Vite Aerea [miniatura]

1
- Chodźcie szybciej! – ponaglał Dalewin.
Za nim szło czworo przyjaciół i jeden nieznany im człowiek. Minęli mury miasta i nadal nie zwalniali kroku.
- Gdzie i po co nas tak gonisz? – zapytała nieśmiało Milena.
- Zaraz zobaczycie – powiedział z przejęciem. – Nie wspominałem o tym wcześniej, ale jakiś czas temu kupiłem od pewnego wędrowca spoza naszego świata zwój, zawierający szkic wspaniałej latającej maszyny. Pracowałem nad nią bardzo długo i myślę, że teraz jest już gotowa.
- Uważasz, że uda się dzięki tej machinie ściągnąć go z powrotem na dół? – zastanawiał się Derwan.
- To prawie pewne. Schemat był bardzo precyzyjny. Ma nawet bardzo mądrą nazwę - Vite Aerea!
Kiedy doszli na miejsce ich oczom ukazał się dziwny wehikuł zbudowany z trzciny, płótna lnianego i drutu. Machina wykonana była w kształcie śruby. Na górze była spiralnie umocowana lniana płachta, utrzymywana w jednym miejscu przez gruby walec, stanowiący centralną część, a na dole cztery korby. Wszystko połączone drutem.
Dalewin stanął dumnie przy urządzeniu.
- I co myślicie? Cztery osoby będą kręciły pokrętłami i dzięki temu uniesiemy się wystarczająco wysoko, żeby dolecieć do księżyca. – Uśmiechnął się. – Oczywiście ani Cinaed, ani Conri nie mogą nam pomóc, więc przyszedł z nami mój przyjaciel.
Nieznajomy skinął lekko głową.
- Przyjaciel, który otrzyma zapłatę – odezwał się zachrypłym głosem. – Z góry.
- Jakżesz mogłoby być inaczej – rzekł z rezygnacją w głosie Dalewin.
Rzucił sakwę. Monety zadźwięczały, a nieznajomy uśmiechnął się głupkowato.
Cała czwórka stanęła i przygotowała się do startu.
- Czy aby to było na pewno bezpieczne? – dopytywała Milena.
- Nie ma powodów do obaw – uspokajał ją Dalewin. – A żeby ułatwić nam start rzucę na machinę czar lewitacji. Niestety jestem w stanie unieść ją tylko na 10 metrów. Resztę będziemy musieli pokonać sami.
Wykonał kilka zgrabnych ruchów prawą ręką i poczęli się unosić.
- Wszyscy gotowi? – zapytał kiedy znaleźli się w powietrzu. – To do dzieła!
Na początku korby nie chciały ruszyć, ale po chwili puściły i wszyscy kręcili z całej siły. Wszyscy poza nieznajomym, który wydawał się zmęczony po hulance poprzedniej nocy.
Mechanizm poruszał się niczym śruba, przepychając powietrze z góry ku dołowi. Jednocześnie podstawa, na której stali powoli posuwała się w stronę przeciwną. Dalewin zdawał się być odrobinę zaskoczony tym faktem.
Mijały sekundy, a oni wciąż się nie wznosili. Sekundy zmieniały się w minuty i wciąż nie byli wyżej, ale mimo upływającego czasu niezmordowanie kręcili.
Nagle poczuli drobne drgania. Wehikuł zatrząsł się i byli pewni, że zadziałało. Ucieszyli się. Już poczuli powiew wiatru, kiedy...
ŁUUP!
- Mówiłem ci, że nie ma szans, żeby to się udało – rzekł Conri do Cinaeda, patrząc na przyjaciół podnoszących się z ziemi i otrzepujących odzienia z resztek roztrzaskanej machiny.

[ Dodano: Pon 07 Lis, 2011 ]
Tekst pojawił się już wcześniej na forum SFFiH, ale jako że jest to mój pierwszy upubliczniony tekst, wrzucam również tutaj. Chciałbym prosić o komentarze i wszelkie uwagi, które pomogą mi lepiej pisać w przyszłości.
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 12:12 przez B.A.Urbański, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Vite Aerea [miniatura]

2
B.A.Urbański pisze:- Chodźcie szybciej! – ponaglał Dalewin.
Za nim szło czworo przyjaciół i jeden nieznany im człowiek. Minęli mury miasta i nadal nie zwalniali kroku.
- Gdzie i po co nas tak gonisz?– zapytała nieśmiało Milena.
- Zaraz zobaczycie – powiedział z przejęciem. – Nie wspominałem o tym wcześniej, ale jakiś czas temu kupiłem od pewnego wędrowca spoza naszego świata zwój, zawierający szkic wspaniałej latającej maszyny. Pracowałem nad nią bardzo długo i myślę, że teraz jest już gotowa.
- Uważasz, że uda się dzięki tej machinie ściągnąć go z powrotem na dół? – zastanawiał się Derwan.
- To prawie pewne. Schemat był bardzo precyzyjny. Ma nawet bardzo mądrą nazwę - Vite Aerea!
Kiedy doszli na miejsce ich oczom ukazał się dziwny wehikuł zbudowany z trzciny, płótna lnianego i drutu. Machina wykonana była w kształcie śruby. Na górze była spiralnie umocowana lniana płachta, utrzymywana w jednym miejscu przez gruby walec, stanowiący centralną część, a na dole cztery korby. Wszystko połączone drutem.
Dalewin stanął dumnie przy urządzeniu.
(...)
Wykonał kilka zgrabnych ruchów prawą ręką i poczęli się unosić.
- Wszyscy gotowi? – zapytał kiedy znaleźli się w powietrzu. – To do dzieła!
Na początku korby nie chciały ruszyć, ale po chwili puściły i wszyscy kręcili z całej siły. Wszyscy poza nieznajomym, który wydawał się zmęczony po hulance poprzedniej nocy.
Mechanizm poruszał się niczym śruba, przepychając powietrze z góry ku dołowi. Jednocześnie podstawa, na której stali powoli posuwała się w stronę przeciwną. Dalewin zdawał się być odrobinę zaskoczony tym faktem.
(...).
Zasady pisania dialogów się kłaniają nisko. Też nie zwracałem na to zbytniej uwagi i zostałem pouczony na tym forum :P Ponadto pogrubiłem te fragmenty, które mi się nie podobają, a to lepiej by brzmiało tak poganiasz, a to brak przecinków oszałamia, a to opis machiny, tak niewiarygodny i słabo skonstruowany, że za Chiny nie mogłem sobie wyobrazić, ni narysować na kartce, a to zdanie z tzw. d...y Bo skąd nagle o imprezie nieznajomego? Nic o nim nie wiemy, a tu nagle bęc! Narrator może i wie, ale bardziej by pasowało opisowe wskazanie "wyglądało, jakby". I na koniec opis działania... No kurde ja jestem też zdziwiony i zaskoczony tym faktem. Rada jest taka, że jak się wymyśla jakiś mechanizm, to musi stwarzać pozory realności, a na pewno muszą być reguły logiki zachowane. Powtarzam po raz setny: Nie piszemy dla idiotów!

W sumie tekst albo zbyt krótki, albo niefortunnie wyrwany z kontekstu. Nie znamy czasu, miejsca, wątku i tematu. Trudno cokolwiek wysnuć, oprócz tego, że technika ma się mieszać z magią, co nie jest jakimś tam nowatorskim pomysłem.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

Re: Vite Aerea [miniatura]

3
Przede wszystkim chciałem bardzo podziękować za komentarz, bo sam widzę sporo niedociągnięć i na następny raz postaram się je poprawić. Jestem BARDZO początkujący i wszelkie wskazówki są mile widziane dla mego rozwoju :)
Abym mógł to lepiej uczynić:
- czy mógłbym prosić o jakieś przykłady odnośnie dialogów i przecinków? bo miałem wrażenie, że w miarę już to opanowałem, a okazuje się, że jeszcze mnie i tu dużo pracy czeka.

- nieznajomy to po prostu taka wstawka, aby pokazać, że nie wszystko kręci się wokół jednego wydarzenia.
Kai Man pisze:
Rada jest taka, że jak się wymyśla jakiś mechanizm, to musi stwarzać pozory realności, a na pewno muszą być reguły logiki zachowane. Powtarzam po raz setny: Nie piszemy dla idiotów!

W sumie tekst albo zbyt krótki, albo niefortunnie wyrwany z kontekstu. Nie znamy czasu, miejsca, wątku i tematu. Trudno cokolwiek wysnuć, oprócz tego, że technika ma się mieszać z magią, co nie jest jakimś tam nowatorskim pomysłem.
- moim celem jest właśnie nie pisanie dla idiotów i w żadnym przypadku nie chcę obrazić czytelnika. Maszyna jest prawdziwa. Zaprojektował ją Leonardo da Vinci i nie działa, co chciałem pokazać w miniaturze.

- też mi się wydaje, że jednak powinienem to rozwinąć i bardziej wyjaśnić, ale jako, że w początkowym zamyśle miała to być miniatura... to już tak zostało.

- co do świata, to dopiero teraz zauważyłem, że może to być odbierane jako połączenie techniki z magią - nie było to jakoś szczególnie w moim zamyśle, bo uważam, że w świecie magicznym istnieją zasady fizyki działające normalnie, więc dlaczego nie miałyby występować mechanizmy funkcjonujące również na tych zasadach fizyki?
Nie znamy czasu, miejsca, wątku i tematu.
A w miniaturze jest to tak bardzo wszystko potrzebne?

Jeszcze raz bardzo dziękuję i z góry dziękuję za dalsze komentarze.

[ Dodano: Pon 07 Lis, 2011 ]
Odnośnie nieznanych, to chodziło mi głównie o czas i miejsce, bo wątek i temat są i kręcą się wokół urządzenia.

4
B.A.Urbański pisze: - czy mógłbym prosić o jakieś przykłady odnośnie dialogów i przecinków? bo miałem wrażenie, że w miarę już to opanowałem, a okazuje się, że jeszcze mnie i tu dużo pracy czeka.
- Chodźcie szybciej! – Ponaglał Dalewin. [po wykrzykniku koniecznie wielką literą]

- Gdzie i po co nas tak gonisz?– Zapytała nieśmiało Milena.

- Uważasz, że uda się dzięki tej machinie ściągnąć go z powrotem na dół? – Zastanawiał się Derwan.
- Wszyscy gotowi? – Zapytał kiedy znaleźli się w powietrzu. – To do dzieła! [po pytajniku koniecznie wielką literą]

- Zaraz zobaczycie, – powiedział z przejęciem – nie wspominałem o tym wcześniej, ale jakiś czas temu kupiłem od pewnego wędrowca, spoza naszego świata, zwój ze szkicem wspaniałej, latającej maszyny.

