A pamiętasz jak...?

1
Dlaczego nie mogło być tak jak zawsze? Kładłem się spać w nocy i budziłem nad ranem następnego dnia. To była dobra kolej rzeczy. Wiadomo, że czasami zdarzały się anomalie i budziłem się w innym łóżku, albo nawet innym mieście(wszyscy mówili o tej imprezie „nigdy jej nie zapomnę” – ja na pewno nie zapomnę krakowskiej wytrzeźwiałki), czasami z dorysowanym męskim organem rozrodczym na czole, ale zawsze dało się to jakoś wyjaśnić. A teraz leżę i tępo wpatruję się w szpitalną biel ściany przede mną. Dlaczego jednak znalazłbym się w szpitalu? Może ulatniał się gaz? Wyjaśnienie dobre, ale było cholerne lato i wszystkie okna były pootwierane dniami i nocami. Wreszcie podjąłem pierwszą męską decyzję tego dnia – trzeba przewrócić się na drugi bok i zinfiltrować otoczenie.
Coś było nie tak. Wiadomo, kiedy człowiek się budzi, to grawitacja się zwiększa i są trudności ze spionizowaniem się, ale żeby nie móc się nawet obrócić? Może to był wybuch i pourywało mi kończyny? Kim ja zostanę jako kadłubek? Mogłem się uczyć w szkole, to stałbym się sławny jak ten fizyk na wózku, a teraz co? Będę pocieszał żołnierzy, którzy wrócą z Iraku czy innego Afganistanu?
Już to widzę – do pokoiku wchodzi opalony pustynnym słońcem dwudziestoparolatek, na policzkach zmarszczki wyżłobione przez łzy skapujące na groby towarzyszy broni, a w miejscu dłoni ma metalową protezę. Rozgląda się i widzi mnie – kadłubka i leżącą przede mną karteczkę o treści: „wiedz, że straciłeś część siebie w walce o czyjeś dobro, on stracił wszystkie kończyny bo nie potrafił porządnie wyłączyć kuchenki gazowej”.
Efekt murowany – żołnierz od razu weselszy.
Kiedy byłem zajęty planowaniem masowego pocieszania ludzi za pomocą swojego nieszczęścia, ktoś pociągnął mnie energicznie za prawe ramię, dzięki czemu leżałem teraz na plecach – niby nic a cieszy, a dodatkowo dowiedziałem się, że w dalszym ciągu jestem szczęśliwym posiadaczem wszystkich kończyn. Nie wiem kto zaprojektował lustro nad szpitalnym łóżkiem, ale chętnie bym go wyściskał z całych sił, których w sumie nie miałem zbyt wiele, więc szybko zmieniłem plan – gdy odzyskam pełnię sił to go znajdę i wyściskam. Kiedy przestałem skupiać całą swą uwagę na obserwacji swego odbicia, przypomniałem sobie, że ktoś mnie obrócił, a po kilku sekundach dotarło do mnie, że ta osoba może powiedzieć mi coś na temat mojego przybycia tutaj.

-Awłebłebchh... -spróbowałem, lecz władza nad strunami głosowymi nie była mi dana. Całe szczęście Osoba była chyba oswojona z takimi sytuacjami i nie potrzebowała więcej, by domyślić się moich intencji.
-Skoro jesteś już w miarę komunikatywny to przeprowadzimy kilka testów – usłyszałem miękki głos Osoby, a skoro wspomina o testach, to zapewne pielęgniarka, wydedukowałem szybko – Jeśli zgadzasz się z jakimś twierdzeniem, to wydaj z siebie jakiś odgłos, jeśli nie to bądź cicho. Pierwsze pytanie. Czy pamiętasz swoją tożsamość?
Pamiętam, dlaczego miałbym nie pamiętać, aż tak źle ze mną nie jest, Gabriel Anioł, stanu wolnego, urodzony we Wrocławiu i tam też mieszkający, nawet pesel pamiętam. Wszystko szybko układało się na właściwych półeczkach w głowie
– Whom – Chrząknąłem.
-Pamiętasz jak tu się znalazłeś? – drugie pytanie było dla mnie zdecydowanie bardziej interesujące. Po chwili obustronnej ciszy usłyszałem odpowiedź, która niezbyt mnie ucieszyła – Jesteś w więziennym szpitalu o zaostrzonym rygorze. Wylądowałeś tutaj, bo przy zatrzymaniu dostałeś kilka razy w tył głowy. Według nowych przepisów, jako seryjny morderca, nie możesz liczyć na dodatkowe środki przeciwbólowe czy spacerek.

Wiedziałem, że nie jestem do końca normalny już wcześniej, ale teraz mogłem potwierdzić się w tym przekonaniu. W mózgu normalnego człowieka włączyłoby się poczucie winy, strach, czy inne negatywne emocje. Wewnątrz mojej czaszki pojawił się zaś wielki neon „A ja znowu, kurwa nie pamiętam najlepszej części imprezy”
Ostatnio zmieniony śr 09 maja 2012, 23:31 przez Zaqr, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Eeee, ten. Zimno jest, więc piję miód. Tekst Twój widzę ogromny (na tle miodu). To jest początek, tak? Ważne, czego początek. Bohater na tym malutkim odcinku wydał mi się nawet ciekawy, ale taką postać strasznie łatwo zepsuć - zrobić z niego Nudnego, Przewidywalnego Nibyluzaka.

