Przemiana

1
UWAGA WULGARYZMY

Przesyłam short. Opowiadanie jest nieco brutalne i wulgarne, jednak sądzę, że w uzasadniony sposób.

Będę bardzo wdzięczny za opinie, zwłaszcza związane ze stylem, tym "jak się czyta" i ogólnym poziomem, czyli odpowiedź na fundamentalne pytanie: czy to już jest tekst, który można uznać za literacki?

Dodam, że tekst został napisany podczas jednego posiedzenia i później tylko nieco poprawiony.

Przemiana

WWWPet poszybował niemal idealnym łukiem, odbił się od ścianki śmietnika i upadł na chodnik. Derek przydepnął go butem, nowym vansem z zajebistymi paskami. Buty kosztowały sporo kasy, ale przecież matka mogła mu od czasu do czasu kupić coś ekstra. Derek zarzucił plecak na ramię. Zasadniczo istniały dwie drogi do domu. Krótka, przecinająca całe Kolorowe razem z najgorszą jego częścią gdzie można było dostać wpierdol, jeżeli było się łajzą, albo kupić zioło i pozaczepiać trochę lasek, jeżeli było się gościem takim jak Derek.

WWWDruga droga prowadziła łagodnym łukiem, omijając większość Kolorowego, przebiegając przez kilka zagajników, które opierały jeszcze developerom i nad starą cegielnią, ulubionym miejscem Dereka.

WWWW domu czekał na niego zimny obiad, który mógłby odgrzać w mikrofali, pornosy albo xbox przez dwie godziny, dopóki matka nie wróci z pracy i nie zacznie truć dupy o jakieś pierdoły. Jak nauka. Najśmieszniejsze było to, że uczył się nieźle. Pierdoleni nauczyciele i ich zaszufladkowanie. Bo to było właśnie to, pomyślał skręcając w stronę cegielni, wrzucą Cię do tej z głąbami i będziesz tam siedział do końca szkoły. Nie to, żeby Derekowi zależało na budzie. Lał na cały ten szajs, po prostu wkurwiała go niesprawiedliwość.
W zagajniku para żuli siedziała na plastikowych krzesłach i rozpijała wiśnie, mętny wzrok jednego z nich spoczął na Dereku. Derek zacisnął usta i spojrzał na niego. To w zupełności wystarczyło, menel spuścił głowę. Dereka śmieszyło, jak bardzo się go bali. Nie był nawet zbyt duży jak na 15 lat, do tego chudy. Czasem żałował, że wyleciał z zajęć boksu, ale stracił szacunek instruktora po sprawach z gandzią i tą bójką, w której jeden frajer prawie stracił oko.

WWWDerek włączył kawałki z nowej płytki, którą ściągnął poprzedniego dnia. Bam, bam, dawało radę, dawało power. Przeszedł pod wiaduktem pozdrawiając ziomka z osiedla, który poprawiał mural; nic wielkiego, koślawe litery i źle dobrane kolory. Nie w typie Dereka. Chociaż nie przyznałby się do tego kręciły go stare obrazy, np. Delacroix. Kupił sobie nawet album z jego obrazami. Ale co z tego, Delacroix z niego nie będzie. Rysował dobrze, ale to za mało. Za mało mu się chciało cokolwiek, to był jego problem.

WWWZrobiło się gorąco, co w naturalny sposób łączyło się z zimnym browarem. Kupił lecha w monopolowym niedaleko cegielni; w jednym z tych, w których trzeba mieć pecha, żeby zamiast piwa otrzymać pytanie o dowód.

WWWJuż na miejscu usiadł na pokrytej rdzą barierce i otwierając piwo patrzył na płaską powierzchnie stawu. Od tafli wody dzieliły go może trzy metry. W chaszczach po przeciwległej stronie zobaczył kolorową wędkę i brodatego staruszka. Ludzie są naprawdę pierdolnięci. Czy nie można kupić sobie wszystkiego w sklepie? Nie tknąłby niczego, co pływało w tym bagnie. Otworzył piwo i zaczął pić szybkimi łykami. Zaczął myśleć o kolejnym tygodniu, w którym będą ważyły się oceny końcowe i o wyborze liceum. Słońce sprawiało, że tafla wody srebrzyła się miliardami iskier. Było to całkiem piękne, trochę jak u tego gościa, który namalował Erupcję Wezuwiusza.

WWW- Hej cioto!

WWWOdwrócił się gwałtownie. Pytanie nie było skierowane do niego. Gość, który to powiedział nawet go nie widział. Stał odwrócony plecami, oparty o rozpadający się murek. Miał szerokie bary, naprawdę duży typ, nie tylko większy od Dereka, ale od większości dorosłych. Obok niego stał Turbo, bardzo dziwny gnojek z Kamiennej , którego Derek znał z boksu. Wylecieli zresztą z zajęć w tym samym czasie. Teraz tych dwóch stało na ścieżce i blokowało przejście młodemu Rutkowskiemu. Derek nie znał go, poza tym, że raz czy dwa trochę go sponiewierał. To był już taki typ, że prosił się o baty. Z drugiej strony szkoda go było bić bo, przynajmniej dla Dereka, nie było przyjemności w walce z kimś, kto boi się oddać. Rutkowski zaczynał gimnazjum. Miał wielki tornister, jakieś komunijne laczki i szalik, pomimo tego, że było z 20 stopni.

WWWWiadomo było, co będzie dalej. Derek odwrócił się. Pociągnął łyk piwa i na nowo zapatrzył się w wodę.

WWW- Mówię do ciebie łajzo. Co masz w tym plecaczku? Książeczki?

WWWDerek wyciągnął zeszyt i w paru kreskach machnął rozpadający się, stojący na drugim brzegu barak. Gdyby miał farby, mógłby spróbować namalować wodę. Ciężka sprawa: biel, czerń, bo przecież nie złoto, a tam, gdzie na wodę padały cienie olch, kolor był tak ciemny, że wyglądał jakby zapadał się wewnątrz siebie.

WWWRozległo się uderzenie, tępy odgłos, jak cios w worek treningowy. Tylko bardziej mięsisty, bardziej wilgotny. Derek w kilku kreskach naszkicował wędkarza, wyszło nieźle; trochę matizowy rysunek, a Derek całkiem lubił Matisse’a.

WWWCiało upadło na ziemie i rozległ się cichy szloch. Szloch! Co za słowo, skąd Derek mógł je znać? Chyba z tych kretyńskich lektur o małych chłopcach, którzy poświęcają się dla innych a potem umierają albo cierpią. Takie właśnie małe łajzy jak Rutkowski. Życie to jednak nie bajka. Rozległo się chrząknięcie zbierające ślinę, a potem splunięcie. Derek zgniótł puszkę i rzucił do stawu. Zeskoczył z barierki i złapał kontakt wzrokowy z dryblasem, który właśnie przydeptywał Rutkowskiemu głowę, podczas gdy Turbo wsadzał małemu rękę w gacie. Rutkowski kwiknął zupełnie jak prosiak. Derek odwrócił się i ruszył do domu. Akurat zdąży, zanim wróci matka i trochę się ogarnie. Rutkowski zawył.

WWWDerek przeszedł jakieś dwadzieścia metrów; zaczęły mu drżeć dłonie. Potem poczuł jak ściska mu się żołądek i coś spłynęło do niego, jakby połknął kroplę gorącego żelaza. Ale na zewnątrz czuł zimno. Lubił to uczucie. Przypominało upadek do lodowatej wody albo oglądanie najlepszych obrazów. Ściągnął plecak i bluzę. Odwrócił się i zaczął iść; nie za cicho, tak żeby go usłyszeli.
Rutkowski tarzał się na ziemi, a Turbo przyciskał mu krocze butem. Większy gość popijał piwo i chichotał zaskakująco wysokim, pedalskim głosem. Usłyszał Dereka w chwili, gdy ten był tuż za nim; odwrócił się i spojrzał zaskoczony. Był o głowę wyższy i cięższy pewnie o 20 kilogramów, ale miał tępą, tłustą gębę tchórza, tyle Derek potrafił powiedzieć.

WWW-Hej ziomuś, chyba Ci się coś pomyliło…

WWWNie skończył, do Derek uderzył go bardzo szybko i bardzo mocno. Ciosem, który jak mówił trener, walili tylko zawodnicy. Poczuł miazgę szkliwa na swoich kłykciach. Po raz drugi w życiu. Uczucie nie mogło się równać z niczym. Był jak na lodowej pustyni. Gość cofnął się, ale nie upadł, co było prawdziwym wyczynem. Turbo już był przy Dereku i pierdolnął go pod żebra, chyba w żołądek, bo Derek prawie się porzygał, ale było już za późno na słabość. Oplótł szyję turbo ramieniem i podciął go. Nie było to bokserskie, ale na ring nie wchodziło też trzech na raz. Ten większy złapał go za ramiona i przez ułamek sekundy zastanawiał się, co zrobić. Derek wyskoczył do przodu i uderzył go czołem w nos. Tamten złapał się za twarz, krew buchnęła mu przez palce. Bardzo jasna, jak krew na filmach.

WWWPoczuł dotkliwy ból w boku, to musiał być jakiś wredny cios, a potem pięść Turbo trafiła go w skroń. Nieudany cios amatora. Odwinął łokciem i usłyszał chrzęst. Czyżby dwa złamane nosy w pół minuty?

WWWTurbo okrążył go, jego oczy wyrażały taką nienawiść, jaką Derek lubił widzieć. Gniew bezsilności. No i trochę strachu. Turbo miał zakrwawioną twarz, ale ogółem wyglądał dobrze, na pewno na jeszcze jedną albo dwie rundy. Gorzej było z grubym. Nie był nieprzytomny, ale patrzył szkliście, a z nadłamanych zębów ciekła mu krew zmieszana za śliną. Turbo uciekł. To było dziwne, ale nie niemożliwe. Nie było już też małego Rutkowskiego. Żadnego podziękowania, ale Derek przecież na to nie liczył. Podszedł do dużego, ale tamten skulił się, więc Derek go zostawił.

WWWRuszył do domu. Adrenalina opuszczała go powoli, ale dłonie wciąż drżały mu po walce. Obmacał głowę, mały guz; będzie większy ale to nic, wrzuci to na wf. Minął brodatego wędkarza, który spojrzał na niego przeciągle, a potem zatrzymał się i po prostu gapił na niego. Nie zwracał na to uwagi, ponieważ zrobiło się sennie. Poczuł dziwny smak w ustach, kiedy napłynęła do nich krew. Przysiadł na ławce i krew nagle była też na niej. Zapragnął położyć się na trawie, więc tak zrobił. Zobaczył słońce odbijające się w wodzie, lecz był już chyba zmierzch, bo nie było w nim blasku. Wędkarz stał nad nim i krzyczał coś do komórki. Miał brodę jak Matisse.

WWWDerek sięgnął do boku i wymacał rękojeść noża. Była tylko ona. A więc całe ostrze było w nim; 8 centymetrów, a jeżeli miał pecha to może nawet 12. Nie miało to znaczenia, ponieważ był to już koniec.
Ostatnio zmieniony pn 04 cze 2012, 22:10 przez Pugnacius, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Przeczytałam i pierwsze pytanie, jakie mi się nasunęło: Po co to napisałeś? W jakim celu? Co było twoim zamiarem? Co chciałes pokazać? Bohatera? Sytuację?

Odpowiedz sobie na te pytania. To bardzo ważne. Rozumiem, że można zaprezentować chwil kilka z życia człowieka, tyle, że czyni się to na ogół w jakims celu, dla puenty, pokazania przemiany bohatera pod wpływem wydarzeń. U ciebie nieby to jest, ale jakieś rozmyte. Młodzik, pewny siebie i butny, wdaje się w bójkę i dostaje nożem, umiera (?). I co z tego? Co z tej opowieści ma czytelnik? Kilka obrazków, kilka bluzgów użytych w odpowiednich miejscach, żadnej głębi. Ale może tak miało być? Stąd moje pytanie o cel jaki ci przyświecał.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

3
Napisałem ten tekst po części jako ćwiczenie, po części zaś dlatego, że po prostu miałem ochotę napisać coś w tym stylu. Nie chodziło mi o nic "głębszego", ani o postawienie jakiejś tezy. Ale też dlatego, że moim zdaniem nie do końca o to w pisaniu chodzi.

Natomiast przyznam, że rozumiem doskonale Twoją opinie jako stwierdzenie, że tekst był w jakimś stopniu niepełny, źle wykonany.

Chodziło mi bardziej o stworzenie takiego dynamicznego obrazka, choć oczywiście chciałbym też, aby wydarzenia były zajmujące. Ale przede wszystkim o to, żeby było to plastyczne, wartkie, miało w sobie jakieś pomysły (oczywiście takie w skali mikro), jakieś szczegóły działające na wyobraźnię.
"I love being a writer. What I can't stand is the paperwork." Peter de Vries

4
Tekst nie jest źle wykonany. Pewnie jakieś błędy się znajdą, ale nie one przykuły moją uwagę. Zastanowiło mnie to, że tekst nie zostawił we mnie śladu, choć opisujesz dość tragiczne wydarzenia. Dlatego zadałam takie a nie inne pytanie.
Brakuje mi nerwu, napięcia. Może powoduje to narracja pierwszosobowa ( edit* miało być trzecioosbowa) ? A spróbowałeś napisać w trzeciej (edit* pierwszosobowa)osobie?

Chyba myślałam o czyms innym pisząc o tych narracjach i przekręciłam... Proszę o wybaczenie.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Pierwsze, co chciałabym zaznaczyć, iż nie przepadam za dużą ilością przekleństw, zwłaszcza w opisach narratora. Bohaterowie, i owszem, mogą kląć, ile tylko chcą - to ich charakteryzuje. Jednak narrator, szczególnie trzecioosobowy... powiedzmy, iż mnie się to nie podobało, lecz dało się przeżyć. Ale to tylko moje osobiste uczucia.

Oprócz tego czułam niedosyt. Wszystko kończyło się jakby za szybko. Derek pokonał tamtych chłopaków, oni uciekli i nagle umarł. Nie było chwili na zastanowienie się nad tym, co się stało. Wstawiłabym na Twoim miejscu przed śmiercią Dereka jakiś opis przeżyć wewnętrznych czy coś w tym stylu.

Natomiast bardzo podobał mi się ten fragment, kiedy Twój bohater zaczął rysować, a tamten chłopak (Rutkowski) był bity. Był taki... hm, nie wiem, słowa mi brakuje. W każdym razie podobał mi się ;D
<i>Pisarz nigdy nie jest osobą godną zaufania.</i>
Carlos Ruiz Zafón

6
Tak dla porządku: należałoby zaznaczyć, że w tekście są wulgaryzmy.

No właśnie, wulgaryzmy. Prawdę mówiąc, też mi trochę przeszkadzały, właśnie dlatego, że pojawiają się w narracji trzecioosobowej. Rozumiem, że Twój narrator jest bardzo blisko bohatera, właściwie patrzy na świat jego oczyma i można by stwierdzić, że mowa pozornie zależna usprawiedliwia takie ich stosowanie, mnie to jednak razi. Zwłaszcza wówczas, kiedy nie ma nawet pozoru monologu wewnętrznego, który byłby dla tych wulgaryzmów uzasadnieniem. Jak tu:
Pugnacius pisze:Derek przydepnął go butem, nowym vansem z zajebistymi paskami.
Przecież to jest klasyczny opis z pozycji narratora niezależnego.
Pugnacius pisze:Turbo już był przy Dereku i pierdolnął go pod żebra, chyba w żołądek
Tu też.

Narracja u Ciebie trochę taka na łapu-capu, byle prędzej:
W domu czekał na niego zimny obiad, który mógłby odgrzać w mikrofali, pornosy albo xbox przez dwie godziny,
Albo: czekały na niego, skoro stosujesz podmiot szeregowy, albo: czekał zimny obiad [...], a do tego pornosy...
Pugnacius pisze:para żuli siedziała na plastikowych krzesłach i rozpijała wiśnie, mętny wzrok jednego z nich spoczął na Dereku.
Tu aż się prosi o rozbicie na dwa zdania, po wiśniach oczywiście, albo chociaż o średnik. W paru innych miejscach jest podobnie, zmieniasz podmiot, zmieniasz myśl i nie ma powodu, żeby upychać to w jednym zdaniu. Przejrzyj tekst pod tym kątem.
Pugnacius pisze:kręciły go stare obrazy, np. Delacroix.
Bez skrótów!.
Pugnacius pisze:Zrobiło się gorąco, co w naturalny sposób łączyło się z zimnym browarem.
Za duży skrót myślowy. Gorąco nie łączy się z browarem "w naturalny sposób", lecz poprzez myśli bohatera.
Pugnacius pisze:Już na miejscu usiadł na pokrytej rdzą barierce
Na miejscu, czyli gdzie? Napisz choćby, że skręcił nad staw, czy podobnie. Przecież szedł do domu.mat
Pugnacius pisze:trochę matizowy rysunek, a Derek całkiem lubił Matisse’a.
Matissowy (?). Można też spróbować z matissowski, lecz na pewno nie matizowy, gdyż to kojarzy się z Daewoo Matiz.
Pugnacius pisze:było z 20 stopni.
Cyfry też zapisujemy słownie.
Pugnacius pisze:miał tępą, tłustą gębę tchórza, tyle Derek potrafił powiedzieć.
WWW-Hej ziomuś, chyba Ci się coś pomyliło…
Raczej Derek zdołał zauważyć, albo podobnie. Powiedzieć nie brzmi dobrze w sytuacji, kiedy za chwilę ktoś się odzywa i nie jest to bynajmniej Derek. No i ci z małej litery, przecież nie jest to list.
Pugnacius pisze:z nadłamanych zębów ciekła mu krew
Krew raczej ciekła z rozbitych dziąseł czy warg, zęby jako takie przecież nie krwawią.
Pugnacius pisze:Adrenalina opuszczała go powoli,
Raczej: przestawała w nim buzować czy podobnie, gdyż raczej nie ma szans, żeby adrenalina kiedykolwiek go opuściła.
Pugnacius pisze:Zobaczył słońce odbijające się w wodzie, lecz był już chyba zmierzch, bo nie było w nim blasku.
Znowu na skróty, do tego trochę koślawo i z powtórzeniami. W czym nie było blasku? W słońcu? W zmierzchu?

Nie poprawiłam paru ewidentnych literówek, brakujących ogonków przy ę oraz nie wstawiłam przecinków, których sporo brakuje. Szkoda, ze przed wrzuceniem tekst poprawiłeś tylko "nieco", gdyż pod względem językowym na pewno by zyskał, gdybyś go przejrzał uważniej.

Luzaczkowatość bohatera przenosi Ci się na narrację, a to nie zawsze dobrze jej robi. Natomiast jeśli chodzi o samego Dereka, to ciekawym rysem jest jego wstydliwe upodobanie do malarstwa, koleś zyskał przez to trochę osobowości. Wszystkie odniesienia do malarzy i obrazów zręcznie wplatasz w tekst, wypada to bardzo naturalnie.

Ogólnie zatem - na plus, chociaż jednak lepszy efekt przyniosłoby odłożenie tekstu na pewien czas, a potem uważne przejrzenie go.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

7
Bardzo dziękuję za opinie, zwłaszcza tobie Rubia.

Trochę mi wstyd, ponieważ rzeczywiście tekst jest niechlujny, i wrzucony "na hurra".

W kwestii wulgaryzmów, powracającej jak bumerang na forum: to ogromny błąd. Nie mogłem wprost uwierzyć, że uznałem je za przydatne miesiąc temu (tekst był w tym czasie zablokowany). Wydawało mi się chyba, że przekleństwa jakoś podbudują wrażenie wewnętrznego napięcia u bohatera, ale wyszło to tanio i głupio.

Taka mała dygresja - czytałem niedawno "Drugie zabicie psa" - Tam gdzieś jest jedna ku*wa, ale mistrzowsko użyta; było to naprawdę mocne.
Więc myślę, że w pełnowymiarowej powieści znajdzie się miejsce na jedno czy dwa przekleństwa i to tylko wtedy, gdy jest na to dobry pomysł. Chyba nawet jeżeli opisujemy dresów, recydywistów czy inny "element", to w dialogach nie powinno być przekleństw. Nawet jeżeli tak mówią ludzie, to nie tak mówią bohaterowie książek.

Co do innych uwag... prawda, prawda, tekst powinien być solidnie zredagowany.

Cenna zwłaszcza jest dla mnie uwaga, że za bardzo narzucam perspektywę bohatera narracji. Oczywiście gdy w pierwszym akapicie jest mowa o vansach, to jest to opinia Dereka (swoją drogą nijak to nie pasuje do tego, że już po chwili okazuje się on być estetą), ale później faktycznie trzymam się kurczowo tego co odbiera bohater i przez to nie ma w tekście oddechu i rytmu.

Jeszcze raz dzięki za opinie. Mam nadzieję, że w kolejnym tekście będzie widać poprawę. Mocne postanowienie jest.

Pozdrawiam,

[ Dodano: Pon 14 Maj, 2012 ]
dorapa pisze:Tekst nie jest źle wykonany. Pewnie jakieś błędy się znajdą, ale nie one przykuły moją uwagę. Zastanowiło mnie to, że tekst nie zostawił we mnie śladu, choć opisujesz dość tragiczne wydarzenia. Dlatego zadałam takie a nie inne pytanie.
Brakuje mi nerwu, napięcia. Może powoduje to narracja trzecioosbowa? A spróbowałeś napisać pierwszej osobie?
Trochę mi nie leży pierwszoosobowa narracja, choć chyba w tym konkretnym przypadku byłoby lepiej właśnie jej użyć. Może rzeczywiście spróbuje ten tekst ugryźć od innej strony.

Pozdrawiam,
"I love being a writer. What I can't stand is the paperwork." Peter de Vries

8
Rubia wyłapała większość błędów, które i mnie się rzuciły w oczy, więc nie będę się rozdrabniać. Językowo jest do dopracowania, to już wiesz. Wiesz też mniej więcej, z czym walczyć, więc nie ma co tutaj więcej gadać.

Mam trochę mieszane uczucia. Bo właściwie, to mi się podobało. Za wulgaryzmami w narracji trzecioosobowej nie przepadam, ale nawet mnie jakoś nie gryzły. Może poza paroma miejscami.
Tekst na pewno u mnie zyskał przez postać głównego bohatera. Mimo że tekst jest krótki, udało Ci się zbudować całkiem wyrazistą osóbkę. Derek na pewno zyskuje na połączeniu zamiłowania do malarstwa z byciem takim a nie innym typem. Ignorowanie bitego Rutkowskiego, gwałtowność przemiany, reakcje ogólnie wypadają ciekawie.

Czegoś mi natomiast zabrakło, żeby sama fabuła, jakaś pointa (była tu tak naprawdę?), myśl we mnie została. Pamiętam Dereka. A reszta to tło do niego, które może być takie, mogłoby być inne, w każdym razie niewiele wnosi do jego kreacji. To chyba uznałabym za główny minus.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”