To jest wersja pisana od nowa, tym razem utrzymałem cały czas jeden temat i nie zdążyłem wywrócić wszystkiego do góry nogami. Pomysł zmienił się znacząco, ale nie mnie oceniać, czy na lepsze.
wwwOstatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały twarz Julii, nadając jej upiorny wyraz. Dziewczyna siedziała nieruchomo z karabinem M82A1 na kolanach, oparta o martwą wierzbę i beznamiętnie obserwowała granice pobliskiego lasu. Nie bała się go, ale wolała być ostrożna.
wwwJej brat często miał z tego ubaw. Wyśmiewał ją, gdy spała z bronią (czyli zawsze), a Julia nie miała odwagi powiedzieć mu, że bez niej nie uśnie. Myron zacząłby wtedy to swoje przemówienie. Mówiłby o tym, że są bezpieczni, że nic już jej nie grozi i, że powinna trochę odpuścić, bo inaczej zwariuje. Pewnie miałby rację.
wwwWstała ostrożnie i musiała oprzeć się o drzewo. Całą nogę miała zdrętwiałą, ale po chwili jej przeszło i zaczęła cogodzinny obchód domu.
wwwPoruszała się powoli, rozkoszując się chrzęstem trawy pod stopami i uderzaniami karabinu o plecy. Z ganku wzięła płócienną, kwadratową torbę „ze skarbami”, tak na wszelki wypadek i ruszyła na tyły działki.
wwwBudynek, w którym teraz mieszkali, nie był luksusowy - typowy sześcian, jakich mnóstwo tylko, że pomalowany na zielono. W środku panował zaduch i brzydko pachniało. Prawie wszystkie meble były zbyt zniszczone, żeby z nich korzystać. Krzesła i stoły spróchniały tak, że rozpadały się przy dotknięciu, a materace zgniły. Wspólnie ustalili, że lepiej spać na dworze.
wwwDom jednak miał kilka zalet. Po pierwsze zachowały się wszystkie okna i drzwi, co pozwalało utrzymać ciepło. Teraz, gdy w dzień temperatura osiągała kilkadziesiąt stopni, zimno nie było problemem, ale jeśli zatrzymają się tu dłużej…Nie zatrzymają się tu dłużej. Nie ma mowy.
wwwPo drugie w domu była elektryczność. Nie żeby ją to dziwiło. Obydwoje wiedzieli, że tuż przed końcem świata ktoś wymyślił w pełni automatyczne elektrownie termojądrowe. Obejmowały swoim zasięgiem obszar o promieniu trzystu, może czterystu pięćdziesięciu kilometrów, a człowiek był tylko, żeby nadzorować pracę urządzeń. Tak przynajmniej mówili rodzice.
Dwie ostatnie rzeczy, które sprawiały, że czasem chciała tu zostać, to świetnie wyposażony garaż i mnóstwo elektroniki. Grzebała w tym wszystkim, wyciągając podzespoły, albo sprawdzając jak co działa. W ten sposób prawie spaliła cały dom. Duże urządzenie z czterema okrągłymi płytami w jednym z pokoi, wybuchło jej niemal w twarz, a gdy odzyskała przytomność, pierwsze co zobaczyła to twarz Myrona. Okazało się, że zauważył płomienie gdy były jeszcze małe i czekał, aż Julia odzyska przytomność. Wygłosił długie przemówienie o próbach samobójczych i zakazie dotykania wszystkiego co może wybuchnąć. Gdy skończył, Julia podziękowała mu zimno, a potem wyjaśniła co się stało.
wwwZ nich dwojga, Julia była ponurakiem: potrafiła być radosna, ale z optymizmem sobie nie radziła. Dostrzegała minusy, szukała rozwiązań i zwykle je znajdowała. Gdy nie byli w niebezpieczeństwie, uwielbiała majsterkować i uczyć się. Zazwyczaj była chorobliwie ostrożna, ale czasem nieświadomie robiła głupstwa.
Wykorzystywała to, że po odejściu ludzkości (wymarciu, do jasnej cholery) internet i inne ludzkie systemy nadal działały. Bardzo wiele umiała i wszystkiego nauczyła się z materiałów dostępnych w sieci. Przeglądała go za pomocą iPada, którego jej rodzice uratowali i który jakimś cudem nadal działał, chociaż nie był w najlepszym stanie, zwłaszcza wizualnym. Razem z Tatą, zamontowali z tyłu panel słoneczny. Gdy przygotowywali urządzenie, nie wiedziała co robią ani dlaczego: zwyczajnie siedzieli całą rodziną, dobrze się bawili i cieszyli spokojem.
wwwJej brat był typem mięśniaka: doskonale się bił, miał mnóstwo siły i optymizmu. Zawsze widział pozytywne strony każdej sytuacji i marginalizował złe. Był radosny, miał szalone pomysły i czasami zachowywał się jak kretyn (zdaniem Julii).
wwwKiedy minął im szok po śmierci rodziców, zmusił siostrę do nauki strzelania. Tamtego dnia po raz pierwszy miała w rękach karabin Barrett. Nie polubiła strzelania, od pierwszego dnia. Nigdy nie polubiła, ale tamtego dnia zrozumiała, że musi się tego nauczyć.
wwwZazwyczaj Myron był uśmiechnięty, zabawny…i o głowę wyższy od Julii, co było bardzo denerwujące. Zwłaszcza jak to ona robiła coś głupiego. Patrzył wtedy na nią z góry tym swoimi zielonymi, świdrującymi oczami i głębokim głosem mówił, mówił i mówił. A potem robił coś, co na nowo definiowało głupotę.
wwwObeszła pół domu i nie znalazła niczego co wzbudzałoby podejrzenia. Zaglądała do każdego okna, które mijała. Podchodziła, a konkretniej zakradała się bardzo ostrożnie i sprawdzała czy cokolwiek w środku może stanowić niebezpieczeństwo. Tym razem wszystko było ciche i spokojne. Tak spokojne, że aż strach.
wwwNic nie szeleściło i prawie nic się nie poruszało. Nawet wiatr ustał, chociaż drzewa poruszały się nadal, wprawione wcześniej w ruch. Julii nie podobała się ta cisza, chociaż zdecydownanie wolała ją niż stado Wędrowców na karku. Po prostu zwykle, gdy było spokojnie, to potem szybko robiło się bardzo, bardzo niespokojnie: Wędrowcy, Coś - goniły ich już chyba wszystkie bestie z jej koszmarów.
wwwWłaśnie po jednym z takich okresów beztroski zginął jej Tata. Przez kilka miesięcy nic się nie działo, przestali być ostrożni: palili nocą ogniska i zaczęli poważnie myśleć o uprawie roślin. Do tego zautomatyzowane elektrownie termojądrowe działały w tamtej okolicy i w domu mieli prąd. Nie pamiętała, które z nich się wtedy obudziło, ale przeżyli tylko dlatego, że któremuś z nich zachciało się sikać. Kiedy poszli wieczorem spać (wszyscy!!!), otoczyli ich Wędrowcy. Jak zwykle przyszli w kompletnej ciszy - ich struny głosowe musiały rozłożyć się już wiele lat temu – otoczyli dom i… wtedy zginął Tata. Poświęcił się, ściągając na siebie całą uwagę.
wwwBłagał, żeby go zostawili. I zostawili. Uciekli w trójkę Buggym, ratując tylko to co było w łaziku. Mama powadziła, co chwilę wycierając oczy i głośno łkając. Julia patrzyła przez łzy na dom.
wwwZatrzymali się dopiero rano, Mama odeszła na kilka metrów. Julia zwinęła się w kłębek, a Myron patrzył nieprzytomnie przed siebie, nie zwrócili na nią uwagi. Usiadła pod drzewem, wyjęła broń i strzeliła sobie w skroń. Wtedy zginęła Mama. Wiedziała, że do końca życia nie zapomni jak Myron bez słowa usiadł za kierownicą i pojechali, nie oglądając się za siebie. Od tego czasu żadne z nich nie wspomniało o Mamie.
wwwDoszła do swojego drzewka i usiadła na ziemi.
wwwJej brat wyjechał dziś rano i niedługo powinien wrócić. Ustalili, że jak uda mu się szybko upolować dwa jelenie, to wróci wcześniej. Znając Myrona nie spodziewała się go zanim będzie ciemno i na pewno przywiezie więcej jedzenia, które potem będą musieli wyrzucić.
wwwZ płóciennej torby wyjęła swojego iPada i postanowiła poczytać (tak naprawdę nie mogła się po prostu powstrzymać). Aktualnie interesowała ją biologia. W internecie znalazła kilkanaście podręczników i chciała nauczyć się z nich wszystkiego, zwłaszcza z tych dotyczących genetyki. Na razie ukończyła pierwszy: był pisany nudnym językiem, autor starał się jak najwięcej przekazać. Pisał o mnóstwie rzeczy, ale tak jakby wiedział, że ktoś będzie to musiał to czytać. Nie rozumiała tego, ale podręcznik przeczytała od deski do deski.
wwwZ lektury wyrwał ją dopiero szelest, stukanie, i dźwięki wydawane przez pracujący silniki wodorowy. Kilka centymetrów przed nią zatrzymał się stary odrapany pojazd. Na całe jego nadwozie składały się grube metalowe rury. Z przodu Buggiego powinien być zderzak, ale chyba w końcu się urwał. W środku znajdowały się dwa czerwone fotele, a z tyłu dospawono kilka metalowych skrzyń. Kiedyś były jeszcze światła, ale Julia wolała je odkręcić gdy Myron jechał gdzieś sam. Na przednim fotelu, za kierownicą siedział wysoki, uśmiechnięty brunet. Oczywiście siedział bez koszulki i eksponował umięśniony brzuch. Uważał, że to zabawne.
wwwZ tyłu pojazdu wyskoczył ich cane corso – Pluto. Miał brązową, ciemną sierść i jasne poprzeczne pręgi. Z pyska wystawała mu resztka królika, którego pewnie złapał sam. Nigdy nie jadł tego, co upolował Myron.
- Pluto, chodź do pani – zawołała wesoło i pobiegła w jego stronę.
wwwPrzytuliła się do zwierzęcia. Niemal od razu zaczął ją lizać, cholera jedna. Pluto był fantastycznym psem, ale ślinił się na potęgę. Gdy już uwolniła się od psa, zwróciła się do Myrona. Nie zdążyła przywitać się pierwsza.
- Ciebie też miło widzieć
Myron zawsze to robił, oburzał się gdy go ignorowała.
- Cześć, dzieciaku – uśmiechnęła się, on też.
- Upolowaliśmy dwa jelenie, ogromne. Nie było żadnych wędrowców, ale są w tej okolicy, jestem pewien. I jest coś jeszcze.
- Mógłbyś, no wiesz, przejść do rzeczy?
- A zajmiesz się jutro Buggym? – zapytał.
wwwOczywiście wyszczerzył wszystkie zęby. To była jedna z ich ulubionych form droczenia się ze sobą. Myron wymyślił to, kiedy musiał zmusić Julię do nauki strzelania.
wwwPluto usiadł obok niej i oczekiwał kolejnych pieszczot. Nie dała mu długo czekać.
- To zajmiesz się? – zniecierpliwił się Myron.
wwwUsiadła na ziemi i jedną ręką drapała psa poniżej ucha, a drugą przytrzymywała jego pysk z dala od siebie. Pomimo tego była cała w ślinie.
- Dorośnij – powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Wygrał, powiedziała jedyne słowo, które potrafiło urazić jego męską dumę.
Myron już zaczął, zaplótł ręce na piersiach i obrócił się na pięcie.
- Ok. Przepraszam i jutro zobaczę czy da się zrobić coś z Buggym, ale nic nie obiecuję. Jest w dość kiepskim stanie – powiedziała zanim zrobił pierwszy krok. Odbije to sobie następnym razem.
- Wiem, gdzie są wszyscy Wędrowcy. Pięć kilometrów stąd jest miasto, nazywa się Kraków albo coś takiego, nie jestem pewien. Z tablicy zlazło pół farby. – Zaczął dumny z siebie
wwwJulia zostawiła psa, który nie od razu zrozumiał, że jego kolej minęła. Była oszołomiona, przerabiali to już kilka razy, ale mimo tego zawsze zadziwiał ją optymizm brata. Debilny optymizm, który kiedyś ich zabije.
- Zwariowałeś?
-Dlaczego? Możemy to wyko…
- Nie, do cholery, nie możemy. –podniosła lekko głos – pamiętasz jak było poprzednio?
wwwNa twarzy Myrona pojawił się cień, pamiętał. Poszli do miasta, trzeci raz w życiu. Za pierwszym spotkali kilku wędrowców, bez większych trudności sobie z nimi poradzili i obłowili się wtedy na kilkanaście miesięcy. Za drugim razem było podobnie.
wwwGdy byli w Toruku liczyli, że wjadą, znajdą mnóstwo fajnych rzeczy i szybko uciekną. Ulice miasta były jasno oświetlone i choć był późny wieczór wszystko było doskonale widoczne. Wszystko szło dobrze, dopóki nie byli obładowani gratami i zadowoleni z kolejnego, udanego rajdu na miasto (nazwa Julii).
wwwOkazało się, że Wędrowcy otoczyli ich ze wszystkich stron. Były ich tysiące i kolejne powoli szły, roztaczając wokół siebie aurę zgnilizny. Pomału, pchane apetytem zmierzały w ich stronę. Jedne jeszcze szły, inne pełzły. Wszystkie gniły i niektóre rozpadały się na ich oczach. Wolał sobie nie przypominać reszty.
- Tym razem będzie inaczej. Przecież widziałaś tamte ostatnie, one umierają. Nie tak jak my, ale rozpadają się na kawałki. Niedługo przestaną w ogóle być zagro…
- Nie będzie, cholerny matole, nie będzie. – Julia rzadko była tak wściekła. Zupełnie nad sobą nie panowała – A wiesz czemu? Bo martwi nie mogą umrzeć – głos jej się załamał. Płakała.
wwwMyron chciał do niej podejść, ale po pierwszym kroku się rozmyślił.
- Mogą. – powiedział cicho. – Nie tak jak ty, ja czy Pluto. Mogą się zepsuć tak jak psuje się teraz Buggy. Chcesz wiedzieć co myślę?
Julia nic nie odpowiedziała. Stała tylko zapłakana.
- Myślę, że…
-Wiem, co myślisz. – Wykrzyczała. - Myślisz, że jak będziesz się pchał jak kretyn w każde możliwe bagno i kusił los, to za którymś razem zginiemy. – zabrakło jej powietrza. – Będziemy szczęśliwi, gdzieś na zasranym łonie Abrahama, czymkolwiek to jest. Że tam będą rodzice, rodzice rodziców i tak dalej. A jednocześnie nie zrobimy tego co mama. Będziemy bohaterami, którym nie wyszło. – zrobiła wdech i kontynuowała normalnym tonem. – Nie chcesz żyć, ale nie zostawisz mnie, bo nie jesteś kretynem ani świnią.
Nie mogła stać. Niezgrabnie usiadła na trawie i zaczęła wyrywać zielone kępki. Pluto siedział na tylnych łapach i przyglądał się ich kłótni, nie rozumiejąc o co chodzi.
wwwMyron podszedł do Julii i usiadł przed nią. Wiedział, że nie skończyła jeszcze. On sam wygłaszał długie przemowy, gdy ona zrobiła coś głupiego. Nie umiał jej wytłumaczyć, że jego pomysł jest niemal bezpieczny. Po chwili znowu zaczęła mówić, już spokojnie
- Kiedy mama się zabiła, cały czas myślałam, żeby zrobić to samo. Szukałam plusów i minusów. Kilka razy jak spałeś, a ja stałam na warcie, przykładałam pistolet do głowy i byłam gotowa pociągnąć spust. Wiem, że ty robiłeś podobnie. Nie spałam, przez pierwsze tygodnie nie spałam, tylko patrzyłam jak siedzisz na warcie z cholernym pistoletem w gardle, ale nigdy nic nie mówiłam. Bo minusów było więcej.
wwwOtarła łzy i spojrzała na niego. Po raz pierwszy w życiu jej brat siedział i milczał. Nawet nie próbował zaprzeczać.
wwwPowinni byli o tym porozmawiać wiele lat temu, ale żadne z nich nie chciało zacząć tej rozmowy. Teraz, kiedy wreszcie o tym mówili, Na szczęście nie musiał.
- Musimy uciekać przed Wędrowcami, Czymś i kto wie co jeszcze się pojawi. Nigdy nie będziemy bezpieczni. Często nie mamy co jeść. Cały czas uciekamy. Prawdopodobnie jesteśmy ostatnimi ludźmi na tej planecie. A plusy? Jeden. Żyjemy.
wwwMyron milczał, wiedział że nigdy wcześniej Julia nie była w stosunku do niego tak szczera. Niestety, teraz siostra oczekiwała tego samego.
- Masz trochę racji. Po śmierci rodziców siedziałem i myślałem poważnie o samobójstwie. – Był spokojny, siostra i tak mu nie uwierzy. – Też zastanawiałem się czy lepiej jest żyć czy nie.
wwwSiedzieli obok siebie, obydwoje w fatalnym stanie. Julia zapłakana i zasmarkana, Myron zmęczony i przestraszony
- Ale jesteś śmieszna myśląc, że to przez ciebie, mamę czy tatę. Te twoje minusy, moje były takie same. Pominęłaś tylko brak szansy na przyszłość i Coś, które będzie zawsze się pojawiać, gdy poczujemy się pewnie. Cały ten szajs przesłaniał jeden plus. Żyjemy, znajdziemy sposób na zniszczenie Czegoś, Wędrowcy za kilka lat zdechną, wszyscy, co do jednego, a my będziemy żyć i znajdziemy innych ludzi. I, noo, my raczej nie, ale nasze dzieci lub ich wnuki będą miały życie pełne bezpieczeństwa i, to się chyba nazywa szczęście, ale nie jestem pewien. Poznam jakąś fajną dziewczynę, ty chłopaka, i będziemy opowiadać wnukom o Wędrowcach i uciekaniu. A oni będą to traktować jak jakąś fajną dobranockę, którą właśnie wymyśliliśmy – powiedział. Pod koniec się uśmiechał, w ten swój głupi, rozmarzony sposób. Wiedziała, że jeśli teraz nie zgasi tego głupiego zapału, to oboje będą mieli problem.
- A jeśli nie?
- Wędrowcy, to dawni ludzie. Kiedyś byli tacy jak my, a potem umarli. Teraz znowu żyją, ale nie tak jak my. Większa część ich ciał nie funkcjonuje, gniją. Za parę lat ich mięśnie i nerwy przestaną funkcjonować, nie wiem, co będzie pierwsze. Wtedy będą czymś co nazywało się Warzywem. Tak dawni ludzie mówili na ludzi, którzy nie mają kontaktu z otoczeniem, znaczy z rzeczywistością. Tak przynajmniej mi się wydaje. Gdy to nastąpi, ja chcę być gotowy, żeby zniszczyć Coś.
wwwW czasie, gdy mówił szczęka Julii opadała coraz niżej. Skąd jej brat, który nic nie robił poza ćwiczeniem mięśni, polowaniem i zabawą z Plutem wpadł na taki pomysł. Który wymagał trochę więcej niż tylko umiejętności czytania i pisania. Oczywiście, spytała go o to. Trochę go uraziła, ale nawet nie w połowie tak jak „dorośnij” powiedziane odpowiednim tonem.
- Po Toruku, uznałem, że fajnie by było wiedzieć coś użytecznego. Strzelanie i walka są fajne, ale to nie może być wszystko. Gdy stałem na warcie i byłem pewny, że śpisz, brałem iPada i czytałem. Najpierw oczywiście bzdury, Joemonster.org, Demotywatory.pl. Potem odkryłem coś takiego jak medycyna. Wiesz co to jest? – uśmiechnął się. Gdy przez chwilę nie reagował, zaczął się nadymać, ale potem pokiwała głową. – To nauka o leczeniu ludzi. Nie chciałem się kompromitować i po cichu podbierałem ci iPada i szukałem, czytałem i oglądałem. A dzisiaj z Pluto znaleźliśmy martwego wędrowca.
Julia chciała coś powiedzieć, ale nie dał jej dojść do słowa.
- Obejrzałem go bardzo dokładnie. Każdy kawałek ciała, ale nie było kuli. Nie zabiliśmy go my ani nie zabili go inni ludzie, chociaż jestem pewien, że są gdzieś inni. Nie było żadnych nabojów, ugryzienia, cięć. Po prostu przestał działać.
- Czemu niby teraz miałoby się to stać, co mądralo – spytała.
W jej świecie po raz pierwszy beznadzieja miała godnego rywala, no dobra, niezupełnie godnego. Na razie była to malutka wysepka czegoś na wielkim oceanie badziewia, ale to i tak lepiej niż na ogół.
- Zrozumiesz, jak nie naprawisz szybko Buggiego – roześmiał się.
Julia patrzyła na niego, nic nie rozumiała. Nie dość, że jej brat nie był taki jak myślała, to do tego wiedział więcej od niej. Obydwoje to rozumieli, ale Myron czekał aż ona go spyta. Nie miała wyboru:
- Czy możesz mi wyjaśnić, teraz?
- To nie było łatwe, co?
