Jest to krótka historia napisana jako prezent. Nie miałem zamiaru jej publikować, ale wrzucam z czystej ciekawości chcąc zobaczyć błędy, których nie dostrzegam - może mi się nie chce - ja. Zalecam trochę dystansu do fabuły.
Mój chłopak Martin.
WWWCzy wyszłabym za mąż jeszcze raz? Nie mam zielonego pojęcia. To wszystko było głupie i okazało się cholernym żartem. Nie wiem co zrobiłam, albo moi przodkowie, że mnie tak pokarało. Znaliśmy się z Martinem kilka lat wcześniej. Zapraszał mnie na kawę albo drinka i dyskutowaliśmy o tematach bardzo nużących na dłuższą metę jak sens życia albo o cierpieniu. Zgadzałam się na spotkania, ponieważ on jako tako mi się podobał. Nie mam zamiaru się tłumaczyć z tego – zrobiłam jak zrobiłam. Impreza firmowa, dużo alkoholu, dałam się zaciągnąć do łóżka i proszę bardzo. Zostaliśmy już razem.
Ze swojej pensyjki jaką dostawał za publikacje w czasopismach dla kur domowych udało nam się zorganizować chałupinkę w górach. Było niesamowicie biednie. Gołe ściany i podłogi, komunistyczne meble, stare łóżko śmierdzące trupem i niezniszczalna maszyna do pisania. Chatka była niska, bo tylko dwa poziomy i niewielkie poddasze, ale wiecznie zakopcone. Martin strasznie dużo palił - zawsze mnie to obrzydzało, ale nie chciałam już truć mu dupy, bo i tak chodził zestresowany. Byliśmy zgodną parą. Zakochani w sobie. Miał dziwne fetysze i upodobania w łóżku, ale wszystko spełniałam. Nie byłam odważna, żeby protestować kiedy znowu pijany gwałcił mnie w dupę łapiąc za pośladki jak barbarzyńca, dzikus z buszu wypuszczony.
WWWAwantury? Pha… Zdarzały się często. Szczególnie jak na libacje alkoholowe wpadał jego przyjaciel Szymon. Skończył podobnie. Pisał harlekiny na zlecenie większych gazet. Próbował coś się wybić w telewizji i radiu, ale tylko non stop się ośmieszał i co chwila wybuchały afery z jego udziałem – molestowanie strażnika miejskiego, pracownika księgarni albo hostess w supermarkecie. Ohydny, zwalisty typ. Niesamowity seksista i napędzał również Martina. Siadali razem, pili wódkę, kopcili szlugi oraz obrażali mnie kiedy ja siedziałam w kuchni, bo nie życzyli sobie mojego towarzystwa. Musiałam zbierać za wszystkie kobiety na świecie. Zwracali się „macice”. W kółko tylko obwiniali „macice” za hamowanie postępu, wszystkie wojny i kryzysy oraz to jak skończyli. Kobiety były wszystkiemu winne. Następnego dnia Martin przepraszał mnie za swoje zachowanie chcąc sprawić mi przyjemność minetką. Jednak nie wychodziło mu to dobrze. Sfrustrowany upijał się i wpadał do sypialni ciągnąć mnie za włosy, abym obciągnęła mu kutasa.
Żyliśmy tak w biedzie z dnia na dzień. Rano wstawałam i starałam się podgrzać domowe ognisko ogarniając syf w ogródku kiedy on tylko walił po tej swojej maszynie zachowując się jakby od tego zależało istnienie całej ludzkości. Nie wchodziłam nigdy do jego gabinetu. Nie śmiałam. Raz jak przyszłam po brudne pranie to zgwałcił mnie na biurku bardzo boleśnie, bo nogą od krzesła. Od tamtego momentu zawsze trzymałam się z daleka. Pulpit zawalony kartkami i drugie tyle na podłodze. Maszyna dudniła mocno tak, że niosło się to, aż do piwnicy i budziło szczury. Szczury biegały nam po domu, a Martin skręcił kark kotu, który dostałam od matki jako prezent ślubny. Wtedy – tego dnia – co znalazłem się tutaj, panie Piotrze, było inaczej niż zawsze. Wieczorem wpadł Szymon i o dziwo obyło się bez ich szowinistycznych uwag na mój temat i ogólnie wszystkich kobiet. Było miło i kulturalnie – Szymon przyniósł jakąś zaliczkę za nowele. Nie pamiętam dokładnie. Przez całą noc z Martinem uprawiałem seks w którym ja byłam pasywna, a on uwijał się jak w ukropie, aby mi dogodzić. Rano obudził mnie chlapiąc minetkę ponad jego możliwości. Ja przygotowałam śniadanie i opowiadał o kasie jaką zarobi z Szymonem przez publikację jakiś tam historyjek o mafii. Pokazał mi grubą kopertę wypchaną nowymi euro. Tłumaczył, że to dopiero zaliczka, a kiedy wszystko pójdzie po myśli to wyniesiemy się z tej chaty. Nawet gwiazdy nad nią nie świeciły. Martin poszedł pisać, a ja postanowiłam przygotować uroczysty obiad. Byłam tak zadowolona, że nawet nie przeszkadzało mi dudnienie jego cholernej maszyny. Skoczyłam się do miasta, aby kupić kilka świeżych warzyw na obiad i może zająca? Tak właśnie myślałam. W supermarkecie spotkałam się z Szymonem, ponieważ został jeszcze na kilka dni w mieście. Zaprosił mnie na drinka do małego pensjonatu, ale prowadził go znajomy Martina, więc od razu - oszczędzając sobie świadków – udałam się do pokoju Szymona i pieprzyliśmy się około godziny. Wróciłam do domu i kończyłam obiad. Naprawdę wierzyłam, że życie się odmieni.
WWWKaczka była już gotowa oraz zupa i nawet deser. Chatka raz zmieniła swój zapach na inny niż rozkładające się ciało nieboszczyka i zapach wilgoci. Naszykowałam elegancko do stołu i podałam, ale Martin jeszcze nie schodził. Zdziwiło mnie to, bo zazwyczaj już o tej porze przerywał. Czekałam jeszcze chwilę i w między czasie otworzyłam wino mając nadzieję się upić i uprawiać seks po obiedzie. Niecierpliwiąc się już sama wypiłam pół butelki. Zawołałam kilka razy Martina, ale on dalej nie schodził. Słyszałam jak wali po tej swojej maszynie. Postanowiłam tam pójść i sprawdzić. Sterczałam trochę pod drzwiami pukając co chwila, ale on dalej nic nie odpowiadał. Nacisnęłam klamkę i wchodząc on tylko odwrócił głowę zadowolony z siebie. Powiedziałam, że już długo czekam na niego. On tylko wyprostował się na krześle, podniósł swoją maszynę i podszedł do mnie całując mnie prosto w usta. Spodobała mi się jego zmiana z takiego bydlaka na czułego kochanka kiedy on nagle uniósł maszynę do pisania i trzasnął mnie prosto w głowę. Upadłam niemalże natychmiast jeszcze chwiejąc się tylko chwile na nogach. On poprawił dwoma uderzeniami w klatkę i żebra. Upadając przeturlałam się przez całe biurko brudząc krwią jego pracę. Jeszcze próbowałam coś powiedzieć leżąc już tak przy biurku, ale on opętany wściekłością cisnął na mnie tą cholernie ciężką maszynę i zgruchotał moją twarz łamiąc kości policzkowe i przestawiając żuchwę. Po wszystkim odezwał się tylko – Nienawidzę jak mi się przerywa ty głupia pizdo.
WWWNie wiem, panie Piotrze, czy mnie wpuścisz do nieba, ale taki żywot miałam.
[ Dodano: Wto 08 Maj, 2012 ]
Poprawiony nagłówek:
Jest to krótka historia napisana jako prezent. Nie miałem zamiaru jej publikować, ale wrzucam z czystej ciekawości chcąc zobaczyć błędy, których nie dostrzegam, albo mi się nie chce.