Poświęcenie (horror)

1
Witam - przedstawiam swoje opowiadanie po długiej przerwie. Proszę o szczere sugestie.

Ksiądz o pooranej bruzdami twarzy wypadł z kościoła niczym strzała wypuszczona z łuku. Obłęd w oczach i obryzgana krwią twarz mężczyzny wydawała się niemal groteskowa. Świtało prawie, a intensywna woń żywiczego zapachu dochodzącego z pobliskiego lasu wypełniała jego płuca po brzegi.
Niesamowicie przenikliwe krzyki dochodzące z wnętrza małego, drewnianego kościółka przerywały co chwilę wszechobecną ciszę. Sutanna, którą miał na sobie była cała poharatana, zostały z niej jedynie strzępki materiału. Spodnie i koszulę, które nosił pod nią były również zniszczone, jak po walce z mitycznym minotaurem.
Ruszył w kierunku pobliskiego budynku gospodarczego, wznosząc przy każdym kroku tumany kurzu w powietrze. Otwarł drzwi i bez chwili zastanowienia ruszył w stronę regału, znajdującego się obok okna. W środku było ciemno, więc po omacku znalazł to czego szukał i najszybciej jak tylko mógł, kulejąc ruszył w drogę powrotną.
Krzyki dochodzące z wewnątrz przeobrażały się w skowyt. Przekraczając próg kościoła i trzymając w ręce już wysłużoną siekierę zaczął wrzeszczeć:
- Cicho bydlaki! Myślicie, że wam to ujdzie na sucho?! - rozejrzał się morderczym spojrzeniem wokół. Przy pierwszej nawie, po lewej stronie siedziały związane osobno grubym sznurem dwie kobiety. Starsza, po pięćdziesiątce wiła się jak szalona, dusząc przy każdej próbie wydania spazmatycznego dźwięku. Siedząca obok młoda dziewczyna niby siedziała, niby to opierała o ławkę. Jej ciało poruszało się w sposób niekontrolowany.
- Bydlaku, zdechniesz w piekle!! - krzyczał przeraźliwie przez płynące łzy mężczyzna, który był przywiązany do ołtarza, najbliżej sacrum. Ołtarz był całkowicie usmarowany od krwi. Leżące na nim ciało było obrazą dla stwórcy. Głowa niemalże oderwana od tułowia, korpus rozcięty przez całą długość, reszta członków była obryzgana krwią i wnętrznościami. Na pierwszy rzut oka nikt nie byłby w stanie ustalić płci ofiary.
- Bóg od zawsze wymagał poświęceń! - Oczy księdza zapłonęły żądzą krwi, ręka zacisnęła się na rękojeści siekiery. - Nie wiecie dlaczego ten świat jest taki zły?! Przez Was śmieci! Tylko wasza krew może ten świat oczyścić z tego robactwa! Krew niewinnych zatrzyma raka toczącego ten świat!
- Jesteś nienormalnym idiotą! - odezwała się kobieta leżąca po prawej stronie, przekrzykując jednocześnie krzyki pozostałych zniewolonych ofiar, czekających na rzeź - Nie możesz ... Nie masz prawa...- kontynuowała z przerażeniem w oczach.
Nie dokończyła zdania. Klin siekiery rozłupał jej czaszkę na dwie, nierówne połowy rozbryzgując przy tym krew połączoną z bezbarwną cieczą wokół. Dla niej już stał się koniec świata. Krzyki pozostały siedmiu osób wzmogły się jeszcze bardziej. Najbardziej wrzeszczała dziewczynka, jedenastoletnia, której twarz obryzgała krew babci. Leżąc w kałuży własnego moczu zdawała się już na nic nie reagować.
- Teraz czas na ucztę - Oprawca złapał jedną ręką dziewczynkę, która się wiła i broniła. Próbowała walczyć, ale tylko na chwilę. Ksiądz schylił się i zbliżył swoje oblicze do twarzy dziecka na odległość nie większą niż trzydzieści centymetrów. Uśmiechnął się groteskowo, nie zważając na jej urywany wrzask. Zdzielił ją swoją wielką ręką tak mocno, że odrzuciło dziewczynkę o dobre dwa metry. Sparaliżowana w jednej chwili straciła głos.
-Ty bydlaku !! - wrzeszczał mężczyzna przywiązany do ołtarza. Ksiądz złapał dziewczynkę za sznur, którym została związana i ruszył w stronę ołtarza.
- Na Boga, nie rób, tego!! To przecież dziecko!!- związany mężczyzna nie dawał za wygraną. Ksiądz tylko spojrzał na niego i się ironicznie uśmiechnął.
- No właśnie, dlatego! - jego rozdzierający śmiech dorównywał wrzaskom reszty skazanych na bycie poświęconymi.
Jednym, zamaszystym ruchem zrzucił stygnące zwłoki nieboszczyka z ołtarza. Położył dziewczynkę na samym środku świętego stołu. Nie zwracał już na jej krzyki i szarpaninę. Dziewczynka ledwo się wiła, jakby straciła wszystkie siły. Z groteskowym uśmiechem uniósł siekierę nad swoją głowę, b wziąć odpowiedni zamach.
- Tam, gdzie dwóch lub trzech zbierze się w moim imieniu, i ja będę! - Doszedł go wysoki głos zza pleców. Na krótką chwilę zwątpił, po czy odwrócił się nie opuszczając siekiery znad głowy. Dojrzał go. Nie wiedział czy jest to anioł ciemności czy niebiański demon. Ostatni raz zamachnął się i rzucił siekierą w postać stojącą u drzwi kościoła.
Ostatnio zmieniony wt 14 lut 2012, 21:20 przez jarecki791, łącznie zmieniany 3 razy.
[...] ...im dłużej panuje cisza, tym trudniej ją przerwać. /S.King/

