Lęk
Siedzieli na dywanie, kieliszki z białym winem odstawili na nocny stolik. Roksana pomyślała, że jednak za Marcinem nie nadąża. Co on znowu wymyślił?
- Teraz słuchaj – powiedział poważnie Marcin. – Będę ci opowiadał straszne historie. Skup się, wczuj się, bój się.
Roksana zachichotała.
- Dobrze. Świetnie. Później się śmiej, ale jeszcze nie teraz. Opowiem ci straszne, mrożące krew w żyłach historie o ludzkich umysłach. To wszystko jest najprawdziwsza prawda. Żywcem z podręczników psychiatrii i rozpraw naukowych. Na końcu możesz się śmiać, jeśli chcesz, ale powiem ci, że sama też jesteś taka. Wszyscy tacy jesteśmy. Każdy mózg ma jakąś wadę wzroku, każdy źle widzi kolory, źle widzi uczucia. A co ślepy nie zobaczy, a głupi nie zrozumie, to zmyśli. Teraz zamknij oczy i słuchaj…
Posłuchała.
Przed tobą otwiera się szmaragdowa otchłań. Żywa, groźna, lodowata. Niepowstrzymana pędzi na spotkanie z tobą. Słyszysz plusk, potem narastający szum, potem ryk i oto jesteś w lodowatym, ruchomym, szarozielonym więzieniu. Nad tobą zamyka się kopuła wody. Już nigdy nie otworzysz oczu ani ust, już nigdy nie będziesz oddychać. Boisz się?
- Trochę.
- Masz talassofobię – lęk przed oceanem.
- Wcale nie. – Roksana uśmiechnęła się przekornie.
- Nie? No dobrze, to słuchaj dalej.
Głęboko pod wodą, na dnie oceanu wznosi się ponura, obrośnięta śliskimi glonami świątynia. Ryby, kraby, ośmiornice i inne morskie stwory śmigają w tę i z powrotem, bowiem nie ma tam okien ani drzwi, ani dachu. Wewnątrz mieści się sala tronowa, a na królewskim tronie, pod napęczniałym od wody krucyfiksem z czarnego drewna siedzi on. Szatę ma białą jak morska piana, tiarę na głowie i wznosi drżącą ze starości rękę w groźnym geście może błogosławieństwa, a może ekskomuniki. Jego twarz to niewyraźna, rozmazana plama. Boisz się?
- Nie.
- Oj, tam. Przyznaj, że trochę się boisz!
- No dobra. Troszeczkę.
- A widzisz! Masz papafobię – lęk przed papieżami. Słuchaj dalej.
Jego ubranie przemienia się z białego w czarne. Teraz to zwykły ksiądz ubrany w straszliwą, czarną sutannę. A wiesz, dlaczego ona taka straszliwa? Bo ma mnóstwo, niezliczone mnóstwo drobnych, lśniących jak karalusze łebki guziczków. I te guziczki zaczynają się żwawo poruszać, przemieszczać, łapkami śliskimi skrobać w materiał i otwierać małe paszczęki pełne ostrych ząbków. Już do ciebie idą te stada guziczków jadowitych z księżej sutanny… Boisz się?
Kobieta nie odpowiedziała, dławiąc się chichotem.
- O, spazmy! Drgawki niemal! Masz bardzo groźną fobię! Koumpounofobia – to lęk przed guzikami.
- Prze…hihi. Przestań! – poprosiła Roksana, ocierając łzy, gdy już udało jej się złapać oddech.
- A wiesz, że śmiech był pierwotnie reakcją lękową? Widzisz – trzęsiesz się, stroszysz, pokazujesz zęby, wydajesz dziwne dźwięki… Groźna jesteś. Całkiem jak mój kot Loleusz, kiedy się przestraszy czerwonej skarpetki. Bo on ma erytrofobię, czyli lęk przed kolorem czerwonym. Słuchaj dalej.
W prawej ręce ta postać trzyma jakiś przedmiot. Z daleka nie widzisz, czy on jest poprzeczny, czy podłużny, ale już wiesz, że chociaż jesteś pod wodą, to zaraz twoje uszy przeszyje potworny, smutny, jękliwy, świdrujący dźwięk. A gdy go usłyszysz, zamienisz się w mysz! Bo to jest flet! Boisz się?
- Tak, straszliwie. Wyrosłam już z dziecięcych bajek.
- Błąd! Z bajek się nigdy nie wyrasta, a flety mogą być bardzo groźne dla kobiet. Niejedna przez fleta się w mysz zamieniła i tylko zapasy gromadzi, mysiąt pilnuje, norkę oporządza: szuru-buru. Byle tylko flet w domu był. A flet raz tu grywa, raz tam…
- Przestań. – Tym razem głos Roksany brzmiał całkiem poważnie. W jej oczach zaszkliły się łzy.
- No daj spokój! Boisz się fleta? Fleta faceta?
Znów się roześmiała. Mimo łez. Potrząsnęła głową w udawanym lęku.
- A widzisz. Masz aulofobię. To lęk przed instrumentami muzycznymi przypominającymi kształtem męski członek. Nie należy go mylić z lękiem przed publicznymi wystąpieniami w aulach. Słuchaj dalej.
W lewej ręce ten straszny, księdzopodobny typ trzyma białe, okrągłe, paskudne… Tak! Wstrętne jajo! Teraz wyobraź sobie, jak grubą igłą przebija skorupkę (musiałby mieć do tego trzecią rękę albo uprzednio odłożyć gdzieś ten straszny instrument muzyczny z otworkami, ale tego nie zrobi, bo stałby się mniej groźny). Zatem przebija skorupkę i przez dziurę wylewa się glutowata, trochę przezroczysta, a trochę żółta, śliska ciecz… Całkiem możliwe, że w jaju tym, poza cieczą, tkwi jeszcze jakiś nie do końca ukształtowany ptak albo, co gorsza, gad. Boisz się?
- Nie. Ale to wstrętne jest! Chyba już nigdy nie zjem jajka na miękko…
- Ha! Teraz wywołałem u ciebie ovofobię! Od łacińskiego „ovo”, czyli „jajko”. A teraz uważaj! Gwóźdź programu!
Pamiętasz, że cały czas jesteś pod wodą? Popatrz w górę. Tam, na powierzchni ktoś się przemieszcza. Szpieg jakiś. Śledzi cię. Obserwuje wszystko, nic nie umknie jego bystremu oku. Patrzy, łypie, łeb przekrzywia i coś knuje. Z jaja wstrętnego pochodzi i swoje wie. Do tego nerwowy jest. Nieobliczalny. Boisz się?
- Bo ja wiem? Kto to jest?
- Po stawie pływa, kaczka się nazywa. Patrzy na ciebie z góry strasznym wzrokiem. Nieswojo ci?
Roksana znów popłakała się ze śmiechu. Strasznym wzrokiem? Kaczka? Chociaż, z drugiej strony, ptaki mają coś dziwnego w spojrzeniu. Podejrzliwość jakąś i spode łba patrzą…
- Teraz zaszczepiłem ci anatidaefobię – lęk przed byciem obserwowanym przez kaczkę.
- Ludzie naprawdę na to cierpią? – zapytała, gdy już oboje przestali się śmiać.
- Żeby tylko na to! – żachnął się Marcin. – Arachibutyrofobia, cibusfobia, triskaidekafobia, hippopotomonstrosesquippedaliofobia, metrofobia…
- Strach przed jazdą metrem?
- A gdzie tam. Przed poezją. Są tacy, których można zamordować poematem. Wyrecytujesz takiemu fragment „Iliady”, a on umrze z przerażenia, bo nie będzie w stanie znieść nieuchronności rymów. Tych z cibusfobią może zabić piernik.
- A te wszystkie hippo- i triska-?
- Triskaidekafobia to lęk przed trzynastką. A tamto… - Marcin znów zaczął się śmiać – oznacza lęk przed długimi wyrazami.
- Złośliwe… - Roksana pokiwała głową. – Jak taki człowiek dostanie diagnozę, to dopiero może się przerazić…
- Tak naprawdę, to cud, że nie umieramy z przerażenia zaraz po otwarciu oczu. W głębi duszy doskonale wiemy, że życie jest przerażające. I tylko jedna rzecz jest pewna…
- Dwie! – przerwała mu Roksana. – Śmierć i podatki.
- Tylko jedna, Roksano, tylko jedna. Drugą załatwia kreatywna księgowość.
Lęk
1
Ostatnio zmieniony śr 18 sty 2012, 18:41 przez Thana, łącznie zmieniany 3 razy.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka