Bajdy o księciu Mgły

1
Wysoki rangą, kapłan Oascha czuwał nad wezgłowiem Jadentalera. Stan księcia pogarszał się z dnia na dzień, nieznana gorączka trawiła jego ciało, spazmy bólu wykręcały mu członki. Zrozpaczona żona, w bezsilnym gniewie i żalu wezwała kapłana, miała nadzieję, że skróci cierpienia nieszczęsnego Danaela. Dostojnik kościelny odprawił wszystkich z komnaty książęcej. Położył dłonie na czole chorego i pogrążył się w modlitwie. Nagle przerwał, jego uwagę zwrócił dziwny medalion, w zaciśniętych kurczowo dłoniach księcia… przez mgnienie oka, kapłan uśmiechnął się dziwnie. Pamiętał, że Jadentaler pragnął ocalić cienie dawnych wierzeń. Był przecież jego doradcą i brał udział w tajemnych poszukiwaniach. Ten amulet był jednak dla niego zaskoczeniem. To demoniczny symbol. Dręczyciel z pocztu Oascha, który ciągle powraca nad Isei. Pewnie książę odkrył prastarą kaplicę, być może na cmentarzysku Mglistych Równin. Nic mu nie powiedział, głupiec. Ale może nie jest za późno… Kapłan uważnie spojrzał w kierunku drzwi, po czym naciął srebrnym ostrzem środkowy palec. Gdy gęste krople krwi spadły na amulet, odrzucił głowę i wyszeptał słowa. Purpurowa poświata ogarnęła komnatę, książę uniósł się lekko znad łoża i na, ciemnym dotąd, medalionie ukazał krwisty napis. Z gardła kapłana wyrwało się chrapliwe słowo: „Techelak!”. Książę uniósł powieki, miast oczu, jarzyły się czerwone ognie, z ust ciekła sina piana… Kapłan, po krótkiej chwili, usłyszał kojący, choć nieco chrapliwy szept:

”Jam jest ten, który ogarnie cię strumieniem rozkoszy, a wszystko, co słabe i kruche, usmaży się w płomieniach gniewu. Ogarnę go ramionami i będę trwał.
Nauczę was, jak trwać w mocy, ja wiem, jak sprawiać, by ramiona czerpały moc. W płomieniach gniewu staję się Głosem, brzmiącym słodyczą, staję się jedynym drogowskazem. Pojawiam się na padole Isei, to miejsce rozkoszy. Czuję jej potężne strumienie. Ta pewność siebie, ta drwina śmierci i upajanie się mocą jest… czymś nowym, ekscytującym. Zabawa istotkami, ich śmiesznym losem i uczuciami będzie taka słodka. Przelejcie krew, to moja symfonia, jak napój bogów. W imię Anoxymadera, utwórzcie ramiona Płomiennego Gniewu. Niech będzie wielkim panem, niech spala moim ogniem „niewiernych” i „zdrajców”, podsycajcie ten płomień, zapach palonego mięsa jest mi przyjemny. Pojąć nie mogę jednak, jego woli, jego własnej woli… Nie mogę w nią wniknąć. Trochę mnie to niepokoi. Drażni mnie jego opiekuńczość, lecz jeszcze nie mogę mu nakazać, za wcześnie… Niech pycha go sama prowadzi… Niech kochają go maluczcy, miłością zimną i ślepą jak gniew.
Pilnujcie go, ma skłonność do przesady, ta zbyt jawna, sadystyczna jaskrawość, okrucieństwo, mogą zniweczyć mój misterny plan. Niepokoi mnie jego wpływ na wolę mego czarownika, moje przed - istnienie, zwiastuna planu. Obudziłeś mnie i ulegniesz. Ogłosisz, w imię Anoxymadera, moc ramion Płomiennego Gniewu. Azirfel, ma mnie chronić, gdy tkam wizję. Zaczynam tracić pewność siebie i jest to takie… zabawne, rodzi nadzieję …

Strumienie rozkoszy ogarną moje jestestwo, Płomienie Gniewu, tak mocno mnie trawią. Głos stanie się rzeczywistością i jedynym obrazem w oczach, którymi będę na was spoglądał… Chcę widzieć stosy palonych paladynów Jorulena, chcę widzieć krwawe ścieżki waszych poczynań. Chcę to widzieć, Ja, dręczyciel z piątego kręgu, zrodzony z gniewu, rosnący z gniewem…”