2
Zasadniczo tekst nudny - przez cały czas wszyscy po prostu krzyczą na różny sposób, czasem normalnie, czasem przeraźliwie, a czasem wrzeszczą, A ksiądz uśmiecha się ironicznie bądź groteskowo. A wokół flaki i krew. Nuda.
woń żywiczego zapachu
masło maślane*
rozejrzał się morderczym spojrzeniem
tu też.
przekrzykując jednocześnie krzyki
... :|

*generalnie osobiście jestem odporny na takie błędy, ale że jest to ogólnie uznawane jako błąd stylistyczny, to o tym wspominam.
woń (...) wypełniała jego płuca po brzegi.
błąd natury biologicznej (za woń odpowiada zmysł węchu, nie płuca, więc niemożliwe jest, żeby woń wypełniała płuca), ale można to potraktować jako celowy zabieg i dopuszczalny skrót myślowy ;)
której twarz obryzgała krew babci.
co proszę??? *usiłuje sobie wyobrazić twarz obryzgującą krew babci*
Spodnie i koszulę, które nosił pod nią były również zniszczone,
koszula, raczej ;)
Starsza, po pięćdziesiątce wiła się jak szalona, dusząc przy każdej próbie wydania spazmatycznego dźwięku. Siedząca obok młoda dziewczyna niby siedziała, niby to opierała o ławkę. Jej ciało poruszało się w sposób niekontrolowany.
- Bydlaku, zdechniesz w piekle!! - krzyczał przeraźliwie przez płynące łzy mężczyzna, który był przywiązany do ołtarza, najbliżej sacrum. Ołtarz był całkowicie usmarowany od krwi. Leżące na nim ciało było obrazą dla stwórcy. Głowa niemalże oderwana od tułowia, korpus rozcięty przez całą długość, reszta członków była obryzgana krwią i wnętrznościami. Na pierwszy rzut oka nikt nie byłby w stanie ustalić płci ofiary.
nie wiem czemu, ale ten fragment tekstu wydaje mi się okropnie nudny i banalny. Jeżeli miałbym to jakoś poprawić, to wywaliłbym po prostu niewiele wnoszące słowa (np. "krzyczał przeraźliwie przez płynące łzy" -> "krzyczał przez łzy"):
Starsza, po pięćdziesiątce wiła się jak szalona, dusząc przy każdej próbie wydania dźwięku. Siedząca obok młoda dziewczyna niby siedziała, niby to opierała o ławkę. Jej ciało poruszało się w sposób niekontrolowany.
- Bydlaku, zdechniesz w piekle!! - krzyczał przez łzy mężczyzna przywiązany do ołtarza, najbliżej sacrum. Ołtarz był całkowicie usmarowany od krwi. Leżące na nim ciało było obrazą dla stwórcy. Głowa niemalże oderwana od tułowia, korpus rozcięty przez całą długość. Na pierwszy rzut oka nikt nie byłby w stanie ustalić płci ofiary.
chociaż zrobisz jak chcesz...
Klin siekiery rozłupał jej czaszkę na dwie, nierówne połowy rozbryzgując przy tym krew połączoną z bezbarwną cieczą wokół. Dla niej już stał się koniec świata
ale tu akurat wprost przeciwnie - podoba mi się idea, że dla zabitej kobiety "stał się już koniec świata". Ot, taki pozytywny aspekt w słabym (moim zdaniem) tekście.
Krzyki pozostałysiedmiu osób
pozostałych.
Nie zwracał już _____ na jej krzyki i szarpaninę
_____ <- uwagi

