piątek /suspens/

1
Piątek


Kapliczka. Pełna ludzi. Ludzi zupełnie mi nieznanych.
Co to w ogóle za rytuał pełen fałszu?
Ojciec ojczyma leży w przeszklonej chłodni. Ojciec ojczyma, nie dziadek.
Nie żebym miał jakiekolwiek problemy z którymkolwiek z nich. Z jednym zwyczajnie się mijam, drugiego praktycznie nie znałem.
Pomieszczenie jest już zapełnione zatęchłym poczuciem obowiązku.
Wyciągamy go z zamrażarki.
Jedni podchodzą, chwilę popatrzą na zwłoki, inni chwytają za rękę. Słychać pochlipywanie z końca sali, łkanie z loży dla rodziny. Tej prawdziwej.
Jestem jedynie obserwatorem.
Do trumny ustawia się kolejka.
Groteska.
-Byłem sąsiadem, potrzymam dłoń przez pięć sekund. Byłem przyjacielem, muszę potrzymać dłużej. Może coś powiem pod nosem.
Mdli mnie z obłudy, gry i patetyzmu.
Jestem jedynie obserwatorem. Niemy i głuchy. Czasem nawet nie obserwuję zatapiając się w myślach. Pogrzeb pogrzebem ale wczorajsza noc, wieczór w zasadzie jest dużo ciekawszym tematem do rozmyślań.


Wyjechała.
Noc pożegnań.
Nie chciałem, żeby wyjeżdżałam ale kim ja jestem żeby ją o to prosić? A jeśli bym poprosił i na nic by się to zdało?
Herbata, początkowo zdawkowa rozmowa o niczym, później tematy poważniejsze. I czas było się zebrać. Napięcie przy drzwiach. Obezwładniająca żądza. Odsunięta. Zaprzepaszczona. Jednostronna?
Nie, na pewno nie. Upewniłem się. Żal.
Złość.


Msza, chociaż dawno na żadnej nie byłem, okazała się strasznie męcząca. Spacer na cmentarz. Pośród tłumu nieznajomych, z garstką widywaną cyklicznie: wesele, pogrzeb, czasem komunia. Zdziwieni widząc mnie w garniturze z białą różą w dłoni. Pytania. Standardowe: ‘Co u Ciebie? Jak żyjesz? Masz dziewczynę/narzeczoną/żonę?’ -‘Ok Powoli. Nie’.
Kolejny bezsensowny rytuał. Wkładanie do dwumetrowej dziury. Grabarz się śpieszy bo za godzinę ma kolejna fuchę. Zniesmaczony ojczym opieprza go. Niemy tłum obserwuje, ocenia.
Kiedyś lepiej się zwłoki traktowało. Wielki kopiec rzeczy codziennego użytku, pełno chrustu no i pieśni pisane specjalnie na cześć zmarłego. I przynajmniej spore ognicho było.
Epitafium. Mowa starego strażaka. O niczym, ale ciekawsza niż kazanie.
W końcu opuszczają trumnę.
Punkt kulminacyjny.
Podnoszą się szlochy. Płaczą kobiety. Mężczyźni patrzą gdzieś w dal beznamiętnie.
Jestem tylko obserwatorem.


Wątpliwości minęły.
Trzeba wrócić, zrobić romantycznie- dramatyczną scenę.
Pukam do drzwi. Nie chcę wchodzić. Chcę się tylko pożegnać jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć.
Widzę światełko zrozumienia w jej oczach, które powoli zastępuje zdziwienie. Ale nie, to nie tylko to. Przejrzała mnie. Od razu. Pełne zrozumienie po co przyjechałem. Dostrzegam bitwę jej myśli. Bycie złośliwą wygrywa z pożądaniem.
Niszczy mój plan, moją idealną wizję tej chwili.
Masakruje mnie.
Żal.
Furia.
Poczucie zatracenia tamtego momentu.
Tu nie jestem obserwatorem, jestem mniej lub bardziej świadomie działającym podmiotem- przedmiotem swoich skrajnych emocji.
Pożegnanie się nie udało.


Trumna jest już na dnie dziury wykopanej w zamarzniętej ziemi. Ksiądz zamilkł. Ludzie podchodzą, rzucają po garści ziemi, odchodzą. Organista przerzuca strony pieśniarza. Grabarz nerwowo trzyma łopatę, gotów w każdej chwili zabrać się do roboty.
Już prawie.
Teraz nie obserwuję, nie oceniam. Podchodzę do mogiły i cały drżąc rzucam kwiat. Ten głucho pada na dębową deskę.
Mam wielką ochotę skoczyć za nim. Powstrzymuję się.
Nie potrafię podnieść głowy, spojrzeć na kogokolwiek.
Miało być idealne pożegnanie.
Może na zawsze.

Jest na zawsze. Nie jest idealne.
A Jej też już nie ma.
Ostatnio zmieniony czw 28 cze 2012, 14:33 przez coolph, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Nie podoba mi się tutaj nagromadzenie krótkich zdań, wypowiedzeń i pocięcie tego na miliard akapitów. Na co to komu? Nie dałoby się przekazać tych myśli płynniej, pełniej?

W temacie stoi "suspens". Jak dla mnie to tutaj nie ma ani krzty suspensu czy czegoś podobnego. Jest miniaturka o "nieudanych pożegnaniach" - w ten czy inny sposób, z tą czy inną osobą. Hipokryzja na pogrzebie i nieprzyjemna gra między parą ludzi... Oba tematy ciekawe, tylko szkoda, że poszedłeś na łatwiznę. Zalać taki temat gorzkimi, pourywanymi hasłami zawsze można. Szkoda, że nie stoi za tym jakaś mocniejsza opowieść.

Na plus zapisuję to, że w kilku zdaniach, całkiem sprawnie zarysowałeś mi stosunek narratora do tego ojca ojczyma (i pośrednio do samego ojczyma też). To wyszło wiarygodnie. Relacja z kobietą jest już jak dla mnie zbyt efemeryczna.

Co do języka, to jak dla mnie tekst bardzo dużo traci na praktycznie losowym powstawianiu kropek. Poza tym są fragmenty, gdzie się czyta lepiej czy gorzej, ale trudno wychwycić jakieś konkretne złe tendencje. W miejscu tych "standardowych pytań" zapis gryzie mnie w oczy. I tyle, co mogę powiedzieć.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Kapliczka. Pełna ludzi.
Kapliczka pełna ludzi.
Ojciec ojczyma leży w przeszklonej chłodni. Ojciec ojczyma, nie dziadek.
Nie żebym miał jakiekolwiek problemy z którymkolwiek z nich. Z jednym zwyczajnie się mijam, drugiego praktycznie nie znałem.
Wiadomo, że ojciec ojczyma dziadkiem nie jest. Samo nazywanie kogoś ojczymem świadczy o chłodzie uczuciowym i o tym, że nie byli blisko.
Pomieszczenie jest już zapełnione zatęchłym poczuciem obowiązku.
Ładne ale: zapełnione zatęchłym nie brzmi dobrze.
A jeśli bym poprosił i na nic by się to zdało?
Jeślibym.

Gdzie znajduje się kaplica a gdzie zamrażarka? To nie jest jedno pomieszczenie a u ciebie wyszło że tak. Dobrze przekazałeś atmosferę pogrzebu. Te krótkie zdania tutaj pasują. Natomiast w drugim elemencie twojej miniaturki, spotkaniu z nią, już nie. Są zbyt pourywane i niejasne. O ile opis pogrzebu jest świetny, o tyle spotkanie z dziewczyną - niedopracowane. Nie do końca wiem jakie emocje targają bohaterami i co się w ogóle dzieje. Starałeś się tu przedstawić dwa pożegnania. Ale czy jest coś, co je łączy? Co chciałeś przekazać przez to połączenie? Suspensu nie było w ogóle.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”