żywoty człowieka samotnego(szoła przy nowej alei)

1
Samotność to wartość względna. Zawsze, bez względu na okoliczności, ma początek w punkcie iks i koniec w puncie igrek-znasz jej początek i koniec, mimo jej bezmiaru. Zatruwa Ci serce, zżera Cię od środka, trawi twoje wnętrzności, by Cię dopaść i zgnieść.
Cóż, znam to od podszewki...
Pytasz kim jestem? Otóż nikim ważnym, co to to nie. Jestem po prostu jej kolejną ofiarą, zna mnie zbyt dobrze, żeby mi odpuścić.
Moja historia ma początek w pewnym miejskim gimnazjum. Brudne mury. Krzyk ofiar szkolnego manifestu. Narkotyki. Strach przed każdym kolejnym dniem...-oto warunki, w jakich przyszło mi dorastać. Powiesz zapewne: szkoła jak szkoła-nic szczególnego. Otóż mylisz się. Istotą szczególności naszej szkoły jest nie nikt inny, jak popularsi we własnej osobie-to osoby sławne i rządne władzy, które dyktują modę. A więc, owi popularsi, bardzo skutecznie zatruwali mi życie przez bite trzy lata, rok w rok.
Kres mojej samotności miał nastąpić pewnego dżdżystego poranka o godzinie siódmej zero zero, cóż poniekąd tak właśnie się stało. Wyszłam z domu podekscytowana, po raz pierwszy od trzech lat miałam się czuć prawdziwie szczęśliwa. Serce biło mi radośnie w rytm moich mlaskających w błocie butów-szłam na spotkanie z czołówką z szkoły. Aneta. Ada. Marcin. Piotr.-najlepsi z najlepszych. Możecie sobie zapewne wyobrazić moje zdziwienie, gdy dzień przed kresem podeszła do mnie Aneta
-Hej Mała, mamy dla Ciebie z elitą świetną propozycję. Będziesz jedną z nas, jeśli wykonasz jedno zadanie.-powiedziała do mnie. Nie wiem co mną kierowała, być może presja tłumu, czy coś w tym stylu. jednak wtedy pomyślałam tylko:Jest. Wreszcie. Tyle lat upokorzeń, tyle lat włóczenia się za nimi i wreszcie mnie zauważyli.
Droga ciągnęła się niemiłosiernie, każdy metr wydawał się kilometrami. Wreszcie doszłam. Zobaczyłam ich. Byli po prostu idealni. Piękne twarze, markowe ubrania, drogie perfumy-cud tego świata, ideał. Rzuciłam się ku nim, oczywiście potknęłam się przy okazji o patyk. Runęłam obok Marcina.
-Jaka zgrabna dupka z tej naszej Kici, coraz bardziej podoba mi się pomysł adoptowania jej dziewczynki-rzucił sarkastycznie, dotykając mojego pośladka. Poderwałam się do góry i niewiele myśląc zamachnęłam się na niego. Spojrzał na mnie, trzymając się za policzek. Dokładnie pamiętam wściekłość czającą się w jego oczach.
-Marcin-rzuciła Aneta ostrzegająco. Jednak na nic to się zdało-już wtedy byłam ofiarą, zanim padł pierwszy cios. Przycisnął mnie do pobliskiego drzewa i zaczął zdzierać ze mnie koszulkę. Zadrżałam ze wstydu, myślałam, że zapadnę się pod ziemię, miałam nadzieję na to. Z całej siły pragnęłam znaleźć się z powrotem w moim domu. Tymczasem ręce mojego kata przesuwały się coraz nachalniej po moich piersiach. Na nic się zdały moja szamotanina. Po kilku minutach, przeciągających się dla mnie w wieczność mróz objął moje ciało. Nie miałam siły się poruszyć. On korzystając ze sposobności rzucił mną o podłoże. Poczułam tępy ból w okolicach prawego ucha.
Gdzie do cholery była reszta?Dlaczego go nie powstrzymywali?
Otrzymalam odpowiedź na to pytanie. Poczułam na sobie nowe pary rąk. One były wszędzie...
Powoli zaczęłam osuwać się w nicość.
Umarłam
Ostatnio zmieniony pt 25 lis 2011, 14:06 przez bella95c, łącznie zmieniany 3 razy.
"Najlepiej widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."-mam nadzieję, że moje serce zawsze będzie widziało tylko te piękne rzeczy- sztukę artystyczną i na zawsze uczyni ją sensem mojego istnienia:)

2
bella95c pisze:Istotą szczególności naszej szkoły jest nie nikt inny, jak popularsi we własnej osobie-to osoby sławne i rządne władzy, które dyktują modę.
Coś tu nie gra. " jest nie nikt inny" - "jest nikt inny". W ogóle całe to zdanie jest jakieś kulawe.

Treść? Subiektywna ocena: Główna bohaterka przesadnie niezgułowata i bezradna. Głupio uganiająca się za prześladowcami. Nie budzi ani sympatii ani współczucia.

3
Podstawowe zasady interpunkcji opanowane, ale nie wszystkie. Przez to tekst robi wrażenie niechlujnego. A chodzi konkretnie o zasady pisowni myślników, czyli typograficznie półpauz i dywizów.
Dywiz, krótki myślnik, jako łącznik służy do łączenia różnych wyrazów. Eks-Polak, biało-czerwony, quasi-prawdziwy. Wtedy myślnika nie rozdzielamy od wyrazów spacją i piszemy ciągiem.
W pozostałych przypadkach użycia myślnika, np. dialogi, wtrącenia itp. (typograficznie półpauza) myślnik należy z obu stron oddzielić spacją.

A z uwag konkretnych. Mamy tu sporo językowych kiksów.
Samotność to wartość względna.
Ja wiem co autorka chce powiedzieć, ale to jest mącipole. Językowo nie można być wartością, wartość można mieć. A w dodatku...
Zawsze, bez względu na okoliczności, ma początek w punkcie iks i koniec w puncie igrek-znasz jej początek i koniec, mimo jej bezmiaru. Zatruwa Ci serce, zżera Cię od środka, trawi twoje wnętrzności, by Cię dopaść i zgnieść.
Skoro piszesz, że to wartość względna to pokaż to w dalszym tekście. A tymczasem pokazujesz coś wręcz przeciwnego, skoro ma początek i koniec to jaka to względność?
Wątpliwości budzi też wartość tej filozoficznej myśli. Prawdziwa głęboka samotność jest dlatego tak przejmująca, że nie wie się kiedy się skończy i czy to kiedykolwiek się zdarzy. Ma się wręcz obawę i silne przekonanie, że nigdy. Gdybym, będąc samotnym, miał pełne przekonanie, że z punktem Y (literówka tam jest, nawiasem mówiąc) samotność się skończy - to od razu nabrałbym luzu i samotność mniej by gniotła.
Pytasz kim jestem? Otóż nikim ważnym, co to to nie. Jestem po prostu jej kolejną ofiarą, zna mnie zbyt dobrze, żeby mi odpuścić.
Nowy akapit i pytanie na początku wyznacza nową treść. W tym akapicie już nie gadamy o samotności, narratorka ma nam zdradzić kim jest. A ona mówi że nikim i znów zaczyna o tej samotności. W dodatku podmiot się zgubił. Z konstrukcji wynika, że narratorka jest kolejną ofiarą... podszewki.
Moja historia ma początek w pewnym miejskim gimnazjum.
O ile dobrze rozumiem, ten tekst to nie fragment? Bo on robi wrażenie skończonego. A jeśli tak, mam wątpliwości czy to zdanie jest logicznie poprawne. Sugeruje, że koniec miał miejsce gdzie indziej, a jak widać, też w tym gimnazjum.
Krzyk ofiar szkolnego manifestu.
A tak konkretnie, pomijając poetyckość to o co tu chodzi? Co to za szkolny manifest i w jaki sposób działa na ofiary, że krzyczą?
Istotą szczególności naszej szkoły jest nie nikt inny, jak popularsi we własnej osobie-to osoby sławne i rządne władzy, które dyktują modę.
Kulawe czy nie, przekazuje dziwne informacje. Ja tam narratorce nie wierzę, sama zdradziła, ze chodzi do tego gimnazjum. Znaczy się do innych nie chodzi. To skąd wie, ze tam nie ma swoistych wersji popularsów? Szwankuje tez opis popularsów. Sławny - to trochę za mocne słowo na osobę rozpoznawalną w jednej szkole. Rządni władzy (ortograf!) - to nie pasuje do opisu takich ludzi. Oni pożądają splendoru, spojrzeń, popularności. Niesie to władzę, której są świadomi i bezpitośnie ją wykorzystują, ale to nie władza jest ich celem.
A więc, owi popularsi, bardzo skutecznie zatruwali mi życie przez bite trzy lata, rok w rok.
A więc - po co? Ja bym usunął, zbędne to. Popularsi - powtórzenie z poprzednim zdaniem.
szłam na spotkanie z czołówką z szkoły. Aneta. Ada. Marcin. Piotr.(przecinek out + spacja)-najlepsi z najlepszych. Możecie sobie zapewne wyobrazić moje zdziwienie, gdy dzień przed kresem podeszła do mnie Aneta(kropka, ewentualnie dwukropek)
Czołówka szkoły. No, ze szkoły jeśli już ale to nie jest słuszna w tym kontekście forma. Dzięń przed kresem - brzmi to fatalnie, nie lepiej dzień wcześniej czy wczoraj?
-Hej Mała, mamy dla Ciebie z elitą świetną propozycję.
Czy narratorka ma rozpowszechnioną ksywkę "Mała"? Jeśli nie, to w dialogu z małej litery. Ciebie też z małej litery, formy grzecznosciowe nie obowiązują w języku mówionym a w pisanym (list, pismo oficjalne).
Nie wiem co mną kierowała, być może presja tłumu, czy coś w tym stylu.
Czy presja tłumu jest czymś w tym stylu czy czymś w tym rodzaju? To jest zjawisko a nie sposób robienia czegoś.
-Jaka zgrabna dupka z tej naszej Kici, coraz bardziej podoba mi się pomysł adoptowania jej dziewczynki
Chyba tej? I nieco mi zgrzyta - dziewczynki. Gimnazjalista o swojej rówieśniczce powiedziałby "dziewczynka"? A to jest jego rówieśniczka, oboje są w gimnazjum a narratorka sama wspomina o trzech latach cierpień. I tyle trwa gimnazjum. Znaczy się, oboje są w ostatniej klasie.
Poderwałam się do góry
Nad-opis. A dokąd mogła się poderwać z ziemi? W dół? Do usunięcia.
Dokładnie pamiętam wściekłość czającą się w jego oczach.
Jeśli ona się czai ta wściekłość, to ledwie ją widać. Pewnie nawet trudno zauważyć. A poza tym, co to znaczy "dokładnie pamiętam"? Za kilka minut umiera...
Zadrżałam ze wstydu, myślałam, że zapadnę się pod ziemię, miałam nadzieję na to.
Kulawy ostatni człon. Zapaść się pod ziemię to idiom oznaczający coś innego, ostatni cżłon zaś odwołuje się do literalnego brzmienia słów, z których składa się idiom.
Z całej siły pragnęłam znaleźć się z powrotem w moim domu.
Kolejny zbędny nad-opis do usunięcia.
Na nic się zdały moja szamotanina.
Pozostałość po usuniętym drugim członie zdania?
Poczułam na sobie nowe pary rąk. One były wszędzie...
Nowe? Chyba kolejne. A "one" to też zbędny zaimek.

Fabularnie. John Doe wyłożył kwintesencję nieciekawości fabuły, czemi za nimi lata, skoro ją tak prześladywali przez bite 3 lata? Och, mechanizmy psychiki są różne i to jest możliwe, tylko, że... głupie. Głupia ta bohaterka.
Konstrukcja. Filozoficzne przemyślenia mają być wstępem do historii. IMHO, to nieudany zabieg, bo przemyślenia są mętne i sprzeczne logicznie nawet. Zamiast napisać prostymi słowami, że jestem samotna i czuję się z tym tak i tak, poniosło Cię, bella95c. Sama historia nieciekawa (tak, tak, to moja prywatna opinia i degustibus). No bo co właściwie tam się wydarzyło? Pomacali (czy zgwałcili) i koniec. Co dalej? Umarła. Dobra, dobra, ja wiem, to przenośnia jest. No więc co dalej?
Skończyłaś w miejscu, gdzie się dopiero zaczyna.

