Pamiątka [miniatura]

1
W tekście znajdują się wulgaryzmy i sceny drastyczne.

Jest to mój pierwszy tekst, który udostępniam szerszej publiczności. Liczę na konstruktywną krytykę.

Pamiątka

sadUsadowiłem się w moim ulubionym miejscu w barze. Pociągnąłem duży łyk piwa. Uwielbiałem to miejsce. Gdy byłem młodszy, przychodziłem tutaj po tym jak moi ,,prawdziwi przyjaciele” robili mnie w balona. Wpadałem w ciąg. Trwało to do kilku dni. Właściwie sam nie wiem skąd brałem kasę. To pewnie mój dar opowiadania powodował, ze dosiadały się różne osoby i stawiały kolejki. Lubili mnie słuchać. Przynajmniej jedna rzecz, która wychodziła mi naprawdę dobrze. Najzabawniejsze były momenty jak wracałem do domu. Cały mój powrót skupiał się na tym aby znaleźć jakiś ślad obecności kogokolwiek. Złudne nadzieje. Nigdy nic nie odkryłem. Teraz zostałem sam, nie licząc moich pamiątek. Do pracy już też nie miałem co wracać. W sumie sprawiało mi frajdę otrzymywanie tego ostatniego czeku.
Dostrzegłem kobietę o genialnym ciele. Dawno takiego czegoś nie widziałem. Długie nogi i te biodra. Jedynie twarz nie przystawał do całego piękna tego obrazu. W sumie kto by się tym przejmował. Ja wyszczekany nie miałem problemu żeby z nią zagadać i po kilku głębszych skierowaliśmy się do mnie. Jeszcze tu było czuć smród ciągnący się od baru. To dzięki takim jak ja, którzy lubili sobie poodpoczywać pod całą gamą drzew. Wychodek z noclegiem w jednym. Niezły rarytas. Nie powiem czasami też mi się to zdarzało, ale to dawne czasy. Otworzyłem drzwi i od razu rzuciłem ją na łózko. Jednak coś jej nie pasowało.
- Co tu tak do cholery śmierdzi?
Domyśliłem się o co chodzi, jednak nie zwracałem na to większej uwagi. Problem w tym, że sama zauważyła źródło smrodu. Zwymiotowała.
- Co do kurwy ... - szczęka się jej zamknęła po moim prawym sierpowym.
sadZemdlała. Będzie trzeba z nią zrobić porządek. Za dużo widziała. Wziąłem linkę i jednym mocnym szarpnięciem ją zaciągnąłem. Zaczęła się szamotać. Po chwili zwiotczała. Przykro było się z nią tak pożegnać, no ale chyba odciętej w domu głowy nie widuje się u każdego. Lubiłem sobie robić pamiątki po każdej z moich ofiar. Przyznam nie było to zbyt mądre, żeby zostawić sobie takie trofeum. I jeszcze ten smród. Jezu Chryste. Postanowiłem, że pozbędę się tego za jednym zamachem. Spojrzałem jeszcze raz na moją niedoszłą kochanką. A może by tak ... Właściwie to co mi szkodzi. Zabrałem się rzeczy. W sumie nie było źle. Żywa byłaby jeszcze lepsza, ale trzeba było sobie jakoś radzić. I te nogi ... Nie mogłem się po prostu napatrzeć. Trzeba było się już pożegnać. Przerzuciłem sobie ją przez ramie i zaniosłem do piwnicy. Miałem tam nóż rzeźnicki. Świetna sprawa. W chodzi w kość jak w masło. Uporałem się z nią szybko. Postanowiłem, że dzisiaj dam sobie spokój z pamiątką. Zapakowałem ją z głową do wora na śmieci. Byłem już trochę zmęczony, ale nie można było odwalić fuszerki. Wrzuciłem pakunek do samochodu. Wrzuciłem to może za dużo słowo. W końcu nie byłem jakimś siłaczem, a ona też mało nie ważyła.
sadOdjechałem w kierunku lasu. Miałem tam domek. Najważniejsze jest żeby zostawić po sobie jak najmniej śladów. Wyciągnąłem ją i zataszczyłem do zamrażarki. Jak się dziewczę trochę wychłodzi, tak z kilka tygodni, będzie można działać dalej. Potem się ją gdzieś zostawi. Może na placu zabaw? A to ci będzie dopiero ubaw.
sadMój ,,prawdziwy przyjaciel” zapytał mnie kiedyś jak to jest kogoś zabić? Czy czuję coś, cokolwiek? Ze mną było tak, że nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Nie czułem ani podniecenia, ani strachu, zupełnie nic. Totalna próżnia. Jasne, czasami było szkoda, choćby jak z tą panną. Zdarzało się to rzadko. Pewnie mógłbym to policzyć na palcach jednej ręki. On właściwie też potem poszedł na odstrzał. Niezły skurwysyn się z niego okazał. Znaleziono go w parku siedzącego na ławce. Panienki, którymi się otaczał były w głębokiej żałobie. Trzeba było widzieć pogrzeb. Co tam się działo. Takich zabaw to nawet w barze było ciężko doświadczyć.
sadW końcu wróciłem. Poszedłem od razu do mojego ukochanego miejsca, gdzie schlać się można było przednio. Miałem trochę kasy. Prace dorywcze.... W sumie nieważne. Wódka lała się strumieniami. Kiedyś pewnie szukałbym zwady, nie po to żeby zrobić komuś krzywdę. Chciałem po prostu dostać w pysk. Chodziło o to, żeby ciało się czuło tak samo jak psychika. Totalnie zdegradowane, zniszczone. Moje skurwiałe życie spowodowało, że przestałem w pewnym momencie odczuwać. Nie było już strachu, lęku, radości czy smutku. Przeraziłem się. Miałem wtedy niewiele ponad szesnaście lat. Wprawdzie nie przypuszczałem, że zostanę tym kim zostałem, ale wiedziałem, że nie będzie to zbyt uczciwe życie. Można rzec, że dar przepowiadania się we mnie odezwał. Byłem w tym całkiem niezły. Szkoda tylko, że zawsze były to złe wróżby. Cóż takie życie. Niektórzy mówią raz na wozie raz pod wozem. U mnie to zupełnie nie działało. Więc zostało tylko pod wozem. Nie żebym się użalał nad sobą, po prostu zastanawiam się dlaczego jedni mają takie niebywałe szczęście, a drudzy muszą szorować doły. To pewnie Bóg to tak poukładał, żeby zobaczyć kto bardziej wierzy. Ciekawe czy się zdziwił, że mam go gdzieś tak samo jak on mnie. A może tu chodzi o geny. Jak tak to były nieźle spartaczone. Ale sam już nie wiem. Może umrę z tej niewiedzy, ale na pewno z nią.
sadMój ciąg w końcu się skończył. Wróciłem jak król do swojego pałacu. Już nie śmierdziało. To dobrze. Przynajmniej nie musiałem się pieprzyć z martwą księżniczką. Tego mi trzeba było. Po całej zabawie poszła do kibla. Tradycji stało się zadość. Powiedziałem jej, że dobrze by było jakby się już wyniosła. Nie miała oporów. Szybko się uwinęła. Wsiadłem do samochodu. Przez całą drogą się zastanawiałem gdzie by ją zostawić. Padło na piaskownice.
Ostatnio zmieniony wt 27 mar 2012, 10:53 przez Kat, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Kat pisze:Najzabawniejsze były momenty jak wracałem do domu.
gdy/kiedy
Poza tym... Hmmm... Piszesz o barze, a nagle wyskakujesz z powrotem do domu. Do tego... najzabawniejsze? Wcześniej nie pisałaś raczej o niczym zabawnym, więc też i tego nie mam z czym zestawić.
W tym miejscu przydałoby się bardziej płynne przejście.
Kat pisze:Cały mój powrót skupiał się na tym aby znaleźć jakiś ślad obecności kogokolwiek.
Powrót skupiał się na szukaniu śladów?
Oj, nie. Tak to można powiedzieć potocznie. Napisane jest bez sensu - musisz zmienić podmiot.
Kat pisze:Nigdy nic nie odkryłem.
niczego
Kat pisze:W sumie sprawiało mi frajdę otrzymywanie tego ostatniego czeku.
Znów wiadomość wepchnięta tak jakoś na siłę. Co więcej napisałaś to jako czynność ciągłą - sprawiało mi i otrzymywanie. A to przecież było jednorazowe wydarzenie w przeszłości.
Kat pisze: Jedynie twarz nie przystawał do całego piękna tego obrazu.
Literówka.
Do tego końcówka zdania jest straszna.
Kat pisze:Ja wyszczekany nie miałem problemu żeby z nią zagadać i po kilku głębszych skierowaliśmy się do mnie.
Interpunkcja by nie zaszkodziła.
Jakieś ciekawsze opisanie sceny również.
No i musisz zacząć walczyć z zaimkami. O wiele za dużo ich.
Kat pisze:. Jeszcze tu było czuć smród ciągnący się od baru.
Gdzie? Już u niego? W drodze? Wrzucasz to zdanie w środek akcji, ledwo byliśmy w sali barowej i już prawie w jego domu, a tu coś gdzieś śmierdzi.
Poza tym często używasz słów-zapychaczy. Nie są potrzebne, nie brzmią, często też nie mają w ogóle sensu. Tak jak podkreślony fragment. Nie odnosi się do niczego, bo nie wiemy, gdzie jesteśmy, czym jest to jeszcze i co znaczy tu.
Kat pisze:Otworzyłem drzwi i od razu rzuciłem na łózko. Jednak coś jej nie pasowało.
Zaimki. Jakbyś chociażby drugie zdanie przerobiła na "Jednak dziewczynie coś nie pasowało", to już jeden mniej by wyszedł.
Domyśliłem się o co chodzi, jednak nie zwracałem na to większej uwagi. Problem w tym, że sama zauważyła źródło smrodu. Zwymiotowała.
Fajnie by było, gdybyś trochę więcej opowiadała, mniej raportowała. Oddaj jakoś tę scenę. Jak to kobita to coś dostrzegła, co oznacza, że on nie zwraca uwagi? Przecież nie stoi i nie czeka, tylko pewnie się do niej dobiera, to jak ona coś znalazła? Itd.
Kat pisze:Wziąłem linkę i jednym mocnym szarpnięciem ją zaciągnąłem. Zaczęła się szamotać.
Z podmiotów domyślnych wynika, że linka zaczęła się szamotać.
Poza tym.. Nie wiem, czy osoba nieprzytomna, duszona się szamoce. Chyba nie.
Mogą być jakieś drgawki, nie wiem... Ale szamotaniem się bym tego nie nazwała.
Kat pisze:Przykro było się z nią tak pożegnać, no ale chyba odciętej w domu głowy nie widuje się u każdego
Chciałaś powiedzieć, że on ją komuś odciął w domu? ;)
Kat pisze:na moją niedoszłą kochanką
kochankę
Kat pisze:W chodzi
wchodzi
Kat pisze:W chodzi w kość jak w masło
eee? A w szpitalach piłami się użerają. Magiczny jakiś ten nóż.
Kat pisze:Przerzuciłem sobie ją przez ramie i zaniosłem do piwnicy. Miałem tam nóż rzeźnicki. Świetna sprawa. W chodzi w kość jak w masło. Uporałem się z nią szybko. Postanowiłem, że dzisiaj dam sobie spokój z pamiątką. Zapakowałem ją z głową do wora na śmieci. Byłem już trochę zmęczony, ale nie można było odwalić fuszerki. Wrzuciłem pakunek do samochodu. Wrzuciłem to może za dużo słowo. W końcu nie byłem jakimś siłaczem, a ona też mało nie ważyła.
Czyli ledwo ją był w stanie wrzucić do samochodu, ale przerzucić przez ramię i znieść do piwnicy to spoko?
Logika.

Co do kursyw, to tutaj znowu bazowanie na samych zaimkach i podmiotach domyślnych wprowadziło pewien chaos. Zauważ, że czytelnik może sobie odnieść pierwsze "nią" do kości (znów pytanie jakiej? - nie wiemy zupełnie, co ten bohater konkretnie z tym nożem robi, poza tym, ze go ma) itd.
Kat pisze:a drudzy muszą szorować doły.
Mówiąc szczerze to te wywody Twojego bohatera o życiu i szczęściu, ani odkrywcze, ani ciekawie napisane.
Co do zacytowanego fragmentu, to mnie zupełnie nie brzmi to określenie szorować doły. Może potocznie się tego używa - naprawdę nie wiem, ja się nie zetknęłam, stąd wskazuję jako drobny zgrzyt. Sama tu sobie oceń.
Kat pisze:Może umrę z tej niewiedzy, ale na pewno z nią.
Dlaczego ale? Gdzie tu jest coś przeciwstawnego?
Kat pisze:Mój ciąg w końcu się skończył
A to on jest w ciągu? Zupełnie tego nie oddałaś.
Poza tym "w końcu skończył" - chyba widać, że tak to wyglądać nie powinno.
Kat pisze:Już nie śmierdziało. To dobrze. Przynajmniej nie musiałem się pieprzyć z martwą księżniczką. Tego mi trzeba było. Po całej zabawie poszła do kibla. Tradycji stało się zadość. Powiedziałem jej, że dobrze by było jakby się już wyniosła. Nie miała oporów. Szybko się uwinęła. Wsiadłem do samochodu. Przez całą drogą się zastanawiałem gdzie by ją zostawić. Padło na piaskownice.
Końcówki nie ogarniam.
To jakaś kolejna "ona"? A w piaskownicy zostawia rozumiem tego trupa?
Tak czy nie, napisane tak chaotycznie i niezrozumiale, że ciężko ogarnąć, a i przyjemności specjalnej nie daje.

Ogólnie to tak...
Język i warsztat masz niestety na razie bardzo nieporadne. Dużo błędów, chaos w tekście, ciężko się to czyta.
Nadużywasz zaimków, wskazań (ten, tego), zapychasz zdania zbędnymi słowami. Interpunkcja nie istnieje.

Mam też zastrzeżenia co do konstrukcji fabuły. Rozpisujesz się nad rzeczami, które czytelnika raczej bardzo nie zaciekawią - ten wywód o życiu bohatera - a równocześnie nad sprawami najbardziej emocjonującymi (zabójstwa, to, co on tam nie wiem... z tym magicznym nożem robi) przebiegasz, jakbyś się sama ich wystraszyła. Przez to w tekście nie ma emocji, opisów, niczego charakterystycznego.

A tak naprawdę szkoda. Bo wydaje mi się, że masz w głowie ciekawego, charakternego bohatera i być może całkiem niezłą fabułę, gdyby ją podkolorować, dodać do tego wyrazisty rys psychopatii albo czegoś innego, co tylko Ci do głowy wpadnie.
W obecnym kształcie miniatura (jeżeli to w ogóle tak można nazwać - bo dla mnie to raczej jakiś fragment opowiadania, kilka wyrwanych scenek) jest do napisania od nowa.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Dzięki za porady. Widzę, że muszę mocno pracować i następnym razem mocno się zastanowię za nim coś dodam. A tak poza tym to jestem on nie ona.

4
Kat pisze:A tak poza tym to jestem on nie ona.
Ech, sorry. Myślami musiałam być przy czymś innym, innej osobie, czy coś. Zazwyczaj staram się patrzeć na znaczki przy nickach.
Przepraszam
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
Waham się, czy dać tylko komentarz ogólny, czy wchodzić w szczegóły (a to rzeźnia jest). Spróbuję tak, dam ogólnie i zacznę szczegółami, ale przerwę, gdy się zmęczę.

Powtarzając za Adrianną, fabuła istnieje in potentia. Jest to jakiś pomysł, opisać mały fragment życia gościa, który morduje ludzi. Jeden dzień, dajmy na to. Żeby to było pełnoprawne opowiadanie (nawet, jeśli miniaturka) trzeba opisać coś szczególnego. Np. coś przebiega bardzo inaczej, niż zwykle, coś powoduje, że bohater zaczyna inaczej myśleć. Coś na niego wpływa, on się zmienia, jego postępowanie się zmienia, jest jakaś konkluzja. Tego nie ma.
Można pójść na łatwiznę i ciekawie opisać ten dzień, ten wycinek życia, bez kombinacji. Wtedy fabuła będzie nudna, scenkowa. To widać u Ciebie, Kacie. A właściwie widać próbę, nieudaną. Bo, za Adrianną, przelatujesz nad wydarzeniami w tempie formuły jeden a skupiasz się nad przemyśleniami o życiu, które są merytorycznie niekonsekwentne, ale o tym później.
Fabularnie więc, słabo. Ale to kwestia do wyćwiczenia, myślenia narracyjnego można się nauczyć.
Rzuca się też w oczy fabularna kwestia prawdziwych przyjaciół. Są podkreśleni cudzysłowem, ale nie wiadomo o co chodzi z nimi.

Nie wiem czy nie gorzej jest ze stylem i warsztatem. Interpunkcja istotnie nie istnieje. Masa miejsc, gdzie są literówki, błędy fleksyjne i składniowe – coś, co powinno się poprawić samemu, ale do tego trzeba tekst kilkakrotnie uważnie przeczytać. Da się zrobić? Da się. Napiszesz coś, odstaw na jakiś czas a potem spokojnie przeczytaj i popraw.
Niestety więcej pracy czeka Cię, Kacie, nad stylem. To, co mnie się najbardziej rzuca w oczy, to gryząca maniera pisania krótkimi zdaniami. Tak więc, jak zawsze radzę ludziom by upraszczali język, Tobie poradzę - skomplikuj go.

Równie mocno ugryzła mnie słaba konstrukcja bohatera. Jest niewiarygodny. I jest idiotą...
Czemu niewiarygodny? Bo zabijanie nie robi na nim wrażenia, zero podniecenia, strachu itp. To po co zabija? Czemu to robi? Co nim kieruje?
Czemu ludzie mordują? Ci masowi? Odpowiedz sobie na pytanie, Kacie. Bo ich to kręci. Twojego bohatera nie. Piszesz tylko, że lubi mieć pamiątki po ofiarach. Zabija dla pamiątek? Cóż, też to mało przekonujące. Jak widzimy, nie potrafi o te pamiątki zadbać, zakonserwować ich, przechowywać odpowiednio, postępuje z nimi wręcz niefrasobliwie, bo jak zaczyna mu smród przeszkadzać, to się pozbywa. Kolekcjonerem więc, nie jest.
Drugi moment niewiarygodności - zaczepia ludzi, by dostać w mordę, by ciało poczuło się tak samo jak psychika, a ta jest zdegradowana, zniszczona. Nie wiem jak Ty, Kacie, rozumiesz zniszczoną psychikę, ja bym raczej powiedział - człowiek w strzępach, depresja, lęki, obsesje, paranoiczne zachowania. A Twój bohater ma zniszczoną psychikę, bo nie odczuwa "strachu, lęku, radości czy smutku". Dziwne. Skoro nie odczuwa, to niebite ciało czuje to samo. A gdy ciało oberwie, to poczuje coś zupełnie innego niż psychika. Dalej - bohater przeraził się, gdy odkrył że nic nie odczuwa. Skoro nie odczuwa, to jak się przeraził?
A idiotą jest, bo wiedział przecież, co ma w domu. I sprowadza na jamę babeczkę na bzykanko, zdziwiony, że ona rzyga na widok odciętej śmierdzącej głowy?

A teraz trochę szczegółów. Omijam to, co Adrianna opisała.
Usadowiłem się w moim ulubionym miejscu w barze.
Na miejscu.
Do pracy już też nie miałem co wracać.
Po co. Kolokwializm zrozumiały w mowie, w piśmie już mętny.
Dostrzegłem kobietę o genialnym ciele. Dawno takiego czegoś nie widziałem. Długie nogi i te biodra.
Na początku brak płynnego przejścia. On opowiada, snuje gawędę, niech powie, że nagle dostrzegł, albo po półgodzinie picia piwa.
Takiego czegoś.... nie. Dawno takiego nie widziałem - i wiadomo, że chodzi o to ciało. Czegoś - powoduje, ze zastanawiam się, o co chodzi narratorowi. To jest taki zapychacz, o którym pisała Adrianna.
Te biodra - jakie biodra? Opisuj, opisuj, genialne ciało, trzeba coś więcej powiedzieć. Te biodra, to ja mogę powiedzieć do siebie, mając przed oczami jakiś obraz. Ale opowiadając komuś, powiem więcej.
To dzięki takim jak ja, którzy lubili sobie poodpoczywać pod całą gamą drzew.
Nie, to jest słowo użyte błędnie. Czysto teoretycznie, gdyby tam były wszystkie możliwe gatunki i wielkości drzew - można by tak powiedzieć. Ale i tak byłoby mętnie, zwłaszcza, że są słowa tak doskonale pasujące do sytuacji, np. szpaler.
Domyśliłem się o co chodzi, jednak nie zwracałem na to większej uwagi.
Uzupełniając uwagę Adrianny. Moim zdaniem to dziwne, że olał sprawę. Coś śmierdzi, on wie co, może przewidywać, ze ona zaraz odkryje - i zgrzewa go to? Że nie wspomnę o tym, że smród przeszkadza w... tych sprawach. Idiota - mówiłem.
- Co do kurwy ... - szczęka się jej zamknęła po moim prawym sierpowym.
Nie. Chciałeś powiedzieć, Kacie, że ona zamilkła po ciosie. To prawda. Ale powiedziałeś, że szczęka się zamknęła po sierpowym. A to jest, zasadniczo, niemożliwe. Szczęka się zamyka po dolnym haku, po sierpie bocznym żuchwa odskakuje w bok.
Wziąłem linkę i jednym mocnym szarpnięciem zaciągnąłem.
Uzupełniając Adriannę - zbędny zaimek. Bez tego wiadomo, co zaciągnął.
Przykro było się z nią tak pożegnać, no ale chyba odciętej w domu głowy nie widuje się u każdego.
Mętne, dwa zdania składowe nie są logicznie powiązane, brakuje łącznika informacyjnego. Za duży skrót myślowy.
Lubiłem sobie robić pamiątki po każdej z moich ofiar. Przyznam nie było to zbyt mądre, żeby zostawić sobie takie trofeum.
Skoro pamiętki w liczbie mnogiej, to w kolejnym zdaniu sensowniej tez byłoby mówić o trofeach.
Zabrałem się rzeczy.
Do rzeczy.
Żywa byłaby jeszcze lepsza, ale trzeba było sobie jakoś radzić.
Pogrubione - zbędne. Stopniowanie się kłania, skoro żywa byłaby jeszcze lepsza (najlepsza) to martwa jest lepsza - od czego?
Przerzuciłem sobie ją przez ramię (...)
Sobie - nad-opis. Wiadomo, że sobie.
Jak się dziewczę trochę wychłodzi, tak z kilka tygodni, będzie można działać dalej.
Tego nie rozumiem merytorycznie. Po co ją chłodzić, co to ułatwi? Utrudni krojenie tylko.
Dobra, mi wystarczy.

Kacie, pierwsze ćwiczenie - pożegnaj się z myślą, że wrzucasz gdzieś, komukolwiek, surowiznę. Odkładasz tekst na minimum dwa tygodnie. Potem czytasz (wydrukowane najlepiej) i poprawiasz błędy.
Ćwiczenie drugie - mniej krótkich zdań.

6
Kruger, wszystkie uwagi jak najbardziej przyjmuje do wiadomości, jednak jedna rzecz mi nie pasuje. Otóż chodzi o tego morderce. To nie jest tak, że wszyscy seryjni mordercy mają jakiegoś bzika. Jako przykład mogę podać Richarda Kuklinski'ego. Ten gościu właśnie był taki, że zupełnie nic nie odczuwał. Ale to tak na marginesie tylko. Jeszcze raz dzięki za uwagi.

7
Piszesz o Icemanie, Kacie?
Sama notka z Wiki wystarczy do stwierdzenia, że Richardowi daleko było do nieodczuwania niczego :)

Ale, ale, rozróżnijmy kilka różnych sytuacji.
Płatny morderca, czy właściwie zabójca, może być bardzo różny. Może to lubić, a może nie. W drugim przypadku możemy i owszem, mówić o człowieku totalnie obojętnym wobec śmierci, którą zadaje. Ale nawet on ma określoną motywację, to jego zawód, za to dostaje pieniądze.
Iceman, jeśli wierzyć Wikipedii, wręcz słynął z sadyzmu. I mordował bezdomnych, nim został płatnym zabójcą. Robił to, by nic nie poczuć?

Abstrahując od płatnych morderców, bo Twój bohater przecież nim nie jest, pozostają masowi zabijacze, którzy to robią, bo...?
Mówisz, ze nie każdy takowy jest świrem. Ok, jeden dostaje ekstazy gdy czuje zapach krwi, drugi wykonuje rozkazy smoka a trzeci zabija i już.
Istnieje pogląd, że by zabijać masowo to trzeba być świrem :)
W każdym razie, nawet ten trzeci coś musi odczuwać. Nie zabija bez przyczyny. Kuklinski zabijał bezdomnych, dlaczego? Powodów musiało być wiele, choćby - satysfakcja spowodowana usunięciem ze świata jakiegoś brudasa.
Tak, że mamy tu pewien skrót myślowy. Twój bohater, Kacie, nie odczuwa wyrzutów sumienia, że zabija. W to wierzę, o takich ludziach się mówi, że są obojętni na śmierć, zimni zabójcy. Ale podkreślanie, ze nie czuje zupełnie nic? To jest dziwne.

8
Tzn. ja akurat odnoszę się do tego co on mówił w swoich wypowiedziach. I tam właśnie użył takiego sformułowania, że nic nie odczuwał. Zabijał i tyle. Nie robiło to na nim wrażenie. Oprócz jednego motywu zabijania. Otóż byli tacy klienci, którzy chcieli, żeby ich ofiary umierały powoli, zjadane przez szczury i żeby zostało to nagrane. No i właśnie te filmy powodowały, że coś tam odczuwał, ale sam nie wiedział co to było. Jakiś tam psychiatra się wypowiada, że jest to deficyt strachu, tacy ludzie, jeżeli mają dobre dzieciństwo itp. zostają np. kaskaderami, no tutaj było trochę inaczej.

9
Ogólnie jest tak, że aby mieć motyw, który prowadzi do działania, musi być jakaś motywacja, za nią stoi potrzeba, czyli to co powoduje, że człowiek robi to, co robi. Kolokwialnie używane określenie 'nic nie odczuwał" dotyczy uczuć wyższych takich jak np: żal, poczucie winy, litość, miłość, nienawiść. Nie oznacza to jednakże braku odczuwania emocji (np.:strach, gniew, obrzydzenie) ani popędów (seksualny, przetrwania) czy podniecenia. Mylisz kilka pojęć takich jak brak uczuć wyższych, zdolności do empatii a odczuwania emocji (które regulowane są na poziomie biologicznym i takie czy inne dzieciństwo nie ma nic wspólnego z ich występowaniem lub nie), dehumanizacji i depersonalizacji ofiary i odczuwanego w związku z tym pobudzenia (to te oglądanie filmów), potrzeby kontroli i władzy, oraz kwestie zaburzeń psychicznych.
Co do kaskaderów i innych sportów ekstremalnych, nie chodzi o deficyt strachu tylko o tzw. poszukiwanie wrażeń. Ale to inna bajka.
Mam wrażenie, że twoja konstrukcja bohatera to taki patchwork, trochę tego trochę tamtego ale w sumie nie trzyma się kupy - ani zabójca, ani seryjny morderca, ani kolekcjoner, w sumie jakiś gość, co łączy nekrofilię z zabijaniem w sumie nie wiadomo po co i dlaczego.
Pomysł do gruntownego przemyślenia.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

10
Caroll, słowo przeciwko słowu. Jeżeli tak to odsyłam do zeznań Kuklińskiego. Na youtube znajdziesz bez problemu i nawet nie jedno. Polecam.

11
Widzę, że dyskusja schodzi już na tematy mało związane z tekstem. No dobrze, to i ja dorzucę parę uwag.

Kat, ty nie zaczynaj swoich doświadczeń pisarskich od tworzenia bohaterów, którzy "nic nie czują". To jest naprawdę wyższa szkoła jazdy, wymagająca niemałych umiejętności, żeby nie powiedzieć talentu, a i doświadczenia pisarskiego. Generalnie jest tak, że czytelnik łatwo nawiązuje więź z bohaterami, którzy jednak coś czują. To mogą być emocje negatywne: gniew, złość, poczucie krzywdy, chęć zemsty - mogą być też rozmaicie uzasadniane. Ważne, żeby były. Jeżeli bohater nic nie przeżywa (w znaczeniu: nie odczuwa emocji), to najczęściej jest taką drewnianą albo papierową figurą, której losy są czytelnikowi całkowicie obojętne. Musiałbyś wtedy wymyślić jakąś naprawdę intrygującą, złożoną fabułę, żeby czymś zrekompensować te niedostatki w kreacji postaci.

Układ fabuły: poznałem - zaprosiłem - zabiłem - wyrzuciłem nie stanowi takiej przeciwwagi. Nie ma intrygi, nie ma zagadki do rozwiązania. Jest jakiś podmiot opowiadający o tym, co zrobił. Ot, tak jakoś, całkowicie beznamiętnie i bezrefleksyjnie. Właściwie dlaczego miałoby to zainteresować czytelnika? Dlatego, że facet zabija i nie do końca sprząta szczątki? To stanowczo za mało, żeby stworzyć wciągające opowiadanie.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”