"Nie ma róży bez kolców."

1
Fragmenty.

[...]

Poderwał się z miejsca gwałtownie i ruszył przed siebie co sił w nogach. Nigdy nie schodził w dół jeziora, tym razem było inaczej. Ale co go do tego skłoniło? Mimo to biegł przeskakując zwinnie i sprawnie po śliskich od deszczu kamieniach .Czuł pod nogami mięciutkie od mchu i bluszczu podłoże. Słyszał nad głowami ptaki, które gniewnie pomrukiwały na niego i trzepotały małymi skrzydełkami. Miał takie wrażenie jakby próbowały go ostrzec. Myślał tylko o tym kogo lub co zostanie u celu. Jedyne co widział z daleka to leciutko zarysowaną, przygarbioną postać .Im bliżej był jeziora mgła momentalnie zaczynała się nasilać .Deszcz padał coraz mocniej. A jego niepokój narastał. To co zastał na dole przeszło jego najśmielsze oczekiwania.

Zwolnij kroku. Kilka metrów przed nim, za ogarniająca wszystko mgłą stała kobieta. W prawie przeźroczystej białej sukience namoczonej od mgiełki i kropelek deszczu. Nie zauważyła go od razu .Głos ugrzązł mu w gardle. Przyglądał się jej idealnym proporcjom. Przez skąpe odzianie zauważył talie osy, która podkreśliła jeszcze bardziej kobiece kształty i dodawała uroku nieznajomej. Uwagę zwrócił również na oszronione włosy sięgające zaledwie połowy pleców o barwie ciemnego złota z domieszką platyny. Chciał się przywitać i jak najszybciej nawiązać kontakt z niewiastą, lecz nagle zza konarów drzew wyleciało wielkie ptaszysko, które rozpostarło swoje kruczo-czarne skrzydła tuz nad głową dziewczyny, sprawiając, że ta straciła równowagę. Charles nie czekając długo podszedł pewnym krokiem z ofiarowaną pomocą, która jednak została odrzucona. Dziewczyna wstała i zgrabnym ruchem oczyściła przybrudzoną od podszycia leśnego sukienkę i obdarowała go pięknym uśmiechem.

-Wszystko w porządku? Nie powinnaś tutaj przebywać całkiem sama. To niebezpieczne miejsce. -zapytał dość niepewnie i zniecierpliwiony oczekiwał odpowiedzi.

-Lubię niebezpieczne miejsca. Poza tym nie jestem sama. Teraz, jestem z Tobą.

Odpowiedziała odwracając się i kokieteryjnie bawiąc się pasmem włosów ,które delikatnie opadały na śnieżnobiałą i promieniejącą w słońcu alabastrową cerę. Sposób w jaki wypowiadała każde słowo był melodyczny i pełen harmonii. Głos przepełniony był ciepłem i spokojem, sprawiając ogromną przyjemność słuchaczowi.

-W takim razie, już tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Jestem Charles.

-Ardiente.

Odpowiedzi towarzyszył subtelny śmiech, którego dźwięk rozniósł się delikatnie po lesie. Spowodował, że w tym ponurym miejscu nagle pojawiła się iskierka radości i nadziei w sercu młodego człowieka, do której doskonałym dopełnieniem spotkania był uśmiech obdarowany przez kobietę ,która odmieni na zawsze jego losy.

[...]

„Jest zawsze z nami i zawsze będzie. Pojawia się i znika niezauważony. Czujesz jak Cię dotyka, powoli i delikatnie muskając Twoją odkrytą skórę .Otula przyjemnym ciepłem twarz. Mierzwi włosy. Zostawia nadzieję i odchodzi…Wiesz, że wróci .Zawsze wraca. Wiatr, szybki i niebezpieczny. Jest jak złudzenia, które pojawiają się tak szybko jak znikają. Złudzenia ,które budzą nadzieje, wprawiając w napięcie, podniecenie…. Rozczarowanie.”


Wszystko zaczęło się od tego nietypowego i przypadkowego spotkania w równie nietypowym miejscu. Było ono początkiem czegoś nowego. Czegoś wartego zachodu, każdej chwili wyczekiwania ,jak również poświęcenia. Charles codziennie przychodził tam i godzinami wypatrywał pięknej Ardiente. Po pewnym czasie jego starania przyniosły oczekiwany efekt. Pierwsze rozmowy, spacery, a w końcu czułość.

Nigdy nie czuł czegoś takiego. Płomienie żarzącego się ognia wprost ogarniały jego całego. Ogień rozchodził się po całym ciele, delikatnie wprawiając z drżenie poszczególne partie jego dobrze zbudowanego ciała, ukrytego pod kilkoma warstwami ubrań. Czuł się bezbronny i bezsilny. Był jak małe dziecko, który ciągle pragnie więcej. Zahipnotyzowany, płomieniem jaki nosiła w swoich oczach. Oczach, które budziły strach, przeszywając do szpiku kości, które nosiły w sobie ogromna tajemnicę. Tajemnicę, którą za wszelka cenę chciał poznać.Za którą warto poświęcić życie. Pragnął. Jedno niewinne spojrzenie rozbudziło pożądanie, chęć poznania tego co obce i zmierzenia się nawet z najgorszym. Byle osiągnąć cel. Osiągnąć ją. Ardiente- nieziemską kobietę, z ognistymi oczami, które iskrzyły się w słońcu przyjmując rubinową barwę. Dodając jej uroku…

Spotykali się w tajemnicy przed wszystkimi ,codziennie przed zachodem słońca. Każda chwila spędzona razem była wyjątkowa. Spotykając ją na swojej drodze, nie przypuszczałby, że ktoś może dać człowiekowi tyle radości z niczego. Jeden zwykły uśmiech wraz z którym cieszą się oczy. Jeden zwykły gest. Fascynacja i początkowe zauroczenie. Nadzieje na coś więcej. Ciekawość, którą tak ciężko zaspokoić.

