Kredyt u Kosmateusza fragment [fantasy]

1
Wędrowiec maszerował w milczeniu. Dziwny był to podróżny. W tych stronach nie było ich
nigdy zbyt wielu. Ten z widoczną chwiejnością stawiał kolejne kroki. Ubrany w długą, zieloną,
zimową kurtkę z kapturem, w której sprawiał wrażenie większego, niż był w rzeczywistości. Na tle
białej, nienaruszonej pokrywy śnieżnej pozostawał widoczny z daleka. Zmęczony długą drogą.
Idealna ofiara dla potworów i dzikich zwierząt.
Nick trzymał ręce jak najgłębiej mógł pod ramionami próbując ratować przed zabójczym
mrozem swoje sztywne, już od dłuższego czasu bez czucia, dłonie. Kieszenie kurtki były już
całkowicie zimne i oszronione. Małe obłoczki pary unosiły mu się z ust, by szybko rozpłynąć się
wśród otaczającego zewsząd mrozu. Usta popękane z zimna krwawiły, lecz krew nim zdążyła,
wycieknąć do końca stygła na wargach pojedynczymi kropkami. Puste, znużone oczy wskazywały
na długie wyczerpanie. Człowiek tak zmęczony nie chce i nie może nawet myśleć o rzeczach
bardziej wzniosłych niż ciepło, odpoczynek i jedzenie. Te trzy rzeczy nagle stały się dla Nicka
religią, bogami w, których przybycie szczerze wierzył. Kolejny, coraz to bardziej chwiejny krok
spowodował, że śnieg pod butem zsuną się ze skały i Nick mało co nie upadł. Przystaną na chwilę.
Poprawił zapięcie ciemnej kurtki, ułożenie rąk i wyrównując oddech spojrzał po okolicy. Wszędzie
gdzie okiem nie sięgnął mógł dostrzec jedynie śnieg zbierający się na szczytach wzgórz i
największą jaką w swoim życiu widział liczbę drzew. Nick nigdy nie widział nawet zwykłego,
małego lasu. Park z kilkunastoma schorowanym drzewami był dotychczas dla niego istną dżunglą.
Gdy był mały nie chciał wychylać się poza podwórko, osiedle. Później nadszedł Koniec Świata i
nie można już było poruszać się za daleko poza wielkie miasta. W dodatku po co? Las, dzicz i daw
ne rezerwaty stały się niebezpieczne dla ludzi. Każdy o tym wie. Łatwiej zostać zeżartym przez
wiedźmę czy demona, niż wrócić żywym do cywilizacji. Jednak teraz dla Nicka góry, lasy i
wszystko co wypluło, odrzuciło od siebie ludzkość było jedynym schronieniem.
Pomimo wielkiego chłodu skorzystał z chwili postoju by napawać się widokiem okolicy.
Widział góry i niezmiennie towarzyszące im leśne ostępy. Las zdziczały, pełen powykręcanych
drzew i widocznych z daleka pasm obumarłych od zanieczyszczeń środowiska i chorób świerków.
Człowiek kiedyś próbował uporządkować tą puszczę, w niektórych miejscach sadząc tylko jeden
gatunek drzewa, by szybko je wyciąć i wykorzystać. Teraz słabe osobniki opuszczone przez
ludzkość dogorywały, ale zawsze było ich mało. Las był zbyt wielki by człowiek mógł zawładnąć
nim całym. Dookoła malowało się niezliczone morze zielonych gałęzi grających kojące wariacje
pod dyrygenturą zimowych podmuchów powietrza. Spomiędzy nagromadzeń iglaków wyrastały
jakby znikąd, niczym przebiśniegi wczesną wiosną, czarcie kręgi. Kamienne, zapomniane obeliski,
miejsca kultów lub po prostu zostawione przez jakiegoś bożka niedokończone rzeźby.
-Jak ja się w to wszystko wpakowałem?-Powiedział półgłosem. Spróbował poruszyć się w miejscu,
rozgrzać się jakoś, lecz zimno nie ustępowało. Czuł je, płynące coraz większym strumieniem z
wnętrza, wszechogarniające i wiecznie głodne. Zionące czarną pustką.
Ruszył dalej po dawno zarośniętej ścieżce w głąb ciemnej zieleni. Mijał na swojej drodze
młode kosodrzewiny i choinki wybijające się spomiędzy ledwo widocznych kamieni, dawniej
tworzących drogę. Nick zmierzał do ziemi mało przyjaznej człowiekowi. Świata kiedyś
skrzywdzonego przez władczą, zadufaną istotę.
°
W tym samym czasie w innej części Dzikiej Strefy1 duża, porośnięta gęsto futrem,
czworonożna istota pędziła pomiędzy wysokimi drzewami. Wiem, że niestety taki opis nie jest ani
pełny, ani konkretny, lecz wszystkie inne próby opisania Tego byłyby kłamstwem. Na szczęście
żyjąc w świecie przesiąkniętym zakłamaniem można przyjąć jeszcze jedno, małe kłamstewko.
Załóżmy więc, że istota ta wygląda jak niedźwiedź. Wielkie, potwornie silne i szybkie
niedźwiedzisko.
Bestia pędziła, nie zważając na łamiące się pod naporem jej pędu gałęzie i młode drzewa.
Czujnie rozglądała się, to na prawo, to na lewo na wyrastające z obu stron wzniesienia. Już prawie
ją mają. Dawne blizny Niedźwiedzia, w kształcie krzyży,znów zaczynały się otwierać. Cienie
śledziły stwora, prawie dorównując mu tempem. Niezauważalne i pewnie kroczące po dzikich
ziemiach, lecz Niedźwiedź czuł je. Zwierzęcy instynkt ostrzegał go przed łowcami, czekającymi
tylko na jedno jego potknięcie. Czuł coraz większą wściekłość. Ścigano go na ziemiach, którymi
władał przed wiekami i które zawsze należały się tylko jemu.
On, Władca, goniony przez
zwierzynę.
Zręcznie przeskoczył kolejny na drodze głaz leżący bezwładnie między drzewami i już
pędził dalej. Powoli zbliżał się do jaru, przyśpieszył, by zyskać czasową przewagę nad pościgiem.
Doskonale znał te tereny, więc będąc już blisko celu, przesuną się w biegu na prawo. Jak
zaplanował, uderzył bokiem w wielkie, stare drzewo. To, poruszone momentalnie upadło, blokując
przejście. Nie oglądając się nawet na swoją pracę, unosząc swoje ciężkie łapy, ruszył dalej.
-Cholera!-usłyszał za sobą Niedźwiedź.-Ruszać się, co tak stoicie!
Wciąż gnając, wyczuł nagle, że ktoś go obserwuje. Nie mając wrogich zamiarów śledzi jego
kroki. Niedźwiedź zwolnił, by się rozejrzeć i już po chwili dostrzegł stojącego z boku, wśród
krzewów jelenia. Rozpoznał bijącą od niego energię.
-Dawno się nie widzieliśmy, Liczący.- Niedźwiedź przemówił. Milcząc, nie otwierając nawet pyska.
-Słońce nie musi widzieć pyłu. Chodź, mam ci coś do pokazania.-Odpowiedział równie bez dźwięku
Jeleń i znikną za ścianą roślinności.
Poirytowana bestia prychnęła i zmieniając całkiem kierunek biegu, podążyła za
1 Nazwa potoczna Obszaru Odseparowanego. Teren wyjęty z pod jurysdykcji ludzi po Końcu
Świata.
rogaczem. Razem przeszli z nisko położonej partii lasu do niezalesionych wzniesień, w całości
zapełnionych skałami.
-Idź tam-Jeleń przekręcając pysk, wskazał kierunek.- Może znajdziesz coś ciekawego.
Nim Niedźwiedź zdążył jakkolwiek zareagować, rozmówca dodał.
-Lepiej się śpiesz, twoi nowi kompani są tuż za nami.- W tej samej chwili pomiędzy wysokimi
sosnami coś zaszeleściło. Bestia odwróciła się, by zauważyć czarne, jednolite kominiarki zbliżające
się do wzgórza. Chciała coś jeszcze powiedzieć Jeleniowi, lecz ten zniknął. Dostrzegła tylko kruka,
który z miarowymi uderzeniami skrzydeł oddalał się. Wznosząc się coraz bardziej w oblepione
białym puchem niebieskie niebo.
Niedźwiedź przyjrzał się dokładnie wskazanemu kierunkowi. Nagle, ku swojemu
zdziwieniu zobaczył emanującą w dalekim borze czerń. Niematerialną i wiecznie głodną. Już
zaczynał rozumieć co miał na myśli jego tajemniczy, rogaty przyjaciel, więc czym prędzej ruszył w
zionącym ciemnością kierunku.

Ostatnio zmieniony pt 18 maja 2012, 15:44 przez hubel, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Skomentuję jako potencjalny czytelnik:

Można by przyczepić się co do formy Twojego posta, ale skopiowanie tego do notatnika nie było dla mnie aż tak wielkim problemem, więc co mi tam - przemilczę.

Natomiast odnośnie samego tekstu.
Duuuuużo błędów technicznych. Niedoskonałości warsztatowych albo nieporadnie złożonych zdań. Najczęściej miałem wrażenie, że starasz się na siłę upięknić tekst.
Poza tym używasz za dużo przymiotników. Zabrakło też konsekwencji w przedstawieniu miejsca akcji. Na początku czytam, że bohater jest widoczny jak na dłoni, a zaraz potem okazuje się, że omało co nie spadł ze skały i otaczają go setki drzew. ?????

W ogóle mam wrażenie, że albo nie chciało Ci się przeczytać tego jeszcze raz i poprawić (co właściwie nie jest aż taką znowu wielką przewiną), albo poprawiałeś to wiele razy, a mimo to zostało tak jak jest. (w tym wypadku czeka Cię jeszcze dużo pracy).

Natomiast odnośnie samej treści, to pomimo tego, że nie było to jakoś strasznie oryginalne, to mam ochotę dowiedzieć się co będzie dalej.

Tyle ode mnie.
Pozdrawiam

3
Ja chętnie przeczytam i skomentuje, tylko radzę zmienić czcionkę etc. Nie chodzi o samo czytanie, bo można jak Blackwolf111, Przekleić sobie tekst, ale nie można rzetelnie cytując, wytknąć jakichkolwiek błędów. Mam nadzieję, że nie dostanę warna za komentowanie bez przeczytania :P

edit: ancepa - Dostajesz upomnienie. :P
Ostatnio zmieniony pn 06 lut 2012, 19:20 przez nenek, łącznie zmieniany 2 razy.

4
Blackwolf111 i nenek dzięki za wskazówkę dotyczącą czcionki. Niestety już nie mogę jej zmienić, co oczywiście nie oznacza, że nie zastosuję tego w przyszłości :D

@Blackwolf111 A co do braku konsekwencji w opisie to pewnie źle przekazałem, że bohater jest widoczny jak na dłoni idąc po górze, a wszędzie dookoła, czyli na całym chorymzoncie jest las.

5
hubel pisze:chorymzoncie
Uch, na czym?
Postanowiłam się pokusić:
hubel pisze: Ubrany w długą, zieloną, (1) zimową kurtkę z kapturem, (2) w której sprawiał wrażenie większego, niż był w rzeczywistości.
Pogrubione do usunięcia.
hubel pisze:Na tle białej, nienaruszonej pokrywy śnieżnej pozostawał widoczny z daleka. Zmęczony długą drogą. Idealna ofiara dla potworów i dzikich zwierząt.
Stylistyczny koszmar. Jakich potworów? Zdania nie łączą się w spójną całość. Kto był zmęczony drogą?
hubel pisze:Nick trzymał ręce jak najgłębiej mógł pod ramionami próbując ratować przed zabójczym mrozem swoje sztywne, już od dłuższego czasu bez czucia, dłonie.
Nagle wędrowcowi pojawia się imię. Sztucznie. Nadmiernie długie zdanie opisujące prostą czynność w sposób zagmatwany. A można np.:
Ręce wcisnął głęboko pod pachy, starając się rozgrzać pozbawione czucia, przemarznięte dłonie.
hubel pisze:Małe obłoczki pary unosiły mu się z ust, by szybko rozpłynąć się wśród otaczającego zewsząd mrozu.
Kolejny opis nie wiadomo czego. Mróz to temperatura powietrza. Pisanie, że otacza zewsząd jest irracjonalne.
hubel pisze:Usta popękane z zimna krwawiły, lecz krew nim zdążyła, wycieknąć do końca stygła na wargach pojedynczymi kropkami.
Kolejny karkołomny opis tego, że gość ma popękane usta. Tylko po co? Tyle zdań, a wiadomo na razie, że gość idzie i jest mu zimno.
hubel pisze:Te trzy rzeczy nagle stały się dla Nicka religią, bogami (1) w, których przybycie szczerze wierzył (2). Kolejny, coraz to bardziej chwiejny krok spowodował, że śnieg pod butem zsuną się ze skały i Nick mało co nie upadł. (3)
Kolejne nagromadzenie trywializmów. Chce mu się jeść, spać i do ciepłego. Błędy interpunkcyjne i stylistyczne.
1. przecinek przed w których
2. Tzn co, wierzył, że nagle się pojawi jedzenie?
3. Konstrukt karkołomny. Pisz prościej. Poślizgnął się i niemal upadł, w ostatniej chwili odzyskując równowagę.
hubel pisze:Poprawił zapięcie ciemnej kurtki, ułożenie rąk i wyrównując oddech spojrzał po okolicy.
Tzn co zrobił? Z tym ułożeniem rąk?
hubel pisze:Później nadszedł Koniec Świata i nie można już było poruszać się za daleko poza wielkie miasta.
Niesamowicie oryginalne. No i chyba jednak nie taki koniec, skoro góry, lasy nadal są. I ludzie. A przynajmniej jeden.
hubel pisze:Jednak teraz dla Nicka góry, lasy i wszystko co wypluło, odrzuciło od siebie ludzkość było jedynym schronieniem.
O rany. Sens tego kawałka mi umyka.
hubel pisze:Dookoła malowało się niezliczone morze zielonych gałęzi grających kojące wariacje pod dyrygenturą zimowych podmuchów powietrza.
Powiało poezją po niezwykle głębokim przemyśleniu o walce człowieka z lasem. Ale nadal nie wiem o co co właściwie chodzi.
hubel pisze:Wiem, że niestety taki opis nie jest ani pełny, ani konkretny, lecz wszystkie inne próby opisania Tego byłyby kłamstwem.
O.o No, dobra, tu wysiadłam. Co to tu robi? Dalej jeszcze lepiej. Tzn opisujesz na połowę tego tekstu las, ale nie opiszesz pojawiającej się bestii, bo to zbyt trudne?
hubel pisze:Wznosząc się coraz bardziej w oblepione białym puchem niebieskie niebo.
Niebo nie może niczym być oblepione. To przestrzeń.

Ogólnie nie mam siły wypisywać błędów zdanie po zdaniu, bo cały tekst jest do gruntownego przerobienia. Karkołomne opisy, błędy gramatyczne, stylistyczne, interpunkcyjne, literówki. Fabuła i bohater na razie nie istnieją. Zacznij od pisania prostymi zdaniami. Unikaj stanowczo poetyckich wtrąceń - na razie Ci to nie wychodzi. Najpierw trzeba zbudować podstawy warsztatu, a tutaj ich brak. Polecam dużo czytać, a swoje teksty sprawdzić co najmniej trzy razy pod kątem błędów. Czytać zdania na głos - wtedy często okazuje się, że wcale nie brzmią tak świetnie.

6
hubel pisze:Na tle białej, nienaruszonej pokrywy śnieżnej pozostawał widoczny z daleka.
pozostawał widoczny - to chyba trochę napuszone wyrażenie. Był widoczny - i już.
hubel pisze:Zmęczony długą drogą. Idealna ofiara dla potworów i dzikich zwierząt.
Się coś składnia pozajączkowała. "Zmęczony długą podrożą, był idealną ofiarą dla potworów i dzikich zwierząt."
hubel pisze:Nick trzymał ręce jak najgłębiej mógł pod ramionami próbując ratować przed zabójczym mrozem swoje sztywne, już od dłuższego czasu bez czucia, dłonie.
Za dużo na raz! Zrób z tego dwa solidne zdania, a nie jednego potwora.
hubel pisze:Małe obłoczki pary unosiły mu się z ust, by szybko rozpłynąć się wśród otaczającego zewsząd mrozu.
Obłoczki unosiły się z jego ust, nie mu się z ust. Rozpływać się mogły w mroźnym powietrzu, nie w mrozie. Poza tym jak mróz może otaczać?
hubel pisze:Usta popękane z zimna krwawiły, lecz krew nim zdążyła,
wycieknąć do końca stygła na wargach pojedynczymi kropkami.
Jak wyżej - dwa zdania. "Usta popękały od zimna/mrozu. Krew zamarzała na nich pojedynczymi kropelkami."
hubel pisze:Kolejny, coraz to bardziej chwiejny krok spowodował, że śnieg pod butem zsuną się ze skały i Nick mało co nie upadł.
Podkreślone wyrzucamy.
hubel pisze:Przystaną na chwilę.
ort. - przystanął
hubel pisze:Wszędzie PRZECINEK gdzie okiem nie sięgnął PRZECINEK mógł dostrzec jedynie śnieg zbierający się na szczytach wzgórz i największą jaką w swoim życiu widział liczbę drzew.
Szyk słów w podkreślonej części - zmień, bo powala na kolana.
hubel pisze:Łatwiej zostać zeżartym przez wiedźmę czy demona, niż wrócić żywym do cywilizacji.
Prędzej zeżre cię wiedźma czy demon, niż wrócisz do cywilizacji.
hubel pisze:Jednak teraz dla Nicka góry, lasy i wszystko co wypluło, odrzuciło od siebie ludzkość było jedynym schronieniem.
Zdecyduj się na jedno słowo, będzie bardziej przejrzyste.
hubel pisze:Las zdziczały, pełen powykręcanych drzew i widocznych z daleka pasm obumarłych od zanieczyszczeń środowiska i chorób świerków.
szyk - ... pasm świerków obumarłych od zanieczyszczeń i chorób.
hubel pisze:Teraz słabe osobniki opuszczone przez ludzkość dogorywały, ale zawsze było ich mało.
Sens - brak.
hubel pisze:Dookoła malowało się niezliczone morze zielonych gałęzi grających kojące wariacje pod dyrygenturą zimowych podmuchów powietrza.
morze rozlewało się,
czy morze można choć spróbować policzyć? Nie ma mowy! Więc skąd to określenie: niezliczone morze?
hubel pisze:Spomiędzy nagromadzeń iglaków wyrastały jakby znikąd, niczym przebiśniegi wczesną wiosną, czarcie kręgi.
To samo. Zła konstrukcja zdania. Proszę przeczytaj swój tekst głośno i posłuchaj melodii zdań. Układa się jakaś harmonia?
Co to jest "nagromadzenie iglaków"?
hubel pisze:Kamienne, zapomniane obeliski, WYGLĄDAŁY JAK miejsca kultów lub po prostu zostawione przez jakiegoś bożka niedokończone rzeźby.
Gdzie w tym zdaniu widzisz porządne, ludzkie orzeczenie? DOPISAŁEM JE.
hubel pisze:Nie oglądając się nawet na swoją pracę, unosząc swoje ciężkie łapy, ruszył dalej.
Nie oglądając się, ruszył dalej. - tyle jest w tym zdaniu ważne, reszta to wata, kit.

Wymiękam. Każde zdanie jest do poprawy. Nie ma chyba jednego, które byłoby prawidłowo zbudowane.

A może tak mówią niedźwiedzie? :D

Myślę, że zanim zostaniesz pisarzem, musisz nauczyć się na nowo gramatyki, szczególnie składni. Porzuć imiesłowy, wprowadź orzeczenia.
Myśl, co chcesz powiedzieć i mów to. Po prostu, bez udziwnień i kombinacji. Próbuj prostych ćwiczeń. Opis przedmiotu, osoby, wydarzenia... I kontroluj budowę zdania. Jak w szkole - orzeczenie, podmiot, słowa określające. Jak to opanujesz, to zawalcz o fabułę z bohaterem.

Życzę powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron