypełniła go i dodaje odwagi
Sytuacja podobna jak wcześniej: najpierw masz czasownik odmieniony, a później bezokolicznik - musisz być "wierny" jednemu w jednym zdaniu.
Na chwałę Imperium,(!) na chwałę Essetha,(!) atakować!
To już takie moje widzimisię: zaakcentuj każdy jego okrzyk jako ważny. Jeśli sam miałbym wykrzyczeć przykładowo "Bóg Honor Ojczyzna", to wolałbym, żeby po każdym z tych wyrazów nastąpiła minimalna przerwa.
a cały strach, którymi nimi zawładnął odszedł w niepamięć.
Literówka. Tutaj zaznaczyłbym, że strach ten towarzyszył im długo.
wymawiając imię boga ludzkości, siadając na podłodze z założonymi nogami i zamykając oczy
Staraj się unikać zdań tak naszpikowanych czasownikami - albo rozbijaj je, albo używaj zamienników(np. z zamkniętymi oczami)
pokryła lśniąca bielą i złocista(ą) poświata(ą)
ze strachliwych(,) słabych śmiertelników
PRZECINKI! Pamiętaj, że przy wyliczeniach musisz stawiać przecinki. Polecam przeczytać reguły interpunkcji polskiej, a później spróbować wyłapać brakujące ogonki w tekście. Początkowo jest to trudne, ale z czasem będzie przychodziło z coraz większą łatwością.
Pamiętajcie, wiara ochroni
Albo kropka w miejsce przecinka, albo dodaj po przecinku "że" jako spojenie zdań.
Namyrus opuścił mostek wychodząc na pokład
Jesteś zbyt szczegółowy. Wiemy, że znajdował się na mostku, więc wystarczyło napisać o wyjściu na pokład.
tak długo(,) nawet w obliczu śmierci(,) żaden z żołnierzy nie zadrży ze strachu. Bardzo przydatna umiejętność.
Kolejna zasada interpunkcji: stawiasz przecinek przed i po wtrąceniu.
Zdanie podkreślone szczerze mnie rozbawiło;) Bohater zachowuje stuprocentowy spokój widząc coś tak niezwykłego. Wątpię, żeby było to widoczne na co dzień, więc raczej nie wynika to z rutyny. Wpleć trochę emocji!
A, i jeszcze jedno. Czy poświata nie objęła też statków? Jak na nie to działa?
złocisty promień, który przeciął powietrze trafiając prosto w jeden z okrętów. Eksplodował w kuli pomarańczowych płomieni
Tutaj "eksplodował" będzie odnosił się do promienia. Żeby temu zapobiec wstaw na początku drugiego zdania "ten" i będzie się to wtedy odnosiło do okrętu.
w scenerię wyjętą z koszmaru
Tutaj poszukałbym innego porównania. Koszmar nie kojarzy się raczej z błyskawicami i kulami ognistymi.
zamienił się w smoliste obłoki pożerające okręty
Musisz uważać na słowa przy pisaniu fantasy - tutaj obłoki mogą serio zjadać okręty, więc zaznaczyłbym delikatnie, że to metafora do znikania okrętów w dymie
wskrzeszając snopy niebieskiego światła
Wskrzesić można coś martwego do życia. Tutaj tworzysz iskry - można je na przykład krzesać.
Jedynie okręt flagowym elfów
Literówka.
opadł ognisty ogień
Tak to jest kiedy palce na klawiaturze nie nadążają za myślami;)
ten sam sam dźwięk, który usłyszał, gdy Płomień Zemsty unicestwił flotę Adrikosa
Nie musisz mówić o tym, że Płomień Zemsty, wystarczy powiedzieć o dźwięku przy niszczeniu floty Adrikosa.
wolne miejsce ku jednostce flagowej Errandilasa
"ku" jest do wyrzucenia.
ale jego krzyk zagłuszył grzmot
Został zagłuszony przez grzmot. W twojej wersji to głos jest bardziej doniosły od grzmotu.
złociste spojrzenie, niszczące każdy okręt, który wszedł w jego zasięg
Te spojrzenie niekoniecznie mi psuje. Bardziej wyobraziłbym to sobie jako falę.
Który znalazł się w jego zasięgu - wejść można by użyć gdybyśmy mieli do czynienia z polem siłowym - statek w nie wpływa i zostaje porażony, a tutaj to fala się przesuwa i niektórych okrętów dosięgnie niektórych nie.
zastąpione strachem i przerażeniem. Widział to na twarzach otaczających go żołnierzy. W chwilę ich twarze – pełne oddania i wierności sprawie, przerodziły się w grymasy przerażenia
Strach i przerażenie to to samo.
Powtórzenie.
Twarze nie mogły przerodzić się w grymasy przerażenia. Wyraz twarzy owszem.
Gdyby tylko mogli zapewne by wyskoczyli z okrętów. Parę z nich nawet zaczęło zawracać i uciekać.
Drugie zdanie mówi o okrętach, a po konstrukcji pierwszego zdania, jeśli nie damy na początku drugiego podmiotu "statki" będziemy mówili dalej o żołnierzach. Czuję, że zamotałem, więc prościej: ostatni podmiot pierwszego zdania odnosi się do drugiego zdania, jeśli nie zostanie w nim użyty na początku podmiot.
Kolejny promień…i kolejne śmierci
Chyba bez "i" będzie brzmiało lepiej.
Usłyszał mag za plecami głos kapłanki
Aleś namieszał. Maga można odpuścić, bo jest to postać, z której perspektywy obserwujemy akcję większość czasu, więc czytelnik domyśli się o kim mowa. I... w sumie starczy, żeby wyszło przejrzyście.
Odpowiedział jej kiwnięciem głowy.
WWW – Tak.
Skoro odpowiedział kiwnięciem głowy to niech już nie mówi;)
Zapytał krzykiem Vincent
Dosyć oryginalna konstrukcja - zapytanie krzykiem.
Musi pan przeżyć!
Nie mów per pan do cesarza. Ma on wystarczająco wiele swoich tytułów, a pan nie jest jednym z nich(chyba że "panie...")
To jest szalone Profesorze Nauk Magicznych
Zagłada floty itd to raczej nie jest dobra sceneria do wymieniania tytułów naukowych.

