To krótki początek, nie było sensu dodawać dalszej części w połowie dialogu, więc zamieściłam na razie to. Proszę o szczerą analizę fragmentu.
Długo nie mogłam zasnąć, pogrążona we wspomnieniach starej szkoły, przyjaciół, białego ładnego domu otoczonego jodłami. Przywoływałam w pamięci wszystkie szczegóły, drobiazgi, które miały dla mnie tak duże znaczenie. Pomalowane na kremowo ściany mojego pokoju, na których wisiały zdjęcia. Zdjęcie obejmującej mnie mamy na wakacjach w Grecji, na kolejnym wygłupiałyśmy się do obiektywu, na jeszcze innym pozowałyśmy na mieniącej się w blasku słońca łące. Mimo że mrużyłyśmy wtedy oczy, widać było, że jesteśmy szczęśliwe. Na wszystkich fotografiach była mama, pomyślałam z bólem w sercu. Zignorowałam je i wróciłam myślami do szkoły, do której uczęszczałam. Trudno było mi ją opuścić, szczególnie, gdy żegnałam się z moją najlepszą przyjaciółką Amber. Do teraz pamiętam jej smutny uśmiech i obietnicę, że będziemy do siebie często pisać.
Minęły trzy miesiące. Na początku pisała mi o wszystkim, zaczęły się wakacje, więc było wiele rzeczy do opowiadania. Potem jednak pisała rzadziej. Usprawiedliwiała się, że nie ma czasu, na Majorce przecież tyle się działo! Zaczęła się ode mnie coraz bardziej oddalać, ostatni list, który od niej dostałam otrzymałam trzy tygodnie temu. W głębi serca wiedziałam, że kontakt prędzej czy później się urwie, ale nie przyjmowałam do głowy tej wiadomości. Że pozostanie po naszej przyjaźni jedynie ślad, składający się z moich wspomnień.
Już nie mogłam się nikomu zwierzyć z tego jak bardzo mnie boli. Jakie sny nachodzą mnie każdej nocy. Przeraźliwy kobiecy krzyk, urywany kaszlem powodowanym przez trujący dym. Ogień roznoszący się po całym domu, niszczący drogocenne zdjęcia, zapiski, stare poczciwe meble. Tańczący na nich, niby śmiejąc się z mamy otaczającej je. Wiedząc, że do niej także dotrze...
Budziłam się krzykiem. Na początku także i z płaczem, ale dzień po dniu zdusiłam tą chęć. Nie było sensu rozczulać się nad sobą, musiałam żyć własnym życiem. Tak bynajmniej siebie przekonywałam, ale w praktyce musiałam toczyć walkę ze samą sobą.
Nie mogłam pozbyć się koszmaru nachodzącego mnie każdej nocy. Wyrzutów sumienia napływających wtedy silną falą. To strach, żal i nadzieja na lepszą przyszłość spowodowały bezsenność. W mojej głowie oprócz bolesnych wspomnień pojawiały się nieustannie pytania: Czy zdołam znów normalnie żyć? Odnaleźć się w wielkim Nowym Jorku, gdzie muszę zacząć na nowo budować wszystko, co budowałam kiedyś? Bezpieczeństwo, szczęście, poczucie własnej wartości.
Nie umiałam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Uciekając od przeszłości
1
Ostatnio zmieniony wt 14 lut 2012, 21:26 przez gochex7, łącznie zmieniany 3 razy.