Dotykał jej nagie ramiona bardzo delikatnie. Powolutku przesuwając rozgrzane wargi po jej chłodnym ciele. Subtelnie odgarniając włosy zauważył malutki tatuaż tuż za lewym uchem. Przedstawiał on krwiście czerwoną róże z mocno zaakcentowanymi kolcami. Pod nim wytatuowany był drobny napis „La magia es como una espina”.

-La magia es como una espina.Co to znaczy?Nigdy nie wspominałaś,że masz tatuaż.

Charles zadał swobodnie pytanie nie spodziewając się,że wywoła tym zdenerwowanie i złość.

-Nigdy więcej nie waż się o to pytać.To nie Twoja sprawa.

Pytanie wzbudziło ogromnie negatywne emocje u dziewczyny i sprawiło,że momentalnie posmutniała,a oczy przybrały niebezpiecznie ciemną barwę.Nagle coś zaszumiało w gałęziach i nad ich głowami przeleciał wielki ptak,który często pojawiał się na ich spotkaniach, niespodziewanie zwiastując odejście Ardiente.Tym razem też tak było.Wstała i szybkim krokiem odeszła bez pożegnania.Bez emocji.Patrzył jak jej sylwetka znika gdzieś w głębokiej i gęstej czerni lasu.Był bezsilny.Działała na niego uzależniająco ,ale…

Bał się,że straci wszystko to ,o co tak walczył,o co tak się starał. Bał się,że ich uczucie, silna i nierozerwalna więź to tylko złudzenie.Złudzenie,które boli bardziej niż niejeden pojedynek.
Ostatnio zmieniony pt 04 maja 2012, 14:04 przez Innocence, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Innocence pisze: Nigdy nie schodził w dół jeziora, tym razem było inaczej
Spokojnie, spokojnie. Nie mam pojęcia, jak wygląda Twój teren. To "w dół jeziora" nic nie znaczy. Najsensowniej może się skojarzyć z wejściem do wody i włażeniem coraz głębiej. Ale to głupota.
Można iść w dół rzeki (w domyśle biegu rzeki), ale w dół jeziora? Gdzie jezioro ma dół?
Innocence pisze:Ale co go do tego skłoniło? Mimo to
Mimo co?
Zadajesz pytanie, a później wyskakujesz z przeciwstawieniem. Ale czego? Czemu? Pogrubione wyrazy nie spełniają tutaj żadnej funkcji.
Innocence pisze: kamieniach .
kropka powinna być przyklejona do poprzedzającego wyrazu (nie wiem, czy literówka, czy nie - raz robisz tak, raz tak, ale wolę wskazać, bo to błąd)
Innocence pisze:sprawnie po śliskich od deszczu kamieniach .Czuł pod nogami mięciutkie od mchu i bluszczu podłoże
Uważaj na to, jak budujesz obraz. Najpierw czytelnik wyobraża sobie goła, śliskie od deszczu kamienie, a tu nagle dowiaduje się, że gość biegnie po miękkim od mchu i bluszczu podłożu. No i wyobraźnia musi wywalić wszystko na lewą stronę. Nie czyta się czegoś takiego dobrze.
Innocence pisze:Słyszał nad głowami ptaki
to ile miał tych głów?
Innocence pisze:które gniewnie pomrukiwały na niego i trzepotały małymi skrzydełkami.
Wyobraziłam sobie takiego malutkiego wróbelka, trzepoczącego małymi skrzydełkami (na marginesie: jak skrzydełka to wiadomo, że małe, więc przymiotnik do kosza) i wydającego z siebie ciężki, gniewny pomruk. Jak dla mnie opis się kupy nie trzyma.
Innocence pisze:Miał takie wrażenie jakby próbowały go ostrzec
"takie", "jakby" - okropnie brzmiące rozpychacze zdania
Miał wrażenie, że próbują go ostrzec - wystarczyłoby spokojnie.
Zauważ, że jeżeli mówimy o wrażeniu, to wiadomo, że bohater nie jest pewny (a więc nie musisz tego podkreślać słówkiem "jakby").
Innocence pisze:Im bliżej był jeziora mgła momentalnie zaczynała się nasilać
To jest zdanie napisane po polskiemu. Do tego robisz w nim straszne zamieszanie. Zaczynasz czytelnikowi prawić o przestrzeni "im bliżej", a potem nagle wyskakujesz z "momentalnie". Jeżeli coś się stało momentalnie, to żadne im bliżej, im dalej nie ma żadnego znaczenia. Mgła zgęstniała i już. Do tego "momentalnie" nie bardzo współgra z niedokonanym "zaczynała się".
Jeżeli chcesz pokazać, że on idzie, a mgła gęstnieje, to musisz spróbować to jakoś inaczej rozpisać.
"Im bliżej był jeziora, tym gęstsza stawała się mgła." "Zanim dotarł do jeziora, mgła gwałtownie zgęstniała" - to takie pierwsze przykłady, które mi na myśl przychodzą.
Innocence pisze:Deszcz padał coraz mocniej. A jego niepokój narastał
Słabe to zestawienie. Bo trochę sugeruje, jakby jego niepokój narastał w związku z deszczem. A to bzdura. Jego niepokój wiąże się z tą osobą czekającą na brzegu. Więc to podkreślaj, wokół tego buduj emocje, myśli bohatera, a nie wokół bleblania o pogodzie. To dość nieporadnie brzmi.

Hmmm... Trochę się dało wyciągnąć z tego pierwszego akapitu. Dodam już tutaj za pamięci totalny brak interpunkcji. Zaprzyjaźnij się ze słownikiem interpunkcyjnym. Teksty bez przecinków naprawdę gorzej się czyta.
Innocence pisze:Zwolnij kroku.
zwolnił
[na przyszłość proooszę, sprawdzaj teksty przed wrzuceniem - pewnych błędów można uniknąć]
Innocence pisze:sukience namoczonej od mgiełki i kropelek deszczu.
namoczyć to można pranie
mokrej od deszczu, wilgotnej od mgiełki
nawiasem mówiąc sama sobie zaprzeczasz, bo przed chwilą deszcz się ponoć nasilał, a tutaj mówisz zdrobniale o "kropelkach" deszczu. To chyba tak się jednak nie nasilił?
Innocence pisze: Nie zauważyła go od razu .Głos ugrzązł mu w gardle. Przyglądał się jej idealnym proporcjom.
Za dużo zaimków. Nie powtarzasz ich - to plus, ale taka konstrukcja zdań wygląda nieporadnie.
Innocence pisze:Uwagę zwrócił również na oszronione włosy sięgające zaledwie połowy pleców o barwie ciemnego złota z domieszką platyny.
Oszronione? Pada deszcz, jest mgła... Skąd tu szron na włosach?
Zaledwie połowa pleców? No może nie jest to to samo, co włosy sięgające za tyłek, ale jednak słówko "zaledwie" tutaj nie pasuje.
No i w zdaniu mamy plecy o barwie ciemnego złota z domieszką platyny... Ciekawe... [krótko mówiąc zła konstrukcja zdania]
Innocence pisze:Chciał się przywitać i jak najszybciej nawiązać kontakt z niewiastą,
Po co ten archaizm?
Innocence pisze:kruczo-czarne
jeśli już muszą być to kruczoczarne
Innocence pisze:które rozpostarło swoje kruczo-czarne skrzydła tuz nad głową dziewczyny, sprawiając, że ta straciła równowagę
co ma rozpostarcie skrzydeł nad głową do utraty równowagi? Ok, mogę sobie wyobrazić różne scenariusze (chociażby przestrach i bach na glebę), ale opowiedz o tym, zobrazuj to. To nie jest typowa scena, a Ty traktujesz ją bardziej po łebkach niż padający deszcz.
Innocence pisze:Charles nie czekając długo podszedł pewnym krokiem z ofiarowaną pomocą, która jednak została odrzucona.
"podejść z ofiarowaną pomocą" - też po polskiemu. "Podszedł i zaoferował swoją pomoc" czy "podszedł, ofiarując swoją pomoc". Nie próbuj za bardzo udziwniać.
I po raz kolejny nad czymś, co mogło być chociaż trochę ciekawsze od długiego opisu drogi wzdłuż (do?) jeziora, przebiegasz w jednym zdaniu.
Innocence pisze:-Wszystko w porządku? Nie powinnaś tutaj przebywać całkiem sama. To niebezpieczne miejsce. -zapytał dość niepewnie i zniecierpliwiony oczekiwał odpowiedzi.
błędny zapis dialogu. Po pierwsze spacje przed i po myślniku, po drugie przed "zapytał" nie powinno być kropki.
Poczytaj gdzieś o reszcie reguł - poradników nie brakuje.
Innocence pisze:Sposób w jaki wypowiadała każde słowo był melodyczny i pełen harmonii. Głos przepełniony był ciepłem i spokojem, sprawiając ogromną przyjemność słuchaczowi.
Nie dopowiadaj oczywistości. Po tych wszystkich superlatywach podkreślony fragment już naprawdę niczemu nie służy. A czytelnik nie lubi być traktowany jak przygłup, który sam niczego nie zrozumie.
Innocence pisze:Spowodował, że w tym ponurym miejscu nagle pojawiła się iskierka radości i nadziei w sercu młodego człowieka, do której doskonałym dopełnieniem spotkania był uśmiech obdarowany przez kobietę ,która odmieni na zawsze jego losy.
Zdanie-potworek. Po pierwsze: w tym miejscu, w sercu - za dużo tego umiejscawiania. Rozpychasz zdanie zbędnymi informacjami - czytelnik już wie, że to jakiś niezbyt przyjemny las, w którym czarne ptaszyska straszą śliczne samotne kobiety.
Zaczynasz od opisu śmiechu (tego co spowodował), a potem włazisz na opisywanie iskierki nadziei (która też coś tam coś tam). Rozdzielić to jakoś. Inaczej wszystkie emocje, które chcesz pokazać giną w natłoku poruszających, ale niewystarczająco dopełnionych obrazem, słówek.
I uśmiech podarowany przez kobietę, a nie obdarowany (obdarowany to był ten facet).

Dobra, jesteśmy przy kolejnych trzech kropeczkach. Dalej już nie będę przywoływać zdań, błędów. Podstawę do pracy już masz.

Całość brzmi mi bardzo naiwnie. Ckliwie, ale bez zaangażowania. Chętnie używasz dramatycznych słów, ale w bohaterach - ich myślach, zachowaniach tego ognia nie widać. Sporo opisów jest sztampowych, ale to by jeszcze było do obronienia, gdyby wykonanie było lepsze. Niestety w obu fragmentach język jest słaby. Robisz dużo błędów - od takich podstawowych gramatycznych, po jakieś nielogiczne sposoby opisywania obrazu. Strasznie rozpychasz tekst przymiotnikami. Każda czynność, każdy szczegół przyozdabiasz. A to naprawdę nie służy. Przymiotniki to fajne narzędzie, ale nadużywane zabiera czytelnikowi miejsce dla jego wyobraźni.

Nie spodobał mi się ten tekst. Być może klimat, atmosfera bardziej by do mnie przemówiła, gdybym nie grzęzła w pojedynczych zdaniach. Pomysłu nie chcę oceniać. Motyw z tatuażem, z ptakiem mógłby być ciekawym smaczkiem w dobrze skonstruowanej opowieści. Ale tutaj na razie trzeba opanować tworzywo. Dlatego rada typowa: czytaj dużo, przyglądaj się jak pisarze tworzą klimat. No i pisz.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Powiem tak, po przeczytaniu takiej ilości rad i jednocześnie krytyki trochę mnie to zmartwiło. Jednak doceniam bardzo sam fakt,że poświęciłaś tyle czasu na mój tekst. Z większością rzeczy się zgadzam i przyjmuje je z pokorą.Jednak przez to na pewno nie przestanę pisać. Postaram się jednak bardziej zwracać uwagę na błędy i sprawy kosmetyczne.Dopiero się uczę, więc mam prawo do drobnych pomyłek, chociaż postaram się z Twojego komentarza coś wynieść. Proponuje tylko nie czepiać się za bardzo słówek, bo to nie o to chodzi. Ponadto sama zrobiłam sobie krzywdę, ponieważ na szybko dodałam wykrojony tekst, który nie oddaje w pełni całego sensu opowiadania. Myślę, że po przeczytaniu całego opinia nieco by się odmieniła. Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i nie zgadzam się, z tym, że tekst napisany jest bez zaangażowania. Wszystko co robię ,jest w pełni świadome i jestem w tym zaangażowana.

Pozdrawiam.

4
Innocence pisze:nie zgadzam się, z tym, że tekst napisany jest bez zaangażowania
Ok, wyraziłam się zbyt skrótowo.
Nie mówię, że Ty się w to nie angażujesz. Tylko, że te emocje, które są w tekście w żaden sposób nie porywają czytelnika (nie dają jemu się zaangażować). To, że Ty to "czujesz" nie znaczy, że ktokolwiek inny.
Innocence pisze:Proponuje tylko nie czepiać się za bardzo słówek, bo to nie o to chodzi.
Mnie, jako czytelnikowi, właśnie o to chodzi. Te "słówka", jeżeli są błędami przeszkadzają. Tylko tyle i aż tyle. Jakby nie o nie chodziło, tobym czasu nie traciła.
Jak nie chcesz dotrzeć do innych, tylko pisać wyłącznie dla siebie, to wtedy nie chodzi o "słówka". Ale wtedy też nie wiem, po co szukać komentarzy.

Żadne czepialstwa nie są po to, żebyś pisać przestała, tylko żebyś pisała lepiej. Oczywiście Twoja rzecz, co z tego odsiejesz, co weźmiesz do siebie. Ja daję uwagi czasem czysto poprawnościowe, czasem bardziej subiektywne. Co z tym zrobisz, to już nie moja kwestia.

Powtórzę:
Adrianna pisze:No i pisz.
:)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
Adrianno, dziękuje jeszcze raz za Twoją opinię. Wezmę to sobie do serca i następnym razem postaram się przelać swoje emocję,aby zaciekawić tym Czytelnika. Masz rację,że o to w tym chodzi. Odnośnie tego "czepiania się słówek" to już rozumiem co miałaś na myśli:) Mam nadzieję,że te kilka rad zaowocuje w następnych zmaganiach.

