- Przepuść mnie! - Krzyknęła doń i dalej przeciskała się przez
zwarty tłum. Choć co chwila wyginała wargi w grymasie, to już
więcej nie wypowiedziała ani słowa. Patrzyłem za nią, można by
się zastanawiać, dlaczego; nie widziałem w niej obiektu, który
w mojej opinii byłby wart pożądania, grzechu nawet. Lecz od dość
dawna już pozwalała wodzić za sobą myślami, jakby wręcz celowo.
Wiecie, jaki jest kolor makaronu? Takiej barwy miała włosy. Bardzo
gęste, zresztą, spływające ładnie po ślicznych ramionach. A teraz
tylko na nie mogłem patrzeć, gdy dziewczyna próbowała przebić się
przez tłum. Jej nieudolne próby wywalczenia chociażby odrobiny miejsca
skojarzyłem prędko z walką o coś, czego wywalczyć po prostu się nie da;
bo jak odpędzić co najmniej setkę ludzi, ściśniętych jak te fileciki
w puszce.
Trzymałem za nią kciuki. To znaczy trzymałbym, gdybym mógł wyjąć
dłonie z kieszeni, co bez rozpychania, i tym samym narażenia się
na złość współpasażerów, graniczyło z cudem. W cuda zaś nie wierzę.
Wreszcie udało się, cel został spełniony; ostatni podróżujący rozpierzchli się,
by uniknąć spotkania z uroczą blondyneczką. Dziewczyna stanęła przy kierowcy, zarzuciła
makaronowe włosy, i poczekała, aż autobus zatrzyma się na przystanku. Wciąż
mnie intrygowała. Do czasu.
- Proszę przygotować bilety do kontroli - poleciało z głośników.
Czyżby czar prysł.
Ludzie z makaronu [etiuda/ćwiczenie]
1
Ostatnio zmieniony śr 04 kwie 2012, 23:32 przez gabim, łącznie zmieniany 4 razy.