IV
Oto wybił ten dzień
Wybija godzina, a dzień nadchodzi.
Całe marzenia Namyrusa
Wszystkie.
Nie może na to pzoowlić!
Literówka.
a jego tęczówki skupiły się na Furii Magii
Raczej jego wzrok - tęczówki odpowiadają za kolor oczysk tylko:)
Okręt, gdzie znajdował się Namyrus i kapłanka uderzył w miejsce styku obu czubków piramid
Na którym znajdował... styku czubków...
Jeśli stykają się to co najmniej dwie rzeczy, a jak wiemy z poprzedniej części tekstu stykały się dwie piramidy.
Płomieniem Zemsty wstrząsnął straszliwy wstrząs
Ognisty ogień i te sprawy;)
opadając w dół
Nie można spadać w górę! Ani cofać się w przód!
NIE!!! – Warknął demonicznym głosem krzycząc na całe gardło
Warknął czy krzyknął?

Nie wytknąłem wszystkich błędów, żeby było jasne. Ty też musisz mieć z tekstem zabawę i poszukać niedociągnięć:) Masz sporo literówek, brakujących przecinków, kilka dziwnych i niezrozumiałych zdań.
Ujmę to tak. Gdybym miał wcielić się w wydawcę, to wyrzuciłbym twój tekst nie doczytawszy do końca i zrobiłbym błąd - początek mnie bardzo zniechęcił, wszystko takie niemrawe i typowo fantastyczne. Później długaśne opisy i inne nudne duperele. Ale od trzeciego akapitu nastąpił przełom. Widać, że sceny dynamiczne wychodzą Ci lepiej i potrafisz nimi zainteresować. Tutaj też zdarzały się błędy, ale mimo wszystko czytało się płynnie i przyjemnie.

Masz u mnie duży plus za dialogi - czyta się je przyjemnie, choć nie są stuprocentowo dopracowane. Mimo wszystko widać, że jest to twoja mocna strona.

Na Twoim miejscu poćwiczyłbym tworzenie ciekawych opisów, które będą poprawne językowo, składniowo, INTERPUNKCYJNIE, ale jednak przede wszystkim stawiałbym na ciekawość.

Ogólnie pomysł nie jest taki naiwny, z wykonaniem trochę gorzej, ale widać, że lubisz pisać i nie zrazisz się błędami. Myślę, że jeśli poćwiczysz i dowiesz się więcej o zasadach pisania, to będzie można przeczytać coś naprawdę fajnego Twojego autorstwa;)

Pozdrawiam i życzę powodzenia.



Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony czw 17 maja 2012, 20:43 przez Zaqr, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”