Ołtarz był całkowicie usmarowany od krwi. Leżące na nim ciało było obrazą dla stwórcy. Głowa niemalże oderwana od tułowia, korpus rozcięty przez całą długość, reszta członków była obryzgana krwią i wnętrznościami.
(...)
Jednym, zamaszystym ruchem zrzucił stygnące zwłoki nieboszczyka z ołtarza
coś mi się to nie widzi, żeby jednym zamaszystym ruchem zrzucić coś aż tak pokawałkowanego i w wielu częściach. Może dwoma ruchami, jednym zrzuciłby głowę, drugą korpus...
Niesamowicie przenikliwe krzyki
krzyczał przeraźliwie przez płynące łzy
Nie wierzyłem Stephenowi Kingowi, że przysłówki są złe, traktując to jako jeszcze jedno dziwactwo mistrza horroru, jednak zdania powyżej pokazują, że jednak miał on trochę racji...

Poza tym wydaje mi się, że nie panujesz nad opisem działań jednocześnie wielu bohaterów (księdza i jego kolejnych, poszczególnych ofiar), wobec tego ciągle musisz opisywać akcję najpierw z perspektywy księdza, potem w następnym zdaniu piszesz co jego ofiara robi itp. Jednak to Ci jakoś nie wychodzi - trudno mi powiedzieć czemu, ale po prostu dość niezręcznie to opisujesz, człowiek ma wrażenie "skakania" po kolejnych postaciach.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

3
Ksiądz o pooranej bruzdami twarzy wypadł z kościoła niczym strzała wypuszczona z łuku.
To już jest styl. Jeśli określasz coś, a do określenia używasz plastyki (tutaj określeniem jest związek frazeologiczny), to mogę stwierdzić posiadanie stylu. Ale czy taki styl jest dobry? W moich oczach nie. Otóż, rozciągasz tekst w złym kierunku. Moje sugestie:
Ksiądz o pooranej bruzdami twarzy wypadł z kościoła jak strzała.
Ksiądz o pooranej bruzdami twarzy wypadł z kościoła niczym strzała.
Obłęd w oczach i obryzgana krwią twarz mężczyzny wydawała się niemal groteskowa.
Nazywasz ten widok groteskowym - ja uważam, że brakuje tutaj informacji, aby wobec ukazanej sceny wyobrazić sobie tę groteskowość. Może opisać jego wzrok, dodać jakiś detal? Coś, co w zestawieniu z krwią i szaleństwem (może właśnie źle użyty wyraz?) powinno stanowić kontrast. Wg mnie kontrastu tutaj nie ma.
Niesamowicie przenikliwe krzyki dochodzące z wnętrza małego, drewnianego kościółka przerywały co chwilę wszechobecną ciszę.
jak kościółek - to wiadomo, że mały.
Sutanna, którą miał na sobie była cała poharatana, zostały z niej jedynie strzępki materiału.
Zdanie same w sobie jest kuriozalne. Otóż, to są resztki sutanny, więc to z niej pozostały resztki materiału, nie na niej - mało tego, skoro to resztki sutanny, to raczej już nie sutanna. Takie nieścisłości gmatwają odbiór. Po przeróbce:
Z sutanny, którą miał na sobie pozostały strzępy.
lub
Strzępy sutanny ledwie przysłaniały jego ciało.
Ołtarz był całkowicie usmarowany od krwi.
Umazany. Ale umazany krwią (nie od krwi).
Przez Was śmieci!
małą literą. Zwroty osobowe piszemy dużą, jeśli piszemy o Bogu, lub jeśli jest to list kierowany do konkretnej osoby.

Silisz się na tajemniczość postaci księdza. O ile wprowadzenie faktycznie interesuje, to potem jest nudno, bez pazura - opisy chaotyczne, wydarzenia niejasne, a w tym wszystkim dziwne błędy składniowe i te lżejszej wagi. Krótka ta scena, a wydaje się sztuczna, rozdmuchana i przegadana - mam wrażenie, że poza wizją księdza z siekierą, brakło ci poglądu na pozostałe elementy historii. Mnie się nie podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Dziękuję za szczere opinie i rady, na pewno wiele z tego wyniosłem. :)
Każda konstruktywna krytyka pomaga. Starałem się napisać tak, by to opowiadanie było wciągające. Jak widać nie udało się. Zastanawiam się czego brakuje, szczegółowych opisów, detali, może opowiadanie jest zbyt krótkie? Co Waszym zdaniem można zrobić, żeby opowiadanie nie było nudne?
[...] ...im dłużej panuje cisza, tym trudniej ją przerwać. /S.King/

5
Twoje opowiadanie nie jest nudne. Jest po prostu niewiarygodne na poziomie podstawowym, czyli faktograficznym, dlatego nie może wciągnąć czytelnika. Piszesz o siedmiu osobach, związanych przez księdza-szaleńca. Ja rozumiem, że taki obłąkaniec może sterroryzować nawet dużą grupę, ale powinien wtedy dysponować przynajmniej karabinem maszynowym, a nie siekierą, którą zresztą wyciąga, kiedy wszyscy są już skrępowani i niewiele mogą. Naprawdę wcześniej nie znalazłyby się tam ze dwie-trzy osoby, zdolne go obezwładnić? Pojedyncze sztuki wyłapywał, wiązał i nie zwróciło to niczyjej uwagi? Piszesz o przeraźliwych krzykach, dobiegających z kościoła. I co? Nikt nie zareagował? Kościół raczej nie stoi na kompletnym pustkowiu.
Tutaj ilość (ofiar) nie przechodzi w jakość (opowiadania), a raczej wprost przeciwnie, poważnie jej szkodzi. Szalony ksiądz, składający na ołtarzu rzeczywistą krwawą ofiarę, mógłby, owszem, przyciągnąć moją uwagę. Gdyby wciągnął w pułapkę jedną, góra dwie osoby. I gdyby w tym kościele działo się coś oprócz rozłupywania czaszek. Gdyby napięcie wynikało, na przykład, z próby ofiary, by przechytrzyć, obłaskawić, czy w inny sposób pokonać szaleńca.
Do tego nie jesteś konsekwentny:
jarecki791 pisze:Najbardziej wrzeszczała dziewczynka, jedenastoletnia, której twarz obryzgała krew babci. Leżąc w kałuży własnego moczu zdawała się już na nic nie reagować.
Jeżeli głośny wrzask oznacza u Ciebie, że dziewczynka na nic nie reaguje, to co byłoby oznaką reakcji?
jarecki791 pisze:Nie wiecie dlaczego ten świat jest taki zły?! Przez Was śmieci! Tylko wasza krew może ten świat oczyścić z tego robactwa! Krew niewinnych zatrzyma raka toczącego ten świat!
Krew niewinnych kojarzy się raczej z dziećmi, do tego tak małymi, że nie zdążyły jeszcze nagrzeszyć. "Niewinność" ma dla księdza inne znaczenie, niż dla prawnika, dlatego babcia czy dziadek do "niewinnych" (nie splamionych grzechem) raczej się nie zaliczają. Sam ksiądz nazywa ich zresztą śmieciami. Ofiara składana ze śmieci? Bez sensu, Bogu oddaje się coś najcenniejszego.

Sporo błędów językowych i logicznych wyłapali już moi poprzednicy, więc nie będę powtarzać.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”