6
Wezmę to sobie do serca i następnym razem postaram się przelać swoje emocję, aby zaciekawić tym Czytelnika.
Myślę, że Adriannie nie o to chodziło. Bo właśnie ty starałaś się przelać na kartkę swoje emocje. I myślę, że to jest błąd. Bo widzisz, w pisaniu chodzi o to, żeby ukazać emocje bohaterów... Potraktuj siebie jako osobę opowiadającą historię, patrzącą na wszystko chłodnym okiem. Tylko nie zrozum mnie też źle! Nie mówię tu o surowym opisywaniu niby to w raporcie policyjnym, ale o podejściu do pisania mniej emocjonalnie, a bardziej hmm... solidnie. Jak coś zgrzyta to koryguj, nie wierz w metodę - zesłała mi to opatrzność, piszę podczas natchnienia. Owszem, da się tak, ale na początku lepiej jest pisać z głową. Czytaj swoje teksty, zadawaj sobie pytania: czy to właśnie chciałam osiągnąć? Czy tak ma zachowywać się moja postać, czy wszytko zmierza w odpowiednim kierunku? Jeśli nie, to popraw, aż będziesz zadowolona. Zobaczysz jaka to frajda, kiedy zdasz sobie sprawę, że opowieść się posuwa i zachowuje swoją realność. Serio, serio. Pisanie to czasochłonne zajęcie, wymagające cierpliwości.

Pozdrawiam,
Jack
Na bezdrożach, jeszcze się spotkamy...

7
Jack, wszystko fajnie, ale na przyszłość trzymajmy się tego, że tutaj komentujemy bezpośrednio tekst, ok? Z góry dziękuję :)
Na teoretyzowanie dobre miejsce też się znajdzie.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

8
Adrianna rozbebeszyła. I musze powiedzieć, że z typową dla niej delikatnością.
Tekst przyprawił mnie o ból zębów i będę mniej delikatny. Upraszam o wybaczenie.

Na wstępie, nim przejdziemy do rzeczy, trochę o interpunkcji, Adrianna o tym pisała a ja jeszcze raz, bo to diabelnie w oczy kole i może powtórzone lepiej w pamięć zapadnie.
Większość znaków interpunkcyjnych (kropka, przecinek, średnik, pytajnik, wykrzyknik, wielokropek) piszemy przytulając je do poprzedzającego słowa a po znaku interpunkcyjnym spacja i kolejne słowo. Word to podkreśla na zielono, może warto się przyjrzeć?
Wyjątkiem jest łącznik (przytulony z obu stron do słów, np. biało-czerwony, oraz pauza, która ma spację z obu stron i w ogóle się do słów nie przytula.

A teraz do rzeczy. <niedelikatność mode on>
Innocence, nie panujesz nad językiem i stylem. Zwłaszcza stylem. Niestety, tekst robi wrażenie, jakbyś pisała zapatrzona w najgorsze harlequinowskie szmiry. Napięcie budujesz w sposób sztuczny i sztampowy. Dialogi – sztuczne i sztampowe. Niewiara czytelnicza w to, co masz do przekazania jest na poziomie stuprocentowym.
Co jeszcze? Nie pokazujesz ważnych rzeczy – tylko je oznajmiasz. I jeszcze koszmarnie przekombinowujesz opisy.
Do konkretów.
Poderwał się z miejsca gwałtownie i ruszył przed siebie co sił w nogach. Nigdy nie schodził w dół jeziora, tym razem było inaczej. Ale co go do tego skłoniło? Mimo to biegł przeskakując zwinnie i sprawnie po śliskich od deszczu kamieniach .Czuł pod nogami mięciutkie od mchu i bluszczu podłoże. Słyszał nad głowami ptaki, które gniewnie pomrukiwały na niego i trzepotały małymi skrzydełkami. Miał takie wrażenie jakby próbowały go ostrzec. Myślał tylko o tym kogo lub co zostanie u celu. Jedyne co widział z daleka to leciutko zarysowaną, przygarbioną postać .Im bliżej był jeziora mgła momentalnie zaczynała się nasilać .Deszcz padał coraz mocniej. A jego niepokój narastał. To co zastał na dole przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
Styl – facet ma nagły impuls! Leci w dół, do jeziora, nie wie, co go do tego skłoniło, ptaki go niby ostrzegają, on czuje że kogoś lub coś tam zastanie, widzi sylwetkę z daleka, niepokój narasta. I wreszcie to, co zastaje na miejscu przerasta jego najśmielsze oczekiwania!
Gdzie w tym sens? Bzdurna potrzeba by ruszyć. Niepotrzebne stawianie pytania, co go skłoniło. Nie wiedzieć skąd przekonanie – że kogoś lub coś tam zastanie, to ten impuls. Napięcie budowane dodatkowo nasilającą się mgłą i deszczem. Narasta niepokój – dlaczego? W związku z postacią, którą bohater widzi, czy mgłą i deszczem? No i jakie on mógł mieć oczekiwania, jeśli sam nie wie co go pchało do tego jeziora? A potem widząc zgarbioną sylwetkę, czego oczekiwał, smoka?
Język:
- w cytacie wyboldowałem nad-opisy i zapychacze do usunięcia.
- ruszył przed siebie co sił w nogach – pomieszane dwa związki frazeologiczne. „Co sił” używa się w innym znaczeniu, tu powinno być „ile sił w nogach”
- w dół jeziora – Adrianna napisała, w czym błąd
- mimo to - Adrianna napisała, w czym błąd
- biegł przeskakując zwinnie i sprawnie po śliskich od deszczu kamieniach – biegł po kamieniach, ale przeskakuje się kamienie. A więc zdanie mętne, niepotrzebnie przekombinowane, za dużo opisów
- kamienie i mech - Adrianna napisała, w czym błąd
- nad głowami ptaki - Adrianna napisała, w czym błąd
- ptaki gniewnie pomrukujące na bohatera – gniewność jeszcze rozumiem, ale konia z rzędem dla tego, kto mi pokaże jak ptaki mruczą. No i przekonanie bohatera, że mruczą na niego, skąd ten wniosek?
- małe skrzydełka - Adrianna napisała, w czym błąd
- miał wrażenie jakby - Adrianna napisała, w czym błąd
- widział leciutko zarysowaną postać – zdrobnienie nie pasuje do stylu całości, nawet takiego jak jest.
- Im bliżej był jeziora mgła momentalnie zaczynała się nasilać – Adrianna napisała, w czym błąd. Nie podkreśliła tylko, że mgła się nie nasila. Mgła gęstnieje. W tym kontekście.

Kurcze, powtarzanie za Adrianną jednak wydłuży komentarz. Choć zdałoby się, żeby podkreślić ile błędów jest w tekście. Niech wystarczy tego powtarzania w pierwszym, powyższym akapicie.
Zwolnij kroku. Kilka metrów przed nim, za ogarniająca wszystko mgłą stała kobieta. W prawie przeźroczystej białej sukience namoczonej od mgiełki i kropelek deszczu. Nie zauważyła go od razu .Głos ugrzązł mu w gardle. Przyglądał się jej idealnym proporcjom. Przez skąpe odzianie zauważył talie osy, która podkreśliła jeszcze bardziej kobiece kształty i dodawała uroku nieznajomej. Uwagę zwrócił również na oszronione włosy sięgające zaledwie połowy pleców o barwie ciemnego złota z domieszką platyny. Chciał się przywitać i jak najszybciej nawiązać kontakt z niewiastą, lecz nagle zza konarów drzew wyleciało wielkie ptaszysko, które rozpostarło swoje kruczo-czarne skrzydła tuz nad głową dziewczyny, sprawiając, że ta straciła równowagę. Charles nie czekając długo podszedł pewnym krokiem z ofiarowaną pomocą, która jednak została odrzucona. Dziewczyna wstała i zgrabnym ruchem oczyściła przybrudzoną od podszycia leśnego sukienkę i obdarowała go pięknym uśmiechem.
No więc – stoi namoczona (do prania) kobieta, nie zauważyła go (co zapewne jest dziwne, bo bez powodu się tu nie pojawiła, a poza tym lecąc po tych kamieniach musiał jakiś hałas zrobić no i ptaki mu mruczały nad głowami, mogła te pomruki zbliżające się usłyszeć), jemu głos ugrzązł w gardle (najbardziej obok „dech mu zaparło” oczywisty i sztampowy sposób na opisanie jego reakcji, w dodatku głos może ugrzęznąć w gardle, gdy ktoś już coś mówi a nie zanim zaczął), proporcje jej są oczywiście idealne (co on widzi doskonale, choć ona stoi za tą gęstą i ogarniającą wszystko mgłą), on widzi przez jej skąpe odzienie (mętny opis, sugeruje że za workowatą cienką tkaniną widać zarys sylwetki a przecież odzienie jest mokre i przylega do skóry, więc on widzi jej figurę bardzo… bezpośrednio), ona ma talię osy (ten opis pasuje do klimatu jak pięść do nosa), ta talia podkreśla kobiece kształty (mein gott, ta talia to są jej kształty!) i w dodatku robi to jeszcze bardziej.
Oszronione (sic) włosy, zaledwie połowę pleców i plecy o barwie złota i platyny odpuszczam – Adrianna opisała.
Co dalej? On chce się przywitać, gdy zza konarów drzew wylatuje wielki ptak (zaiste, wielki musiał być, jeśli krył się za konarami kilku drzew na raz, w dodatku skąd to wszystko wiadomo, jeśli ta gęsta mgła?), który nieznanym sposobem posyła dziewczę na ziemię. Co dalej z tym ptakiem, nie wiadomo. Potem on długo (raczej dłużej) nie czeka i idzie pewnym (a jakże!) krokiem z ofiarowaną pomocą, która jednak zostaje odrzucona. To jest, zaznaczam, moment, gdy dziewczę wreszcie dostrzega bohatera, kluczowy moment, bo akurat leży na glebie, on ofiarowuje pomoc (co autorka stwierdza, zamiast pokazać: podszedł z wyciągniętą pomocnie dłonią), ona się nie dziwi w ogóle – skąd ten facet tutaj, tylko po prostu odrzuca pomoc (i znów stwierdzenie, zamiast pokazać: zignorowała dłoń i wstała sama, albo machnęła ręką, że nie potrzebuje). Pewnie odrzuca, bo ją irytuje jakiś obcy facet, domyślam się. Potem ona wstaje wreszcie, oczyszcza sukienkę przybrudzoną leśnym poszyciem (i tu dostaję korby, były kamienie, był mech, jest jezioro, jakieś drzewa mignęły przy ptaku i wreszcie dowiaduję się, że to się dzieje w lesie! Wreszcie jakiś konkret! Tylko się zastanawiam, jak on z daleka szedł, to drzewa mu jej przygarbionej sylwetki nie zasłaniały?) i obdarowuje go pięknym (sic) uśmiechem. Czyli jednak nic do niego nie ma i powód odrzucenia jego pomocy pozostaje nadal w stadium enigmy.
-Wszystko w porządku? Nie powinnaś tutaj przebywać całkiem sama. To niebezpieczne miejsce. -zapytał dość niepewnie i zniecierpliwiony oczekiwał odpowiedzi.
Że zapis dialogu niedobry, to Adrianna powiedziała. A ja się tylko zastanawiam – czemu bohater uważa, że ona nie powinna być nad jeziorem sama i czemu tu jest niebezpiecznie? Bo ptak wielki jak smok? Oj tam, oj tam, co to dla niej. A poważnie – brak w tekście jakiś informacji na ten temat, więc ta niebezpieczność w tym miejscu jest na siłę.
zniecierpliwiony oczekiwał odpowiedzi – po co to pisać? Zapytał, więc wiadomo, że czeka na odpowiedź. Jeśli chciałaś, autorko, pokreślić zniecierpliwienie, to też błąd, bo dlaczego po ostatnim słowie on już jest zniecierpliwiony? Tak szybko? Gdyby nie odpowiadała, gdyby powtórzył pytanie, to rozumiem.
-Lubię niebezpieczne miejsca. Poza tym nie jestem sama. Teraz, jestem z Tobą.
Oj, oj – kokietka! Rwie go, normalnie go rwie! I to prymitywnie… Oraz sztampowo.
Odpowiedziała odwracając się i kokieteryjnie bawiąc się pasmem włosów ,które delikatnie opadały na śnieżnobiałą i promieniejącą w słońcu alabastrową cerę. Sposób w jaki wypowiadała każde słowo był melodyczny i pełen harmonii. Głos przepełniony był ciepłem i spokojem, sprawiając ogromną przyjemność słuchaczowi.
Ona bawi się kokieteryjnie pasmem włosów, które opada delikatnie na jej twarz. Autorko – czy to brzmi normalnie? Jakoś mało kokieteryjne to jest…
Cera alabastrowa, to właśnie biała. A więc śnieżnobiałą out.
Sposób mówienia nie może być melodyczny. Linia jest melodyczna, głos – melodyjny.

Długi komentarz się zrobił. Pozwolę sobie pominąć, jak Adrianna, drugi fragment. Lepiej w nim nie jest, to pewne.
Można z niedelikatnością skończyć.

Myślę, że wbrew temu co Ci się wydaje, Innocence, skupić się musisz na czymś zupełnie innym. Nie na przelewaniu emocji, sorki, ale ilość emocji, którą autor wlał w dzieło się ma nijako do efektu. Sprawny autor potrafi napisać przejmujący utwór o rzeczy, która jest mu zupełnie obojętna.
Czyli – to nie Tobie brakuje zaangażowania, tylko Twojemu tekstowi.
Skupić się trzeba, niestety, na warsztacie. Na sposobie przekazu. Na tym, by nie opisywać zjawiska, ale je pokazać. Nie pisać, że wiał silny wiatr, tylko że drzewa aż przyginało do ziemi.
W Twoim przypadku problem jest dwojaki. Próbując oddać emocje bohatera i albo sięgasz po sztampowe sformułowania, albo toniesz w wieloprzymiotnikowych i nudnych rozważaniach o jakiś iskierkach, mętne to i wręcz odrzuca. I wychodzi taki obraz, dużo i nudno na temat okraszone wyświechtanymi zwrotami. I stąd komentarz – brak zaangażowania.
Musisz sobie, Innocence, narzucić dużą samodyscyplinę. Czytać po wielokroć, co napisałaś i starać się myśleć przy tym. Bo ilość błędów związanych ze znaczeniem wyrazów i zwrotów albo z nielogicznościami (sprzecznościami) w tekście tez jest spora.
I wybacz mi nieco złośliwy ton, ale ogólna wymowa naprawdę jest bardzo sztampowo-naiwna.

9
Z góry dziękuje za poświęcenie swojego cennego czasu na skomentowanie i surowe ocenienie mojego opowiadania. Zdałam sobie sprawę, że macie dużo racji w tym co napisaliście i naprawdę postaram się wdrążyć w życie wasze rady. Jednak na to potrzeba trochę czasu... Ogólnie zamieściłam tylko malutki kawałeczek opowiadania, więc pomysłu proszę nie krytykować, ponieważ z takiego krótkiego fragmentu nie widać całego sensu. To moje pierwsze opowiadanie i miało mieć ona troszkę charakter refleksyjny. Może nie wyszło tak jak chciałam.Trudno. Innym razem będzie lepiej:) Cieszą mnie rady dotyczące błędów, jednak razi mnie próba ocena pomysłu bez znajomości całego utworu.