Kiedy doszli na miejsce, ich oczom ukazał się dziwny wehikuł. Był zbudowany z trzciny, lnianego płótna i drutu.
[nie jestem ekspertem od przecinków, ale tak bym poprawił te zdania]




Kiedy doszli na miejsce ich oczom ukazał się dziwny wehikuł zbudowany z trzciny, płótna lnianego i drutu. Machina wykonana była w kształcie śruby. Na górze była spiralnie umocowana lniana płachta, utrzymywana w jednym miejscu przez gruby walec, stanowiący centralną część, a na dole cztery korby. Wszystko połączone drutem.
Obrazek

No kurde, sam popatrz, że ten opis nie odzwierciedla do końca prawdy. Gruby walec wyraźnie prowadzi na manowce, kształt śruby z epitetem okrętowej, może by jakoś bardziej pokazał istotę... I tak dalej.
Mechanizm poruszał się niczym śruba, przepychając powietrze z góry ku dołowi. Jednocześnie podstawa, na której stali powoli posuwała się w stronę przeciwną. Dalewin zdawał się być odrobinę zaskoczony tym faktem.
No ten ruch odrębnych części nie wskazuje odwrotnie obracających się elementów, lecz raczej wskazuje, iż podstawa (o której w opisie wcześniejszym brak informacji) porusza się... w górę!
A w miniaturze jest to tak bardzo wszystko potrzebne?
Miniatura literacka, czy short story, to formy niewielkich rozmiarów, ale winne, choć w skrócie, przypominać strukturę i zawartość dłuższych form wyrazu ;)
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

5
Kai Man pisze:
B.A.Urbański pisze: - czy mógłbym prosić o jakieś przykłady odnośnie dialogów i przecinków? bo miałem wrażenie, że w miarę już to opanowałem, a okazuje się, że jeszcze mnie i tu dużo pracy czeka.
- Chodźcie szybciej! – Ponaglał Dalewin. [po wykrzykniku koniecznie wielką literą]

- Gdzie i po co nas tak gonisz?– Zapytała nieśmiało Milena.

- Uważasz, że uda się dzięki tej machinie ściągnąć go z powrotem na dół? – Zastanawiał się Derwan.
- Wszyscy gotowi? – Zapytał kiedy znaleźli się w powietrzu. – To do dzieła! [po pytajniku koniecznie wielką literą]

- Zaraz zobaczycie, – powiedział z przejęciem – nie wspominałem o tym wcześniej, ale jakiś czas temu kupiłem od pewnego wędrowca, spoza naszego świata, zwój ze szkicem wspaniałej, latającej maszyny.

Kiedy doszli na miejsce, ich oczom ukazał się dziwny wehikuł. Był zbudowany z trzciny, lnianego płótna i drutu.
[nie jestem ekspertem od przecinków, ale tak bym poprawił te zdania]
Wybacz, Kai Manie, ale sprowadzasz autora na manowce (sformułowania "wprowadzać w błąd" litościwie nie użyję).
Nie ma reguły, że wtrąceniu narratorskie zaczynamy z wielkiej litery, gdy kwestia dialogowa kończy się wykrzyknikiem lub pytajnikiem (oraz wielokropkiem). Nie ma, a jest wręcz reguła odwrotna! Z wielkiej litery zaczynamy wtrącenie obligatoryjnie, gdy dialog kończy się kropką, wtedy i tylko wtedy.
Jedną z reguł, czy stawiać kropkę i zaczynać z wielkiej litery czy też nie i przenieść kropkę na koniec trącenia a wtrącenie zacząć z małej litery, jest reguła "paszczowa". Jeśli narrator komentuje wypowiedź dialogową używając słów oznaczających mówienie (powiedział, rzekł, zapytał, odparł, ale też westchnął, krzyknął, mruknął, zapytał) to używamy małej litery a kropka się przenosi. Jeśli nie było tam kropki a wykrzyknik lub pytajnik - nie ma to znaczenia. Aurot napisał:
- Chodźcie szybciej! – ponaglał Dalewin.
I napisał... źle? Ja stawiam na źle, bo ponaglenie nie jest czynnością współączną z mówieniem. Ale spotkałem się ze zdaniem, że jeśli taki czasownik zawiera w sobie ścisły komentarz do treści dialogu to też się uznaje tą regułę. A to ponaglenie ma ścisły związek.
- Gdzie i po co nas tak gonisz? – zapytała nieśmiało Milena.
I autor napisał dobrze. Pytajnik nie ma znaczenia, nie oznacza końca zdania a stan wypowiedzi.
- Uważasz, że uda się dzięki tej machinie ściągnąć go z powrotem na dół? – zastanawiał się Derwan.
Tu też źle, IMHO, ale to sytuacja podobna do pierwszego przykładu.
- Wszyscy gotowi? – zapytał kiedy znaleźli się w powietrzu. – To do dzieła!
A tu dobrze napisane.
- Zaraz zobaczycie – powiedział z przejęciem. – Nie wspominałem o tym wcześniej (...)
I tu też dobrze napisane. Twoja propozycja, Kai manie:
- Zaraz zobaczycie, – powiedział z przejęciem – nie wspominałem o tym wcześniej, ale jakiś czas temu kupiłem od pewnego wędrowca (...)
od biedy też pasuje, bo gdy się dopisek narratora uzna za wtrącenie w zdanie, to wszystko leci małymi literami i bez znaków interpunkcjnych. BEZ ZNAKÓW, ten dostawiony przecinek po "zobaczycie" to zgroza! Kwestia narratorska wstawiona w miejscu przecinka zastępuje go.
Niemniej, uważam, że autor to napisał lepiej. Pierwsza wypowiedź końćzy się wraz z częścią logiczną. Kolejna już jej nie dotyczy, więc dobrze, że jest nowym zdaniem (czyli z wielkiej litery).
Kai Man pisze:
B.A.Urbański pisze:
Kai Man pisze:Nie znamy czasu, miejsca, wątku i tematu.
A w miniaturze jest to tak bardzo wszystko potrzebne?
Miniatura literacka, czy short story, to formy niewielkich rozmiarów, ale winne, choć w skrócie, przypominać strukturę i zawartość dłuższych form wyrazu ;)
Miniatura jest opowiadaniem w pigułce i w tym przypomina dłuższe formy. Ma inny rozkład akcentów i inaczej konstruowaną fabułę więc tym się różni.
Ja bym natomiast chciał podważyć przekonanie, że zawsze muszą być znane: czas, miejsce, wątek i temat. Noc byśmy stracili wymieniając (i to tylko z pamięci) dzieła, w których któregoś elementu nie ma. W opowiadaniach wręcz nagminnie coś pozostaje w sferze domysłów. W krótkich, w szortach to wręcz stadard. Ale wiem o co ci chodzi, Kai manie. Krótki tekst, tak samo jak długi, musi być poprawnie skonstruowany. Nie można sygnalizować wątków, których się nie kończy i które fruwają na wietrze. Tutaj np. tych dwóch gości, któzy mieli kręcić ale nie kręcą i nawet nie wiadomo dlaczego, skoro tam są.

Zwracam też uwagę, Kai Manie, że autor nie mógł napisać o śrubie okrętowej. Z tekstu wyłania się obraz społeczeństwa, w którym to ustrojstwo nie jest jeszcze znane.

6
Kai Man pisze:Zasady pisania dialogów się kłaniają nisko. Też nie zwracałem na to zbytniej uwagi i zostałem pouczony na tym forum :P
Problem pisania dialogów pojawia się już po raz kolejny. Wniosek zatem, że trza większych specjalistów :P Ja za takiego, oczywiście się nie uważam i przyjmuję karę za przecinek przed myślnikiem, ale co do reszty... Póki co, przyjmuję, bo nie chce mi się grzebać w wykładniach paszczowych.
Zwracam też uwagę, Kai Manie, że autor nie mógł napisać o śrubie okrętowej. Z tekstu wyłania się obraz społeczeństwa, w którym to ustrojstwo nie jest jeszcze znane.
No akurat czas i miejsce znane nie jest, wiadomo jednak, że to świat około równoległy, gdzie istnieje magia (czar: lewitacja), zatem wrzucenie śruby okrętowej (choć dałem to jeno jako przykład do opisu) może być adekwatne.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

7
Ja jeszcze zwrócę uwagę na jedną rzecz.
Mechanizm poruszał się niczym śruba, przepychając powietrze z góry ku dołowi. Jednocześnie podstawa, na której stali powoli posuwała się w stronę przeciwną. Dalewin zdawał się być odrobinę zaskoczony tym faktem.
B.A.Urbański, błędne obrazowanie. Czemu?
Powodem, że aparat nie uniósł się ani na centymetr jest to samo zjawisko, które sprawia, że helikopter bez drugiego rotora albo bez mniejszego, poprzecznego rotora - też nie leci. Bo obrót rotora głównego powoduje, że kadłub maszyny kręci się w stronę przeciwną niż wirnik i maszyna się nie unosi. Dopiero ustabilizowanie kadłuba da łopatom siłę nośną.
To samo mamy w tekście, efekt którego Da Vinci nie przewidział. Obrót śroby w jedną stronę spowoduje obrót podstawy w przeciwną. I w zasadzie to napisałeś, autorze. Natomiast w błąd wprowadziłeś czytelnika informacją, że śruba przepychała powietrze z góry ku dołowi, co z automatu sugeruje, że śruba się musiała unosić. A nie mogła, powietrze międliła w kółko.

Szczegóły zawarte w tekście naprowadzają na przybliżony moment historyczno-rozwojowy. Mury miasta, sakwa z monetami, materiały użyte do budowy aparatu - to naprowadza na czasy żaglowców. Oczywiście mowa jest o magii, ale w tekście fantastycznym wręcz oczekuję fantastyki, więc to jeszcze nie wyklucza czasów współczesnych Leonardowi (tylko innego kraju). Jest też mowa o wędrowcu z innego świata, ale to też nie jest rozstrzygające, to może oznaczać inny kraj. Natomiast brakuje jakiegokolwiek wtrętu sygnalizującego, ze w opisywanym świecie rozwój techniki przebiega jakoś inaczej. Stąd opinia, że okrętowość śruby nie teges.

Można się domyślić, że aparat rymsnął bo się zmęczyli. Ale opis sugeruję, że zdarzyło się coś bardziej nagłego. Co? To informacja istotna, której zabrakło.
Innym sygnalizowanym i urwanym wątkiem jest ściągnięcie czegoś z powrotem na dół za pomoca latającego aparatu. Ale czego? O co chodzi? To ma wyjaśniać motywację konstruktora, ale nic nie wyjasnia bo nie jest opisane, tylko wzmiankowane.

8
O kurcze! Dużo przydatnych rad, za które bardzo dziękuję.

Co do dialogów, to jakiś czas temu usłyszałem taką prostą zasadę, że jak wtrącenie komentuje mówienie jako takie i odnosi się bezpośrednio do kwestii wypowiadanej to pisze się z małej litery. A jak wtrącenie opisuje jakąś inną czynność to wtedy z dużej. Dlatego:
- Chodźcie szybciej! – ponaglał Dalewin.
napisałem z małej litery, bo wydaje mi się, że ponaglał jest tu jakby sposobem mówienia.
- Uważasz, że uda się dzięki tej machinie ściągnąć go z powrotem na dół? – zastanawiał się Derwan.
podobnie jak wyżej uznałem słowo "zastanawiał" jako odpowiednik "powiedział".

Ale teraz pojawia się problem... Jak to powinno w końcu być? Mógłby mi to ktoś wytłumaczyć?

Kruger, dzięki, że przybliżasz mi idee szortów i elementy, które muszą tam występować. Mam jednak pytanie czy rzeczywiście wszystkie wątki w szorcie muszą być wyjaśnione? Np. u mnie jeśli te dwie postaci nie są tak mocno związane z głównym wątkiem miniatury, to czy muszę wyjaśnić ich wątek? I czy tak samo powinno być w dłuższej formie np. opowiadaniu? Przecież tak jak i w życiu mogą pojawić się wątki poboczne, które nie są potrzebne do głównego tematu, ale jednak istnieją.
I dalej w związku z tym, czy uwaga Kai Mana na temat imprezy nieznajomego - jako niepotrzebnej jest słuszna? Wstawiłem to, aby pokazać, że nie wszystko kręci się tylko wokół tych jednych postaci. No i wydaje mi się, że rozpocząłem i zakończyłem ten wątek, który był raczej wstawką.

Zanim przejdę do samego mechanizmu to zapytam się jeszcze, czy mój opis tej machiny jest rzeczywiście taki zły? Wydawało mi się, że w miarę dokładnie udało mi się to ująć? Kai Man wkleił rysunek. Jak poprawić mój opis?

Co do samego działania maszyny to spędziłem trochę czasu na szukaniu materiałów na jej temat i pojawiły się w różnych źródłach dwie sprzeczne na pozór informacje:
1. Model jednak nie zadziałałby, ponieważ kadłub helikoptera obracałby się w przeciwnym kierunku niż wirnik.
2. Model nie uniósłby się, ponieważ ciężar machiny byłby zbyt duży. A śruba jest zbyt słabym źródłem siły nośnej.

Rozbieżność związana jest z tym, że Leonardo skłamał, pisząc w swoich notatkach, że maszynę zbudował i latała. W związku z tym próbowano to sprawdzić i dlatego pojawiają się te dwie informacje.

Obie wykorzystałem w miniaturze. Czar lewitacji sprawił, że śruba zaczęła się kręcić, ale nadal nie było to efektywne, więc się nie wznosili. Nie było oporu od spodu, więc maszyna kręciła się w przeciwnym kierunku. Kiedy czas działania czaru lewitacji się skończył, nastąpił upadek, spowodowany drugą przyczyną niedziałania, czyli ciężarem. Dlatego spadli.

Trochę zakręcone, wiem ;) I dlatego (pod waszym wpływem) myślę, że rozwinę to w coś dłuższego.

Natomiast co do świata to Kruger bardzo dobrze zrozumiał moje intencje :) Śruba okrętowa w tym świecie nie istnieje, dlatego nie mogę jej użyć do opisu. Swoją drogą śruba okrętowa to dość późny wynalazek (chyba coś koło początku XIX wieku).

Nie wyjaśniłem też kogo i skąd chcą ściągnąć, ale to wynika z mojego dotychczasowego postrzegania szortów, jako opisu bardzo krótkich fragmentów rzeczywistości, w której mogą przewijać się niewyjaśnione wątki, poza wątkiem głównym (tutaj - maszyna).
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

9
Problem tkwi zapewne w tym, że sadady pisania dialogów i wtrąceń to nie tyle zasady języka polskiego sensu sctricte, co raczej zasady edycji tekstu, pozostające oczywiście w sferze zainteresowań języka.
Na urodziny zamierzam sobie sprawić stosowną pozycję na ten temat, ale to dopiero za dwa miesiące.
Na ten moment, z moich ustaleń, mogę ci napisać tak, B.A.Urbański:
"Ponaglał" i "zastanawiał się" tudzież podobne zostawiaj małą literą. Spotkałem się też i z taką interpretacją zasad (dzięki Ebru!). Jak przyjdzie co do czego zawsze się trafi jakiś purysta co to wytknie. A sprowadzać się to i tak będzie do tego, że gdy (jeśli :) ) osiągniesz poziom drukowalności, to redaktor Ci to skoryguje albo nie (wedle swego widzimisię).

Co do konstrukcji. Stoję na stanowisku, że nie zawsze i nie wszystko musi być podane na tacy i wyjaśnione. Zwłaszcza szort operować musi (z tytułu ograniczonej objętości) skrótami, odwołaniami do stereotypów, scenkowością fabuły itp. Niemniej, właśnie w szorcie, trzeba się bardziej pilnować konstruowania fabuły i zostawiania luźnych wątków. Miejsca na ich domykanie brak, za mały limit. Więc często lepiej, zamiast sygnalizować coś, pominąć to i zdać się na czytelnika, os sobie dopowie lepiej. Przykład:
Twój główny bohater chce polecieć na księżyc, bardzo. Chce tego, żeby kogoś lub coś ściągnąć na dół. Jego zamiary nie są tajemnicze, wiedzą o tym doskonale jego przyjaciele, bo kwestia ta pada ust jednego z nich. Jako czytelnik odruchowo się zastanawiam - co i dlaczego on chce ściągnąć w dół? To jest przecież główny powód jego działania, jego motywacja. Dlaczego to takie ważne? A zaraz potem się zastanawiam, czy to świadomy zabieg, że przyjaciele wiedzą (czyli nie jest to tajny, wewnętrzny zamysł) a przede mną się wiedzę ukrywa? Do końca więc czytam oczekując, że to się wyjaśni, że nawet będzie kluczową dla fabuły kwestią, być może ważnym elementem zwrotu akcji. Że autor miał cel podać nieokreśloną informację, bo później się to wyjasni. A tu cisza. I frustracja, autorze!
Z drugiej strony, gdyby wyciąć wzmiankę o ściąganiu kogoś/czegoś w dół. Co zostanie? Że bohater chce polecieć na księżyc. Ale dlaczego? I tu zwracam uwagę! Czytelnik, zwłaszcza w szorcie, nie będzie sobie tym specjalnie zaprzątął uwagi. Z automatu założy, że gościu tak chce i koniec, ma marzenie, zakręt, zajoba, cel w życiu. I po problemie.
Drugi przykłąd, parką przyjaciół, co to była a nie mogła. Identycznie. Czemu mieli brać w tym udział, ale nie mogli? Tropię zamiar autora, powodu nie ma, znaczy, taki był zamysł, zamiar. Wyjaśnienie będzie zapewne ściśle związane z osią akcji i z rozwiązaniem, zakończeniem. Czekam na wyjaśnienie, ale go nie ma. I rodzi się pytanie, do czego, z punktu widzenia fabuły, byli potrzebni? Do czego był potrzebny fakt, że nie mogli kręcić? Do sprowadzenia tajemniczego nieznajomego, który zrobił to na kacu i za pieniądze. Ale to nadal nie jest wyjaśnienie, bo po co był ten nieznajomy? Żeby kręcić za tamtych. I się koło niewyjasnienia zamyka. Niesłusznie piszesz, B.A.Urbański, że te dwie postacie nie mają znaczenia. Dałeś im znaczenie wspominając ich i umieszczając na miejscu zdarzenia. I dałeś im znaczenie pisząc, że są przyjaciółmi bohatera. Samą wzmianką, ze oczywiście nie mogą też dałeś znaczenie im oraz tej oczywistości.
Przykład przeciwny. Tu się nie zgadzam z opinią Kai Mana, że niedopowiedzenie, gdzie, z kim i dlaczego pił nieznajomy winno być dopowiedziane. Czy te kwestie mają znaczenia dla osi fabuły? Nie. Znaczenie ma tylko to że miał kaca a wyjaśnienie jest proste i krótkie. Tu podzielam opinię, jaką dostałeś do tego tekstu na SFFiH (nie pamiętam od kogo).

