Mam nadzieję, że to okaże się trochę lepsze od poprzedniego tekstu...
Gabinet dyrektor Darmund był bardzo zadbany. Półki, w kolorze beżowym, wyglądały na zadziwiająco solidne. Ustawiono je, tuż przy ścianie, pewnie dlatego, by nie zajmowały zbyt wiele miejsca.
Ściany pokryto błękitną tapetą w drobne wzorki, natomiast na podłodze leżał biały, puchaty dywanik, w kształcie skóry niedźwiedzia. Nie zabrakło oczywiście ogromnego biurka, za którym siedziała niska, otyła kobietka.
Siwe włosy miała spięte w malutki koczek, co wyglądało nieco komicznie, ale jej widocznie to nie przeszkadzało, albo nie dawała tego po sobie poznać, by nie dać satysfakcji ludziom, którzy wyśmiewali się z fryzury.
Pracowników wciąż zastanawiało, skąd u dyrektorki, na lewym pulchnym policzku, wzięła się, średniej wielkości, czerwona plama. Nikt, nigdy nie śmiał jej o to zapytać.
- Dość, że nie przyszłaś w weekend, to jeszcze się dzisiaj spóźniłaś! - Wrzeszczała swoim charakterystycznym głosem, brzmiącym jak gdakanie kury, która właśnie zniosła jajko.
- Proszę dać mi się wytłumaczyć.
Dwudziestopięcioletnia dziewczyna, siedząca naprzeciwko dyrektorki, miała dość.
Czarne jak sadza włosy, sięgały jej do pasa. Nie były proste ani kręcone, jedynie delikatnie zafalowane. Ciemna karnacja dodawała uroku i wywoływała zazdrość wśród kobiet, które musiały biegać co parę dni do solarium. Oczy miała duże, brązowe.
- Nie ma mowy. Zostajesz zwolniona. - Otworzyła szufladę, wyjęła kopertę i rzuciła nią o biurko. - To twoja wypłata za siedem dni pracy.
- Niechże pani ma litość! Spóźniłam się marne pięć minut, to naprawdę niedużo - błagała.
Zrobiłaby niemal wszystko, żeby tylko jej nie zwalniano, i to z tak błahego powodu. Niestety dyrektorka była stanowczą kobietą, która jak już podjęła decyzję to za nic jej nie zmieniała. Wszyscy dobrze o tym wiedzieli, dlatego nie zwracali się do niej z żadnymi prośbami.
- Powiedziałam coś, tak? - Powoli zaczynała tracić cierpliwość. - Idź już, bo mam pełno papierów do wypełnienia.
Niemal wszystko, prócz poniżania się. Czarnowłosa nie miała najmniejszego zamiaru dłużej wysłuchiwać jazgotów dyrektorki. Wstała i podeszła do drzwi, położyła dłoń na zimnej klamce.
Drogi serwis stojący na półce kusił. Nabrała ją chęć, by ruszyć ku niemu i stłuc małe, ozdobne filiżaneczki, lecz wiedziała, że będzie musiała zapłacić za to z własnej kieszeni.
- Jeszcze tu jesteś? - Zapytała była szefowa Laily, marszcząc przy tym groźnie czoło. Zdążyła wyjąć dokumenty, które miała zaraz uzupełniać, a dziewczyna nadal stała uparcie przy drzwiach. Cóż za bezczelność z jej strony!
Ku uldze dyrektorki, nie trwało to długo. Bezrobotna wyszła bez słowa pożegnania, co jeszcze bardziej wzburzyło kobietkę z kokiem.
Darmund można było oskarżyć o wiele złego, ale nie o to, że za mało płaci.
Laila dostała sporą sumkę, więc nie zastanawiała się długo, nad tym co zrobić po wyjściu z banku. Zwolnienie z pracy, postanowiła uczcić w bardzo nieorginalny sposób.
Miasteczko, w którym mieszkała od dziecięcych lat było małe i spokojne. Zazwyczaj nie dochodziło do bójek ani większych awantur. Wszyscy się tu szanowali i pomagali sobie nawzajem.
Do czasu aż otworzony został bank.
Darmund była bogatą kobietą, z wielkimi ambicjami. Od dawna szukała miejsca do swoich niecnych interesów. Dlatego, gdy tylko poznała mieszkańców miasteczka, od razu postanowiła ich wykorzystać. Miała pewność, że nikt jej nie okradnie, nie oszuka ani się nie sprzeciwi. Swoimi pracownikami manipulowała jak marionetkami.
Laila już pierwszego dnia pracy zauważyła, że coś jest nie tak.
Atmosfera wśród pracowników była nie do wytrzymania. Większość uciekała przed wzrokiem nowej dziewczyny, a to nie mogło zostać, tak po prostu niezauważone.
Zwolniona została, zanim dowiedziała się co dręczyło kolegów i koleżanki z pracy. Wraz z opuszczeniem gabinetu dyrektorki, przestało ją to interesować. Zresztą nie musiała węszyć, by się domyślić, iż chodziło o jakieś lewe interesy, do których byli zmuszani pod groźbą zwolnienia.
To normalne, że nowych do takich spraw nie dopuszczano.
W barze obsługiwał tylko jeden kelner więc musiała dość długo czekać na swoje zamówienie.
Siedząc przy klejącym się stoliku, zrozumiała dlaczego matka nigdy nie chciała jej puszczać do takich miejsc. Wrażenie, iż jest jedyną osobą, nie mającą problemu z alkoholem, nie chciało jej opuścić.
Ściany były obdrapane. Nawet nie zgadywała na jaki kolor je kiedyś pomalowano, bo i tak by zapewne spudłowała.
Zawsze sądziła, że jej rodzinne miasto posiada same najlepsze zalety. Czyżby aż tak bardzo się pomyliła?
- Nie, proszę nie stawiać butelki na stole - wzięła małe piwo do ręki.
Przynajmniej dłoń miała czystą, a blat był cały brudny, jakby w ogóle go nie ścierano.
Zauważyła, że inne stoliki również nie zostały wyczyszczone, lecz ku jej zdziwieniu, siedzący przy nich ludzie w ogóle się tym nie przejmowali.
Skąd oni przybyli? Bo na pewno nie pochodzą z jej miasta!
Nigdy nie opijała nic samotnie więc czuła się trochę nieswojo. Postanowiła, że szybko opróźni butelkę i wróci do domu, a jutro poszuka nowej, lepszej pracy, gdzie będzie bardziej szanowana niż w banku. Przez ten tydzień nawet nikt się do niej nie odezwał, nie uśmiechnął.
Co to niby miało być?
Myśl o banku, dyrektorce i jej pracownikach coraz bardziej ją irytowała, więc dłużej nie zawracała sobie tym głowy.
Popijając alkohol, który miał cierpki smak, obserwowała mężczyzn ze stolika obok. Znała jednego z nich, nie sądziła, że kiedykolwiek go zobaczy w tym mieście.
Po raz pierwszy spotkała tego chłopaka na studiach. Niestety byli w tej samej grupie więc musiała znosić go przez cztery, długie lata.
Początkowo nie zwracał uwagi na dziewczynę, ale wszystko się zmieniło po pierwszej ich kłótni, której powód był tak błahy, iż nikt o nim nie pamiętał. Nawet sam Nayden.
Problem tkwił w tym, że podczas nieszczęsnej sprzeczki, to Laila była górą i ośmieszyła chłopaka na oczach całej grupy. Potem tego gorzko żałowała, bo chłopak nastawił wszystkich przeciwko niej, i te cztery lata studiów okazały się koszmarem, z którego w żaden sposób nie potrafiła się wybudzić.
A teraz podszedł do niej i usiadł obok, stawiając drinka przed Lailą, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Tak. Wieki temu.
Chociaż minęły dwa lata, Nayden w ogóle się nie zmienił jeśli chodziło o wygląd. Nosił nawet tę samą, zieloną koszulę, w kratkę.
- Mam nadzieję, że nie żywisz już do mnie urazy.
Oczy miał koloru niebieskiego, lecz były tak wyblakłe, że nie dostrzegała w nich za grosz uroku czy też charakterystycznego blasku.
- Jasne, że nie. Dawno o tym zapomniałam - skłamała.
Jego brąż włosy nadal pozostały krótkie, ale nie na tyle, by można było zobaczyć skórę głowy.
- Bardzo mnie to cieszy. - Przysunął drinka bliżej niej, ponieważ dziewczyna nawet nie spojrzała na podłużną szklankę.
Nayden pierwszy raz był uprzejmy i co najważniejsze, to on wyciągnął do niej rękę. Dlaczego więc miałaby odrzucić szansę na pogodzenie się?
Wzięła szklankę do ręki i spróbowała drinka. Całkiem zapomniała o tym, że stolik kleił się od brudu.
Smak owego trunku był o niebo lepszy niż gorzkiego piwa, które stało samotnie w rogu stolika.
Nowy początek (fantasy)
1
Ostatnio zmieniony wt 04 gru 2012, 22:04 przez taran1123, łącznie zmieniany 3 razy.
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley