Wprawka, miniatura... Wolę miniatury. Bo wprawka może miniaturą nie być a miniatura wprawką - jak najbardziej. W jednym i drugim poćwiczysz język, Netek. Ale miniatura wymusi też ćwiczenie fabuły.
Mam taką teorię dotycząca pisania, że nader często rzecz polega na odpowiednim zbalansowania przeciwieństw. W tym przypadku na jednym siodełku huśtawki jest klimat i żywość sceny a na drugich fabuła i jej konstrukcja. Brak balansu powoduje, że żywość ciąży a fabuła fruwa. Bo mamy tu dużo opisów tego co robią bohaterowie - palą, wzdychają, wdychają smród, osłaniają się od słońca - ale nie mamy konkretów, które podkreśliłyby zamysł fabularny miniatury. Na co już zwrócono uwagę.
Jest jeszcze parę rzeczy budzących moje wątpliwości.
- To już piąte samobójstwo tego lata.
A lato trwa już od... Zaczęło się 3 dni temu, czy 6 tygodni temu? Brak tej informacji (bo wiemy tylko że upał jest od 2 tygodni, co nam nic nie daje) sprawia, że nie wiemy czy to duża ilość samobójstw, czy mała. Nie ma punktu odniesienia by ocenić normę.
Mężczyzna westchnął przeciągle i wyciągnął pomiętą paczkę fajek z kieszeni na piersi.
Fajek. To mówi narrator? Kolokwializm w ustach narratora?
Z kieszeni na piersi. IMHO to nadmiar zbędnych informacji. Wydłużają się zdania, nic z tego nie płynie. Moim zdaniem miniatury tym sie różnią od długasnego pisarstwa, że się bardziej waży język. To nie jest nad-opis (czyli nie błąd) ale mnie razi. Za to bardziej by pasowało, gdyby w tym miejscu zaznaczyć jakoś sytuację. Np. wyciągnął paczkę z kieszeni spodni ogrodniczych - coś by to mówiło - gdzie są. Albo z kieszeni szortów - podkreślałoby upał.
- Nie podoba mi się to. – Mruknął zaciągając się papierosem.
Zasady pisania dialogów i wtrąceń. Dialog bez kropki, mruknął z małej litery.
Palenie w takim upale też nie było najprzyjemniejsze, ale nie zgasił.
To jest mącipole. Wiadomo, że chodzi o fajki, ale o co chodzi ogólnie? O smak papierosa. I w tym kierunku trzeba iść.
Każdy smród byłby lepszy niż ten mdło-żelazny zapach krwi wystawionej na słońce.
Zdanie wprowadza niespójność logiczną. Wychodzi na to, że to jednak smród papierosa był nieprzyjemny w tym upale. Ale, ale! Dla kogo? Mowa o palaczu, tak? Jemu smród wisi, przeciez chłop pali...
Jako palacz nie mam zbyt dobrego węchu, ale żelazny zapach krwi? Smak, zgodzę się, ale zapach?
Trzecia rzecz, ekspozycja krwi na słońcu. Niestety mącipole, wystawić coś na słońce albo mróz - skojarzenie jest takie: krew w naczyniu wystawiono na słońce. Ten związek frazeologiczny zakłada świadome działanie.
Natomiast: wystawiony na działanie słońca albo na promienie, byłoby prawidłowo.
- Jak myślisz co to powoduje? – Brodacz wreszcie odezwał się swoim niskim głosem.
Zaimkoza. Wiadomo, że swoim, gdyby się odezwał cudzym, wtedy warto by o tym pisać.
Palacz spojrzał na niego, zaciągnął się po raz ostatni i zdeptał niedopałek.
Może czepialstwo, ale... Palacz, to ktoś kto pali stale. No, nałogowiec, wiadomo. Świat się dzieli na palących i niepalących. Wiemy, że ten facet jest palaczem. Ale nie wiemy, czy drugi też nim nie jest, tylko akurat nie miał ochoty palić. Więc nazwanie kogoś w tej miniaturze palaczem jest trochę niedookreslone.
I tyle.
Słów kilka o fabule. Zamysł był jasny, nawet bez wyjaśnień z tła. Widać wysiłek włożony, by przez większość tekstu utrzymać przed czytelnikiem w tajemnicy o co chodzi i by w końcówce był twist w postaci zabawnego zaskoczenia. Ale czegoś zabrakło... Głównie informacji, że kosiarka jest nowa i że samobójstwa zaczęły się gdy się pojawiła.
A dla mnie głównym czepieniem się fabuły będzie kwestia - skąd właściciel kosiarki wie, że to samóbójstwa? Kosiarka jest automatyczna, jeździ i kosi. Facet nie gapi się na nią bezustannie przecież, a jeśli tak (bo takie ma hobby i sprawia mu przyjemność patrzenie jak jego bajerancka kosiarka radzi sobie sama) to nic o tym nie ma w tekście. Więc wniosek wyciągam, ze nie patrzy. A skoro nie widział śmierci, to skąd wie, że krety się rzucają pod ostrza? Bardziej prawdopodobnym wyjasnieniem byłoby, że kosiarka ściga krety!
No i tyle łącznie od czepiacza.