Ósmy przypadek (obyczajowa, kobieca)

1
ZAWIERA WULGARYZMY

A ty zaskocz mnie jak niebo rano

Zaczniesz to czy nie? Zaczniesz to czy nie? Od jutra.

Od jutra przestanę palić, przestanę się objadać, przestanę nienawidzić. Od jutra. Od jutra. Niepotrzebne rzeczy już wyrzuciłam, przyjechał wielkim vanem i zabrał. Wyrzuciłam więcej niż chciałam. Chyba trzeba być chorym psychicznie żeby robić to co ja robię. Sprzedaję swoją wolność i szczęście moich dzieci za pieniądze socjalne. Więzień systemu. Cztery lata temu bałam się tego co mam teraz. I co? Da się żyć. Ale nigdy się nie bój. Nie wystarczająco naczytałaś się o sile pozytywnego myślenia? Chcesz wrócić na antydołowanty? Fajnie było nie, ale coś za coś. Dobrze ci w tej Irlandii, fest baba z ciebie teraz mówi wyschnięta na wiór sąsiadka ciągnąca reklamówkę z twarogiem i maślanką.
Polski dół zapychałam chlebem z dżemem, makaronem z twarogiem, pasztecikami i czekolado podobną tabliczką z biedronki. Jak mnie wtedy cieszyło coś na co nie mogłam sobie pozwolić.

Reklama polsatowskiego ścierwa leci co piętnaście minut. Bezpiecznie jest. Napis na paczce fajek po polsku jej grozi po przebudzeniu. Można wstać i zacząć przedstawienie wyrzutów. Wszystko jest ok. Mam dużo więcej niż w Polsce. W sumie wychodząc z domu i pracując na czarno 6 godzin w tygodniu mam cztery razy tyle pieniędzy co w Polsce. Dodatek na dziecko nam zabrali jednak. Świnie, jak oni kurwa mogą, ja pierdolę, gdybym tylko lepiej umiała angielski to bym jej wygarnęła. Przyczajonymi oczami wodziła po mieszkaniu. Powoli odkrywała prawdę o klasie socjalnej. Naprawdę nie musisz nic robić. Zakupy przez Internet i siedzisz. A jak siedzisz to myślisz. Albo karmisz głowę. Nie tylko przez usta, ale oczami i uszami też ci wpada. To samo co w Polsce, może twoje źrenice teraz inaczej przepuszczają światło. Dziś rano w lusterku zauważyłaś że źrenice zmieniły lekko kształt. Przecież nie nosisz soczewek. Przyjrzałaś się bliżej – źrenica z okrągłego kształtu zaczęła przybierać kształt literki E. A to dopiero rok na Wyspie Sz.
Nie ma tak wielkiej nogi, nie ma i nie będzie tak wielkiego buta, który zdołał by kopnąć w dupę wszystkich tych co trzeba. W jednym momencie wszystkie zepsute istnienia uzależnione od socjalnej łapy spadają na ziemię. Huk byłby niemiłosierny, pospadałaby owoce polskiej demokracji. Wy jesteście niemożliwi. Wy, którzy dajecie. Utopijne społeczeństwo chcieli zbudować. Nie pozostaje nic innego jak się odłączyć. Wynurzyć głowę i zachłysnąć się życiem. A tam sępy.
Obiecuję trzy dni nie włączać Internetu, a muzyki słuchać z radia.
Obiecuję nie pisać esemesów.
Obiecuję ćwiczyć codziennie przez godzinę. Pięć lat obiecywania że będzie inaczej. Siebie oszukiwania że będzie inaczej.
Widzisz to jak ona kurwa cały dzień leży? Nie musi pracować tylko dziecko odprowadzić. Jak można tak żyć? Jak kurwa można tak życ?
Zacząć od wybuchu. Zmaterializowanych niewypowiedzianych przekleństw. Emocjonalny bełkot . Bardziej dynamicznie. Co może ci zrobić z głową słuchanie całego dnia muzyki poważnej? Nie więcej niż surfowanie cały dzień. Kiedyś telewizor, teraz Internet. Że niby mózg ci włącza Internet a telewizja wyłącza. A złapałeś się kiedyś na tym, że czytając opinie w necie tracisz swoją? Ile czasu wytrzymałbyś nie czytając szitu przed zaśnięciem. O tak, wiem, ty przecież nie czytasz wieczorem for. Nie, ty ćwiczysz, dobrze się odżywiasz, i ostatniego oburzonego posta napisałeś/napisałaś o 1.32. po dwóch piwach dlatego ci się przekleństwo wyrwało i szanowny Pan Morderator zablokował twoje IP.
Czy ty pamiętasz kim byłeś zanim dostałeś najpopularniejszą kartę płatniczą na Wyspie Sz.?
Czy ty pamiętasz kim są twoi krewni i jak się wybiera pomiędzy kupieniem pasty do zębów a bochenka chleba? Już zapomniałeś jak może być w Tortulandii i wypieściłeś sobie obraz najsłodszy, najdroższy i wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. I on ma lepiej bo nie musi wstawać rano a zapomniałeś że kto rano wstaje temu pan bóg daje, a czemu tobie nie daje bezpłatnej opieki medyczno podobnej, a ten dzieciorób ma. I on ma tyle czasu żeby czytać, myśleć, siedzieć na necie, a z bezczynności głupota się rodzi, a z głupoty to możesz mieć dwa wyjścia. Albo ją polubić i się z nią obnosić albo udawać że jej nie ma.
Nie podadzą ci jak na talerzu? Jak to nie. No fakt musiałeś kogoś poprosić, jak masz szczęście to na w pół dobry kumpel zrobi ci to za darmo a jak nie to zapłać za pomoc w załatwieniu sprawy urzędowej. I ta bezsilność kiedy nie możesz się dogadać. Nie szkodzi, to ci się powetuje na zakupach. Ale wiesz dokąd to prowadzi? Ile możesz kupować. Idź kup piękno wewnętrzne na wyprzedaży.
Straciłeś dystans, dryfujesz od zasiłku do zasiłku, jeśli jesteś na bezterminowym i czasem ci się pomyśli co za idiota ten system wynalazł. Bo długo nie będzie ci dobrze, uwierz.
Daleko dopracowany anormalizm. Nie wytrzymał i pochwalił się domem socjalnym.




Myślę, że czas już nadszedł. Aby nie żyć tylko myślą o tym jak cudownie by było napisać powieść. I robić sobie wyrzuty że tego nie zaczynam.
Uchlałam się wczoraj jak świnia i zarzygałam Emilii ubikację. Potem opowiadałam że zapomniałam założyć tampon. Coś o braku seksu też chyba wspominałam. Wróciłam taksówką, w głowie zostały mi strzępki rozmowy z taksówkarzem. Coś o dzieciach, na szczęście. Gdy miałam 16 lat koleżanki zaprosiły mnie do pubu ze swoimi znajomymi. Napiłam się tak bardzo, że zaczęłam wszystkim mówić o przewadze masturbacji nad seksem. Jak przez mgłę pamiętam ich zdziwiono zgorszone miny. Schowałam się na końcu pod stół ze wstydu.
Jechałam na rowerze, padał drobny, denerwujący deszcz. Miałam jeszcze półtorej godziny, zanim Wojtek przywiezie dzieci. W głowie myśli po spotkaniu wolontariuszy. Szkolenie, dla przyszłych dyżurujących w Centrum. Prowadzone przez zarozumiałą i pewną siębie hipokrytkę, Wiesię. Jak na swój wiek doskonale posługuje się angielskim z nieco denerwującym amerykańskim akcentem. Nauczycielka angielskiego, od 6 lat na emigracji, pomaga rodakom w nauce angielskiego i załatwianiu spraw urzędowych. Czy bierze za to pieniądze? Wie tylko ona. Ma dość przebiegłą twarz i z pogardą mówi o kombinatorach. Nie omieszkuje jednak wskazać głową na koleżankę w podobnym wieku, gdy wspomina o fakcie ukrywania posiadania mieszkania w Polsce przy jednoczesnym otrzymywaniu dodatku mieszkaniowego w Irlandii. Świetnie. Można jej zaufać. Na szkoleniu nie dowiedziałam się wiele więcej niż wiedziałam. Parę ciekawych szczegółów jednak się przewinęło. A dziewczynami kontakt oficjalny, starałam się być zamknięta. Przed wyjściem mówiłam sobie – pierdolę tę karierę, pierdolę ten wyścig szczurów. Ale poszłam, bo potrzebowałam wyjść między ludzi, a nie siedzieć i płakać nad sobą.
Przypinając rower do znaku drogowego, w głowie miałam dość burzliwe myśli, ale raczej na plus. Nauczona afirmacjami i warsztatami rozwojowymi, jak przyciągać pomyślne zdarzenia, pomyślałam najgłośniej jak potrafiłam „Niech przydarzy mi się coś pozytywnego”.
„Jesteś piękna, jesteś cudowna” - usłyszałam od nadchodzącego mężczyzny. To niemożliwe, to jak w książce albo filmie. „Zakochałem się, możemy uprawiać seks?” „Daj mi pięć minut” zażartowałam i udałam się do kafejki. „Poczekaj, poczekaj, proszę, nie chciałem cię obrazić, mogę dać ci buziaka w policzek?” „Jasne” Cmok. „Jak masz na imię?” Ewa, Micheal. Pijany Micheal?
No tak. I poszedł.
Wprawiło mnie to w świetny humor. Żałowałam przez chwilę, że nie wzięłam jego propozycji poważniej. Potęga pozytywnego myślenia, to jest to.
W kafejce wysłałam parę CV, naładowana pozytywną energią. Wierzę, że tylko takie maile mają szansę na odpowiedź. Nigdy nie siadaj do szukania pracy ( o ile w ogóle można to robić skutecznie siedząć, no ale dziś przy erze internetu można) będąc w złym humorze albo nie wierząc w siebie w danej chwili , bądź nie widząc się na danej pozycji.
Odpowiedź dostałam szybko, jeszcze w przeciągu pięciu miniut. Jedną – sending failed, drugą – 'Bardzo nam przykro, ale pozycja, na którą aplikujesz jest już zajęta. Mamy podobną do obsadzenia na Douglas. Zapraszamy jutro na interview o 2.45 do restauracji Eastery w Douglas Shoppong Centre.' Hmmm, szkoda, że już obsadzona, było w centrum, ale jest i interview. Nie ma tego złego...
Z czysto praktycznych względów będę używać tylko i wyłącznie języka polskiego, myślę, że czytelnik domyśli się sam kiedy w oryginale padały angielskie słowa. Nie mogę, choć kusząca to perspektywa stosować przedziwnej mieszanki polskiego i angielskiego, gdyż primo, bywa to denerwujące, secundo , zrobił to już emigracyjny kolega po fachu Piotr Cz. i nie mam ochoty kopiować. Choć pewnie czasem się nie powstrzymam. Niektóre słowa używam już prawie tylko i wyłącznie po angielsku, więc polski odpowiednik nie odda sensu czynności lub zjawiska. Czasem b ędzie to kwestia humoru słownego, czasem aby ośmieszyć kogoś lub coś.

Siedem lat temu, kiedy to Irlandia kwitła, otwierały się coraz to nowe sklepy wschodnio – europejskie, a o zasiłku mało kto z obcokrajowców słyszał, życie było łatwe,proste i przyjemne, ale i przerażające. Ogromna tęsknota za domem, szok kulturowy, niemożność porozumienia, pomimo znajomości języka angielskiego, sprawiały, iż planowało się powrót do Polski dwadzieścia razy na dzień. Samotność była straszna. Z tej samotności głupoty się robiło. Nie było z kim pójść na piwo. Do miejsc takich jak kino, basen, biblioteka strach było samemu iść, pomimo znajomości języka. Pozostawał rower i włóczenie się po okolicy. Jakie to odkrywcze, prawda. Wolność. Dlaczego nie oszczędzałam wtedy?

I
Rower, mam rower. Jak cudownie. Zarobiłam na niego. Kosztował aż 80 euro, to dość sporo jak na używany, ale nie chciało mi się dłużej czekać i szukać. A co tam, stać mnie. Z rowerem mogę wszystko. Rower to jest to. Różowo seledynowy. Piękny. Tyle, że jak pierwszy raz przebiłam oponę, nie miał mi jej kto zmienić. Zaczepiłam chłopaków idących na osiedle. Miałam wymówkę – byli Polakami. Wtedy jeszcze naprawdę, powód iż jest się Polakiem wydawał mi się wystarczający do rozmowy. Zapytałam wprost czy pomogą mi zmienić dętkę w rowerze. Byli dość zaskoczeni. Jeden tłumaczył mi gdzie mam przyjechać, trochę wstydził się za kolegów chyba że nie okazali się pomocni. Podziękowałam, wyczułam, że nie mają ochoty. To, że mogę robić dziwne wrażenie prosząc obcych mężczyzn o pomoc, nie przyszło mi do głowy. Gdzie ci rycerze? Poszłam na stację benzynową. Poprosiłam sprzedawcę o pomoc. Był bardzo zdziwiony, ale zgodził się pomóc. „Naprawdę, nie znasz tu żadnego mężczyzny, który by ci mógł pomóc?” Wyczuł chyba jakąś okazję, bo wspomniał coś, że mogę mu obiad zrobić. Szybko jednak się wycofał. Podziękowałam serdecznie i obserwowałam dokładnie jak i co robi, aby następny raz nie musieć prosić nikogo o pomoc.
Byłam dość eksentryczną postacią i to mi się podobało, choć też potęgowało moją samotność. W pierwszej pracy, fabryce gąbek do pakowania komputerów, nie znalazłam bratniej duszy. Raczej wszyscy Polacy nie mówili po angielsku, ja na kantynie zachłannie czytałam Limerick Post. Nie dla szpanu, z potrzeby wewnętrznej nie zrozumianej raczej przez rodaków. Jak inne mieliśmy motywy! Jak inne zajęcia! Ja pielęgnowałam swój samotniczy żywot podczas gdy oni mieszkali w kupie, upijali się na weekendy i chodzili razem na zakupy. Wierzyłam, że ja też kogoś poznam. Czy szukałam? Jak szukałam? Robiłam to zupełnie na ślepo. Dawałam się zapraszać kolegom z pracy na piwo, lecz nic więcej. Jakąś częścią mnie wyczuwałam, że jeśli pójdę z nimi do łóżka, w pracy będzie huczeć od plotek. Z drugiej strony bałam się, że jeśli nie pójdę, załatwią mi zwolnienie w jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób.
Mieszkałam z dwoma studentami w domu akademickim. Nie wadziłam im, ani oni mi. Pomimo tego weszłam raz do kuchni mówiąc – Jeśli chcecie abym się wyprowadziła, powiedzcie mi to wprost. Patrzyli na mnie jak na kosmitkę. A ja nie uwierzyłam ich zdziwieniu.
Niebo było tak nisko. Szaro- niebieskie. I tak długo jasno, prawie do 23. Meble w pokoju tak nowe, tak inne. Jedzenie tak nowe, tak dziwne. Zrobiłam kopytka w jakiś miesiąc po przyjeździe. Zaprosiłam Rafała z pracy. Pomagałam mu wielokrotnie tłumacząc. Dobry chłopak. Nie wiem po co przyszedł. Chyba z ciekawości, bo nie byłam raczej w jego typie. Wypiliśmy jedno, dwa piwa. Przyszedł Patrick, znajomy z ulicy. Z Afryki. Po pięciu minutach wyprosiłam grzecznie obu, aby nie robić plotek.

Niesmowite, jak wydajemy się sami sobie naiwni z perspektywy czasu. Gdyby tylko można było wybiec w przyszłość i zobaczyć swoje błędy, które popełniamy teraz.

???? Śmiało, walcie :D
Ostatnio zmieniony pt 24 lut 2012, 13:56 przez qdee, łącznie zmieniany 3 razy.

2
qdee pisze:Emocjonalny bełkot
Wybacz, ale wg mnie forum literackie nie jest miejscem dla takich tekstów. Schemat zawsze jest podobny: tysiące słów wyplutych na papier plus własne przemyślenia...dużo przemyśleń... Tak jakby to było wyznacznikiem jakości tekstu. Ani to odkrywcze, ani oryginalne. Czy obyczajowe? Może. Na pewno nie kobiece (cokolwiek by to znaczyło). Zawsze zastanawiam się, co autor chciał osiągnąć, umieszczając je w tym miejscu?

W całym tekście znalazłem tylko jedno zdanie, które mnie zainteresowało:
qdee pisze:„Naprawdę, nie znasz tu żadnego mężczyzny, który by ci mógł pomóc?”
Wokół tego zdania można zbudować naprawdę dobrą historię.

3
Nie wystarczająco naczytałaś się o sile pozytywnego myślenia?
Niewystarczająco.
Napis na paczce fajek po polsku jej grozi po przebudzeniu.
Niezrozumiałe zdanie. A takich kwiatków jest więcej.

Słowotok. Przeskakujesz od jednego tematu do drugiego, albo mieszasz parę tematów naraz. Pojawiają się jakieś postacie, znikają, bez ładu i składu. Nie wypisuję wszystkich nielogiczności, bo to bez sensu. Tekst nie ma ani tematu przewodniego, ani nie jest porządnie ułożony, bez początku, zakończenia, bez akcji. Ot, jakby wyrwane na ślepo zdania z czyjegoś pamiętnika.

4
Można tak pisać. Tylko, żeby było strawnie, trzeba by to rzucić na spokojne, wyważone, ładnie poukładane tło. To jest szybkie, nerwowe i ma prawo być bełkotliwe. Ale nie przez cały cały czas, bo czytelnik wymięknie po kilku stronach. Zwolnić trzeba - opisy krajobrazów, osób, spokojne i rzeczowe wyjaśnienia sytuacji - tego tu brak. Sporo błędów - potrzeba korekty ze słownikiem w ręku np. odmiana rzeczownika forum w liczbie mnogiej...

Bardzo podoba mi się jedno zdanie i ono mi tu zabrzmiało jak swoista myśl przewodnia - uważam, że zasługuje na rozwinięcie i może odegrać rolę powracającego refrenu:
qdee pisze: A złapałeś się kiedyś na tym, że czytając opinie w necie tracisz swoją?
Po "necie" powinien być przecinek. W ogóle tekst wymaga porządnego czyszczenia, ale do śmietnika bym tego nie wyrzuciła. Tylko ten brak tła...

Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

5
Takie przeskakiwanie z tematu na temat, wykorzystywanie dość luźnych skojarzeń, połączone z przemieszaniem płaszczyzn czasowych - miejscami nie bardzo wiadomo, co dzieje się właśnie tu i teraz, a co jest przywołaniem jakiegoś wspomnienia - musi być, wbrew pozorom, bardzo przemyślane i wymaga dużej wprawy w prowadzeniu narracji. Inaczej czytelnik łatwo się gubi i zniechęca.

Nie podoba mi się ten monolog wewnętrzny, skierowany do... właśnie, nie bardzo wiem, do kogo. Bohaterka zwraca się do samej siebie? Niektóre fragmenty tak można rozumieć:
qdee pisze: Ale nigdy się nie bój. Nie wystarczająco naczytałaś się o sile pozytywnego myślenia? Chcesz wrócić na antydołowanty? Fajnie było nie, ale coś za coś. Dobrze ci w tej Irlandii,
No dobrze, tak też można, byleby nie za często, gdyż zwłaszcza pouczanie samej siebie może być na dłuższą metę męczące.

Potem jednak adresat wypowiedzi narratorki się zmienia:
qdee pisze:Że niby mózg ci włącza Internet a telewizja wyłącza. A złapałeś się kiedyś na tym, że czytając opinie w necie tracisz swoją? Ile czasu wytrzymałbyś nie czytając szitu przed zaśnięciem. O tak, wiem, ty przecież nie czytasz wieczorem for. Nie, ty ćwiczysz, dobrze się odżywiasz, i ostatniego oburzonego posta napisałeś/napisałaś o 1.32. po dwóch piwach dlatego ci się przekleństwo wyrwało i szanowny Pan Morderator zablokował twoje IP.
Czy ty pamiętasz kim byłeś zanim dostałeś najpopularniejszą kartę płatniczą na Wyspie Sz.?
Czy ty pamiętasz kim są twoi krewni i jak się wybiera pomiędzy kupieniem pasty do zębów a bochenka chleba? Już zapomniałeś jak może być w Tortulandii i wypieściłeś sobie obraz najsłodszy, najdroższy i wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. I on ma lepiej bo nie musi wstawać rano a zapomniałeś że kto rano wstaje temu pan bóg daje, a czemu tobie nie daje bezpłatnej opieki medyczno podobnej, a ten dzieciorób ma.
Odbiorca tego monologu stał się nagle mężczyzną. Myślałam przez chwilę, że dotyczy to męża czy kochanka narratorki, ale nic na to nie wskazuje.
Więc to może taka apostrofa, skierowana do czytelnika? W takim razie, za dużo tu konkretów, odnoszących się do jednej tylko kategorii odbiorców: emigrantów. Taki zabieg w ogóle jest dosyć ryzykowny, mnie w każdym razie zniechęca "lepienie" sobie potencjalnego odbiorcy z takiej gliny, jaką autor ma akurat pod ręką. Wszelkie zwroty bezpośrednie do czytelników lepiej jest dawkować ostrożnie i jedynie od czasu do czasu, żeby nie wprowadzać zamieszania.
Przypomniała mi się przy okazji "Pestka" Anki Kowalskiej, napisana w formie monologu narratorki, która zwraca się do jednego, konkretnego słuchacza. I to jest bardzo udane, ale wymagało od autorki wielkiej konsekwencji.

Pomijając kwestię narracji: o niektórych sprawach piszesz skrótowo, jakby odbiorcy doskonale znali realia emigranckiego życia w Irlandii. Czasem graniczy to z niezrozumiałością:
qdee pisze:Dodatek na dziecko nam zabrali jednak. Świnie, jak oni kurwa mogą, ja pierdolę, gdybym tylko lepiej umiała angielski to bym jej wygarnęła. Przyczajonymi oczami wodziła po mieszkaniu. Powoli odkrywała prawdę o klasie socjalnej.
Czy oczami wodziła po mieszkaniu pracownica opieki społecznej? A jeśli nie - to o kim piszesz? Kto odkrywa "prawdę o klasie socjalnej"? I dlaczego "nam" zabrali ten dodatek? Dalej piszesz wprost, że bohaterka jest w Irlandii sama.

Twój tekst sprawia wrażenie fragmentu wyjętego ze środka jakiejś opowieści. Jako początek dłuższej całości jest stanowczo zbyt chaotyczny i pogmatwany.

Trochę usterek językowych też się trafiło:
qdee pisze:źrenica z okrągłego kształtu zaczęła przybierać kształt literki E.
Powtórzenie.
qdee pisze: temu pan bóg daje,
Chyba jednak Pan Bóg. Tradycyjnie.
qdee pisze: Niektóre słowa używam
Niektórych słów uzywam
qdee pisze:gdybym tylko lepiej umiała angielski
znała angielski

Tekst rzeczywiście wymaga czyszczenia, ale, jak sądzę, przede wszystkim przyjęcia paru jasnych reguł porządkujących to wszystko, o czym autorka ma zamiar pisać. Rozwijanie opowieści na zasadzie: "piszę, co mi właśnie się przypomniało" raczej zmęczy czytelnika, niż go wciągnie.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”