Szczegóły:
zaqr pisze:wpatruję się w szpitalną biel ściany przede mną
Dlaczego na etapie postrzegania bieli ona jest od razu "szpitalna"? Pacjent wpatruje się w biel. Może ona być śnieżna. Anielska. Niewinna. Dlaczego od razu jest "szpitalna"? Skąd on wziął to skojarzenie - może najpierw był dźwięk, zapach? Jakiś ruch na pograniczu jawy i snu, który zarejestrował na wpół świadomie i dochodząc do przytomności, automatycznie tę biel zaszufladkował? Czegoś tu brak.
zaqr pisze: Dlaczego jednak znalazłbym się w szpitalu?
To już się stało. Znalazłem.
zaqr pisze: było cholerne lato i wszystkie okna były pootwierane dniami i nocami
Poszliśmy na łatwiznę, co? Nie ma tak. Pokombinuj nad tym latem albo nad oknami.
zaqr pisze:przewrócić się na drugi bok i zinfiltrować otoczenie
Po "boku" dałabym kropkę, bo dodatkowa czynność w jednym zdaniu osłabia wydźwięk - "męskość" decyzji. I potem dopiero przychodzi mu do głowy druga myśl - o otoczeniu. "Infiltrowanie" tutaj zgrzyta, wymieniłabym na coś neutralnego. Będzie jeszcze miał facet szansę później, żeby się popisać.
zaqr pisze:Mogłem się uczyć w szkole, to stałbym się sławny jak ten fizyk na wózku, a teraz co? Będę pocieszał żołnierzy, którzy wrócą z Iraku czy innego Afganistanu?
Już to widzę – do pokoiku wchodzi opalony pustynnym słońcem dwudziestoparolatek, na policzkach zmarszczki wyżłobione przez łzy skapujące na groby towarzyszy broni, a w miejscu dłoni ma metalową protezę. Rozgląda się i widzi mnie – kadłubka i leżącą przede mną karteczkę o treści: „wiedz, że straciłeś część siebie w walce o czyjeś dobro, on stracił wszystkie kończyny bo nie potrafił porządnie wyłączyć kuchenki gazowej”.
O! To powinna być cecha charakterystyczna bohatera - często miewa tego rodzaju wizje. Jest opętany manią czynienia dobra w oryginalny sposób. Już go lubię. :)
zaqr pisze:Kiedy byłem zajęty planowaniem masowego pocieszania ludzi za pomocą swojego nieszczęścia
A tu przegadał. Wystarczy, że był zajęty/zamyślony/ coś podobnego i wtedy...
zaqr pisze:dowiedziałem się, że w dalszym ciągu jestem szczęśliwym posiadaczem wszystkich kończyn.
Nienienie. On się na razie dowiedział, że nadal posiada prawe ramię. O pozostałych kończynach nic nie wiadomo. To stwarza pole do ciekawych domysłów. Może kolejna wizja? Jak uszczęśliwić ludzkość, posiadając prawe ramię?
zaqr pisze:Nie wiem kto zaprojektował lustro nad szpitalnym łóżkiem,
Jakiś porąbany architekt wnętrz. To jest szpital czy salon krzywych luster? I dlaczego wcześniej nie zauważył zwierciadełka, skoro było nad łóżkiem? Toż oczęta ma już otwarte od dobrych paru chwil! Nie, niechże on te swoje kończyny odkryje w jakiś fajniejszy sposób. Bez luster.
zaqr pisze: czy spacerek.


Za wcześnie z tym spacerkiem. Tymi kwestiami z pewnością zajmie się później. Teraz wystarczy sam brak środków przeciwbólowych (chociaż to niehumanitarne, a przez to jakieś szemrane). Tylko czy jego coś boli? Wcześniej tego nie odczuliśmy. Może zanim otworzy oczka, powinno mu coś podoskwierać, żeby ten brak środków miał jakieś znaczenie?
zaqr pisze:Wiedziałem, że nie jestem do końca normalny już wcześniej, ale teraz mogłem potwierdzić się w tym przekonaniu.
Utwierdzić, jeżeli już. Potwierdzamy np. czyjąś wersję, natomiast w przekonaniu się utwierdzamy.

A w ogóle, to tak nie mówią fajni bohaterowie literaccy, tylko nastoletnie dziewczęta w realu (trzepocząc przy tym rzęsami): och, bo ja jestem taka nienormalna, szalona, zakręcona...

Oszczędź bohaterowi szczebiotu. Niech on po prostu po swojemu zareaguje na te wieści, a czytelnicy sami ocenią, czy on jest normalny, czy nie. BTW: w umyśle normalnego człowieka raczej pojawiłoby się bezbrzeżne zdumienie, a nie strach czy poczucie winy - bo to drugie ewentualnie później, jakby już uwierzył.

Ogólnie: bohater rokuje, historia - nie wiem, bo tu trudno coś wywnioskować. Skup się na bohaterze, poznaj go dokładnie. I strzeż go przed banałem. ;)

Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

3
UWAGA WULGARYZMY!
zaqr pisze:zasami z dorysowanym męskim organem rozrodczym na czole,
Zdecydowanie proszę o użycie BARDZIEJ DOSADNEGO STWIERDZENIA (staropolski kutas, nowopolska pyta, itp.) i już tłumaczę z jakiegoż to powodu. Gość lubi zabalować. Wytrzeźwiałka najlepszym tego dowodem. A jak już mu kac przejdzie, to nagle robi się cholernie kurturarny i eufemizmy tworzy, żeby grzecznych dziewczynek nie bulwersować?
zaqr pisze:w szpitalną biel ściany przede mną
Zwiedziłam ostatnio kilka szpitali. Nie ma w nich białych ścian. Obalmy mit "szpitalnej bieli".
zaqr pisze:Wreszcie podjąłem pierwszą męską decyzję tego dnia – trzeba przewrócić się na drugi bok i zinfiltrować otoczenie.
Przegiąłeś. Facio znalazł się w szpitalu, nie wie w jaki sposób, nie kuma nic a nic. Za chwilę dowiemy się, że nawet nie może się odwrócić, a intelekt mu chodzi jak najlepszy komputer z najnowszymi procesorami i technologią kosmiczną. Czy on popatrzy na otoczenie? Nie, on je zinfiltruje. Może on z SB? Wtedy nawet by pasowało chlanie i rysownie "męskich organów rozrodczych". :)
zaqr pisze:Wiadomo, kiedy człowiek się budzi, to grawitacja się zwiększa i są trudności ze spionizowaniem się, ale żeby nie móc się nawet obrócić?
SIĘ znowu rozpędził. Wracam do pierwotnej myśli - bohater to intelektualista. Może jaki inżynier, bo na szpitalnym łożu gada o grawitacji i pionizacji?

A może to nie szpitalne łoże? Zaskoczysz mnie?
zaqr pisze:Kim ja zostanę jako kadłubek?
Szpitalnym kronikarzem? Okropnie mi się ten kadłubek nie podoba. Ale to tylko moje czepialstwo.
zaqr pisze:Będę pocieszał żołnierzy, którzy wrócą z Iraku czy innego Afganistanu?
Będę pocieszał - zakłada pewną aktywność ze strony tego, który pociesza. Tymczasem dalej wyraźnie dajesz do zrozumienia, że twój bohater nawet gadać nie umie, bo będzie miał pocieszenie napisane na kartce.
zaqr pisze:ktoś pociągnął mnie energicznie za prawe ramię, dzięki czemu leżałem teraz na plecach – niby nic a cieszy, a dodatkowo dowiedziałem się, że w dalszym ciągu jestem szczęśliwym posiadaczem wszystkich kończyn.
Za szybko to poszło. Proponuję coś w stylu: czyli dogłębna i pokolejna analiza własnych kończyn.

Zakończenie mnie nie bawi i straciłam całą wcześniejszą sympatię do bohatera. Mówią mu, że w pijackim amoku został seryjnym mordercą, a on żałuje, że stracił najlepszą część imprezy. Skurwysyn, nie bohater. Poza tym wydaje mi się nierówny, jakby wrzucić do jednego worka kilka niekoniecznie spójnych elementów. Ale może taki miał być?

A tak w ogóle to mi się podobało. Ale mogło podobać się bardziej.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Większość błędów wskazały Thana i dorapa. Ja tylko od siebie dorzucę:
zaqr pisze:Kiedy przestałem skupiać całą swą uwagę na obserwacji swego odbicia, przypomniałem sobie, że ktoś mnie obrócił, a po kilku sekundach dotarło do mnie, że ta osoba może powiedzieć mi coś na temat mojego przybycia tutaj.
zaimki, zaimki, zaimki...
zaqr pisze:W mózgu normalnego człowieka włączyłoby się poczucie winy, strach, czy inne negatywne emocje. Wewnątrz mojej czaszki pojawił się zaś wielki neon „A ja znowu, kurwa nie pamiętam najlepszej części imprezy”
Eeej, on wcale nie myśli jak świr. Dlaczego, mając narrację pierwszoosobową, pouczasz mnie, czytelnika, jak myśli normalny człowiek? Niech ten Twój bohater poczuje, co chce, a ja już sama ocenię, czy psychol, czy nie.

Ogólnie taki sobie, pokręcony fragmencik. Nawet mnie to zaciekawiło. Brakuje mi jeszcze jakiś odczuć bohatera, które potwierdzałyby (może jemu samemu) tę "ciekawą imprezę". Może być ból, może być szum w głowie, nie wiem... Bo człowiek, którego musiano zapakować do szpitala nie czuje się normalnie. Nawet, jeżeli na razie środki przeciwbólowe wystarczają.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”