To mój pierwszy, skończony tekst. Nigdy wcześniej nie pisałem i nie publikowałem.
***
Nowy gatunek człowieka
WWW Zsunąłem się z jej mokrego brzucha i usiadłem na brzegu łóżka; drżały mi ręce i zmarnowałem kilka zapałek, nim udało mi się zapalić papierosa. Spojrzałem na Ruth; miała delikatne rysy twarzy i teraz, spocona i zaczerwieniona, wydawała się jeszcze ładniejsza.
- Chodź do mnie – wyszeptała. – Zimno mi.
- Za chwilkę. Tylko skończę papierosa.
- Zimno mi – powtórzyła wycierając pot z twarzy i piersi. – Możesz mnie okryć?
- Jasne. Gdzieś tu jest kołdra.
Ruth zaśmiała się i powiedziała:
- Tylko ją odwróć. Jest cała mokra.
- Dobrze. – powiedziałem okrywając ją kołdrą.
WWW Zgasiłem papierosa i położyłem się obok Ruth; przytuliła się do mnie i leżeliśmy przez chwilę w milczeniu.
- Już świta – powiedziała. – Będziemy teraz rozmawiać, prawda?
- Jasne, przecież jeszcze potrafimy. I nawet dobrze nam to wychodzi.
- Tylko tobie. Czasami potrafisz bardzo ładnie mówić.
Zapaliłem kolejnego papierosa i powiedziałem:
- Tylko czasami?
- To już i tak dużo. Ja tak nie potrafię. – Spojrzała na mnie uważnie. – Za dużo palisz.
- Nie starasz się – powiedziałem i po chwili dodałem: – Wcale nie.
- Nie umiem.
WWW Wyciągnąłem do niej rękę i delikatnie, tak by nie sparzyć jej papierosem, odgarnąłem posklejane włosy z jej twarzy.
- Na pewno się rozmazałam i teraz wyglądam okropnie – wyszeptała.
- Tylko trochę – powiedziałem i pocałowałem ją. – Twoja twarz przypomina oblicze Madonny, której figurę widziałem kiedyś w płonącym kościele we Wrocławiu. Żar był ogromny i farba, którą była pokryta, stopiła się i spłynęła zostawiając czarne zacieki.
Ruth uśmiechnęła się i powiedziała:
- To było ładne.
- Wiem. Paliło się ślicznie.
- Gdzie nauczyłeś się tak ładnie mówić?
- Ładnie? Przecież to banał.
- Mi się podoba – powiedziała. – Więc gdzie?
- Kiedyś byłem literatem.
- Udało ci się coś wydrukować?
- Sporo, ale to nie miało żadnej wartości.
- Dlaczego?
- Bo nie miałem talentu i pisałem o rzeczach, o których nie miałem pojęcia. Dlatego przestałem. Z tamtych czasów zostało mi tylko umiłowanie banalnych monologów i ładny charakter pisma. – Pochyliłem się nad nią i pocałowałem. – Proszę, zwracaj mi uwagę, gdy zacznę cię nudzić.
- I na to mam sposób. Czasami tylko udaję, że cię słucham. Myślami jestem gdzie indziej.
- Na przykład?
- Ostatnio wspominam czasy, gdy mieszkaliśmy z mamą w Bremie. Ale nie martw się, to też jest nudne.
- O, to byłby dobry kawałek literatury.
- Ktoś chciałby to czytać?
- Nie sądzę. Zresztą, teraz ludzie mają ciekawsze zajęcia i nie mają czasu na książki.
Posmutniała a ja przypaliłem kolejnego papierosa.
- Mógłbyś pisać o miłości? – zapytała Ruth.
- Teraz tak. I o cierpieniu również.
- Nie pytałam o to.
- Pytałaś, tylko inaczej.
- Daj mi papierosa.
Podałem jej; zaciągnęła się łapczywie i powiedziała:
- A teraz opowiedz o cierpieniu.
- Dobrze. Wczoraj widziałem, jak kilku mężczyzn gwałci martwą żydówkę. I kłócili się przy tym zawzięcie, bo każdy chciał ją mieć, zanim ona ostygnie.
- Przestań!
Ruth pochyliła się nad moją twarzą i powtórzyła:
- Przestań.
- Chciałaś, żebym opowiadał. – powiedziałem próbując ugryźć jej włosy.
- Miałeś mówić o cierpieniu a nie o tym jak człowiek staje się bydlęciem.
WWW Usiadła na łóżku i wyjęła spod poduszki wąską, czerwoną wstążkę, którą szybko związała włosy. Potem odsunęła się na brzeg łóżka i przykryła kołdrą.
- Mylisz się Ruth – powiedziałem. – Ci chłopcy wcale nie zmienili się w bydlęta. Są tacy jak przed wojną. Kiedyś wrócą do domów i będą umawiać się z dziewczynami takimi jak ty. Nie będą o tym pamiętać. A wiesz dlaczego?
- Nie.
- Bo wyrzutów sumienia nie powoduje przemiana w bydle, tylko świadomość, że już nastąpiła. A do tego też trzeba dojrzeć, Ruth.
- Nie rozumiem.
- Rozmawiałem z jednym z nich, nie miał jeszcze dwudziestu lat. Zapytałem go, czy nie czuje do siebie obrzydzenia.
- I co odpowiedział?
- Że nie, bo przecież wcześniej zatłukli ją pałkami i ona już nic nie czuła.
- Bydle.
- Nie, Ruth – powiedziałem. – To nowy gatunek człowieka. Pod względem fizjologii nie różnią się od innych: jedzą, śpią, rozmnażają się. Myślę, że mają też uczucia. Potrafią nienawidzić i wydaje im się, że umieją kochać. To przykład doskonałej ewolucji społeczeństwa.
- To zezwierzęcenie.
- Wcale nie. Gdy wygramy wojnę, to nikt nie będzie o tym tak mówił. Będziemy normalnym, nowoczesnym społeczeństwem.
Zapragnąłem dotknąć jej brzucha; było zimne i suche.
- A jeśli spotka nas kara? Jeżeli przegramy?
- Nie martw się tym – powiedziałem. – My przeszliśmy szybką edukację. Inni będą potrzebować kilku pokoleń, by to zrozumieć. I jeśli nawet zostaniemy potępieni, to czasu już nie da się zatrzymać. Po nich przyjdą inni i nie będą już chcieli o tym pamiętać. A wtedy stworzą społeczeństwa podobne do nas. Stworzą prawo, które pozwoli zabijać nienarodzone dzieci, chorych i starców. A potem pójdą dalej. I nie będzie w tym żadnych uczuć; ni okrucieństwa, ni nienawiści. Stworzą linie produkcyjne i znów trzeba będzie zamykać okna, by gryzący dym nie wdzierał się do mieszkań.
- A czy można to zauważyć? – zapytała.
- Co takiego?
- Zmianę.
- Oczywiście.
- A jak to wygląda?
- Normalnie. Spotykasz drugiego człowieka i rozmawiacie. Pytasz go o rodzinę i poklepujesz po ramieniu. Gdy on wyciąga z kieszeni zdjęcia, które zabrał z domu, ty pokazujesz mu swoje. Mówisz ,,O, to moja żona, Ruth” a on odpowiada „ A to moja córeczka. W grudniu skończy sześć lat”. Śmiejecie się. A potem, gdy ten człowiek odwraca się do ciebie plecami, zabijasz go. I wtedy stajesz się bydlęciem. Nie czujesz jednak nic, bo już wcześniej znalazłeś jakieś wytłumaczenie dla siebie i uwierzyłeś w nie.
- Nie ma takich ludzi. Wymyśliłeś to.
- Nie, mówię prawdę – powiedziałem.
- Nie można wytłumaczyć każdego okrucieństwa.
