Córka

1
WWWZegar na Urzędzie Miasta wskazywał dziesięć minut po siedemnastej. Anna Jodłowiec szykowała się do zamknięcia swojego butiku. Uśmiechając się na pożegnanie do swojej ekspedientki szukała nerwowo w szufladzie kluczy do lokalu. Miała ciężki dzień, śpieszyło jej się do domu. Nie marzyła o niczym innym jak tylko o ciepłej kąpieli i dobrym filmie.
WWWZnalazłszy wreszcie pokaźny pęk, zarzuciła na siebie płaszcz i torebkę po czym wyszła. Nie zauważyła, że po drugiej stronie ulicy, pod sklepem stoi tajemniczy mężczyzna. Obserwował ją stamtąd od ponad godziny, paląc jednego papierosa za drugim. Kiedy wreszcie ruszyła niepostrzeżenie poszedł za nią.
WWWMiała dwadzieścia siedem lat, była średnio wysoką brunetką o przeraźliwie niebieskich oczach i strasznie długich nogach. Jej idealnie wymodelowany nos współgrał z bardzo wąskimi ustami o charakterystycznej mocno czerwonej barwie (wielu mogło myśleć, że to efekt szminki). Dosyć małe piersi tworzyły spójną całość z perfekcyjną talią. Od czasów późnej podstawówki cieszyła się dużym powodzeniem u płci przeciwnej jednak jeszcze nie zdoła ułożyć sobie życia u boku ukochanej drugiej połówki. Mieszkała w domu jednorodzinnym, dzieląc go między siebie, a trzyosobową rodzinę.
WWWOtwierając bramę na podwórze nie zauważyła, że jest obserwowana. Mężczyzna stał za rogiem, przykryty czarnym kapturem i kurtką. Przechodząc obok niego można byłoby zauważyć nierówność na tyle spodni, w okolicach lewego pośladka. Był to pistolet.
WWWNiepostrzeżenie wszedł za nią, tak, że kobieta nic nie zauważyła. Wszystko miał dokładnie zaplanowane – wiedział, że mieszkająca z nią rodzina wyjechała na tygodniowe ferie toteż jest całkiem sama w całym domu. Wiedział o której kończy pracę, wiedział również, że wysoki betonowy płot gwarantuje mu brak świadków. Kiedy otwierała drzwi zbliżył się do niej na odległość kilku metrów i zza pazuchy wyciągnął broń. Wystawił lufę w jej stronę i odchrząknął. Odwróciła się i widząc celującego w nią mężczyznę chciała krzyknąć, jednak nie mogła wydać z siebie żadnego odgłosu. Otworzyła szeroko oczy i usta, jej piękna brązowa cera (naturalna) zrobiła się nagle przeraźliwie śniada. Próbowała wydusić z siebie cokolwiek co być może sprowadziłoby pomoc, jednak oprawca zbliżył się do niej jeszcze bardziej, a ona upadła na kolana. Przycisnął jej lufę do skroni. Czuł jej przeraźliwie wysoki puls. Anna Jodłowiec zaczęła płakać, chlipiąc głośno i żałośnie.
WWWStrzelił. Tłumik skutecznie zagłuszył odgłos. Kobieta padła na wycieraczkę. Sekundę po tym spod ciała zaczęła płynąć wąska stróżka krwi. Nachylił się nad jej ciałem i włożył lufę do ust. Kolejny strzał. Dla pewności. Zabrał należącą do niej torebkę i opuścił posesję.
WWWZawiadomienie o popełnieniu przestępstwa nadeszło na pobliski komisariat dopiero następnego dnia, krótko przed południem, kiedy to lokalny listonosz przyniósł prenumerowany przez ofiarę miesięcznik. Biedak z początku nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. W amoku próbował jeszcze reanimacji jednak po chwili zorientował się, że to nie ma sensu. Wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił po policję. Funkcjonariusze pojawili się już po czterech minutach, po części zachęceni tym, że to tak naprawdę pierwsze od wielu lat morderstwo w ich prowincjonalnym miasteczku. I pierwsze w ich karierze.
WWWDo zgłoszenia została oddelegowana dwójka funkcjonariuszy – aspirant sztabowy Sławomir Wilk i posterunkowy Andrzej Lampard. Bardzo zaskoczeni nietypowym wezwaniem z hukiem weszli na posesję gdzie czekał na nich straszny widok – nienaturalnie wykrzywione ciało kobiety, skąpane w czerwonej posoce oraz listonosz stojący nieopodal, nerwowo palący papierosa.
WWWWidząc wchodzących policjantów, momentalnie ruszył w ich stronę.
WWW- Zajmij się nim, ja zobaczę jak to dokładnie wygląda – powiedział niemal po ojcowsku do swojego młodszego podopiecznego aspirant sztabowy.
WWWIgnorując lawinę zlewających się w bezsensowny bełkot słów wypowiadanych przez listonosza, policjant ruszył w stronę ciała. Zbliżając się czuł na całym swoim ciele dreszcze – nie były to jednak dreszcze wynikające z podniecenia tylko z czegoś czego nie czuł od dawien dawna – ze strachu. Wiedząc, że do przyjazdu inspektora nie może niczego dotknąć zorientował się tylko pobieżnie w tej makabrycznej scenie i sięgnął po telefon.
WWW- Dajcie mi tu inspektora. Ale już. Naprawdę ktoś kogoś zabił.
WWWW tym samym czasie posterunkowy starał się wydusić choć kilka słów od zestresowanego listonosza. Ten, próbując nerwowo odpalić kolejnego papierosa z początku nie zwracał uwagi na pytania zadawane przez młodego funkcjonariusza. Dopiero po tym, kiedy został poczęstowany przez niego ogniem tak dotarło do niego co przed chwilą zobaczył.
WWW- Powtórzę jeszcze raz – kiedy i w jaki sposób znalazł pan zwłoki? – zapytał najmilej jak tylko umiał. Nie spodziewał się szybkiej i sensownej odpowiedzi jednak mężczyzna opanowanym i spokojnym tonem podjął temat.
WWW- Jak zawsze w każdą pierwszą środę miesiąca przyniosłem gazetę, którą prenumeruje pani Ania. Nie jest to zbyt popularny tytuł, ciężko go znaleźć od ręki w naszej okolicy. A raczej nie ma sensu jeździć co miesiąc kilkadziesiąt kilometrów po głupi miesięcznik… – urwał i odchrząknął, jakby zorientował się, że zaczyna odbiegać od tematu. – A więc jak już mówiłem przyniosłem gazetę. Otworzyłem bramę i wtedy zobaczyłem to. Znaczy ją. A dalej wszystko potoczyło się tak jak się pewnie domyślasz – zadzwoniłem do was i przyjechaliście.
WWW- To na pewno wszystko co może mi pan powiedzieć o tym zdarzeniu? Oprócz tego nic szczególnego pan nie zaobserwował?
WWW- Absolutnie nie – odparł, mając jednak w pamięci to jak jeszcze kilkanaście minut temu próbował przywrócić zmarłą do życia, jednak uznał swój heroiczny czyn za zbędny szczegół i pominął go w krótkim zeznaniu.
WWW- Niech będzie – powiedział aspirant, z lekką nutą podejrzenia. – Nie potrzebuje pan rozmowy z psychologiem? Albo może skontaktować się z rodziną?
WWW- Ależ gdzie tam, mam jeszcze trochę ulic do przejechania.
WWWMłodego policjanta zdziwiło to, że po takich przeżyciach mężczyzna chce jeszcze dzisiaj pracować.
WWW- Nie może pan sobie załatwić jakiegoś półdniowego zwolnienia? Albo coś? Jeszcze kilka minut temu nie wyglądał pan na osobę, która nadaje się na rozwożenie paczek.
WWW- Proszę się nie martwić, to tylko tak wyglądało. Przecież nie codziennie na ganku człowiek zastaje postrzelone zwłoki – odpowiedział listonosz, siląc się na robienie dobrej miny do złej gry.
WWW- No niech panu będzie. Znał pan może lepiej zamordowaną? Może powie pan coś ciekawego na jej temat? – zapytał, nie chcąc kończyć tak szybko rozmowy, posterunkowy. Jak na zeznania człowieka, który odkrył zwłoki ich rozmowa wydała mu się bardzo krótka.
WWW- Znaczy jej samej nie znałem dobrze, zbyt wielka różnica lat. Ale rodziców dosyć dobrze. Nawet z jej ojcem chodziłem do jednej klasy w podstawówce. Dobrzy ludzie – mili, uczynni, kulturalni, spokojni . Córek nie znałem, ale na pierwszy rzut oka wydawały się być takie jak rodzice. Szczerze mówiąc strasznie mi szkoda rodziców, nie chcę wiedzieć co z nimi będzie jak się dowiedzą. Do tego ludzie też ostro dadzą im pewnie w kość – tutaj nic się nie ukryje. Wszyscy wszystko wiedzą. Pieprzeni nieudacznicy, nie mają co robić tylko wchodzić z butami w życie innych… Pewnie za kilka dni dowiemy się kilku dziwnych rewelacji na temat ich rodziny. Szkoda gadać – dokończył ze zrezygnowaniem.
WWW- Taak. Myślę, że to by było na tyle. Proszę jeszcze podać mi swoje dane osobowe i numer kontaktowy w razie dalszego postępowania i być może dokładniejszego przesłuchania.

WWWKrótko po odjeździe listonosza pod domem zamordowanej pojawił się czarny Opel Astra. Nieoznakowany. Wysiadło z niego dwóch rosłych policjantów i kobieta, najpewniej inspektor. Jako jedyna z nich nie była ubrana służbowo – oczy zakrywały zgrabne Persole, długi czarny płaszcz kończył się na wysokości kolan, a od kolan w dół nogi zakrywały czarne pończochy. Na oko miała jakieś trzydzieści pięć lat. Lampardowi od razu się spodobała. Pokazała swoim towarzyszą gdzie mają iść, a sama skierowała się w stronę posterunkowego.
WWW- Inspektor Krystyna Palka – powiedziała z wyciągniętą dłonią, którą uścisnął niepewnie. Nie lubił na powitanie podawać kobietom rąk.
WWW- Posterunkowy Andrzej Lampard – odpowiedział nieco zmieszany.
WWW- Posterunkowy powiadasz? Ostra bieda musi tu panować skoro na miejsce zbrodni przysyłają aspiranta – powiedziała, zapalając przy okazji papierosa. – Nie macie może kawy?
WWW- W radiowozie jest, ale chciał ją wypić aspirant sztabowy, pani inspektor – odrzekł natychmiast, niemalże sylabizując wszystko co mówił, tak jak w wojsku. Do tego plątał mu się język.
WWW- Spokojnie, posterunkowy, spokojnie. Dobrze, w takim razie będę musiała obyć się bez kawy – chwila przerwy podczas której zaciągała się papierosem i rozglądała wokół siebie. – To ta posesja? Nie byłam pewna czy dobrze skierowałam tych imbecyli – powiedziała wskazując na wejście na podwórko zamordowanej.
WWWAspirant nerwowo skinął głową.
WWW- Rozchmurz się i chodź za mną. Przyda ci się widok poważnej zbrodni na początku kariery – znam takich co po trzydziestu latach służby srają i rzygają na widok złamania z przemieszczeniem – powiedziała surowo, a on posłusznie ruszył za nią.
WWWNa podwórzu, podczas ich nieobecności, dwójka nowych policjantów rozpoczęła wstępną rewizję. W między czasie zdążyli się już nieco poznać z aspirantem sztabowym Wilkiem i poopowiadać troszkę na temat pani inspektor. Na przykład to, że lubuje się w młodych stażystach i aspirantach, co wzbudziło u niego wiele śmiechu i zrobiło mi się trochę żal podopiecznego. Lubił go. Jednak jakież było jego zdziwienie kiedy po raz pierwszy zobaczył inspektor Krystynę Palkę – spodziewał się wychudzonej kobiety pod pięćdziesiątkę, ze staroświecką fryzurą i surowym wyrazem twarzy. Jego wizja mocno kłóciła się z tym co naprawdę ujrzał – młoda, około trzydziestki, z pięknymi ustami i kształtnym nosem, czarne włosy spięte w lekką kitkę średniej długości, świetne łydki i długie nogi. Domyślił się, że pośladki i piersi również ma nienaganne, niestety nie mógł ich bezpośrednio ocenić przez płaszcz zakrywający to na czym najbardziej mu zależało.
Ostatnio zmieniony sob 21 kwie 2012, 13:02 przez Valrim, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Wymienię tylko to co mi się rzuciło w oczy:
Valrim pisze:Miała dwadzieścia siedem lat, była średnio wysoką brunetką o przeraźliwie niebieskich oczach i strasznie długich nogach. Jej idealnie wymodelowany nos współgrał z bardzo wąskimi ustami o charakterystycznej mocno czerwonej barwie (wielu mogło myśleć, że to efekt szminki). Dosyć małe piersi tworzyły spójną całość z perfekcyjną talią. Od czasów późnej podstawówki cieszyła się dużym powodzeniem u płci przeciwnej jednak jeszcze nie zdoła ułożyć sobie życia u boku ukochanej drugiej połówki.
Opis z wypracowania szkolnego. Albo jak w cv pisanego do agencji modelek.
Valrim pisze:Mężczyzna stał za rogiem, przykryty czarnym kapturem i kurtką.
Przykryty kurtką? Nie miał jej na sobie a na głowie kaptura przypadkiem?
Valrim pisze: Przechodząc obok niego można byłoby zauważyć nierówność na tyle spodni, w okolicach lewego pośladka. Był to pistolet.
Zaraz tu pisze, że miał go w tylnej kieszeni spodni...
Valrim pisze: zza pazuchy wyciągnął broń.
a tutaj, że wyciągnął go z przodu, spod kurtki...?
Valrim pisze:Otworzyła szeroko oczy i usta, jej (1) piękna brązowa cera ((2)naturalna) zrobiła się nagle przeraźliwie (3) śniada.
1. Cera się zrobiła? Chyba kobieta.
2. zrezygnowałabym z tych wstawek w nawiasach.
3.chyba blada. śniady - kolor cery, smagły, brunatny, brązowy.
Valrim pisze:Przycisnął jej lufę do skroni. Czuł jej przeraźliwie wysoki puls.
Przez broń? czy zmierzył?
Valrim pisze:Sekundę po tym spod ciała zaczęła płynąć wąska stróżka krwi.
Chyba z głowy, ponadto efekt strzału w skroń z przyłożenia jest trochę mniej subtelny.
Valrim pisze: z hukiem weszli na posesję
To znaczy w jaki sposób narobili huku? Trzaskając drzwiami?
Valrim pisze:skąpane w czerwonej posoce
Posoka - krew zwierzęcia.
Valrim pisze:W tym samym czasie posterunkowy starał się wydusić choć kilka słów od zestresowanego listonosza.
Przed sekundą zaledwie wylewała się z niego lawina słów.
Valrim pisze: Przecież nie codziennie na ganku człowiek zastaje postrzelone zwłoki
Nie, tylko co drugi wtorek... a tak serio: babol, jak zwłoki, to nie postrzelone, bo postrzał sugeruje, ze rana nie jest śmiertelna (jeszcze).
Valrim pisze:Jako jedyna z nich nie była ubrana służbowo – oczy zakrywały zgrabne Persole, długi czarny płaszcz kończył się na wysokości kolan, a od kolan w dół nogi zakrywały czarne pończochy.
A od kolan w górę tych pończoch już nie miała?
Poza tym narracja brzmi jak raport:
Dnia 1 sierpnia o 17:10 Anna Jodłowiec zamknęła sklep i ruszyła do domu. Za nią podążał mężczyzna, wzrostu średniego, ubrany... itd.
Do tego mam wrażenie, że głównym wątkiem są pośladki, piersi i nogi kobiet. Morderstwo to taka okazja tylko, by je zaprezentować.
Realizmu mało, zwłaszcza w zachowaniu policjantów. Sztuczności nadaje wymienianie każdego z imienia i nazwiska, telegraficzny styl narracji. Jestem pewna, że ktoś inny pochyli się dokładniej nad stroną językową tekstu.

3
Larsson pisał podobnie, oczywiście miał lepszy warsztat, ale sposób przedstawiania świata podobny...


Do tego mam wrażenie, że głównym wątkiem są pośladki, piersi i nogi kobiet.

z tym to chyba już zawsze będę kojarzony..

4
Przechodząc obok niego można byłoby zauważyć nierówność na tyle spodni, w okolicach lewego pośladka. Był to pistolet.
Bardzo rzadko zdarza się, by ktoś nosił pistolet na pośladku. Zapewne chodziło Ci o kaburę, która umieszczona była na pasku, na lewym biodrze. Tutaj brzmi, jakby klamkę na tyłku nosił.
Strzelił. Tłumik skutecznie zagłuszył odgłos. Kobieta padła na wycieraczkę. Sekundę po tym spod ciała zaczęła płynąć wąska stróżka krwi. Nachylił się nad jej ciałem i włożył lufę do ust. Kolejny strzał. Dla pewności.
Jeśli przystawił jej pistolet do skroni i strzelił, to już nie trzeba poprawiać. Nie żyje na sto procent.
W amoku próbował jeszcze reanimacji jednak po chwili zorientował się, że to nie ma sensu.
Musiałby być wyjątkowo głupi, żeby próbować reanimować osobę, która od kilku godzin leży martwa w wieeeeeeelkiej kałuży krwi po dwóch strzałach w głowę.
Bardzo zaskoczeni nietypowym wezwaniem z hukiem weszli na posesję
Zastanawiam się, jak się wchodzi z hukiem:)
nienaturalnie wykrzywione ciało kobiety, skąpane w czerwonej posoce
Nie wiem, czy "skąpane" to dobre słowo. Ona leżała, ta krew się sączyła i była wokół jej głowy (bo nie całego ciała) plama z krwi. Ale raczej nie była w niej "skąpana".
A dalej wszystko potoczyło się tak jak się pewnie domyślasz – zadzwoniłem do was i przyjechaliście.
Policjant do listonosza per "pan", a listonosz nonszalancko na "ty" - nie brzmi to naturalnie, raczej by w takiej sytuacji nie mówił do policjanta w taki sposób.
Ależ gdzie tam, mam jeszcze trochę ulic do przejechania.
I dalsza część rozmowy.

Przed chwilą jeszcze roztelepany z papierosem w ustach, a teraz już niemalże żartobliwie mówi o całym wydarzeniu. Też nie do końca autentyczne.
Krótko po odjeździe listonosza pod domem zamordowanej pojawił się czarny Opel Astra. Nieoznakowany.
Tutaj powinno być zaznaczenie, że chodzi o radiowóz. Bo jeśli piszesz nieoznakowany, a wcześniej tylko, że samochód, to brzmi dziwnie. Samochody zawsze są nieoznakowane.
Wysiadło z niego dwóch rosłych policjantów i kobieta, najpewniej inspektor.
Wydaje mi się, że w tego typu narracji, narrator jest wszechwiedzący i nie powinno pojawić się słowo "najpewniej".
Pokazała swoim towarzyszą
Towarzyszom
znam takich co po trzydziestu latach służby srają i rzygają na widok złamania z przemieszczeniem
Mało realistyczne, że po trzydziestu latach pracy w Policji tak by było.

Ponadto, ciężko coś napisać po tym fragmencie. Bo tu nic nie ma. Językowo jest dość wypracowaniowo, co już podkreślił Caroll, a fabuły nie ma. Ot, ktoś zginął, zabity przez kogoś, kto wyraźnie nie jest profesjonalistą (spluwa na dupie, dwa strzały w głowę, dla pewności etc, ubrany na akcję jak szopenfeldziasz, zostawiający za sobą dowody DNA w postaci niedopałków papierosów). Jakoś strasznie mnie nie wciągnęło, poza tym nie wiem, czy umiesz mnie zaciekawić, bo nie ma żadnej historii. Daj coś więcej, przeczytam na pewno.

5
Valrim pisze:Anna Jodłowiec szykowała się do zamknięcia swojego butiku.Uśmiechając się na pożegnanie do swojej ekspedientki PRZECINEK szukała nerwowo w szufladzie kluczy do lokalu.
Valrim pisze:Miała ciężki dzień, śpieszyło jej się do domu.
Zmień kolejność na: śpieszyło się jej do domu.
Valrim pisze:Uśmiechając się na pożegnanie do swojej ekspedientki szukała nerwowo w szufladzie kluczy do lokalu. Miała ciężki dzień, śpieszyło jej się do domu. Nie marzyła o niczym innym jak tylko o ciepłej kąpieli i dobrym filmie.
WWWZnalazłszy wreszcie pokaźny pęk, zarzuciła na siebie płaszcz i torebkę po czym wyszła.
Znalazła pokaźny pęk - czego? Wiem, że klucze lubią być w pękach, ale między zdaniem o tym, że szuka kluczy, a tym, że znajduje pęk, jest za dużo przestrzeni. Poniżej przestawiłam zdania:
Miała ciężki dzień, więc śpieszyło się jej do domu. Nie marzyła o niczym innym jak tylko o ciepłej kąpieli i dobrym filmie. Uśmiechając się na pożegnanie do swojej ekspedientki, szukała nerwowo w szufladzie kluczy do lokalu. Znalazłszy wreszcie pokaźny pęk, zarzuciła na siebie płaszcz i torebkę, po czym wyszła.
Valrim pisze:Do zgłoszenia została oddelegowana dwójka funkcjonariuszy – aspirant sztabowy Sławomir Wilk i posterunkowy Andrzej Lampard.
A twój morderca to pewnie Tadeusz Lew, pseudonim Pogromca. Wybacz, ale taka właśnie myśl mi przyszła do głowy.
Dwóch policjantów - Wilk i Lampart (zauważyłam, że u ciebie jest Lampard) ściga przestępcę Lwa. Lew wymknął się obławie, ale Wilk podążył jego tropem. Po jakimś czasie dołączył do niego Lampart, który odbierał na posterunku od aspirant Lis chytrze zestawione dane. :D

Jak listonosz próbował ją reanimować, skoro morderca strzelił jej w usta?
Valrim pisze:Ignorując lawinę zlewających się w bezsensowny bełkot słów wypowiadanych przez listonosza, policjant ruszył w stronę ciała.
Powyższe zdanie to najlepszy przykład na to ilu niepotrzebnych słów używasz.

bełkotać - mówić coś niewyraźnie, czyli wypowiadać niewyraźnie słowa;
Wystarczy: Ignorując bełkot listonosza, ruszył w stronę ciała.
Valrim pisze:Zbliżając się czuł na całym swoim ciele dreszcze – nie były to jednak dreszcze wynikające z podniecenia tylko z czegoś czego nie czuł od dawien dawna – ze strachu.
Rany, niewymownie się cieszę, że policjant wezwany do mordu, nie podnieca się seksualnie na widok zastrzelonej pięknej kobiety. No, po prostu cieszę się jak cholera! Bo jakby się podniecał, to albo powinien zmienić zawód, albo iść się leczyć.
Piszesz na poważnie, prawda? To nie jest kpina, ironia, groteska. Chcesz stworzyć poważne dzieło kryminalne, ale czasami się tak rozpędzasz, że robi się śmiesznie.
Valrim pisze:Znał pan może lepiej zamordowaną?
Właściwie to poznał ją lepiej. Próbował reanimować martwą kobietę bez połowy twarzy. Bliżej to chyba może tylko poznać policjant nekrofil.
Valrim pisze:- Znaczy jej samej nie znałem dobrze, zbyt wielka różnica lat. Ale rodziców dosyć dobrze. Nawet z jej ojcem chodziłem do jednej klasy w podstawówce. Dobrzy ludzie – mili, uczynni, kulturalni, spokojni .
Powtórzenia
Valrim pisze:Inspektor Krystyna Palka – powiedziała z wyciągniętą dłonią, którą uścisnął niepewnie. Nie lubił na powitanie podawać kobietom rąk.
WWW- Posterunkowy Andrzej Lampard – odpowiedział nieco zmieszany.
WWW- Posterunkowy powiadasz? Ostra bieda musi tu panować skoro na miejsce zbrodni przysyłają aspiranta – powiedziała, zapalając przy okazji papierosa. – Nie macie może kawy?
WWW- W radiowozie jest, ale chciał ją wypić aspirant sztabowy, pani inspektor – odrzekł natychmiast, niemalże sylabizując wszystko co mówił, tak jak w wojsku. Do tego plątał mu się język.
WWW- Spokojnie, posterunkowy, spokojnie. Dobrze, w takim razie będę musiała obyć się bez kawy
Uważam, że w takim niewielkim fragmencie to zdecydowanie za dużo nazw ich stopni. Może i tak mówią policjanci w oficjalnych sytuacjach, nie wiem, nie znam policji i jej zwyczajów, nie miałam (na szczęście) zbyt wielu możliwości, by poznać. Jednak twoi bohaterowie nie są na paradzie, babka nie wygląda na służbistkę, skąd więc ta parada nazw stopni?
Valrim pisze:Jego wizja mocno kłóciła się z tym co naprawdę ujrzał – młoda, około trzydziestki, z pięknymi ustami i kształtnym nosem, czarne włosy spięte w lekką kitkę średniej długości, świetne łydki i długie nogi. Domyślił się, że pośladki i piersi również ma nienaganne, niestety nie mógł ich bezpośrednio ocenić przez płaszcz zakrywający to na czym najbardziej mu zależało.
Opis pani inspektor - mam wrażenie, że spisałeś sobie jej cechy na kartce, a potem siup! do opowiadania. Może ubierz je choć w zdania, skoro nie masz pomysłu, jak inaczej zaprezentować miss komisariatu.

Staram się dostrzegać w każdym tekście coś pozytywnego. W twoim jest pomysł. Morderstwo. I chyba tyle.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

6
na całej długości tekstu zdajesz raport ze scen. Zaś sceny te - niby narracja z offu - zupełnie nie przedstawiają życiowo sytuacji i wygląda to źle, sucho. Dużo ci wskazano - ja skupię się na jednym akapicie, bo w moim odczuciu dobitnie pokazuje, co jest źle. Z góry zaznaczam: to twój styl, ale on jest po prostu pozbawiony klimatu powieści*
[1]Otwierając bramę na podwórze nie zauważyła, że jest obserwowana. [2]Mężczyzna stał za rogiem, przykryty czarnym kapturem i kurtką. Przechodząc obok niego można byłoby zauważyć nierówność na tyle spodni, [3]w okolicach lewego pośladka. [4]Był to pistolet.
[1] - Nie zauważyła, bo go nie widziała, ponieważ był schowany. Piszesz od tyłu (patrz: zmiana)
[2] - Pod kapturem się zmieścił? Kurdupel.
[3] - Okolice pośladka? Na udach? Tym razem rozmieniasz tekst na drobne, co tylko wypada gorzej.
[4] - I kolejna rozmianka, zupełnie niepotrzebna.
W powyższym cytacie chcesz ukazać tajemniczego obserwatora, ale TY, jako obserwator kobiety, powinieneś w tej scenie nie stać za jej plecami i śledzić jej ruchy, tylko przedstawić scenę z boku. Gdybyś tak uczynił, to [1] przestaje istnieć w takim zapisie, a [4] jest splecione z [3]. Zobacz na:
Gdy otwierała bramę na podwórze, z ukrycia obserwował ją mężczyzna schowany za rogiem. Twarz faceta okrywał szczelnie kaptur, z tylnej kieszeni spodni wystawał uchwyt pistoletu.
Niepostrzeżenie wszedł za nią, tak, że kobieta nic nie zauważyła.
wiadomo.

Cięcie:
- Jak zawsze w każdą pierwszą środę miesiąca przyniosłem gazetę, którą prenumeruje pani Ania. Nie jest to zbyt popularny tytuł, ciężko go znaleźć od ręki w naszej okolicy.
Hm, facet odpala fajkę za fajką, trzęsie się, i składa kwieciste zdania po tym, co zobaczył i w jakim jest stanie? Uważam, że czkałby urwane wyrazy i to na wydechu.
Krótko po odjeździe listonosza pod domem zamordowanej pojawił się czarny Opel Astra. Nie oznakowany.
no masz ci los - znów piszesz to samo! Skoro czarny Opel astra (a nie srebrny lub niebieski wóz policyjny) to wiadomo, że nie oznakowany.

Brak życia w postaciach - to tylko marionetki wprowadzone na potrzeby sceny. Ale jest coś jeszcze, co pogłębia wrażenia suchości tekstu: nienaturalność. Otóż, działanie policji jest tutaj szyte na miarę twoich potrzeb, nie na potrzeby (te realne) sceny. Listonosz znajduje zwłoki i przystępuje do reanimacji kobiety, która nie ma twarzy a zamiast oka i policzka widnieje tam dziura - bomba, może i tak być, ale dwie rzeczy sobie przeczą: albo sprawdza puls lub czy babka dycha, albo nie widzi krwi i po prostu reanimuje, bo tylko to przyszło mu do głowy. Tu nakreślasz makabryczny widok i nie postępujesz konsekwentnie zgodnie z tym, co mówisz. Potem przyjeżdża policja i nie wzywa od razu posiłków i nie bierze listonosza do auta (!) tylko sobie gadają nad zwłokami jak w tandetnym CSI. Kolejna rzecz: ludzie nie tytułują się podczas takich akcji (na ostro - przypominam, że została zastrzelona osoba, wobec tego sprawca wciąż posiada broń i jest na wolności) tylko działają, a nie ględzą stopniami jak na szkoleniu (zresztą, taki rygor pasuje bardziej do wojska - jakoś nigdy nie miałem okazji usłyszeć, aby gliniarze rzucali do siebie stopniami, nawet jak się nie znają). Te mankamenty, bardzo ostre, fatalnie wpływają na tekst - a do tego jeszcze ta fatalna narracja. Mnie się nie podobało, ba!, nawet nie poczułem tego tekstu, nie wciągnął mnie i nie zaciekawił.

* - może, gdyby tak była jakaś wstawka - albo przerywniki - miałoby to zupełnie inny wydźwięk, ale jeśli całość przedstawiasz w ten sposób, to ja pasuję.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

7
dorapa pisze:Valrim napisał/a:
Zbliżając się czuł na całym swoim ciele dreszcze – nie były to jednak dreszcze wynikające z podniecenia tylko z czegoś czego nie czuł od dawien dawna – ze strachu.

Rany, niewymownie się cieszę, że policjant wezwany do mordu, nie podnieca się seksualnie na widok zastrzelonej pięknej kobiety. No, po prostu cieszę się jak cholera! Bo jakby się podniecał, to albo powinien zmienić zawód, albo iść się leczyć.
Piszesz na poważnie, prawda? To nie jest kpina, ironia, groteska. Chcesz stworzyć poważne dzieło kryminalne, ale czasami się tak rozpędzasz, że robi się śmiesznie.
Cytuję ciebie i siebie, bo wczoraj poczytałam w styczniowym "Qfancie" fragment "Pasji" Pawła Rejdaka i chyba moja wizja porządnego policjanta, który się nie podnieca zwłokami powinna odejść do lamusa. Myślę, że autor się nie obrazi, jeśli zacytuję fragment:

– Przeszliśmy razem przez gówno – warknął Steels, biorąc ponad dwumetrowego goryla
za fraki – i zawsze, od ponad dwudziestu lat możemy na sobie polegać. Jestem jak twoja
cholerrrna żona, której zresztą nigdy nie miałeś, Dominic, i wiem… Wiem, że podnieca cię krew.
– Jest w tobie coś, czego czasem sam się boję – dodał po chwili – i gdybym cię nie znał,
już dawno postarałbym się, żebyś dostał bilet w jedną stronę do czubków! – krzyknął i odepchnął Stantona od siebie. – Pracuj nad sobą albo idź z tym gdzieś, bo kiedyś ktoś się zorientuje i będzie straszny smród. A jak nie smród, to wstyd. Więc się opanuj.
– Nie wiem, co mam z tym zrobić… to… to się dzieje jakby samo z siebie. Rozumiesz, ja…
– Wiem! Widzę. Ślina ci cieknie z ust, a im bardziej ktoś pokiereszowany, tym większy masz w spodniach namiot! To jakiś szok…
Steels kręcił głową z niedowierzaniem."

Wychodzi na to, że wizja policjanta podniecającego się martwą kobietą nie jest taka odosobniona. Żal. :(
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”