Wysoki rangą, kapłan Oascha czuwał nad wezgłowiem Jadentalera. Stan księcia pogarszał się z dnia na dzień, nieznana gorączka trawiła jego ciało, spazmy bólu wykręcały mu członki. Zrozpaczona żona, w bezsilnym gniewie i żalu wezwała kapłana, miała nadzieję, że skróci cierpienia nieszczęsnego Danaela. Dostojnik kościelny odprawił wszystkich z komnaty książęcej. Położył dłonie na czole chorego i pogrążył się w modlitwie. Nagle przerwał, jego uwagę zwrócił dziwny medalion, w zaciśniętych kurczowo dłoniach księcia… przez mgnienie oka, kapłan uśmiechnął się dziwnie. Pamiętał, że Jadentaler pragnął ocalić cienie dawnych wierzeń. Był przecież jego doradcą i brał udział w tajemnych poszukiwaniach. Ten amulet był jednak dla niego zaskoczeniem. To demoniczny symbol. Dręczyciel z pocztu Oascha, który ciągle powraca nad Isei. Pewnie książę odkrył prastarą kaplicę, być może na cmentarzysku Mglistych Równin. Nic mu nie powiedział, głupiec. Ale może nie jest za późno… Kapłan uważnie spojrzał w kierunku drzwi, po czym naciął srebrnym ostrzem środkowy palec. Gdy gęste krople krwi spadły na amulet, odrzucił głowę i wyszeptał słowa. Purpurowa poświata ogarnęła komnatę, książę uniósł się lekko znad łoża i na, ciemnym dotąd, medalionie ukazał krwisty napis. Z gardła kapłana wyrwało się chrapliwe słowo: „Techelak!”. Książę uniósł powieki, miast oczu, jarzyły się czerwone ognie, z ust ciekła sina piana… Kapłan, po krótkiej chwili, usłyszał kojący, choć nieco chrapliwy szept:
”Jam jest ten, który ogarnie cię strumieniem rozkoszy, a wszystko, co słabe i kruche, usmaży się w płomieniach gniewu. Ogarnę go ramionami i będę trwał.
Nauczę was, jak trwać w mocy, ja wiem, jak sprawiać, by ramiona czerpały moc. W płomieniach gniewu staję się Głosem, brzmiącym słodyczą, staję się jedynym drogowskazem. Pojawiam się na padole Isei, to miejsce rozkoszy. Czuję jej potężne strumienie. Ta pewność siebie, ta drwina śmierci i upajanie się mocą jest… czymś nowym, ekscytującym. Zabawa istotkami, ich śmiesznym losem i uczuciami będzie taka słodka. Przelejcie krew, to moja symfonia, jak napój bogów. W imię Anoxymadera, utwórzcie ramiona Płomiennego Gniewu. Niech będzie wielkim panem, niech spala moim ogniem „niewiernych” i „zdrajców”, podsycajcie ten płomień, zapach palonego mięsa jest mi przyjemny. Pojąć nie mogę jednak, jego woli, jego własnej woli… Nie mogę w nią wniknąć. Trochę mnie to niepokoi. Drażni mnie jego opiekuńczość, lecz jeszcze nie mogę mu nakazać, za wcześnie… Niech pycha go sama prowadzi… Niech kochają go maluczcy, miłością zimną i ślepą jak gniew.
Pilnujcie go, ma skłonność do przesady, ta zbyt jawna, sadystyczna jaskrawość, okrucieństwo, mogą zniweczyć mój misterny plan. Niepokoi mnie jego wpływ na wolę mego czarownika, moje przed - istnienie, zwiastuna planu. Obudziłeś mnie i ulegniesz. Ogłosisz, w imię Anoxymadera, moc ramion Płomiennego Gniewu. Azirfel, ma mnie chronić, gdy tkam wizję. Zaczynam tracić pewność siebie i jest to takie… zabawne, rodzi nadzieję …
Strumienie rozkoszy ogarną moje jestestwo, Płomienie Gniewu, tak mocno mnie trawią. Głos stanie się rzeczywistością i jedynym obrazem w oczach, którymi będę na was spoglądał… Chcę widzieć stosy palonych paladynów Jorulena, chcę widzieć krwawe ścieżki waszych poczynań. Chcę to widzieć, Ja, dręczyciel z piątego kręgu, zrodzony z gniewu, rosnący z gniewem…”
Kapłan Oascha przeraził się, próbował odwołać demona… na próżno. Z oczu księcia trysnęła krwawa fontanna, dosięgła zdrętwiałego dostojnika i objęła go płomieniem… Rozszedł się swąd palonego mięsa, a okrzyk trwogi i bólu zastygł na spopielonych wargach. Ciało księcia opadło na poduszki, stało się bezwładne i puste… Grymas rozkoszy, zastygły na twarzy, dziwnie kontrastował z krwawymi, pustymi oczodołami.
Księżna wkroczyła bezszelestnie, dziwnie spokojna. Nakazała uprzątnięcie truchła kapłana. Podeszła do zmarłego małżonka i szybkim, mocnym ruchem wyrwała, zimny już, amulet z zaciśniętych dłoni. Powolnym ruchem zawiesiła go na szyi, kojący chłód dotknął jej piersi i jakiś słodki szept rozbrzmiewał w umyśle…
Po śmierci księcia zaczęły krążyć dziwne wieści. Może ktoś specjalnie je rozsiewał? Któż to wie? Kurhannus skrzętnie notował wszelkie informacje. Próbował połączyć je w całość. Jego szpiedzy byli wszędzie, informacje spływały jedna, za drugą. Danael Jadentaler, Wielki Książę Mgły. Zagadkowa śmierć. Rozkopane cmentarzyska na Mglistych Równinach. Rosnący w siłę kult Anoxymadera. Na jego czele Azirfel, wyklęty kapłan Oascha. Strefy wpływów, targi i spiski. A w ich cieniu młoda wdowa, smutna księżna… Trzeba powiadomić króla.
Bajdy o księciu Mgły
1
Ostatnio zmieniony ndz 03 lut 2013, 22:18 przez Kai Man, łącznie zmieniany 2 razy.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -