Ogółem będzie to rzecz o generalnej postawie w stosunku do wojny w Hiszpani. Jest to fragment, początek, przed rozpoczęciem właściwego dialogu.
Wojna pozwoliła mi dojrzeć. Przeżyłem wiele, jeszcze więcej widziałem; można stracić całego siebie biorąc udział w tej „usprawiedliwionej rzezi”. Każdy gwałt, strzelanina, czy choćby zawieszenie broni, robiły mi z nóg galaretę; tak bliską wydawała mi się wtedy śmierć. Zanikały jakiekolwiek myśli czy szczytne idee; w całym ciele żył i karmił się przeżyciami strach. Strach nie pozwalał mi spać, jeść, srać, robić cokolwiek co zaliczało się do normalnego dnia służby. Głupi podziwiałem masy idiotów, tych pionków, którzy biegli zająć jakiś tam przyczółek, wykrzykując miałkie bzdury, wyczytane na plakacie, czy posłyszane u lokalnego enkawudzisty, przybyłego szkolić przodowników proletariatu, za wolność waszą i naszą. Żyłem chwilą, ale było to dziwne „carpe diem”. Wojna pozwoliła mi dojrzeć, otworzyła mi oczy. Mimo tego często wracałem do tamtej dyskusji próbując ocenić ówczesną postawę.
Była jesień; dokładnie pamiętam tamten Londyn, cały w skali szarości. Przez granitowe niebo niemrawo przebijało się słońce, ukazując w pełnej krasie piękno martwych liści. Wydaje mi się zabawnym opisywanie piękna czegoś pozbawionego życia, ale wszystko zależy od punktu widzenia. Przy szklance whiskey zabijaliśmy jesienną depresję własnym towarzystwem, debatując na najrozmaitsze tematy. Za oknami ludzie krzątali się w codziennych obowiązkach, wracali do domów, gdzie nastawiali BBC, bez głębszych przemyśleń przysłuchując się relacjom z Hiszpanii.
Miałem duży pokój, stale okupowany przez znajomych. Siedzieliśmy rozwaleni w wytartych fotelach, powietrze wypełniał dym z tanich cygar. Czasami po prostu milczeliśmy, czasami emocje sięgały zenitu, a my umysłowo szczytowaliśmy wylewając z siebie masę różnej jakości nasienia. Rozmawialiśmy głównie o kulturze i polityce, o Chaplinie i Hitlerze, o Picassie i Franko. Stałymi bywalcami byli moi koledzy z roku. Swoją drogą ile można słuchać o potrzebie wartości i innych nieżyciowych bzdetach, które gloryfikowali. Ten kraj musiał w nich wykształcić potrzebę wyższości i elitaryzacji; nie widzieli pozytywów w żadnej ze świeższych idei; też po prostu bali się zmiany i utraty tego ich pustego szczęścia.
Po latach (fragment opowiadania)
1
Ostatnio zmieniony ndz 05 sie 2012, 10:25 przez Kajetano, łącznie zmieniany 3 razy.