Wilki - prolog, +18

1
Uwaga, tekst tylko dla dorosłych


PROLOG

Potężna błyskawica podzieliła niebo na dwie części. Na ułamek sekundy noc zamieniła się w dzień. Ulewa, która zawitała nad Sevaną zdawała się nie mieć końca. Ulice miasta wymarły, każdy o zdrowych zmysłach już dawno znalazł schronienie przed bezlitosnym deszczem.
Właśnie w taką pogodę jedną z bocznych uliczek miasta jechał elegancki samochód w ciemnym kolorze. Jego reflektory odbijały się w kałużach, spod kół tryskały strużki wody. Rytmicznie pracujące wycieraczki z trudem nadążały z oczyszczaniem przedniej szyby.
Limuzynę prowadził młody, dość przystojny szatyn. Wyglądał na zdenerwowanego; miał rozbiegane spojrzenie, dłonie zaś zaciśnięte tak mocno na kierownicy, że zbielały mu kłykcie. Obok niego siedziała zamyślona jasnowłosa kobieta, ubrana w obcisły czarny kostium. Jej twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Listę pasażerów uzupełniały dwie osoby na tylnim siedzeniu. Jedną z nich był ogorzały brunet o bałkańskim typie urody. Twarde, zdecydowane oblicze okalał trzydniowy zarost. W dłoni trzymał błyszczący nóż sprężynowy wymierzony bezceremonialnie w ciało pasażerki skulonej na fotelu obok.
Samochód wjechał na skrzyżowanie i wobec braku innych uczestników ruchu drogowego spokojnie skręcił w prawo. Na widok majaczącego w oddali kościoła mężczyzna z nożem przeżegnał się w skupieniu. Boris, bo tak miał na imię, od najmłodszych lat opierał swe życie na wierze w chrześcijańskie dogmaty. Religia towarzyszyła mu na każdym kroku, mimo to z rezerwą traktował Dekalog, polegając głównie na własnych nakazach moralnych. Choć w trakcie swojego 27-letniego żywotu złamał każde możliwe przykazanie, niektóre wielokrotnie, usilnie wierzył iż w dniu Sądu Ostatecznego Bóg w swym nieskończonym miłosierdziu daruje mu winy i pozwoli zaznać wiecznego zbawienia. Ta myśl powodowała, że czuł się prawdziwym Wybrańcem, kimś lepszym od innych... Kimś stworzonym do naprawdę wielkich celów...
Z rozbawieniem i pewną dozą podniecenia obserwował przerażenie dziewczyny siedzącej po jego prawej stronie. Po gładkich policzkach ciekły olbrzymie zły, bransoletka na jej lewej ręce, pełna błyszczących zawieszek, brzęczała wraz z drżeniem jej dłoni. Bała się... i miała ku temu powody. Na pewno bardzo żałowała, że przed kwadransem wsiadła do samochodu, zwiedziona obietnicą podwiezienia w deszczowy wieczór. Gdyby mogła cofnąć czas zrobiłaby to bez wahania.
„Za błędy się płaci, moja droga” — pomyślał Boris. Chciał dotknąć złotomiodowy pukiel jej włosów, ale odsunęła się na ile tylko mogła.
— Bądź grzeczna, a nic ci się nie stanie — powiedział uspokajająco. Wprawdzie jej los był już przesądzony, ale Boris zawsze wolał utrzymywać ofiary w poczuciu, że jeśli będą posłuszne, to uda się im uniknąć najgorszego. Takie osoby sprawiały znacznie mniej problemów i były zdecydowanie chętniejsze do wszelkiej współpracy.
Dziewczyna odznaczała się naprawdę niebanalną urodą. Miała w sobie coś, co przyciągało męski wzrok. Boris przypuszczał, że jeśli jej dusza jest równie piękna jak powierzchowność, to Pan przywita ją w Królestwie Niebieskim z otwartymi ramionami.
— Zostawmy ją w spokoju! — Zaproponował nagle kierowca samochodu lekko łamiącym się głosem. — Przecież możemy wziąć jakąś kurewkę... To bez różnicy dla Tito...
Blondynka ubrana na czarno położyła mu palec na ustach, nakazując milczenie.
— Za krótko znasz Tito, by wiedzieć co on lubi — odpowiedział Boris, nie odrywając oczu od zapłakanej dziewczyny. Z każdą chwilą podobała mu się coraz bardziej. Szkoda, że nie spotkali się w innych okolicznościach...
Jechali teraz dzielnicą willową wzdłuż prawego brzegu Pisy. Mijane domy należały do najbardziej zamożnych mieszkańców miasta; tutaj widok chevroleta corvette lub audi r8 nie raził nikogo w oczy.
— Gdzie mnie wieziecie? — zapytała dziewczyna przez ściśnięte gardło. — Co chcecie ze mną zrobić?
— Wszystkiego się już niedługo dowiesz! — obiecał Boris. — Współpracuj z nami, jeśli nie chcesz aby to była ostatnia noc w twoim życiu... Rozumiemy się?
Dziewczyna pokiwała głową.
Samochód przystanął przed bramą, prowadzącą na teren jednej z posiadłości. Momentalnie z mroku wyłonił się postawny mężczyzna w płaszczu przeciwdeszczowym i kapturze nasuniętym głęboko na czoło. Zobaczywszy kto podjechał, pomachał przyjacielsko dłonią. Brama otworzyła się bezszelestnie.
Samochód z czwórką pasażerów przejechał szeroką aleją, po obu stronach której rosły niewielkie drzewka ozdobne, i zatrzymał się dopiero u fasady eleganckiego, jasno oświetlonego budynku, stanowiącego miniaturową kopię Pałacu Buckingham. Właściciel tej willi na pewno nie narzekał na brak pieniędzy; wybudowanie takiej rezydencji musiało kosztować majątek.
— Jesteśmy na miejscu — oznajmił Boris uroczyście — czuj się zaproszona na imprezę!
— Nigdzie nie idę — zaprotestowała dziewczyna z paniką w głosie. — Proszę, zostawcie mnie! Nic wam nie zrobiłam!
Boris wysiadł z samochodu. Zacinający deszcz w ułamku sekundy przemoczył go do suchej nitki.
— Wyłaź! — polecił oschle.
Nie czekając na jej reakcję, złapał ją za rękę i usiłował wyciągnąć z ciepłego wnętrza auta. Dziewczyna zaparła się z całych sił. Szarpnął mocniej, osiągając zamierzony cel, a jednocześnie rozrywając bransoletkę na jej dłoni. Zawieszki rozsypały się po wybrukowanym podjeździe.
Boris chwycił dziewczynę wpół, jedną ręką obejmując ją na wysokości brzucha, drugą zasłaniając gotujące się do krzyku usta. Pociągnął ją w stronę budynku. Walczyła do końca, ale nie miała żadnych szans w starciu z silnym mężczyzną.
Niemym świadkiem całego zdarzenia był kolejny piorun, który przeciął wieczorne niebo. Towarzyszący mu huk zabrzmiał jak zapowiedź zbliżającej się tragedii...
Ostatnio zmieniony pn 09 lip 2012, 18:50 przez Lays911, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Potężna błyskawica podzieliła niebo na dwie części.
podkreślone bym wywalił.
Ulice miasta wymarły, każdy o zdrowych zmysłach już dawno znalazł schronienie przed bezlitosnym deszczem.
tu tak samo, każdy wie przed czym szukali schronienia.
Na widok majaczącego w oddali kościoła mężczyzna z nożem przeżegnał się w skupieniu.
to zdanie brzmi tak jakby mężczyzna przeżegnał się... nożem (tj. za pomocą noża).
Na pewno bardzo żałowała, że przed kwadransem wsiadła do samochodu, zwiedziona obietnicą podwiezienia w deszczowy wieczór. Gdyby mogła cofnąć czas zrobiłaby to bez wahania.
jeśli narrator jest wszechwiedzący, można usunąć "na pewno" (które sugeruje raczej domysł niż stwierdzenie faktu przez wszystkowiedzącego narratora).
Mijane domy należały do najbardziej zamożnych mieszkańców miasta;
dwuznaczność. Można to zdanie zrozumieć tak, że mijane domy były... najmożniejszymi mieszkańcami miasta (tak jak np. Wieże WTC należały do najwyższych budynków w Nowym Jorku)

Co do zakończenia:
rozrywając bransoletkę na jej dłoni. Zawieszki rozsypały się po wybrukowanym podjeździe.
mam nadzieję, że:
a) w dalszych częsciach będzie wyjaśnione jaką rolę grała ta bransoletka i jaki ma fakt dla historii, że rozsypały się te zawieszki.

b) oraz, że między porywaczem, a ofiarą wyniknie coś w rodzaju romansu, bo inaczej nie widzę potrzeby wspominania o tym, że ją objął na wysokości brzucha.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

3
Dziękuję bardzo za komentarz do mojego "dzieła" i konstruktywną krytykę.

b) oraz, że między porywaczem, a ofiarą wyniknie coś w rodzaju romansu, bo inaczej nie widzę potrzeby wspominania o tym, że ją objął na wysokości brzucha.

Dlaczego objęcie dziewczyny za brzuch ma skutkować romansem? :)

4
Po prostu ten fragment brzmi trochę jak taki romans z Pani Domu:
Boris chwycił dziewczynę wpół, jedną ręką obejmując ją na wysokości brzucha, drugą zasłaniając (...) usta. Pociągnął ją w stronę budynku. Walczyła do końca, ale nie miała żadnych szans w starciu z silnym mężczyzną.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

5
Właśnie w taką pogodę jedną z bocznych uliczek miasta jechał elegancki samochód w ciemnym kolorze. Jego reflektory odbijały się w kałużach, spod kół tryskały strużki wody. Rytmicznie pracujące wycieraczki z trudem nadążały z oczyszczaniem przedniej szyby.
Za dużo niedomówień - muskasz temat, ale nie przybijasz faktami. Już wprowadzenie do sceny zaburza oś wydarzeń: Właśnie w taką pogodę Lepiej byłoby napisać, że pomimo tej pogody, lub coś w ten deseń - coś co wskazywałoby absurdalność sytuacji. Wcześniej wspomniałeś o ludziach, którzy (z rozsądku) pochowali się gdzie było to możliwe, i utrzymanie tego klimatu jest wg mnie ciekawsze. Po drugie, owe niedomówienia: jakiś samochód (brak marki), ciemny kolor (ale nie ma określenia tegoż koloru), jedną z uliczek (ale nie wiadomo jaka). Czyli same niby niby. Moja propozycja:

W brew logice, ulicą podążał granatowy ford. Światła samochodu odbijały się w kałużach, spod kół tryskały fontanny wody, a wycieraczki pojazdu bezskutecznie walczyły z kaskadą wody spływającą na przednią szybę.
Listę pasażerów uzupełniały dwie osoby na tylnim siedzeniu.
Prawdziwość przekazu została zakłócona: wcześniej elegancki samochód, teraz limuzyna (w ogóle - elegancki samochód to dziwne określenie). Ale siedziałeś kiedyś w limuzynie? Szoferka (bo tak nazywa się przednie siedzenie), jest oddzielona szybą (ekran), a tylne siedzenie można nazwać z powodzeniem przedział dla VIP-ów. Po prostu ta część jest oddzielona dla pasażerów VIP-ów. A po twoim po tym opisie jakoś limuzyna przestaje być limuzyną, bo równie dobrze pasowałoby to do malucha...
27-letniego żywotu
cyfry słownie. I żywota.
bransoletka na jej lewej ręce, pełna błyszczących zawieszek, brzęczała wraz z drżeniem jej dłoni.
wychodzi, że i dłoń brzęczała. Trzeba przerobić, aby pobrzękiwanie wynikło z drżenia.
Np: brzęczała w tak drżenia jej dłoni?
Samochód z czwórką pasażerów przejechał szeroką aleją,
pasażerów jest troje: Boris, porwana i jasnowłosa. Czwarta osoba to kierowca.
— Nigdzie nie idę — zaprotestowała dziewczyna z paniką w głosie.
panicznie

Ok, jest ciekawie. Dbasz o detale, i mimo niepewnej ręki, czasem chęci zbyt mocnych na tajemnicze snucie opowieści, potrafisz (co mnie się podobało) trzymać narracje na wodzy i spokojnie budować kolejne sceny, przeplatane wstawkami o postaciach. To właśnie te wyczucie sprawia, że tekst jest ciągiem wydarzeń, które się zazębiają. Tak powstają dobre książki. Co jest natomiast zbyt tajemnicze (i przez to podaje w wątpliwość sensowność całego zajścia) to jakim cudem i w jakich okolicznościach dziewczyn wsiadła do limuzyny? Brakuje mi wyjaśnień. Oczywiście, to może pojawić się później, ale z kolei narrator już wspominał co nieco - i ta niepełna informacja (jakby na dokładkę po niepełnym wstępie), staje się niedogodnością podczas czytania. I jeszcze jedna rzecz- tytuł arcyciekawy, ale z powodu krótkiego fragmentu, ni jak nie dopasowałem go to fabuły czy postaci. Fragment podobał mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
Przede wszystkim dziękuję za weryfikację. Tekst celowo był pełen niedomówień, wszystko wyjaśni się w dalszej części powieści. Wyjaśni się także tytuł. Sama powieść liczy około 35 rozdziałów, które będę wrzucał w odstępach dwutygodniowych.
Zauważone błędy poprawię w ostatecznej wersji.

PS: pisząc "limuzyna" miałem na myśli auto klasy wyższej. http://pl.wikipedia.org/wiki/Limuzyna - zgodnie z definicją w ostatnim akapicie na tej stronie

7
wrzuć dwa, góra trzy rozdziały - nie więcej (ponieważ to bez sensu). Taka rada :)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

8
Co jest natomiast zbyt tajemnicze (i przez to podaje w wątpliwość sensowność całego zajścia) to jakim cudem i w jakich okolicznościach dziewczyn wsiadła do limuzyny?
na podstawie czegoś takiego "czemu dziewczyna wsiadła do limuzyny" można cały film stworzyć ;) (i stąd chyba pomysł na motyw z bransoletką/naszyjnikiem upadającym na ziemię? tam też coś było podobnego)

Chociaż w ten sposób, jak jest to opisane to bardziej mi przypomina przed-scenkę z pornola* niż coś co ma niby być (jeśli dobrze rozumiem) inspirowane Mulholland Drive :/

(*)przed-scenki z pornola to sceny przed seksem, zwykle straszne dłużyzny, gdzie ludzie po prostu jadą i nic się nie dzieje. Tzn. odsyłam do Umberto Eco, żeby nie było że z własnych doświadczeń, bo przecież ja takich filmów nie oglądam xD http://elpanda.blox.pl/2006/11/Jak-rozp ... o-Eco.html
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

9
Lays911 pisze:Boris, bo tak miał na imię, od najmłodszych lat opierał swe życie na wierze w chrześcijańskie dogmaty. Religia towarzyszyła mu na każdym kroku, mimo to z rezerwą traktował Dekalog, polegając głównie na własnych nakazach moralnych.
Jedno przeczy drugiemu. Rozumiem, że pokazujesz niemoralność bohatera i jego fałsz, ale nie o to chodzi. Nie możesz pisać, że opierał swoje życie na dogmatach, a kawałek dalej "polegając na własnych nakazach moralnych". W pierwszym zdaniu zabrakło jakiejś ironii, dystansu.
Lays911 pisze:Gdyby mogła cofnąć czas PRZECINEK zrobiłaby to bez wahania.
Lays911 pisze:Wprawdzie jej los był już przesądzony, ale Boris zawsze wolał utrzymywać ofiary w poczuciu, że jeśli będą posłuszne, to uda się im uniknąć najgorszego. Takie osoby sprawiały znacznie mniej problemów i były zdecydowanie chętniejsze do wszelkiej współpracy.
Jakie osoby?
Lays911 pisze:Współpracuj z nami, jeśli nie chcesz PRZECINEK aby to była ostatnia noc w twoim życiu...
Lays911 pisze:Niemym świadkiem całego zdarzenia był kolejny piorun, który przeciął wieczorne niebo. Towarzyszący mu huk zabrzmiał jak zapowiedź zbliżającej się tragedii...
Piorun jest pioruńsko głośny. Grzmi, wali. Trudno go nazwać niemym. To błyskawica-latawica mami po cichu. :)

Idę do cd.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”