Zapaliłem kolejnego papierosa i powiedziałem:
- Można. Nowoczesny człowiek potrafi znaleźć wytłumaczenie dla każdej niegodziwości. Żołnierze, którzy spalili we Wrocławiu kościół pełen kobiet i dzieci, wykonywali rozkaz i nie mogli odmówić. Mężczyźni, losujący słomki nad ciałem martwej żydówki, pastwili się tylko nad jej ciałem...
- A ten mężczyzna, który pokazywał zdjęcie córki? Czym to wytłumaczysz?
- Nienawiścią. I nie do pojedynczego człowieka, ale do całego narodu. Trzeba ich najpierw upodlić i znienawidzić, by potem zabijać i nie myśleć o tym. – Uniosłem głowę i popatrzyłem jej w oczy; były matowe i zamglone. – Gdzie teraz jesteś?
Drgnęła i powiedziała cicho:
- W Bremie. Kupujemy z mamą buty dla mojego brata.
- W jakim będą kolorze?
- Nie rozumiem
- Buty. W jakim będą kolorze.
- W żółtym. Choć Ludwik wolał zielone, bo chciał zostać żołnierzem.
- Ja też tak uważam. Zielony to dobry kolor dla małego żołnierza.
WWW Objąłem ją i pocałowałem. Nie reagowała; leżała nieruchomo, niczym lalka w pokoju małej dziewczynki. Przykryłem ją kołdrą i wstałem z łóżka. Szybko założyłem bieliznę i bryczesy; potem podkoszulek i wysokie oficerki. Zapalałem kolejnego papierosa, gdy zapytała:
- A co z tymi, którzy stoją z boku?
- Nie martw się, Ruth – powiedziałem zapinając szelki. – Ci są jedynie podli. Dlatego zawsze są odwróceni twarzami do ściany.
- Co się z nimi dzieje?
- Nic. Żyją.
- Powiedz, że to nieprawda – wyszeptała. – Powiedz, że to wymyśliłeś.
- Nie mogę, Ruth.
- Możesz. Po prostu umiesz dobrze opowiadać.
- I ja tak uważam. Umiem również uważnie słuchać. Nie umiem jednak pisać. O, to też udało mi się ładnie powiedzieć.
- Powiedz, wymyśliłeś to.
- Nie. Przykro mi.
- A ty? Czy ty jesteś taki jak oni?
Spojrzałem w okno i powiedziałem:
- Nie, jestem zupełnie inny. Ja dodatkowo czerpię z tego przyjemność.
WWW Ruth odwróciła się twarzą do ściany i wtuliła w poduszkę. Zaczynało świtać.
WWW Miałem ochotę zapalić kolejnego papierosa; pomyślałem jednak, że zrobię to dopiero po wyjściu na balkon. Przyniosłem z kuchni karabin i pudełko z nabojami. Spojrzałem na nagie plecy Ruth i jej włosy rozsypane na poduszce; oddychała spokojnie i byłem pewien, że już zasnęła. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na balkon.
WWW Zapaliłem papierosa i przez lunetę karabinu obserwowałem ludzi pracujących w oddali. Widziałem wyraźnie ich wychudzone twarze; byli bardzo wyczerpani i poruszali się tak wolno, że z łatwością mogłem odczytać rzędy cyfr wytatuowane na ich przedramionach. W myślach obliczyłem dzielącą nas odległość i skorygowałem ustawienia celownika.
WWW Na chwilę odwróciłem głowę w kierunku drzwi balkonowych i dostrzegłem Ruth; stała naga, z dłonią przyciśniętą do szyby. Patrzyła na mnie. Chciałem coś do powiedzieć, ale szybko wróciła do łóżka; zagrzebała się w pościeli i nie było widać nawet jej włosów.
WWW Przeładowałem karabin. Podniosłem go do ramienia i w chwili, gdy na celowniku pojawiła się pierwsza ofiara, pomyślałem, że wcale nie muszę jej zabijać. Mogę poczekać i wybrać inną.
Nowy gatunek człowieka.
1
Ostatnio zmieniony pn 16 kwie 2012, 22:39 przez Filip, łącznie zmieniany 3 razy.