Zwierzęta laboratoryjne - wprawka 2

1
Zgodnie z sugestiami postanowiłam pobawić się dalej moją pierwszą wprawką: link. Jestem już bardziej zadowolona z tego, co wyszło. Dlatego ciekawią mnie Wasze opinie. Czy idę w dobrym kierunku? I najważniejsze, czy nie przegięłam z Piotrkiem? Z przecinkami walczę dalej...


WWWEkran komputera zamigotał na powitanie. Prawie czułam, jak wraz z ładującym się systemem, włączają się kolejne neurony mojego mózgu. Jeszcze na autopilocie zaczęłam codzienny rytuał pracownika laboratorium: szybka kawa, sprawdzenie e-maili, uzupełnienie notatek, zaplanowanie reszty dnia i w końcu przejście do rzeczywistych eksperymentów.
WWWKofeina robi swoje i świat zaczyna wydawać się znośniejszy. Rzut oka na kalendarz z zadaniami. Aha, dziś robię za niańkę. Szef przyjął kolejnego studenta na praktyki i ktoś musi mu pokazać, jak powinno się pracować z żywymi zwierzętami. Problem w tym, że gdy skończymy, nie będą już żywe. Oficjalnie nazywa się to "poświęcenie" i "przygotowanie preparatów histologicznych". Ładne, okrągłe sformułowania, pozwalające oszukać sumienie i nie pobudzać wyobraźni niewtajemniczonych zbyt brutalnymi obrazami. Praktyka jednak wygląda już mniej elegancko. Nic dziwnego więc, że nie każdy sobie z nią radzi. Ostatnia studentka nie podeszła nawet do stołu operacyjnego. Dobrze pamiętam, jak w połowie procedury jej twarz przybrała zielonkawy odcień i dziewczyna uciekła z pokoju. Ciekawe jak będzie tym razem?
WWWJuż całkiem przytomna przyglądam się nowemu, który właśnie wszedł do pokoju. Chudy blondyn z wystrzyżoną bródką ubrany w ramoneskę. Kto w ogóle nosi kurtkę podczas pracy w ogrzewanych pomieszczeniach? Zazwyczaj okrycia zostawiamy na wieszakach w korytarzu, albo rzucamy na oparcie krzesła przy stanowiskach komputerowych. Zimno mu, czy co?
WWW- Czeeeść... Jestem Piotrek. – Rzucił od niechcenia, spoglądając na mnie. Jego postawa mająca wyrażać nonszalancję, musiała być, według mnie, wcześniej skrupulatnie wytrenowana przed lustrem. Nikt nie ma prawa tak się zachowywać sam z siebie. - Miałem się tutaj zgłosić na "trejning". – Zaciągnął z angielska rozglądając się dookoła.
Czerwona lampka w mojej głowie zapaliła się błyskawicznie. Jednak chwilę później pojawiła się myśl: „Nie oceniaj chłopaka po pierwszej wypowiedzi. Poczekaj przynajmniej do drugiej.”
WWW- Cześć, jestem Aga. – Jako że chłopak nie wyciągnął rąk z kieszeni, moja dłoń na chwilę zawisła w próżni. Poczułam się trochę niezręcznie, ale kontynuowałam z uśmiechem: - Możemy zaczynać?
WWW- Dajesz. Jestem cały twój.
Wypowiedzi towarzyszył filuterny uśmieszek a następnie oczekiwanie, czy się speszę. O nie, mój drogi! Za stara jestem na te numery!
WWW- Ok. Miałeś już jakieś doświadczenia ze zwierzętami?
WWW- Nie. W UK, bo wiesz, ja studiuję w UK – Zawiesił na chwilę głos podkreślając ostatnie słowa za każdym razem wymawiając je: „ju kej”. - nie mieliśmy nic takiego.
WWW- Dobrze, więc zaczniemy od początku. – Uśmiechnęłam się wiedząc, że jesteśmy już na moim terenie: wśród dziwnych nazw i jeszcze dziwniejszych procedur.
WWWPokrótce przedstawiam ogólne zasady bezpieczeństwa i pracy w laboratorium. Potem szybko omówiłam eksperyment, jaki mamy zaplanowany. Ku mojemu zadowoleniu Piotrek okazuje się całkiem pojętnym uczniem. Daję mu więc protokół ze szczegółowym opisem kolejnych kroków i przechodzimy do pokoju, gdzie nasze ofiary czekają na poświęcenie. Krążą nerwowo w półprzezroczystych akwariach, spoglądając ciekawie błyszczącymi oczkami a ich małe noski, zakończone długaśnymi wąsikami, poruszają się bez przerwy badając nowe zapachy. Jak zawsze będąc w tym miejscu myślę: „Nie zapominaj, że te myszy to żywe istoty, a nie próbki badawcze." Wdech. Wydech. Mogę zaczynać.
WWW- Dobra, przygotuj sprzęt i stanowisko. Tak jak masz w protokole. – Patrzę, jak chłopak sprawnie krząta się ustawiając na stole kolejne przedmioty z listy. Może jest jeszcze nadzieja na udaną współpracę?
WWW- Wiesz, w ogóle to ja wczoraj w nocy się zastanawiałem – nagle odezwał się przeciągając i akcentując, mniej więcej, co trzecie słowo.
WWW- Ciekawie się zaczyna. – Pomyślałam czekając na ciąg dalszy.
WWW- I doszedłem do wniosku, że to naukowcy powinni być najważniejsi na świecie.
Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć na tak niespodziewane zwierzenie. Niby wszystko w porządku, ale tak nie z gruchy ni z pietruchy wytaczać ciężką, filozoficzno-socjologiczną artylerię w ramach zagajenia? Moje milczenie zostało widocznie przyjęte jako zachęta do kontynuowania tematu.
WWW- No bo to niesprawiedliwe, że taka modelka na przykład, dostaje kupę kasy za wygląd, który w sumie nie jest jej zasługą. Tymczasem naukowcy jak ja czy ty. – Wyraźny akcent położony na: „ja”. - którzy z takim poświęceniem popychają ten świat do przodu, pozostają niedocenieni. Na przykład w UK, bo ja studiuję w UK, mówiłem ci to już? ...
WWWZdusiłam w sobie komentarz, jaki cisnął mi się na usta pozostając przy niewyraźnym mamrotaniu i sięgnęłam po pierwszą z myszy. Im szybciej skończymy, tym szybciej uwolnię się od towarzystwa tego gościa.
WWW- Hej tam! Rozumiem, że idę na ścięcie, ale czy muszę dodatkowo słuchać takich bzdur? – Pytanie, zadane urażonym tonem, padło z zupełnie nieoczekiwanego kierunku: tuż spod mojej dłoni.
Tylko dzięki nawykowi nierozluźniania uchwytu, gdy coś podnoszę, nie upuściłam trzymanego w ręku gryzonia. Jak Boga kocham! Mała, czarna kulka futra przed chwilą się do mnie odezwała! Ostrożnie położyłam zwierzątko na wierzchu akwarium i spojrzałam na Piotrka. Nie wyglądał, jakby cokolwiek usłyszał.
WWW- Może i jestem jedynie obiektem badawczym, ale swoje prawa znam. Takie rzeczy podchodzą pod znęcanie się.
Teraz już byłam pewna. Mysz do mnie gada. Jak wrócę do swojego pokoju, muszę sprawdzić resztkę kawy, która została na biurku. Znajomi z labu naprzeciwko pracują na środkach odurzających. Ale jeżeli to ich sprawka, to będą mieli poważne kłopoty, bo czegoś takiego nie daruję! Póki co, jako że z wytworami fantazji nie powinno się kłócić, nachyliłam się nad zwierzątkiem i powiedziałam cicho:
WWW- Chyba już skończył.
WWW- To dobrze. Nie jest fajnie słuchać, jak osoba, która ma ci zaraz skręcić kark gada o tym, jak to się poświęca dla nauki. – Mysz przeciągnęła się. Usłyszałam delikatne chrupnięcie rozciąganego kręgosłupa. - No. Już lepiej. Zawsze po tym, jak mnie ktoś podniesie przez pół dnia nie mogę się pozbyc bólu pleców.
WWW- Jak to możliwe, że ty mówisz? – zapytałam poddając się zupełnie. Jak już mnie będą zamykać w psychiatryku, to niech chociaż mają porządny powód. A co tam! W końcu zdażało mi się już mówić do myszy. W sumie, to po dwunastu godzinach w pracy zdażało mi się odzywać nawet do zamrażarek. Ale nigdy jeszcze żadne z nich nie odpowiedziało. Teraz za to, usłyszałam prychnięcie.
WWW- Ludzie... – Stworzonko z politowaniem pokręciło łebkiem. – Zamykacie nas w pudłach, nie dając nic poza trocinami i jedzeniem. A potem dziwicie się, że słuchając was, z nudów same nauczyłyśmy się mówić? Posiedź w takich warunkach przez większość życia, to zobaczysz.
WWW- Ale jakoś wcześniej żadnej z was nie słyszałam?
Kolejne, wzgardliwe prychnięcie.
WWW- Kto by tam chciał z wami rozmawiać? Teraz też bym się nie odzywał, ale miałem już dość. Co jak co, śmierć chciałbym mieć spokojną.
WWW- Więc rozumiesz po co was trzymamy? I co z tobą zaraz zrobimy?
WWW- Czy rozumiem? Nie jesteśmy niedorozwinięci, wiesz? No może część z nas nie jest... Ale to już wasza wina! – Mysz wyciągnęła oskarżycielsko nosek, w moją stronę. - Tak się kończy, gdy krzyżuje się rodzeństwo. Wracając do tematu, uszy nie służą jedynie, aby w nie wczepiać kolczyki, wiesz? A wy gadacie jak najęci. No to słuchamy i potrafimy później dodać dwa do dwóch.
WWW- I nie macie nic przeciwko?
WWW- A mamy jakiś wybór? – Zmrużyła oczy złośliwie. - Próbowałaś kiedyś negocjować z kimś, kto jest od ciebie ze dwadzieścia razy większy? – Zamilkła na chwilę, po czym kontynuowała: - Nie zrozum mnie źle. Tak ogólnie, to nie mam na co narzekać. W klatce cisza, spokój i jedzenia pod dostatkiem. Raz na jakiś czas wrzucą samiczkę to i wesoło się robi. Całkiem przyjemnie. Chociaż niektóre rzeczy moglibyście sobie darować. Serio, musicie używać takich długich igieł do zastrzyków? No i obcinanie kawałka ogona? Niby rozwinięty gatunek, a macie takie barbarzyńskie pomysły!
WWW- Aga! Słuchasz mnie w ogóle?! – Słowa Piotrka przebiły się do mojej świadomości. Chwila... Gdzie ja jestem i co się dzieje? Czyżbym się aż tak zamyśliła?
WWW- Tak. Jasne. – Potwierdziłam szybko.
WWW- Wszystko gotowe. Podaj pierwszą mysz i możemy zaczynać.
WWW- Protestuję!
Krzyk ze strony akwarium spowodował, że cofnęłam rękę.
WWW- Ten tutaj nie będzie mnie kroił! – Zanim zdążyłam ją złapać mysz zeskoczyła z niego i zaczęła uciekać po blacie.
Piotrek krzyknął:
WWW- Nie martw się! Złapię ją! – Skoczył za niepokornym gryzoniem, który błyskawicznie odwrócił się i stanął na tylnych łapkach i krzyknął:
WWW- Niedoczekanie twoje! – W jego oczkach błysnęły iskierki złośliwości.
Gdy tylko chłopak pochylił się aby go chwycić, zwierzak podskoczył i wczepił mu się zębami prosto w policzek.
WWW- Teraz dopiero możesz powiedzieć, że się poświęcasz dla nauki. – powiedział z satysfakcją.
W tym momencie udało mi się złapać go za ogon i ostrożnie włożyć spowrotem do klatki. Piotrek, wyraźnie wściekły trzymał się za zranioną twarz i wykrzykiwał:
WWW- Nie będę pracował z takimi potworami! To wszystko twoja wina! – Zwrócił się do mnie. – Jak chcesz kogoś uczyć jak nie potrafisz nawet myszy upilnować?! Mogłem się tego spodziewać! W końcu jesteś zwykłym technikiem! Zobacz, co mi zrobiła! Jak ja teraz będę wyglądał?!
Oceniłam spustoszenia, jakie malutkie siekacze dokonały na jego policzku i z trudem powstrzymałam się od śmiechu. Ugryzienie miało może ze dwa milimetry. Facet został ledwo draśnięty a biadoli jakby mu krokodyl odgryzł rękę. Mimo wszystko starałam się zachować powagę. Jesteśmy w instytucie naukowym i trzeba działać zgodnie z procedurami.
WWW- Na korytarzu jest apteczka. – Wskazałam głową w stronę drzwi. - Idź, zdezynfekuj ranę. Ja tu dokończę sama. Później dam ci do wypełnienia zgłoszenie wypadku. Następnym razem oboje musimy być ostrożniejsi. Nie martw się. – Dodałam ledwo tłumiąc uśmiech. – Blizny dodają męskości.
WWWChłopak parsknął oburzony i wyszedł trzaskając drzwiami. Chyba nasze pierwsze spotkanie nie poszło najlepiej. Szkoda, ale płakać nie będę. W końcu mam wykonywać swoją robotę, a nie wygrywać rankingi popularności. No właśnie, robota. Trzeba w końcu zająć się eksperymentem. Nachyliłam się nad akwarium i zapytałam:
WWW- Teraz pójdziesz po dobroci?
Mysz spojrzała na mnie. W jej małych oczkach zobaczyłam strach.
WWW- A będzie bardzo bolało? – Zapytała żałośnie. W tej chwili wcale nie przypominała złośliwego i butnego gryzonia sprzed kilku minut.
Ze ściśniętym sercem obserwowałam kulące się w kącie stworzonko czując napływające do oczu łzy. Nie byłam pewna, czy zmianę jego zachowania wywołał strach przed zemstą czy zrozumienie nieuchronności końca. W sumie było mi wszystko jedno. Istotny w tej chwili był fakt, że właśnie miałam w ręku czyjeś życie... Dosłownie i w przenośni. Zawahałam się.
WWW- Kurcze. – pomyślałam. – Jeśli mam to zrobić porządnie to nie mogę się zacząć mazać. Gdzie to skupienie, gdy jest potrzebne?
Ostrożnie podniosłam trzęsącego się zwierzaka i postawiłam, cały czas przytrzymując za ogon, na metalowej kratce.
WWW- Nic nie poczujesz – powiedziałam cicho, po czym gwałtownie szarpnęłam ręką jednocześnie chwytając go za kark.
Usłyszałam trzask. Miałam rację. Mysz nawet nie pisnęła. Pogłaskałam delikatnie zmierzwione futerko.
WWWDo dziś nie wiem, czy rzeczywiście rozmawialiśmy ze sobą, a jeżeli tak, to czemu Piotrek nic nie słyszał. Może zwierzęta laboratoryjne mają swój własny język?
Ostatnio zmieniony czw 31 maja 2012, 18:51 przez Ilharess, łącznie zmieniany 5 razy.

Re: Zwierzęta laboratoryjne - wprawka 2

2
Nadeszła wiekopomna chwila, bo to moja pierwsza weryfikacja; mam nadzieję, że jakkolwiek konstruktywna. Od razu zaznaczę, że są to tylko moje sugestie, a wiedzę - choćby z gramatyki etc. - mam zbyt małą, dlatego mogę zwyczajnie nie mieć racji. Lecimy!

Ilharess pisze:Prawie czułam, jak wraz z ładującym się systemem, włączają się kolejne neurony mojego mózgu.
BEZ pogrubionego przecinka. Ewentualnie: Prawie czułam, jak - wraz z ładującym się systemem - włączają się neurony mojego mózgu.
Ilharess pisze:Kofeina robi swoje i świat zaczyna wydawać się znośniejszy.
Zgrabniej (wg mnie) zabrzmi tutaj: bardziej znośny. Ale błędu nie ma. :)
Ilharess pisze:Oficjalnie nazywa się to "poświęcenie" i "przygotowanie preparatów histologicznych"
Lepiej: poświęceniem i przygotowaniem
Ilharess pisze:Nic dziwnego więc, że nie każdy sobie z nią radzi. Ostatnia studentka nie podeszła nawet do stołu operacyjnego. Dobrze pamiętam, jak w połowie procedury jej twarz przybrała zielonkawy odcień i dziewczyna uciekła z pokoju. Ciekawe, jak będzie tym razem?
Zmieniłbym szyk na: Nic więc dziwnego, że (...)
Poza tym niezbyt dobrze brzmi kolejne zdanie - tak, jakby "dziewczyna" nie była tą samą osobą, której zzieleniała twarz.
Ilharess pisze:Chudy blondyn z wystrzyżoną bródką, ubrany w ramoneskę.

Ilharess pisze:Czeeeść...


Osobiście nie przepadam za zabiegami rozciągania wyrazów (chociaż sam nieraz tak robiłem). Wydaje mi się, że lepiej napisać "Cześć", a żeby oddać zamysł, dopisać np.: - rzucił przeciągle i jakby od niechcenia. Patrzył na mnie. Jego (...)
Ale jak kto woli.
Ilharess pisze:Jego postawa, mająca wyrażać nonszalancję, musiała być, według mnie, wcześniej skrupulatnie wytrenowana przed lustrem. Nikt nie ma prawa tak się zachowywać sam z siebie.


Wyrzuciłbym "według mnie" - to nie jest rozprawka, tylko pierwszoosobowa narracja fabularyzowanego tekstu. Czytelnik domyśli się, że wg Ciebie, tj. wg narratora.

Co do zwrotu "Nikt nie ma prawa (...) - wydaje mi się powszechny i nieco bez sensu, bo o jakie i przez kogo ustanowione prawo miałoby chodzić?
Ilharess pisze:moja dłoń na chwilę zawisła w próżni.
Tutaj lepiej, że po prostu w powietrzu.
Ilharess pisze:Wypowiedzi towarzyszył filuterny uśmieszek, a następnie oczekiwanie, czy się speszę.
Ilharess pisze:- Nie. W UK, bo wiesz, ja studiuję w UK – zawiesił na chwilę głos, podkreślając ostatnie słowa, za każdym razem wymawiając je: „ju kej”. - nie mieliśmy nic takiego.
Ilharess pisze:Pokrótce przedstawiam ogólne zasady bezpieczeństwa i pracy w laboratorium. Potem szybko omówiłam eksperyment, jaki mamy zaplanowany. Ku mojemu zadowoleniu Piotrek okazuje się całkiem pojętnym uczniem(...)
Mieszasz czasy. Lubię takie zabiegi, ale powinny być bardziej wyraźne i jednak z zachowaniem pewnej regularności, a tutaj, mam wrażenie, wkradł się przypadek. Popracuj nad tym, bo w całym tekście występuje parę takich kwiatków. Zdecyduj się, czy przedstawiasz historię w przeszłości, czy w teraźniejszości. To zależy od Twoich priorytetów; niewątpliwie czas teraźniejszy nadaje akcji dynamiki.


Ilharess pisze:(...)ciekawie błyszczącymi oczkami, a ich małe noski, zakończone długaśnymi wąsikami, poruszają się bez przerwy, badając nowe zapachy.
Mam mało czasu, więc dalszego tekstu nie poddam gruntownej analizie, co - mam nadzieję - zostanie mi wybaczone. Wspomnę tylko: "z powrotem", a nie "spowrotem"; a najlepiej "powtórnie" czy coś takiego.

Ocena: Piszesz sprawnie, ale bez szaleństw. Ogólnie mi się podobało. Szczególnie ostatnie zdanie, jakoby narrator był nieco zezwierzęcony. Lubię rozważania nad naturą ludzką, wszelkie introspektywne ciągoty, które - mimo że w małej ilości - to udało mi się tutaj odnaleźć. Nie znalazłem jakichś koszmarnych błędów (no, może to "spowrotem"), a z interpunkcją zawsze wyjdą jakieś kwiatki.

Plus też za narrację pierwszoosobową, która jest moją ulubioną. :)

Sam pomysł też mi się podobał. Przywiązałem się do tej myszki, natomiast narrator wydał mi się ze wszystkich postaci najmniej "wyraźny". Nie wiem, czy to dobrze, czy to źle; zależy od tego, jaki był twój zamysł. Postępów nie ocenię, bo nie czytałem Twoich wcześniejszych tekstów.

Pozdrawiam!

[/b]

3
Maciko dzięki za przeczytanie tekstu i szczegółowe wypunktowanie potknięć :) Co do większości się zgadzam a za "spowrotem" kajam okrutnie. Jakoś mam manierę przekręcania akurat tego zwrotu i zawsze staram się na niego zwracać uwagę. Tutaj widać mi umknął.

Jeżeli chodzi o zmianę czasu, to ten fragment w czasie teraźniejszym brzmiał mi "szybciej" i dlatego, go tak zostawiłam. Postaram się następnym razem o jakieś zręczniejsze rozwiązanie.
Ocena: Piszesz sprawnie, ale bez szaleństw. Ogólnie mi się podobało. Szczególnie ostatnie zdanie, jakoby narrator był nieco zezwierzęcony. Lubię rozważania nad naturą ludzką, wszelkie introspektywne ciągoty, które - mimo że w małej ilości - to udało mi się tutaj odnaleźć. Nie znalazłem jakichś koszmarnych błędów (no, może to "spowrotem"), a z interpunkcją zawsze wyjdą jakieś kwiatki.

Plus też za narrację pierwszoosobową, która jest moją ulubioną.

Sam pomysł też mi się podobał. Przywiązałem się do tej myszki, natomiast narrator wydał mi się ze wszystkich postaci najmniej "wyraźny". Nie wiem, czy to dobrze, czy to źle; zależy od tego, jaki był twój zamysł. Postępów nie ocenię, bo nie czytałem Twoich wcześniejszych tekstów.
Ocena cieszy mnie niezmiernie :) Do myszki też się przywiązałam i długo nie mogłam poprawić ostatniego fragmentu, bo mi się łzy w oczach szkliły. Dlatego cieszę się, że udało mi się to jakoś przekazać. Mało wyrazisty narrator? Cóż, to dalej moja pierwsza próba w narracji pierwszoosobowej (druga pisania twórczego w ogóle) i bałam się, że przesadzę w drugą stronę i mi narrator przesłoni całą resztę.

Tak czy inaczej: wielkie dzięki za poświęcony czas i sugestie.

4
Co do narratora, to, jak dla mnie, mógłby wyrazić nieco więcej emocji, jakichś rozważań. Dla mnie potencjał narracji pierwszoosobowej tkwi w tym, że można z niej uczynić niejako swobodny przekaz myśli, czasem słowotok - trzeba jednak dbać o to, by coś ze sobą niósł. Uwielbiam delikatne przejścia od jednej do drugiej myśli, kiedy po pewnym czasie orientuję się, że autor odszedł od głównego wątku, ale zrobił to tak sprytnie, że tego nie zauważyłem od razu (jeśli chodzi o "naukę" narracji pierwszoosobowej, polecam książki Tadeusza Konwickiego, choć jest wiele możliwości, wiadomo; mnie akurat ten typ najbardziej przypadł du gustu).

Można też pójść w drugą stronę i zwyczajnie opisywać to, co się dzieje, co widzi bohater i co mu się przytrafia. Powoduje to wzmożoną interpretację u czytelnika, skoro to do niego należy ocena sytuacji.

Twój bohater był gdzieś pośrodku, stąd pewna niewyrazistość, o której wspomniałem. Nie musi to być jednak uznane za wadę.

5
O, losie... nie mogłaś ocalić tej myszy? Takie niezwykłe stworzenie, a tu - szast, prast i kark skręcony. Nawet gdybym była święcie przekonana, że mam jakieś zwidy, to bym stwora przechowała, w torebce z laboratorium wyniosła, żeby przekonać się, czy te mysie piski nadal będą układały się w artykułowane zdania... Tak więc, jeśli chodzi o śmierć głównej bohaterki, to jestem przeciw. :)

Poza tym jednak - ta zmieniona wersja opowiadania wypadła lepiej. Zakończenie jest bardziej wyraziste. Parę tylko drobiazgów bym zmieniła:
Ilharess pisze:Jestem Piotrek. – Rzucił od niechcenia, spoglądając na mnie. Jego postawa mająca wyrażać nonszalancję, musiała być, według mnie, wcześniej skrupulatnie wytrenowana przed lustrem.
Drugi zaimek do zastąpienia: moim zdaniem, jak sądzę, albo po prostu: chyba.
Poza tym, kwestia zapisywania dialogów. Tak też można, ale jeśli po wypowiedzi pojawia się czasownik atrybucji dialogu, lepiej nie kończyć wypowiadanej kwestii kropką. Czyli:
[...] Jestem Piotrek - rzucił od niechcenia, spoglądając na mnie. Taki zapis nadaje tekstowi większą płynność, lepiej się go czyta.
Ilharess pisze:Potem szybko omówiłam eksperyment, jaki mamy zaplanowany. Ku mojemu zadowoleniu Piotrek okazuje się całkiem pojętnym uczniem. Daję mu więc protokół ze szczegółowym opisem kolejnych kroków i przechodzimy do pokoju,
Zmieniasz czas z przeszłego na teraźniejszy, co nie jest uzasadnione przebiegiem akcji.
Ilharess pisze: Niby wszystko w porządku, ale tak nie z gruchy ni z pietruchy wytaczać ciężką, filozoficzno-socjologiczną artylerię w ramach zagajenia?
Może raczej: na samym początku znajomości? Bo jeśli znamy się z kimś dobrze i od dawna, to ciężkie działa można wytoczyć również o poranku.
Ilharess pisze: Na przykład w UK, bo ja studiuję w UK, mówiłem ci to już? ...
Początki amnezji ma? Zamieniłabym na: Na przykład, u nas w UK... albo podobnie.
Ilharess pisze: W końcu zdażało mi się już mówić do myszy. W sumie, to po dwunastu godzinach w pracy zdażało mi się odzywać nawet do zamrażarek.
Powtórzenie, no i ortograf.
Ilharess pisze:zwierzak podskoczył i wczepił mu się zębami prosto w policzek.
WWW- Teraz dopiero możesz powiedzieć, że się poświęcasz dla nauki. – powiedział z satysfakcją.
W tym momencie udało mi się złapać go za ogon i ostrożnie włożyć spowrotem do klatki.
Taki wczepiony zębami w policzek raczej nie mógł niczego powiedzieć. Dopiero potem, już po złapaniu.No i: z powrotem.
Ilharess pisze:trzymał się za zranioną twarz
Może raczej: skaleczoną?
Ilharess pisze:Pogłaskałam delikatnie zmierzwione futerko.
Delikatnie pogłaskałam, gdyż inaczej można zrozumieć, że to futerko było delikatnie zmierzwione.

W sumie, nie są to jakieś poważne poprawki. A zmiany, które wprowadziłaś, okazały się korzystne.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

6
O, losie... nie mogłaś ocalić tej myszy? Takie niezwykłe stworzenie, a tu - szast, prast i kark skręcony. Nawet gdybym była święcie przekonana, że mam jakieś zwidy, to bym stwora przechowała, w torebce z laboratorium wyniosła, żeby przekonać się, czy te mysie piski nadal będą układały się w artykułowane zdania... Tak więc, jeśli chodzi o śmierć głównej bohaterki, to jestem przeciw.
Nie mogłam :) Po pierwsze o to chodziło w tym opowiadaniu, że mysz na końcu musiała zginać. Nawet gadająca jest warta więcej dla nauki już pokrojona niż w całości. Przykre, ale konieczne. Po drugie, gdyby mysz nie zginęła zakończenie nie byłoby takie niepewne, a wolałam, żeby do końca nie było wiadomo czy mysz gadała, czy nie. No i po trzecie trzymając się realiów taka mysz w rzeczywistości wyniesiona z labu błyskawicznie by się rozchorowała i bardzo cierpiała. Mieliśmy kiedyś przypadek ekoterrorystów, którzy wdarli się do instytutu i powypuszczali myszy "na wolność". Nie dało się uratować żadnej.

Na pocieszenie dodam, że następne laboratoryjne stworzonko przeżyje spotkanie ze mną (o ile się w końcu zabiorę za skończenie opowiadania) :P

7
Ja przecież wiem, że uśmiercenie zwierzaka jest istotne dla konstrukcji całego opowiadania i stanowi jego logiczne zakończenie; nie piszesz zresztą pamiętnika szalonej laborantki, więc rozbudowywanie tej historii byłoby zbędne. Tak mi tylko żal stworzenia, zwłaszcza, że rozmowne było. Dobrze, że kolejnemu obiecujesz dać jakąś szansę. :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

8
Tylko że kolejne stworzonko będzie z natury wredne (ale mam nadzieję, że uda mi się przekazać, że nie do końca) :P Swoją drogą niesamowicie się cieszę, że ludziom żal tej myszki :)

9
Większość błędów już Ci wytknięto, nie będę się więc bawić. Musisz troszkę popracować nad płynnością, ogarnąć zapis dialogów, do tego zaimki, "się" i takie rzeczy. Ale ogólnie czytało się nieźle.

Myszka jest fajna, narratorka też. Chłopak wydawał mi się trochę na siłę przerysowany. Jakoś w każdym razie gościa nie mogę "poczuć". Niby bywają i tacy, którzy nawet przez moment nie zachowują się normalnie, ale tutaj jakoś mi to nie podeszło.

Ale ogólnie nawet mi się podobało. Pomysł jest fajny, podsumowanie do mnie trafia no i wszystko da się czytać. Styl trochę jeszcze do doszlifowania (i może ubarwienia?), ale jest nieźle.

Ciekawa jestem, jak tam Twoje dalsze "laboratoryjne" opowiadanka :)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

10
Zazwyczaj okrycia zostawiamy na wieszakach w korytarzu, albo rzucamy na oparcie krzesła przy stanowiskach komputerowych.
Wycięłabym. Niepotrzebne.
- Czeeeść... Jestem Piotrek. – Rzucił od niechcenia, spoglądając na mnie.
- Czeeść, jestem Piotrek - rzucił od niechcenia...
...moja dłoń na chwilę zawisła w próżni.
W powietrzu.
...protokół ze szczegółowym opisem kolejnych kroków...
Kolejnych kroków czego?
Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć na tak niespodziewane zwierzenie.
To nie było zwierzenie tylko przemyślenie.
...wytaczać ciężką, filozoficzno-socjologiczną artylerię w ramach zagajenia?
No bez przesady, aż taka ciężka to ona nie była.
Na przykład w UK, bo ja studiuję w UK, mówiłem ci to już?
Tak. Mówił. I to całkiem niedawno. Zarówno bohaterka jak i czytelnik jeszcze nie zapomnieli.
...ale swoje prawa znam. Takie rzeczy podchodzą pod znęcanie się.
Słuchanie bzdur to znęcanie się?
Póki co, jako że z wytworami fantazji nie powinno się kłócić, nachyliłam się nad zwierzątkiem i powiedziałam cicho:
A może nie powinno się rozmawiać?
Jak już mnie będą zamykać w psychiatryku, to niech chociaż mają porządny powód.
Wcześniej zrzuciła winę na kolegów z sąsiedniego laboratorium. Za podłożone do kawy prochy do psychiatryka raczej nie zamykają.
Co jak co, śmierć chciałbym mieć spokojną.
A tego nie rozumiem. Co ma wspólnego gadanie ze spokojną śmiercią? I czy w ogóle śmierć w laboratorium można nazwać spokojną śmiercią?
- Więc rozumiesz po co was trzymamy? I co z tobą zaraz zrobimy?
No przecież mysz wcześniej mówiła o swojej śmierci.
No może część z nas nie jest... Ale to już wasza wina!
Ich wina że cześć myszy jest mądra?
Mysz wyciągnęła oskarżycielsko nosek,(BEZ PRZECINKA) w moją stronę.
Krzyk ze strony akwarium spowodował, że cofnęłam rękę.
Kolejna mysz się odezwała, czy ta sama? Jeśli ta sama, to o ile pamiętam, znajdowała się ona na pokrywie akwarium a nie w akwarium.
Zanim zdążyłam ją złapać(PRZECINEK) mysz zeskoczyła z niego i zaczęła uciekać po blacie.
...mysz zeskoczyła z akwarium...
i wczepił mu się zębami prosto w policzek.
WWW- Teraz dopiero możesz powiedzieć, że się poświęcasz dla nauki. – powiedział z satysfakcją.
Skoro wczepił się zębami, to nie mógł jednocześnie mówić. Ugryzł i potem powiedział.
- Nie będę pracował z takimi potworami! To wszystko twoja wina!
Pierwsze wyciąć albo zmienić na coś innego. Lekka przesada, gdy student obraża się w ten sposób bo mysz go ugryzła.

Zwróć uwagę na zapis dialogów. Poza tym przecinki - ale to już wiesz. Ciekawa opowieść, udało ci się zbudować nastrój i interesujących bohaterów. Reakcje bohaterki według mnie są jednak lekko przesadzone. Dlaczego się tak mocno uprzedza do Piotrka od samego początku? No i gdzie ta mysz siedzi? W akwarium czy klatce? To nie to samo. I takie małe pytanko na koniec: jaki jest sens dawać myszy głos, by ją uśmiercić na koniec? Nic to do treści nie wniosło, a ponadto, czy naukowiec nie zachowałby takiej myszy do dalszych badań?

Podsumowując: podobało mi się. Zgrabnie napisane.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”