Opis machiny. Z wyjatkiem jednego szczegółu jest OK. Ten szczegół to:
Mechanizm poruszał się niczym śruba, przepychając powietrze z góry ku dołowi.
Formalnie to jest prawda. Ale tworzy też wrażenie, że skoro powietrze w dół, to aparat w górę. A skoro aparat w górę, to dlaczego podstawa w kierunku przeciwnym (w dół)?
Lepiej byłoby napisać, ze śruba kręciła się wokół osi w jedną stronę a podstawa w przeciwną. I wszystko byłoby jasne.
Informacje dotyczące prawdziwego aparatu nie są sprzeczne. Uzupełniają się.
Co prawda śruba to nie to samo co łopaty wirnika, ale zasada jest podobna. Dlaczego samolot albo helikopter się unosi? Jest coś takiego jak siła nośna. Ruch powietrza ponad przedmiotem (skrzydłem, łopatą wirnika) powoduje, że przedmiot się unosi. Prosty eksperyment, chwycić luźno koniec kartki i dmuchnąć nad nią - drugi koniec się uniesie.
De facto helikopter z nieustabilizowanym kadłubem też się uniesie, słabiej ale też. Tylko nie da się nim sterować, bo kadub też się kręci. Tutaj dochodzi drugie wyjaśnienie, siła nośna tworzona przez śrubę może i wystarczy by unieść lekką srubę, ale nie wystarczy na ciężar mechanizmów, podstawy i czworga ludzi.

Brakuje mi, B.A.Urbański, jaśniejszej informacji, że czar lewitacji się wyczerpał. Albo wcześniejszego zastrzeżenia, ze to będzie działać ograniczoną ilość minut. Nie jestem pewny, czy można się domyślić, że czar się wyczerpał.

Jeszcze - tak niezbyt mi się podoba sposób pozyskania planów. Jakiś wędrowiec z jakiegoś innego świata, gotowy projekt. Trochę to pachnie jak Deus ex machina, tyle, że nie na końcu a na początku :) Jakoś tak, bardziej przekonująco byłoby gdyby bohater eksperymentalnie sam to wymyślił.

I ostatnia uwaga. Moze to jest inny świat a może nasz z czasów Leonarda, ale nie pasują mi jednostki. Metry zwłaszcza, ale minuty i sekundy też, bo jeśli to czasy takie bardziej wtedy, to prędzej na uderzenia serca czy pacierze by mierzyli czas, że o wysokości nie wspomnę.

10
Ok, no to odnośnie przecinków będę się trzymał tamtej zasady, bo jest w miarę prosta i klarowna.

Co do celu lecenia na księżyc i pozostałych dwóch bohaterów, zrozumiałem i postaram się na następny raz nie pozostawiać takich ważnych wątków niedomkniętych. W sumie to mogłem wymyślić i wyjaśnić choćby w dwóch zdaniach. Prawda.

Natomiast co do znajomego-nieznajomego - Wstawiłem go tam, bo Conri i Cinaed nie mogli kręcić. Chciałem, żeby czytelnik zobaczył, że ten ktoś kogo Dalewin nazywa znajomym, jest tak po prostu zwykłym żulem, który nieźle wcześniej pobalował. I zastanawiam się, czy w takim wypadku jest sens rozwijać ten wątek?

W opisie działania rzeczywiście można pomyśleć nad jakąś zmianą, chociaż wspominam chwilę później, że maszyna się nie wznosiła.

Pozyskanie planów od wędrowca z innego świata to w wykorzystanie świata, który stworzyłem już jakiś czas temu. Można tam podróżować między światami, ale jest to ograniczone.