10
Innocence pisze:Cieszą mnie rady dotyczące błędów, jednak razi mnie próba ocena pomysłu bez znajomości całego utworu.
Ocena pomysłu? Nikt jej nie dokonał. Nigdzie nie widzę ani słowa o historii lub fabule. Ani Adrianna ani ja nie ocenialiśmy ich, bo wiemy, że to fragment.
Komentarz był do realizacji tego co widać :)

11
Chodzi mi tu dokładnie o ten moment:

"A ja się tylko zastanawiam – czemu bohater uważa, że ona nie powinna być nad jeziorem sama i czemu tu jest niebezpiecznie? Bo ptak wielki jak smok? Oj tam, oj tam, co to dla niej. A poważnie – brak w tekście jakiś informacji na ten temat, więc ta niebezpieczność w tym miejscu jest na siłę. "
Chodziło o to,aby zaciekawić czytelnika.To dlaczego to miejsce jest niebezpieczne ukazane jest w dalszej części opowiadania. Mój błąd-Wy nie znacie przecież dalszej części.

"Bo ptak wielki jak smok? Oj tam, oj tam, co to dla niej."

Ta ironia nie jest tutaj potrzebna:)

"-Lubię niebezpieczne miejsca. Poza tym nie jestem sama. Teraz, jestem z Tobą.

Oj, oj – kokietka! Rwie go, normalnie go rwie! I to prymitywnie… Oraz sztampowo. "

Akurat w tym momencie chciałam uzyskać taki efekt. Więc proszę się nie naśmiewać:)

Po raz kolejny powtarzam,że zrozumiałam popełniane błędy. Dziękuję,że zostałam potraktowana profesjonalnie, jednak myślę,że moje pierwsze opowiadanie powinno zostać potraktowane z lekkim przymrużeniem oka.

Pozdrawiam.

12
Siem wtrancam...
Innocence pisze:moje pierwsze opowiadanie powinno zostać potraktowane z lekkim przymrużeniem oka.
Nieprawda. Każda rzecz opublikowana (gdziekolwiek)powinna być traktowana serio. Gdyby to było wypracowanie szkolne, podchodzono by do tego jak do wypracowania. W wypowiedziach weryfikatorów masz ocean subtelności (i przymrużenie oczu, obu...).

ten fragment rokuje bardzo źle.
I wyjaśnię dlaczego: jest to typowy przykład opowiadania, które jest filmem, widzianym oczami wyobraźni Autorki. Po prostu przedstawiane są obrazy/ujęcia bez znajomości zasad obrazowania literackiego.
Błędy językowe to rzecz do zniwelowania (lektura, lektura, lektura), istotą pracy nad tym tekstem jest uświadomienie, jak powstaje obrazowanie w słowie (lektura świadoma, ukierunkowana, badawcza - czytasz, zadając sobie pytanie o to JAK została przedstawiona rzeczywistość, JAKIMI ŚRODKAMI, dlaczego takimi, co one dały).
Problem pojawia się wyraziście bowiem zetknęły się dwie "niewiedze" - językowa i literacka.

Praca - opowiadać koleżankom historie. Albo lepiej dzieciom. Jeżeli słuchacz myknie po 3 minutach, to znaczy do chrzanu opowiadanie. Obserwuj, czy udaje Ci się wciągnąć słuchającego. Ma być zaangażowany w świat i zdarzenia - szukaj środków.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

13
Innocence pisze: Cieszą mnie rady dotyczące błędów, jednak razi mnie próba ocena pomysłu bez znajomości całego utworu.
Właściwie "pomysł" to nieostre określenie. Bo pomysł można mieć na fabułę, na styl, na realizację, na tricki, na bohatera itp.
Ale - z kontekstu Twojej wypowiedzi uznałem, że chodzi o pomysł najbardziej całościowy, czyli o fabułę. Tej faktycznie nie podejmuję się oceniać, bo nie znam całości. Za to mogę ocenić pomysł na styl albo pomysł na realizację - w ramach tych fragmentów, które pokazałaś, Innocence. I tyle zrobiłem.

Przyjmij na wiarę, Innocence, że uczucie, iż ktoś niesprawiedliwie wylewa na Ciebie kubeł zimnej wody, nie jest ani jednostkowe ani szczególnie oryginalne. Znam je doskonale. Czemu oni się czepiają jak dobre jest? Ha, ha!
Co ciekawe, uczucie to nie minie nawet wtedy, gdy pokonasz znaczną część tej trudnej drogi i zaczniesz wręcz publikować swoje teksty. Wtedy się tez trafią takie mędrki, co to wytkną i zmieszają z błotem.
W każdym razie, pod tym względem, źle nie jest. Nie popadasz w ton - nie zrozumieliście genialności mego dzieła! Jest w Twojej odpowiedzi trochę buntu - i dobrze. Nie pozbywaj się go zupełnie na rzecz bezkrytycznego przyjmowania uwag. Bo uwagi tez się mogą bzdurne trafić, oj mogą.

A co do ironizowania.
Ty pracujesz nad swoim stylem i on się wyłania - ckliwy, sztampowy, nijako powiedziany zamiast opisany. Zabij to - póki możesz.
Ja styl komentowania mam, niestety, wypracowany. Ale na swą obronę dodam - mimo wszystko pracuję nad tym i staram się trzymać w ryzach.
Niemniej - to Twoja wina, Innocence. Dawno żaden test nie spowodował u mnie takiego rwania zębów. A to ten specyficzny ból powoduje wzrost poziomu ironiczności :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”