Kapłan Oascha przeraził się, próbował odwołać demona… na próżno. Z oczu księcia trysnęła krwawa fontanna, dosięgła zdrętwiałego dostojnika i objęła go płomieniem… Rozszedł się swąd palonego mięsa, a okrzyk trwogi i bólu zastygł na spopielonych wargach. Ciało księcia opadło na poduszki, stało się bezwładne i puste… Grymas rozkoszy, zastygły na twarzy, dziwnie kontrastował z krwawymi, pustymi oczodołami.

Księżna wkroczyła bezszelestnie, dziwnie spokojna. Nakazała uprzątnięcie truchła kapłana. Podeszła do zmarłego małżonka i szybkim, mocnym ruchem wyrwała, zimny już, amulet z zaciśniętych dłoni. Powolnym ruchem zawiesiła go na szyi, kojący chłód dotknął jej piersi i jakiś słodki szept rozbrzmiewał w umyśle…

Po śmierci księcia zaczęły krążyć dziwne wieści. Może ktoś specjalnie je rozsiewał? Któż to wie? Kurhannus skrzętnie notował wszelkie informacje. Próbował połączyć je w całość. Jego szpiedzy byli wszędzie, informacje spływały jedna, za drugą. Danael Jadentaler, Wielki Książę Mgły. Zagadkowa śmierć. Rozkopane cmentarzyska na Mglistych Równinach. Rosnący w siłę kult Anoxymadera. Na jego czele Azirfel, wyklęty kapłan Oascha. Strefy wpływów, targi i spiski. A w ich cieniu młoda wdowa, smutna księżna… Trzeba powiadomić króla.
Ostatnio zmieniony ndz 03 lut 2013, 22:18 przez Kai Man, łącznie zmieniany 2 razy.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

2
Rozumiem, że ten fragment jest zapowiedzią ciągu dalszego, być może też kontynuacją.

Odniosę się więc do konstrukcji opowieści:

buduje napięcie - oto wokół władcy skrada się śmierć (trochę zapachniało Prusem i jego "Z legend dawnego Egiptu"), tajemnicza choroba budzi lęk.
Kapłan podejmuje się zbadać przyczyny, odkrywa je i uwalnia Zło, sam przy tym ginąc. Śmierć obu (kapłana i władcy) zmienia oblicze świata, wprowadza weń nowy aspekt.

Moim zdaniem złamałeś proporcje noweli:
opis wprowadzający jest zbyt mało dramatyczny, zbyt szybki. Np. opis medalionu zawarłby narastającą grozę tajemnicy."Doportretowałabym" żonę, zindywidualizowałabym ją.
Ekspozycja powinna poprowadzić mnie do komnaty umierającego, a nie zapędzić tam truchtem
Opis zamykający - zbyt pobieżny. Z lotu ptaka.

wewnątrz rozbudowany monolog podmiotu - Anoxymadera.
I brak mi punktu kulminacyjnego.

Twoje Zło jest piekielnie gadatliwe, dość niestabilne emocjonalnie. On za dużo gada!
Przepracowałabym ten dialog. Zrezygnowała z poetyzmów na rzecz krótszych, dobitniejszych informacji. Nierówności stylistyczne. Przeczytaj głośno, aktorski i zagraj emocje, które się pojawiają: grzmi najpierw, potem mięknie, trochę się niepokoi, nie jest pewny czegoś. A przecież to co i jak mówi, charakteryzuje osobowość bóstwa. Dziwny zaiste...

Przejęcie medalionu zmieniało żonę, prawda? Ale nie wiem jak zmieniało, poza tym, że szeptało jej do głowy.

Warstwa językowa:

I nadmiar interpunkcji: o dziwo, powstawiałeś przecinki szczodrze, budując składniowo zaskoczenie równe dramaturgii ;-)

Operujesz wielokropkiem, ale zbyt duża jego frekwencja irytuje zamiast tworzyć efekt napięcia, wynikający z przemilczenia.

Przyjrzyj się temu zdaniu:
Nagle przerwał, jego uwagę zwrócił dziwny medalion, w zaciśniętych kurczowo dłoniach księcia… przez mgnienie oka, kapłan uśmiechnął się dziwnie.
Za dużo w nim wrzucone wszystkiego: że przerwał, przedtem zwrócił uwagę na medalion, medalion jest dziwny, dłonie zaciśnięte kurczowo, kapłan uśmiecha się przez mgnienie oka, uśmiecha się dziwnie (tu: powtórzenie, wszystko nie może być dziwne). A to wszystko jest po "nagle"! Nagle dzieje się u Ciebie spokojnie i długo.
ocalić cienie
- tego nie rozumiem
Gdy gęste krople krwi spadły na amulet, odrzucił głowę i wyszeptał słowa.


pogrubione - skrót, wychodzi komicznie

użyłeś archaizmu miast oczu, potem przecinki powodują niezamierzony efekt: podniósł powieki miast oczu.

W monologu - pojawiają się językowe "szaleństwa", przesada frazeologiczna, niejednorodnośc stylizacji. To trzeba poważnie przeredagować. Moim zdaniem.


_________________


Ogólnie: nie moje klimaty. Nie mam zdania. To chyba forma narracji osadzona pozaliteracko w grze. Nie znam tej aury.

Opinia zatwierdzona jako weryfikacja.
Ostatnio zmieniony wt 15 sty 2013, 16:11 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Kai Man pisze:że skróci cierpienia nieszczęsnego Danaela
Zabrzmiało to jakby królowa chciała się swego małżonka pozbyć - a to przecież niespodzianka na zakończenie, lepiej może ulży cierpieniom

Razi mnie przydługa opowieść demona - ten tekst jest zbyt krótki, żeby to tak rozwlekać.

I takie odczucie ogólne sztampowości obrazu, gorejące oczy, chrapliwe głosy. Mało oryginalne jak dla mnie
http://ryszardrychlicki.art.pl

4
Natasza, bardzo fajnie to rozpisałaś na nuty. Ze wszystkim, oczywista oczywistość, się zgadzam.
Rozumiem, że ten fragment jest zapowiedzią ciągu dalszego, być może też kontynuacją.
Ano może i może być, ale nie jest, stety/niestety. To, jak zwykle/na razie, zajawka świata RPG.
Moim zdaniem złamałeś proporcje noweli:
opis wprowadzający jest zbyt mało dramatyczny, zbyt szybki. Np. opis medalionu zawarłby narastającą grozę tajemnicy."Doportretowałabym" żonę, zindywidualizowałabym ją.
Ekspozycja powinna poprowadzić mnie do komnaty umierającego, a nie zapędzić tam truchtem
Opis zamykający - zbyt pobieżny. Z lotu ptaka.
same strzały w "12" :P Ale tak miało być, szybko nakreślone, z dodatkiem (no tak z d...y trochę) o wszechwiedzącym szpiegu króla.

wewnątrz rozbudowany monolog podmiotu - Anoxymadera.
I brak mi punktu kulminacyjnego.

Twoje Zło jest piekielnie gadatliwe, dość niestabilne emocjonalnie.

No znowu "12", Natasza, ty nie grałaś u nas czasem? ;) Ten demon, pomniejszy demon złego Boga Oascha, żywić się miał gniewem niesłusznym, strachem i cierpieniem. Miał być nieobliczalny, schizofreniczny. Główny przekaz tekstu, miał nakreślić sposób jego wzywania i następnie zwiększenia jego potęgi.
Przejęcie medalionu zmieniało żonę, prawda? Ale nie wiem jak zmieniało, poza tym, że szeptało jej do głowy.
Jak się później okazało w grze, księżna, dzięki medalionowi, odkryła możliwość odesłania demona. Zatem, znowu, brak wyraźnie nakreślonej kreski. Buuu... :P

smtk69, w sumie dotknąłeś sensu, który, teraz widzę, nie jest dobrze określony. Przypomniałem sobie zamysł, jaki mi kieeeedyś towarzyszył, gdy pisałem to g...ko, otóż księżna miała być przedstawicielem dobra :P Skrócenie cierpienia dlatego, że książę męczył się już dosyć długo, wedle kapłanów wszelkiej maści: umierał. Medalion pławił się w bólu i cierpieniu. Zbyt szybka korekta tekstu, przed tuwrzuceniem, zmieniła obraz i wyraz (a tak się czepiam innych, o korekty, ehhh). O przydługim inwokowaniu już napisałem. A, że sztampa, no sztampa, co tu kryć.

A oto, próba erraty, mam nadzieję, że zawiera Wasze wnioski i propozycje (na zielono oznaczyłem poprawki, skróty, wycięty nadmiar):

Wysoki rangą, kapłan Oascha czuwał nad wezgłowiem Jadentalera. Stan księcia pogarszał się z dnia na dzień, nieznana gorączka trawiła jego ciało, spazmy bólu wykręcały mu członki. Nie było żadnej nadziei, pozostawało jeno czekać i patrzeć na straszne męki. Książę, ongiś silny i wielki, jak niedźwiedź, teraz skurczony i bezwładny.Zrozpaczona żona, w bezsilnym gniewie i żalu, wezwała kapłana, miała nadzieję, że choć w części, uśmierzy ból nieszczęsnego Danaela.

Dostojnik kościelny odprawił wszystkich z komnaty książęcej. Położył dłonie na czole chorego i pogrążył się w modlitwie.Przerwał na chwilę, gdyż jego uwagę zwrócił dziwny medalion, zaciśnięty kurczowo w dłoniach księcia. To, co można było zauważyć, przez mgnienie oka, wprawiło kapłana w niezmierne zdumienie. Matowy i gładki, w kolorach czerni i szarości. Jakby stylizacja zniekształconej, nieforemnej postaci. Na widocznej, nieproporcjonalnie dużej, głowie figurki, widać było skrzące się , rubinowe "ślepia". Pamiętał, że Jadentaler pragnął ocalić cienie dawnych wierzeń. Był przecież jego doradcą i brał udział w tajemnych poszukiwaniach. Ten fetysz był jednak dla niego zaskoczeniem. To demoniczny symbol. Dręczyciel z pocztu Oascha, który ciągle powraca nad Isei. Pewnie książę odkrył prastarą kaplicę, być może na cmentarzysku Mglistych Równin. Nic mu nie powiedział, głupiec. Ale może nie jest za późno…

Kapłan uważnie spojrzał w kierunku drzwi, po czym naciął srebrnym ostrzem środkowy palec. Gdy gęste krople krwi spadły na dłonie księcia, w skupieniu wyszeptał słowa. Purpurowo - - czerwona poświata ogarnęła komnatę, książę uniósł się lekko znad łoża, a z jego gardła wyrwało się chrapliwe słowo: „Techelak!”. Książę uniósł powieki, oczy jarzyły się czerwonym ogniem, z ust ciekła krew. Kapłan, po krótkiej chwili, usłyszał w głowie kojący i jednocześnie straszliwy szept:

”Jam jest ten, który ogarnie was strumieniem rozkoszy, a wszystko, co słabe i kruche, zniknie (...)w płomieniach gniewu. (...)
Nauczę was, jak trwać w mocy, ja wiem, jak sprawiać, by ramiona czerpały moc. W płomieniach gniewu stanę się Głosem, brzmiącym słodyczą, staję się jedynym drogowskazem. (...) Przelejecie krew, to moja symfonia, jak napój bogów. W imię Anoxymadera, utworzycie ramiona Płomiennego Gniewu. Mój Głos będzie naznaczony, niech będzie wielkim panem, niech spala moim ogniem „niewiernych” i „zdrajców”, podsycajcie ten płomień, zapach palonego mięsa jest mi przyjemny. (...) Niech pycha go sama prowadzi. Niech kochają go maluczcy, miłością zimną i ślepą jak gniew.
Pilnujcie go, będzie skłonnydo przesady, ta zbyt jawna, sadystyczna jaskrawość, okrucieństwo, mogą zniweczyć mój misterny plan.
(...)
Obudziłeś mnie i ulegniesz. Nie ty ogłosisz, w imię Anoxymadera, moc ramion Płomiennego Gniewu. To Azirfel, ma mnie chronić, gdy tkał będę wizję. Zaczynam tracić cierpliwość i jest to takie… zabawne, rodzi nadzieję…

Płomienie Gniewu niebawem cię strawią, takiś słaby i kruchy.
(…) Chcę widzieć stosy palonych paladynów Jorulena, chcę widzieć krwawe ścieżki waszych poczynań. Chcę to widzieć oczyma Azirfela, Ja, dręczyciel z piątego kręgu, zrodzony z gniewu, rosnący z gniewem…”

Kapłan Oascha przeraził się, próbował odwołać demona… na próżno. Z oczu księcia trysnęła krwawa fontanna, dosięgła zdrętwiałego dostojnika i objęła go głodnym, gniewnym płomieniem… Rozszedł się swąd palonego mięsa, a okrzyk trwogi i bólu zastygł na spopielonych wargach. Ciało księcia opadło na poduszki, stało się bezwładne i puste… Grymas rozkoszy, zastygły na twarzy, dziwnie kontrastował z krwawymi, pustymi oczodołami.

Taki widok zastała księżna. Dziwnie spokojna, podeszła do umęczonych zwłok męża. Bezwiednie ukłękła i schyliła głowę, nie było słychać ni łkania, ni szlochu. Trwała tak dłuższą chwilę. Ciemne, długie włosy osłaniały bladą twarz. Przybyła z Dziewiczej Łzy, stolicy sąsiedniego księstwa. Wykształcona, delikatna i kochająca sztukę. Bardzo młoda, dziewczęca i skromna. Szybko zjednała sobie nowych poddanych, otaczała ją świeża aura ciekawości świata. Była promiennym kontrastem dla swego męża, ponurego myśliciela i surowego władcy. Polubili się, jak cień i światło, przenikali się wzajem, młodość i dojrzałość, radość i smutek. A teraz, w cichej rozpaczy, przygasła, zagubiona i niema. Nie tak się stać miało, tyle planów, marzeń, a teraz ciężar smutku i brzemię odpowiedzialności. Zaledwie yen byli małżeństwem, a sporo starszy małżonek, nie zdążył pozostawić potomka... Z przerażeniem pomyślała o przyszłości. Podniosła się z klęczek, zacisnęła wargi, wzdrygnęła się patrząc w wypalone oczodoły, odwróciła wzrok i po chwili zauważyła zakrwawione dłonie męża. Jak w transie, szybkim, mocnym ruchem wyrwała posążek. Na chwilę zastygła, w niemym oczekiwaniu. W końcu, bezwolnym ruchem zawiesiła go na szyi. Kojący chłód dotknął jej piersi i przeraźliwa słodycz objęła umysł. Potrząsnęła głową, wrażenie zanikło. Odetchnęła głębiej. Krew przodków ujawniła swą moc. Wezwała sługi. Nakazała uprzątnąć spalone truchło kapłana. Postanowiła ukryć prawdę. Jutro odbędzie się pogrzeb, uroczysty i piękny. Pogrzeb księcia, zmożonego śmiertelną chorobą. Zniknięcie klechy jakoś zatuszuje...

Po pogrzebie księcia zaczęły krążyć dziwne wieści. Może ktoś specjalnie je rozsiewał? Któż to wie? Kurhannus, królewski minister, skrzętnie zbierał wszelkie dane. Jego szpiedzy byli wszędzie, informacje spływały jedna, za drugą. Próbował połączyć je w całość. Danael Jadentaler, Wielki Książę Mgły. Dziwna choroba. Zagadkowa śmierć. Rozkopane cmentarzyska na Mglistych Równinach. Rosnący w siłę kult Anoxymadera, a na jego czele Azirfel, wyklęty kapłan Oascha. Strefy wpływów, targi i spiski. W cieniu zdarzeń zaś, młoda wdowa, smutna księżna… Trzeba powiadomić króla.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

5
Poprawiłam przecinki. Na biało zamalowałam zbędne - moim zdaniem.
Niekiedy w nawiasach zadawałam pytanie, bo niejasności. Podkreślone to powtórzenia
Nie jest to bardzo szczegółowa redakcja.
Ale przecinki i wielokropki Ci zabrałam. Niekiedy bez zaznaczenia podretuszowałam niektóre słowa, możesz porównać z wersją oryginalną.
Kai Man pisze: Wysoki rangą kapłan Oascha czuwał nad wezgłowiem Jadentalera. Stan księcia pogarszał się z dnia na dzień, nieznana gorączka trawiła jego ciało, spazmy bólu wykręcały mu członki. Nie było żadnej nadziei, pozostawało jeno czekać i patrzeć na straszne męki. Książę, ongiś silny i wielki jak niedźwiedź, teraz skurczony i bezwładny.Zrozpaczona żona, w bezsilnym gniewie i żalu wezwała kapłana; miała nadzieję, że choć w części uśmierzy ból nieszczęsnego Danaela.

Dostojnik kościelny odprawił wszystkich z komnaty książęcej. Położył dłonie na czole chorego i pogrążył się w modlitwie.Przerwał na chwilę, gdyż jego uwagę zwrócił dziwny medalion, ściskany kurczowo w dłoniach księcia. To, co można było zauważyć, przez mgnienie oka, wprawiło kapłana w niezmierne zdumienie. Matowy i gładki, w kolorach czerni i szarości. Jakby zniekształcona, nieforemna postać. Na widocznej, nieproporcjonalnie dużej głowie figurki widać było skrzące się, rubinowe ślepia. Pamiętał, że Jadentaler pragnął ocalić cienie dawnych wierzeń. Był (kto???)przecież jego doradcą i brał udział w tajemnych poszukiwaniach. Ten fetysz był jednak dla niego zaskoczeniem. To demoniczny symbol. Dręczyciel z pocztu Oascha, który ciągle powraca nad Isei. Pewnie książę odkrył prastarą kaplicę, być może na cmentarzysku Mglistych Równin. Nic mu nie powiedział, głupiec! Ale może nie jest za późno?

Kapłan uważnie spojrzał w kierunku drzwi, po czym naciął srebrnym ostrzem środkowy palec (czyj???). Gdy gęste krople krwi spadły na dłonie księcia, kapłan w skupieniu wyszeptał słowa. Purpurowo - czerwona poświata ogarnęła komnatę, książę uniósł się lekko znad łoża, a z jego gardła wyrwało się chrapliwe słowo: „Techelak!”. Książę uniósł powieki, oczy zajarzyły się czerwonym ogniem, z ust pociekła krew. Kapłan, po krótkiej chwili, usłyszał w głowie kojący i jednocześnie straszliwy szept:

”Jam jest ten, który ogarnie was strumieniem rozkoszy, a wszystko, co słabe i kruche, zniknie (...)w płomieniach gniewu. (...)
Nauczę was, jak trwać w mocy, ja wiem, jak sprawiać, by ramiona czerpały moc. W płomieniach gniewu stanę się Głosem, brzmiącym słodyczą, staję się jedynym drogowskazem. (...) Przelejecie krew, to moja symfonia, jak napój bogów. W imię Anoxymadera, utworzycie ramiona Płomiennego Gniewu. Mój Głos będzie naznaczony, niech będzie wielkim panem, niech spala moim ogniem „niewiernych” i „zdrajców”, podsycajcie ten płomień, zapach palonego mięsa jest mi przyjemny. (...) Niech pycha go sama prowadzi. Niech kochają go maluczcy, miłością zimną i ślepą jak gniew.
Pilnujcie go, będzie skłonny do przesady, ta zbyt jawna, sadystyczna jaskrawość, okrucieństwo, mogą zniweczyć mój misterny plan.
(...)
Obudziłeś mnie i ulegniesz. Nie ty ogłosisz w imię Anoxymadera, moc ramion Płomiennego Gniewu. To Azirfel, ma mnie chronić, gdy tkał będę wizję. Zaczynam tracić cierpliwość i jest to takie… zabawne, rodzi nadzieję…

Płomienie Gniewu niebawem cię strawią, takiś słaby i kruchy.
(…) Chcę widzieć stosy palonych paladynów Jorulena, chcę widzieć krwawe ścieżki waszych poczynań. Chcę to widzieć oczyma Azirfela, Ja, dręczyciel z piątego kręgu, zrodzony z gniewu, rosnący z gniewem…”

Kapłan Oascha przeraził się, próbował odwołać demona. Na próżno. Z oczu księcia trysnęła krwawa fontanna, dosięgła zdrętwiałego dostojnika i objęła go głodnym, gniewnym płomieniem. Rozszedł się swąd palonego mięsa, a okrzyk trwogi i bólu zastygł na spopielonych wargach. Ciało księcia opadło na poduszki, stało się bezwładne i puste Grymas rozkoszy, zastygły na twarzy, dziwnie kontrastował z krwawymi, pustymi oczodołami.

Taki obraz zastała księżna. Dziwnie spokojna, podeszła do umęczonych zwłok męża. Bezwiednie uklękła i schyliła głowę, nie było słychać ni łkania, ni szlochu. Trwała tak dłuższą chwilę. Ciemne, długie włosy osłaniały bladą twarz. Przybyła z Dziewiczej Łzy, stolicy sąsiedniego księstwa. Wykształcona, delikatna i kochająca sztukę. Bardzo młoda, dziewczęca i skromna. Szybko zjednała sobie nowych poddanych, otaczała ją świeża aura ciekawości świata. Była promiennym kontrastem dla swego męża, ponurego myśliciela i surowego władcy. Polubili się, jak cień i światło, przenikali się wzajem, młodość i dojrzałość, radość i smutek. A teraz, w cichej rozpaczy, przygasła, zagubiona i niema. Nie tak się stać miało, tyle planów, marzeń, a teraz ciężar smutku i brzemię odpowiedzialności. Zaledwie yen byli małżeństwem, a sporo starszy małżonek, nie zdążył pozostawić potomka. Z przerażeniem pomyślała o przyszłości. Podniosła się z klęczek, zacisnęła wargi, wzdrygnęła się, patrząc w wypalone oczodoły, odwróciła wzrok i po chwili zauważyła zakrwawione dłonie męża. Jak w transie, szybkim, mocnym ruchem wyrwała posążek. Na chwilę zastygła w niemym oczekiwaniu. W końcu, bezwolnym ruchem zawiesiła go na szyi. Kojący chłód dotknął jej piersi i przeraźliwa słodycz objęła umysł. Potrząsnęła głową, wrażenie zanikło. Odetchnęła głębiej. Krew przodków ujawniła swą moc. Wezwała sługi. Nakazała uprzątnąć spalone truchło kapłana. Postanowiła ukryć prawdę. Jutro odbędzie się pogrzeb, uroczysty i piękny. Pogrzeb księcia, zmożonego śmiertelną chorobą. Zniknięcie klechy jakoś zatuszuje...

Po pogrzebie księcia zaczęły krążyć dziwne wieści. Może ktoś specjalnie je rozsiewał? Któż to wie? Kurhannus, królewski minister, skrzętnie zbierał wszelkie dane. Jego szpiedzy byli wszędzie, informacje spływały jedna, za drugą. Próbował połączyć je w całość. Danael Jadentaler, Wielki Książę Mgły. Dziwna choroba. Zagadkowa śmierć. Rozkopane cmentarzyska na Mglistych Równinach. Rosnący w siłę kult Anoxymadera, a na jego czele Azirfel, wyklęty kapłan Oascha. Strefy wpływów, targi i spiski. W cieniu zdarzeń zaś, młoda wdowa, smutna księżna… Trzeba powiadomić króla.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
hyh, i sama widzisz, poprawiać można bez końca :P Ale te niedomówienia i powtórzenia mogłem zauważyć, ba więcej, zastanawiałem się nad
Był (kto???)przecież jego doradcą i brał udział w tajemnych poszukiwaniach.
ale doszedłem do wniosku, że poprzedzające zdanie wystarczy.

No ale wrażenia inne, po poprawce, czy takie same ? :P
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

7
Lepiej. Czytelniej. Dynamiczniej.

Te wielokropki w nawiasach to miejsce, gdzie będzie jakiś tekst jeszcze? Na pewno wymaga wciąż kosmetyki językowej.