To powinno być inaczej napisane. Zaczynasz od gwałtu. Chcesz o tej samotności i jak do tego doszło - wplatasz to albo dajesz po gwałcie, enigmatycznymi, rwanymi zdaniami oddającymi stan emocjonalny. A POTEM piszesz co z tego wynikło. Jak to wpłynęło na dziewczynę, Jakie działania podjęła. Do czego to doprowadziło.
Bo to co napisałaś to nie jest fabuła, historia - tylko krótka scena gwałtu poprzedzona przydługim wstępem.



Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony śr 09 lis 2011, 17:32 przez Kruger, łącznie zmieniany 1 raz.

4
Moim zdaniem jest to dobry tekst..Jedyne czego mi brak, to dalszych losów tej dziewczyny.. Mogłabyś opisać to w sposób otwarty, czyli do bólu pokazać jak podły potrafi być świat. A później wprowadzić drugą dziewczynę, która pomoże jej podnieść się na duchu.:)

To tylko moje zdanie.;)
Istnieje inne niebo
Nieskazitelnym błękitem zalane.
Nasza niezwykła przyjażń czeka
Aż wreszcie to niebo takie się stanie..

5
Hmmm, nie mnie wyznaczać standardy krytyki. Jam prosty użytkownik. Ale chciałbym zwrócić uwagę na pewną rzecz.
konwalia pisze:Moim zdaniem jest to dobry tekst..Jedyne czego mi brak, to dalszych losów tej dziewczyny.. Mogłabyś opisać to w sposób otwarty, czyli do bólu pokazać jak podły potrafi być świat. A później wprowadzić drugą dziewczynę, która pomoże jej podnieść się na duchu.:)

To tylko moje zdanie.;)
Nierzetelny komentarz (krytyka, uwaga) nie pomaga autorowi a nawet szkodzi. A w dodatku jest nielogiczny, bo jeśli Ci czegoś brakuje, Konwalio, to tekst nie może być dobry (ocena ogólna). Natomiast może być dobry w konkretnym elemencie i domyślam się, że o to Ci chodziło - że jest dobry w elementach nie związanych z fabułą, np. językowo. I tak trzeba było napisać.
Za konkrety krytykujemy, za konkrety chwalmy.

6
Przepraszam, że wyraziłam się dosyć niejasno.. Ale zawarałam w swojej wypowiedzi dokładnie to, co chciałam przekazać autorce tegoż opowiadania.;)
Zawsze do usług. Proszę tylko powiedzieć, co chcielibyście ode mnie usłyszeć, postaram się dostosować.:)

PS Drogi Krugerze (chyba tak się to odmienia) tak przejął Cię mój komentarz, że zapomniałeś napisać coś o powodzie naszej dyskusji.;)
Istnieje inne niebo
Nieskazitelnym błękitem zalane.
Nasza niezwykła przyjażń czeka
Aż wreszcie to niebo takie się stanie..

7
Bezpośrednim powodem naszej dyskusji jest nierzetelny i niepełny komentarz. Pośrednim tekst, o którym się już wypowiedziałem. Czyli - o niczym nie zapomniałem.

Edit - ancepa - Koniec dyskusji o komentarzach. Wracamy do tekstu. ;)
Ostatnio zmieniony wt 08 lis 2011, 10:53 przez Kruger, łącznie zmieniany 1 raz.

8
Ja myślę, że Paulina (bella95c, ) się dopiero rozkręca.

Proszę, proszę, zapisz się na to forum, o którym Ci mówiłam! :)

Jest super! ;)
Istnieje inne niebo
Nieskazitelnym błękitem zalane.
Nasza niezwykła przyjażń czeka
Aż wreszcie to niebo takie się stanie..

9
Robisz sporo błędów, często dziwacznie formułujesz zdania. Olbrzymią i bardzo dobrą robotę dla Ciebie wykonał już Kruger (widzę, ze umiesz posłużyć się przyciskiem "pomógł"... ;) ale ja nic nie sugeruję :P ), ja tylko dorzucę kilka rzeczy, które poza jego uwagami rzuciły mi się w oczy:
bella95c pisze:Istotą szczególności naszej szkoły jest 1 nie nikt inny, jak 2 popularsi we własnej osobie-to osoby sławne i rządne władzy, które dyktują modę.
1. nie kto inny
2. pomieszanie liczby mnogiej z pojedynczą
3. powtórzenie "osoby"
4. Co do sensu zdania wypowiedział się już Kruger
bella95c pisze:Zawsze, bez względu na okoliczności, ma początek w punkcie iks i koniec w puncie igrek-znasz jej początek i koniec, mimo jej bezmiaru
Zamierzone czy nie - nie brzmi dobrze.
bella95c pisze:gdy dzień przed kresem
Niby dwa zdania wcześniej mówisz, cóż to za "kres", ale i tak zgrabniej by było, gdybyś po prostu napisała "dzień wcześniej"
bella95c pisze:podeszła do mnie Aneta
-Hej Mała, mamy dla Ciebie z elitą świetną propozycję. Będziesz jedną z nas, jeśli wykonasz jedno zadanie.-powiedziała do mnie.
Tu nawet nie chodzi o powtórzenie, tylko o wciskanie zbędnych informacji. Jak ja coś opowiadam i mówię: "podeszła do mnie i powiedziała", to czy muszę dodawać "powiedziała do mnie"? No właśnie.
Uważaj na takie drobiazgi, bo to w nich wychodzi niedopracowanie warsztatowe, językowe.
bella95c pisze:-Marcin-rzuciła Aneta ostrzegająco.
może lepiej "ostrzegawczo"? Sama nie jestem pewna, ale to słówko mi nie pasuje.
bella95c pisze:już wtedy byłam ofiarą, zanim padł pierwszy cios. Przycisnął mnie do pobliskiego drzewa i zaczął zdzierać ze mnie koszulkę. Zadrżałam ze wstydu, myślałam, że zapadnę się pod ziemię, miałam nadzieję na to. Z całej siły pragnęłam znaleźć się z powrotem w moim domu. Tymczasem ręce mojego kata przesuwały się coraz nachalniej po moich piersiach
Cios? Jaki cios? Uważaj na konsekwencję wypowiedzi.

Do tego interpunkcja i ogólnie poprawność zapisu leży. Nadużywasz również zaimków i słówka "się". Czasem trzeba pokombinować z nieco inną składnią, by obejść taki problem.

Fabuła? Ja wiem? Taka sobie wprawka. Początkowe przemyślenia trochę ni przypiął ni przyłatał - nijak nie są zobrazowane dalej w tekście. Owszem i tam samotność i tutaj... Ale jednak przydałoby się coś, co by przekonało czytelnika, że te głębokie bla bla o "względności", "końcu" i "początku" nie są tylko zlepkiem mądrze brzmiących słów, a naprawdę obrazują jakąś myśl (może nawet kawałek rzeczywistości).

W wydarzenia nie dałaś mi się zaangażować. Sprezentowałaś mi płytko nakreśloną bohaterkę (co o niej wiemy? samotna, ciamajdowata, bez poczucia własnej wartości? - ok, uwierzyłam, żebym się o nią zaczęła martwić musiałabyś jej dać coś pozytywnego), która najpierw narzeka na szkołę i "popularsów", a potem pcha się w ich łapy. No i co z tego? No właśnie nic. Bo w momencie, w którym coś z tego mogłoby wyniknąć - jakiś szok psychiczny, pogłębienie bohaterki - Ty dałaś piękny THE END w formie poruszającego słówka "Umarłam".

Jedno oceniam na plus - opisujesz i opowiadasz o uczuciach, zamiast je nazywać. W większości przynajmniej. Starasz się zalać nas emocjami. Raz to wychodzi lepiej, raz gorzej, ale dobrze wróży. Jeżeli dołożysz do tego większą sprawnośc warsztatową (a to się naprawdę da wyrobić) i pomyślisz nad kreowaniem fabuły i bohatera, to możesz nas tu jeszcze mile zaskoczyć.
Mnie się na razie nie spodobało, ale wszytko może się zmienić.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron