Zgodnie z sugestiami postanowiłam pobawić się dalej moją pierwszą wprawką: link. Jestem już bardziej zadowolona z tego, co wyszło. Dlatego ciekawią mnie Wasze opinie. Czy idę w dobrym kierunku? I najważniejsze, czy nie przegięłam z Piotrkiem? Z przecinkami walczę dalej...
WWWEkran komputera zamigotał na powitanie. Prawie czułam, jak wraz z ładującym się systemem, włączają się kolejne neurony mojego mózgu. Jeszcze na autopilocie zaczęłam codzienny rytuał pracownika laboratorium: szybka kawa, sprawdzenie e-maili, uzupełnienie notatek, zaplanowanie reszty dnia i w końcu przejście do rzeczywistych eksperymentów.
WWWKofeina robi swoje i świat zaczyna wydawać się znośniejszy. Rzut oka na kalendarz z zadaniami. Aha, dziś robię za niańkę. Szef przyjął kolejnego studenta na praktyki i ktoś musi mu pokazać, jak powinno się pracować z żywymi zwierzętami. Problem w tym, że gdy skończymy, nie będą już żywe. Oficjalnie nazywa się to "poświęcenie" i "przygotowanie preparatów histologicznych". Ładne, okrągłe sformułowania, pozwalające oszukać sumienie i nie pobudzać wyobraźni niewtajemniczonych zbyt brutalnymi obrazami. Praktyka jednak wygląda już mniej elegancko. Nic dziwnego więc, że nie każdy sobie z nią radzi. Ostatnia studentka nie podeszła nawet do stołu operacyjnego. Dobrze pamiętam, jak w połowie procedury jej twarz przybrała zielonkawy odcień i dziewczyna uciekła z pokoju. Ciekawe jak będzie tym razem?
WWWJuż całkiem przytomna przyglądam się nowemu, który właśnie wszedł do pokoju. Chudy blondyn z wystrzyżoną bródką ubrany w ramoneskę. Kto w ogóle nosi kurtkę podczas pracy w ogrzewanych pomieszczeniach? Zazwyczaj okrycia zostawiamy na wieszakach w korytarzu, albo rzucamy na oparcie krzesła przy stanowiskach komputerowych. Zimno mu, czy co?
WWW- Czeeeść... Jestem Piotrek. – Rzucił od niechcenia, spoglądając na mnie. Jego postawa mająca wyrażać nonszalancję, musiała być, według mnie, wcześniej skrupulatnie wytrenowana przed lustrem. Nikt nie ma prawa tak się zachowywać sam z siebie. - Miałem się tutaj zgłosić na "trejning". – Zaciągnął z angielska rozglądając się dookoła.
Czerwona lampka w mojej głowie zapaliła się błyskawicznie. Jednak chwilę później pojawiła się myśl: „Nie oceniaj chłopaka po pierwszej wypowiedzi. Poczekaj przynajmniej do drugiej.”
WWW- Cześć, jestem Aga. – Jako że chłopak nie wyciągnął rąk z kieszeni, moja dłoń na chwilę zawisła w próżni. Poczułam się trochę niezręcznie, ale kontynuowałam z uśmiechem: - Możemy zaczynać?
WWW- Dajesz. Jestem cały twój.
Wypowiedzi towarzyszył filuterny uśmieszek a następnie oczekiwanie, czy się speszę. O nie, mój drogi! Za stara jestem na te numery!
WWW- Ok. Miałeś już jakieś doświadczenia ze zwierzętami?
WWW- Nie. W UK, bo wiesz, ja studiuję w UK – Zawiesił na chwilę głos podkreślając ostatnie słowa za każdym razem wymawiając je: „ju kej”. - nie mieliśmy nic takiego.
WWW- Dobrze, więc zaczniemy od początku. – Uśmiechnęłam się wiedząc, że jesteśmy już na moim terenie: wśród dziwnych nazw i jeszcze dziwniejszych procedur.
WWWPokrótce przedstawiam ogólne zasady bezpieczeństwa i pracy w laboratorium. Potem szybko omówiłam eksperyment, jaki mamy zaplanowany. Ku mojemu zadowoleniu Piotrek okazuje się całkiem pojętnym uczniem. Daję mu więc protokół ze szczegółowym opisem kolejnych kroków i przechodzimy do pokoju, gdzie nasze ofiary czekają na poświęcenie. Krążą nerwowo w półprzezroczystych akwariach, spoglądając ciekawie błyszczącymi oczkami a ich małe noski, zakończone długaśnymi wąsikami, poruszają się bez przerwy badając nowe zapachy. Jak zawsze będąc w tym miejscu myślę: „Nie zapominaj, że te myszy to żywe istoty, a nie próbki badawcze." Wdech. Wydech. Mogę zaczynać.
WWW- Dobra, przygotuj sprzęt i stanowisko. Tak jak masz w protokole. – Patrzę, jak chłopak sprawnie krząta się ustawiając na stole kolejne przedmioty z listy. Może jest jeszcze nadzieja na udaną współpracę?
WWW- Wiesz, w ogóle to ja wczoraj w nocy się zastanawiałem – nagle odezwał się przeciągając i akcentując, mniej więcej, co trzecie słowo.
WWW- Ciekawie się zaczyna. – Pomyślałam czekając na ciąg dalszy.
WWW- I doszedłem do wniosku, że to naukowcy powinni być najważniejsi na świecie.
Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć na tak niespodziewane zwierzenie. Niby wszystko w porządku, ale tak nie z gruchy ni z pietruchy wytaczać ciężką, filozoficzno-socjologiczną artylerię w ramach zagajenia? Moje milczenie zostało widocznie przyjęte jako zachęta do kontynuowania tematu.
WWW- No bo to niesprawiedliwe, że taka modelka na przykład, dostaje kupę kasy za wygląd, który w sumie nie jest jej zasługą. Tymczasem naukowcy jak ja czy ty. – Wyraźny akcent położony na: „ja”. - którzy z takim poświęceniem popychają ten świat do przodu, pozostają niedocenieni. Na przykład w UK, bo ja studiuję w UK, mówiłem ci to już? ...
WWWZdusiłam w sobie komentarz, jaki cisnął mi się na usta pozostając przy niewyraźnym mamrotaniu i sięgnęłam po pierwszą z myszy. Im szybciej skończymy, tym szybciej uwolnię się od towarzystwa tego gościa.
WWW- Hej tam! Rozumiem, że idę na ścięcie, ale czy muszę dodatkowo słuchać takich bzdur? – Pytanie, zadane urażonym tonem, padło z zupełnie nieoczekiwanego kierunku: tuż spod mojej dłoni.
Tylko dzięki nawykowi nierozluźniania uchwytu, gdy coś podnoszę, nie upuściłam trzymanego w ręku gryzonia. Jak Boga kocham! Mała, czarna kulka futra przed chwilą się do mnie odezwała! Ostrożnie położyłam zwierzątko na wierzchu akwarium i spojrzałam na Piotrka. Nie wyglądał, jakby cokolwiek usłyszał.
WWW- Może i jestem jedynie obiektem badawczym, ale swoje prawa znam. Takie rzeczy podchodzą pod znęcanie się.
Teraz już byłam pewna. Mysz do mnie gada. Jak wrócę do swojego pokoju, muszę sprawdzić resztkę kawy, która została na biurku. Znajomi z labu naprzeciwko pracują na środkach odurzających. Ale jeżeli to ich sprawka, to będą mieli poważne kłopoty, bo czegoś takiego nie daruję! Póki co, jako że z wytworami fantazji nie powinno się kłócić, nachyliłam się nad zwierzątkiem i powiedziałam cicho:
WWW- Chyba już skończył.
WWW- To dobrze. Nie jest fajnie słuchać, jak osoba, która ma ci zaraz skręcić kark gada o tym, jak to się poświęca dla nauki. – Mysz przeciągnęła się. Usłyszałam delikatne chrupnięcie rozciąganego kręgosłupa. - No. Już lepiej. Zawsze po tym, jak mnie ktoś podniesie przez pół dnia nie mogę się pozbyc bólu pleców.
WWW- Jak to możliwe, że ty mówisz? – zapytałam poddając się zupełnie. Jak już mnie będą zamykać w psychiatryku, to niech chociaż mają porządny powód. A co tam! W końcu zdażało mi się już mówić do myszy. W sumie, to po dwunastu godzinach w pracy zdażało mi się odzywać nawet do zamrażarek. Ale nigdy jeszcze żadne z nich nie odpowiedziało. Teraz za to, usłyszałam prychnięcie.
WWW- Ludzie... – Stworzonko z politowaniem pokręciło łebkiem. – Zamykacie nas w pudłach, nie dając nic poza trocinami i jedzeniem. A potem dziwicie się, że słuchając was, z nudów same nauczyłyśmy się mówić? Posiedź w takich warunkach przez większość życia, to zobaczysz.
WWW- Ale jakoś wcześniej żadnej z was nie słyszałam?
Kolejne, wzgardliwe prychnięcie.
WWW- Kto by tam chciał z wami rozmawiać? Teraz też bym się nie odzywał, ale miałem już dość. Co jak co, śmierć chciałbym mieć spokojną.
WWW- Więc rozumiesz po co was trzymamy? I co z tobą zaraz zrobimy?
WWW- Czy rozumiem? Nie jesteśmy niedorozwinięci, wiesz? No może część z nas nie jest... Ale to już wasza wina! – Mysz wyciągnęła oskarżycielsko nosek, w moją stronę. - Tak się kończy, gdy krzyżuje się rodzeństwo. Wracając do tematu, uszy nie służą jedynie, aby w nie wczepiać kolczyki, wiesz? A wy gadacie jak najęci. No to słuchamy i potrafimy później dodać dwa do dwóch.
WWW- I nie macie nic przeciwko?
WWW- A mamy jakiś wybór? – Zmrużyła oczy złośliwie. - Próbowałaś kiedyś negocjować z kimś, kto jest od ciebie ze dwadzieścia razy większy? – Zamilkła na chwilę, po czym kontynuowała: - Nie zrozum mnie źle. Tak ogólnie, to nie mam na co narzekać. W klatce cisza, spokój i jedzenia pod dostatkiem. Raz na jakiś czas wrzucą samiczkę to i wesoło się robi. Całkiem przyjemnie. Chociaż niektóre rzeczy moglibyście sobie darować. Serio, musicie używać takich długich igieł do zastrzyków? No i obcinanie kawałka ogona? Niby rozwinięty gatunek, a macie takie barbarzyńskie pomysły!
WWW- Aga! Słuchasz mnie w ogóle?! – Słowa Piotrka przebiły się do mojej świadomości. Chwila... Gdzie ja jestem i co się dzieje? Czyżbym się aż tak zamyśliła?
WWW- Tak. Jasne. – Potwierdziłam szybko.
WWW- Wszystko gotowe. Podaj pierwszą mysz i możemy zaczynać.
WWW- Protestuję!
Krzyk ze strony akwarium spowodował, że cofnęłam rękę.
WWW- Ten tutaj nie będzie mnie kroił! – Zanim zdążyłam ją złapać mysz zeskoczyła z niego i zaczęła uciekać po blacie.
Piotrek krzyknął:
WWW- Nie martw się! Złapię ją! – Skoczył za niepokornym gryzoniem, który błyskawicznie odwrócił się i stanął na tylnych łapkach i krzyknął:
WWW- Niedoczekanie twoje! – W jego oczkach błysnęły iskierki złośliwości.
Gdy tylko chłopak pochylił się aby go chwycić, zwierzak podskoczył i wczepił mu się zębami prosto w policzek.
WWW- Teraz dopiero możesz powiedzieć, że się poświęcasz dla nauki. – powiedział z satysfakcją.
W tym momencie udało mi się złapać go za ogon i ostrożnie włożyć spowrotem do klatki. Piotrek, wyraźnie wściekły trzymał się za zranioną twarz i wykrzykiwał:
WWW- Nie będę pracował z takimi potworami! To wszystko twoja wina! – Zwrócił się do mnie. – Jak chcesz kogoś uczyć jak nie potrafisz nawet myszy upilnować?! Mogłem się tego spodziewać! W końcu jesteś zwykłym technikiem! Zobacz, co mi zrobiła! Jak ja teraz będę wyglądał?!
Oceniłam spustoszenia, jakie malutkie siekacze dokonały na jego policzku i z trudem powstrzymałam się od śmiechu. Ugryzienie miało może ze dwa milimetry. Facet został ledwo draśnięty a biadoli jakby mu krokodyl odgryzł rękę. Mimo wszystko starałam się zachować powagę. Jesteśmy w instytucie naukowym i trzeba działać zgodnie z procedurami.
WWW- Na korytarzu jest apteczka. – Wskazałam głową w stronę drzwi. - Idź, zdezynfekuj ranę. Ja tu dokończę sama. Później dam ci do wypełnienia zgłoszenie wypadku. Następnym razem oboje musimy być ostrożniejsi. Nie martw się. – Dodałam ledwo tłumiąc uśmiech. – Blizny dodają męskości.
WWWChłopak parsknął oburzony i wyszedł trzaskając drzwiami. Chyba nasze pierwsze spotkanie nie poszło najlepiej. Szkoda, ale płakać nie będę. W końcu mam wykonywać swoją robotę, a nie wygrywać rankingi popularności. No właśnie, robota. Trzeba w końcu zająć się eksperymentem. Nachyliłam się nad akwarium i zapytałam:
WWW- Teraz pójdziesz po dobroci?
Mysz spojrzała na mnie. W jej małych oczkach zobaczyłam strach.
WWW- A będzie bardzo bolało? – Zapytała żałośnie. W tej chwili wcale nie przypominała złośliwego i butnego gryzonia sprzed kilku minut.
Ze ściśniętym sercem obserwowałam kulące się w kącie stworzonko czując napływające do oczu łzy. Nie byłam pewna, czy zmianę jego zachowania wywołał strach przed zemstą czy zrozumienie nieuchronności końca. W sumie było mi wszystko jedno. Istotny w tej chwili był fakt, że właśnie miałam w ręku czyjeś życie... Dosłownie i w przenośni. Zawahałam się.
WWW- Kurcze. – pomyślałam. – Jeśli mam to zrobić porządnie to nie mogę się zacząć mazać. Gdzie to skupienie, gdy jest potrzebne?
Ostrożnie podniosłam trzęsącego się zwierzaka i postawiłam, cały czas przytrzymując za ogon, na metalowej kratce.
WWW- Nic nie poczujesz – powiedziałam cicho, po czym gwałtownie szarpnęłam ręką jednocześnie chwytając go za kark.
Usłyszałam trzask. Miałam rację. Mysz nawet nie pisnęła. Pogłaskałam delikatnie zmierzwione futerko.
WWWDo dziś nie wiem, czy rzeczywiście rozmawialiśmy ze sobą, a jeżeli tak, to czemu Piotrek nic nie słyszał. Może zwierzęta laboratoryjne mają swój własny język?
Zwierzęta laboratoryjne - wprawka 2
1
Ostatnio zmieniony czw 31 maja 2012, 18:51 przez Ilharess, łącznie zmieniany 5 razy.