Co do jednostek, to sam się nad tym zastanawiałem i przyznam, że poszedłem na łatwiznę. Myślę metry zmienić na stopy. Zawsze mam problem natomiast z jednostkami czasu w fantasy średniowiecznym. Jakie jednostki są dobre, aby zastąpić minuty i godziny?
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

11
Wtrącę się do rozmowy.
Zawsze mam problem natomiast z jednostkami czasu w fantasy średniowiecznym. Jakie jednostki są dobre, aby zastąpić minuty i godziny?
Takie, jakie ustalisz dla swojego świata. Moim zdaniem, powinieneś najpierw przemyśleć jak czas jest postrzegany przez ludzi żyjących w Twoim świecie, jaką wagę przywiązują oni do upływu czasu oraz w jaki sposób ten czas jest odmierzany. Czas płynie inaczej np. dla dziecka i dla starca, dla chłopa pracującego na polu i dla uczonego maga, czy wieszczki w oparach ziół przepowiadającej przyszłość. Prawdopodobnie też, każda z tych osób inaczej określiłaby upływ czasu.
To, jakie jednostki pojawiają się w świecie przedstawionym, jest decyzją autora (a jego zadaniem opisanie wszystkiego w sposób przekonujący).
Nie widzę też powodu, aby na siłę rezygnować z godzin i minut, ponieważ fantasy ma być „średniowieczne”. Podział doby na 24 godziny znali Egipcjanie w starożytności (były to, co prawda, godziny o nierównej długości, ale chodzi o samą koncepcję). Czasy hellenistyczne to podział godziny na 60 mniejszych jednostek – minut i tych na kolejne 60 mniejszych części – sekund (z tego, co pamiętam, ten podział wynikał z użycia babilońskiego systemu sześćdziesiątkowego). Majmonides w XII wieku także wspomina o podziale godzin na minuty, minut na sekundy, a sekund na mniejsze jednostki i tak dalej.
Pierwsze zegary mechaniczne to bodajże przełom XIII a XIV wieku (po wynalezieniu wychwytu kolebnikowego). W katedrze Salisbury działa zegar skonstruowany około 1386 roku.
Samo postrzeganie czasu zaś, jest różne w zależności od kultury. Inną „wagę” ma czas w chrześcijańskiej Europie, inną w Chinach, jeszcze inną w cywilizacji Majów. Niewątpliwie to temat ciekawy i inspirujący. ;)

Mnie w odbiorze Twojego tekstu nie przeszkadzały minuty oraz sekundy. Z kolei mechanizmu nie wyobraziłam sobie takiego, jak na później załączonym obrazku. O dialogach Kruger napisał już dość obszernie. Dorzucę tylko jedno. Jeśli masz wątpliwości, czasem warto sięgnąć na półkę i sprawdzić, jak sobie z zapisem dialogów poradzili pisarze w książkach już wydanych. :)
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

12
B.A.Urbański pisze:I dalej w związku z tym, czy uwaga Kai Mana na temat imprezy nieznajomego - jako niepotrzebnej jest słuszna? Wstawiłem to, aby pokazać, że nie wszystko kręci się tylko wokół tych jednych postaci. No i wydaje mi się, że rozpocząłem i zakończyłem ten wątek, który był raczej wstawką.
Kruger pisze:Drugi przykłąd, parką przyjaciół, co to była a nie mogła. Identycznie. Czemu mieli brać w tym udział, ale nie mogli? Tropię zamiar autora, powodu nie ma, znaczy, taki był zamysł, zamiar. Wyjaśnienie będzie zapewne ściśle związane z osią akcji i z rozwiązaniem, zakończeniem. Czekam na wyjaśnienie, ale go nie ma. I rodzi się pytanie, do czego, z punktu widzenia fabuły, byli potrzebni? Do czego był potrzebny fakt, że nie mogli kręcić? Do sprowadzenia tajemniczego nieznajomego, który zrobił to na kacu i za pieniądze. Ale to nadal nie jest wyjaśnienie, bo po co był ten nieznajomy? Żeby kręcić za tamtych. I się koło niewyjasnienia zamyka. Niesłusznie piszesz, B.A.Urbański, że te dwie postacie nie mają znaczenia. Dałeś im znaczenie wspominając ich i umieszczając na miejscu zdarzenia. I dałeś im znaczenie pisząc, że są przyjaciółmi bohatera. Samą wzmianką, ze oczywiście nie mogą też dałeś znaczenie im oraz tej oczywistości.
Przykład przeciwny. Tu się nie zgadzam z opinią Kai Mana, że niedopowiedzenie, gdzie, z kim i dlaczego pił nieznajomy winno być dopowiedziane. Czy te kwestie mają znaczenia dla osi fabuły? Nie. Znaczenie ma tylko to że miał kaca a wyjaśnienie jest proste i krótkie.

Kai Man pisze:Bo skąd nagle o imprezie nieznajomego? Nic o nim nie wiemy, a tu nagle bęc! Narrator może i wie, ale bardziej by pasowało opisowe wskazanie "wyglądało, jakby".
Chodziło mi jedynie o konstrukcję zdania, a nie o dopisywanie. Napisałeś: Wszyscy poza nieznajomym, który wydawał się zmęczony po hulance poprzedniej nocy.
Czyli coś w stylu: Wszyscy poza nieznajomym, który wydawał się tak zmęczony, jakby hulał całą noc.
B.A.Urbański pisze:Zanim przejdę do samego mechanizmu to zapytam się jeszcze, czy mój opis tej machiny jest rzeczywiście taki zły? Wydawało mi się, że w miarę dokładnie udało mi się to ująć? Kai Man wkleił rysunek. Jak poprawić mój opis?
Machina wykonana była w kształcie śruby. Na górze była spiralnie umocowana lniana płachta, utrzymywana w jednym miejscu przez gruby walec, stanowiący centralną część, a na dole cztery korby. Wszystko połączone drutem.
Kształt śruby wskazuje na walec z cienką wstęgą ślimaka od podstawy do wierzchołka. Lepsze byłoby wskazanie wkręta, ale z kolei niepewność, czy "w tym" czasie wkręty były znane :P Machina jest wredna do opisania - to fakt. Ale spróbujmy:

Machina była dziwna. Na okrągłej podstawie wyrastał wysoki maszt, oparty na czterech, skośnych podporach. Na wysokości męskich ramion, wprost ze słupa, wystawały cztery ramiona kołowrotu. Od wierzchołka masztu, ku dołowi, oplatała się wstęga materiału, tworząc dwa zwoje, rozpięte na ramach z drutu, jakby kręte schody. Wąska u góry i coraz szersza na dole. Wyglądało to, jak podwójny, płaski parasol postawiony na talerzu. Wszystkie elementy połączono grubym, mocno napiętym drutem.


Co do opisu działania, również spróbujmy, gdyż oprócz błędnego fragmentu, wskazanego wcześniej przeze mnie, później przez Krugera, posłużyłeś się opisami korby i pokręteł, które również nie są adekwatne:

Zrazu wysiłek zdawał się być nadaremny. Ale po chwili, jak konie w kieracie, ruszyli i kręcili się wokół masztu coraz szybciej. Wszyscy pchali, poza nieznajomym, który wydawał się tak zmęczony, jakby hulał całą noc. Podwójny baldachim maszyny poruszał się niczym śruba, przepychając powietrze z góry ku dołowi. Ale co to? Podczas, gdy ludzie biegli w prawo, podstawa machiny zaczęła uciekać im spod nóg w odwrotną stronę. Dalewin zdawał się być odrobinę zaskoczony tym faktem. Mijały sekundy, a oni wciąż się nie wznosili. Sekundy zmieniały się w minuty i wciąż nie byli wyżej, ale mimo upływającego czasu, niezmordowanie kręcili. Nagle poczuli drobne drgania. Wehikuł zatrząsł się i byli pewni, że zadziałało. Ucieszyli się. Dalewin na moment zdekoncentrował się, gdy poczuli powiew wiatru, wówczas...
ŁUUP!
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

13
Wysokość - stopy, jak napisałeś,B.A.Urbański, ale też np. łokcie albo sążnie.
Dawne jednostki miar (to tylko Wiki ale zawsze coś):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria: ... miar_i_wag

Co do miary czasu.
Primo, nic nie wskazuje tak naprawdę, że świat opisywany jest jakiś diametralnie inny niż nasz. Jest krótki wtręt o wędrowcu z innego świata, ale to można rozumieć też, że z innego kraju. I na podstawie tekstu ku temu się skłaniam, bo nic nie wskazuje, że w świecie coś jeszcze jest inne niż u nas. No, jest magia, ale przyzwyczajeni jesteśmy do magii dokładanej do naszego świata więc to trochę mało.
Na pewno sam fakt, że coś jest fantastyką nie musi decydować o wykluczeniu współczesnej miary czasu. Ale uważam, że rzecz trzeba rozpatrywać na logikę. Jakieś pomiary czasu były, były urządzenia. Na ile były powszechne? Czy jeśli od urodzenia nie mam zegarka i nie ma go nikt ze znajomych a widuję takowy najwyżej raz na miesiąc na wieży ratusza, to będę się w rozmowie posługiwał sekundami czy np. uderzeniami serca? Minutami i kwadransami czy pacierzami (to u chrześcijan oczywiście)?
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

14
Aktegev, dzięki za włączenie się do dyskusji.

Czas jest ważną rzeczą w świecie, który tworzę. Przede wszystkim dla czarodziejów i innych osób posługujących się magią. Jednocześnie nie wynaleziono jeszcze w nim zegarka, więc nie mogą oni posługiwać się minutami i godzinami. Tzn. godziny mogą istnieć, ale nie są one równej długości. Podział na 12 godzin dnia i 12 godzin nocy istniał od dawna i utrzymywał się praktycznie do około XII wieku, z tym że były one nierówne, w związku z zmianą długości dnia i nocy. Nie mogę zastosować też pacierzy, bo myślę raczej o świecie bez chrześcijaństwa z różnymi pogańskimi wierzeniami.
Poradziłem sobie z latami, miesiącami i dniami, bo to akurat nie jest trudne. Gorzej jest z mniejszymi jednostkami.
Za poradą Krugera czarodziejów zostawiłbym ze współczesnymi jednostkami czasu, jako najlepiej określającymi czas działania czarów. No i najłatwiejszymi w odbiorze dla czytelników. dla innych postaci muszę wymyślić coś co zastąpiłoby minuty, albo jakieś jednostki czasu pomiędzy godzinami a sekundami. Jakieś propozycje?

Pisząc stopy, myślałem również o jednostkach pokrewnych, ale dzięki za link. Z pewnością się przyda.

Kai Man, dzięki za twoją propozycję opisu maszyny i działania. Skorzystam, aczkolwiek jeszcze przemyślę, bo chyba twoje wyobrażenie tej maszyny nie równa się mojemu np. nie wg mnie nie ma tam dwóch baldachimów i takie stwierdzenie może wprowadzać czytelnika w błąd. Z tego samego powodu nie mogę przyrównać do karasola. Najlepszym porównaniem jest śruba - stąd zresztą m.in. angielska nazwa tego urządzenia. Poza tym maszyna nie miał kołowrotu tylko korby. Osoby nie biegną po podstawie, tylko kręcą korbami. Korba jako mechanizm (z tego co pamiętam) była znana już p.n.e.
No i ostatnia uwaga, czar przestał działać, bo skończył się czas jego działania, a nie dlatego że Dalewin się zdekoncentrował.

Z tego wynika, że jeszcze sporo pracy przede mną...
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

15
Obrazek


Korba jest narzędziem przenoszącym ruch, a w machinie Leonarda nie ma czterech korb, są za to ramiona kołowrotu, spójrz wyżej.
ObrazekObrazek

Nie da się inaczej nakręcać tej maszyny, jak biec, pchając ramiona, lub przekazując sobie te "korby" - oczywiście domniemywam, z wysokim prawdopodobieństwem słuszności, gdyż nie spotkałem się z opisem Leonarda w oryginale...
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”