- Menda
Obydwoje się śmiali.
- Dobrze, że przynajmniej jedno z nas ma twoje priorytety – zauważył.
- co?
- Patrz na Pluta.
Julia skarciła się w duchu, za to, że zapomniała o psie, który wskoczył na dach łazika i obserwował okolicę. Najpierw obserwował las, potem wstawał, obracał się i patrzył w stronę domu. Wyglądał komicznie.
- Chodźmy do niego, bo zaraz skręci sobie kark.
Obydwoje wybuchnęli śmiechem, a potem wstali i poszli do psa. Gdy już siedzieli na dachu, Julia wróciła do tematu.
- No więc? Co łączy Buggiego i Wędrowców?
- Jak naprawisz Buggiego, to nic. Jak go nie naprawisz to się zepsuje.
- A coś mniej oczywistego?
- Ludzkie ciało też jest, tym, podpowiesz mi słowo?
- Mechanizmem? Maszyną? Urządzeniem?
-Mechanizmem. Jak nie dbasz o urządzenie, to prawie na pewno się zepsuje. Ludzki organizm to też mechanizm. U nas działa sprawnie, sam wykonuje wszystkie naprawy i dlatego mamy skórę, oczy, wątrobę i nergi, nieee, to się inaczej nazywało, ale zapomniałem jak. W każdym razie, dotkij skóry dookoła oczu. – powiedział.
Julia nie rozumiała czy to dowcip, czy jej nowy, dziwny brat chce jej coś wyjaśnić. Najwyżej się z niej ponabija.
- Czujesz? To twarde to kość.
- Wiem co to jest kość – trochę ją uraził. To ona zawsze była tą mądrą.
- Ok, bez fochów proszę – powiedział Myron. Cała sytuacja strasznie mu się podobała. – kości formują oczodół w którym znajduje się oko razem z mięśniami i nerwami. U Wędrowców oczy uległy rozkładowi, najszybciej się zepsuło.
wwwJulia zrozumiała wszystko i co lepsze wiedziała, że jej brat ma rację, skubaniec.
Nie rozumiała tylko jak jej brat zdołał niezauważony nauczyć się tego wszystkiego. Była przecież inteligentna i spostrzegawcza, a nie zauważyła, że Myron ma kompleksy. Obiecała sobie, że będzie bardziej się starać i nie będzie go lekceważyć. Była ciekawa czy ma jakiś pomysł, taki z sensem. Bardzo chciała wierzyć, że wymyślił coś mądrego.
- Jaki masz plan?
- Wynosimy się stąd jak najszybciej.
- Dokąd?
- Jedziemy do Warszawy. Znajdujemy coś co nazywało się Pałacem prezydenckim lub sejmem i dowiadujemy się, gdzie dawni ludzie trzymali broń. A ty zaczynasz ćwiczyć, intensywnie. Kiedy Wędrowcy rozpadną się na kawałki, my będziemy gotowi, żeby zepsuć Coś - powiedział tym razem poważnie. Wierzył w ten plan.
Julia nie wątpiła, że plan ma sens do punktu o niszczeniu Czegoś. Coś jest niezniszczalne. Oczywiście mu powiedziała.
- A kiedyś spróbowaliśmy? Przecież nigdy nie walczyliśmy z Czymś.
- Nie, możemy pojechać do Warszawy. Jest szansa, że uda nam się znaleźć broń, ale walka z Czymś jest chybiona.
- No, to jedźmy tylko do Warszawy.
- Dobra, coś jeszcze?
- Nie, idź spać. Ja popilnuje, tylko daj iPada.
- Żebyś był mądrzejszy ode mnie? Nie ma mowy.
- Siostra, dawaj. Bo ty będziesz musiała stać na warcie.
Julia sięgnęła do torby i podała mu urządzenie. W Buggym były ich śpiwory, tylko nie mogła znaleźć swojego. Myron podszedł z drugiej strony i od razu wyjął to, co chciała.
wwwZe śpiworem w ręce, odeszła na metr od Buggiego i rozłożyła się na ziemi. Od razu usnęła. Myron przyglądał jej się przez chwilę, a potem wrócił do obserwacji lasu. Nie dał rady nic dzisiaj przeczytać
Powieść postapo/ fantasy, podejście drugie
1
Ostatnio zmieniony czw 17 maja 2012, 00:03 przez spencer, łącznie zmieniany 3 razy.