Monolog
usłyszał w głowie kojący i jednocześnie straszliwy szept:

”Jam jest ten, który ogarnie was strumieniem rozkoszy, a wszystko, co słabe i kruche, zniknie (...)w płomieniach gniewu. (...)
Nauczę was, jak trwać w mocy, ja wiem, jak sprawiać, by ramiona czerpały moc. W płomieniach gniewu stanę się Głosem, brzmiącym słodyczą, staję się jedynym drogowskazem. (...) Przelejecie krew, to moja symfonia, jak napój bogów. W imię Anoxymadera, utworzycie ramiona Płomiennego Gniewu. Mój Głos będzie naznaczony, niech będzie wielkim panem, niech spala moim ogniem „niewiernych” i „zdrajców”, podsycajcie ten płomień, zapach palonego mięsa jest mi przyjemny. (...) Niech pycha go sama prowadzi. Niech kochają go maluczcy, miłością zimną i ślepą jak gniew.
Pilnujcie go, będzie skłonny do przesady, ta zbyt jawna, sadystyczna jaskrawość, okrucieństwo, mogą zniweczyć mój misterny plan.
(...)
Obudziłeś mnie i ulegniesz. Nie ty ogłosisz w imię Anoxymadera, moc ramion Płomiennego Gniewu. To Azirfel, ma mnie chronić, gdy tkał będę wizję. Zaczynam tracić cierpliwość i jest to takie… zabawne, rodzi nadzieję…

Płomienie Gniewu niebawem cię strawią, takiś słaby i kruchy.
(…) Chcę widzieć stosy palonych paladynów Jorulena, chcę widzieć krwawe ścieżki waszych poczynań. Chcę to widzieć oczyma Azirfela, Ja, dręczyciel z piątego kręgu, zrodzony z gniewu, rosnący z gniewem…”

Kapłan Oascha przeraził się, próbował odwołać demona. Na próżno. Z oczu księcia trysnęła krwawa fontanna, dosięgła zdrętwiałego dostojnika i objęła go głodnym, gniewnym płomieniem. Rozszedł się swąd palonego mięsa, a okrzyk trwogi i bólu zastygł na spopielonych wargach. Ciało księcia opadło na poduszki, stało się bezwładne i puste Grymas rozkoszy, zastygły na twarzy, dziwnie kontrastował z krwawymi, pustymi oczodołami.
Szept jest dla mnie niekompatybilny z patosem pierwszych zdań

to moja symfonia, jak napój bogów - temu się przyglądam i mnie dziwi porównanie symfonia jak napój

co to znaczy, że głos będzie naznaczony?

sama (sama w sensie wyróżnienia , podobnie do frazy: jak sam król do mnie przyszedł) pycha? pycha sama (bez nikogo?)

Jawna sadystyczna jaskrawość jest dla mnie niepojęta.
nad ta pomyśl, bo coś tu się miesza. Ta - wskazuje na coś, o czym już była mowa.

Który był zdrętwiały? książę czy kapłan?

[ Dodano: Sro 12 Paź, 2011 ]
dopisuję:
fontanna dopadła kapłana - to ok., ale potem książę opadł...

dlatego tu nie gra, warto doszlifować.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

8
Po powyższych analizach to ja tylko dorzucę, że gubię się w ilości rzuconych nazw. Jest ich bardzo dużo w tak krótkim tekście. Rozumiem, że to specyficzny gatunek literacki - wprowadzenia do gier ;) więc tak tylko wspominam, gdyby to kiedyś miało się przepoczwarzyć.
http://ryszardrychlicki.art.pl

9
Właściwie, to co tu jeszcze dodać?
Może to:
1.
Kai Man pisze:Wysoki rangą, kapłan Oascha czuwał nad wezgłowiem Jadentalera. Stan księcia pogarszał się z dnia na dzień, nieznana gorączka trawiła jego ciało, spazmy bólu wykręcały mu członki. Zrozpaczona żona, w bezsilnym gniewie i żalu wezwała kapłana, miała nadzieję, że skróci cierpienia nieszczęsnego Danaela.
Zastanowiło mnie kim jest Jadentaler i potem Danael. Czy to ten sam bohater? Która z naza jest imieniem? A może któraś jest nazwą funkcji?

2. Demon bredzi. Niechby gadał z sensem. Jeśli to fragment większej całości, to może czytelnik całości zrozumie odniesienia, nawiązania, ale w tej formie to mało zrozumiałe.

3. Jest w tej scenie jedna postać, która mogłaby wnieść wiele życia, interesujących informacji - żona księcia. Pojawia się i znika w najlepszym miejscu, a przecież jeśli jest w mocy demona, to mogła być ciekawa, chcieć zobaczyć jego moc, usłyszeć słowa, jakie wypowiada. To byłoby ciekawe.

Pozdrawiam i powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”